Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Kto ważniejszy małżonek czy dziecko?
Autor Wiadomość
marcin74
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-15, 09:21   

misio, te pytania są zawsze. Co oczywiście nie neguje tego, że warto dać z siebie jak najwięcej w tym niełatwym zadaniu, jakim jest małżeństwo. Ostatecznie, "przyjemniej" byłoby usłyszeć "nie zasługuję na Ciebie" niż "bo Ty to nigdy, bo Ty to zawsze..."
 
 
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-15, 09:32   

misio312 napisał/a:


Też tak uważam na swój temat - mogłem być lepszym mężem. I nawet jeśli by to nic nie zmieniło, to nie byłoby pytań w rodzaju: "czy mogłem temu zapobiec?", "czy to moja wina?", "co poszło nie tak?". Zachowywanie się "w porządku", nawet jeśli nie uratuje małżeństwa, może dać dużo nam samym. Na wiele rzeczy nie mamy wpływu, ale na nas samym mamy.


Misio

Takie rozpamiętywanie niczemu nie służy.
Przeszłości nie ma, jest TERAZ.
Ponadto nie wiesz czy mogłeś temu zapobiec.
Człowiek to nie zaprogramowana maszyna i nie wszystko da się racjonalnie wytłumaczyć
 
 
krasnobar
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-15, 09:45   

grzegorz_ napisał/a:
Takie rozpamiętywanie niczemu nie służy.


oczywiście,że służy.......im bardziej ktoś jest pełen pychy i nie ma sobie nic do zarzucenia,tym trudniej mu wybaczyć błędy innych............brak refleksji na temat swojego udziału w kryzysie jest czymś w rodzaju nieracjonalnego,niedojrzałego,wręcz dziecinnego zachowania.........bo oczekujemy,że sytuacja poprawi się bez nas,a problemy z przeszłości zamiatamy pod dywanik.............nawet jeśli małżonek nie będzie się zmieniał na lepsze,to eliminowanie własnych wad,niedoskonałości,analiza swojego udziału w kryzysie,minimalizuje konflikty w przyszłości,sprzyja pojednaniu,a przede wszystkim nam samym daje poczucie,że zrobiliśmy wszystko,co w naszej mocy,by zrozumieć swoje błędy,naprawić je i pracować nad relacją....................takie poczucie jest ważne,bo daje pogodę ducha..................pogoda ducha,spokój wewnętrzny to coś nie do przecenienia w sytuacji kryzysowej...............jesteśmy tylko ludźmi..............i nikt z nas nie jest doskonały...................Grzegorz,to co jest teraz,wynika z przeszłości..............to się nazywa konsekwencja............jeśli ktoś nie chce przyjąć konsekwencji,za które także odpowiada,to może czas by wyrósł z krótkich spodenek........................pozdrawiam,szymon.
 
 
bywalec
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-15, 09:46   

Marto, Twoja kolezanka miala to szczescie, ze maz potrafil rozmawiac o tym co czuje.
Problem wiekszosci zwiazkow to wlasnie brak otwartosci, uzewnetrzniania sie w obawie przed wysmianiem. Tylko, ze to nie przyczyna a objaw.
Leczyc nalezy nie obawe przed wysmianiem, a uswiadomienie takiej osobie pomimo brakow jakie masz jestes ok.
Nauczenia akceptacji siebie takim jakim jestem.
I znow mowa o kolejnosci i hierarhi w zwiazku a powracamy do poczatku.

Czyli uzmyslowienia sobie, ze tak naprawde mam problem ze soba, ktory tylko jak wirus w momencie spadku odpornosci sie uaktywnia.... Czuje zagrozenie i cala lawina moich wlasnych mylnych przekonan uruchamia zachowania, ktore te zas w konsekwencji doprowadzaja do sporow az w koncowym efekcie do rozstania....

Nie da sie zaradzic temu problemowi odwrocajac hierarchie waznosci w zwiazku tu nie chodzi kto pierwszy, drugi, trzeci bo tak nie idzie tu chodzi na jakim ja sie czuje miejscu....i co paradoksem zazwyczaj jest to to, ze osoba taka nawet jest na tym pierwszym miejscu a pomimo to tego nie czuje....
 
