Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Kto ważniejszy małżonek czy dziecko?
Autor Wiadomość
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-13, 11:44   

Płynąłem kajakiem po jeziorze
i tak sobie rozmyślałem .
A co by było gdyby kajak się wywrócił ? :roll:

Kogo ratować najpierw ?
1. żonę
2.dziecko
3.plecaki ( markowe ! )
4.kajak ( kajak wypożyczony )

a może w innej koleności ? :roll:

I patrzcie , wcale nie pomyślałem o sobie ! :->
....... nie jestem egoistą 8-)
 
 
misio312
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-13, 11:48   

mare1966 napisał/a:
Kogo ratować najpierw ?
1. żonę
2.dziecko
3.plecaki ( markowe ! )
4.kajak ( kajak wypożyczony )


Oczywiście, że kajak - potrzebujesz go, żeby uratować resztę ;)
No chyba że czujesz się na siłach i brzeg jest wystarczająco blisko. Inaczej bez kajaka to może nawet i siebie nie uratujesz...
 
 
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-13, 12:00   

Miodzio ,
Cytat:
Oczywiście, że kajak - potrzebujesz go, żeby uratować resztę ;)


genialna wymówka !!!!!!! :-P


I o to chodzi , nie tylko na łodzi .
 
 
Lea
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-13, 12:23   

Orsz napisał/a:
A tam Grzegorzu, oddam i sprzedam wszystkie swoje dzieci za moją żonę. Kiedyś myślałem inaczej. Rzeczywistość zweryfikowała.

Orsz, przerażające jest dla mnie to, co napisałeś; licytowanie żony/męża i dzieci
W kontekście tego co napisałeś i jakiejś, jak dla mnie, dziwnej hierarchi ważności ludzi (jakkolwiek dużo wcześniej obiło mi się o uszy takie segregowanie ludzi przez niektórych) dlaczego Bóg wystawił Abrahama na próbę posługując się jego synem Izaakiem a nie żoną Sarą? Bo skoro twierdzisz, że małżonek ważniejszy niż dzieci, to na Sarze powinno Abrahamowi bardziej zależeć niż na Izaaku i de facto powinien być "wdzięczny" Bogu, że "tylko" syna chce mu zabrać a nie ukochaną żonę ...

Czy nie lepiej po prostu kochać? A nie ustawiać jakieś kolejności, kto ważniejszy a kto mniej?
W tej kwestii zgadzam się z tym, co napisał wcześniej grzegorz_


pozdrawiam
Lea
 
 
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-13, 13:10   

Lea pyta ;
Cytat:
dlaczego Bóg wystawił Abrahama na próbę posługując się jego synem Izaakiem a nie żoną Sarą?


Po pierwsze , Bóg jest miłosierny , zna granice wytrzymałości Człowieka .
Nie chciał może też ryzykować buntu Abrahama ( znał przecież Adama i jego złabość do Ew ) .
Oczywiście , przyjąłem wariant , że Sara nie była zrzędliwa .
W przeciwnym wypadku Abraham mógłby ochoczo
spełnić wolę Boga , tylko gdzie tu "próba wierności"
Abrahama do Boga ?
( raczej próba miłości małżeńskiej )

Po drugie , Bóg jest wszechwiedzący .
Wiedział , że następczynie Ewy , są nieobliczalne
jak ona sama była .
Po co miał feministkom dodawać argumentu w stylu "
Oto Kain zabił swoją siostrę Ablę .


Dzieci i żona to jednak ZUPEŁNIE co innego .
Mężczyzna w zrozumienieniu tego ma łatwiej .
Kobieta tworzy jedno ciało z dzieckiem , NA PEWIEN CZAS
o czym wiele kobiet zapomina .
Mężczyzna może naturalnie utworzyć to jedno ciało tylko z kobietą .
( w sposób widzialny i NIEWIDZIALNY )

Rodzicielstwo nie jest sakramentem ,
choć zawiera się w sakramencie , małżeństwo zaś jest .

