Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
|
Przesunięty przez: administrator 2006-07-27, 12:11 |
Przeżyć zdradę i odzyskać nadzieję. |
Autor |
Wiadomość |
Błękitna [Usunięty]
|
Wysłany: 2006-04-30, 22:45 Przeżyć zdradę i odzyskać nadzieję.
|
|
|
Kochani, jak obiecałam, otwieram temat o etapach przeżywania zdrady. Myślę, że wielu osobom może pomóc świadomość tego, jak może w przybliżeniu wyglądać ten proces.
Reakcja na zdradę w małżeństwie jest reakcją na stratę, bardzo podobną w swym przebiegu do okresu żałoby. Tutaj co prawda nikt nie umiera, ale tak naprawdę umiera jakieś nasze dotychczasowe wyobrażenie na temat związku i wspólmałżonka.
Etap pierwszy czyli SZOK.
To moment, w którym dowiadujemy się o zdradzie. Czasem wprost, czasem poprzez osoby trzecie, narastające podejrzenia.
Możemy doznać rzeczywistego szoku, możemy krzyczeć, bić, płakać, a później nie pamiętać ani chwili z tych kilku godzin "po". Albo też możemy zapaść się w sobie, w pewnego rodzaju otępienie, trwające, lub narastające przez dłuższy czas.
Tak, czy inaczej,w końcu nasze myśli ogarnia zamęt, wzburzenie i bezradność. Dochodzi do tego,że ZAPRZECZAMY wiadomej prawdzie. (To "nie może być prawda", "on/ona tylko chce mnie nastraszyć"). Szukamy usprawiedliwienia dla kazdej podejrzanej sytuacji. Jednocześnie znajdujemy się (cały nasz organizm) w stanie alarmu, na podwyższonych obrotach. Dla ochrony przed tak gwałtownym cierpieniem wchodzimy w proces dystansowania się ( wydaje się nam ,że patrzymy na siebie z boku, tak jakby nie biorąc udziału w całej sytuacji, tylko oglądając ją jak film w kinie). |
|
|
|
|
Błękitna [Usunięty]
|
Wysłany: 2006-04-30, 23:07
|
|
|
Kiedy szok mija następuje drugi etap, czyli UŚWIADOMIENIE SOBIE STRATY.
Ochronne, izolujące od bólu działanie pierwszej fazy kończy się. Czujemy i cierpimy. Przygniata nas ogromny ciężar, którego nie da się pozbyć prawie ani na chwilę. Zarazem w środku nas kipi wulkan sprzecznych emocji. To wybuchamy gniewem, to poczuciem winy i wstydem. Stajemy się niezwykle drażliwi na wszystko co mówią inni. reagujemy natychmiast i z pełną bezwzględnością. To właśnie na tym etapie wybuchamy (niektórzy) pretensjami pod adresem Kościoła i Boga.
Uświadamiamy sobie, że wszystko, na co w życiu liczyliśmy w związku z drugim człowiekiem jest chwiejne i niepewne. Pojawia się lęk, żadne miejsce na świecie nie wydaje się nam bezpieczne.
Stan alarmu, w jakim już od pierwszej fazy znajduje się organizm powoduje problemy ze snem i nieustanne pobudzenie (często nawet siedzieć spokojnie przez dłuzszą chwilę się nie da, tak nas "nosi").
Nasze siły powoli wyczerpują się, ale jest to normalna reakcja na przewlekły stres. Dzięki temu dążymy do przejścia do fazy trzeciej. |
|
|
|
|
Błękitna [Usunięty]
|
Wysłany: 2006-04-30, 23:40
|
|
|
Faza trzecia to etap WYCOFYWANIA się z kontaktów i OCHRONY SIEBIE
Zaczyna się wtedy, gdy ciało i umysł czlowieka są na skraju wyczerpania.Energia z poprzednich etapów znika, pojawia się zmęczenie. Dzięki temu przyhamowaniu, wycofujemy się na dłuższy czas z kontaktów z innymi, duzo śpimy i spędzamy samotnie czas. W zasadzie nasza reakcja przypomina depresję, ale tutaj stanowczo jesteśmy nastawieni na odzyskanie sił.
Niestety nie jest to faza zupełnego spokoju, a raczej jest to faza cichej rozpaczy. Nadwątlone siły powodują zapadanie na zdrowiu i poczucie nieustannego zmęczenia.
