Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Idą święta...
Autor Wiadomość
miodzio63
[Usunięty]

Wysłany: 2013-12-28, 23:25   

i by Grzegorzu i Bywalcu zakończyć wasze zastanawianie jak naprawdę jest???
odpowiem tak

trudno jest przyznać że we mnie coś zgasło...trudno przyznać że to ja nie potrafie....trudno przyznać że to mnie się nie chce.....

a najlepiej by było- gdyby było tak jak było....
że to ktoś inny się rozłożył.......

i wszystko wraca tak ja było w planie :mrgreen:
:mrgreen:

no cóz dostrzegłem to już dawno........i właśnie o to mi chodzi...
to ta szuflada o jakiej napisał Mare...
 
 
bywalec
[Usunięty]

Wysłany: 2013-12-28, 23:57   

Norbi, ludziom trudno się przynać do własnych błędów, czasem wolą szczególnie jak czują presję winę za całokształ i niepowodzenia w życiu przerzucić na innych, na czynniki zewnętrzne, które im nie sprzyjają.
Zostawienie ich samych sobie to najlepsza rzecz jaką można dla nich w tym momencie uczynić. Po pewnym czasie sami widzą, że coś nie gra bez wytykania im tego.
Wstyd przed sobą, innymi, znajomymi robi wiele by żyć w iluzji własnego dobrostanu, który i tak daje o sobie znać. Wtedy takie osoby szukają potwierdzania swojej racji własnie w stosowaniu wszelkich prowokacji innych do utwierdzania się w swoim przekonaniu. Jak tego nie otrzymują zaczyna się u nich proces zwrotny.
Ale to proces.
Sam tego doświadczyłeś pozwól innym w ich własnym tempie, jak i na ich warunkach do tego dojść. To jednak wymaga właśnie postawy samozaparcia, pozwolenia sobie na odczuwanie lęku pod tytułem a co jeśli...tu rozgrywa się twój własny scenariusz...
kochając kogoś pozwala mu się czasem na odejście i mentalne i fizyczne. Jak nie wróci, to dzisiejsze starania, ponaglania i tak nic nie dają. Strata energii nerwów w tym czasie możesz przełozyć to na zajęcie się sobą.
Masz jakieś pasje, jak spędzasz czas, co cię cieszy, jak umiesz go sobie układać bez ciągłego widzenia w nim żony.
 
 
miodzio63
[Usunięty]

Wysłany: 2013-12-29, 01:51   

bywalec napisał/a:
kochając kogoś pozwala mu się czasem na odejście i mentalne i fizyczne. Jak nie wróci, to dzisiejsze starania, ponaglania i tak nic nie dają.

Bywalcu ale ten komfort jest już od ponad 3 lat.....
wszak dopiero niedawno zadałem pytanie co z nami.....odpowiedz była jak była, zatem stwierdziłem sam nie będę się cofać do początku -i tyle.

Założenie zapewne było takie...Norbi się nie zreperuje, a tu Bucek zrobił psikusa
i wot problem :mrgreen: :mrgreen:
bywalec napisał/a:
Masz jakieś pasje, jak spędzasz czas, co cię cieszy, jak umiesz go sobie układać bez ciągłego widzenia w nim żony


Bywalcu pewnie że od czasów internowania-człek nauczył się samodzielności i radzenia sobie sam na sam......nie ma z tym problemów...tak samo jak z innymi zajęciami...

Problem jest tylko innej natury....czasami nie wiem co bardziej wkurza zonę:
-to jak się staram bardziej zbliżać
czy
-to jak się bardziej oddalam
A najgorsze że brak komunikacji...zwrotów wprost.....człek się musi nagimnastykować i nakombinować....
co jest grane!!

bo choćby taki prosty komunikat mówiący:

miedzy nami jest duża przepaść....
co ma oznaczać????....

pomniejszać tą przepaść???.....olać i zostawić taka jak jest??? powiększać ta przepaść????

Czasami tak sobie myślę....
Enigma....to pestka w porównaniu z tym szyfrem....

:-D
:-D :-D :-D
 
 
bywalec
[Usunięty]

Wysłany: 2013-12-29, 11:59   

tyle lat i jeszcze nie doszło do zrozumienia ten system nie działa? i tym kodem nie otworzysz nic....

ja tam nikogo do jedzenia nie zmuszam. Nie staje na głowie by zaserwować coś wykwintnego byle by kogoś zadowolić i chciał zjeść. Pozwalam na bycie głodnym, i jak nie wie czy jest głodny, co by sam zjadł to pozwalam zgłodnieć, czy zrobić sobie samemu na co ma ochotę.
Prędzej czy później zgłodnieje sam poprosi o posiłek, lub sobie go przygotuje. I nie marudzę, że to nie zdrowe, czy że nie docenia moich starań pod tytułem dla ciebie zrobiłam twoje ulubione danie...
Na zaczepki - w tej lodówce nic nie ma- odpowiadam proszę idź i kup na co masz ochotę. I nie marudzę znów, że kupił same fast foody.

