Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Malzenstwo z rozsadku/niedojrzalosc emocjonalna
Autor Wiadomość
Pavel
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-27, 23:42   

Lawendowa napisał/a:
Czy choroba dwubiegunowa była leczona?


Tak, aczkolwiek rozpoznanie choroby nastapilo bardzo pozno. Tata zapewne latami zaczynal picie, gdy mial jej nawroty. Gdy pil raz na kilka lat, mozna bylo zauwazyc, ze choroba sie nasila raz - dwa w roku. Byl leczony farmakologicznie, kilka razy sytuacja byla tak nieznosna, ze konieczny byl szpital. Dla naszego i jego dobra.

Lawendowa napisał/a:
Komu tak chętnie pomagasz - zonie czy obcym?


Rodzinie, przyjaciolom, znajomym. Kazdy z kim mam kontakt mogl zawsze na mnie liczyc. Zone zaniedbalem, ale po raz kolejny powtorze - to nie jest tak, ze kompletnie sie nia nie interesowalem. Ja po prostu porownuje do sytuacji idealnej lub niemal takiej. Zdecydowana wiekszosc rozmow, czulosci wychodzila ode mnie. W czasie tygodnia i tak pozno wracalem po pracy, trzeba bylo zajac sie dziecmi, pozniej odpoczywalem, z czasem coraz czesciej sam. Weekendy zawsze byly dla rodziny. Nie bylo kumpli, wyjsc, piwek etc. Mnie jej biernosc w koncu zaczela denerwowac. pytalem siebie: dlaczego zawsze ja mam wszystko inicjowac? I zaczalem przestawac, czekajac na jej pierwszy krok. Efekty - jak widac. Tak naprawde, mimo ze strzelam troche sobie w stope, bo porownanie srednio udane, ale gdybym zamiast poswiecac czas wieczorem na gre chodzil na silownie, strata czasowa bylaby podobna. Czy zony przestaja kochac mezow przez to, ze chodza na silownie lub maja inne hobby ktoremu poswiecaja regularnie czas? Wiem, gra to slabe hobby. To byl moj reset od problemow, beznadziejny reset, ale tez nie demonizujmy. Faceci sie szlajaja, pija, graja godzinami na konsolach majac wszystko gdzies. Ja odpoczywalem dopiero jak dzieci szly spac. To byl moj reset, teraz wiem, ze nie trzeba byc nalogowcem ani slabym psychicznie aby potrzebowac odskoczni od problemow. A tych bylo zwlacza w ostatnich 2 latach sporo - rak i smierc taty. problemy finansowe u mnie, trzeba bylo rowniez finanswowo wspierac rodzicow i mame po smierci taty, dochodzil chlod zony i brak jakiegokolwiek wsparcia mentalnego z jej strony. Zazwyczaj tylko narzekanie i krytyka, cieplych slow albo brak, albo bardzo malo. Cokolwiek bym nie robil. Tak sie do tego przyzwyczailem, ze zaczalem uznawac jej warczenie za norme. Sama zona teraz przyznaje, ze na sile szukala we mnie wad, otocznie widzialo jak mnie odpychala, ja rowniez to czulem, ciagle ja jakos usprawiedliwialem. To rowniez moja wina? Jest tu jakis chodzacy ideal?
Nie winie zony, staram sie zrozumiec to wszystko, ale zeby bylo to dosc jasne (mozecie wierzyc lub nie) - ja nie jestem tutaj katem. Jestem ofiara, ktora oczywiscie rowniez jest winna wielu bledow, niewiedzy, grzechow. Zly los, pech, slabe rozpoznanie (moj najlepszy przyjaciel robi na poczatku znajomosci "wywiad" - jaka rodzina, jej historia, zasobnosc etc. i bierze to pod uwage, ja bylem zdecydowanie mniej praktyczny zyciowo, myslalem ze wspolna praca i miloscia sprawimy, ze to beda nieistotne drobiazgi.
Napisze to, co mi mowi kazdy kto wie o naszym kryzysie i kto zna nas calkiem dobrze (ja sie nigdy z niczym nie maskowalem) - z takich powodow malzenstwa sie nie rozpadaja, zwlaszcza jak ma sie dzieci.

