Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Depresja męska
Autor Wiadomość
MonikaMaria3
[Usunięty]

Wysłany: 2014-11-01, 19:03   Depresja męska

Czy kiedykolwiek któraś z kobiet zastanawiała się czy jej mąż ma depresję? A jeżeli tak, to jak mu pomóc i jednocześnie pomóc sobie. No i panów proszę o poradę, bo może sami to przeszli i wiedzą jak pomóc, choc temat wydsje się nierzeczywisty i bardzo drażliwy.
Do założenia tego tematu skłoniła mnie dzisiejsza sytuacja... A po głębszej analizie wydarzeń kilku minionych lat zdecydowałam się to zrobic.
Mój mąz był wspaniałym człowiekiem. Przez 2 lata chodzenia i rok po ślubie. ;-) Pojawiły się problemy finansowe i dziecko. Wtedy jako żona zawaliłam. Bardzo i głęboko raniłam mojego męża. Obwiniałam za wszystko. Mąż zaczał uciekac w znajomości smsowe z koleżankami. lata temu wkopał się w romans. W tamtym roku w kolejną znajomośc. Żadna nie przetrwała. Wszyskie "koleżanki" go olały. w międzyczasie ja i moje godzinne monologi jaki to on zły i jak rani... Mnóstwo kłótni, wzajemne wyganianie z mieszkania, ucieczki do rodziców, wołanie teściów o pomoc... Jego agresja słowna, moje ględzenie. Jego wyzwiska, moje poniżanie. jego kłamstwa, nasze awantury, ucieczki w porno, w picie, w młodszych kolegów, powroty nad ranem... Wariacka karuzela.
Zaczęłam terapię psychologiczną. Było coraz lepiej i lepiej... jakieś 2 tygodnie temu nastąpiła załamka. Mąz znowu zaczął ściemniac, kombinowac, kłocic się... dziś jak nienormalny wypił 0,5 whisky SAM w drinkach, pisał smsy i płakał do telefonu oglądając "Psy" z kapturem naciągniętym na czoło.
Zdrowe to nie jest. Oczywiście miłośc platoniczna do kolejnej "przyjaciólki" w tle i to, że kolejna go odrzuciła. :-P
 
 
krasnobar
[Usunięty]

Wysłany: 2014-11-02, 00:19   

no i co to ma wspólnego z depresją? przecież sama napisałaś,jaki jest powód jego "załamania"....jako osoba współuzależniona usiłujesz tłumaczyć jego zachowania chorobą,czyli czymś,co nie jest do końca od niego zależne....czemu nie szukasz pomocy dla siebie najpierw?osoba zaburzona nie pomoże innej zaburzonej.......
 
 
hubcia576
[Usunięty]

Wysłany: 2014-11-02, 07:02   

MonikaMaria3 odczułam wielkie emocje w Twojej wypowiedzi.

Wyolbrzymienia nie prowadzą do dobrych decyzji.

Koncentrowanie się na mężu odbiera możliwość refleksji nad tym co ze mną się dzieje w tej sytuacji?

Jeśli chodzi o rany zadawane słowami, to popełnałam podobne jak Ty błędy.

Dziś trzymam się zasady ZACZNIJ OD SIEBIE i naprawdę mam co robić. 8-)
 
 
MonikaMaria3
[Usunięty]

Wysłany: 2014-11-02, 08:09   

krasnobar napisał/a:
no i co to ma wspólnego z depresją? przecież sama napisałaś,jaki jest powód jego "załamania"....jako osoba współuzależniona usiłujesz tłumaczyć jego zachowania chorobą,czyli czymś,co nie jest do końca od niego zależne....czemu nie szukasz pomocy dla siebie najpierw?osoba zaburzona nie pomoże innej zaburzonej.......

