Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Dyskusja o rozwodach
Autor Wiadomość
balwanek1
[Usunięty]

Wysłany: 2016-02-23, 22:05   

Twardy ...
Ten temat na literę R powraca jak bumerang od zarania forum..

Dla katolika nie ma rozwodu....ważny jest tylko sakrament -a koniec sakramentu
staje się dopiero po orzeczeniu nieważności sakramentu.
Zatem po grób jest się mężem i żoną.
Papierek prawny jakim jest ślub cywilny -jest tylko papierkiem jaki rządzi się w cywilnych sprawach.
A to co Jacek przytacza nie do końca jest takie i ma taki szyk-jest to mocno okrojone i na potrzeby własne..jakie wiadomo :-P

KK odnosi się tylko do aspektu moralnego rozwodu cywilnego-bo to jedynie może zrobić uznając iż dla wierzących
sakrament małżeństwa jest podstawą.
KK i owszem potępia będąc w sakramencie małżeństwa zawieranie drugiego związku bo to grzech...
Ale grzechem już nie jest jeżeli w skutek rozwodu pozostaniesz sam i wierny sakramentowi.
Zatem po co przeinaczać i kombinować robiąc ludziom młyn z głowy....
Rozumiem neoficki zryw ciała i duszy
-ale czasem trzeba i rozwagi by ogarnąć wszystko
 
 
balwanek1
[Usunięty]

Wysłany: 2016-02-23, 22:11   

hubcia576 napisał/a:
trwałe, bo po coś to zrobił!!! Dlaczego tylu ludzi depcze to, co Bóg daje?

No to jak maja deptać coś ludzie skoro to jest trwałe.
A jak jest trwałe to nierozerwalne-a jak nierozerwalne to nic tego nie może rozerwać.
To w czym i dlaczego strarch??
 
 
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2016-02-23, 22:13   

Cytat:
stawia bowiem współmałżonka żyjącego w nowym związku w sytuacji publicznego i trwałego cudzołóstwa:


Jeśli mąż, odłączywszy się od swej żony, łączy się z inną kobietą, sam jest cudzołożnikiem, ponieważ każe popełnić cudzołóstwo tej kobiecie; także kobieta, która mieszka z nim, jest cudzołożnicą, ponieważ pociągnęła do siebie męża innej kobiety

...............

Cudzołóstwo ma miejsce znacznie wcześniej.
Do cudzołóstwa nikomu żadnego rozwodu nie potrzeba.
Najpierw jest cudzołóstwo a potem rozwód, a nie odwrotnie.

Poprawiono cytowanie
Ostatnio zmieniony przez 2016-02-23, 22:50, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
JolantaElżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2016-02-23, 22:25   

grzegorz_ napisał/a:
"Każdy rozwód ma w sobie coś z zabójstwa. Rozwód to zabicie miłości"

Tam gdzie jest pozew to juz dawno żadnej miłości nie ma (ze strony składającego).
Wiec jak można zabić coś co już dawno jest martwe?



NIe wiem na jakiej podstawie tak sądzisz, bo nikt nie prowadzi takich badań - to są tylko Twoje domysły Grzegorzu :-(


Można dobić coś co jeszcze żyje, ledwie dyszy, ale żyje, choć na pozór nie ma oznak życia.
 
 
balwanek1
[Usunięty]

Wysłany: 2016-02-23, 22:42   

JolantaElżbieta napisał/a:
grzegorz_ napisał/a:
"Każdy rozwód ma w sobie coś z zabójstwa. Rozwód to zabicie miłości"

Tam gdzie jest pozew to juz dawno żadnej miłości nie ma (ze strony składającego).
Wiec jak można zabić coś co już dawno jest martwe?



NIe wiem na jakiej podstawie tak sądzisz, bo nikt nie prowadzi takich badań - to są tylko Twoje domysły Grzegorzu :-(


Można dobić coś co jeszcze żyje, ledwie dyszy, ale żyje, choć na pozór nie ma oznak życia.

