Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Czy przekonywać żonę?
Autor Wiadomość
Louis
[Usunięty]

Wysłany: 2013-11-28, 08:45   

miodzio63 napisał/a:

własnie po tym co napisałeś wiele mnie zastanawia.????
Marius skoro żona ma taką świadomośc,skoro wie co doskwiera waszej rodzinie,skoro wie co naprawiac

Dlaczego tego nie robi???
dlaczego nie zacznie wspólnych terapi??
dlaczego nie scali rodziny-by syn widział jedność??

Wiesz następnym razem proponuje ci na prosta odpowiedz..

Czy zatem rozpad rodziny i ewentualny rozwód to nie jest DYSFUNKCJA.???...

Bo jest Marius dysfunkcją tylko wydaje mi się że żona tak zawęża problem ,aby widziec tylko we własnym pojęciu prawidłowe rozwiązanie.

Typowy krok każdego DDA-rozwiązanie=forma ucieczki

pozdrawiam


Zgadzam się z Tobą w 100%
Właśnie tak jest jak pisze Grzegorz

grzegorz_ napisał/a:

Dlatego, że już nie ma na to ochoty!
Decyzja tej żony, innych żon, innych mężów to w 90% efekt wielomiesięcznych, a czasem wieloletnich przemyśleń. Ważenia na szali plusów i minusów.
Z tego co pisze autor wątku, jego żona nie należy do tej mniejszości, która zdecydowała
pod wpływem impulsu.


Tylko ten impuls zapoczątkował u niej to dążenie, które z czasem jak teraz zaczęło się pogłębiać.

Chcę rozmawiać z żoną, tłumaczyć. Najpierw wychodziłem od strony wiary (żona jest wierząca), ale Ona wszystko wie, później już od strony rodzinnej, moralnej, nic do Niej nie dociera. Właśnie jest jak pisze Grzegorz, żona zastanawiała się już chyba od zeszłego roku, gdy podjęła ze mną tą nieszczęsną rozmowę. Od tamtej chwili pewnie myślała nad tym cały czas. Tylko, że jak próbowałem z nią rozmawiać, podkreślała że nie chce się rozstać, że to co się dzieje nie dotyczy mnie, tylko jej, że jak nie upora się z tym pójdzie do specjalisty. Niestety ja w tym wszystkim nie zauważyłem widocznie najważniejszego. Wtedy powinienem już działać i nie dać jej samej nad tym myśleć. Wiem, że tak powinienem, ale wtedy się bałem, bałem się że ją tym jeszcze bardziej rozdrażnię i tylko pogorszę, niestety pogorszyłem biernością.
Żona właśnie jak wspomniałem, nie przyjmuje żadnych argumentów. Według mnie przyjęła taką postawę, bo już podjęła taką decyzję, nie chce jej zmieniać bo widocznie boi się przyznać do tego albo dopuścić taką myśl, że się myli, że nie miała racji. Zrozumiałbym to gdyby chodziło o błachostkę, ale nie o rodzinę, jeśli nie o mnie to chociaż na wzgląd na dziecko.
Mówiłem, żeby chociaż zatrzymała się w tym, nie każę jej zawracać, tylko się zatrzymać i porozmawiać ze mną, nie z koleżankami, którym nie wypłakiwała.

Filomena napisał/a:
Co wcale nie oznacza, że wynik tych wielomiesięcznych, czy wieloletnich przemyśleń jest dojrzały, słuszny i moralny...


krawędź nadziei napisał/a:
ale nie jest niewykluczone, że jakieś okoliczności mogą skłonić taką osobę do ponownego przemyślenia raz podjętej decyzji.
i w efekcie do stwierdzenia: "moja ówczesna ocena sytuacji nie była właściwa i nie obejmowała całego spektrum, ergo: mogę zmienić moją decyzję"

sama znam taki przypadek.


Tu niestety wychodzi zawziętość mojej żony, i gdy podejmie jakąś decyzję nie chce z niej zejść, nawet gdyby była najgorsza z możliwych, a ta właśnie taka jest. Kiedyś powiedziałem jej, że nawet gdyby sam Pan Bóg do niej przemówił, że robi źle i żeby się zmieniła to Ona dalej by trwała przy swoim postanowieniu. Nie potwierdziła ani nie zaprzeczyła.
Ostatnio zmieniony przez Louis 2013-12-03, 10:50, w całości zmieniany 2 razy  
 
 
katalotka72
[Usunięty]

Wysłany: 2013-11-28, 08:52   

czy to nie jakas cecha DDA - dazenie do obranego celu, niekoniecznie slusznego - po trupach ??
 
 
Louis
[Usunięty]

Wysłany: 2013-12-02, 11:23   

katalotka72 napisał/a:
czy to nie jakas cecha DDA - dazenie do obranego celu, niekoniecznie slusznego - po trupach ??


niestety nie mam pojęcia jak to się ma do DDA.
Może ktoś mądrzejszy napisze coś na ten temat.

Mam jeszcze pytanie. Żona niestety nie chce abym spędzał z nią te święta, mam jechać z dzieckiem do swoich rodziców. Czy Waszym zdaniem, powinienem mimo wszystko zostać z nią na święta, czy jednak przychylić się do jej prośby i wyjechać?
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8