To jest też czas PRZYPOMINANIA sobie i konfrontowania szczegółów naszego życia "przed zdradą". Brzmi to dosyć sadystycznie, ale to dokładne analizowanie szczegółów i katowanie się wspomnieniami pozwala nam uświadomić sobie, że coś bezpowrotnie minęło. Nie małżeństwo, ale pewne wyobrażenie o nim. Im bardziej sobie to uświadomimy, tym szybciej bedziemy gotowi na wprowadzanie zmian i budowanie od nowa. A także na przebaczenie.
Tak więc faza trzecia to rozpamiętywanie szczegółów, kłótnie z najbliższymi. Żeby móc wejść w następny etap niezbędne jest stawienie czoła trudnym emocjom: żalowi i smutkowi. Nie zaprzeczać napięciom, nie czekać, że się uspokoją, tylko rozmawiać, płakać, roztrząsać. Az do ukojenia, a to może trwać. Kazdy przechodzi przez te fazy we własnym tempie.
Faza druga i trzecia będą przeplatać się. Po okresie wycofania znów może nadejść okres wzmożonych emocji (nieco słabszych niż poprzednio) i znów okres ochrony. Jest to niezwykle mądrze pomyślane, bo gdyby nie te zmniejszające się dawki, to doznanie całego bólu na raz byloby nie do wytrzymania. Ta cyklicznośc prowadzi do wygaszenia emocji i bólu. Kiedy to nastąpi, możemy wkroczyć w fazę czwartą, o której napiszę niebawem. |
|
|
|
|
Błękitna [Usunięty]
|
Wysłany: 2006-04-30, 23:56
|
|
|
Zapraszam Was do podzielenia się swoimi doświadczeniami. Co jest dla Was szczególnie ciężkie, a co Wam pomaga w procesie przeżywania straty. Wierzę, że wasze doświadczenia będą pomocą dla innych, będących być może na wcześniejszych etapach tej trudnej drogi.
Życzę Wam i sobie, aby Bóg był naszym drogowskazem. |
|
|
|
|
zuza [Usunięty]
|
Wysłany: 2006-05-01, 16:18
|
|
|
Szczególnie ciężkie jest poczucie straty. Beata napisała mi że rozdrabniam wszystko. No wiem że to robię. Jak mnie tak najdzie to poczucie straty- to pracuję jak luksusowy mikser. Przemielam wszystko co w głowie. Tysiąc myśli na sekundę.I jedynym lekarstwem jest wyparcie z pamięci tego wszystkiego co rozdrabniałam przed chwilą. I tak dookoła Wojtek. A wszystko to przeplatane złością. Na niego.
Ale czasami mam takie chwile zapomnienia że funkcjonuję "prawie " normalnie. To chyba kolejna faza/ odmiana tego "wyparcia".
Albo może zaczynam czwartą fazę- której jeszcze nie opisano.
Ale gotowa do przebaczenie nie jestem . Tego jestem pewna. Nie zrezygnowałam z "pokajania" i z "zadośćuczynienia". A to podobno jest podstawą wybaczenia. |
|
|
|
|
Beata [Usunięty]
|
Wysłany: 2006-05-01, 18:01
|
|
|
Tak Zuza
Ty teraz wchodzisz w czwartą fazę. Pragniesz pojednania, ale jeszcze złość na Męża za to co Ci zrobił blokuje w Tobie chęć przebaczenia i gotowości do odbudowy. To minie też . Robisz dwa kroki do przodu i krok do tyłu. W końcu zaczniesz iść tylko do przodu. |
|
|
|
|
Anna [Usunięty]
|
Wysłany: 2006-05-02, 00:51
|
|
|
Witajcie. Mam na imię Ania. Przeczytałam to co napisała Błękitna i wiecie az mi się lepiej zrobiło, gdyz mogłam ogarnąć to wszystko, czego doświadczałam w ostanim póltora roku. Żyłam w jakims chaosie. Teraz mi wszystko zobojętniało. Zajęłam sie swoim życiem. Byłam bardzo wyczerpana, puściłam wszystko, czasami co poniektórzy przyjaciele podtrzymują moję małżeństwo, ale czasami zdarza mi się że i ja to robie. Zdrady jako takiej od strony męża nie przeżyłam (mam taką nadzieję). Mąż zanim się ze mą ożenił nie wziął rozwodu ze swoją siostrą i mamą, które mają na niego ogramny wpływ i nastawiają go przeciwko mnie. Przed ślubem było przeciwnie. Marcin obecnie jest od ponad 2 miesięcy u rodziców, którzy w dodatku nic nie mówią że śpi z siostrą, która jest od niego o 4 lata młodsza, od ma 28. Jesteśmy po ślubie zaledwie 21 miesięcy (niecałe 2 lata) i próbowałam już wszystkiego, chodziłam po niego, dzwoniłam, wysyłałam smsy, napisałam list, rozmawiam z różnymi ludźmi od psychologów, przez chrześcijańskie małżeństwa po księży. Właściwie to nie wiem w jakim jestem obecnie etapie, zmienia się to u mnie kilka razy na dzień. Taki powrót do mamy i siostry zdarzył się mojemu mężowi już czwarty raz. Wkurzyłam się. Zmieniłam zamek w drzwiach.... Myślałam że coś pomoże. Guzik. A latał za mną od podstawówki... |