Ty zaś uczepiłeś się tej swojej zdrowej żywności, podsyłasz jej wciąż pod nos tą zieloną sałatę i dziwisz się, że odbija jej się czkawką...
Pozwól jej w końcu jeść to na co ma ochotę, nawet jak wiesz że masz rację i odbije się to na niej. Spokojnie, jak zobaczy parę kilo więcej tu i tam szybko popędzi do sklepu ze zdrową żywnością i zacznie swoje odchudzanie.
Nic tam nie motywuje do zmian nawyków żywienia jak parę kilo więcej.
Tylko pamiętaj... to jej walka z nadwagą, nie mów a nie mówiłem, nie podsyłaj jej swojej diety pod swoje zbędne kilo tu i tam...bo ona ma swoje parę kilo nadwagi i swoją walkę z nią.
Dieta w związku z tym jest pod jej kilogramy zastosowana nie twoje....
 
 
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2013-12-29, 12:05   

Miodzio napisał :
Cytat:
bo choćby taki prosty komunikat mówiący:

miedzy nami jest duża przepaść....
co ma oznaczać????....


Sam już napisałeś , to prosty KOMUNIKAT ,
zdanie oznajmujace .
Przepaść oznacza niemożność bycia razem , jej niechęć .
Niechęć , której ona sama nie potrafi , a może jej się nie chce nawet uszczegółowić ,
z racji tego , że przecież i tak ona NIE CHCE .
Nie chce z setek drobnych powodów ( pamiętasz - sieć , płątanina kabli )
Przepaścią jest jakaś blokada psychiczna u żony , co ci zakomunikowała , takie ogólnoustrojowe zatrucie organizmu .
I JEJ TAK DOBRZE .
Synów odchowaliście , być może pewna sfera już dla niej umarła ( ? ) ,
nie jesteś potrzebny w zasadzie .

Krzepiące wnioski to to nie są ,
ale może nieprawdziwe ? :roll:


________________________________________________

Bywalec , świetne :mrgreen:
Cytat:
w tej lodówce nic nie ma

....... idź sobie kup

Taka riposta to nokaut .
Metoda pewnie skuteczna , tylko wymaga żelaznych nerwów , konsekwencji i cierpliwości .
"Żelazna Dama" .
 
 
kenya
[Usunięty]

Wysłany: 2013-12-29, 13:08   

miodzio pisze:

Cytat:
wszak dopiero niedawno zadałem pytanie co z nami.....odpowiedz była jak była, zatem stwierdziłem sam nie będę się cofać do początku -i tyle.


- czyli była jakaś odpowiedź. Pytanie czy możliwa do zrozumienia i co najważniejsze czy możliwa dla Ciebie DO PRZYJĘCIA. Nie piszesz jaka była odpowiedź tak jakby sam fakt napisania nie był możliwy do uniesienia i zaakceptowania.
Dzieje się często tak, że kiedy czyjaś odpowiedź nie przystaje do naszych wyobrażeń udajemy, że nie rozumiemy - to mechanizm CZYSTO obronny.

Cytat:
miedzy nami jest duża przepaść....
co ma oznaczać????....
pomniejszać tą przepaść???.....olać i zostawić taka jak jest??? powiększać ta przepaść????


co to ma oznaczać? Pytasz miodzio tak, jakbyś bał się dokonać odkrycia, które samo siebie już od dawna odkrywa.
Tak jak pisał mare, zdanie jest proste, rzecz w tym że zadając sobie samemu pytanie pt. co ono ma oznaczać pozbawiasz siebie samego dostępu do prawdy, której za wszelką cenę poznać nie chcesz w obawie że jej nie uniesiesz.
Wyobraź sobie, że Ty komuś innemu mówisz coś takiego...co mógłbyś mieć na myśli? Zadaj sobie takie pytanie proszę.
Gdybyś chciał naprawy miast mówić o dzielącej przepaści sugerowałbyś zadania zmierzające ku naprawie, zmniejszaniu przepaści - tak się dzieje kiedy widzi się sens owych działań.
Miodzio, moim skromnym zdaniem nie chcesz przyjąć do wiadomości rzeczywistości, w pewien sposób naginasz ją do swoich oczekiwań, z uporem pielęgnujesz złudzenia.
Dopóki sam siebie łudzisz (to projekcja umysłu), że jest inaczej niż jest - ruszyć naprzód nie sposób.
Sorry za szczerość miodzio. To jest moje spojrzenie, być może obarczone błędem ale tak to odbieram.
 
 
miodzio63
[Usunięty]

Wysłany: 2013-12-29, 14:40   

mare1966 napisał/a:
Synów odchowaliście , być może pewna sfera już dla niej umarła ( ? ) ,

nie jesteś potrzebny w zasadzie .



Krzepiące wnioski to to nie są ,

ale może nieprawdziwe ?
kenya napisał/a:
Dopóki sam siebie łudzisz (to projekcja umysłu), że jest inaczej niż jest - ruszyć naprzód nie sposób.

Sorry za szczerość miodzio. To jest moje spojrzenie, być może obarczone błędem ale tak to odbieram.

Nic to szukałem tylko potwierdzenia tego co sam czułem......
prawda jest gorzka...ale trzeba ją znać......