Maż z zoną ma być "jednym ciałem" - jest nakaz nawet .
Rodzic z dzieckiem - wprost przeciwnie ( i to dotyczy też ducha ) .
Matki często "więzią" , ta słynna nieodcięta pępowina .
O ojcach się nie słyszy w tym kontekście .

Matka jest niezastąpiona gdy dziecko mniejsze , gdy większe - ojciec .
Wiedzą o tym wszystkie "prymitywne ludy" na całym świecie .
Ostatnio zmieniony przez mare1966 2014-01-13, 13:18, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Marta86
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-13, 13:14   

Dla mnie to jest kolejne pytanie z cyklu "kogo bardziej kochasz mamę czy tatę" którymi ciotki katowały mnie w dzieciństwie :-) Przeciez to sie wszystko łączy, nie mozna tak na zimno odpowiedzieć. Ok, Bóg na pierwszym miejscu, zgadza się. Ale trzeba go mieć w sercu, a nie manifestować 24 godz. na dobę. Np. jak ktos lubi chodzić codziennie na kilkugodzinną adorację bo czuje, że wtedy rozmawia z Bogiem to super! Ale jesli jego żona nagle ulegnie wypadkowi, będzie leżała w łózku i wymagała ciągłej opieki, to powinien ograniczyć kościół do mszy św. w niedziele i opiekować się żona, zamiast na kilka godz. znikać w kościele. Takie wizyty chyba zreszta nie byłyby miłe Bogu... Cierpiący, chory człowiek leży samotnie w łóżku, a mąż znika w kościele czytać brewiarz... Nie tego nauczał Jezus.

Tak samo jest z małzonkiem i dzieckiem. Decydować kto ważniejszy? Dla mnie to dziwne! Moim zdaniem chodzi o to, żeby po urodzeniu dziecka nie spychac męża na dalszy plan. Która kobieta trzymając dzidziusia na rękach, całując jego maluteńkie paluszki powiedziałaby: i tak mąż jest wazniejszy. Ale tu chodzi bardziej o zachowanie a nie o taką zimną decyzję kto ważniejszy. Żona po urodzeniu dziecka nie może zaniedbywać męża, kazać mu się wyprowadzac z sypailni "bo ja teraz śpię z dzieckiem!" albo sprowadzać sobie mamusi do pomocy mówiąc do męża, że on przeciez i tak się nie nadaje do opieki nad dzieckiem, a tak w ogóle to dlaczego taka mała wypłata w tym miesiącu???? Masz dziecko, staraj się bardziej!!!!!! Do tego zero przytulenia, zero docenienia, oczywiście ZERO seksu ("Zwariowałeś???????? A jak się dziecko obudzi???? Ale z ciebie egoista!!!!) :-) Mogłoby sie wydawać, że przesadzam, ale nie! Znam takie małżeństwa. Jasna sprawa, że mąż ma pomagać przy dziecku, ale czasem naprawdę ma to zakazane przez żonę i teściową! Myslę, że chodzi o zachowanie równowagi: ok, urodziłam dziecko, kocham je nad życie, ale ty jesteś nadal miłością mojego życia, kocham cię, i jesli nie mam dla ciebie tyle czasu ile kiedyś, to dlatego ze przerastają mnie nowe obowiązki a nie dlatego, że cię odtrącam. Myslę, że taki komunikat każdy mężczyzna (nie facet, nie chłopiec, ale mężczyzna) zrozumiałby bez problemu. I chyba o to chodzi w tej całej hierarchii, a nie o to, żeby na zimno decydować, kto jest ważniejszy. Piszę o relacji matka - dziecko, bo jeszcze się nie spotkałam z sytuacją, żeby to ojciec całą miłość przerzucił na dziecko i zapomniał o żonie, więc nie będę podawać przykładów, których nie znam :)
 
 
bywalec
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-13, 15:00   

A moze to zona teraz matka nie radzi sobie w nowej roli? Moze na pewno nie radzi sobie tez maz ojciec w nowej roli?
Moze to spychanie problemu braku radzenia sobie z tym na druga strone przy jednoczesnym przekonaniu o braku zrozumienia mnie i w zwiazku z tym dorabianiu do tego wlasnych przekonan bo....bo mnie juz nie kocha, stalam, lem sie mniej atrakcyjna, wazna osoba i poprzez to dorobieniem calej tej ideologii...dziecko wazniejsze czy wygoda wlasna?

