Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Małżeństwo bez miłości? Jak ratować?
Autor Wiadomość
PawełV
[Usunięty]

Wysłany: 2017-01-28, 11:01   

Moja żona ma pretensje do mnie (ciągle) że żle mieszkamy ( na wsi ),na zad.... ,że inni mają to czy tamto , że mieszkamy razem z moją matką do której biega z wyzwiskami i obelgami ( moja matka to sędziwa , grubo po osiemdziesiątce , niepełnosprawna kobieta . która jest jednak w stanie coś tam koło siebie zrobić) że moja rodzina jest najgorsza na świecie... , jej tatuś to robił tak a tak..(nie neguję że jest pracowitym i mądrym człowiekiem) .Prawie co dzień przypomina mi to co zrobiłem żle kiedyś tam.... . Żona jest pracowita lecz że tak powiem trochę chaotyczna . Od dnia ślubu ma coś w sobie zakodowane że mężczyzna powinien być żonie posłuszny i poddany i kobieta powinna nim rządzić (ale jednocześnie to on powinien zorganizować wspaniałe życie które powinno wyglądać jak z teledysków discopolo).Posiada bardzo wybujałe ego . Zauważyłem że jej niechęć do seksu od dnia ślubu to hipolibidemia lub inaczej anoreksja seksualna. Przytacza często i za wzór podaje ,,bohaterki" które uciekły od swoich mężów i teściowych którym rodzice pomogli mieć swoje własne lokum. Ja też nie jestem bez winy o czym może w następnym poście.
 
 
Danii
[Usunięty]

Wysłany: 2017-01-28, 16:06   

mare1966 napisał/a:
PawełV napisał/a:
mare1966 napisał/a:
Napisz , jakie problemy widzi żona

O trudnych sprawach nie da się z żoną rozmawiać. Mojej żonie można powiedzieć rzeczy dobre albo wcale.


Paweł , ale ja pytałem
co mówi żona
co mówiła żona
ewentualnie jak się zachowuje
jak się zachowywała .
W końcu macie 20 lat pożycia .

A jak "wybuchała" to przy jakich okazjach ,
z jakiego powodu ?
Możesz przytoczyć JEJ słowa ?



Moj maz np ,po tylu latach, powiedzial ze on ozeni sie ze swoja kochanka a ja skoro jestem chora psychicznie i bede go nadal uwazac za meza, moge sobie w celibacie zyc i uzywac( przepraszam ale tak sie wyrazil) reki...(wiecie w czym). A on mowi ze bedzie sobie zyl normalnie a Bog jako milosierny wybaczy mu na sadzie ostatecznym. A unieszczesliwianie mnie raczej go nie "kreci" a musialby to robic. Co mam robic?Ratowac? Walczyc samotnie?
 
 
PawełV
[Usunięty]

Wysłany: 2017-01-29, 00:20   

Gdy składa się przysięgę małżeńską biorąc Boga Jedynego w Trójcy jako najwyższego gwaranta naszej przysięgi to musimy tej przysięgi dotrzymać. Musimy być wierni przysiędze małżeńskiej aż do śmierci . Celowo tu użyłem ,,wierni przysiędze" nie zaś swemu współmałżonkowi ponieważ gdybyśmy byli wierni tylko swemu małżonkowi to w przypadku zerwania przysięgi przez współmałżonka niejako z ,,automatu " czulibyśmy się z niej sami zwolnieni.Natomiast będąc wierni przysiędze względem Boga pozostajemy również wierni swemu małżonkowi. Gdzieś w PIŚMIE ŚWIĘTYM jest napisane.....wiarołomcy i krzywoprzysięzcy nie wejdą do Królestwa Niebieskiego. Nie można grzeszyć zuchwale licząc na BOŻE MIŁOSIERDZIE . Każdy kto łamie przysięgę niezależnie od tego czy współmałżonek ja złamał czy nie sam popełnia grzech .
Sam nie miałem kochanek ani nie współżyłem przed ślubem (licząc że w małżeństwie będę mógł cieszyć się razem z żoną wspólnym pełnym pożyciem ) jednak żyję jak w celibacie . lub nawet w jeszcze trudniejszym stanie .Prywatnie uważam zdradę za coś złego, jednak według mnie ktoś kto zgrzeszył z inną osobą uznając jednak małżeństwo za nierozerwalne popełnia mniejszy grzech niż ten kto ten związek niszczy i całkowicie rozbija.
 
 
Bety
[Usunięty]

Wysłany: 2017-01-29, 09:48   

Paweł czytam Ciebie i takie mysli przychodza mi do głowy: małżeńtwo jest po to, żeby wzrastać (uświęcać się, rozwijać, nazwij to jak chcesz).
Pytanie: czy Ty wzrastasz?
Mam wrażenie, że zastałeś się w utartej pozycji, że u Ciebie jest "constans", czyli ciagle to samo.
Na Sycharze nauczyłam sie, że to ja mam się rozwijać, wzrastać, iść do przodu. Na męża nie mam wpływu. Na poczatku tego nie rozumiałam, nie wiedziałam o co chcodzi. Ale gdy zaczęłam współpracować z Bogiem, czytać, słuchać, rozmawiać z ludźmi z Sycharu- to zmiana we mnie zaczęła się dokonywac, najpierw niezauważalnie, a potem już wyraźnie.