Wlasnie dlatego, że chodzę na terapię, jest mi łatwiej patrzec na jego zachowanie jak na chorobę, ale na dłuższą mete nie chcę w tym uczestniczyc. Teoretycznie w trakcie terapii nie powino się podejmowac wiążących decyzji, ale przecież nie mogę narażac córki na takie widoki. Nie powiem, bo wczoraj, przez łzy mąz jak nigdy przytulał córkę i ona się cieszyła, że tata stał się dobry... Widok dziecka tak bardzo cieszącego się czymś, co powinno byc standardem, przeraził mnie.
Mój mąż wczoraj postawił na nogi całą rodzinę. Mnie, dziecko, teściową, siotrę, znajomych....To było niewyobrażalne, jak bardzo się wszyscy o niego martwiliśmy, by nic sobie nie zrobił. Ale takie życie jest nie do przyjęcia, tym bardziej, że mąż, uwikłany w jednostronne zauroczenie nie ma zamiaru zmieniac swojego postępowania, tylko jak Werter cierpiec z miłości do nierzeczywistej i zabronionej kobiety, która go nie chce. Owszem to mu minie, bo zawsze mijało, ale TO NIE JEST ZDROWY ZWIĄZEK. Potem będzie chciał naprawiac i wynagradzac... Do kolejnego zauroczenia.
hubcia576 napisał/a:
Dziś trzymam się zasady ZACZNIJ OD SIEBIE i naprawdę mam co robić. 8-)

tez naprawiam od siebie, ale kurcze nie moge pozwolic na zło. Cierpię ja, cierpi przede wszystkim dziecko, zamknąc się nie potrafię... jego zachowanire nie jest nawet dziwne, jest po prostu chore. A było dobrze. Znowu mu odbiło jakiś czas temu....
 
 
MonikaMaria3
[Usunięty]

Wysłany: 2014-11-02, 11:57   

Usuwa konto facebooka... Martwic się?
 
 
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2014-11-02, 12:57   

Podobno jak nie jesteś na fejsie to Cię nie ma w ogóle
więc poważna sprawa.

A tak poważnie Monika, juz wydawało się , że idziesz dobrą drogą, zaczynasz dbać o siebie i żyć trochę dla siebie i dla dziecka...ale tym pytaniem o fejsa ...dowodzisz ze tak nie jesst
 
 
MonikaMaria3
[Usunięty]

Wysłany: 2014-11-02, 13:39   

grzegorz_ napisał/a:
A tak poważnie Monika, juz wydawało się , że idziesz dobrą drogą, zaczynasz dbać o siebie i żyć trochę dla siebie i dla dziecka...ale tym pytaniem o fejsa ...dowodzisz ze tak nie jesst

chodzi o to, że boję się, że on planuje zrobic sobie krzywdę. Nie chcę byc współodpowiedzialna za czyjąś śmierc, bo zawsze będę miała o to do siebie żal. To jest mój główny powód zmartwienia. Nie to, czy będziemy razem, czy nie, bo wiem jakie jest moje stanowisko, ale gdybyś go widział wczoraj.... Krzyczał, że chce umrzec, że nie ma po co życ, że to przeze mnie... Ale ja myslę po prostu, że go rzuciła na amen i tyle. Tym bardziej, że jego mama pisała do niego, że żadna zdzira nie jest warta tylu łez i tego, jak traktuje swoją żonę i córkę, a on odpisał "uwierz mi, ta jest"
 
 
krasnobar
[Usunięty]

Wysłany: 2014-11-02, 14:24   

MonikaMaria3 napisał/a:
Wlasnie dlatego, że chodzę na terapię, jest mi łatwiej patrzec na jego zachowanie jak na chorobę,


to może jednak zmień terapeutę.....chodzi mi o to,że jeśli Ty na indywidualnej terapii analizujesz zachowanie innej osoby,to jest coś nie tak....nie rozumiem,czemu Ty w tym uczestniczysz,tkwisz w tym układzie,tak bez żenady przyjmujesz to,że mąż jest znowu zaangażowany emocjonalnie w związek z inną kobietą,a Twoim obecnym zmartwieniem jest to,czy usunie konto na facebooku..........podtrzymuję to,co pisałem wcześniej-nie wierzę,że chodzisz na terapię,przykro mi...........
 