Jolu a czym się tak obruszyłaś??
Czasem nawet i nie musi zaistnieć rozwód -by czegoś stał się koniec.
Patrz choćby u mnie

jeno separacja,nawet pod jednym dachem-a już będzie rok jak usłyszałem.
Jesteś byłym mężem....

i co mam zaprzeczać ..że nie prawda?? głuchego udawać??mówić że tak nie jest??

smutna prawda ale prawda :-P :-P
 
 
JolantaElżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2016-02-23, 22:59   

balwanek1 napisał/a:
JolantaElżbieta napisał/a:
grzegorz_ napisał/a:
"Każdy rozwód ma w sobie coś z zabójstwa. Rozwód to zabicie miłości"

Tam gdzie jest pozew to juz dawno żadnej miłości nie ma (ze strony składającego).
Wiec jak można zabić coś co już dawno jest martwe?



NIe wiem na jakiej podstawie tak sądzisz, bo nikt nie prowadzi takich badań - to są tylko Twoje domysły Grzegorzu :-(


Można dobić coś co jeszcze żyje, ledwie dyszy, ale żyje, choć na pozór nie ma oznak życia.

Jolu a czym się tak obruszyłaś??
Czasem nawet i nie musi zaistnieć rozwód -by czegoś stał się koniec.
Patrz choćby u mnie

jeno separacja,nawet pod jednym dachem-a już będzie rok jak usłyszałem.
Jesteś byłym mężem....

i co mam zaprzeczać ..że nie prawda?? głuchego udawać??mówić że tak nie jest??

smutna prawda ale prawda :-P :-P


To zależy od tego co Ty o tym sądzisz. Jeśli zgadzasz się z żoną, to jej przytaknij, a jak nie, to broń swojej pozycji i swoich poglądów. Ja z moją rodziną bez przerwy się wykłócam, bo każą mi sobie kogoś znaleźć, a ja mówię, że mam męża, bo śluby miałam dwa, a rozwód cywilny, drugi ślub jest wciąż ważny i nawet jeśli mój mąż złamał przysięgę, to ja nie muszę robić tego samego. Złoszczą się na mnie, próbują mnie przekonywać, ale sami widzą, że nie mają argumentów. A ostatnio mi powiedzieli, że mogę unieważnić małżeństwo kościelne - podali powody, które nie podpadają pod żaden paragraf uprawniający za uznanie małżeństwa za nieważne. :-/
 
 
balwanek1
[Usunięty]

Wysłany: 2016-02-23, 23:37   

JolantaElżbieta napisał/a:
To zależy od tego co Ty o tym sądzisz. Jeśli zgadzasz się z żoną, to jej przytaknij, a jak nie, to broń swojej pozycji i swoich poglądów

Nie rozumiemy się totalnie
co daje obrona poglądów jeżeli druga strona czuje,uważa i przyjęła już odwrotność.
Ja mogę zostać wierny swym poglądom-ale to i tak może już nic nie zmienić.
Nauczmy się odróżniać nas i to co my możemy zrobić-oraz tych drugich w jakich materii nic nie możemy zrobić.
A gdy to skapujemy to i urażania nie będzie.....
Bo jest tak jak chyba wczoraj w innym temacie pisała stokrotka..
coś w stylu
wiem,rozumiem,akceptuje,przyjmuję(i wiele innych tam)-a mimo to wciąż czegoś oczekuję..
A jak oczekuje to nijak nie jestem z niczym pogodzony i dlatego potem jeden czy drugi temat powoduje wzrost emocji.
Jolu zatem prawidłowość jest taka bez względu czy coś się zrealizuje..czy nie zrealizuje mój wybór jest taki...
zachowuje wierność i tak żyję-nawet gdy sam.
Nie tak powinno być??
no chyba że gdzieś tam delikatnie skrobie mnie jakieś maleńkie skrzywdzenie...i ono co jakis czas przebije :mrgreen: :mrgreen:
a ten picuś glancuś niestety od razu widać :-P :-P
i wielkie słowa w tym momencie wydają się śmieszne.... ;-)
 
 
lustro
[Usunięty]

Wysłany: 2016-02-24, 08:42   

twardy napisał/a:
grzegorz_ napisał/a:
W dzisiejszych czasach masę ludzi żyje bez papierów, zatem brak rozwodu raczej nikogo nie zniechęci do 2go związku.


