Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
wizyty w poradni
Autor Wiadomość
krzysiekk24
[Usunięty]

Wysłany: 2014-12-06, 13:22   wizyty w poradni

Hej,

Postanowiłem napisać, bo mam małą zagwozdkę. Pan Bóg postawił przede mną psychologa. Zacząłem do niego chodzić. Wizyty odbywają się co tydzień. Ostatnio zacząłem mniej ufać psychologowi.

W pierwszym momencie kiedy opowiadałem różne historie to psycholog zaczął wypytywać o takie rzeczy jak imiona osób, ile mają lat i takie tam i sobie to notował. Zwróciłem na to uwagę poprzez krótkie przerwanie opowieści po czym kontynuowałem dalej. Ale dostałem pytanie – dlaczego przerwałem. To odpowiedziałem, że zastanawiam się po co są spisywane te informacje.

I zaczęło się, drążenie – skąd takie pytanie. Odpowiedziałem – że to są poufne informacje to co mówię, że się boję, że nie wiem, coś zostanie stwierdzone złego, intencja mojej wypowiedzi zostanie źle zrozumiana i coś zostanie gdzieś doniesione, że jestem niepoczytalny czy coś, albo się źle zachowuje. Powiedziałem - że zacząłem się czuć jak na przesłuchaniu (miałem mówić prawdę, więc powiedziałem).

To później było – skąd taka wrogość i taki ton, czego się boję? Coś ukrywam? Stwierdzenie – że, zeszliśmy na temat, który spowodował, że coś chce ukryć?

Tak zacząłem się dziwnie czuć - bo mnie to wkurzyło i jeszcze zwróciłem uwagę na coś takiego, że jak powiem, np. iż kolega powiedział np. na dziecko - robak, i jego siostra też tak mówi, to stwierdzenie było takie oschłe – że - aha w tej rodzinie tak się mówi, stwierdzenie wypowiedziane takim oschłym tonem. A ja mówię, że wcale to nie znaczy, że te osoby są złe (co wyczytałem z tonu stwierdzenia), to, że tak powiedziały to nie można ich tak zakwalifikować (bo ich ton głosu był np. radosny).

Czyli jak zakwalifikować? Że są złe. A kto powiedział, że są złe? No ja tak mówię? Czemu
Pan tak sądzi? Z tonu stwierdzenia wywnioskowałem? A co takiego zostało stwierdzone? No, nie pamiętam dokładnie słów. To nie pamięta Pan, a mówi, że zostało stwierdzone? Co Pan chce ukryć?

Przy czymś takim czuje się jak zrobiony na szaro głupek. Wciska mi się to czego nie powiedziałem, a to co odczuwam to fakt, iż moje słowa są przemieniane. I dlatego zacząłem się denerwować, że mogę być poddany manipulacji.
Być może widziałem za dużo filmów czy czytałem książek, że np. w sądzie są zmieniane słowa świadka sprytnie przez adwokata – i mi się tak skojarzyło.

To wyżej wymyśliłem, ale chodzi mi o takie rzeczy. Albo boje się, że jak usiądę skierowany w lewo to będzie to oznaczało X, i będzie to jakaś diagnoza, a ja usiadłem akurat w lewo, bo mnie dzisiaj nerka boli. A normalnie to bym usiadł w prawo.
Mam takie uczucie, ze na podstawie tego co mówię, są wnioskowane jakieś tam rzeczy, które wg mnie mijają się czasami z prawdą, bo odnoszę wrażenie, że zostałem źle zrozumiany. Tak, teraz można się przyczepić, że odnoszę wrażenie, a nie jestem pewien. No, nie mogę być pewien (czy pewny) bo przecież nie jestem tą drugą osobą.

Co ja mam o tym myśleć? Myślałem, że psycholog mi pomoże i to będzie taka rozmowa zaufania, a nie na zasadzie, czego Pan ode mnie oczekuje. A skąd ja mam wiedzieć?. Aktualnie wiem, że to Bóg mnie prowadzi i jest to najlepszy psycholog, który łaskawie może odkryć przede mną poznanie co robię w życiu źle i jak się zmienić. Jeśli Bóg jest na swoim miejscu, to wszystko jest na swoim miejscu. Teraz to dla mnie ma sens. I mam wrażenie, że bardziej się zmienię wewnętrznie czytając słowo Boże, niż tylko analizując swoje życie. Bo ja sam widzę, że się zmieniłem poprzez interwencję Bożą, a nie poprzez analizę swojego życia. Oczywiście, po zmianie była analiza co źle robiłem, ale to nie była analiza całego życia, że np. jestem samolubem bo tata mnie bił, tylko zrozumienie, że nie powinienem np. stawiać na swoim. Przyszło zrozumienie nie po analizie.

