Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
|
Cud zmartwychwstania małżeństwa po 13 latach |
Autor |
Wiadomość |
anna.bw1 [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-08-28, 22:54 Cud zmartwychwstania małżeństwa po 13 latach
|
|
|
Chciałabym podzielić się z Wami moim świadectwem dotyczącym nawet nie tyle uzdrowienia co zmartwychwstania mojego małżeństwa.
Wyszłam za mąż w wieku 20 lat z wielkiej miłości, mojego męża znałam prawie od dziecka, byliśmy długo parą. Przez 3 lata naszego małżeństwa wszystko układało się bardzo dobrze. Niestety wydawało się nam, że zawsze tak będzie, nie byliśmy wytrenowani w żadnych trudnościach, nigdy nie modliliśmy się za nasze małżeństwo a wiara sprowadzała się do chodzenia na niedzielną mszę. Przy pierwszej próbie - a było nią moje zauroczenie innym mężczyzną - wszystko się rozleciało. Zdradziłam mojego męża i w efekcie zaszłam w ciążę z innym. Wtedy wydawało mi się, że nasze małżeństwo to pomyłka, że spotkałam "prawdziwszą" miłość i jedynym słusznym wyjściem jest bycie z mężczyzną, którego kocham i który będzie ojcem mojego dziecka. Mój mąż bardzo to przeżył, kochał mnie i chciał być ze mną za wszelką cenę. Z mojej inicjatywy bardzo szybko się rozstaliśmy a ja zamieszkałam z nowym partnerem. Wkrótce okazało się, że zupełnie do siebie nie pasujemy i po ok. 4 latach rozstaliśmy się - niestety tylko na okres ok. 2 tygodni, gdyż mój partner stwierdził, że się zmieni, że bardzo kocha mnie i córkę i prosił o szansę. W tym czasie zaczęłam spotykać się ze swoim mężem, który po naszym rozstaniu związał się z inną kobietą, ale stwierdził, że ten jego związek to też pomyłka i zakończył go. Był pewien, że wrócimy do siebie, ale ja nadal kochałam ojca mojego dziecka i uwierzyłam w jego obietnice. Zerwałam kontakt z mężem i zamieszkałam ponownie z partnerem; po miesiącu okazało się, że jestem w kolejnej ciąży. Mój partner faktycznie się zmienił, starał się bardziej i wydawało mi się, że podjęłam słuszną decyzję. Kiedy drugie dziecko miało rok postanowiliśmy zawrzeć kontakt cywilny i po kolejnym roku urodziło się nasze trzecie dziecko. Kiedy moje najstarsza córka przystąpiła do I Komunii Św. zaczęłam chodzić z dziećmi do kościoła i codziennie się modlić. Nie byłam szczęśliwa w związku, ale przyzwyczaiłam się do pewnego oddalenia, braku bliskości. Mój parter bardzo dobrze zarabiał, był pracowity, dużo pomagał mi w domu, nie był konfliktowy... znałam gorsze związki - tak wtedy się usprawiedliwiałam. Podejrzewałam go często o "skoki w bok" ale nigdy nie znalazłam żadnego dowodu, a on twierdził, że mnie kocha. W kościele czułam się odrzucona, nie mogłam przystępować do sakramentu Eucharystii i bardzo mi było z tym źle. Zawsze ciekawiło mnie, co dzieje u mojego męża, bardzo często mi się śnił. Docierały do mnie informacje od naszych wspólnych znajomych, że wrócił do swojej partnerki, 2 lata temu urodziło im się dziecko. U mnie w tym czasie zupełnie się "posypało" i w krótkim czasie zabrałam 3 dzieci i wyprowadziłam