 
MonikaMaria3
[Usunięty]

Wysłany: 2014-11-02, 14:48   

Cytat:
podtrzymuję to,co pisałem wcześniej-nie wierzę,że chodzisz na terapię,przykro mi...........

A jaki sens miałoby kłamanie?

krasnobar napisał/a:
a Twoim obecnym zmartwieniem jest to,czy usunie konto na facebooku.


nie martwi mnie to, że usuwa facebooka. Po tym, co wyprawiał wczoraj i to jak postawił na nogi całą rodzinę i nikt przez niego nie spał w nocy, to boję się, że usunięcie facebooka wiąże się z tym, że chce zniknąc. I nie chodzi o zniknięcie fizyczne, że np ucieknie w siną dal, ale o to, by sobie krzywdy nie zrobił.

Uważam, że cierpi na depresję. Jestem współuzależniona, bo nie potrafię się od niego odciąc. I dlatego założyłam ten temat. Nie po to, by ktoś oceniał mnie czy jego, ale może ktoś miał podobnie, bo nie wiem co robic.
 
 
twardy
[Usunięty]

Wysłany: 2014-11-02, 15:13   

MonikaMaria3 napisał/a:
I dlatego założyłam ten temat. Nie po to, by ktoś oceniał mnie czy jego


I to jest ważna uwaga. Zanim coś napiszemy na forum, zastanawiajmy się czy przypadkiem nie ranimy kogoś. To jest forum pomocy.
 
 
hubcia576
[Usunięty]

Wysłany: 2014-11-02, 17:31   

Kłopot w tym , że jak się nie jest lekarzem to nie można stawiać diagnozy....... Ja próbowałam wiele lat być lekarzem dla swojeho męża a jak się okazało pomagałam mu w piciu. To oderwanie się w duchu miłości to była dla mnie kluczowa sprawa. Czytam i widzę, że nazywasz pewne rzeczy, widzisz je, to mi pokazuje, że pewną drogę już przeszłaś.

Kiedy nadmiernie martwiłam się o kogoś, to usłyszałam, że przecież Pan Bóg nim też się opiekuje i daje mu szansę aby wybrał dobro. Tak samo i moim i Twoim mężem opiekuje się sam Bóg. Jak mój mąż szantażował, że chce sobie coś zrobić to zaproponowałam, że wezwę pogotowie ratunkowe.

A radość dziecka z przytulania przez pijanego tatusia - to pierwsze kroki do współuzależnienia i od tego chroniłam swoje dzieci. Jak pijany - to niech wytrzeźwieje i dopiero wtedy kontaktuje się z dzieckiem.

A z tą depresją to reczej nie ten kierunek.
 
 
MonikaMaria3
[Usunięty]

Wysłany: 2014-11-02, 19:40   

hubcia576 napisał/a:
Czytam i widzę, że nazywasz pewne rzeczy, widzisz je, to mi pokazuje, że pewną drogę już przeszłaś.

