Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Opowieść Stokrotki
Autor Wiadomość
Stokrotka10101
[Usunięty]

Wysłany: 2015-09-18, 15:54   Opowieść Stokrotki

Opowieść Stokrotki
Po zastanowieniu postanowiłam , że nie opiszę danych/szczegółów które mogłyby mnie zidentyfikować przez pracodawce/ kolegów z pracy W związku z tym opowieść nie będzie hardcorowa, ale Wy będziecie mi musieli na słowo czasami uwierzyć.
Opiszę ta historie tak jak ona się działa. Kieruje się w zachowaniu uczuciami wiec próba zrozumienia i dyskusji zachowania w odniesieniu do sytuacji jak bez sensu i nie ma nic wspolnego z logika. Ale moje zachowania zawsze były zgodne z tym co czułam i to było logiczne. Oceny moralne tez są bez sensu, bo nie kierowałam się nimi.
Otóż to stało 10 lat temu.
Gdy wróciłam wieczorem do domu mój mąż siedział blady jak ściana. Powiedział "Złożyłem pozew o rozwód. Mam dziecko. Musze się ożenić. " W taki sposób dowiedziałam się o zdradzie. Starałam się rozmawiać. Powiedziałam, że możemy być razem mimo wszystko, ale on powtórzył "Muszę się rozwieść. Proszę daj mi ten rozwód. Muszę "
Nastepnego dnia go nie było. Jak przyszedł po swoje rzeczy to skradal się i uciekał.
Poinformował tylko dzieci, że mają brata i ze odchodzi.
Zapytałam adwokata czy jest możliwość, że nie zgodzę nią się na rozwód . Ona odpowiedziała, że w takich sytuacjach dobro najmłodszego małoletniego jest dla sądu najważniejsze. Nie mam o co walczyć. I tak przegram.
Osoba życzliwa z jego pracy powiedziała ze ona(kochanka) polowała na kogoś kto jej postawi. dom I upolowala.
Rozwód się odbył. Po rozwodzie ona ( kochanka) zazyczyla sobie że moj maz może spotykać się z dziećmi tylko w jej obecności .Ona wyraża zgodę ( prawdopodobnie najczęściej nie wyraza) na jakiekolwiek jego kontakty z innymi ludźmi. W ich domu nasze dzieci nie są mile widziane, wiec jeśli nie pójdą do pracy lub nie zadzwonia/ on nie zadzwoni to nie ma kontaktu.

Z powodu licznych problemów związanych z tym , że stałam się nagle głównym zywicielem rodziny i problemami z dziećmi ( ktore zaczely wykazywac akty autoagresji) nie walczyłam z nim. Był mi potrzebny , choć na niewiele się przydawal . Poza tym ciągle mówił " przepraszam mam już nowa rodzinę musicie sobie same radzic"
To co mnie bardzo dziwiło to to że z samca alfa, osoby pewnej siebie stał się trzęsącą się galaretą . Ta przemiana nie sprawiła mi ani przyjemności ani satysfakcji. Mimo że byłam zła na niego było mi przykro go takim widzieć.Nie wyglądał wcale na szczęśliwego. I zalil się starszej córce.
Mogłam powiedzieć " jak Ci tak dobrze to dobrze Ci tak" ale prawda była inna po prostu było mi przykro . Tylko , że uważałam ze ruch jest po jego stronie. Przecież go nie odbiję go , jeśli on nie chce.
Teskilam za nim. Przypominały mi się dobre chwile. Moja młodsza córka jest tak do niego podobna , jak patrzyłam na nią ale też na je obie bylo mi przyjemnie.
Poczulam ze jego czesc w jego dzieciach zawsze będzie mi towarzyszyła. A potem we wnukach. (One są bardzo wane dla mnie) I że pozostanie najważniejszym mężczyzną mojego życia. Mimo wszystko. Mimo tych wszystkich złych rzeczy. I to jest też cześć sprawiedliwości , która mu oddaję.
Mimo tego , że nie wróci.
Poza tym jego dziecko. Wiedziałam ile kosztowało to moje dzieci. I nie chciałam to robić temu dziecku.