Pytanie: co robisz dla siebie, aby ruszyć z miejsca?
Patrzenie na żonę i wkazywanie, co ona źle robi- to nic nie daje. Dalej tkwisz w miejscu.

Nabierz Ducha, otwórz się, wyjdź ze swojego "Ur Chaldejskiego"- i mam tu na myśli drogę duchową.
 
 
tanna
[Usunięty]

Wysłany: 2017-01-29, 14:00   

PawełV napisał/a:
Ja też nie jestem bez winy o czym może w następnym poście.


Paweł, bardzo skupiasz się na wadach i przewinieniach Twojej żony, ale o własnym wkładzie w kryzys wspominasz bardzo niewiele. Miał być o tym post, ale chyba go przeoczyłam.. A poprawić, czy zmienić, możesz tylko siebie, więc warto się zastanowić nad tym co JA robię źle, gdzie JA nie domagam.

PS
Paweł, co lubisz w Twojej żonie? Za co ją cenisz? Kiedy ostatnio powiedziałeś jej coś miłego? Podziękowałeś za coś?
 
 
PawełV
[Usunięty]

Wysłany: 2017-01-29, 23:14   

tanna napisał/a:
Paweł, co lubisz w Twojej żonie? Za co ją cenisz? Kiedy ostatnio powiedziałeś jej coś miłego? Podziękowałeś za coś?

W mojej żonie cenię pracowitość , martwienie się o dzieci...... Staram się dziękować jej za każda pracę, za jej starania....staram się nie robić jej wymówek... mówię jej często że kocham ja jak najbliższego bliżniego....
Dostrzegam również to co jest w niej dobrego....te nawet małe okruszki...
Moją winą jest zapewne to że ożeniłem się z nią bez miłości , myśląc że może miłość przyjdzie z czasem....niestety tak się nie stało.......Ale jak się żona zabierze i pójdzie jak to niekiedy obiecuje to chyba się z tym pogodzę uznając to za wolę Bożą. Zresztą teoretycznie byłoby to chyba jakieś rozwiązanie.........(choć nienajlepsze)
 
 
zenia1780
[Usunięty]

Wysłany: 2017-01-29, 23:21   

Cytat:
Małżeństwo bez miłości? Jak ratować?


1 Pawle czy tym tytułem pytasz o to czy jest miłość w Twoim małżeństwie, czy stwierdzasz fakt jej braku?
2 Jak rozumiem chcesz ratować to małżeństwo?

PawełV napisał/a:
Moją winą jest zapewne to że ożeniłem się z nią bez miłości , myśląc że może miłość przyjdzie z czasem....niestety tak się nie stało....


A czym w Twoim rozumieniu jest miłość, potrafisz to nazwać?
 
 
PawełV
[Usunięty]

Wysłany: 2017-01-29, 23:50   

Na obecną chwilę sam już nie wiem co jest tą miłością małżeńską a co miłością bliżniego . A może jedno i drugie to po prostu jedno i to samo.
Gdy byłem młody byłem wiele razy zakochany , nawet ,,chodziłem"z różnymi dziewczynami.....a potem musiałem się odkochać choć nie do końca to się udawało (co bardzo przeżywałem) I myślałem że jeśli któraś odwzajemni uczucie to będzie prawdziwa miłość (choć teraz wiem że być może przy innym moim postępowaniu mogłoby być dobrze, jednak coś pokpiłem). Do mojej żony nigdy czegoś takiego nie czułem.
 
 
Bety
[Usunięty]

Wysłany: 2017-01-30, 11:45   

Jeden z moich znajomych powiedział mi kiedyś : codziennie proszę Boga aby nauczył mnie z każdym dniem coraz bardziej kochać moja żonę.

Podoba mi się, że na Sycharze uczy się, że miłość to postawa, to budowanie.
Emocje są ulotne.
 
 
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2017-01-30, 16:14   

PawełV napisał/a:
Na obecną chwilę sam już nie wiem co jest tą miłością małżeńską a co miłością bliżniego . A może jedno i drugie to po prostu jedno i to samo.



Każda żona , to twój bliźni ,
ale nie każdy bliźni to twoja żona .

Kłania się matematyka , nauka o zbiorach .
Miłość małżeńska jest podzbiorem miłości bliźniego .


PawełV napisał/a:
Gdy byłem młody


Co to za podejście "byłem" ?
JESTEM młody , tylko inaczej .
To w dużej mierze kwestia podejścia .
Dlaczego porównujesz się z sobą w przeszłości ?
Porównaj się z sobą w przyszłości .
Dzisiaj jesteś młodszy o 10 lat , niż w 2027 .
Albo nawet jesteś młodszy o 30 lat od kogoś innego .
Młodość to stan umysłu , w dużej mierze .