Coś w tym stylu. Z drugiej strony nie można negować pomocy ludzkiej, bo w końcu proszę Was o pomoc oraz to, iż uważam, że po coś Pan Bóg postawił przede mną taką osobę (psycholog), aby mi pomogła, a nie zaszkodziła.

Nie wiem, czy dobrze oddałem to co mnie zaczęło nurtować. Takie mam przemyślenia, że idąc do gabinetu muszę wiedzieć co mi dolega, albo jak chcę konkretną radę to nie zostanie mi udzielona. Lub też coś tam stwierdzam, ze X, a za 15 minut powiem, że w sumie Y. Więc sam sobie zaprzeczam, ale dla mnie ma to subtelną różnicę i dalej X pozostanie w pewnych warunkach X, a Y – Y-rekiem.

Mam takie jakieś przekonanie, że człowiek na podstawie jakiś ogólnikowych stwierdzeń może zostać zdiagnozowany i będzie to niezgodne z prawdą, i będzie to gdzieś w papierach medycznych, że coś tam. I wtedy będzie to łatka na całe życie niesłusznie doczepiona. A ja nie idę tam po to. Takie moje myślenie na zasadzie – dajcie mi człowieka, a znajdę na niego paragraf.

Możecie mi coś doradzić?
 
 
hubcia576
[Usunięty]

Wysłany: 2014-12-06, 14:44   

krzysiekk24 napisał/a:
Coś w tym stylu. Z drugiej strony nie można negować pomocy ludzkiej, bo w końcu proszę Was o pomoc oraz to, iż uważam, że po coś Pan Bóg postawił przede mną taką osobę (psycholog), aby mi pomogła, a nie zaszkodziła.


Tak sobie myślę, że warto szukać psychologa chrześcijańskiego.

Idąc do psychologa - starałam się zaufać i nie podważać uwag, bądź nie odrzucać z podejrzeniem nieuczciwych intencji. Pomoc otrzymuję.

Moje pytanie - czy modliłeś się o tą osobę - tzn. psychologa, by w tym spotkaniu było Boże Światło?
 
 
krzysiekk24
[Usunięty]

Wysłany: 2014-12-06, 15:06   

Tak, modliłem się.

Jest to też "kościelna" poradnia.

I uważam, że trafiłem tam za pomocą Boga.

Więc powinienem zaufać, może to właśnie jakieś moje uprzedzenia wychodzą do tego "zawodu"?

Zmieniać osoby nie chcę, intencja była taka aby wysłuchać opinii innych osób, bo zakładam, że moje "spojrzenie" może być niewłaściwe.
 
 
hubcia576
[Usunięty]

Wysłany: 2014-12-06, 16:34   

Krzysiekk24 - a co nie pozwala Ci zaufać?

Tak to już z psychologami jest, że bardziej pokazują jakie człowiek ma możliwości wyboru rozwiązania niż radzą nad rozwiązaniem. Nie ma gotowych recept.

Spotkania z psychologiem - to wiele stawianych pytań i szukanie odpowiedzi na nie we mnie.

Każdy psycholog jest zobowiązany tajemnicą lekarską, więc nie może przekazywać dalej. Każdy z nas może upoważnić kogoś do wglądu w akta lub też zastrzec, że nikt nie może, wtedy tylko w uzasadnionych sytuacjach na wezwanie sądu.

Psychologowie, których ja spotykałam też w większości robili notatki - tak pracują.
 
 
krzysiekk24
[Usunięty]

Wysłany: 2014-12-06, 17:07   

Wiesz co?

Punktem zapalnym była sytuacja, że ja opowiadam można powiedzieć wątek poboczny, który później zostaje zaklasyfikowany, że po co to mówię, skoro to nie na temat,

ale jak o tym mówiłem, to był zbierany na ten temat wywiad tak szczegółowy, że się poczułem jak na przesłuchaniu - bo dla mnie w tym momencie wypytywanie o sprawy ile kto ma lat itd. nie ma sensu, bo przecież nie jest to sednem tematu - tylko to moje wtrącenie, na dodatek chciałem przekazać inną informację, a nie to ile kto ma lat,. itp.

Nie wiem czy możesz mnie dobrze zrozumieć. Np. chce komuś powiedzieć, że mam samochód, bo on mnie zawsze dowozi do celu (odpowiadam np. na pytanie jak podróżuje), i wtrącam, że mam zimowe opony (bo chciałem zaznaczyć, że w zimie jeżdżę bezpiecznie), i w tym miejscu następuje seria pytań o dane techniczne opon - co w sumie nic nie wnosi do sprawy moich intencji przekazu.

