Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Rozstanie z drugiej strony - to ja chcę odejść
Autor Wiadomość
kenya
[Usunięty]

Wysłany: 2016-01-25, 14:04   

Sapir piszesz:

Cytat:
Dużo zmieniło też opuszczenie domu rodzinnego i odkrycie "innego życia".

Jednak miasto ma swoje uroki a życie w malutkiej wiosce pośrodku niczego wygląda nieco inaczej.


Tak, odkrycie TEGO "innego życia" może zmienić wiele,
dużym miastem po małej wiosce można się także zachłysnąć....zwłaszcza gdy nie występuje się w nim w roli ubogiego, trochę zakompleksionego krewnego z prowincji.

plus równolegle, istotna zmiana statusu materialnego i jakaś tam władza i mamy jasność ;-)

- choć to ulotność ulotności, to tak naprawdę,
niewiele ludzi mogłoby pozostać niezmienionymi wobec powyższego....

prozaiczne to ale nadzwyczaj powszechne. :-)
 
 
lustro
[Usunięty]

Wysłany: 2016-01-25, 14:29   

hubcia576 napisał/a:
Stokrotko - sapir88 napisał/a:
"Na razie co do sprawdzania ważności bądź jego braku wstrzymamy się. Będziemy to rozważać gdy zaczniemy kierować się w stronę rozstania. Ale takie rozwiązanie musi być akceptowalne przez obie strony."



Hubcia

Sapir88 napisał też wielokrotnie, że chce się z żoną rozstać.
Czy to zmieniło coś w nakłanianiu go, przez większość wypowiadających się, do pracy nad sobą i ratowania swojego (nie wiadomo czy sakramentalnego) małżeństwa?

Jak widać sapir88 swoje a forumowicze swoje.
To chyba ani takie dziwne, ani nowe :mrgreen:

Ja także uważam, że należało by rozeznać ważnośc tego sakramentu, a raczej jego istnienie lub nie.
I mając taką wiedzę podjąć wspólną świadoma i odpowiedzialną decyzję co do dalszego życia.

Czy ono będzie razem czy osobno - należało by je budować na prawdzie a nie kłamstwie i ułudzie.
 
 
Bety
[Usunięty]

Wysłany: 2016-01-25, 18:03   

kenya napisał/a:


prozaiczne to ale nadzwyczaj powszechne. :-)


taka prawda!

pzostaje jedynie ładnie "wymiksować się" z małżeństwa
 
 
hubcia576
[Usunięty]

Wysłany: 2016-01-25, 18:13   

Bety napisał/a:
kenya napisał/a:


prozaiczne to ale nadzwyczaj powszechne. :-)


taka prawda!

pzostaje jedynie ładnie "wymiksować się" z małżeństwa


Bety - nie rozumiem co masz na myśli, możesz rozwinąć - jaka prawda i co jedynie pozostaje?
 
 
sapir88
[Usunięty]

Wysłany: 2016-01-25, 21:49   

Stokrotka10101 napisał/a:
Jeszcze jedna sprawa. Powiedziałeś, ze wszystko zaczęło się od propozycji dziecka. Jeżeli decydujesz się na dziecko stajesz się ojcem. Stajesz się głową rodu, kimś ważniejszym niż kierownik czy dyrektor firmy. Musisz być naprawdę mądry i sprytny by Twój ród przetrwał i się rozwijał. Jest to zaszczytna pozycja. Musisz nauczyć swoje dzieci , by poradziły sobie w świecie : dać im człowieczeństwo i siłę. To Ty przekazujesz życie i doswiadczenie przodkow dalej i pamięć o Tobie też będzie przekazywana. Firma zaś będzie mieć wielu kierowników. Jak będzie następny -to zapomną o poprzednim. Jeśli firma będzie się źle sprawować, to ja kupią lub padnie. To taka prostytutka . Dziś Ty , jutro kto inny. Nikt nie będzie płakał za Tobą jak odejdziesz. Co innego rodzina.
I moje pytanie teraz. Dlaczego chcesz sobie to odebrać?


Masz rację w kwestii wewnętrznych norm, coś w tym musi być bo ten "wewnętrzny głos" dopomina się chwilami czegoś na kształt sprawiedliwości i uczciwości przed samym sobą.
W kwestii dziecka, ja chcę dzieci mieć (oczywiście jeśli będzie to technicznie możliwe), problem polega na tym że będąc w takiej relacji jak teraz nie wyobrażam sobie tej możliwości z obecną partnerką. Powody już wam wielokrotnie wymieniałem. Godzę się z ryzykiem że być może nie spotkam innej kobiety zainteresowanej posiadaniem potomstwa ze mną. Taka możliwość istnieje i zaprzeczyć temu nie mogę. Nie chcę zatem odebrać sobie takiej możliwości, nie widzę jednak na dzień dzisiejszy możliwości posiadania dzieci z moją żoną. To się zwyczajnie nie uda i rozpadnie z siłą wybuchającego wulkanu.
 
 
sapir88
[Usunięty]

Wysłany: 2016-01-25, 21:52   

Stokrotka10101 napisał/a:
zastanawiam się nad jednym rozwiązaniem.
Ślub jak mówisz jest wzięty w sposób niegodny, ponieważ jest oparty na oszustwie Twoim i żony. Przynajmniej Ty a być może i żona macie poważne wątpliwości co do jego ważności.
Trudno budować na takich fundamentach. Trudno mieć zaufanie i szacunek do siebie nawzajem. Może to się okazać bombą w Waszym związku. Czy nie lepiej pójść do biskupa i powiedzieć o oszustwie i dać sobie szansę na prawdziwy ślub, w którym nie będzie już wątpliwości. Wzięty świadomie i z pełnym przekonaniem obu osób. Oczywiscie przeszlibyscie przez okres uniewaznienia i lękow z tym zwiazanych . Ale może to warto zrobić, bo to wniesie prawdę i szacunek i zaufanie.


