Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Nadzieja umiera ostatnia...
Autor Wiadomość
dorotakm
[Usunięty]

Wysłany: 2013-12-10, 12:12   

MonikaMaria3 napisał/a:
żeby można było odzyskac mężą, trzeba mu dac odejśc, a sam wróci

To takie dla mnie na teraz. Dzięki :-D
 
 
asienqa
[Usunięty]

Wysłany: 2013-12-10, 12:24   

Dziękuję Kochani....Bo normalnie trzęsę się od wczoraj...a żyć trzeba...pracować...
Modlę się i milczę....
 
 
Macadamia
[Usunięty]

Wysłany: 2013-12-10, 12:59   

dorotakm napisał/a:
MonikaMaria3 napisał/a:
żeby można było odzyskac mężą, trzeba mu dac odejśc, a sam wróci

To takie dla mnie na teraz. Dzięki :-D



Witajcie!
Dla mnie to też na teraz. Tylko nie umiem.... Rozumiem, pojmuję, a serce puścić nie chce....
Od sierpnia mąż nie mieszka z nami. Zdarzały się pojedyncze przypadki traktowania domu jak hotel i noclegowania, ale więcej to szkody nam wszystkim przyniosło niż pożytku.
Na kilka dni przed rekolekcjami w Głębinowie, mąż namyślił się i zdecydował, że na pewno nie chce już ze mną być. Tylko mówi o tym, że chce więcej czasu dzieciom poświęcać, ale na słowach się kończy (i pewnie dobrych chęciach). Po powrocie z rekolekcji szybko utraciłam z nim kontakt. I czuję, że nie mogę zrobić absolutnie NIC. Od tygodnia błagam Matkę Przenajświętszą o cud poprzez Nowennę Pompejańską, Ona mnie do siebie tą Nowenną przywołała i UFAM.
Czuję też, że muszę w końcu pozwolić mężowi zupełnie się odciąć, zniknąć z jego życia, tylko mam z tym problem, bo włącza mi się panika na myśl, że może już do mnie nie wrócić.
Kto może, proszę o modlitwę.
 
 
moc nadziei
[Usunięty]

Wysłany: 2013-12-10, 13:09   

Macadamia napisał/a:
włącza mi się panika na myśl, że może już do mnie nie wrócić.


Mi też się długo włączała. To chyba taki etap.
I potem przychodzi etap (ja jestem blisko): ale skoro i tak odszedł, i jest tu tylko fizycznie? A poza tym, czy ja go chcę takim jaki jest teraz? Czy nie chcę by wrócił na całego, pewny czego chce i z czystym sercem?

Wspomnę w modlitwie..
 
 
martusia_1970
[Usunięty]

Wysłany: 2013-12-10, 14:48   

Kod:
Kochani wesprzyjcie mnie proszę modlitwą...Wczoraj był koszmarny dzień...Był mój Mąż wczoraj po rzeczy...Zachowywał się tak jakby był kimś zupełnie innym...Wrzeszczał, że mam mu dać spokój, nie kontaktować się z nim...że On już niczego nie chce...że chce stoczyć się na dno i zobaczyć co tam jest...że skasował mnie już ze swojego życia...że już nigdy nie wróci...że nawet gdyby mnie kochał, to nigdy mi o tym nie powie...
Jak zamknął za sobą drzwi...nie mogłam się podnieść...Nie mogłam uwierzyć, że to mój mąż...
Pomóżcie, wesprzyjcie....nie mam już sił....
Modlę się o niego każdego dnia...odmawiam Nowennę Pompejańską...kończę w sylwestra...a On skasował mnie tak po prostu po 10 latach....pracuje po 18 godzin na dobę...mieszka sam...a w weekendy pije....i mówi, że w końcu jest szczęśliwy....


Wiem łatwo powiedzieć, zostaw go samemu sobie, niech się nacieszy tą wolnością, jak długo wytrzyma takie tempo? Życie pokarze.
Ja mam teraz prawie tak samo tyle że mąż z nami jeszcze mieszka. Każdego dnia staram się wyrzucać z głowy myśli na jego temat
, ..........ten film z nim w roli głównej.
Jest lepiej, dużo lepiej, szukam sobie zajęcia żeby te myśli nie wracały - też spróbuj, raz, drugi, trzeci się nie uda, ale za 21 wyjdzie.
Na początku naszego kryzysu też popełniałam dużo błędów, ludzie radzili mi różne rzeczy, ale Ja oczywiście się do nich nie stosowałam bo myślałam że to co dyktuje mi serce będzie najlepsze, ale nie wyszło.

.....a to jest najlepsza rada jaką otrzymałam:

Zaufaj Panu, on się tym zajmie, a Ty pracuj nad sobą. :-)

Pogody ducha ,wspomnę Cię w modlitwie
 
 
asienqa
[Usunięty]

Wysłany: 2013-12-10, 14:53   

Dziękuję za wsparcie...najbardziej boli to, że tak po prostu po tych 10 latach przestałam dla Niego istnieć...tak jakby mnie wyniósł ze śmieciami....i już....
 
 
dorotakm
[Usunięty]

Wysłany: 2013-12-10, 14:55   

Kochana czujemy tak wszyscy, ale Bóg nas nigdy tak nie wyrzuci do kosza, dla Niego istniejemy zawsze i kocha nas bez względu na to jacy jesteśmy.
 
 
martusia_1970
[Usunięty]