Jak sie osoby kochaja to potrafi dziecko pomimo, ze zabiera malzonkom im czas tylko dla nich razem i z osobna powodowac dalsza umiejetnosc cieszenia sie soba, zorganizowania pomimo innych warunkow mozliwosc radzenia sobie wraz z pojawieniem sie dziecka w rodzinie.

Ale...gdy po jakiejs ze stron uruchomi sie myslenie jestem na tor boczny odstawiony to juz walka z takim przekonaniem drugiej stronie bedzie stwarzac problem...


Mare, miales kiedys wypadek? Bo udowodnione jest juz dawno, ze czlowiek bezwarunkowo najpierw odruchowo broni siebie.
W teorii, na zimno to oczywiscie kalkulacja jest taka, ze ja to bym najpierw tego, potem tego ale ma sie to nijak w momencie samego doswiadczenia.

No i dobrze bo... Bo ratowac powinien zawsze najsilniejszy, od jego kondycji nie tylko fizycznej ale tez psychicznej, samozaradczej zalezy czy z wyprawy powroca cali.
Ale rozumie tok pojmowania in plus to myslenie i przejaw w tym momencie dbania o innych, odpowiedzialnosc za nich i troska.

To cenne Mare miec takie nieegoistyczne podejscie na innych, na dbanie o ich dobro.
Wiedza innych, ze zalezy komus na mnie tak bardzo, sklonny jest do poswiecen nawet tych najwiekszych.

Niestety w godzinie piania koguta to nawet apostol mimo wszystko sie wyparl..czlowieki tak maja...tylko jedni w pore sie potrafia zreflektowac inni szukaja jeszcze winnych
 
 
Marta86
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-13, 15:55   

Pisałam o jednej tylko sytuacji: gdy żona ma dobrego męża, a mimo wszystko odrzuca go "BO TERAZ MAM DZIECKO". Jakby zacząć się rozpisywac na temat mężów, którzy nie stanowią żadnego oparcia dla zon, zdradzają bo żona w ciąży przytyła, sami wynoszą się z sypialni bo do żony już nic nie czują, nie chcę pomagac przy dziecku - to chyba dzisiaj nie skończyłabym pisać :) W takiej sytuacji chyba nikogo nie dziwi fakt, że żona bardziej skupia się na dziecku.
Mi chodziło o sytuacje, w których żony odtrącają meżów, którzy chcą być przy nich, ale spadli na 2 miejsce (albo na 10 miejsce, zaraz po Bogu, dziecku, koleżankach, mamie itd. a na końcu mąż). A takich sytuacji jest naprawdę dużo. A jeśli młoda mama nie radzi sobie z nową sytuacją? To oczywiście powinna porozmawiac o tym z mężem, wytłumaczyć o co chodzi, przede wszystkim podkreślić, że ten malutki człowieczek nieźle namieszał w ich życiu, ale ona męża nie przestała kochac i potrzebować, tylko po prostu sobie nie radzi. W poprzednim poście już napisałam, że MEŻCZYZNA (nie niedojrzały chłopiec tylko prawdziwy mężczyzna) powinien to zrozumieć i starać sie pomóc żonie.
 
 
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-13, 16:35   

Bywalec ,
wyjaśnie trochę .

O tym kajaku napisałem nie przypadkowo ,
ale chciałem tą opowieścią naprowadzić na pewien trop ,
a może i coś zdemaskować , naszą INTERESOWNOŚĆ .
( można to też nazwać egoizmem )

Cytat:
I patrzcie , wcale nie pomyślałem o sobie !
....... nie jestem egoistą


Tylko pozornie nie ma tu myślenia o sobie ,
jak w tym
DLACZEGO to jedni wybierają , że ważniejszy małżonek a drudzy że dziecko ?
i stąd to :
Cytat:
I o to chodzi , nie tylko na łodzi .
jako nawiązanie do wątku
Bo jedni bardziej wiażą swój interes z małżonkiem a inni z dzieckiem .
Preferencje przy podziale na płeć są też oczywiste ( zakładam , że żona nie zołza ) .
A siebie to w tym przykładzie z wodą uratujemy "przy okazji" .