Wydaje mi się, że jestem już kilka małych kroków do przodu. Ale ostatnio zaczęłam się zastanawiac nad wieloma rzeczami.... BĘDĘ ABSOLUTNIE SZCZERA I DOSYC KONTROWERSYJNA
Sądzę, że od początku miałam jakiś wyidealizowany obraz małżeństwa, w którym mąz i zona żyją tylko ze sobą, wszystko robią wspólnie i nawet po 20 latach trzymają się za ręce... Ale ostatnie lata uświadomiły mi kilka ważnych spraw, tak myslę.
Teoretycznie żadnych koleżanek i kolegów, żadnych flirtów, wiernośc absolutna w myślach i czynach, zerwanie kontaktów z każdym przedstawicielem płci przeciwnej... Tego ja chciałam. O to z mężem non stop walczyłam. Tylko czy to po prostu nie było straaaaasznie głupie, takie ograniczanie i narzucanie znajomych drugiej osobie? Ale z własnego doświadczenia wiem, że nawet pisząc erotyczne smsy z kolegą, nie czułam nic. Traktowałam to jako możliwośc pseudonasycenia głodu uczuc, skoro mój mąz nie zauważał mojego istnienia. Gdy mnie źle traktował, ja pisałam również z innym mężczyną, on pisał z inną kobietą... Robiliśmy sobie na złośc, ale nie każda miłośc platoniczna kończy się zdradą i rozstaniem. Ja nie potrafiłam. Choc byłam strasznie namawiana do zdrady. Czasami to nędzny sposób zafałszowania rzeczywistości. A przyczyną tego wszystkiego jest właśnie to, że nasz partner nie przypomina naszego wyidealizowanego obrazu, który sami sobie stworzyliśmy. A krzycząc o wierności absolutnej, w naszym świecie i wśród naszych znajomych, czesto myliłam to z utopią i sama nie robiłam tego, czego oczekiwałam od męża. .
Druga sprawa... Gadanie. Ględzenie, ciągłe walkowanie tych samych tematów po kilka godzin, ciągłe pretensje, zołzowatośc, krzyki, kłótnie, oskarżenia o zdradę, błagania, puste słowa... To też była moja droga.
Fanatyzm religijny... Piętnowałam najmniejszy przejaw grzechu. Sama spowiadałam się co tydzien i z byle pierdołą biegałam do księdza. W końcu trafiłam na mądrego księdza, który mnie podczas Spowiedzi wręcz ochrzanił i powiedział; " Czy pani aby nie przesadza we wszystkim widząc grzech? Przecież Bóg kocha nas takimi, jacy jesteśmy. "... A ja zachowywałam się jak dewotka i to wpływ tego forum. Z wielu mądrości, które tu wyplynęły, ja przyjęłam te fanatycznie religijne. Nie wybaczałam sobie nic i mojemu mężowi również.
Wahania nastroju. Raz kochałam męza, raz go wyrzucałam, raz błgałam by się nie wyprowadzał, raz uciekałam sama... I ciągle w kółko karuzela pełna huśtawek, które nas oboje wykańczały.
Nadmierna kontrola. Matkowałam mężowi jak stara baba lub zachowywałam się jak służąca. Nawet za seks mu dziękowałam. Nawet gdy padałam, robiłam mu masaż i kąpiel, obiadki pod nos, wszystko, wszystko dla Tomusia... Kupowałam mu koszulki, kosmetyki... A ja nie dbałam o siebie. Wszystko dawałam jemu, a on czuł się coraz bardziej osaczany przez moje oczekiwania, że będzie robił to samo wobec mnie.
Ciągłe krzyki o własnej godności, temat niewątpliwie ważny.... Ale zauważyłam, że o godności krzyczą ludzie samotni. Ci którzy mówią o zrozumieniu są wciąż z partnerami. Godnośc jest ważna. Nie mozna jej stracic. Ja straciłam. Ale chyba ważniejsze jest zrozumienie i spojrzenie na drugą osobę nie przez pryzmat "MOJA MOJA MOJA godnośc", ale spojrzenie jak na człowieka...
Wiec możecie pisac, że jestem współuzależniona. Ale swoimi zachowaniami i oczekiwaniami po części przyczyniłam się do tego, co zrobił wczoraj mąz. Co otworzyło mi oczy, że robię mu tak naprawdę wielką krzywdę i że musimy to zmienic. Ja i on. Bo jesteśmy razem. Czeka nas poważna rozmowa, czekają przeprosiny, czekają odnowienia kontaktów ze znajomymi, które zepsułam przez swoją zaborczośc.... na razie próbujemy byc razem od nowa. Ale teraz chcę go słuchac, nie mówic tylko o sobie. Bo w tym caqłym zapętleniu ja, moja wartośc, godnośc, szacunek, stanowczośc, nie krzywdz mnie... ZAPOMNIAŁAM O MIŁOŚCI, którą JA przyrzekałam mężowi.
 