się od partnera. Było mi ciężko, nie miałam stałej pracy, czułam, że rozbijam rodzinę i robię krzywdę dzieciom. Pan Bóg jednak cały czas czuwał nade mną. Po wyprowadzce poszłam do spowiedzi, zaczęłam chodzić do komunii i dostałam dużo siły. Wkrótce usłyszałam zaproszenie na katechezy i znalazłam się we wspólnocie. Zaczęłam układać sobie nowe życie, emocje opadły, relacje z ojcem moich dzieci łagodniały, zaczęłam warsztat 12 kroków. Bardzo dużo modliłam się, często chodziłam do kościoła, chciałam nadrobić lata, kiedy byłam daleko od mojego Stwórcy. Jednak demon znał moje słabości i po kilku miesiącach poznałam nowego mężczyznę, który bardzo mi pomagał, czułam się znowu kochana, miała się komu wyżalić.... Po pewnym czasie postanowiłam wejść na drogę stwierdzenia nieważności mojego sakramentalnego małżeństwa. Byłam u adwokata, napisałam pozew i miałam go złożyć. Ale nie mogłam tego zrobić, coś mnie powstrzymywało. Pojechałam pierwszy raz w życiu na Jasną Górę i tam, przed obrazem Matki Bozej, usłyszałam jak wypowiadam słowa "Maryjo, uratuj moje sakramentalne małżeństwo", tak jakbym mówiła te słowa nieświadomie. Mijały kolejne miesiące i bardziej wchodziłam w relacje z nowym partnerem. Dotarły do mnie informacje, że mój mąż jest szczęśliwy i że planuje drugie dziecko. Ja jednak cały czas nie miałam pewności w sobie, w swoim sercu czy powinnam złożyć wniosek o stwierdzenie nieważności. Jednocześnie mój nowy związek był dla mnie coraz większym ciężarem, nie czułam się szczęśliwa. Po Wielkim Poście w tym roku postanowiłam go zakończyć, ale nadal byliśmy "przyjaciółmi". Czułam się jak w matni, byłam pełna niepokoju, mój "przyjaciel" coraz bardziej mnie denerwował. Po wielu dniach przemyśleń, modlitwie, rozmowie z Jezusem i Maryją uznałam,że mam męża i moje małżeństwo jest WAŻNE. Bardzo dużo dało mi wtedy czytanie strony sycharu. Na początku maja pojechałam na rekolekcje do polskiego Loretto i tam dostałam od Maryi wiele pokoju, radości i już bardzo mocne postanowienie całkowitego odcięcia się od "przyjaciela". Modliłam się za mojego męża m.in. modlitwą , jaką znalazłam na stronie Sycharu. Zaczęłam przypadkowo spotykać się z mężem - najczęściej na placu zabaw, gdzie chodziliśmy z dziećmi. Każde spotkanie było dla mnie ogromnym przeżyciem i powodem do radości, chociaż nawet nie rozmawialiśmy. Po prostu cieszyłam się, że mam męża i że jestem jego żoną. Wkrótce zaczęliśmy rozmawiać, spotkaliśmy się też na jednej z biznesowych konferencji. Ja miałam coraz większą pewność, ze właściwa droga to droga sakramentalnego małżeństwa. W czerwcu poprosiłam męża o długą szczerą rozmowę i po prostu powiedziałam mu o moim nawróceniu, o tym ,że uważam, że jest moim mężem , ale też , że jestem gotowa na życie w pojedynkę i wystarczy mi, że jest moim mężem w moim sercu. Mąż był bardzo zaskoczony. Usłyszałam, że mnie już dawno nie kocha, że poukładał sobie życie, że pogodził się z tym ,że już nigdy nie będziemy razem. Ale też powiedział, że nie jest szczęśliwy w swoim obecnym