Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Przesunięty przez: administrator
2012-12-04, 14:45
Proszę o wsparcie
Autor Wiadomość
Mirela
[Usunięty]

Wysłany: 2012-12-01, 12:43   

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus !!!

Dostałaś jeden z lepszych prezentów...ŚWIĘTYCH KAPŁANÓW na swojej drodze...
Módlmy się za Kapłanów , są nam bardzo potrzebni ŚWIĘCI...,módlmy się za Kościół Swięty
http://www.youtube.com/watch?v=xxRqEnxArjQ


Niech Pan Błogosławi Tobie i Twoim bliskim :)
 
 
aga_m
[Usunięty]

Wysłany: 2012-12-02, 20:43   

Nie będzie łatwo...
Widziałam sie dzis z mężem.Zabrał mnie do swojej pracy,aby spokojnie pogadać.
Chce być ze mną,CHCE WALCZYĆ O NASZĄ RODZINĘ,ale równocześnie ciężko mu się rozstać z kochanką ..
Powiedział że najchętniej zatrzymał by obie-:((
Całował mnie po twarzy,po włosach,całował moje ręce,szyję.
Ale diabeł nie chce dać za wygraną...upomina się o niego;-(
On cholernie walczy ze sobą.


Nie naciskam.Powiedziałam mu że decyzja należy do niego bo ja i tak jestem sama
i będę.
Brakuje mi sił...

Módlcie się proszę
 
 
GregAN
[Usunięty]

Wysłany: 2012-12-02, 20:56   

Dołożę łyżkę dziegciu do tej historii...
Zupełnie w niej zniknęły emocje, uczucia obecnej partnerki Twojego męża,
a przecież on ją ... zdradza z Tobą.
Zdradza jej zaufanie, nadzieję, miłość.
Zupełnie odzruciłaś swoją odpowiedzialność za jej uczucia.
Jakby nie była godna uwagi, współczucia ponieważ jest w związku niesakramentalnym, a przecież Ty jeszcze kilka tygodni temu również byłaś w takiej samej sytuacji.
Czujesz się teraz lepsza od niej ?
Dlaczego ?
Ponieważ Twój niesakramentalny mąż złożył ofiarę ze swojego życia, żeby Ciebie uwolnić od grzechu ?
Jeszcze kilka tygodni temu pisałaś :
Cytat:
Chciałam nawet z nią porozmawiac żeby się nie bała i nie robiła problemów bo tylko o dzieci chodzi ale mąż powiedział że sam to załatwi

Przecież nie chodzi tylko o dzieci, ale odbidowę małżeństwa.
Czy załatwiliście z nią sprawę tak jak należy postępować z każdym człowiekiem :
- uczciwie
Przez 5 lat pozostawałaś w związku niesakramentalnym. Nie wiem kiedy rozpoczął swój związek niesakramentalny Twój mąż.
Być może później od Ciebie, bo stracił wiarę w to, że Ciebie odzyska.
Obiecał tej kobiecie miłości wiernośc a ona mu zaufała.
Ty, płynnie przeszłaś z ramion jednego mężczyzny w ramiona drugiego.
Jesteś zadowolana i uważasz że masz do tego prawo nie zważając na innych.
Kpisz że rodzina męża niesakramentalnego, dba o Twoją wiernosć.
No wiesz, jeszcze nie ostygło jego ciało...

To skompliwane sytuacje.
Nie są tak jednoznaczne jak jak to prezentujesz :
- To Mój mąż ( bo sakramentalny) i basta.
Wiele spraw skomplikowaliście wzajemnie przez te lata życia w grzechu...
Zdecydowałaś się nawet na dziecko z innym mężczyzną, będąc w związku niesakramentalnym.
Ono ma teraz swoją babcię, dziadka, ciocie, wujków którzy cieszą się nim, dbają, martwią o jego przyszlość, pamięć o swoim ojcu który tak tragicznie zmarł.
Nie dziw im się, nie chcą stracić z nim kontakt.

