Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
proszę o pomoc ,bo nie daję rady
Autor Wiadomość
bosa
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-08, 22:42   

Moja mama rozmawiała z teściową, i powiedzała mi czego się dowiedziała.Że mój mąż jest bardzo szczęśliwy ,teściowa była nich czyli u tej kochanicy na święta! że nam od początku się nie układało, a tylko na pokaz byliśmy mili dla siebie !... i jeszcze parę równie ciekawych rewelacji. Jestem po prostu zdołowana po raz enty..Może to ja jestem jakaś nienormalna, może to jest normalne,że mąż mieszka z kochanką, a mamuśia to akceptuje i się cieszy ,żę ma syneczka tylko dla siebie i kochanki oczywiście. A jej mąż też zostawił ją z czworką dzieci, pił i sprowadzał baby do domu...Myślałam, że może po takich przejściach wie co ja mogę czuć..a może właśnie z tego się cieszy,że nam się nie ułożyło.Już nie wiem gdzie się podziać, co myśleć dzisiaj,
 
 
Blada
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-09, 07:09   

Nie słuchaj tego!
On jest w amoku, więc gada jak w amoku, to nie ma nic wspólnego z prawdą.
A teściowa co ma mówić Twojej mamie? Nie każdy zdobywa się na szczerość nawet przed samym sobą, przyznać się, że syn taki?...
To ich chore, krzywe widzenie rzeczywistości.
A amok zawsze mija...
 
 
annezcka
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-09, 12:33   

tylko ile ten amok może trwac? Bo u mojego męża dobre dwa lata i konca nie widac!
 
 
bosa
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-09, 12:56   

Tak sobie czasem myślę, że skoro ze mną był prawie dwadzieścia lat, to i z tą kochanicą może tyle to potrwać... :-(
 
 
dorotakm
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-09, 12:59   

Kochana nie myśl o tym, myśl o sobie i o dzieciach. Naprawdę to pomaga. Jego zostaw Bogu, bo nic nie zrobisz a sama się zniszczysz.
Pogody ducha
 
 
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-09, 13:04   

annezcka napisał/a:
tylko ile ten amok może trwac? Bo u mojego męża dobre dwa lata i konca nie widac!

bosonia napisał/a:
Tak sobie czasem myślę, że skoro ze mną był prawie dwadzieścia lat, to i z tą kochanicą może tyle to potrwać...


Obawiam się, że to nie są amoki, tylko tworzące się "najnormalniejsze w świecie" drugie związki cywilne, zwane (dla katolików) - małżeństwami niesakramentalnymi. Co oczywiście jest zasłoną na spojrzenie na Sakrament Małżeństwa. Nie umniejsza to jednak faktu, że może trwać taki "amok" lub cokolwiek to się zwie bardzo długo, dlatego, że teraz panuje mentalność rozwodowa nawet wśród katolików (- sonda przeprowadzona wśród wspólnot katolickich jakiś czas temu pokazała, że większość szczęśliwych małżonków sakramentalnych popiera u tych nieszczęśliwych (a raczej trudnych) małżonków sakramentalnych rozwód tam gdzie wdarła się "jedynie" zdrada, a więc nie bezpośrednia przyczyna zagrożenia życia i bezpieczeństwa, np. jak w przypadku przemocy! Czyli reasumując nie masz wsparcia w realu.
Mamy mentalność rozwodową nawet wśród katolików, więc doprawdy jedyne miejsce w sieci szerzące mentalność ANTYrozwodową to - niestety, albo stety - tylko to - Sycharowskie. O TYM JEST między innymi w najnowszej "NIEDZIELI" - numer 1/2014. Polecam, wciąż można kupić, np. w zakrystii w parafii.

Wolałabym tytuł: Kościół Katolicki ratuje małżeństwa sakramentalne (to zrobiłoby wrażenie wielkości!!!), ale dobry i taki tytuł ;-) czyli http://www.kryzys.org/vie...p=319417#319417
 
 
moc nadziei
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-14, 15:24   

bosa, temat kontaktów dzieci z ojcem w obecności kochanki nie daje mi spokoju także dlatego, że w ostatnich dniach dotyczy on także mojej znajomej.
i od razu przypomina mi się Twój wątek.

wkleję Ci to, co wysłałam jej:

To tekst, który znalazłam na którymś forum (tak, takim zwykłym, świeckim, na którym większość pisze że to czepianie się i złośliwość i w ogóle o co cho, bo trzeba umieć rozstać się bez pretensji, wtedy wszystko będzie cacy i wszyscy szczęśliwi..) Jeden z niewielu wpisów, który jak dla mnie ma ręce i nogi, i są w nim konkretne argumenty.