związku. Po tym spotkaniu zaczęliśmy do siebie coraz częściej dzwonić i rozmawiać. Ja w tym czasie bardzo się modliłam, i prosiłam o modlitwę moją wspólnotę i grupę 12 kroków. I zaczęły dziać się cuda! Partnerka mojego męża wyjechała na tygodniowe wakacje z dzieckiem i w tym czasie zaczęliśmy się widywać codziennie, długo rozmawiać, przytulać się, wreszcie całować. Ja wtedy bardzo dużo mówiłam mojego mężowi o Bogu, o szukaniu Jego woli, o mocy sakramentu. Mąż zaczął się modlić, pojechaliśmy razem na Jasną Górę. Mąż bardzo szybko nawrócił się i postanowił o rozstaniu. Oboje nie mogliśmy uwierzyć w to, co się dzieje, w to że po 13 latach od rozwodu czujemy wielką miłość opartą o Boga, ze czujemy, że chcemy być razem i naprawdę jesteśmy jednym ciałem. I chociaż jego rodzina bardzo się buntuje przeciwko jego decyzji, on trwa przy mnie, w przyszłym tygodniu wprowadza się do mnie... Codziennie dziękuję Bogu i Maryi za wszystkie łaski , za mojego męża, za dar sakramentu i za cuda, jakie uczynił w moim życiu. |
Ostatnio zmieniony przez 2015-02-03, 11:08, w całości zmieniany 2 razy |
|
|
|
|
Cierpliwy [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-08-29, 00:20
|
|
|
Po ludzku nie możliwe, a u Boga jednak możliwe! |
|
|
|
|
dorotakm [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-08-29, 08:01
|
|
|
Chwała Panu |
|
|
|
|
anna.bw1 [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-08-29, 15:06
|
|
|
grzegorz_ napisał/a: | "I zaczęły dziać się cuda! Partnerka mojego męża wyjechała na tygodniowe wakacje z dzieckiem i w tym czasie zaczęliśmy się widywać codziennie, długo rozmawiać, przytulać się, wreszcie całować."
A to też uważacie za cud ?
może cud uczciwości ?
No chyba że katolicka uczciwość tak ma wyglądać ? |
Tak Grzegorz, to nie była moralnie dobra sytuacja. Dla nas obojga były to trudne dni, ale mąż nie przeciągał sprawy i szybko powiedział swojej partnerce o swojej decyzji. Nie pisałam tu wielu szczegółow i mam nadzieję , ze tu nie o to chodzi, zeby teraz roztrząsać każde moje zdanie. Dla mnie cudem jest to , że mąż przebaczył zdradę, dwukrotne odejscie i nadal mnie kocha. Moim osobistym cudem jest moje nawrócenie, rozstanie i rozwód z ojcem moich dzieci. Odkrywam, że Bóg naprawdę mówi do naszego serca, tylko trzeba chcieć Go usłyszeć.
Nie chcę aby ktokolwiek porównywał moją historię do swojej lub budował na tym jakieś wyobrażenie o swojej przyszłości. Każdy człowiek jest inny i ma inną historię zbawienia. Moim celem było podzielenie sie z Wami doswiadczeniem, że Bóg działa, ze jest Bogiem wiernym i miłosiernym i tylko w oparciu o Niego możliwe jest doświadczenie szczęścia i pokoju. |
|
|
|
|
anna.bw1 [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-08-29, 20:39
|
|
|
Tak jak napisałam poprzednio nie chce na forum internetowym roztrząsać szczegółów dotyczących mojego zycia. Mogę tylko napisać, że czuję opiekę Maryi nad swoją rodziną, moimi dziećmi i rodziną męża. Nie będę zaspokajać niczyjej ciekawości, szczególnie publicznie.