|
|
|
|
Anula [Usunięty]
|
Wysłany: 2006-05-02, 08:25
|
|
|
Błękitna , ja nie wiem na którym etapie teraz jestem . Wiem, że chcę przebaczyc , ale ta druga strona zachowuje się jakby na tym przebaczeniu jej nie zależało . Nie spodziewam sie kajania się czy przeprosin , bo z tego co tu pisza niektórzy raczej nie należy się tego spodziewać . Wiem ,że rozpad mojego zwiazku to również moja wina . Nie mam za sobą jeszcze rozpamiętywania naszej wspólnej dobrej przeszłości bo się bardzo tego boję . Nie słucham muzyki bo nadchodzą wspomnienia i ból . Ale bardzo często płaczę i płaczę i nie mogę tego opanować . Nie jesteśmy razem już sześć miesięcy ale od miesiąca wiem z ust męza że jest inna kobieta / wcześniej były podejrzenia , donosy osób trzecich / .Plącze nad swoim losem , nad tym ,że straciłam cenny skarb . Nie widze swojej przyszłości bez niego . Na zewnątrz się trzymam a w srodku rozbita na drobne kawałki . Tęsknię ogromnie . Nie umiem pogodzić się z myśla , że moze już nigdy nie będziemy razem . Nie umiem . |
|
|
|
|
MajkaB [Usunięty]
|
Wysłany: 2006-05-02, 14:53
|
|
|
Witaj Błękitna.
Przeczytałam wszystko co napisałaś i próbuję przeanalizować poszczególne etapy jakie przechodzi człowiek po zdradzie (stracie). U mnie to wszystko było rozłożone w czasie,ponieważ trwało to 18 miesięcy.W końcowej fazie byłam wrakiem kobiety, nie wspomnę o braku apetytu i snu.Tu bardzo pomogły mi leki.Niestety odstawiłam je i ostatnio nachodzą mnie coraz to częściej wspomnienia,choć próbuję o tym nie myśleć,to to jest silniejsze ode mnie.
Nie potrafię zapanować nad podejrzeniami,każdy nieodebrany telefon,wyjście mojego męża i już zaczyna u mnie działać wyobrażnia.Najgorsze ,że potem nie omieszkam o tym powiedzieć,zapytać dlaczego,po co itp. zadaję pytania.Co robić aby wyzbyć się tych mysli,pytań? Zaczynam się łapać na myślach,że jak mój mąż wybrał mnie i postanowił ratować nasze małżeństwo ,to ja mogę wypowiadać swoje niezadowolenie głośno.
On mi powtarza ,że to co się wydarzyło,wiele go nauczyło i zaznacza ,że się zmienił.Owszem ja to zauważam,a mimo wszystko moja czujność jest na najwyższym poziomie.Jak nad tym zapanować,czy mówić o moich wątpliościach,niewyjaśnionych sytuacjach? Kiedyś przyjaciółka powiedziała mi ,że okres po zdradzie jest najtrudniejszy aby dojść do mniej więcej normalnego poziomu wspólnego życia i dziś przyznaję jej 100% rację.Strasznie trudno żyć z taką przeszłoscią.Dziś nie wiem ,czy miałabym siłę,odwagę i chęć walczyć o nasz związek, wiedząc przez co musiałabym przejść.Niestety takie nachodzą mnie czasem refleksje. |
|
|
|
|
zuza [Usunięty]
|
Wysłany: 2006-05-04, 11:46
|
|
|
No to cofnęło mnie do fazy drugiej- tylko złość mnie toczy. Tak całkowicie. Wypełnia "po kokardę" na głowie.To raczej niszczące uczucie. I nie umiem jej opanować- tzn. pozbyć się. Duszę w sobie. I wiem że to źle. I tyle. |
|
|
|
|
MajkaB [Usunięty]
|
Wysłany: 2006-05-04, 12:20
|
|
|
Jestem od kilku dni w kiepskiej formie.Wszędzie dopatruję się zdrady.Każda sytuacja jest przeze mnie analizowana tylko pod tym kątem.Stałam się znów podejrzliwa,ale co zrobić kiedy są sytuacje, które pozostawiają tyle wątpliwości.Nie wiem jak sobie z tym radzić. Pomóżcie jak to zwalczyć. |
|
|
|
|
Anula [Usunięty]
|
Wysłany: 2006-05-04, 12:32
|
|
|
Do Zuzy : Złość trzeba przeżyć i nie wolno jej tłumić . Weź kartkę papieru i napisz wszystko co czujesz . Nie oszczędzaj swojego klona . A potem poczujesz się lepiej . I będziesz mogła przechodzic do następnych etapów . Ale najważniejsze to nie gromadzić w sobie negatywnych emocji .
