Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Nadzieja umiera ostatnia...
Autor Wiadomość
Lil
[Usunięty]

Wysłany: 2013-11-26, 12:31   

Justynko, Msza na którą akurat ja uczęszczam wygląda mniej więcej tak: najpierw jest spowiedź przez 40 min, potem rozpoczyna się Mszą Św. i przebiega traycyjnie, a następnie jest wystawiony Najświętszy Sakrament i rozpoczyna się uwielbienie pieśniami, modlitwami osób prowadzących albo uczestników (zależy też jak Jezus prowadzi). W tym czasie grupka osób posługujacych, obdarzonych darami słucha głosu Jezusa i przekazuje nam Jego Słowa... Na koniec zwykle jest błogosławieństwo Najświętszym Sakrametem.
W innej parafii np. jest egzorcyzmowana woda, oliwa i sól na użytek w życiu codziennym, wspólnie odmawiana jest modliwta uwolnienia i uzdrowienia, błogosławieństwo indywidualne przez nałożenie rąk... Formy bywają różne.
U nas ksiądz zawsze powtarza, że Jezus dokładnie tak samo uzdrawia na każdej Mszy Św., do tego potrzebna jest nam jedynie wiara. Ale jednak ten spokój na takich Mszach, brak pośpiechu, czas na uwielbienie Pana po przyjęciu Go, wspólny żywy śpiew na Jego chwałę, Słowo skierowane wprost do naszego serca, sprawiają, że jest ono znacznie bardziej poruszone, więcej przeżywa spotkanie z Panem. Przynajmniej ja tak mam. Dlatego zachęcam do korzystania z takich dobrodziejstw.
Myślę, że prowadzi się ich coraz więcej i na pewno znajdziesz w swojej polskiej okolicy taką parafię.

Na priv wysłałam Ci link do strony wspólnoty z krótkim wyjaśnieniem kapłana, o co chodzi w Mszy.

Przepraszam asienqa za odejście od Twojego tematu...
 
 
Anka-Hanka
[Usunięty]

Wysłany: 2013-11-26, 15:23   

Tak czasami bywa, że człowiek nie ma siły dalej walczyć. Wiem, że mam dzieci i powinnam dla nich. Źle znoszę przyjmowanie leku. Ponieważ zachorowałam jak dla lekarzy za młodo (43 lata), nie mogą mi zmienić leku. Mam problemy ginekologiczne i zaproponowano mi usunięcie narządów. Wiem, że niektórzy to robią profilaktycznie, ale podobno u mnie jest wskazanie (pękające torbiele i zmiany w endometrium). Tylko co ze mnie zostanie z kobiety. Własny mąż zostawił mnie dla innej.
 
 
Kari
[Usunięty]

Wysłany: 2013-11-26, 16:07   

Jesteś wspaniałą i piękną kobietą! I taka będziesz zawsze, nawet jeśli coś dla zdrowia trzeba będzie wyciąć. A to, że mąż Cię zostawił to jest jego problem i to duży. Pogubił się i potrzebuje Twojej modlitwy, żeby wrócić na właściwy kurs.
 
 
Anka-Hanka
[Usunięty]

Wysłany: 2013-11-26, 18:42   

Rzeczywiście, mój mąż pogubił się , bo nie utrzymuje kontaktu z dziećmi. Nawet z córką, która była jego oczkiem w głowie. A modlić mogę się tylko o to, aby dzieci pozostawione przez ojca z chorą matką nie pogubiły odpowiedniej drogi życia.
 
 
asienqa
[Usunięty]

Wysłany: 2013-11-26, 19:25   

To, że Twój Mąż sie pogubił nie znaczy, że nie ma o co walczyć...my wszystkie walczymy o siebie!!! Ja wiem ze warto... Dopiero w wieku 33 lat kiedy zostawił mnie mąż znalazłam w sobie siłę i odwagę na to, żeby poszukać w moim życiu samej siebie... Od dwóch miesięcy na terapii rozkładem swoje życie na części, żeby poskładać je na nowo... Boli bardzo... Wracają demony dzieciństwa... Ale z każdym dniem i modlitwą jest lżej... Przez całe swoje życie nie dowiedziałam się o sobie tyle, co w ciągu tych dwóch miesięcy... Rozmawiam, przebaczam, kocham...dzisiaj był mój mąż i pierwszy raz nie błagałam i nie płakałam... Taki spokój miałam w sobie... Modlę się do Anioła Stróża mojego męża, żeby w tym wszystkim pokazał mu właściwą drogę... I za Was też się modlę...
 
 
Anka-Hanka
[Usunięty]

Wysłany: 2013-11-26, 19:51   

Ja prosiłam go i to ostatnio, aby nawiązał kontakt z dziećmi, bo widzę jak jest im ciężko. On ma je gdzieś. Wspaniały facet, oficer tylko bez honoru. Kiedy córka źle się poczuła poprosiłam, żeby ją odebrał. Ja w tym czasie jechałam na konsultację do szpitala. Napisał, że mam się trzymać. A co ja według niego robię od 2 lat, jak nie trzymam się. Obłęd. Jak wiózł córkę tylko raz się do niej odezwał: dokąd? I to wszystko. Po prawie 4 miesiącach niewidzenia, bo kochance nie można robić przykrości.
 
 
salvia
[Usunięty]

Wysłany: 2013-11-26, 21:51   

nie rozumiem skąd w facetach ( nie obrażając męskiego grona z forum) taki brak miłości do swoich dzieci , jak można nie zamienić z dzieckiem paru zdań przecież to dla niego takie ważne... nasi mężczyżni stworzyli sobie równoległy swiat w którym przeszłość nie istnieje , odciete wszystko szybkim cięciem skalpela Haniu tak bardzo cię rozumiem ..... caly twój ból i rozczarowanie .... ja też to przeżywam nowe fakty w moim temacie morze lez może ktoś zajrzy i przeczyta :mrgreen:
 
 
Anka-Hanka
[Usunięty]

Wysłany: 2013-11-26, 22:38   

Oni rzeczywiście są z innej planety.
 