A są to jednak dane poufne, dbam o poufność nie chcę aby była możliwa identyfikacja kogokolwiek, o kim wspominam na rozmowie, więc dlatego takie miałem obawy. I to tyle.

Miałem mówić o odczuciach, więc powiedziałem, nawet jeśli nie było to miłe, albo dziwne.
 
 
krzysiekk24
[Usunięty]

Wysłany: 2014-12-06, 17:28   

Może faktycznie za bardzo się tym przejmuje i robię nie wiadomo jaką sprawę z tego wszystkiego.


A czemu brak zaufania,? bo na początku kryzysu prosiłem o pomoc psychologa jednego i drugiego to nie dostałem jej i zostałem zbyty. Na zasadzie, nie mam czasu, trudno. Chyba straciłem wiarę w pomoc psychologiczną :)

Dopiszę jeszcze to.

Grunt to zaufanie Bogu. Skoro psycholog został mi dany, więc to jest właściwa osoba we właściwym miejscu.

I nie powinienem doszukiwać się różnych rzeczy, co nie?

Takie mam przemyślenia po obejrzeniu świadectwa Marcina Boczka.
https://www.youtube.com/watch?v=dYaGYFNKeE4

Ale oczywiście chętnie poczytam Wasze dobre rady :)
 
 
katalotka72
[Usunięty]

Wysłany: 2014-12-06, 20:55   

z mojego doświadczenia......
w kulminacyjnym momencie kryzysu trafiłam do pani psycholog w poradni przyparafialnej, spotkania polegały na tym, że często przy rozmowie tak jak mówisz były robione notatki - imię, wiek, stopień pokrewieństwa, przy rodzicach i dziadkach wiercenie z jakich rodzin pochodzili, co ze sobą wnieśli do swoich małżeństw itp.... wiele pytań i rozmów na początku doprowadzało mnie do "szału" (nie wiem jak męża), było: "wtykanie palców w oczy" "wiercenie w brzuchu" "przypalanie żywcem", z perspektywy czasu wiem jaki był cel tych działań i jestem niezmiernie wdzięczna pani Grażynce za wszystkie, to był początek mojej drogi wyjścia z depresji, z współuzależnienia, którego wtedy jeszcze nie widziałam, nie zawsze wygodne słowa i ostry ton głosu pomogły mi być tu gdzie teraz jestem
więc nie zrażaj się chociaż czasem wydaje się, że terapia nie jest po naszej myśli, w tym szaleństwie jest metoda ;-)
pozdrawiam
 
 
hubcia576
[Usunięty]

Wysłany: 2014-12-06, 23:43   

A wiesz, że bywa, że psychologowie współpracują z egzorcystami i odwrotnie są takie sytuacje.
 
 
dorwdow
[Usunięty]

Wysłany: 2014-12-07, 11:01   

Ja też uważam, że wywiad na pierwszej wizycie u psychologa, to normalka, jak u innego lekarza. Przecież psycholog musi jakoś postawić diagnozę obecnego stanu pacjenta, jego zdrowia psychicznego. Kryzysy małżeńskie często mają swe podłoże w rodzinie pochodzenia, nieświadomie przenosimy wzorce zachowań, których nauczyliśmy się w dzieciństwie. Dopóki ktoś nam nie uświadomi i my sami nie dostrzeżemy, że nasze zachowania wręcz wywoływały niechciane reakcje innych osób, to nie zmienimy swojego postępowania. I będziemy dalej brnąć w kryzys, aż nie będzie czego już zbierać, bo zostaną same zgliszcza z naszego małżeństwa. Prawdziwa łaska i nasze szczęście jest w tym, że w porę uchwycimy podaną nam rękę i pójdziemy nową drogą.
Myślę, że trudno jest od obcego człowieka słuchać, że to czy tamto robimy źle, bo tak nas wychowali rodzice. Trudne to zwłaszcza, gdy w rodzinie nie było patologii, obojętności i w naszych oczach rodzice wychowywali nas najlepiej jak potrafili.
Na każdym etapie terapii można tez poinformować terapeutę, że jego zachowanie budzi emocje takie a takie. Brak właściwej komunikacji skutkuje kryzysem (co już wiemy z doświadczenia naszych małżeństw).
Cierpliwości i wytrwałości życzę na początek, bo praca nad sobą ma sens nie tylko dla nas samych.
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9