Do Majki B : Majko , nie jestem kompetentna by Ci w tym zakresie coś radzić . jedno jest pewne : nie poddawaj się tym obsesyjnym myślom . W dużej mierze same mamy wpływ na to co czujemy i jak postrzegamy . Trzeba przezwyciężyć strach o to że .... / sama określ czego się boisz / . To jak z Dobsonem - bałysmy się otworzyć drzwi klatki ... Ale niektóre z nas poznały już efekt . Powrót męża . Nie pozwól by Twoje lęki kierowały Twoim życiem . |
|
|
|
|
Anula [Usunięty]
|
Wysłany: 2006-05-04, 12:35
|
|
|
Aaa, zapomniałam napisać Kochane , że ja już czuję się trochę lepiej . Odkąd postanowiłam przebaczyć temu , który mnie skrzywdził i przestać postrzegać siebie jako skrzywdzone kaczątko - jest mi lepiej . Wybaczam . Teraz sama będę kierowała swoim losem . Wiara przywróci mi męza do domu jak po dalekiej podróży . Czekam na niego by iść do przodu i nie oglądać się za siebie . Dziewczyny , przestańcie widzieć w sobie ofiary . Zacznijcie myśleć pozytywnie . |
|
|
|
|
Błękitna [Usunięty]
|
Wysłany: 2006-05-04, 12:46
|
|
|
Zuza.Właśnie przeżywasz złość pisząc o tym, i czując, że ona w Tobie jest. W ten sposób pozbywasz się jej powolutku. Duszenie złości to zaprzeczanie: Nie, nie jestem wściekła, tylko mi smutno. Albo: nie to nie ja jestem wsciekła, to dzieciaki dzisiaj wariują.
Właśnie radzisz sobie ze swoją złością. Jedyne czego Ci nie wolno, to wyładować jej na sobie lub na drugim człowieku. Warto w taki dzień ostrzec dzieci: "uwaga, mama dzisiaj gryzie. Podchodzić tylko w sprawach niecierpiących zwłoki".
Warto też, jeśli nie decydujesz się na urządzenie awantury mężowi (gorąco odradzam) powiedzieć mu, żeby dzisiaj was nie odwiedzał.
W każdym razie, gratuluję Ci Zuza, samoświadomości. Teraz, kiedy wiesz, że masz złości pod gwizdek, możesz pomyśleć jak przyspieszyć jej wyładowanie. Ale musi to byc sposób bezpieczny dla Ciebie i Twojego otoczenia. Znam ludzi (małzeństwo), którzy zawiesili w piwnicy worek bokserski. Moja koleżanka, z kolei, wychodzi do lasu, nawymyśla kamieniowi (to, co chciałaby nawtykać mężowi), a potem rzuca go z całej siły do rzeki. Moje dziecko warczy ( na cały głos), aż muszę uciekać, żeby nie umrzeć ze śmiechu.
Można krzyczeć, narysować coś i podrzeć to, można poryczeć na głos ze złości. Jest tysiące możliwości wyrażania złości. Na pewno trafisz na swój własny.
A swoją drogą warto też przyjrzeć się jak ta złość jest w Tobie. Gdzie najbardziej ( w głowie, w brzuchu, w nogach?)Co powoduje czyli jak w tobie jest ta złość: czy trzęsą Ci się ręce, czy robi ci się zimno? Te wszystkie informacje pomogą ci na przyszłość. Ostrzegą Cię przed wybuchem wulkanu, który mógłby nastąpić w najmniej odpowiednim momencie.
Powodzenia |
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
|
Dodaj temat do Ulubionych Wersja do druku
|
| Strona wygenerowana w 0,01 sekundy. Zapytań do SQL: 9 |
|
|