Cytat:
Niestety w godzinie piania koguta to nawet apostol mimo wszystko sie wyparl..czlowieki tak maja...tylko jedni w pore sie potrafia zreflektowac inni szukaja jeszcze winnych

............ albo genielnej wymówki

________________________________________________________________

Marta 86
Cytat:
Piszę o relacji matka - dziecko, bo jeszcze się nie spotkałam z sytuacją, żeby to ojciec całą miłość przerzucił na dziecko i zapomniał o żonie, więc nie będę podawać przykładów, których nie znam :)


............. przykładów , których NIE MA :mrgreen:

Ojciec , nawet ten nienajlepszy WIE ,
że dziecka nie chowa dla siebie , a dla świata .
Miłość ojca jest INNA , mocno się różni .
Nie wszystkie matki potrafią to zrozumieć , śmiem twierdzić mniejszość .

Cytat:
Żona po urodzeniu dziecka nie może zaniedbywać męża, kazać mu się wyprowadzac z sypailni "bo ja teraz śpię z dzieckiem!" albo sprowadzać sobie mamusi do pomocy mówiąc do męża, że on przeciez i tak się nie nadaje do opieki nad dzieckiem, a tak w ogóle to dlaczego taka mała wypłata w tym miesiącu???? Masz dziecko, staraj się bardziej!!!!!! Do tego zero przytulenia, zero docenienia, oczywiście ZERO seksu ("Zwariowałeś???????? A jak się dziecko obudzi???? Ale z ciebie egoista!!!!)


:shock: :shock: :shock:
Marta , a Ty nie chciała byś na prezydenta , premiera iść ?
Z takimi hasłami karierę zrobisz ........... wśród męskich wyborców ,
ale feministki Cię rozszarpią .
Ale zdarzają się kobiety które myślą podobnie ..... mało niestety .
Nawiasem ,
tak z ciekawości . A skąd ci tak ?
Tato , mądra mama czy samouczka ?
 
 
bywalec
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-13, 16:54   

Zazwyczaj i jest to naturalne oboje pod wzgledem tematu rodzicielstwa sa niedojrzali bo brakuje im doswiadczenia.
Teoria sie nie sprawdza i malo kiedy mozna ja w praktyce zastosowac w doswiadczeniu jakim jest macierzynstwo czy ojcostwo.
Mezowie staraja sie tylko jak komunikacja kuleje w zwiazku to narodziny dziecka i zwiazane z tym problemy jak nic ukaza prawdziwy obraz zwiazku.
Dziecko nie jest przyczyna problemow bo problem maja rodzice ze soba.
Dziecko jest tylko wtedy przeniesieniem uczuc na nie i zaczyna sie nowy dodatkowy problem. Problem z nadopiekunczoscia, byciem partnerem.
A mezczyznom tez to sie zdarza tyle, ze mniej.
To kobieta po urodzeniu dziecka zatraca sie juz nie tylko w roli zony ale tez i matki.
Pamietac musi przede wszystkim jest kobieta .
Zona, matka to rola jaka pelni w relacji w zwiazku a gdy zapomina o sobie to juz jest poczatek kryzysu osobowego i przeklada sie na relacje.
Maz fajnie jak o tym wie, jak nie niestety nieswiadomie odbiera to jako odrzucenia i zmiane hierarchi waznosci.
A maja to ci mezowie, ktorzy maja tak samo jak zony problem z samym soba.
Dlatego maja mylne przekonania zamiany rol.
Nieliczni znajac ten schemat, nie majacy wiekszych problemow ze soba godza sie na chwilowa taka sytuacje w zwiazku.