Wysłany: 2013-12-10, 14:59   

nie jesteś sama, tak się dzieje w większości przypadków. Mój mąż to tez nie ten sam człowiek z przed 10 lat. Mnie też wyrzucił ze swojego życia jak zepsuta zabawkę, której nie chciała naprawiać. Tylko lepiej kupić sobie nowa :cry:
..........ale trzeba żyć, i nauczyć się cieszyć życiem - bo życie jest piękne, chociaż czasami pełne niechcianych niespodzianek
 
 
Karmel
[Usunięty]

Wysłany: 2013-12-10, 21:43   

Asienqa mnie mój mąż zostawił po prawie 27 latach małżeństwa a dodając do tego 5 lat chodzenia ze sobą to razem więcej życia spędziłam z nim niż w ogóle przeżyłam. Ja też przez pierwsze miesiące czułam się głównie jak wyrzucony do kąta niepotrzebny sprzęt. Ale ileż można.Chyba Filomena napisała kiedyś, że w tym wszystkim bardzo ważna jest nasza GODNOŚĆ. I ja tą godność odzyskałam i już nie myślę o sobie jak o niepotrzebnym sprzęcie. Jestem wartościowym człowiekiem, a w każdym razie każdego kolejnego dnia staram się o to i nie pozwolę, żeby decyzja męża odbierała mi to poczucie.Chcę czuć, że życie nadal ma wszystkie barwy a ja jestem kimś pełnowartościowym nawet wtedy a zwłaszcza wtedy, gdy mój mąż poszukuje nowego ,,lepszego" życia.
Wiele osób tutaj napisało, że nie chce męża takiego jakim jest teraz i ja się pod tym podpisuję. Modlę się o nawrócenie męża, bo bez tego nawet gdyby wrócił, nic i tak nie mogłoby się zmienić na lepsze.
 
 
blady1979
[Usunięty]

Wysłany: 2013-12-10, 21:56   

asienqa napisał/a:
Dziękuję za wsparcie...najbardziej boli to, że tak po prostu po tych 10 latach przestałam dla Niego istnieć...tak jakby mnie wyniósł ze śmieciami....i już....


Czy facet który doprowadził do rozpadu małżeństwa.Bez zdrady,picia,bicia z mojej strony,tylko albo "AŻ" braku empatii,nie okazywaniu uczuć,zamknięciu w sobie ogólnie facet z problemami.Może czuć się tak jak to opisałaś.
 
 
moc nadziei
[Usunięty]

Wysłany: 2013-12-11, 00:12   

Karmel napisał/a:

Wiele osób tutaj napisało, że nie chce męża takiego jakim jest teraz i ja się pod tym podpisuję.



A do mnie dociera także to, że naprawdę trudno by było chcieć żonę taką, jaką ja byłam rok temu.
Jest to dość bolesna prawda, ale takie są fakty.
A wydawało mi się, że ja się zmieniać nie muszę...

Dobre jest to, że o tym wiem. I dobre jest to, że dziś jestem inna. Może to nie koniec zmian.
Co dalej? Bóg jeden wie..
 
 
Blada
[Usunięty]

Wysłany: 2013-12-11, 06:25   

I ja do tego doszłam.
Pokaż więc mężowi, jaką dobrą żoną jesteś/możesz być.
Kochaj w swojej wolności za nic i mimo wszystko - ktoś mądry mi to poradził i to jest wielka PRAWDA.
Choć bardzo trudna, tylko z Panem Bogiem do wytrwania.
 
 
zenia1780
[Usunięty]

Wysłany: 2013-12-11, 10:30   

krawędź nadziei napisał/a:
Karmel napisał/a:

Wiele osób tutaj napisało, że nie chce męża takiego jakim jest teraz i ja się pod tym podpisuję.



A do mnie dociera także to, że naprawdę trudno by było chcieć żonę taką, jaką ja byłam rok temu.
Jest to dość bolesna prawda, ale takie są fakty.
A wydawało mi się, że ja się zmieniać nie muszę...


Jest to trudna dla nas, ale czyba też najwazniejsza prawda o nas, do jakiej sami musimy dojsc. Dopiero wtedy uda sie nam ruszyc z miejsca :mrgreen:
 
 
moc nadziei
[Usunięty]

Wysłany: 2013-12-11, 11:25   

Tak. Jestem gotowa na dalsze zmiany

Na razie jednak muszę wiedzieć na czym stoję.
Jadę do drugiego miasta, 300 km, tam gdzie jest mąż (jak twierdzi sam ale kontaktujący się z kochanką bo ma do tego prawo), i gdzie zapewne jest ona.

Nie zniosę niepewności, gier, zbywania mnie pólprawdami przez telefon, a potem oglądania działań tej dziewczyny, które nie bardzo się zgadzają z informacjami od męża.
Ktoś tu w coś gra, ale mnie to juz nie bawi.

Poza tym przed wyjazdem mąż powiedział: Jeśli po powrocie na święta nic się nie zmieni i nie będę umiał z Tobą mieszkać, to zamieszkam w okolicy gdzieś sam i będę was codziennie odwiedzał.

Informacja wczoraj (wyciągnięta siłą bo sam nie raczył poinformować żony o swoich planach): chyba mam tu robotę na etat. Od stycznia.
Aha. No to gdzie będziesz mieszkał?
No chyba tu coś wynajmę.

No to super.



PRAWDA.
Jadę po nią. Nie mam wyjścia, jeśli chcę normalnie funkcjonować i nie dać się niszczyć.
A jak ją poznam, to już mnie Bóg poprowadzi co mam robić dalej.
Na razie mam 6h drogi, sporo czasu na modlitwę.
Ze mną różaniec i jego Królowa.
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 5