 
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-15, 10:11   

W trzech słowach ,
niedojrzałość , niewiedza , nieumiejętność .

"Wychowanie do życia w rodzinie"
..........tyle na razie

może kiedyś : :roll:
"Podstawy macierzyństwa"
"PO" ( Przysposobienie ojcowskie )
"Podstawy wiedzy o kobiecie" itd.

Może być z lekcji nie uciekali . :mrgreen:
 
 
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-15, 10:14   

krasnobar napisał/a:
grzegorz_ napisał/a:
Takie rozpamiętywanie niczemu nie służy.


oczywiście,że służy.......im bardziej ktoś jest pełen pychy i nie ma sobie nic do zarzucenia,tym trudniej mu wybaczyć błędy innych............brak refleksji na temat swojego udziału w kryzysie jest czymś w rodzaju nieracjonalnego,niedojrzałego,wręcz dziecinnego zachowania.........


Wbrew pozorom w tym co Ty piszesz i w tym co napisałem nie ma sprzeczności.
Napisałem "rozpamiętywanie", czyli ciągłe wracanie , myślenie "co by było, gdybym rok temu powiedział, zrobił inaczej..".
Oczywiście , że trzeba się na chwilę zatrzymać i pomyśleć, zrobiłem to i to źle , w przyszłości błędów będe unikał, ale to nie oznacza samobiczowania i powtarzania jak mantry...co by było gdyby...
Trzeba też mięc świadomość, że związek to 2 osoby i "unikanie błędów" nie daje gwarancji powodzenia.
 
 
Marta86
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-15, 12:35   

bywalec napisał/a:
Marto, Twoja kolezanka miala to szczescie, ze maz potrafil rozmawiac o tym co czuje.
Problem wiekszosci zwiazkow to wlasnie brak otwartosci, uzewnetrzniania sie w obawie przed wysmianiem.


Oczywiście, zgadzam się. Dodam tylko, że on też ma szczęście, że ma żonę, która potrafi do niego podejść na luzie i po przyjacielsku. Jakby go wtedy wyzwała (np. nienormalny jesteś? dziecko porównujesz do kosmity????) a potem on znów spróbowałby mówić o swoich uczuciach i znowu by mu się oberwało, to w końcu zamknąłby się w sobie i to nie byłaby jego wina tylko jej. Czy można oczekiwać od kogoś otwartości, jeśli za każdym razem gdy się otwiera to za to obrywa? Nie potrafię zliczyć ile razy słyszałam tekst żony do kogoś: nie uwierzysz, jaki z niego debil. A mąż stał obok!!! I co, potem on ma z nią rozmawiac o swoich uczuciach? Zamyka się przed nią. Z reguły jednak ten sam męzczyzna potrafi się świetnie dogadać z kolegami lub (co najgorsze) z "koleżanką" - więc jak to jest, ma te problemy z komunikacją czy może ich nie ma tylko juz mu się znudziła walka z wiatrakami? Dokładnie tak samo działa to w drugą stronę. Żona, która od lat nie usłyszała dobrego słowa od męża poznaje czułego kolegę, który zawsze wysłucha i pocieszy. I nagle ta żona, która z mężem zamienia trzy zdania dziennie z tym kolegą zaczyna rozmawiać godzinami! I jak to okreslić, ma problemy z komunikacją czy po prostu straciła nadzieję na porozumienie z mężem?
Myslę, że osoba, KTÓRA MA PROBLEM ZE SOBĄ, z nikim nie potrafi rozmawiać o swoich uczuciach. Natomiast jeśli potrafi rozmawiać ze wszystkimi oprócz męża lub żony to znaczy, że w dużej mierze TEN PROBLEM STWARZA WSPÓŁMAŁZONEK.