Było mi bardzo ciężko pełnić 2 role mężczyzny i kobiety w domu. ale nie ma sensu się na ten temat rozpisywać.
Moje dzieci przestały chodzić do kościoła . Powiedziały "mamo wiemy ze jesteśmy patologia społeczna . I że nic już z nas nie będzie Słyszeliśmy o tym dziś, tydzień temu oraz 2 tyg temu . Wiemy to i juz o tym nie chcemy słuchać. "
Mnie też kazania bardzo" budowaly " wiec chodziłam bardzo rzadko. Z kazań dotyczących tego ze nie mam szans wychować dzieci na przyzwoitych ludzi nie wynosiłam nic dobrego. Nie wiem może miałam takie szczęście bo w tym okresie tylko takie były kazania.
Najbardziej wkurzył mnie ksiądz , który zaczął się modlić by zniknęły przeszkody przeszkadzajace osobom w nieformalnych związkach zawrzeć ślub kościelny. Zrozumiałam ze modli się o moją śmierć. Było mi bardzo przykro.
Ja nikogo nie miałam /nie mam od 10 lat. Chciałam przyjmować komunię , poza tym czułam ze stracę siłę i nie będą jej już miała. Opuszcze tez dzieci, a to bylo dla mnie nie do zaakceptowania bo mialy tylko mnie.Z drugiej strony nie mialam jakiś specjalnie mocnych pokus.

Któregoś dnia zadzwonił i powiedzial ze zawiadamia mnie ze jest chory i nie wie ile bedzie zyl i jak dlugo bede dostawac alimenty. Myślałam że umrze w ciągu 2-3 miesięcy
Wtedy bardzo głęboko uświadomiłam sobie , że chcę by zyl . Mimo tego że jego smierc dałaby mi szanse na powtorny związek .
Przygotowalam dzieci. Pomogłam mu.wtedy zalatwilam lekarza. Wtedy po raz pierwszy spotkaliśmy się emocjonalnie. Zrozumiałam, że chcę się z nim spotkać. Chciałam powiedzieć mu ze jest nadal i pozostanie dla mnie ważny mimo tych wszystkich złych zdarzen. Nie chciałam by umierał w tak wielkim poczuciu winy.
Potem okazało się ze nie umrze mimo że jest nadal chory. Do spotkania nie doszło, wykręcił się sianem.
I tu Wy macie udział w tej historii.
Trafiłam na forum z zupełnie innego powodu. Miałam do Was wiele uzasadnionego żalu. Poniewaz nie wiedziałam co dalej to uznałam ze zanim przyjdzie mi coś mądrego do głowy to popisze i popomagam innym. Pisząc o ziemi obiecanej wiedziałam że ja sama jej nie osiągnę. Ze nie mam szans. Wierzyłam natomiast ze mogą osiągnąć ja inni. Ale gdy zaczęłam rozmawiać z innymi i słuchac jak się cieszą z powrotów to pomyślałam może zadzwonię i powiem mu coś miłego. To mogę zrobić. I tylko to. Zadzwoniłam . Trochę porozmawialismy o starszej córce Powiedział ze przyjedzie się spotkać. Powiedziałam ze jak przyjedzie to może herbaty by się ze mną napił. " A może bym się napił " Odpowiedział.
To powiedzialam" a może bym Twojego syna zibaczyla, bo nigdy go nie widzialam" " Wszystko przed Tobą" odpowiedzial
Oczywiście nie obiecuje sobie zbyt dużo. Ale gdyby mi się udało z nim pojednanie to nawet to by mi wystarczyło.
I tak to duży postęp . Także dzięki Wam. Zrobiłam to własnymi słowam8, ktore kierowalam do Was. Jezus ma poczucie humoru.
 
 
Ania65
[Usunięty]

Wysłany: 2015-09-18, 17:39   

Stokrotko pozwoliłam sobie przenieść twój wątek tutaj, bo mam wrażenie, że tematem przewodnim nie było jednak dziecko w kryzysie. Jeśli jednak masz coś przeciwko to pisz, mogę go z powrotem przesunąć.

Cieszę się napisałaś nam więcej o sobie.

Współczuję ci, bardzo przykra i trudna sytuacja cię spotkała. Mam nadzieję, że nasze forum pomoże ci odnaleźć właściwą dla siebie drogę.
 
 
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2015-09-18, 18:02   

Rozumiem , że można się odnieść ?
 