Napisałam to świadectwo dla tych, którzy mogą czerpać z niego nadzieję i otuchę. Rozumiem , ze moja historia może być dla kogoś powodem do zgorszenia czy wątpliwości, w zależności od siły jego relacji z Bogiem. Jest dużo więcej książek i publikacji negujących istnieje Jezusa, a niewiele świadczących o Prawdzie. |
|
|
|
|
Andrzej
Mąż jednej żony
Imię małżonka/i: Kama
Staż małżeński: 31 Dołączył: 22 Mar 2006 Posty: 412 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: 2014-08-30, 15:08
|
|
|
anna.bw1 napisał/a: |
Napisałam to świadectwo dla tych, którzy mogą czerpać z niego nadzieję i otuchę. |
Bardzo Ci dziękuję "anna.bw1" za to wielkie świadectwo działania Pana Boga w Twoim i męża życiu w wyniku podjęcia decyzji o powrocie do przymierza z Nim w sakramencie małżeństwa - powrocie do zobowiązań wynikających z przysięgi małżeńskiej. "Kiedy Bóg jest na pierwszym miejscu, to wszystko jest na swoim miejscu" - św. Augustyn. :)
Co Bóg złączył tego człowiek niech nie rozdziela=dziecko niech nie rozdziela=teściowa niech nie rozdziela=siostra niech nie rozdziela=... Mam nadzieję, że nie zdeprymują Cię niektóre emocjonalne wypowiedzi naszych kochanych forumowiczów. Jak mówi o. Jacek Salij: "wielu ludzi to denerwuje, to dowód, że jest to świadectwo skuteczne, że wielu ludziom przeszkadza to, że są jeszcze tacy głupcy, którzy wierzą że małżeństwo to jest nierozerwalne". :)
Tak przy okazji, czy ktoś może słyszał, żeby jakiś sędzia skazujący przestępcę, który ma dzieci, został zwolniony z odbywania kary, aby mógł na stałe przebywać z dziećmi - dla ich "dobra"? Gdyby dobro dziecka było priorytetowe, to wszyscy ojcowie-przestępcy powinni zostać zwolnieni z odbywania kary pozbawienia wolności właśnie ze względu na tak absolutyzowane "dobro" dzieci... Czy "dobro" dzieci polega na tym, aby rodzice żyli w grzechu cudzołóstwa i gorszyli=zarażali innych małżonków?
WARTO OBEJRZEĆ – świadectwa powrotów małżonków z niesakramentalnych związków:
Świadectwo Bożeny i Jarka „Wiem, że już jest dobrze” – http://youtu.be/kJkvzwcPxyM . Jarek i Bożena są sakramentalnym małżeństwem i należą do Ogniska Sychar w Gdańsku. Jarek wrócił do Bożeny po kilku latach bycia w niesakramentalnym związku, w którym urodziło się dziecko. Dzisiaj dają świadectwo, że sakramentalne małżeństwo jest nierozerwalne i że dla Pana Boga nie ma nic niemożliwego. Świadectwo to pokazuje zarazem jak dzięki Bożej łasce można pokochać nieślubne dziecko i zminimalizować konsekwencje dla dziecka wskutek odejścia ojca od jego matki (porzucenia grzesznego związku) i pojednania się z sakramentalną żoną. „Jeśli Bóg na pierwszym miejscu, to wszystko jest na swoim miejscu” – św. Augustyn.:)
Świadectwo Bożeny „Droga do Boga” – http://youtu.be/L5fnA577BZI . Bożena należy do Ogniska Sychar w Rychwałdzie. Bożena po swoim nawróceniu zerwała niesakramentalny związek, w który weszła, po tym jak jej sakramentalny mąż ją opuścił. Świadectwo Bożeny jest przykładem, że z Panem Bogiem można wyjść z każdej trudnej sytuacji – np. wyjść z niesakramentalnego związku (nawet jak w tym drugim związku jest dziecko), aby dochować wierności Bogu (przysiędze małżeńskiej) i otworzyć swojemu sakramentalnemu małżeństwu drogę powrotu do siebie i pojednania się prawowitych sakramentalnych małżonków. Zawsze jest taka szansa, gdyż dla Pana Boga, który sakramentalnych małżonków widzi jako „jedno ciało” (Mt 19,6) nie ma nic niemożliwego. :)
Świadectwo ks. Piotra Pawlukiewicza „Dobro dziecka” – http://youtu.be/lg6o-gKfYf8 .
Fragment wypowiedzi ks. Piotra:
"Jest takie pytanie ogólne: "Czy dobro dziecka może wpłynąć na to, że prawowity i prawowierny mąż i żona ze ślubu katolickiego, no rozstają się bo dobro dziecka?