Grzegorz opisujesz dwie różne grupy osób.
Pierwsza to ta, której nie zależy na "papierku", a tym bardziej na sakramencie małżeństwa i żyją bez niego, a druga to osoby, dla których ślub był jednak czymś ważnym, bo go zawarli.

Czy zatem brak rozwodu nie zniechęci osób z tej drugiej grupy do 2-go związku?
Zapewne jest to jednak jakaś przeszkoda.


Twady


to takie troche odwracanie kota ogonem...z Twojej strony.

Dyskusja nie dotyczy chyba tej grupy, która znalazła sie na tym forum i ludzi o podobnych przekonaniach.
Mowa jest o odchodzących, zrywających relacje, składających bardzo często ( choc nie wyłacznie) pozwy rozwodowe...
napisałam, że nie wyłącznie, bo tak jak pisze grzegorz - częśc tych osób ma to głęboko w powazaniu. Mozna żyć, bardzo dobrze sobie radząc, bez rozwodu lub ślubu.

Tak naprawdę jedno i drugie wymusza, na niechcących i niepotrzebujacych, życie.
Sprawy formalno prawne są wtedy uregulowane. Uporzadkowuje się świat materialny.
A co komu w duszy gra...?

Ja pamietam z włssnego zycia, że na mężowskie NIE na propozycję rozwodu najpierw się wkurzyłam, a potem doszłam do wniosku, że szarpac sie nie bede, a do miłości i zycia z nim i tak nikt mnie nie zmusi.
Wolna wola.
I zyłam tak jak chciałam...
 
 
GosiaH
[Usunięty]

Wysłany: 2016-02-24, 10:16   

balwanek1 napisał/a:
Zatem po co przeinaczać i kombinować robiąc ludziom młyn z głowy....
Rozumiem neoficki zryw ciała i duszy
-ale czasem trzeba i rozwagi by ogarnąć wszystko
Norbert, wg mnie to, co ty napisałeś i to, co za cytował z KKK Jacek jest takim samym spojrzeniem na sprawę, jedynie ujętym w inne słowa, stąd twojego powyższego komentarza nie rozumiem
 
 
GosiaH
[Usunięty]

Wysłany: 2016-02-24, 10:18   

balwanek1 napisał/a:
hubcia576 napisał/a:
trwałe, bo po coś to zrobił!!! Dlaczego tylu ludzi depcze to, co Bóg daje?

No to jak maja deptać coś ludzie skoro to jest trwałe.
A jak jest trwałe to nierozerwalne-a jak nierozerwalne to nic tego nie może rozerwać.
To w czym i dlaczego strarch??
Norbert, a gdzie tu widać strach? To raczej zaduma i smutek nad takim stanem rzeczy, nad tym, że wszystko można podeptać ...
 
 
GosiaH
[Usunięty]

Wysłany: 2016-02-24, 10:28   

balwanek1 napisał/a:
JolantaElżbieta napisał/a:
grzegorz_ napisał/a:
"Każdy rozwód ma w sobie coś z zabójstwa. Rozwód to zabicie miłości"

Tam gdzie jest pozew to juz dawno żadnej miłości nie ma (ze strony składającego).
Wiec jak można zabić coś co już dawno jest martwe?



NIe wiem na jakiej podstawie tak sądzisz, bo nikt nie prowadzi takich badań - to są tylko Twoje domysły Grzegorzu :-(


Można dobić coś co jeszcze żyje, ledwie dyszy, ale żyje, choć na pozór nie ma oznak życia.