Lawendowa napisał/a:
Do tego co wytłuściłam dochodzi Twoje (nałogowe?) granie.
Przeczytaj co mnie w Twoich postach najbardziej uderzyło.
Z czego wynika słowotok?
Masz świadomość tego, że choroba dwubiegunowa jest w sporej mierze dziedziczna?

Slowotok to w sumie zle okreslenie. Ja po prostu jestem gadatliwy z natury. Pewnie nazbyt, ale tez bez przesady. Ja po prostu lubie wyczerpywac temat, wymieniac poglady i "pojedynkowac" sie na argumenty (w pozytywnym znaczeniu, o ile takie moze byc :) , nie staram sie nikogmu wmawiac swoich racji, lubie rozmawiac z ludzmi o innych niz moje pogladach na jakis temat. Bo to uczy, rozwija. Zona z kolei jest bardzo oszczedna w slowa (chyba ze robi wyrzuty). Nigdy nikt z tym moim gadaniem problemu nie mial, ewentualnie nauczyciele w szkole ;) Z calym szacunkiem, ale jak sie rozmawia na powazny temat, to sie duzo rozmawia. Zonie starczaly 2-3 zdania. Po prostu jest malomowna a w dodatku nie potrafi rozmawiac na trudne tematy. Nie uwazam, ze to ze mna jest tu cos nie tak, zreszta jakos nie mialem nigdy problemu z nikim innym wczesniej. Dodam, ze ludzie (zwlaszcza plec piekna) doceniali mnie za umiejetnosc rowniez sluchania. Ale do tego trzeba chciec sie otworzyc. Nie jest to strzelanie do zony, tylko stwierdzenie faktow.

Wiem, ze ta choroba moze byc dziedziczna. Na razie, wg mojej wiedzy na jej temat, nie mam zadnych objawow. Mozliwe, ze kiedys mnie ona dotknie, ale z calym szacunkiem, nie zamierzam o tym caly czas myslec. To nie jest ode mnie zalezne.
To zas, co wytluscilas, to wiekszosci pochodne moich naturalnych cech - nieco przesadnej szczerosci, otwartosci (z drugiej strony jestem tu przeciez anonimowy), spory samokrytycyzm (bo skoro potrafie krytykowac innych, nie oszczedzam i siebie).
Z kolei wytluszczone wady - kazdy jakies ma, ja nie mam problemu przyznac sie do swoich. Czy to w internecie czy w zyciu. Staram sie nad nimi pracowac, nie zawsze skutecznie.
Co do mojego bycia meczacym w rozmowach - to dotyczy praktycznie tylko zony, bowiem ona nie jest fanka dlugich rozmow, zwlaszczajesli chodzi o tematy jej dotyczace, nie potrafi przyjmowac krytyki, jakkolwiek jest ona podana. Jesli cos zle zrobie, nie mam wielkiego problemu z autokrytyka. W stosunku do innych rowniez, traktuje innych jednak raczej mniej krytycznie niz siebie, najwyzej tak samo. To jest wada, ale z drugiej strony i zaleta. Pelna szczerosc. Z calym szacunkiem, dla mnie argumenty typu: "bo tak", powoduja, ze tym bardziej chce wszystko, wrecz lopatologicznie, wyjasnic. Gdybym wiedzial, jak to na moja zone dziala, gdybym przeczytal kiedys ksiazke o dda, pewnie bym tyle i w taki sposob nie gadal. Po prostu, w przeslosci moje gadanie nie powodowalo podobnych problemow. Skad niby mialem wiedziec, skoro ona mi za wiele nie mowila?
Wytluscilas rowniez te imprezy i romanse. Tak, nie zawsze bylem rozsadny. Mlodosc i hulaszczy tryb zycia przyniosly rozne grzechy, ktorych sie wciaz wstydze. Aczkolwiek nie bylem strasznym lovelasem - nie gustowalem w jednonocnych znajomosciach, szukalem tej jedynej. Te mezatki byly na skraju rozwodu. Rozwiodly sie mimo, iz nasze romanse sie dosc szybko zakonczyly. Znalem obie, zanim wyszly za maz, od zawsze mi sie podobaly, ale wczesniej bylem zbyt niesmialy w stosunku do tych ktore mi sie podobaly. Zaden z kryzysow nie zaczal sie z mego powodu. Nie pomniejsza to mego grzechu oczywiscie, bardzo tego zaluje, czasu niestety nie cofne. W tamtych chwilach wyjatkowo liczylem sie bardziej ze soba niz bliznim, nie myslalem takimi kategoriami jak pozniej. Bylem mlody i kompletnie niedojrzaly, to bylo ponad 10 lat temu.
 