Nie proszę państwa, ślubowali sobie "nie opuszczę Cię do śmierci, będę z Tobą i tylko z Tobą, ty jesteś moim mężem i żoną, będę z Tobą dzielił mieszkanie, łoże, dole i niedole. Oczywiście trzeba sprawę uregulować z jak najmniejszym bólem tego dziecka, z jak najmniejszym cierpieniem, czy ono przyjdzie do tej rodziny, czy zostanie gdzieś tam "nie wiem, ale w imię Jezusa Chrystusa małżonkowie mają być ze sobą, proszę pamiętać – ktoś powie – ale jak to przecież to skandal przecież dziecko zabierać mu ojca i matkę i ciepło domowe. Proszę Państwa my chrześcijanie wiemy, że nie interes doczesny jest najważniejszy tylko zbawienie wieczne. Maryja też stałą pod krzyżem i ktoś mógł powiedzieć – co to za matka – Syna jej zabijają a ona nie krzyczy, nie rwie się, nie próbuje go uratować, nie biegnie o ułaskawienie do jakiegoś tam Poncjusz Piłata tylko stoi pod krzyżem. No co to za Matka. Otóż właśnie na Golgocie widać było jak interes naturalny matka – syn usuwa się przed korzyść duchową nadprzyrodzoną. Dlatego nie ma argumentu, że ze względu na dobro dziecka mąż z żoną nie będą razem tylko żona będzie z innym mężczyzną. Nie ma takiego argumentu”.
Świadectwo o. prof. Jacka Salija OP „Dlaczego nie mogę zgodzić się na rozwód?” – http://youtu.be/-apZKW9dfDg .
Fragment wypowiedzi o. Jacka:
„Wasze trwanie to jest dawanie świadectwa i to świadectwa takiego, którego do końca nie rozpoznacie, znaczy sam fakt, że wielu ludzi to denerwuje, to dowód, że jest to świadectwo skuteczne, że wielu ludziom przeszkadza to, że są jeszcze tacy głupcy, którzy wierzą że małżeństwo to jest nierozerwalne, że nawet jak mąż odejdzie, że nawet jak nową rodzinę założy – to mam dochować wierności – prawda. I to jest takie świadectwo, które dajecie wszystkim, to znaczy i temu współmałżonkowi (…). Ktoś może powiedzieć – no głupia sprawa i do głupich rzeczy ta wiara chrześcijańska namawia, ale no my jesteśmy właśnie tacy – tacy głupcy dla Chrystusa i to jest, Państwo wiecie, świadectwo dla męża, nawet tego męża, który nawet wydawałoby się kompletnie zamknięty na świadectwo, świadectwo dla dzieci, którym jest ten ogromnie ważny komunikat przekazywany, że małżeństwo jest święte…”.
Świadectwo ks. Marka Dziewieckiego „Sytuacje najtrudniejsze” – http://youtu.be/M6FaotoITQs .
„Co jest obowiązkiem tego małżonka, który odszedł? Nawrócenie i powrót…”.
Źródło: Powroty z niesakramentalnych związków – świadectwa księży i małżonków – http://www.youtube.com/pl...k_nAe2KmqJMPaDY |
_________________ "Módl się tak, jakby wszystko zależało od Boga, a działaj, jakby wszystko zależało tylko od ciebie" (Święty Ignacy Loyola)
"Najpierw modlitwa, potem przebłaganie, dopiero na trzecim miejscu - daleko "na trzecim miejscu"- działanie" (Święty Josemaria Escriva)
„Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia” (List św. Pawła do Filipian 4:13)
„I nie uczynił tam wielu cudów z powodu ich niewiary” (Ew. Mateusza 13:58)
"Przysięga małżeńska i jej konsekwencje" - ks. dr Marek Dziewiecki
www.sychar.org ::: www.skype.sychar.org ::: www.rws.sychar.org
|
|
|
|
|
twardy [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-09-01, 11:01
|
|
|
Dyskusja została przeniesiona do Działu Technicznego. |
|
|
|
|
eplk [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-09-01, 16:33
|
|
|
wspaniałe świadectwo :) bardzo się cieszę, że Wam sie udało choc jak widać droga była długa i trudna....
Jakby nie było daje to tez nadzieję innym że i ich małżeństwa są do uratowania....choc może to trwać nawet długie lata.... |
|
|
|
|
anna.bw1 [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-09-02, 10:18
|
|
|
Miałam nie pisać, ale muszę odnieść się do Waszych wątpliwości. Wierzę, mam bardzo mocne przekonanie, ze to Bóg interweniował w mojej historii.