Wszystkie sprawy które nagromadziły przez te lata, a teraz preszkadzają, nie można zamieść pod dywan. Nie można udawać że ich nie ma.
Trzeba je najpierw zgodnością, uczciwie rozwiązać, dopiero potem starać się na powrót.
Bez tego, będziecie budować swoje szczęście na czyimś nieszczęściu.
A to przecież ...grzech braku miłości wobec bliźnich.
 
 
aga_m
[Usunięty]

Wysłany: 2012-12-02, 21:29   

Nie zdradza jej bo z nim nie spałam od 6 lat.
A weszła między nas kiedy tuż przed rozwodem chcieliśmy się zejść.Nie żałowała się moich kilkuletnich dzieci.Zabrała im ojca na parę lat,to ona nie chciała żeby się z nimi widywał,nie pozwalała na nie płacić.Mam się jej teraz żałować?

Za mężem niesakramentalnym nadal tęsknię i płaczę.Brakuje mi go bo był super facetem,cała moją podporą.Nie doczytałaś?

Nie przeszłam w niczyje ramiona,a napewno nie w ramiona swojego meża.
Nic między nami jeszcze nie było prócz pocałunków (które on zaczął) i wręcz jest mi nieswojo kiedy mnie dotyka bo odzwyczaiłam się od niego,rozumiesz?NARAZIE NIE POTRAFIŁABYM i on to wie.
Ale chcę by kiedyś moje dzieci miały normalny dom,chcę odbudować moją rodznę.Co nie znaczy że stanie się to dziś czy jutro.
Moja córka ma wspaniałą babcię,ciocię,wujka(brata męża),kuzynów.I ja nigdy cokolwiek by się nie stało nie mam zamiaru tracić z nimi kontaktu bo martwia sie o mnie i pomagają jak mogą.Nie jestem narazie w żadnym związku,nawet ze swoim kościelnym mężem jasne?
To wszystko jest dla mnie cholernie ciężkie,sama nie wszystko do końca rozumiem.
To nie jest takie proste jak się wydaje,najłatwiej oceniać z boku.

[ Dodano: 2012-12-02, 21:33 ]
...Obiecał tej kobiecie miłości wiernośc a ona mu zaufała...

Hahaha dobre...
Niczego jej nie obiecywał,jeśli chcesz wiedzieć.Nie brał z nią nawet ślubu w urzędzie bo on od zawsze uważa ze żonę ma jedną.

A co do miłości...nigdy jej nie kochał i nawet dziś mi to powiedział.
Ale pewnie ty wiesz że było inaczej.;/
 
 
GregAN
[Usunięty]

Wysłany: 2012-12-02, 22:06   

aga_m, uspokój emocje.
Nie usiłuję Ci wmawiać że było inaczej.

Przedstawiłem Ci punkt widzenia z którego widać szerzej, nie tylko Ciebie, męża ale również inne osoby które pojawiły się na Waszej drodze od momentu rozejścia.

Co do zdrady - istniej również emocjonalna.
Często bardziej bolesna niż fizyczna.
O niej myślałem mówiąc że Twój mąż zdradza ją.
Popatrz co napisałaś :
Cytat:
ciężko mu się rozstać z kochanką ..
Powiedział że najchętniej zatrzymał by obie-:((

a następnie :
Cytat:
A co do miłości...nigdy jej nie kochał i nawet dziś mi to powiedział.

i jednocześnie od 6 ? 7? lat jest nią...
Proponuję, przemyśl to i postawę swojego męża wobec tej kobiety.
Co do "zatrzymania was obu"... uważaj żebyś nie wpakowała się w następną skompilowaną sytuację.
Dobrze opisuje to Dobson w "Miłość wymaga stanowczości"
Cytat:
Niczego jej nie obiecywał,jeśli chcesz wiedzieć.
- oczywiście, ślubował tylko Tobie a Ty tylko jemu, ale poprzez fakt że jest z nią tyle lat, dal jej nadzieję na wierność, miłość i to należy uszanować.

Tak wogóle... to mąż pozostaje w związku z kobietą której nie kocha, ba nigdy nie kochał ?
hm, to zakrawa na zakłamanie, hipokryzję.
Nie widzisz w tym fałszu ?
Coś to nie gra.
Proszę, nie traktuj mojej pisaniny jako próby ataku Ciebie.
Jest to raczej próba nakłonienia do przemyślenia tych spraw, podejścia z miłością do wszystkich a... po ostatnim Twoim wpisie również do przemyślenia postawy Twojego męża.
Wiesz, teraz, po tak dużym wstrząsie jesteś rozbita emocjonalnie, łatwo możesz ulec wizjom, mirażom.
Postaw granice i działaj konsekwentnie.
 
 
aga_m
[Usunięty]

Wysłany: 2012-12-02, 22:40   

Jestem rozbita to prawda...nie wiem co robić.
Skoro mąż po tylu latach zbliżył się do mnie to uznałam że jest nadzieja na odbudowanie...
Ksiądz(nie jeden) mi powiedział że musze próbowac,to próbowałam może trochę za szybko i wbrew sobie...