 
Mrówka
[Usunięty]

Wysłany: 2014-11-02, 22:51   

Monika - jak Cię czytam to widzę siebie przez ostatnie 2 lata i mnie to pachnie kochana na kilometr takim typowym myśleniem współuzaleznionego - oczywiście mogę się mylić, ale chcę Cię zachęcic do refleksji nad tym. Ja męża usprawiedliwiałam na 100 sposób i motyw depresji też był! Nawet kazałam mu testy w internecie rozwiązywać - czy ma depresję. W jego życiorsyie wszystko mi pasowało pod to aby miał, w jego zachowaniu itd. - byłam wręcz pewna. Dziś się dowiduję od niego, że ten okres jego życia nie miał nic wspólnego z depresją. To własnie było moje silne myślenie osoby współuzaleznionej (nadal jestem, bo to szybko i łatwo się nie zmienia).
Gdy piszesz:
MonikaMaria3 napisał/a:
Wiec możecie pisac, że jestem współuzależniona. Ale swoimi zachowaniami i oczekiwaniami po części przyczyniłam się do tego, co zrobił wczoraj mąz.

to własnie pokazuje jak mało rozumiesz i wiesz co to współuzależnienie! Właśnie Twoje współuzależnienie jest tym, co niepozwala Twemu męzowi zdrowieć! To zdanie powinno brzmieć tak:
"Jestem współuzależniona więc swoimi zachowaniami i oczekiwaniami po części przyczyniłam się do tego, co zrobił wczoraj mąz."
Monika kiedyś miałam taka chwilę łąski że poczułam (pewnie i tak nie w pełni) jak moje zachowania KOCHAJACEJ zony przeszkadzaja zdrowiec mojemu męzowi! BYłam serio załamna, że mając najlepsze intencje i nimi sie kierując w wielu sytuacjach wyrządzałam mu krzywdę.W jednej chwili zdałam sobie sparwę, że NAJLEPSZE co mogę dla niego zorbić to dosłownie się wyprowadzić. POkażę CI przykład: taka kochająca żona widząc męża leżącego we własnych rzygowinach na klatce w bloku "powinna" pójść zabrać go z tej klatki, przebrac, umyć i położyć w łóżku - zadbać o jego godność, pomóc gdy potrzebuje pomocy - i gdy to zrobi to włąsnie MOniko POGARSZA jego sytuację, nie pomaga w wyjściu z alkoholizmu - ten mąż powinien tam leżeć aż sam nie wstanie! My - współuzależnienie - myślimy że robimy dobrze, a robimy źle niestety - i to często nieświadomie. Poddaj to swojej refleksji :)
Kwestia obaw po skasowaniu konta na fb - ja zrobiłambym tak - powiedziałabym męzowi o swoich obawach np. 'martwi mnie to, ze sksowales konto na fb. Boje sie o CIebie - czy moglbys mi powiedziec dlaczego to zorbiles' czy jakos lepiej to w slowa ubrac. I nie ciągnąc rozmów o całym związku, o wydarzeniach z ostatnich miesiecy, tygodni itd. tylko o tej jednej kwesti.
Moniko to wielki postęp, gdy cżłowiek widzi SWOJE błędy - one są i mają wpływ na drugą osobę, ale Twój mąż tez popełnia błędy i kiedyś (dla dobra Waszego małżeństwa) musisz przestać go usprawiedliwiać :)
Wszytsko co napisałam to tlyko sugestia do rozważenia :)
MonikaMaria3 napisał/a:
Czeka nas poważna rozmowa, czekają przeprosiny,

To Was czeka kochana na 100% ale WCZESNIEJ Monika praca nad sobą :)
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9