Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
|
ks. Alekander Woźny List do Parafianina |
Autor |
Wiadomość |
tereska [Usunięty]
|
Wysłany: 2016-04-28, 10:28 ks. Alekander Woźny List do Parafianina
|
|
|
JEŚLI PRZYJDZIE POKUSA ROZWODU....
autor: ks. Aleksander Woźny
Zamieszczamy tekst autorstwa sługi Bożego ks. Aleksandra Woźnego. Słowa pełne radykalizmu ewangelicznego.
To list do parafianina, który zawarł ponowny związek cywilny.
Drogi Bracie,
Od dobrej istoty dowiedziałem się o Pańskich powikłaniach [...]. Uważam, że jestem zobowiązany Panu pomóc. Przede wszystkim w zrozumieniu sytuacji, a następnie w znalezieniu tych sił, które mogą Panu pomóc z niej się wydostać.
Zawarł Pan ważne małżeństwo z pierwszą żoną i jest Pan z nią związany, bez względu na to, czy jeszcze chcecie żyć ze sobą, czy już nie. Nie Wyście się złączyli, ale złączył Was Bóg, a Bóg rozłącza małżeństwa tylko przez śmierć.
Wobec powyższego kobieta, z którą Pan się później złączył i ma z nią troje dzieci, nie jest Pańską żoną i nazywanie jej żoną, a siebie mężem będzie zawsze pustym słowem.
Nielogicznie byłoby myśleć, że mógłby Pan wejść do nieba, nie przyjąwszy uprzednio takich samych zapatrywań, jakie ma Pan Bóg, bowiem wtedy nawet w niebie czułby się Pan nieswojo, czyli nie byłby Pan szczęśliwy. Niebo nie byłoby dla Pana niebem.
Co wobec powyższego winien Pan zrobić w swojej sytuacji? Przede wszystkim trzeba przestać uznawać tę tak zwaną drugą żonę Pana za prawowitą małżonkę, to znaczy nie żyć z nią jak z żoną. Pan ją kocha? Miłość to przecież znaczy komuś dobrze życzyć i dobrze czynić. A namawianie kogoś do grzechu, narażanie go na potępienie, gdyby w tym grzechu umarł, to jest miłość pozorna, właściwie samolubstwo. Należy więc, żeby Pan tę kobietę, z którą się związał, zaczął naprawdę kochać, to znaczy dobrze jej życzył, ratując ją od potępienia przez to, że skłoni ją Pan do rozejścia się.
A co ma stać się z dziećmi?
A co dzieje się z dziećmi Pana i Pańskiej - sakramentalnej żony?
Z prawa naturalnego oboje rodzice mają obowiązek nie tylko dbać o dzieci, wyżywić je i ubrać, ale także wychować.
Na czym polega wychowanie?
Na pouczaniu i przykładzie do dobrego, a ściślej, na nauczaniu dzieci prawdziwej miłości.
Kogo dzieci mają kochać? Tego, kto jest najgodniejszy miłości - Boga.A ponieważ Pan Bóg życzy sobie byśmy także kochali bliźnich, choć oni nie raz nie są tego warci, to dziecko powinno się uczyć kochać Boga i bliźniego.
Czy ojciec lub matka, którzy nie kochają Boga, nie kochają siebie nawzajem ( bo są dla siebie pokusą do grzechu, odciągają cudzego męża od żony, względnie na odwrót) mogą swoje dzieci nauczyć miłości do Boga i bliźniego?
Tacy rodzice mogą być tylko "żywicielami" swych dzieci, ale NIE wychowawcami. Mogą oni dzieci "tresować", przyzwyczajać do zewnętrznego porządku, ale nie mogą wychowywać!
Jeżeli naprawdę Pan, czy żyjąca z Panem kobieta, matka Pańskich trojga dzieci, kochacie je, musicie przestać gorszyć je tym, że mieszkacie razem.Musicie więc rozejść się i tym dać dobry przykład, że choć ludzką rzeczą jest grzeszyć ze słabości, czy zaślepienia, to z grzechem można zerwać.
Natomiast trwać w grzechu i tłumaczyć się, że nie można przestać grzeszyć, jest rzeczą szatańską.
Jeżeli Pańska tak zwana druga żona naprawdę Pana kocha, powinna pójść za Pańską inicjatywą i cieszyć się tym, że Pan się od grzechu oderwie, odchodząc od niej i wracając do prawowitej żony.
Powinna chcieć Pańską żonę przeprosić za to, że przez jakiś czas, w zaślepieniu odciągała Pana od niej.
Jeżeli tego uczynić nie potrafi, to znaczy, że Pana prawdziwie nie kocha, bo ciągnie Pana na potępienie, a siebie samą kocha źle, czyli jest samolubna i dzisiejszym swym postępowaniem może sprawić, że jej dzieci, gdy dorosną, biorąc z niej przykład, gdy dorosną też będą rozrywały małżeństwa.
Jeśliby Pańska prawowita żona nie chciała Pana przyjąć i musiałby Pan żyć "bez kobiety", to czy byłoby to nieszczęście?
Życie wstrzemięźliwe nigdy nie szkodzi zdrowiu. Bez jedzenia nie można żyć, ale bez kobiety - można.
Jest trudniej? - tak, być może, ale kto sam wikła się w trudności, ten musi ponieść konsekwencje swego postępowania
Może powiedział Panu ktoś, że Księża nie żyją w czystości a od innych jej wymagają. Otóż, czy Panu w piekle będzie przyjemniej z tego powodu, że za towarzysza będzie miał Pan takiego nieszczęśliwego Kapłana, który zdradził Pana Jezusa dla pociech zmysłowych?
Powie Pan może, że "żeby żyć wstrzemięźliwie, trzeba być świętym". Może to i prawda, ale w pewnym stopniu.
Ale kto przez 2/3 życia ciężko grzeszył, musi to jakoś naprawić 1/3 życia, jaka mu jeszcze została darowana.
Jeśli mnie Pan posłucha, zobaczy Pan, że na tym świecie będzie mógł Pan jeszcze powiedzieć do Boga - Ojcze - z radością jest patrzeć prosto na Hostię wystawioną w Najświętszym Sakramencie.
Niech Pan tego listu nie drze, ale przeczyta jeszcze raz i... jeszcze raz z rozwagą za miesiąc. I niech Pan nie mówi, że jest za trudno
Tym, którzy prawdziwie chcą wrócić do Boga, przeszkadza wprawdzie szatan, ale pomaga im Maryja Panna, która starła głowę węża.
Ks. Aleksander Woźny. |
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
|
Dodaj temat do Ulubionych Wersja do druku
|
| Strona wygenerowana w 0,01 sekundy. Zapytań do SQL: 8 |
|
|