Pozostaje jeno to............był związek i się rozpadł...
przynajmniej robiłem co mogłem (i to moje)
Ludzie się przecież rozchodzą jak nie mogą już życ razem......
 
 
moc nadziei
[Usunięty]

Wysłany: 2013-12-29, 15:50   

miodzio63, dla Ciebie wklejam tu słowa ś.p. Wojciecha Kilara (swoją drogą, to okropne, że tak często dowiadujemy się najlepszych rzeczy o ludziach dopiero po ich śmierci.. - ja nigdy nie napotkałam na takie jego słowa, dopiero dziś)


"Największym szczęściem jest to, że Pan Bóg dał mi kogoś, kogo kochałem. To nieważne czy ten ktoś mnie kochał. Akurat przypadkowo się złożyło, że ona mnie też kochała. Natomiast najważniejszy jest ten dar miłości. Tutaj wracamy do początku słowa Miłość. Za to jestem najbardziej wdzięczny Bogu, że uczynił mnie zdolnym do miłości..."
 
 
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2013-12-29, 15:53   

krawędź nadziei napisał/a:

"Największym szczęściem jest to, że Pan Bóg dał mi kogoś, kogo kochałem. To nieważne czy ten ktoś mnie kochał. "


Oj bardzo ważne, czy jest wzajemność.
Gdyby nie było ważne nikt by tu na forum nie jęczał.
Gdyby żona W.Kilara miała go w ... też napisałbym inaczej i pewnie nie stworzyłby pieknej muzyki.
 
 
moc nadziei
[Usunięty]

Wysłany: 2013-12-29, 16:03   

Pewnie że ważne.
Ale sama doświadczyłam w momencie gdy mąż odchodził, świadomości, że miłość w takiej beznadziejnej sytuacji może być widziana jako dar, który ja otrzymałam.
 
 
MonikaMaria3
[Usunięty]

Wysłany: 2013-12-29, 16:13   

miodzio63 napisał/a:
Nic to szukałem tylko potwierdzenia tego co sam czułem......
prawda jest gorzka...ale trzeba ją znać......

Pozostaje jeno to............był związek i się rozpadł...
przynajmniej robiłem co mogłem (i to moje)
Ludzie się przecież rozchodzą jak nie mogą już życ razem......

Myslę, ze i ja mam podobnie. Z tą różnica, że jak jestem "grzeczna" i się nie sprzeciwiam mężowi, to on mnie tuli i udaje, że jest ok... Ale w międzyczasie szuka mieszkania do wynajęcia lub lata na każde zawołanie znajomych. Śmieszna sytuacja, kolega zadzwonił o 11 w nocy, żeby im kupic piwa, bo jego zoneczkę, tę przez którą się kócimy, ojciec z domu wywalił, to mąz rzucił kolacje, kawę i pojechał na ich remontowane mieszkanie i wrócił o 2 w nocy. A na kolejny dzien, bo oni drzewka nie mieli, to w te pedy pojechał do moich rodziców i drzewka dla nich nabrał i zawiózł ją nawet do pracy. Chore to i nie chcę się na to godzic. Juz nie. Mozna pomagac innym, ale nie ciągłym kosztem rodziny. I on ciagle twierdzi, że to tylko koleżanka... I ze robi to dla jej męża....
Dobrze, że mieszkania drogie i jak mu policzą wynajem alimenty i paliwo do pracy, bo swoim autem i za swoje paliwo pizze rozwozi, to nic mu nie zostanie... Ale jak chce, to niech ma. Powodzenia.
 
 
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2013-12-29, 16:15   

Do wszystkiego można sobie dorobić teorie.
Bezsens cierpienia tez trzeba jakos uzasadniać, aby nie zwriowac
 
 
moc nadziei
[Usunięty]

Wysłany: 2013-12-29, 16:26   

Nie wiem czy bezsensem są WIARA NADZIEJA MIŁOŚĆ

Są? Dla każdego mogą w pewnych momentach bywać, ale czy obiektywnie są bezsensem?

Ja może sobie polepszałam/polepszam samopoczucie - ale naprawdę wolę by we mnie mieszkała wiara, nadzieja, miłość i przebaczenie, niż zawiść, nienawiść, pragnienie zemsty.
Nie mówię tu o Twojej sytuacji miodzio, tylko o mojej (zdrada, nieślubne dziecko).
 
 
miodzio63
[Usunięty]

Wysłany: 2013-12-29, 16:46   

krawędź nadziei napisał/a:
Ja może sobie polepszałam/polepszam samopoczucie - ale naprawdę wolę by we mnie mieszkała wiara, nadzieja, miłość i przebaczenie, niż zawiść, nienawiść, pragnienie zemsty.

Też krawędź nadziei wolę by mieszkała we mnie wiara...nadzieja ..miłość i.......
I nawet w sytuacji gdy człek uwierzył w to -w co jak trafnie dojrzała Kenya ,nie chciał wierzyć....
że nie problemem był Norbert(na pewno był iskrą) jeno chęć zmiany czegoś co zwyczajnie nie pasowało od jakiegoś czasu.
Gdybym się nie zmienił ...to pewnie bym wierzył w to co było na początku....
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8