Po pierwsze - nie odeszłam od ojca moich dzieci, bo chciałam ratować sakramentalne małzeństwo. Nie bardzo rozumiałam znaczenie sakramentu małzeństwa, nie pochodzę z rodziny katolickiej, moja mama jest po 2 rozwodach (jestem owocem 2 związku) i dla mnie temat sakramentu nie był absolutnie kluczowy. Rozstałam się ze swoim partnerem z wielu "ludzkich" powodów . Po pierwsze mnie zdradzał - nie były to żadne długie romanse, raczej sporadyczne "skoki". Po drugie w kazdy weekend upijał się i wogóle nie zajmował dziećmi. Jak wczytacie się w moją historię , to juz po pierwszych 4 latach rozstałam sie z nim i trzeba było przy tym wytrwać. Działanie Boga widzę w tym, że kiedy zaczęłam sie modlic i zapragnełam relacji z Bogiem to przyszły okolicznosci, kiedy mogłam się z nim rozstać i wyprowadzić. Teraz , po prawie 2 latach od naszego rozstania, on też widzi nasze błędy i to, że od początku nie powinniśmy być razem.Nigdy nie walczył o mnie i o dzieci. Po rozstaniu bardzo się zmienił, przestał nadużywać alkoholu, rzucił palenie, zaczał dbać o siebie i kontakt z dziećmi. Nie pisałam, ze jest niewierzący i po rozwodzie; ma żonę , z którą również ma dziecko (teraz już dorosłe). Spotkalismy się jak juz był po rozwodzie.
Po drugie - przez wiele miesięcy OSTATNIĄ rzeczą, która wydawał mi sie słuszna i mozliwa był powrót do mojego męża. Przekonanie, co do mojej drogi przyszło po wielu miesiącach, w zasadzie na kroku 9-10. Bardzo pomogło mi wtedy czytanie strony Sycharu. Byłam juz bardzo blisko złozenia pozwu o stwierdzenie nieważności, pozew czekal tylko na mój podpis, a obok był facet, który deklarował, zę mnie kocha i chce być ze mną, i że "Bóg też tak chce".
Po trzecie - długo zastanawiałam sie nad tym , co robić, modliłam, ta decyzja nie przyszła z dnia na dzień . Zaczełam zgłębiać wiedzę dotyczącą sakramentu małzeństwa w Kościele. Kiedy uznałam, ze w moim sercu moje małzeństwo jest ważne byłam gotowa na życie w pojedynkę, na samotność i nie liczyłam, ze mąż do mnie wróci, wydawało mi sie to zupełnie niemozliwe w sytuacji , kiedy ma małę dziecko i bolesne doswiadczenia zwiazane z moimi działaniami.
Teraz kolej na wyjaśnienie sytuacji mojego męza. Okazało się się , ze jego związek był przez wiele lat scalany przez walkę o dziecko. Mąż liczył, ze kiedy w zwiazku pojawi się dziecko, wszystko sie odmieni, będzie radość i miłość. Po urodzeniu dziecka wszystko się posypało, było jeszcze gorzej. Mąż - kilka miesięcy przed naszą rozmową- powiedział swojej partnerce, że chce się z nią rozstać, ze nic ich nie łączy od strony emocjonalnej, ze jej nie kocha, od miesięcy nie sypiali ze sobą. Pogłębienie kryzysu w jego zwiazku zbiegło sie w czasie z moimi modlitwami o niego i nasze małżeństwo, w tym również widzę wyraźnie działanie Boga. Najlepiej byłoby, gdyby wtedy sie rozstali, ale postanowili byc razem dla "dobra" dziecka, a w zasadzie nie być razem , tylko mieszkać razem.Mąż zaczął spotykać sie z inną kobietą i mysleć o nowym związku. Powiedział mi na naszej pierwszej rozmowie, ze swoim zachowaniem zwolniłam go z przysiegi małzeńskiej i "uniewazniłam" nasz sakrament - takie było jego pojęcie o sakramencie małzeństwa. Nasze myslenie zmieniło się, jak zaczęliśmy sie modlić, uczeszczać na Mszę Św, czytać Pismo .
Zdajemy sobie sprawę, ze czekają nas trudnosci, nie jesteśmy już młodzi i naiwni, mamy po ok. 40 lat.