 
1803
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-29, 12:58   

Pavel napisał/a:
Czy zony przestaja kochac mezow przez to, ze chodza na silownie lub maja inne hobby ktoremu poswiecaja regularnie czas?
myślę, że żony przestają kochać mężów kiedy same przestaną czuć się kochane. Żona, której mąż okazuje miłość nie będzie miała nic przeciwko hobby męża. No chyba, że rujnowałoby ono domowy budżet bądź zdrowie męża:)
Pavel napisał/a:
Zazwyczaj tylko narzekanie i krytyka, cieplych slow albo brak, albo bardzo malo. Cokolwiek bym nie robil. Tak sie do tego przyzwyczailem, ze zaczalem uznawac jej warczenie za norme.
rozmawiałeś z nią o tym?
Pavel napisał/a:
To rowniez moja wina?
a może jej? :)
Oboje macie problemy z emocjami, to nie jest ani Twoja ani jej wina. Ona to mogła robić nieświadomie. Poczytaj jeszcze o DDA a zrozumiesz, tam jest wszystko pięknie opisane.
Pavel napisał/a:
Jestem ofiara, ktora oczywiscie rowniez jest winna wielu bledow, niewiedzy, grzechow.
tak samo jak Twoja żona.
Jesteście ofiarami swoich rodzin.
Dlatego potrzebujecie profesjonalnej pomocy.
Gdzie Ty ślepcze chcesz poprowadzić swoją ślepą żonę?
Popatrz, zdajesz sobie już sprawę z tego, że oboje jesteście dysfunkcyjni, popełniacie błędy których wagi nie jesteście świadomi a mimo to nadal robisz z siebie ofiarę.
Cytat:
Nigdy nikt z tym moim gadaniem problemu nie mial, ewentualnie nauczyciele w szkole ;)
nauczyciele w szkole mieli Cię 45 minut dziennie 5 dni w tygodniu i "mieli z tym problem". Żona ma Cię codziennie od kilku lat. Daj jej prawo do zmęczenia Twoim gadulstwem ;)
Cytat:
Z calym szacunkiem, ale jak sie rozmawia na powazny temat, to sie duzo rozmawia.
dlaczego? bo TY tak uważasz? bo TY tak to sobie wyobrażasz? bo TY potrzebujesz dużo rozmawiać na poważny temat?
Jeden mówi dużo drugi mało, niezależnie od tematu. Pozwól ludziom się różnić.
Cytat:
Po prostu jest malomowna a w dodatku nie potrafi rozmawiac na trudne tematy. Nie uwazam, ze to ze mna jest tu cos nie tak, zreszta jakos nie mialem nigdy problemu z nikim innym wczesniej.
Dlaczego mierzysz żonę swoją miarką?
Ty jesteś nazbyt gadatliwy - wszystko z Tobą w porządku.
Żona jest małomówna i zamknięta w sobie - coś z nią nie tak.
Pavel, inni mają Cię raz na jakiś czas, najwyżej kilka godzin w pracy gdzie nie rozmawiacie cały czas na wszystkie tematy.
Inni nie muszą być z Tobą szczerzy.
Inni mogą Cię zbywać, przytakiwać dla świętego spokoju.
Wiem, że tak może być bo sama tak robię. Też jestem małomówna, tak jak Twoja żona wyjaśniam temat w 2- 3 zdaniach ale jak słyszę znajomego nadającego pół godziny na jakiś temat to zgadzam się ze wszystkim co mówi, byle już wreszcie skończył gadać, byle se poszedł lub znalazł inną ofiarę.
Cytat:
Ale do tego trzeba chciec sie otworzyc.
trzeba przede wszystkim umieć się otworzyć.
Dla kogoś, kto tego nie robił te 20 -30 lat pierwsza próba może być bardzo trudna i bardzo dużo zależy od słuchającego. Jeśli otwierający się zostanie zastrzelony półgodzinnym wykładem z rozłożeniem każdego słowa na czynniki pierwsze to masz jak w banku, że ta osoba drugi raz nie podejmie próby.
Ja jako osoba bardzo podobna do Twojej żony napisze tylko, że mi próba otwarcia się przed spowiednikiem - a więc człowiekiem który mało gada, bardzo dobrze słucha - zajęła bite 10 lat. Rozumiesz?
Rozumiesz jakie to trudne?
Nie rozumiesz i nigdy nie zrozumiesz bo stoisz na drugim końcu.
Spróbuj jednak wykazać choć odrobinę dobrej woli, nie napadaj na żonę za to, że jest zamknięta w sobie. To tylko pogarsza sprawę.
 