Misio312 idealnie zinterpretował moją wypowiedź, właśnie o to mi chodziło, żeby nie czepiać się głupot, tylko śmiać się razem, żartowac, wspierać się. Naprawdę trzeba miec problem ze sobą żeby bać się rozmawiać z czułą, spokojną, wspierającą nas osobą. Osobiscie nie znam nikogo, kto bałby się rozmawiac ze swoim przyjacielem.
Z wrogiem, kims kto potrafi okrutnie wyśmiac, kto obgaduje, kto potrafi tylko wymagać - tak, z taką osobą strach rozmawiać o swoich uczuciach. Ale z najlepszym przyjacielem?
Tylko tu się pojawia podstawowa kwestia: mąż ma być dla zony najlepszym przyjacielem, a żona dla męża, oboje muszą się tak samo starać.

misio312 napisał/a:
Marta86 napisał/a:
Pamiętam jak kiedyś koleżanka mi opowiadała, że jej mąż był bardzo dziwny w czasie ciąży. W końcu z niego wydusiła, że on się bardzo boi tego dziecka i że ta ciąża mu się kojarzy z filmem "Obcy" (kosmita tam wychodzi z brzucha człowieka) i jak to możliwe że w niej rośnie drugi człowiek????? Ona zaczęła się śmiać i powiedziała mu, że tak samo się czuje. Posmiali się razem, ona go przytuliła i już więcej mu się dziecko nie kojarzyło z kosmitą :) A wystarczyłoby, żeby mu powiedziała, że gada głupoty, że ona jest zmęczona bo 9 miesiąc nosi to dziecko a on zamiast jej w czyms pomóc to zaczyna mu odbijać itd. i to by mogło zacząć ich problemy związne z tym dzieckiem, on zacząłby się bać mówić o swoich lękach. A co dopiero gdyby go wyśmiała i powiedziała, że prawdziwy mężczyzna nie boi się dziecka więc ty pewnie nim nie jesteś... A moja kolezanka w całym tym swoim zmęczeniu znalazła moment, żeby wczuć się w jego sytuację zamiast skupiac się na sobie i użalać się dlaczego on jej nie rozumie.


To bardzo pozytywne, co napisałaś. Uważam, że warto to uwypuklić. Ile małżeństw ma problemy dlatego, że jedna strona robi drugiej awantury albo ją źle traktuje z powodu takich głupstw (coś ktoś zrobił i nazywamy jej/jego zachowanie dziecinnym, wytykamy błędy, piętnujemy)? A czasem wystarczy pokazać, że też tak nuewany (nawet jeśli nie miewamy) albo pośmiać się z tą osobą (może nawet czasem też z tej osoby, jeśli sama się będzie z siebie śmiać). Bardzo fajne rozwiązanie.

 
 
bywalec
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-15, 13:41   

Marto, doklanie tak ma byc ludzie maja byc dla siebie rownorzednymi partnerami.
Fajnie jak chca chciec.))
Problem rodzi sie niestety jak nie chca, nie widza swoich brakow wtedy jest przekaz
- to nie ja mam cos z glowa a ty
Zadko wtedy odsuwamy sie od problemu tylko na sile chcemy udowadniac cos a to tylko wzmaga problem a druga strone utwierdza w przekonaniu, ze to nie ze mna cos nie tak ale z toba.
Utwierdza to zachowanie tej osoby emocjonalne na jakie jest wciaz narazona.
A tez to juz prosta droga do samouzaleznienia od problemu osoby konfliktowej bo jest myslenie gdzies tam malzonek ma swoj guzik reset musze tylko mocniej sie postarac i go znalez.
Zdrowiec zaczyna jak juz zniszczona jest cala relacja, jak zostaje sie samemu i dopiero wtedy zaczyna rozumiec sens samego przekazu jaki wciaz dostawal czlowiek:
- zajmij sie soba
Bo w przeciwnym wypadku problem cie pokona, stracisz odpornosc, nabawisz sie chorob jak i uruchomia sie w tobie zachowania, o ktore nigdy bys sie czlowieku siebie nie podejrzewal.

Ot, mozna by godzinami pisac mozliwe scenariusze niestety ze smutnym zakonczeniem i krzywda jakiej doswiadczyl zanil zrozumial....odpusc
 
 
porzucona_33
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-16, 12:11   

Cytat:
Z wrogiem, kims kto potrafi okrutnie wyśmiac, kto obgaduje, kto potrafi tylko wymagać - tak, z taką osobą strach rozmawiać o swoich uczuciach.