Cytat:
"Mój mąż po 9 latach związku zostawił dwa miesiące temu mnie i naszą adoptowaną córeczkę dla swojej kochanki i jej córeczki. Dziewczynki są w podobnym wieku 4,5 i chyba 6 lat. Mąż oczywiście twierdzi, że dziecko bardzo kocha i chce uczestniczyć w życiu córki. Przepraszam za sarkazm, ale ogarnia mnie pusty śmiech i zaraz wyjaśnię dlaczego. Fakty: Wrzesień 2008 - sprawa adopcyjna, nasze zgodne zeznania przed sądem, że się kochamy, że nasze małżeństwo nie jest zagrożone rozwodem, że chcemy stworzyć wspaniałą rodzinę naszemu przyszłemu dziecku. Wrzesień 2009 - mąż sypia z kochanką. Wrzesień 2010 - mąż już nie mieszka ze mną i z dzieckiem bo mnie od dawna nie kocha i dla dziecka tak będzie lepiej. Przed jego wyprowadzeniem się z domu byliśmy u psychologa (nie jednego), żeby zaplanować jak się rozstać z jak najmniejszą szkodą dla naszej córeczki. Najważniejsze informacje: dla dziecka rozstanie rodziców to zawsze wielka strata, to zburzenie bezpiecznego świata jaki zna (poza jakimiś patologicznymi sytuacjami), to trauma, która swój ślad pozostawia na całe życie. Nawet kilkumiesięczne dziecko czuje, że coś w życiu zostało mu zabrane. Dziecko jeszcze długie lata będzie miało nadzieję, że rodzice się zejdą. W tym ogromnym bólu dziecko musi mieć czas, musi przejść pewne etapy, żeby odzyskać poczucie bezpieczeństwa. Trwa to czasem nawet dwa lata. Pani psycholog poradziła mojemu mężowi, z którym nasza córeczka jest bardzo związana, żeby przez przynajmniej rok mieszkał sam, zabierał dziecko na noc czy kładł ją spać w naszym domu i czytał bajki jak zawsze. Dziecko musi poczuć, że mama i tata już nie mieszkają razem, ale poza tym nic się nie zmieniło, nadal są jego rodzicami i nadal bardzo je kochają. Nam poradziła, że mamy o tym córeczkę nieustannie zapewniać. A teraz następna sytuacja: mój mąż wytrzymał dwa miesiące i poza moimi plecami zorganizował niedzielę w towarzystwie jego nowej wybranki serca i jej dziecka. Oczywiście wydało się, jak również to, że gdy mała jest u niego to "tatuś rozmawia z taką panią przez telefon, a ja się bawię na balkonie". Pytam się zatem: co dobrego wynika z tego dla dziecka??? Jakie jego potrzeby są w tym czasie zaspakajane? Czas spotkań jest czasem dla dziecka i dla rodzica, czasem na utrzymanie, pogłębianie intymnych więzi, bliskości. Jaka ma być w tym rola nowej kobiety ojca albo jej dziecka? Czy dziecko w razie potrzeby, w razie problemów otworzy się przy osobach trzecich? Prawda jest taka, że te osoby nigdy nie będą dla tego dziecka rodziną. Gorzej - nasza córeczka będzie wiedziała, że jej tatuś codziennie zajmuje się innym dzieckiem, inne dziecko siada mu na kolanach, inne dziecko wygłupia się z nim rano czy wieczorem, inne dziecko jeździ z nim na wycieczki, a ona, jego córeczka, której mówi, że bardzo ją kocha - jest w domu z mamusią. Czemu to ma służyć??? Zastanawiam się też nad motywami tych nowych partnerek: co je tak pcha do natychmiastowego uczestniczenia w kontaktach między ojcem a dzieckiem? Jakie plusy dla dziecka one w tym widzą? Mam niestety wrażenie, że tylko plusy dla siebie - mają szansę zabłysnąć dobrocią, opiekuńczością przed swoim nowym partnerem. A "kochający tatuś" jakie w tym widzi plusy dla dziecka? No mój mąż mi nie potrafił na to pytanie odpowiedzieć poza wykrzyczeniem, że chyba nie myslę, że będzie to w nieskończoność ukrywał. Więc o kim on myśli - o sobie czy o dziecku? Wszystko w swoim czasie, w odpowiedniej formie i na zasadach ustalonych pomiędzy ojcem i matką dziecka, nie pomiędzy ojcem i nową partnerką. To oni biorą odpowiedzialność za wychowanie, psychikę i za kręgosłup moralny dziecka, o którym była wcześniej mowa. Ja ze swoim mężem załatwiłam to krótko: albo będziesz przestrzegał tego co jest dla dziecka dobre (czyli tego co zalecił psycholog), albo wniosę sprawę do sądu o ustanowienie widzeń z dzieckiem bez obecności osób trzecich aż do momentu, kiedy dziecko nie będzie na to gotowe. Do czasu rozstrzygnięcia sprawy będziesz mógl się widywać z córką w mojej obecności. Wściekły zapewnił mnie, że póki co nasza córeczka nie będzie miała kontaktu z jego nowa partnerką i jej dzieckiem. Być może jest to jakaś podpowiedź dla wszystkich zainteresowanych