 
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-30, 10:22   

1803 napisał/a:
myślę, że żony przestają kochać mężów kiedy same przestaną czuć się kochane.


Czyli w sumie nigdy nie kochały tak naprawdę ,
zwykłe coś za coś , interes , wymiana .
Na dodatek trafnie ujęłaś : przestaną czuć , a nie koniecznie przestaną być kochane .
Trochę smutny obraz żony .
Niestety zgadza sie z tym co ja tu piszę .
Nie kochamy za nic i bezinteresownie .
My faceci także oczywiście .

Myślę , że rozumiem o czym Paweł pisze .
Zamknięcie się w sobie jest jakąś dysfunkcją psychiczną .
Oczywiście , ludzie są rózni , ale trudno budować głębsze więzi
bez tej podstawowej drogi komunikacji .
Najlepiej jak to jest wielopasmowa autostrada , a nie leśna górska zanikająca ścieżynka .
Trudno być mężowi czy żonie terapeutą dla małżonka .


1803 napisał/a:
Pavel, inni mają Cię raz na jakiś czas, najwyżej kilka godzin w pracy gdzie nie rozmawiacie cały czas na wszystkie tematy.
Inni nie muszą być z Tobą szczerzy.
Inni mogą Cię zbywać, przytakiwać dla świętego spokoju.
Wiem, że tak może być bo sama tak robię. Też jestem małomówna, tak jak Twoja żona wyjaśniam temat w 2- 3 zdaniach ale jak słyszę znajomego nadającego pół godziny na jakiś temat to zgadzam się ze wszystkim co mówi, byle już wreszcie skończył gadać, byle se poszedł lub znalazł inną ofiarę.


Ja bym się nigdy od tak wdzięcznej "słuchaczki" jak ty nie odczepił . :mrgreen:
Nie rozumiesz ?
Biedak pewnie cię stawia jeszcze za wzór .
Dlaczego nie masz odwagi rozmawiać z nich szczerze , co naprawdę myślisz ?
Na dodatek sama uznajesz siebie za OFIARĘ tej relacji z kolegą .
To chora relacja , ty go oszukujesz , ale w zamian sama cierpisz .


Niestety , są też pewne cechy jakby wrodzono , które są praktycznie niezmienialne .
Jak jest u żony - nie wiem .
Może tylko ty ją zbyt przytłoczyłeś .
Taka nierównowaga nie jest dobra .
Przytłoczenie ( tłok ) oznacza , że gdzieś panuje ( u żony )
podwyższone ciśnienie .
I kiedyś może ....... upnąć .
 