A jednocześnie cierpię po stracie tamtego męża,(nigdzie nie napisałm że nie) i tak się miesza się to wszystko.;-((

Postanowiłam poczekać,dac czasowi czas.Powiem jutro mężowi żeby uporządkował swoje sprawy.Bo nie chcę się stać tą drugą,nie mam teraz na to siły.
 
 
GregAN
[Usunięty]

Wysłany: 2012-12-03, 06:18   

cierpisz po stracie partnera ze związku niesakramentalnego.
Dalej tkwiłabyś w grzechu gdyby nie jego śmierć bo jak piszesz był wspaniałym człowiekiem....
Tak samo myśli mąż o swojej partnerce i tkwi w grzechu ...

Dlatego nie przypisuj jej wszelkiego zła.
Ty - miałaś wspaniałego partnera niesakramentalnego a On złą partnerkę ?
 
 
aga_m
[Usunięty]

Wysłany: 2012-12-03, 18:43   

A ty się nie czepiasz przypadkiem?
Skąd ja mam wiedzieć jaką ona jest partnerką?Nigdy się tym nie interesowałam,ale z tego co wiem to nie było tam tak różowo.
Zresztą-powiedzmy że bardzo dobrą,wspaniałą no i co w związku z tym?Dlaczego on chce wracać do mnie?
Mam jej nie ranić i nie myśleć o odbudowie swojej rodziny,o przyszłości swoich dzieci?
 
 
Mirela
[Usunięty]

Wysłany: 2012-12-03, 20:51   

aga_m napisał/a:
Jestem rozbita to prawda...nie wiem co robić.
Skoro mąż po tylu latach zbliżył się do mnie to uznałam że jest nadzieja na odbudowanie...
Ksiądz(nie jeden) mi powiedział że musze próbowac,to próbowałam może trochę za szybko i wbrew sobie...

A jednocześnie cierpię po stracie tamtego męża,(nigdzie nie napisałm że nie) i tak się miesza się to wszystko.;-((

Postanowiłam poczekać,dac czasowi czas.Powiem jutro mężowi żeby uporządkował swoje sprawy.Bo nie chcę się stać tą drugą,nie mam teraz na to siły.


aga m

Zrozumiały dla mnie jest Twój stan ducha...
Jeśli już wspominasz o odbudowywaniu to warto się zastanowić na PRZEMIANIE.
Budowanie na piasku jest stratą i kolejnym cierpieniem...
Teraz kiedy doświadczyłaś śmierci bliskiej Ci osoby i ulotności i przemijalności życia doczesnego, warto zastanowić się nad jakością życia codziennego z Jezusem.
Odbudowywanie bez PRAWDY jest porażką... rozwój , odbudowywanie jest odpowiedzią na Boże wezwanie do życia w PRAWDZIE ,to wymaga czasu, wysiłku , cierpliwości , nauki zaufania Bogu i pragnienia Boga przede wszystkim , a nie spełniania kolejnych swoich potrzeb...
Zapytaj się siebie przed Bogiem czego pragniesz, z czym sobie nie radzisz, poproś Boga o to by uzdrowił całą Waszą rodzinę...W tym wszystkim potrzebne jest Przebaczenie sobie i innym, a to jest łaska o którą się prosi...bez przebaczenia trudno być szczęśliwym i budować na prawdziwym fundamencie.

Niech Pan błogosławi Tobie i Twoim bliskim
Oddaj się Bożemu Miłosierdziu...Ufności, Pan wszystkiego Cię nauczy...
Wspieram modlitwą
 
 
sylwiacz
[Usunięty]

Wysłany: 2012-12-03, 21:21   

ja całkowicie zgadzam sie z Greg An .

To co teraz robisz jest bardzo nieladne -i to co mówisz ,ze jej nie kocha i ,ze rozowo nie bylo itp.

Tak po ludzku wchodzisz z butami w czyjs zwiazek i bardzo krzywdzisz ta kobiete .
Moim zdaniem nie tedy droga.
Tak Katolik nie postepuje.