 
Stokrotka10101
[Usunięty]

Wysłany: 2015-09-18, 18:33   

zrobilam tak jak poradzila Monis. sama uwazam , ze nie jestem dziecko w kryzysie Ale nie umialam inaczej. Mozna sie odniesc i mozna pytac jesli chcecie
 
 
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2015-09-18, 19:23   

Stokrotka10101 napisał/a:
Zapytałam adwokata czy jest możliwość, że nie zgodzę nią się na rozwód . Ona odpowiedziała, że w takich sytuacjach dobro najmłodszego małoletniego jest dla sądu najważniejsze.


Nie bardzo rozumiem .
Byliście małżeństwem z dziećmi .
Mąż dorobił następne , tyle że w kochanką .
I niby według tego adwokata dobro tamtego dziecka miało być "ważniejsze" dla sądu ? :shock:
Dla mnie jakieś bzdury .

-------------------------------------------------------------------------------------------------

Stokrotka10101 napisał/a:
Powiedział "Złożyłem pozew o rozwód. Mam dziecko. Musze się ożenić. "


Dla mnie kolejna bzdura jakaś , tym razem w tłumaczeniu męża ( nie adwokata ) .
Facet ma rodzinę i dzieci .
Darabia z kochanką i TO DZIECKO
ma być niby argumentem na rozwód i branie następnego "ślubu" ?
......... logiczne byłoby , żę po prostu woli być i wybrał kochankę
a dziecko tylko przyspieszyło jego wyprowadzkę
A może po prostu kochanka zażądała , że ma się określić
i wynieść od żony , złozyć pozew itd.

---------------------------------------------------------------------------

Stokrotka10101 napisał/a:
Któregoś dnia zadzwonił i powiedzial ze zawiadamia mnie ze jest chory i nie wie ile bedzie zyl i jak dlugo bede dostawac alimenty. Myślałam że umrze w ciągu 2-3 miesięcy


Załóżmy , że istotnie myślał , że umrze .
Wtedy fakt , raz dwa uświadomił sobie , że czas się dla niego kończy .
Dobry kopniak dla przemiany .


A jak tam jego relacje z nową ( juz starą żoną ) .
Czy aby nie znudziła mu się ?
Teraz to ty jesteś jakby nowa i atrakcyjniejsza .



............... to tyle co mi się rzyciło , bez wielkiego myślenia
 
 
Stokrotka10101
[Usunięty]

Wysłany: 2015-09-18, 22:47   

mare1966 napisał/a:
Stokrotka10101 napisał/a:
Zapytałam adwokata czy jest możliwość, że nie zgodzę nią się na rozwód . Ona odpowiedziała, że w takich sytuacjach dobro najmłodszego małoletniego jest dla sądu najważniejsze.


Nie bardzo rozumiem .
Byliście małżeństwem z dziećmi .
Mąż dorobił następne , tyle że w kochanką .
I niby według tego adwokata dobro tamtego dziecka miało być "ważniejsze" dla sądu ? :shock:
Dla mnie jakieś bzdury .

-------------------------------------------------------------------------------------------------

Stokrotka10101 napisał/a:
Powiedział "Złożyłem pozew o rozwód. Mam dziecko. Musze się ożenić. "


Dla mnie kolejna bzdura jakaś , tym razem w tłumaczeniu męża ( nie adwokata ) .
Facet ma rodzinę i dzieci .
Darabia z kochanką i TO DZIECKO
ma być niby argumentem na rozwód i branie następnego "ślubu" ?
......... logiczne byłoby , żę po prostu woli być i wybrał kochankę
a dziecko tylko przyspieszyło jego wyprowadzkę
A może po prostu kochanka zażądała , że ma się określić
i wynieść od żony , złozyć pozew itd.

---------------------------------------------------------------------------

Stokrotka10101 napisał/a:
Któregoś dnia zadzwonił i powiedzial ze zawiadamia mnie ze jest chory i nie wie ile bedzie zyl i jak dlugo bede dostawac alimenty. Myślałam że umrze w ciągu 2-3 miesięcy


Załóżmy , że istotnie myślał , że umrze .
Wtedy fakt , raz dwa uświadomił sobie , że czas się dla niego kończy .
Dobry kopniak dla przemiany .