 
1803
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-30, 11:43   

Cytat:
Czyli w sumie nigdy nie kochały tak naprawdę ,
zwykłe coś za coś , interes , wymiana .
gdzieś tutaj już istnieje wątek dotyczący miłości bezwarunkowej - nawet chyba przez Ciebie założony :)
Miłość bezwarunkowa nie istnieje.
Cytat:
Na dodatek trafnie ujęłaś : przestaną czuć , a nie koniecznie przestaną być kochane .
Trochę smutny obraz żony .
czytałeś może wymieniane na forum już ze sto razy "pięć języków miłości"? To nie smutny obraz żony, to obraz człowieka.
Mąż nie potrafi okazać miłości żonie, żona nie potrafi okazać miłości mężowi i chociaż oboje strasznie się kochają to czują się strasznie niekochani.
Cytat:
Dlaczego nie masz odwagi rozmawiać z nich szczerze , co naprawdę myślisz ?
to lenistwo nie brak odwagi. Jeśli zacznę z kimś takim dyskutować to ta rozmowa będzie trwać w nieskończoność, takie osoby lubią mieć zawsze racje więc będzie mi wykładać swoje argumenty aż wreszcie się z nim zgodzę. I nawet jak już się z nim zgodzę to będzie mi robił podsumowanie wniosków. Mnie takie wałkowanie tematu strasznie męczy. Wchodzenie w dyskusję może się zakończyć tylko niegrzecznym odejściem od rozmówcy bo przecież nie będę stać z kimś godzinę i słuchać co ma mi do powiedzenia. Czas to pieniądz :)
Cytat:
To chora relacja , ty go oszukujesz , ale w zamian sama cierpisz .
na szczęście staram się unikać takich osób więc nie oszukuję za często ;)
 
 
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-30, 12:16   

1803 napisał/a:
Mąż nie potrafi okazać miłości żonie, żona nie potrafi okazać miłości mężowi i chociaż oboje strasznie się kochają to czują się strasznie niekochani.


Nie bardzo się zgodzę , choć wykorzystam Twoje "słówka" .
( i udowodnię Ci swoją rację :mrgreen: )
Masz rację STRASZNIE się kochają , czyli źle , czyli bać się nalezy takiej ich miłości .
Tak naprawdę , jeżeli się kogoś kocha
to będzie potrafiło się to jakoś okazać ....... zwykle .
A nie potrafi się , bo się nie kocha
lub nie zwraca uwagi na drugiego tak naprawdę , nie obserwuje .



1803 napisał/a:
to lenistwo nie brak odwagi. Jeśli zacznę z kimś takim dyskutować to ta rozmowa będzie trwać w nieskończoność, takie osoby lubią mieć zawsze racje więc będzie mi wykładać swoje argumenty aż wreszcie się z nim zgodzę. I nawet jak już się z nim zgodzę to będzie mi robił podsumowanie wniosków. Mnie takie wałkowanie tematu strasznie męczy. Wchodzenie w dyskusję może się zakończyć tylko niegrzecznym odejściem od rozmówcy bo przecież nie będę stać z kimś godzinę i słuchać co ma mi do powiedzenia. Czas to pieniądz :)


Przeciwnie , wyłóż Ty swoje racje ,
dasz koledze do myślenia .
A jak częściej będziesz miała swoje i różne od jego ,
to poszuka sobie innej słuchaczki .
......... bardzo cię przepraszam , ale mam coś bardzo ważnego do załatwienia :mrgreen:

------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Czas to pieniądz ? :roll:
To życzę ci jak najszybszej starości :mrgreen: ,
bo starzy mają dużo czasu i dużo pieniędzy .
 
 
1803
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-30, 14:40   

Cytat:
lub nie zwraca uwagi na drugiego tak naprawdę , nie obserwuje .
o to, to :)
i to nie musi świadczyć o tym, że nie kochamy.
mare1966 napisał/a:
Przeciwnie , wyłóż Ty swoje racje ,
dasz koledze do myślenia .
A jak częściej będziesz miała swoje i różne od jego ,
to poszuka sobie innej słuchaczki .
to by wymagało zmiany mojego charakteru. Musiałabym rozmawiać i rozmawiać i rozmawiać... a to wymaga czasu i chęci.
Nie wiem jakiego Ty masz na myśli gadułę - ja takiego, który zawsze ma rację, na kontrargumenty przedstawia swoje ale pół tonu głośniej, potem znów te same ale jeszcze głośniej, potem dowiaduję się, że jestem głupia i dałam się zmanipulować po czym już prawie krzykiem znów powtarza swoje argumenty. Po zakończeniu takiej rozmowy boli mnie głowa i marzę o tym by posiedzieć w ciszy gdzieś gdzie nie dochodzi żaden dźwięk bo ciągle jeszcze huczy mi w głowie.
Ale zwykłe gadulstwo mnie i na szczęście mojego męża też męczy. Mamy taką znajomą z którą ubijamy interes raz na jakiś czas. Sprawę, którą można załatwić w 3 minuty z nią załatwia się w 15-30 minut podczas których zostaje się zagadanym prawie na śmierć;)
Ale chyba troszkę odbiegliśmy od tematu... :)
Cytat:
Czas to pieniądz ? :roll:

stwierdzonko chyba każdego, kto prowadzi własną działalność gospodarczą :)
Nam tego czasu ciągle brakuje, musimy dobrze wybierać na co go przeznaczamy.
 