Wiem w jak przezywasz smierc Twojego meza -ale wedlug mnie nie Masz prawa z butami wchodzic w zycie Twojego bylego partnera .
Poczytaj watki zdradzonych -moze to Ci oczy otworzy.
 
 
aga_m
[Usunięty]

Wysłany: 2012-12-03, 22:17   

Yyyy...a ty napewno wiesz na jakim forum zabierasz głos??
Na jakiej podstawie twierdzisz że ja weszłam z butami w związek swojego męża???
Nie BYŁEGO PARTNERA,tylko MĘŻA.

Właśnie zaczyna się atak na mnie że chcę uratować małżeństwo(i mój mąż też,o zgrozo-krzywdzi kochankę!)

Zamykam temat i dziękuję wszystkim za rozsądne rady,oraz za modlitwę.

Pozdrawiam
 
 
Ania77
[Usunięty]

Wysłany: 2012-12-03, 22:22   

sylwiacz napisał/a:
Wiem w jak przezywasz smierc Twojego meza -ale wedlug mnie nie Masz prawa z butami wchodzic w zycie Twojego bylego partnera .

czyli aga_m nie ma prawa ratować swojego małżeństwa? bo ja tak tę wypowiedź zrozumiałam...
Sylwiacz, chciałabym sprostować jedną rzecz...mężczyzna o kórym piszesz "mąż" faktycznie mężem Agi nie był, a był właśnie "partnerem", natomiast ten którego nazywasz "byłym partnerem"JEST Agi MĘŻEM.
Nie rozumiem podejścia GregAna ani Twojego...
Przecież aga_m wyrażnie prosi o wsparcie...jej sytuacja jest bardzo trudna, a ja Wasze odpowiedzi odbieram jako zniechęcanie do walki o sakrametnalne małżeństwo do czego ma prawo...
Ja posty agi_m odbieram nieco inaczej. Mam wrażenie ze w jej życiu stało się coś nieoczekiwanego, czego zupełnie się nie spodziewała. Z jej postów nie wynika, że ona odbiera konkubinie swojego męża, tylko że to mąż o nią zaczął zabiegać, a mnie nie dziwi fakt, że jej się to zaczyna podobać (na początku przecież pisała że dziwnie się z tym czuje, ze chyba swojego męża już nie kocha, dopiero po czasie zaczyna pisać że coś się zmienia w ich relacji a przecież to nie grzech bo to jej mąż)...
zamiast wpędzać agę_m w poczucie winy za uczucia konkubiny może lepiej otoczyć całą tą sprawę modlitwą, o co aga_m prosi..i zostawić wszystkich zaangażowanych w tą sytuację Panu Bogu i jego uzdrawiającej mocy??
 
 
aga_m
[Usunięty]

Wysłany: 2012-12-03, 22:50   

Ania,dokładnie tak jak piszesz.
To mąż zaczął o mnie zabiegać i to chwilę po pogrzebie,kiedy ja praktycznie cały czas płakałam i nie chciałam wychodzić z domu.
Pomagał wtedy,opiekował się dziećmi(także i tym trzecim-nie swoim),długo rozmawiał ze mną jak przyjaciel..
Powoli i we mnie zaczęło się coś zmieniać-czekałam na jego telefon,sms.I praktycznie zawsze on odzywał sie pierwszy.
I dopiero niedawno-jakieś 3 tygodnie temu okazało się że on myśli o powrocie do nas i to on pierwszy mi to powiedział!!
Dalej już nie chce mi się tłumaczyc bo niektórzy i tak wiedzą swoje.Szkoda już cokolwiek pisać.

Ania,pisałam Ci co czuję i dzięki za zrozumienie.Pozdrawiam
 
 
sylwiacz
[Usunięty]

Wysłany: 2012-12-03, 23:01   

Ja tylko napisalam o sprawach ludzkich . Nie wiem jaki jest zwiazek Twoje Meza , ale on nadal jest -skoro obecnie postepuje tak ,ze zbliza sie do Cibie -nie jest to uczciwe w stosunku do partnerki .

Aga -gdyby nie smierc Twojego partnera -wszystko bylby inaczej .

Wiem i rozumiem jakie to jest forum .
I doskonale rozumiem malzenstwo sakramentalne , ale w zyciu jest bardzo roznie i tak jak Ktos wczesniej napisal-nie buduje sie na piasku .

A zapewne na czyims nieszczesciu.
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9