A jak tam jego relacje z nową ( juz starą żoną ) .
Czy aby nie znudziła mu się ?
Teraz to ty jesteś jakby nowa i atrakcyjniejsza .



............... to tyle co mi się rzyciło , bez wielkiego myślenia


Ad 1 tak mi powiedział adwokat naprawdę.
Ad 2 sama nie znam prawdy Kochanka zażądała . Nawet od teściowej żądała
Ad 3 być może chciał się zmienić ale mu przeszło.
Ad 4 . Nie mam pojęcia. . On nie rozmawia na te tematy nawet z wlasną matką. Ostatnio matce w tajemnicy się przyznał ze jego nowa żona nie zgadza się na spotkania z dziećmi.
Mogły mieć więcej zaufania.
Jeśli nie chce zmiany uszanuj jego decyzje.
 
 
hubcia576
[Usunięty]

Wysłany: 2015-09-19, 06:41   

Czytałam👣
 
 
Stokrotka10101
[Usunięty]

Wysłany: 2015-09-19, 09:11   

Mare niestety straszne żałuję ale musiałam znacznie okroic te historie.
Nie wiem czy musiał czy chciał rozwodu.
Na pewno pewno nie było tak jak mówił " sam nie wiem jak to się stało ze ona w ciążę zaszla"
FAKTY
Romans był pracowniczy. Za to jest paragraf.
Dotarłam do byłego męża tej pani i do akt sprawy o ustalenie ojcostwa.
Więcej nie mogę powiedzieć. Reszta na priv. jeśli chcesz lub ktoś inny chce
 
 
Stokrotka10101
[Usunięty]

Wysłany: 2015-09-19, 09:13   

Chcieliście tej historii i tylko Mare i Hubcia ? Oprócz oczywiście Lustra z którym rozmawiam stałe przez sms i telefon.
Dziękuję Wam przyjaciele
 
 
Obudzony
[Usunięty]

Wysłany: 2015-09-19, 10:05   

Stokrotko wiedz ze to dzięki tobie mam siłę i ogromna motywację do walki. Czasami są chwile kiedy nie widzę sensu ale wiem ze wtedy musze bardziej się starać. Zrobiłem ogromny krok do przodu. Wiedz ze to dzięki Tobie 😆
 
 
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2015-09-19, 10:28   

Stokrotka10101 napisał/a:
Romans był pracowniczy. Za to jest paragraf.


Paragraf jest za molestowanie , a nie za romans .
Życie prywatne pracowników , to prywatna sprawa , a nie firmy .
No chyba , że odbywało się w godzinach służbowych ,
ale wtedy konsekwencje tylko z kodeksu pracy , regulaminu zakładowego .


Stokrotka10101 napisał/a:
Na pewno pewno nie było tak jak mówił " sam nie wiem jak to się stało ze ona w ciążę zaszla"


Ja rozumiem , ze ona się "zabezpieczała" czy on
i stąd to zdziwienie .
........ no chyba , że nie współżyli i stąd jego zdziwienie :roll:
( ale to chyba odpada )
 
 
Gianna
[Usunięty]

Wysłany: 2015-09-19, 10:35   

Stokrotka10101 napisał/a:
Chcieliście tej historii i tylko Mare i Hubcia ?
przeczytałam wczoraj Twoją historię Stokrotko i "trawię " ją... po zapowiedziach spodziewałam się trochę czego innego ( pisałaś o pograniczu kultur itd). Ta historia jest opowiedziana tak "lajtowo", nie ma w niej żadnych emocji, towarzyszących zwykle takim trzęsieniom ziemi w rodzinie, że aż....nie wiem, co myśleć.
Ale dzięki, że napisałaś! :-D
 
 
Stokrotka10101
[Usunięty]

Wysłany: 2015-09-19, 11:32   

mare1966 napisał/a:
Stokrotka10101 napisał/a:
Romans był pracowniczy. Za to jest paragraf.


Paragraf jest za molestowanie , a nie za romans .
Życie prywatne pracowników , to prywatna sprawa , a nie firmy .
No chyba , że odbywało się w godzinach służbowych ,
ale wtedy konsekwencje tylko z kodeksu pracy , regulaminu zakładowego .