 
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-30, 16:55   

Tak , życie to ciągły wybór , a jedną z twardych walut jest CZAS .
Czasem płacimy za różne rzeczy .
Nie moja strona ale polecam blog
wolnymbyc czy jakos tak .
Jako inspiracja .
Czas na myślenie powinien się zawsze znaleźć .


1803 napisał/a:
to by wymagało zmiany mojego charakteru. Musiałabym rozmawiać i rozmawiać i rozmawiać... a to wymaga czasu i chęci.


W tym sęk , ale łatwo doradzać
autorowi , że powinien to i owo zmienić .
Szkoda , że nie KRUS a ZUS i US . :mrgreen:
 
 
Pavel
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-30, 22:08   

1803 napisał/a:
Pavel napisał/a:
Zazwyczaj tylko narzekanie i krytyka, cieplych slow albo brak, albo bardzo malo. Cokolwiek bym nie robil. Tak sie do tego przyzwyczailem, ze zaczalem uznawac jej warczenie za norme.
rozmawiałeś z nią o tym?


Pewnie wiele razy jej to mowilem, odpowiedzia bylo milczenie zazwyczaj.

1803 napisał/a:

Pavel napisał/a:
To rowniez moja wina?
a może jej? :)
Oboje macie problemy z emocjami, to nie jest ani Twoja ani jej wina. Ona to mogła robić nieświadomie. Poczytaj jeszcze o DDA a zrozumiesz, tam jest wszystko pięknie opisane.
Pavel napisał/a:
Jestem ofiara, ktora oczywiscie rowniez jest winna wielu bledow, niewiedzy, grzechow.
tak samo jak Twoja żona.
Jesteście ofiarami swoich rodzin.
Dlatego potrzebujecie profesjonalnej pomocy.
Gdzie Ty ślepcze chcesz poprowadzić swoją ślepą żonę?
Popatrz, zdajesz sobie już sprawę z tego, że oboje jesteście dysfunkcyjni, popełniacie błędy których wagi nie jesteście świadomi a mimo to nadal robisz z siebie ofiarę.


Czytalem, czytam i bede czytal o DDA. Przeciez pisalem, ze wiem juz, ze to nie jej wina. Z siebie tez nie robie ofiary - chodzilo mi o to, ze nie ja jestem przyczyna tego wszystkiego (chociaz efektem mego zniechecenia sie bylo to, ze w zonie cos peklo), terrorysta zony. Nie mam problemow z emocjami tak poza tym, odczuwam rozne po prostu w zaleznosci od sytuacji ;)

1803 napisał/a:
Cytat:
Nigdy nikt z tym moim gadaniem problemu nie mial, ewentualnie nauczyciele w szkole ;)
nauczyciele w szkole mieli Cię 45 minut dziennie 5 dni w tygodniu i "mieli z tym problem". Żona ma Cię codziennie od kilku lat. Daj jej prawo do zmęczenia Twoim gadulstwem ;)
Cytat:


Chyba mnie zle zrozumialas. Ja nie nawijam jak katarynka dzien wdzien kiedy tylko mam okazje. Jest czas kiedy milcze, jest czas kiedy gadam. Rozmawiajac na powazny i wazny temat chce go wyczerpac -aby nie bylo niedomowien, abym mial pewnosc, ze na pewno sie rozumiemy. Jezeli widze to po 3 zdaniach - nie trajkocze. Jezeli zas nie - staram sie przekonac, albo przedstawiam swoj punkt widzenia. Aby przemyslala, co nie znaczy, ze nie ma prawa zostac przy swoim zdaniu, powinna jednak znac moje. Wedlug mnie nie ma w tym nic dziwnego, ani niezdrowego. Problem byl tylko i wylacznie w tym, ze zona (z powodow od niej niezaleznych przeciez, wiem) nie potrafi rozmawiac na trudne tematy (zwlaszcza dotyczace niej). W tematach o "d... Maryni" jest bardziej rozmowna i uzywa wiecej niz "3" zdan (aczkolwiek mniej niz ja ;)). Nie wiedzac nic o DDA etc., mialem chyba prawo byc z tego niezadowolonym.