Ja mam taki problem ale w kontekście zbliżającego się rozwodu. Nie wiem co ze mną, byłam pewna siebie, wszystko w głowie poukładane, wniosłam o orzeczenie jego winy.... a teraz czuję, że nie jestem w stanie pójść na salę sądową i powiedzieć przy nim co naprawdę myślę. Strach mnie zalewa. Mimo że mam argumenty, tyle razy doświadczałam wyśmiania, wymagań, podporządkowywałam się latami... i teraz uruchamia się ten sam mechanizm. Czuję się głupia i boję się że on mnie zniszczy. Irracjonalne ale nie daje spokoju, chodzę zakręcona, jak sobie poradzić? :( Nie ma go koło mnie a w głowie "słyszę" jak do mnie mówi, wtłacza mi swoje myślenie, przestaję być sobą, to chyba efekt wieloletniej manipulacji :(
 
 
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-17, 18:55   

Ani małżonek ani dziecko .

Liczy się tylko nasze "szczęście" i wysokość alimentów .
Jedyna rzecz , która może zatrzyma przy tobie kobietę
to wspólny kredyt .
W końcu dojrzalam do decyzji by się rozejść!!!!!!!!


Cytat:
Co nas czeka za kilka lat?
Badania pokazują, że we Włoszech 67% mężczyzn w wieku 18-34 lata mieszka z rodzicami i co gorsza – nie mają żadnej chęci usamodzielnić się lub stworzyć własną rodzinę. Czy czeka nas to także w Polsce? Czy i u nas mężczyźni staną się, delikatnie mówiąc, zniewieściali? To prawda, że kobiety stają się coraz silniejsze, ale miejmy nadzieję, że polscy mężczyźni z racji towarzystwa najpiękniejszych pań na świecie w końcu opuszczą dom rodzinny, by ze swoją wybranką uwić własne gniazdko.


A cały artykuł tutaj :
Kto kupuje mieszkania? Kobiety!


To się wszystko skleja w jedną całość , niestety dość smutną .
Jeszcze trochę , a w ogóle nie bedzie ślubów .
I nie mówię o kościelnych , ale i cywilnych .

Faceci zwyczajnie boją się kobiet .
I słusznie , niestety .
Ożenić się w dzisiejszych czasach , to straszne ryzyko .

Wiem , że na tym forum "rodzynki" wśród Pań ,
ale generalnie
nie jest dobrze . :-?
 
 
miodzio63
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-17, 19:19   

Powiadasz Mare rodzynki :mrgreen: :mrgreen:
A może to inaczej???
a znaczy to -
że nikt nie chce być przegrany...... bądź jak się powiada obudzić się z ręką w nocniku.....
no a dalej........to już stały fragment gry...
budzi i rodzi się:
miłość.. wiara.....wartość.. sakrament.....przyrzeczenia.......no i tak całkiem człek staje się odkrywczy......

to bardzo ciekawe że otrzymujemy taką roślinkę do pielęgnacji zwaną małżeństwo....
roślinka podsycha....marnieje......zapominamy o tym że zostaliśmy ogrodnikiem....i nagle gdy roślinka całkiem zmarniała to w nas wzrasta obowiązek ogrodniczy...lejemy tej wody..przelewamy -by tylko to szybko wzrosło...codziennie doglądamy roślinke...puszczamy jej muzyke......dmuchamy...chuchamy.........jesteśmy na służbie 24 h.....gdy i to zawodzi szukamy celów wyższych......zerkamy tam w niebo......by tylko roślinka ...znów żyła.....

i jak to w życiu jedna roślinka da się uratować...druga nie......

;-)

:-D :-D ;-)

No cóż ...a może czasem trzeba refleksji....że słaby ze mnie ogrodnik....
.i Ktoś dojrzał to że słaby ze mnie ogrodnik.....
a jak inaczej nauczyć konsekwencji ????
jak nie przez doświadczenia.... :-P

doświadczenia wszak uczą.....choć są różne, czasem i te niemiłe
 
 
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-17, 20:17   

Miodzio napisał :
Cytat:
Powiadasz Mare rodzynki
A może to inaczej???
a znaczy to -
że nikt nie chce być przegrany...... bądź jak się powiada obudzić się z ręką w nocniku.....
no a dalej........to już stały fragment gry...
budzi i rodzi się:
miłość.. wiara.....wartość.. sakrament.....przyrzeczenia.......no i tak całkiem człek staje się odkrywczy......