 
Lea
[Usunięty]

Wysłany: 2013-11-27, 09:54   

Anka-Hanka napisał/a:
Wspaniały facet


Anko-Hanko,

czy "wspaniały facet" zostawia swoją żonę (chorą żonę) i dzieci?
to jak postępują ci zwyczajni faceci albo ci nie wspaniali?

życzę Ci dużo zdrowia

pozdrawiam
Lea
 
 
asienqa
[Usunięty]

Wysłany: 2013-12-07, 17:30   Muszę to powiedzieć

Wracając do tematu z mojego wątku chciałam podzielić sie przemyśleniami dzisiejszego dnia... Jak już pisałam wcześniej kryzys buduje mnie na nowo każdego dnia... Przeszłam przez 3 miesięczna terapie... Leczę się z tego co miało wpływ na moje małżeństwo... Z chorych kontaktów z mamą... Z tego, że byłam "bluszczem"... Wczoraj u psychologa powiedziałam piękną rzecz... Ze jak już poobcinałam ten bluszcz to okazało sie ze nie byłam tylko bluszczem ale Asią- sobą... Nie wstydzę się już tego, ze pomimo iż wszyscy mówią żebym dała sobie spokój z moim mężem ja postanowiłam czekać... Po 4 latach w tym kryzysie znalazłam siebie i Boga... Przystapiłam do spowiedzi... I wiecie co... Kiedy tak kleczałam w konfesjonale i płakałam mój spowiednik zaproponował mi spotkanie z księdzem w sprawie unieważnienia małżeństwa... Bo skoro nie mamy dzieci... Ja mu tu, że chcę ratować a on ze unieważniać... Ostatecznie Umówiłam się na rozmowę z moim księdzem z poprzedniej parafi... Przyjechałam rano a On zabrał mnie na wycieczkę... Nie widzieliśmy się tyle lat... On jest poważnie chory... Siedzieliśmy razem całe dopołudnie w uroczej kawiarni przy kawie i ciachu... I wiecie co... Ja już dostąpiłam swojej łaski... Moją łaską jest to, że wbrew wszystkiemu trwam przy moim mężu, że nie biegnę do sądu z pozwem... Mój maz wykrzyczał mi dzisiaj przez telefon ze nic do mnie nie czuje i że nie wróci... Chyba,że mu się odmieni... A ja poszlochałam godzinę modląc się nowennę pompejańską a teraz pisze do Was kochani... Jutro godzina łaski dla świata... Ja i zaprzyjaźniony ksiądz, z którym widziałam się dzisiaj będziemy się jutro modlić o łaskę dla mojego męża... Cieszę się... To tyle na dziś...
 
 
katalotka72
[Usunięty]

Wysłany: 2013-12-07, 18:53   

cudownie !!! :mrgreen:
 
 
asienqa
[Usunięty]

Wysłany: 2013-12-10, 11:33   Nie mam już sił...

Kochani wesprzyjcie mnie proszę modlitwą...Wczoraj był koszmarny dzień...Był mój Mąż wczoraj po rzeczy...Zachowywał się tak jakby był kimś zupełnie innym...Wrzeszczał, że mam mu dać spokój, nie kontaktować się z nim...że On już niczego nie chce...że chce stoczyć się na dno i zobaczyć co tam jest...że skasował mnie już ze swojego życia...że już nigdy nie wróci...że nawet gdyby mnie kochał, to nigdy mi o tym nie powie...
Jak zamknął za sobą drzwi...nie mogłam się podnieść...Nie mogłam uwierzyć, że to mój mąż...
Pomóżcie, wesprzyjcie....nie mam już sił....
Modlę się o niego każdego dnia...odmawiam Nowennę Pompejańską...kończę w sylwestra...a On skasował mnie tak po prostu po 10 latach....pracuje po 18 godzin na dobę...mieszka sam...a w weekendy pije....i mówi, że w końcu jest szczęśliwy....
 
 
MonikaMaria3
[Usunięty]

Wysłany: 2013-12-10, 11:58   

ktoś, kiedyś powiedział, napisał... Że żeby można było odzyskac mężą, trzeba mu dac odejśc, a sam wróci. Ty nie ustawaj w modlitwie, staraj się kazdego dnia znaleśc coś pozytywnego. Bycie bluszczem... Przerabiałam to. Juz nie jestem.
 
 
moc nadziei
[Usunięty]

Wysłany: 2013-12-10, 12:07   

asienqa, nastaw się że jeszcze dużo przed Tobą. Przygotuj sobie dobrą zbroję, tarczę i miecz :) i dasz radę.
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,01 sekundy. Zapytań do SQL: 4