Stokrotka10101 napisał/a:
Na pewno pewno nie było tak jak mówił " sam nie wiem jak to się stało ze ona w ciążę zaszla"


Ja rozumiem , ze ona się "zabezpieczała" czy on
i stąd to zdziwienie .
........ no chyba , że nie współżyli i stąd jego zdziwienie :roll:
( ale to chyba odpada )


Ad 1 No wlasnie Mare, no wlasnie. + w godz sluzbowych . Az mi rece opadaja jak mozna byc tak glupim.
Bylo ich dwie . Z tá kochanká to chyba byl romans. Ale naprawde pokrzywdzona byla mlodziutka dziewczyna. Nawet jego przyjaciel sie na niego wkurzyl
Kochanka wiedziala czego chce i jakie karty ma w réku.

Ad2 Kochanka nie zabezpieczala sie to oczywiste .On zdejmujac majtki myslal ze wszystko mu sié upiecze.W ogole nie rozpatrywal takiego obrotu sprawy. Stad zdziwienie
 
 
Stokrotka10101
[Usunięty]

Wysłany: 2015-09-19, 13:07   

Gianna napisał/a:
Stokrotka10101 napisał/a:
Chcieliście tej historii i tylko Mare i Hubcia ?
przeczytałam wczoraj Twoją historię Stokrotko i "trawię " ją... po zapowiedziach spodziewałam się trochę czego innego ( pisałaś o pograniczu kultur itd). Ta historia jest opowiedziana tak "lajtowo", nie ma w niej żadnych emocji, towarzyszących zwykle takim trzęsieniom ziemi w rodzinie, że aż....nie wiem, co myśleć.
Ale dzięki, że napisałaś! :-D


Wiesz Gianna, opisalam historie malzenstwa bo to wszyscy pisza. I tak byla dluga. gdybym chciala wszystko napisac to zajeloby mi to ok 50 stron. Ktoby to chcial czytac?
Mam opory przed opowiadaniem swojej historii, poniewaz ludzie reaguja na niá dziwnie.
to tak jak na treningu rozwojowym,, ktorego uczestnikami byli psycholodzy i psychiatrzy, gdy sie poznalismy to naklonili mnie na opowiedzenie historii z dziecistwa.
jak juz opowiedzialam to grupa milczala przez godziné. a potem kolega psychiatra wstal i powiedzial " nie wierze Ci. klamiesz . takich ludzi jak Ty nie ma . albo popelniaja samobojstwa , albo sa ciezko chorzy. a Ty jestes zdrowa"
W wieku 9 lat zerwalam z kutura polska i weszlam w kulture Dalekiego Wschodu.. Moze dlatego, ze moj kolega byl bity rozpalonym do bialego pogrzebaczem, a szkola ktora sie tym zainteresowala kupila mu (tylko to dla nie go zrobili) dresy by sie nie wstydzil cwiczyc na WueFie. a ja sie z tym nie moglam pogodzic. A takze z powodu wielu innych spraw.
W wieku 9 lat zylam nadzieja ze znajde sie wsrod lepszej kultury i lepszych ludzi. Po jakims czasie moje marzenia spelnily sie nie tylko czytaniem ksiazek i fimami ale i osobistymi relacjami. potem byli Indianie , Hawajczycy. Potem jeszcze inne kutury Arabowie + wiele innych
To prawda Gianna, ze nie mam takich emocji. Czytalam ze ludzie, ktorzy byli w obozie koncentracyjnym spiewali kolysanki i opowiadali sobie bajki. I ja to bardzo dobrze rozumiem, mimo, ze w takim obozie nie bylam
Gianna gdy wokol bylo tak duzo niedobrych zdarzen i niedobrych emocji i to mialam po prostu tego dosyc. I to co ja robilam to szukalam nadziei i dobrych rzeczy i temu dawalam sile. to byla moja decyzja co wzmacinam. przestalo mi zalezec tez na sprawiedliwosci. Bo to przeszkadzjalo mi zyc tymi wszystkimi dobrymi sprawami. I moge Ci z calym przekonaniem powieziec , ze gdybym zrobila inaczej to zlo zniszczylo bym mnie i juz bym nie zyla.
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,04 sekundy. Zapytań do SQL: 9