I na Boga. Tylko garstka kobiet pragnie miec dziecko bez ojca.
Pozostala chce partnera obok siebie problem tylko w tym, ze ta komunikacja wyrazania swoich potrzeb powoduje brak zrozumienia sie na wzajem co jest odczytywane przez kazda ze zainteresowanych stron jako: odrzucenia, brak dobrej woli, jbrak troski ....oh mozna wymieniac do woli...kazda, kazda osoba odczuwa wedlug wlasnych brakow jakie druga osoba jej nie daje...oczywiscie w rozumieniu tej osoby

Bo druga strona oczywiscie uwaza daje, robie i staram sie jak moge
Nie umie tylko i nie wiem jak by bylo dobrze
A tu brak komunikacji i cos w stylu nie wiesz, to sie domysl

[ Dodano: 2014-01-13, 17:23 ]
Mare piszesz nie wszystkie matki chca zrozumiec, ja zas uwazam, iz to nie zla wola matek tylko brak swiadomosci plus najwazniejsze:
- nieumiejetnosc prowadzenia dialogu
Ogolnie rzecz biorac komunikowania sie na wzajem ze zrozumieniem.
Jest tylko odczucie braku zaspakajania moich potrzeb tak jak ja tego potrzebuje.
Tylko, ze druga osoba bez wiedzy w tym, bez powiedzenia jej tego niestety nie zaspokoi tych potrzeb.
A juz gwozdziem do trumny jest jak sama osoba nie wie co skrywa sie pod jej problemami. Jakie sa te jej potrzeby...to i nie dziwo, ze chce poczucia bezpieczenstwa ale topiac sie nie wola o kolo ratunkowe...chce tylko sie nie utopic ale jak ma do tego nie dojsc to juz nie wie...
 
 
Marta86
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-13, 17:59   

[quote="mare1966"]

Marta 86
Cytat:


:shock: :shock: :shock:
Marta , a Ty nie chciała byś na prezydenta , premiera iść ?
Z takimi hasłami karierę zrobisz ........... wśród męskich wyborców ,
ale feministki Cię rozszarpią .
Ale zdarzają się kobiety które myślą podobnie ..... mało niestety .
Nawiasem ,
tak z ciekawości . A skąd ci tak ?
Tato , mądra mama czy samouczka ?


hahaha :mrgreen: Nie, polityka mnie denerwuje :) Ten wątek nie jest zbyt popularny, gdyby był bardziej oblegany to pewnie oberwałoby mi się od niejednej kobiety, ale w życiu codziennym znam wiele kobiet, które myślą tak jak ja: dziecko jest super ważne, ale to nie znaczy, że można męża spychać na dalsze tory. Tylko tyle. Nie żeby robić z męża bożka, ale żeby go doceniać i kochać.