PawełV napisał/a:
Gdy byłem młody byłem wiele razy zakochany , nawet ,,chodziłem"z różnymi dziewczynami.....a potem musiałem się odkochać choć nie do końca to się udawało (co bardzo przeżywałem)


Gdybyś się z każdą z nich ożenił , prędzej czy później
też byś się "odkochał" , więc w sumie
poniekąd jesteś w tym samym miejscu .

Tzw. "miłość romantyczna" to jedno z większych kłamstw współczesności .
Obecnie już jeden z trybików konsumpcjonizmu .

PawełV napisał/a:
Do mojej żony nigdy czegoś takiego nie czułem.

Nie przeczę , okres zakochania ( stan euforii i .........pomroczności )
jest swego rodzaju wabikiem do ożenku czy zamążpójścia ,
stanowi "fundament miłych wspomnień"
jest naszą inwestycją emocjonalną ( i finansową ) w związek
ale stanowi też swego rodzaju "pułapkę" . :mrgreen:
Nie ma bowiem "drugich połówek" i tym podobnych bzdur .
Każdy związek to kwestia jakości elementów tego związku .
Tu akurat w najwyższej mierze kwestia dojrzałości .
A mało kto okazuje się dojrzały .

Trzeba pamiętać , że cele małżeństwa są wielorakie
i wykraczają poza życie ziemskie .

Ja bym tobie "przepisał" Paweł
mimo wszystko więcej humoru i więcej pożycia
( koniecznie w takiej kolejności ) .



PawełV napisał/a:
Ale jak się żona zabierze i pójdzie jak to niekiedy obiecuje to chyba się z tym pogodzę uznając to za wolę Bożą. Zresztą teoretycznie byłoby to chyba jakieś rozwiązanie.........(choć nienajlepsze)


Zobacz , jak nielogicznie rozumujesz .
Jak wola Boża , może być nie najlepszym rozwiązaniem ?
Więc :
1. Albo nie taka jest wola Boża .
2. Albo Bóg chce rozstania i uważa to za świetne rozwiązanie .
albo .............. nie mieszajmy do wszystkiego BOGA ,
bo nie po to dał nam wolna wolę
aby teraz nami sterował
i urządzał nam życie .
 
 
lustro
[Usunięty]

Wysłany: 2017-01-30, 16:44   

PawełV napisał/a:
Na obecną chwilę sam już nie wiem co jest tą miłością małżeńską a co miłością bliżniego . A może jedno i drugie to po prostu jedno i to samo.


Pavel

Czasem bywa tak w malzenstwie, ze dobrze jak jest jeszcze miłość bliźniego.
Bo ostatecznie od czegoś trzeba zacząć. Czegoś się chwycić.
Kiedy zadaje się sobie po raz kolejny pytanie - co ja tu wogole robie?

Zwykła ludzka życzliwość. Usmiech na dzień dobry. Czy ciepłe spojrzenie na dobranoc.
Bycie dobrym. Tak po prostu zwyczajnie, bez małżeńskiego "podtekstu".

To trudny punkt wyjscia, bo nie tego się chce, oczekuje.
Trudno się z nim pogodzić.
Ale okazuje się cenny.

Ktoś tu kiedyś opowiadał o mezu, który przestał kochać żonę. I ksiedzu, który mu polecił w trudnych chwilach mówić sobie " moja żoną cenniejsza niż perły"
I po czasie okazało się ze pomogło A dobre ciepłe uczucia wróciły.
Może to głupio wyglada, ale dziala. Sprawdziłam.

Pavel
Czegoś trzeba się chwycić, żeby zostać...a potem ruszyć do przodu.
Chwyć się dobrego myslenia, ciepłych emocji I miłości...blizniego na początek.
 
 
Pavel
[Usunięty]

Wysłany: 2017-01-30, 17:24   

lustro napisał/a:
Pavel

Ale mnie do tego nie mieszaj ;)
 
 
lustro
[Usunięty]

Wysłany: 2017-01-30, 17:26   

Pavel napisał/a:
lustro napisał/a:
Pavel

Ale mnie do tego nie mieszaj ;)



Jakże bym śmiała
Nawet bym się bala ;-) :mrgreen:
 
 
PawełV
[Usunięty]

Wysłany: 2017-01-31, 00:18   

lustro napisał/a:
Ktoś tu kiedyś opowiadał o mezu, który przestał kochać żonę. I ksiedzu, który mu polecił w trudnych chwilach mówić sobie " moja żoną cenniejsza niż perły"
I po czasie okazało się ze pomogło A dobre ciepłe uczucia wróciły.
Może to głupio wyglada, ale dziala. Sprawdziłam.

Co innego przestać kochać a potem powrócić do tego stanu a co innego gdy się nigdy nie kochało . Co do uczuć to KKK mówi że uczucia same w sobie nie są ani dobre ani złe.Tak więc uznałem że nie powinno się ich okazywać skoro człowiek będzie sądzony tylko z uczynków.
mare1966 napisał/a:
Trzeba pamiętać , że cele małżeństwa są wielorakie
i wykraczają poza życie ziemskie .

Tu sie zgodzę ponieważ małżeństwo może być niejako próbą wierności Bogu, może też być rodzajem pokuty za popełnione grzechy.Nie musi ono również dawać człowiekowi ani szczęścia ani radości.
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 10