Jeśli ten ślub nie jest faktycznie ważnie zawarty tak jak piszesz to na dzień dzisiejszy drugi raz bym do niego nie podszedł. Na tą chwilę zakończyłoby to nasz związek definitywnie gdyż "rozprawa cywilna" stałaby się w takiej sytuacji formalnością. Dlatego puki co nie chcę w ten sposób działać.
 
 
sapir88
[Usunięty]

Wysłany: 2016-01-25, 21:54   

kenya napisał/a:
Sapir piszesz:

Cytat:
Dużo zmieniło też opuszczenie domu rodzinnego i odkrycie "innego życia".

Jednak miasto ma swoje uroki a życie w malutkiej wiosce pośrodku niczego wygląda nieco inaczej.


Tak, odkrycie TEGO "innego życia" może zmienić wiele,
dużym miastem po małej wiosce można się także zachłysnąć....zwłaszcza gdy nie występuje się w nim w roli ubogiego, trochę zakompleksionego krewnego z prowincji.

plus równolegle, istotna zmiana statusu materialnego i jakaś tam władza i mamy jasność ;-)

- choć to ulotność ulotności, to tak naprawdę,
niewiele ludzi mogłoby pozostać niezmienionymi wobec powyższego....

prozaiczne to ale nadzwyczaj powszechne. :-)


Dużo w tym prawdy. Niestety nie jest to powód całego problemu. To o czym piszesz wyżej dołożyło się tylko do tego co dzisiaj czuję i myślę. Zapewne jak każdy kryzys nie ma jednego, głównego powodu - składa się na niego wiele elementów które często nakręcają tylko spiralę niechęci.
 
 
sapir88
[Usunięty]

Wysłany: 2016-04-05, 01:25   

Witajcie po dłuższej przerwie:)
Tak na skróty, rozwodu na razie nie widać na horyzoncie, do psychologa chodzimy jakieś tam postępy widać powoli tylko co raz bardziej nie wiem do czego ma to wszystko doprowadzić. Dwa miesiące temu definitywnie chciałem to wszystko zakończyć, w tej chwili sam już nie wiem. Czy ktoś z was miał podobnie w trakcie terapii?

Tak na marginesie polecam (i odradzam zarazem) mieć na uwadze książkę "psychologia miłości". Ciekawa lektura dla wszystkich którzy chcą lepiej zrozumieć samych siebie i naturalne prawa dotyczące związków. Wyciągnąłem z niej również swoje własne wnioski ale aktualnie jest na nie trochę za późno - w małżeństwie już "siedzę" chociaż po przeczytaniu kilku rozdziałów coraz bardziej powątpiewam w jego jakikolwiek sens :(
Jeśli bowiem naturalne etapy każdego związku nieuchronnie kierują ku zagładzie łączącej ludzi więzi, małżeństwo jako pewna "stałość" stanowi swego rodzaju wynaturzenie. Tak więc jeśli chcecie podobnych przemyśleń uniknąć radzę omijać tą publikację szerokim łukiem:)
 
 
sapir88
[Usunięty]

Wysłany: 2016-04-05, 01:43   

W tym wszystkim coraz bardziej podziwiam jednak moją żonę - po tym czego się nasłuchała, po tych wszystkich przepłakanych nocach, po sesjach z psychologiem gdzie zaliczała tylko kolejne ciosy i jeszcze więcej łez ona się nie poddaje i mimo wszystko dalej walczy. Nie rozumiem skąd w niej tyle siły i samozaparcia. Doszło do tego że zaczęliśmy ze sobą rozmawiać w domu. Może to nieco osobliwe stwierdzenie ale tak jak teraz nie rozmawialiśmy ze sobą do tej pory wcale. Do czego to prowadzi? Nie mam pojęcia. Czego dzisiaj chcę? Nie mam pojęcia. Czy chce z nią być? Nie mam pojęcia. Do tej pory wiedziałem chociaż tyle że było mi w tym związku źle, dzisiaj sam już nie wiem. Z jednej strony coś ruszyło, nie wiem w którą stronę ale coś się dzieje. Z drugiej zaś, na samą myśl o tym że za 20 lat dalej będziemy razem aż mnie ciarki przechodzą. I tu również nie mam pojęcia dlaczego tak jest. Za dużo pytań bez odpowiedzi :(
 
 
Mirakulum
[Usunięty]

Wysłany: 2016-04-05, 14:56   

Sapir 26-29 maj rekolekcje w Ciechocinku - u misjonarzy świętej Rodziny z Sycharkami o przebaczeniu i pojednaniu ( małe grono - 30 osób)

niedługo będzie link do zapisów.
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 4