A wyobraź sobie Mare, że kiedyś myślałam odwrotnie. Byłam taką księżniczką, która chciała być noszona na rękach, a za urodzenie dziecka to już ho ho... mąż musiałby przede mną rozwijąć czerwony dywan :-) Na pewno nie zwracałabym na niego uwagi takiej jak na dziecko, a z łózka też mógłby przypadkiem być wykopany gdyby za dużo sobie wyobrażał. ;-) Co zmieniło moje myślenie? Życie :) Od 18 roku życia sama się utrzymuję. Gdyby mój mąż zarabiał na siebie, na mnie i na dziecko (oczywiście tylko do momentu, kiedy wróciłabym do pracy) to naprawdę bardzo bym to doceniała i nie wymagała Bóg wie czego po powrocie z pracy, bo wiem jaka to odpowiedzialność utrzymać samą siebie, a co dopiero całą rodzinę. To raz, a dwa: podczas studiów zawsze mieszkałam z chłopakami (tzn. nie moimi) i miałam okazję poznac męski punkt widzenia, że też mają uczucia, że też mają kompleksy, że też potrzebują przytulenia (ale zonie się nie przyznają), że kiedy dziecko zajmuje ich miejsce to czują się jak wykastrowani - totalnie niepotrzebni, jak stary mebel, tylko, że jeszcze ten mebel ma zarabiać kasę. Też im jest przykro, kiedy czują się niedoceniani.
Za duzo w dzisiejszym świecie jest myślenia o sobie: JA urodziłam dziecko to mi się wszystko należy, JA do dziecka wstaję w nocy więc niech on zapomni o wspólnym łóżku, JA, JA, JA. A jakby tak spojrzeć inaczej: może on nie wstaje do dziecka, bo wstaje o 6 rano do pracy, żeby na nas wszystkich zarobić? Najlepiej na żonę brac sobie biedną studentkę, która musiała się sama utrzymywać - zrozumie wszystko :-D Czy świat nie byłby piękniejszy, gdybyśmy z takim samym natężeniem myśleli o innych jak o sobie? Nie tylko JA MAM PRAWO. Tworzymy małżeństwo, więc ON TEŻ MA SWOJE PRAWA. Oczywiście to musi działać też w drugą stronę, MĄŻ MA MYŚLEĆ O TYM, CZEGO POTRZEBUJE ŻONA.
Często jest tak, że mąż wraca z pracy zmęczony, zona w domu też zmęczona po opiece nad dzieckiem...on siada na kanapie z piwem, ona zagryza usta i powstrzymuje łzy bo po całym dniu chciałaby żeby chociaz podszedł i powiedział, że ładnie wygląda... odsuwa się od niego, on po jakimś czasie myśli: no tak, dziecko zajęło moje miejsce, aona płacze, bo myśli, że mąż już jej nie chce bo np. przytyła. Słaba komunikacja i to jest ten problem. I tu zgadzam się z tym co napisała Bywalec w tym dopisku na końcu. Słaba komunikacja.
Znam wiele kobiet, które rozwiązuja ten problem krzykiem. "nawet śmieci nie wyniesiesz itd." A to jest błąd. Bardzo też pomogło mi czytanie tego forum i innych wartościowych pozycji na temat małżeństwa. Pobraliście się z miłości, to skąd te awntury o głupie śmieci????? Z tym, że ja do takiego myślenia musiałam dorosnąć. A moja mama jest najmądrzejsza na świecie :) Robiła co mogła, żeby zmienić moje myslenie i wlać trochę oleju mądrości do mojego pustego łepka, cięzko jej to szło, ale na szczęście się nie poddawała :) Jakbym wyszła za mąż kilka lat temu to mój maż miałby przechlapane :-)

Podkreślam, że mąż ma być dla żony jak największym wsparciem i najlepszym przyjacielem, to nie może być relacja oparta tylko na wysiłkach z jednej strony.
Ostatnio zmieniony przez Marta86 2014-01-13, 18:17, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
kenya
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-13, 18:10   

Filomena pisze:

Cytat:
A po co w ogóle ta gradacja. Miłość do małżonka jest inna, do dziecka inna.


Otóż to!
To zdanie Filomeny a także dalsza treść jej postu oddaje mój punkt widzenia.

Zastanawia mnie w ogóle celowość takich rozważań i także a może głównie ich przyczyna.
Panowie wydają się być (dobrze, że niektórzy tylko) zagrożeni przez swoje własne dzieci.
Skąd takie obawy? Czy obawy są podstawne, czy raczej są wytworem wyobraźni napędzanej potrzebą bycia NA PIERWSZYM MIEJSCU zawsze i wszędzie, pewnymi niedomogami wynikajacymi z braku pewności siebie a może są po prostu wynikiem czystej zazdrości o budowanie unikalnej, jedynej w swoim rodzaju więzi?

I nie wydaje mi się a właściwie jestem tego pewna, że tylko małe dziecko potrzebuje matki.
Często dorosłe dzieci porzucone wcześniej przez matkę , mimo wielu sukcesów w ich dorosłym życiu nie mogą zaakceptować tego odrzucenia, nie mogą się podnieść, podczas gdy analogicznie z porzuceniem przez ojca ,choć nie łatwo ale znacznie łatwiej jest się uporać.