1803 napisał/a:
Cytat:
Z calym szacunkiem, ale jak sie rozmawia na powazny temat, to sie duzo rozmawia.
dlaczego? bo TY tak uważasz? bo TY tak to sobie wyobrażasz? bo TY potrzebujesz dużo rozmawiać na poważny temat?
Jeden mówi dużo drugi mało, niezależnie od tematu. Pozwól ludziom się różnić.
Cytat:
Po prostu jest malomowna a w dodatku nie potrafi rozmawiac na trudne tematy. Nie uwazam, ze to ze mna jest tu cos nie tak, zreszta jakos nie mialem nigdy problemu z nikim innym wczesniej.
Dlaczego mierzysz żonę swoją miarką?
Ty jesteś nazbyt gadatliwy - wszystko z Tobą w porządku.
Żona jest małomówna i zamknięta w sobie - coś z nią nie tak.
Pavel, inni mają Cię raz na jakiś czas, najwyżej kilka godzin w pracy gdzie nie rozmawiacie cały czas na wszystkie tematy.
Inni nie muszą być z Tobą szczerzy.
Inni mogą Cię zbywać, przytakiwać dla świętego spokoju.
Wiem, że tak może być bo sama tak robię. Też jestem małomówna, tak jak Twoja żona wyjaśniam temat w 2- 3 zdaniach ale jak słyszę znajomego nadającego pół godziny na jakiś temat to zgadzam się ze wszystkim co mówi, byle już wreszcie skończył gadać, byle se poszedł lub znalazł inną ofiarę.


Nie da sie powaznej sprawy/problemu rzeczowo omowic uzywajac 3 zdan. Po prostu nie da. Nie dlatego, ze JA tak uwazam. Nie wydaje mi sie, aby trzeba bylo to nawet tlumaczyc. Ja pozwalam sie roznic - moja zona nie jest gadula odkad sie poznalismy - przeciez ja pokochalem, czyli zaakceptowalem rowniez roznice temperamentu i osobowosci. Poza tym nie myslalem nawet nigdy o niej, ze dlatego, ze jest malomowna to cos jest z nia nie tak. Uznawalem po prostu, ze taka wlasnie jest. I koniec. Ani lepsza, ani gorsza. Inna.
Co do znajomych i rozmowcow, to Cie zaskocze - mimo gadulstwa (jak zaraz zauwazysz, nie jest az takie chorobliwe ;)), dosc starannie dobieram sobie rozmowcow, nie rozmawiam z kazdym i o wszystkim. I rozmawiam tylko z tymi, ktorzy na taka rozmowe maja chec. Z zona sprawa byla nieco inna - wazne sprawy badz nieporozumienia trzeba omawiac - bo zyjemy razem, bo zamiatanie brudow pod dywan moze skonczyc sie bardzo zle. Dlatego miedzy innymi to w niej cos peklo, nie we mnie - ja swoje bole i zale omawialem na biezaco. Ona cos powiedziala od czasu do czasu (zazwyczaj w zlosci), ale nie rozmawiala o tym. W koncu ciezar laczny tych niezbyt wielkich rozmiarem zali przygniotl ja, jako jeden potezny.
1803 napisał/a:
Cytat:
Ale do tego trzeba chciec sie otworzyc.
trzeba przede wszystkim umieć się otworzyć.
Dla kogoś, kto tego nie robił te 20 -30 lat pierwsza próba może być bardzo trudna i bardzo dużo zależy od słuchającego. Jeśli otwierający się zostanie zastrzelony półgodzinnym wykładem z rozłożeniem każdego słowa na czynniki pierwsze to masz jak w banku, że ta osoba drugi raz nie podejmie próby.
Ja jako osoba bardzo podobna do Twojej żony napisze tylko, że mi próba otwarcia się przed spowiednikiem - a więc człowiekiem który mało gada, bardzo dobrze słucha - zajęła bite 10 lat. Rozumiesz?
Rozumiesz jakie to trudne?
Nie rozumiesz i nigdy nie zrozumiesz bo stoisz na drugim końcu.
Spróbuj jednak wykazać choć odrobinę dobrej woli, nie napadaj na żonę za to, że jest zamknięta w sobie. To tylko pogarsza sprawę.


