Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Pojednanie po zdradzie małżeńskiej
Autor Wiadomość
balwanek1
[Usunięty]

Wysłany: 2016-05-18, 21:57   

utka2 napisał/a:
Nie jestesmy samotną wyspą na oceanie, i nie jesteśmy Jezusem, ze pstryk, i poddajemy sie Woli Ojca i wybaczamy.

ŁOOO
aż dziwnie :-P

wyspa samotną -nie
Jezusem-tez nie

ale woli Pana mamy poddawać sie bezgranicznie i bez ale...
a jak się nie poddajemy

to na co nam PAN....

no sorry takie jest życie
że??

nie kombinujemy z wiarą na swoje
 
 
Orsz
[Usunięty]

Wysłany: 2016-05-19, 01:00   

Twardy, pięknie cytujesz o Miłości, ale chyba zapomniałeś że miłość małżeńska to miłość w ramach jednego ciała. To jest miłość siebie samego. Przykazanie miłości tyczyć może tego obcego ciała w małżeństwie które się wkradło. I mamy do czynienia z paradoksem. Małżonkę która zdradziła oraz siebie mam kochać tak jak tego człowieka. Ale jeżeli miłość własna jest w jakiś sposób nie do końca możliwa? Jeśli czuje się jakiś wstręt do siebie wraz z drugą połową? I jeżeli to nie jest uprzedzenie lecz wynik zobiektywizowania sytuacji?
 
 
Nirwanna
[Usunięty]

Wysłany: 2016-05-19, 05:23   

Orsz napisał/a:
jeżeli to nie jest uprzedzenie lecz wynik zobiektywizowania sytuacji?

Orsz, najbardziej obiektywnie z nas wszystkich patrzy Bóg, a On kocha nieodwołalnie, przebacza i nie ucina relacji. Może jednak warto nie obiektywizować po ludzku, ale zbliżać się do obiektywnego spojrzenia Boga?
 
 
balwanek1
[Usunięty]

Wysłany: 2016-05-19, 06:53   

Orsz napisał/a:
I mamy do czynienia z paradoksem. Małżonkę która zdradziła oraz siebie mam kochać tak jak tego człowieka. Ale jeżeli miłość własna jest w jakiś sposób nie do końca możliwa? Jeśli czuje się jakiś wstręt do siebie wraz z drugą połową? I jeżeli to nie jest uprzedzenie lecz wynik zobiektywizowania sytuacji?

Orsz ile to już lat??
wytrwały jesteś w swym ego-cener :mrgreen:
 
 
twardy
[Usunięty]

Wysłany: 2016-05-19, 07:40   

Orsz napisał/a:
miłość małżeńska to miłość w ramach jednego ciała. To jest miłość siebie samego.


Daleko idziesz w tych swoich wnioskach.

Orsz napisał/a:
Przykazanie miłości tyczyć może tego obcego ciała w małżeństwie które się wkradło. I mamy do czynienia z paradoksem. Małżonkę która zdradziła oraz siebie mam kochać tak jak tego człowieka.


Nie ma tu żadnego paradoksu. Przykazanie nakazuje kochać każdego człowieka.
 
 
twardy
[Usunięty]

Wysłany: 2016-05-19, 07:44   

Orsz napisał/a:
Jeśli czuje się jakiś wstręt do siebie wraz z drugą połową?


To znaczy, że się tak naprawdę nie kocha.
Wiem, że to trudne po przeżyciu zdrady przez tak bliską osobę jak żona/mąż, ale miłość to decyzja, a nie uczucie.
Jak do takiego myślenia dojść i potrafić przełamać ten wstręt?
Pracować nad sobą i zawierzyć swoje życie Bogu. Z Nim wszystko jest możliwe. Spróbowałeś Orsz?
Ostatnio zmieniony przez twardy 2016-05-19, 09:25, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
balwanek1
[Usunięty]

Wysłany: 2016-05-19, 08:08   

twardy napisał/a:
Spróbowałeś Orsz?

Dobre pytanie...ale wiele razy już zadawane było :-P :-P :-P
 
 
tiliana
[Usunięty]

Wysłany: 2016-05-21, 09:36   

twardy napisał/a:
moc nadziei napisał/a:
Twardy, ja to wzięłam z przykazania "kochaj bliźniego jak siebie samego"


Wiem :-D
Ja to przykazanie rozumiem tak:
Mam kochać bliźniego, nie mniej niż siebie samego.
Uważam jednak, że prawdziwa miłość nie może ograniczać się jedynie do dawania miłości na takim poziomie jak miłość, którą otrzymujemy.
Miłości nie można mierzyć. Miłość nie może mieć granic.
Miłość albo jest, taka beż granic, albo jej nie ma.



Twardy, ale przecież to nie chodzi w "kochaj bliźniego, jak siebie samego" o to, zeby dawać tyle miłości, ile sie otrzymuje... ale żeby dawać innym tyle miłości, ile sobie. Dbać o inneych tak, jak o siebie. Nie pozwalać krzywdzić innych tak, jak nie pozwala się krzywdzić siebie.

I odwrotnie.

Dawać sobie tyle miłości, co innym. Dbać o siebie tak samo, jak o drugiego człowieka. Nie pozwalać się krzywdzić tak, jak nie pozwala się krzywdzić drugiego człowieka.