[ Dodano: 2014-01-13, 18:21 ]
I tak samo jak napisała Lea, jestem równie przerażona deklaracją Orsza. Dla mnie szok!
Gdyby mój mąż powiedział mi, że oddałby, sprzedałby nasze dzieci za mnie, uznałabym go za szalonego a jego miłość za żadną, gdyż dzieci są częścią mnie i jego.
 
 
bywalec
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-13, 18:27   

Marto, to raczej przewaznie nie jest spychanie na boczny tor malzonka bo mam dziecko a ciebie nie potrzebuje.
To zazwyczaj okopanie sie na swoich pozycjach bo ludzie az tacy glupi nie sa. Tylko jak ciagle porozumiewaja sie swoim jezykiem i odbieraja swoim zaszyfrowanym kodem znanym tylko im to za nic sie nie rozumieja.
Owszem cos ciagle sobie komunikuja ale nie kodem, ktory wypracowali.
Na migi tylko na migi to kazdy moze co innego zrozumiec i zgodnie z tym albo sie obrazic i siedziec dalej w okopach albo wychylic na chwile bo poczul nic porozumienia.

W temacie kto wazniejszy on czy dziecko, czy praca, pieniadze, znajomi, rodzina jest tylko odczucie odrzucenia i braku zainteresowania druga strona.
Pytanie:
- to odczucie to rzeczywiscie patologiczna osobowosc malzonka
- czy moj problem, to ja mam problem sama ze soba i kazda relacja odmienna od moich oczekiwan jest spychaniem mnie po nizszej pozycji w zwiazku.

Odpowiedz prawidlowa na to pytanie daje wlasciwe mozliwosci pracy nad problemem nie zas teoryzowanie.
Kazdy ma swoj przyklad, ktory moze byc jakos podobny i tozsamy ale przyczyna moze mimo podobienstw byc zupelnie inna.
 
 
miodzio63
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-13, 18:32   

kenya napisał/a:
Często dorosłe dzieci porzucone wcześniej przez matkę , mimo wielu sukcesów w ich dorosłym życiu nie mogą zaakceptować tego odrzucenia, nie mogą się podnieść, podczas gdy analogicznie z porzuceniem przez ojca ,choć nie łatwo ale znacznie łatwiej jest się uporać.

Sorry Kenya ale to jest generalizowanie......
faktem może być tylko to: że dziecko w równym stopniu poradzi sobie z jednym i z drugim.
A jedynie ma sznsę być to zależne od tego jak mocno i z jakim rodzicem dziecko było bardziej zżyte....

Co do roli współudziału o jakiej pisze Marta....czyli roli dwojga rodziców w wychowaniu ,to bardzo fajna i istotna sprawa......
Ale z perspektywy czasu ...wygląda to tak jak napisała Marta(o tej księżniczce)....

wychowania z dziada....pradziada...a także ....baby.....
jest inne .....
pojawia się żona-mama....dziecko...i zazwyczaj mama-żony..........
i za tym mocne hasła .....JA POMOGĘ......
facet jest wypychany w kąt.....czy chce...czy nie...........
i dokładnie jak pisze bywalec....jak jest mocno w sobie zbudowany....odnajdzie się w tym...nie da się odstawić na półkę ..jak miś jaki przestał bawić.....jest kiepsko w sobie rozbudowany....to będzie to w sobie kisił....czasem latami...
aż przyjdzie dzień gdy w nim to wybucha....i odpłaca pięknym za nadobne....

I jak zwał tak zwał....ROLE SIE ODWRACAJĄ.....teraz on nie patrzy...nie widzi ..nie podziwia....

i zdziwienie???
raczej nie winno być...bo porostu nauczył się życ sam na tej półce :mrgreen: :mrgreen:

Ja miałem fart ....bo znalazłem się w rzeczywistości jaką jest ojciec...rola- a..nowy członek w rodzinie.....
choć tez robiłem błędy...tez wkurzałem żonę -apatią, czasem brakiem w zorganizowaniu się, czasem w obowiązkach -ale synowie nigdy nie byli moim obiektem zazdrości i jakiegoś odczucia że wypadłem z gry......

i chyba normalnym jest że ojciec kąpie....karmi butlą...przewija.....prasuje.. pierze.. chodzi na spacery.....usypia.....i bawi się
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 4