Jolu a czym się tak obruszyłaś??
Czasem nawet i nie musi zaistnieć rozwód -by czegoś stał się koniec.
Patrz choćby u mnie
Norbert, już się kiedyś, w innym wątku, zgodziliśmy, że każdy mierzy innych swoją miarą i , zwykle, widzi rzeczywistość poprzez swoje doświadczenia.

To ja bym chciała, właśnie na podstawie mojego doświadczenia, zakwestionować stwierdzenie Grzegorza

grzegorz_ napisał/a:
Tam gdzie jest pozew to juz dawno żadnej miłości nie ma (ze strony składającego).
Wiec jak można zabić coś co już dawno jest martwe?

Mój mąż odszedł, był w związku z inną kobietą, potem złożył wniosek o rozwód, spotkaliśmy się w Sądzie.
A potem dogadaliśmy się na mediacjach nakazanych przez Sąd ... i jesteśmy od roku razem.
To jak?
Była wtedy, gdy szedł do Sądu z pozwem, ta miłość czy nie ?

Bo ...

Nie wiem co się wtedy działo z moim mężem, ale patrząc na niego obecnie NIE wątpię, że mnie kocha. Mam tego dowody codziennie.
I to, co jest moim doświadczeniem, gryzie mi się niejako, Grzegorzu, z twoim powyższym wpisem.
 
 
Gianna
[Usunięty]

Wysłany: 2016-02-24, 10:50   

GosiaH napisał/a:
To ja bym chciała, właśnie na podstawie mojego doświadczenia, zakwestionować stwierdzenie Grzegorza

grzegorz_ napisał/a:
Tam gdzie jest pozew to juz dawno żadnej miłości nie ma (ze strony składającego).
Wiec jak można zabić coś co już dawno jest martwe?

Ja również chciałabym to stwierdzenie zakwestionować!
Na podstawie własnych osobistych doświadczeń. Złożyłam pozew o rozwód, bo wyczerpałam wszelkie znane mi wówczas środki i próby naprawy małżeństwa.
Poszłam do adwokata na rozmowę, chciałam zabezpieczyć swoje interesy itd.
Adwokat namówił mnie na rozwód. A ponieważ moja ówczesna kondycja religijna była daleka od obecnej, złożyłam pozew.
I owszem, w tamtym momencie wierzyłam w to, że moja miłość do męża umarła.
Ale kiedy zapadło orzeczenie rozwodu, poczułam, że umiera moja dusza. Coś zabiłam.

Dlatego przyrzekłam sobie, że każdemu będę odradzać rozwód. I stnieje separacja, która zabezpiecza w wyjątkowych sytuacjach.
Niestety prawnicy jak obserwuję z reguły usilnie namawiają do rozwodów, zamiast separacji. Chyba lepiej na tym zarabiają.
 
 
twardy
[Usunięty]

Wysłany: 2016-02-24, 10:50   

lustro napisał/a:
Dyskusja nie dotyczy chyba tej grupy, która znalazła sie na tym forum i ludzi o podobnych przekonaniach.
Mowa jest o odchodzących, zrywających relacje,


Lustro,


Rozmawiamy o tym czy brak rozwodu zniechęci czy też nie do wchodzenia w drugi związek.
Myślę, że mówię właśnie o tej grupie. Grupie osób, które kiedyś zawarły jednak sakrament małżeństwa.

Obecnie pomimo, że odchodzą, zdradzają, to jednak, ponieważ nie żyli bez ślubu, czyli ślub miał dla nich jakieś znaczenie, to brak rozwodu, zgody na rozwód współmałżonka, może mieć jakiś wpływ na ich postępowanie, decyzję.

Czyż nie było tak z Tobą? :-P
 
 
twardy
[Usunięty]

Wysłany: 2016-02-24, 10:54   

Gianna napisał/a:
Dlatego przyrzekłam sobie, że każdemu będę odradzać rozwód.


Jest nas takich więcej :mrgreen:
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9