Jedni mają problem z tą pierwszą postawą, bo nie pozwala im na to egoizm, albo inne przyczyny. A często zupełny brak miłości i szacunku do samego siebie.
A drudzy mają problem z tą drugą postawą, bo dają innym więcej, niż samym sobie. A wtedy powstaje patologiczna sytuacja, jeśli się nie wychodzi od szacunku do siebie i miłości do siebie, zakorzenionej w miłości Boga...
 
 
twardy
[Usunięty]

Wysłany: 2016-05-21, 10:55   

tiliana napisał/a:
Twardy, ale przecież to nie chodzi w "kochaj bliźniego, jak siebie samego" o to, zeby dawać tyle miłości, ile sie otrzymuje... ale żeby dawać innym tyle miłości, ile sobie.


A więcej nie można?

tiliana napisał/a:
Jedni mają problem z tą pierwszą postawą, bo nie pozwala im na to egoizm, albo inne przyczyny. A często zupełny brak miłości i szacunku do samego siebie.
A drudzy mają problem z tą drugą postawą, bo dają innym więcej, niż samym sobie. A wtedy powstaje patologiczna sytuacja, jeśli się nie wychodzi od szacunku do siebie i miłości do siebie, zakorzenionej w miłości Boga...


Zgadzam się z tym.
Jednak pozostaję przy tym co napisałem wcześniej:

twardy napisał/a:
Uważam jednak, że prawdziwa miłość nie może ograniczać się jedynie do dawania miłości na takim poziomie jak miłość, którą otrzymujemy.
Miłości nie można mierzyć. Miłość nie może mieć granic.
Miłość albo jest, taka beż granic, albo jej nie ma.
 
 
tiliana
[Usunięty]

Wysłany: 2016-05-21, 12:23   

Właśnie nie można więcej. Bo jeśli ktoś nie jest w stanie siebie porządnie kochać, to dawanie większej ilości miłości kosztem siebie - to czysta definicja współuzależnienia, to patologia.

A jeśli przyjąć to, co napisałeś:
twardy napisał/a:
Miłości nie można mierzyć. Miłość nie może mieć granic.

to tym bardziej nie można. Bo o ile można oddać całego siebie komuś, oddać za niego życie... to taka bezgraniczna miłość również do siebie oznacza też... że jest się w stanie taka ofiarę przyjąć, z pokorą i wdzięcznością, od drugiego człowieka.

To chyba esencja planu zbawienia - zbawieni są ci, którzy są w stanie przyjąć ofiarę życia Syna Bożego....
 
 
twardy
[Usunięty]

Wysłany: 2016-05-21, 15:55   

tiliana napisał/a:
o ile można oddać całego siebie komuś, oddać za niego życie... to taka bezgraniczna miłość również do siebie oznacza też... że jest się w stanie taka ofiarę przyjąć, z pokorą i wdzięcznością, od drugiego człowieka.


Ty jednak chcesz mierzyć miłość dawaną z otrzymywaną i koniecznie bilans musi wyjść na zero.
Ja uważam, że nie koniecznie i wcale nie musi to oznaczać współuzależnienia (chociaż może).

Temat ten jest jednak do dyskusji, ale na forum to nie najlepsze miejsce. Taka dyskusja, wymiana poglądów, wymagałaby kilkugodzinnej rozmowy. Na forum to nie możliwe.
 
 
tiliana
[Usunięty]

Wysłany: 2016-05-24, 10:20   

twardy napisał/a:
Ty jednak chcesz mierzyć miłość dawaną z otrzymywaną i koniecznie bilans musi wyjść na zero.


Ależ nie. Bo nie piszę nigdzie, że to przyjęcie ofiary musi nastąpić... a tylko o gotowości przyjęcia ofiary drugiego człowieka.


Tym niemniej jako osoby oddane Bogu już taka ofiarę przyjęliśmy - od samego Zbawiciela.
 
 
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2016-05-24, 15:02   

Według mnie istotą miłości ( efektem oczekiwanym i sprawiedliwym )
ma być RELACJA dwóch osób , lub wiecej ) .
Miłość w sensie postawy jednej osoby , sama w sobie
jest tylko środkiem , drogą do relacji miłości .

Miłość jednostronna czyli nieodwzajemniona nigdy
( nigdy w sensie NIGDY , constans )
nie ma racji bytu , bo nie ma relacji miłości .

Istotą zaś relacji miłości jest wzajemne szczęście
w dawaniu i braniu czyli uczestnictwo w wymianie .

Idąc wstecz :
Szczęścia nie będziemy mieli w takiej relacji gdzie postawa miłości
nigdy nie zostanie odwzajemniona .
Nie zajdzie tam bowiem relacja .
Do powstania każdej relacji niezbędna jest zgoda dwóch stron .


Bóg jest Bogiem w trzech Osobach .
Choć miłość Boga jest wierna i cierpliwa to jednak
zapowiedziany jest KONIEC , sąd i rozdzielenie .
No chyba , że Bóg dalej będzie kochał w piekle grzesznika ???
 
 
tiliana
[Usunięty]

Wysłany: 2016-05-31, 10:14   

Kochał będzie zawsze, mare....

I my też możemy dowolną osobę kochać zawsze... Nawet po ustaniu jakichkolwiek relacji...

Zgadzam się, że relacja miłości jest spełnieniem miłości. Ale do zaistnienia miłości nie jest konieczna.
Jak się ma dużo miłości w sobie, to się nią obdarza innych nawet "na zapas", bez konieczności stworzenia relacji. A relacja, jeśli powstanie, jest naprawdę cudowną wartością dodaną. Nie trzeba jej oczekiwać... Choć można mieć na nią nadzieję.
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8