Owszem , ale przyznasz , że aby zostać tą rodzynką ,
to trochę słodyczy w środku musiało być .


Cytat:
No cóż ...a może czasem trzeba refleksji....że słaby ze mnie ogrodnik....
.i Ktoś dojrzał to że słaby ze mnie ogrodnik.....
a jak inaczej nauczyć konsekwencji ????
jak nie przez doświadczenia....

doświadczenia wszak uczą.....choć są różne, czasem i te niemiłe


Miodzio , ja się na ogrodnika nie pisałem .
Żeniłem się z kobietą , a nie rośliną .
Rośliny nie mają zdolności myślenia .
A niestety osoby mocniej niedojrzałe myślą ,
że to je należy podlewać .
A podlewać jeśli już przyjmiemy tą terminologię
należało więź
i podlewać powinny obie strony .
Zgadza się , pewnie słabo podlewały .

Miodzio ,
i co ci po doświadczeniach , tej całej nauce ?
Naprawdę czujesz się lepiej , zresetowałeś SIEBIE ?


Ten poprzedni post to taka refleksja w skali MAKRO ,
kolejny dowód na pewien wyraźny kierunek zmian społecznych .


cytuję :
Cytat:
Gdzie ci mężczyźni? - chciałoby się zapytać. Okazuje się, że do Polski dotarł trend, zgodnie z którymi to panie przejmują inicjatywę w coraz większej liczbie dziedzin życia. Panowie zaś... usuwają się w cień. Zmiany społeczne są coraz wyraźniejsze na naszym rodzimym, krajowym gruncie – wielu panów oddaje prym kobietom, gdyż chcą mieć z nimi partnerskie relacje lub też stają się mężczyznami metroseksualnymi – czyli posiadającymi cechy utożsamiane do niedawna z kobietami.


Takie sa fakty .
 
 
miodzio63
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-17, 20:47   

mare1966 napisał/a:
A podlewać jeśli już przyjmiemy tą terminologię

należało więź

i podlewać powinny obie strony .


Zgadza się dlatego czasem jest jak jest.....
mare1966 napisał/a:
Naprawdę czujesz się lepiej , zresetowałeś SIEBIE ?


A ma człek nieraz inne wyjście????

Mare walka z wiatrakami..juz w historii była-a jam nie Don Kichot....... :-D :-D

wnioski??
pozostaje akceptacja...i tyle
 
 
bywalec
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-18, 11:44   

mare1966 napisał/a:
Wiem , że na tym forum "rodzynki" wśród Pań ,
ale generalnie
nie jest dobrze .
mare1966 napisał/a:
Liczy się tylko nasze "szczęście" i wysokość alimentów .
Jedyna rzecz , która może zatrzyma przy tobie kobietę
to wspólny kredyt .


Oj tam, oj tam, zaraz źle…wszystko w normie.
Dziś wypasiony portfel żeby kupić kobietę, kiedyś trzeba było upolować mamuta, albo mieć dwa wielbłądy, a małżeństwa były już jak tylko się dziecko urodziło zaplanowane kto z kim, pod korzyści jakie się z takiego związku mogło mieć…
.....się kręci świat od początku tak.....)))

Więc chyba nawet lepiej jest teraz niż kiedyś.
Wielbłąda nie musisz mieć, nikt cie siłą do małżeństwa nie zmusza dla własnych korzyści, a z maczugą też nie musisz iść by dowieść swojej męskości aby zdobyć serce kobiety swoją siłą….

W czym problem? Bez fury, komóry możesz zdobyć kobietę. Pytanie raczej do tych co otaczają się gadżetami komu chcą imponować, kogo kupić?
Więc niech się nie dziwią potem ci panowie, że trzeba kredyt spłacać, alimenty kosmiczne jak widziały gały co brały….

Może niektórzy nie powinni kupować kota w worku oceniając tylko wzrokowo, może fajnie by było włączyć do tego świadomość, po co chce być z kimś, jakie pobudki kierują mną, że właśnie z tą osobą chce być, mieć dzieci, założyć rodzinę…zamiast skupiać się na szukaniu winnych, czynnikach zewnętrznych
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9