Gdyby nie nasze zwrócenie się do Boga na pewno nie bylibyśmy razem, tylko w nocy związkach, które pewnie zakończyłyby się kolejnym cierpieniem. |
Ostatnio zmieniony przez 2015-02-03, 11:11, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
|
|
helenast [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-09-02, 11:37
|
|
|
anna.bw1 napisał/a: | Nie bardzo rozumiałam znaczenie sakramentu małzeństwa, nie pochodzę z rodziny katolickiej, moja mama jest po 2 rozwodach (jestem owocem 2 związku) i dla mnie temat sakramentu nie był absolutnie kluczowy. |
I to jest klucz do wszystkich Waszych niepowodzeń w dalszym życiu ...
Życzę Wam , aby Bóg zesłał na Was wiele łask, dar mądrości, spokoju oraz rozwagi w dalszych działaniach i decyzjach ... |
|
|
|
|
Mrówka [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-09-02, 12:33
|
|
|
Aniu miło, że napiałaś :) Twój temat pobudził to ciekawej dyskusji.
anna.bw1 napisał/a: | Wierzę, mam bardzo mocne przekonanie, ze to Bóg interweniował w mojej historii. |
Pan Bóg łąski daje przeobficie, tylko my ludzie je marnujemy;/ Życzę Ci dużo mądrości na tej drodze, abyście wykorzystali tę łąskę w pełni - nie tlyko ciesząc się z bycia razem ale mądrze dbając też o ludzi których do Waszego życia zaprosiliście i teraz odczują oni Waszą nieobecność. Uważajcie też by budować na skale, w spokoju, bez pośpiechu i zbytniej euforii - duża odpowiedzialność na Was aby to małżeństwo się udało!
Swoja dorgą Aniu to wielkie wyzwanie przed Wami - oboje macie skłonność do rozpoczynania nowych związków, TY masz dizeci z innym, Mąż też - pracujcie nad tym od samego początku, bo 'biada' Wam jeśli po tej łasce od Pana polegniecie.
Życzę wszystkich darów od Ducha Świętego, z Panem Bogiem! |
|
|
|
|
Katarzyna1977 [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-09-10, 12:54
|
|
|
anna.bw1, Dziewczyno, ile nadzieji i otuchy, wlałaś w moje serce i duszę swoim świadectwem.... Bardzo dziękuję. Kolejny dowód na to jak Pan jest wielki.... Życzę Tobie i Twojemu Mężowi wiele wytrwałości i opieki niebios przy odbudowywaniu Waszego Małżeństwa. |
|
|
|
|
kitek [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-10-05, 21:27
|
|
|
Dziękuję z a to piękne świadectwo anna.bw1! Bardzo mnie takie historie budują! Życzę wam błogosławieństwa Bożego i wielu łask! |
|
|
|
|
Filemon [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-10-07, 23:36
|
|
|
Chwała Panu za wielki dar Miłości i jej kolejne zwycięstwo!
Miłości, która "Wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma."
Coś mi się wydaje, że miałem wielką radość słyszeć twoje świadectwo, Anno, podczas uroczystego mityngu Ogniska Warszawsko-Praskiego na Skaryszewskiej w Warszawie w niedzielę 28 września br. 10 grup 12-krokowych zakończyło w ostatnich tygodniach pracę i tego dnia miał miejsce ten niezwykły mityng. Wszystko mi się zgadza, jeśli chodzi o główny bieg wydarzeń z Waszego życia. Świadectwo wygłoszone było w obecności sakramentalnego męża i własnie za nie rozbrzmiały najdłuższe i najgorętsze brawa, a w wielu oczach pojawiły się łzy radości.
Jeśli ta opisana tutaj historia jest tą samą, która została opowiedziana w tamtą niedzielę na Skaryszewskiej, to warto chyba jeszcze coś dodać o wspaniałym darze od Boga. To była jakby puenta świadectwa, która wyzwoliła burzę oklasków. Ale nie mnie o tym ogłaszać... |
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
|
Dodaj temat do Ulubionych Wersja do druku
|
| Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 10 |
|
|