Tutaj sie absolutnie sie z Toba zgadzam. Tak, nie rozumiem, chociaz mocno sie teraz staram. Nie potrafie wejsc "w skore" tak odmienna niz moja. Ale akceptuje to, na tyle ile potrafie. Niestety nie mialem odrobiny wiedzy na ten temat, nie zdawalem sobie sprawy, ze taki problem dotyczy mojej zony. To chyba jednak mozna uznac za calkiem dobre usprawiedliwienie, chociaz malo to pocieszajace teraz.

mare1966 napisał/a:
Myślę , że rozumiem o czym Paweł pisze .
Zamknięcie się w sobie jest jakąś dysfunkcją psychiczną .
Oczywiście , ludzie są rózni , ale trudno budować głębsze więzi
bez tej podstawowej drogi komunikacji .
Najlepiej jak to jest wielopasmowa autostrada , a nie leśna górska zanikająca ścieżynka .
Trudno być mężowi czy żonie terapeutą dla małżonka .


Dokladnie. Ja nikogo za ten stan rzeczy juz nie winie, siebie rowniez. Nie jestem alfa i omega, nie moge miec wiedzy na kazdy temat, nie mialem nawet odrobiny swiadomosci tego, ze jej malomownosc z czegos sie wziela. I kochalem ja taka jaka jest. Co nie znaczy, ze pewnych rzeczy nie chcialem ulepszyc. Wy, kobiety, chyba najlepiej powinnyscie rozumiec jak to jest ;)

1803 napisał/a:
Nie wiem jakiego Ty masz na myśli gadułę - ja takiego, który zawsze ma rację, na kontrargumenty przedstawia swoje ale pół tonu głośniej, potem znów te same ale jeszcze głośniej, potem dowiaduję się, że jestem głupia i dałam się zmanipulować po czym już prawie krzykiem znów powtarza swoje argumenty. Po zakończeniu takiej rozmowy boli mnie głowa i marzę o tym by posiedzieć w ciszy gdzieś gdzie nie dochodzi żaden dźwięk bo ciągle jeszcze huczy mi w głowie.


Tego typu gadula z pewnoscia nie jestem ;)

Poza tym wszystkim, dotarlo do mnie dwa dni temu, ze mieliscie racje. Chociazby dla mego zdrowia psychicznego (bo myslalem o tym wszystkim zdecydowanie za duzo,az glowa bolala), musze najpierw zajac sie SWOJA terapia, tylko SOBA, nie naprawianiem dysfunkcji zony. Po pierwsze - aby cokolwiek budowac, musze byc "czysty". Po drugie - potrzeba czasu na zagojenie pewnych ran i gotowosc zony, jezeli jej nie starczy cierpliwosci, nie mam na to wplywu. Poza tym, nie zmusze jej przeciez do niczego - sama musi wykazac chec. Po trzecie - tylko przerabiajac to samemu, moge nabyc odpowiednia wiedze, zrozumienie i dystans. Po czwarte zas - czego nie jestem w stanie aktualnie zmienic, musze zaakceptowac. I czekac, jednoczesnie dzialajac. Duzo sie modle. Prosze Boga o pomoc, sile, wiare. Dla nas wszystkich. W jego woli pokladam ufnosc. Szczerze.
Bede tu zagladal, ale nie bede juz tyle bazgrolil. Pora skupic sie na czyms innym :) Dziekuje jeszcze raz wszystkim za pomoc. Jak widzicie, nawet rady ktorych poczatkowo mnie wrecz draznily, w koncu do mnie trafily. Postaram sie zalatwic sobie terapie poprzez skype, wiem, ze jest to mozliwe, ale warto znalezc odpowiedniego terapeute. Do nastepnego razu :)
Z Bogiem :)
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 9