Punkty moim zdaniem ważne w rozmowie na poziomie prawnym i świeckim (bo o taki mi głównie chodzi, poziom wartości moralnych jest rzecz jasna dla nas oczywisty):

1.jako rodzic masz prawo do wpływu na wychowanie swoich dzieci,
2. masz prawo i obowiązek kierować się w wychowaniu dzieci ich dobrem i tego samego oczekiwać od drugiego rodzica
3. KONKRETNIE JAKIE DOBRO wynika dla dziecka z obserwacji relacji tata-obca kobieta, zwłaszcza że z uwagi na dotychczasowe obserwacje i fakty, owa obca kobieta nie ma żadnej stałej roli w jego życiu, i nie wiadomo czy za trzy miesiące ojciec nie obciąży psychiki dzieci widokiem kolejnej osoby, która będzie z nim w chwilowej relacji? CO JEST W TYM DOBREGO?
4. waga opinii psychologa
 
 
bosa
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-14, 22:20   

Krawędź nadziei, dzięki za ten tekst, jakbyś mi to z ust wyjęła. Moja córcia cały czas mówi czemu tato się wyprowadził, czemu ja już nie mam swojego tatusia... serce mi się kraje od tego. Postawił na swoim i dzieci spaly tam w tym domu bez mojej wiedzy i zgody ,ale jak mała miała szkarlatynę i dwa tygodnie musiałam z nią być w domu ,to nawet do dziecka nie zadzwonił ,ani nie spytal ,czy cos potrzeba. Więc widać jakim to dobrem dziecka się kieruje. Jest jeszcze wiele takch sytuacji .A jaki to ma wpływ na synów ,to się dopiero okaże, ale na pewno nie pozytywny... Szkoda słów...

[ Dodano: 2014-01-14, 22:24 ]
A jak już słyszę o tych przyjacielskich rozstaniach i paczworkowych rodzinach to krew mnie zalewa....

[ Dodano: 2014-01-14, 23:17 ]
p.s jeszcze cytat z adonai.pl Dzieci i młodzież przytłacza słabość, nieodpowiedzialność i zło czynione na ich oczach przez "dużych", w których szukają siły rodzącej nadzieję oraz radość własnego odnajdywania się w świecie. Kto by się stał powodem grzechu dla jednego z tych małych, którzy wierzą, temu lepiej byłoby lepiej uwiązać kamień młyński i wrzucić go w morze (Mk 9, 42). Gdybyż chociaż tak się miały sprawy, że zło i zwyciężająca słabość były nazwane po imieniu. Miara zgorszenia powiększa się tym bardziej, im więcej w otaczającej nas atmosferze niewierności, egoizmu, tchórzostwa pojawia się kłamliwych usprawiedliwień, rozmywania odpowiedzialności. Dorośli gorszą "małych" swoimi grzechami, a dobijają leżących na ziemi brakiem skruchy i otwartego przyznania się do winy. Gorszą niezdolnością do nawrócenia i pracy nad sobą. Kiedy ojciec odchodzi z domu z inną kobietą - łamie dzieciom kręgosłup. Gdy potem stara się wprowadzić je w znajomość ze swoją nową partnerką w "normalne" przyjacielskie relacje kopie leżących na ziemi.

Świat w którym dzieci nie mogą być dziećmi rodzi społeczeństwo niedojrzałych dorosłych. Na tym polega tragiczna pętla. W pewnym momencie "ustabilizowany" życiowo mężczyzna czy kobieta przypomina sobie o nie przeżytym czasie dzieciństwa. Odzywa się przyklepana niemożność beztroskiej zabawy i ciekawość nowych wrażeń odkrywanych pod okiem asystujących tym przygodom rodziców. I nagle zaczyna się mroczne odzyskiwanie utraconego czasu. Stary musi się wyszumieć, zabawić, poeksperymentować i poszukać z niepohamowaną ciekawością nowych doznań. Ten sam człowiek, który zachowuje się nienagannie w pracy, w drugim życiu wynaturza się w nieodpowiedzialnego dzieciaka hołdującego najgłupszym pomysłom i żądnego beztroskiej zabawy. Inni dorośli do końca życia trzymają fason - nieszczęśliwi i unieszczęśliwiający swoim smutkiem noszonych masek. Zdrowe dziecko umie płakać, kiedy nie jest mu dobrze, kiedy jest smutne i gdy zostanie przyłapane na złym zachowaniu, którego żałuje. Żeby odświeżyć tę cywilizację nie wystarczą łzy płynące w gabinetach psychoterapeutów. Łzy budzących się z uśpienia poranionych dzieci. Potrzeba, żebyśmy zapłakali przed Jedynym Dorosłym, który wybawia nasze życie z grzechu i egoizmu. Żebyśmy wtulili się w ramiona Ojca, który wprowadza nas w umiejętność ofiarowania siebie innym, z pełnią fantazji i radości.
 
 
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-15, 12:14   

Akt zawierzenia siebie i swoich dzieci Najświętszej Maryi Pannie

Maryjo, zawierzam Ci swoje dzieci i wszystkie dzieci objęte modlitwą w Różach Różańcowych za dzieci. Przez tajemnice życia Jezusa i Świętej Rodziny uproś u Boga łaskę ochrony tych dzieci przed wszelkim złem, zwłaszcza tym jakie może wypływać ze słabości i grzechów rodzicielskich. Ochroń je płaszczem swojej miłości i modlitwy, niech pozostaną niewinne, a te które zbłądziły, które doświadczają nędzy grzechu skieruj na drogę nawrócenia. Tobie i tej modlitwie różańcowej powierzamy drogi ich rozwoju i ufamy, że doprowadzisz je do Jezusa.
Niech to dzieło modlitwy rozwija się przynosząc Miłość i Pokój jaki niesie światu Chrystus, aby jak najwięcej dzieci, rodziców i rodzin doświadczyło uzdrawiającej mocy Miłości Bożej. Tobie się powierzamy w całości.
Królowo Różańca świętego, módl się za nami!
Królowo Rodzin, módl się za nami!

***
 
 
bosa
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-04, 07:19   

Mąż stwierdził,że za miesiąc spotkamy się w sądzie....nie chce mi się żyć....
 
 
miazia
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-04, 08:25   

bosa napisał/a:
Mąż stwierdził,że za miesiąc spotkamy się w sądzie....nie chce mi się żyć....

to masz miesiąc aby się do tego przygotować.....nawet na naszym forum obecni są prawnicy, którzy służą pomocą jak bronić sakramentu małżeństwa w sądzie....są osoby, które przez to przeszły, które opowiedzą o swoich doświadczeniach. Sama walczyłam w sądzie 3 lata.....więc to, nie musi być tak szybko....Musisz być pewna i dobrze przygotowana czego chcesz - a chcesz jednego ratowania swojego małżeństwa......Nie zakładaj od razu najgorszych scenariuszy....i nie daj się ponieść rozpaczy....bo z Bogiem człowiek może przezwyciężyć wszystko.....boisz się - oddaj ten lęk Bogu, nie chce Ci się żyć- oddaj ten ból Bogu, nie masz siły aby wstać-oddaj to Bogu szczerze i z całego serca....a zobaczysz, że wiele może się zmienić ;-)
 
 
zaleś
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-10, 08:57   

bosa napisał/a:
Ja też muszę te kontakty uregulować sądownie, bo widzę ,że mąż robi to na co ma ochotę ,nie zważając na dobro dzieci, czy jakiekolwiek moje argumenty. On nawet za próg mieszkania nie chce wejść, tylko czeka pod klatką aż ja ubiorę małą i on ją na przykład zaprowadza do przedszkola...,a jak przychodzi to też małą przy schodach zostawia,żeby szła na górę ....I w ten weekend postanowił sobie zagrać kochającego tatusia..

Witam-jako ojciec nie widzę w tym nic złego.Jest dorosły i uważa ,że to jest prawidłowe.
 
 
bosa
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-10, 10:21   

No, ja jako dorosła osoba nie uważam ,że to jest prawidłowe.
 
 
zaleś
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-10, 10:30   

bosa napisał/a:
No, ja jako dorosła osoba nie uważam ,że to jest prawidłowe.

Wiesz-czasami gdy są silne-złe emocje miedzy rodzicami lepiej by dziecko nie było ich świadkiem.Dziecko bardzo dobrze czuje co sie dzieje między rodzicami.Ono jednak nie bierze rozwodu z żadnym z rodziców.Chce by rodzice się szanowali.Jeśli tego szacunku nie ma to może lepiej by rodzice sie omijali ?

[ Dodano: 2014-02-10, 10:33 ]
bosa napisał/a:
Mąż stwierdził,że za miesiąc spotkamy się w sądzie....nie chce mi się żyć....

Dziecko nie powinno tego odczuwać.
Warto zadbać o swe emocje.Wiem ,że ciezko(przerabiałem to samo będąc dorosłym mężczyzną).
Zaufałem Panu,oddałem mu swe problemy i tylko staram się Mu nie przeszkadzać.
hey
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8