Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Mam problem. Moje relacje interpersonalne.
Autor Wiadomość
delirium
[Usunięty]

Wysłany: 2012-05-28, 09:23   Mam problem. Moje relacje interpersonalne.

Witam wszystkich!
Trochę już pisałam na stronie Mario w sprawie alkoholizmu jego żony. A może bardziej swoim? Jestem trzeźwą alkoholiczką. Ale nie o to chodzi.
Pisałam, że Bóg mi pomógł wyjść z nałogu. I tak było. Wyciągnął mnie z picia i jeszcze kilku iinnych rzeczy. Pouzdrawiał. Użył Swojej Wszechmocy.
Moja relacja z Bogiem jest dobra, chciałoby się napisać, że bardzo dobra. Niestety, nie mogę tego powiedzieć o relacjach z ludźmi. Jakoś potwornie szwankują. Najchętniej się (trochę) wewnętrznie izoluję. Żyję przez rozum, trochę na dystans. tak łatwiej mi funkcjonować między ludźmi. Chyba pora coś zmienić.
W ostatnią sobotę byłam na czuwaniu modlitwenym przed Świętem Zesłania Ducha Św. Usiadłam w kościele z brzegu ławki. Po ok. 1 godzinie zaczęło mi przeszkadzać, że siedzę z brzegu, że nikogo obok mnie nie ma z jednej strony. Poprosiłam jedną panię, powiedziałam jej o co mi chodzi i że może zamienimy się miejscami. Była z Odnowy w Duchu Świętym. Zgodziła się. Czułam się lepiej. W dodatku szczęśliwiej, jakby Bóg oczekiwał ode mnie takiej postawy.
Potem coś z charyzmatem? Było powiedziane, że taki obraz: Góra, skała, ale nie kamień, ale usypana przez lata i właśnie Bóg ogromnym młotem rozwala tą skałę.
Może ten obraz odnosił się do innej osoby czy sytuacji, ale ja odebrałam do siebie. Że Bóg chce rozwalić, rozwala mur, taki niewidoczny, wewnętrzny. Mój mur, który narósł przez lata. Chodzi o relacje z ludźmi. Pozornie są pozytywne. Ale istnieją przez rozum. Gdzieś zamknąłam, wyizolowałam uczucia. One po prostu do ludzi jakby nie istnieją.
Istnieją w relacji z Bogiem.Ale?
1. Kochaj Boga
2. Kochaj bliźniego.
Co mam z tym zrobić. Może kocham. Staram się. Ale uczucia mam kompletnie zblokoowane. To taki produkt uboczny dotychczasowego życia. Tak czuję się o wiele bezpieczniej.
Jednak człowiek to stworzenie rozumne. Jako takie powiniien iść do przodu w swoim rozwoju.
W dodatku wygląda na to. Że Bóg tego właśnie na obecnym etapie mojego rozwoju oczekuje ode mnie. Nie mogę powiedzieć "NIE". Dlatego piszę. Może od tego zacznę. Łatwiej tak trochę z ukrycia, na forum, niż od razu bezpośrednio. Nikogo z Was nie widzę. Dodam, że w pracy funkcjonuję (pozornie?) całkiem dobrze. Raczej nikt nie domyśla się, że mam jakies problemy. Na rozum można całkiem nieźle funkcjonować. Można się przyzwyczaić i nawet rego nie zauważać. Przyznam się, że nawet mi z tym dobrze. Najchętniej bym tego nie zmieniała. Ale? Mam ludzi obok siebie, swoją rodzinę, która czeka na mnie, żebym była z nimi obecna. Nie tylko "pozornie".
W domu? . Staram się na ile potrafię, ale... tu się nie da prawie tylko na rozum.
Szczerość jest ważna. Przyznać się do tego, jakim się jest.
Może nawet ze względu na swoich bym sobie darowała. Trochę mam tremę. Myślę, że wcale nie będzie tak bardzo łatwo.
Myślę, że nigdy w życiu nie miałam pozytywnych relacje z ludźmi. Wychodzę z zamknięcia w nieznane.
Ale.. Bóg tak człowieka stworzył, żeby żył pomiędzy ludźmi i z ludźmi.
Jak pisałam, naprawdę bardzo dużo Mu zawdzięczam.
Teraz pokazał mi następny etap. Pochyla się nade mną z Miłościa. Ogromną Miłością. Wiem, że chce mojego dobra. Nie mogę tego nie przyjąć. Wiem, że będzie mnie wspierał.
Miłość usuwa lęk. A jednak nie jestem zupełnie beż lęku. Jednak wierzę, że tak ma być. Że po raz kolejny prowadzi mnie Ręka Boża ku temu, żebym szła dalej. Teraz otworzyła się (tak trochę) na forum Sycharu.
P O M Ó Ż C I E !
P.S. Może to wygląda głupio czy niedorzecznie, ale ja mam naprawdę duży problem z prawidłowym funkcjonowaniu między ludźmi.

Za wszystkie ewentualne wpisy w góry dziękuję
Ostatnio zmieniony przez delirium 2013-01-16, 12:55, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2012-05-28, 10:29   

Delirium............ jak czytałem to się usmiechałem........bo znam te stany.
Bycie trzeżwym.......na tzw."dupościsku" jest b.męczące.I choć na początku daje frajdę i zadowolenie to i tak odzywa się gdzieś nałóg i stare schematy.
A to tylko krok do zapicia.
Piszesz o miłości do Boga........i ludzi...A do siebie?kochasz siebie?akceptujesz? z całym bagażem dotychczasowego życia?
Ja osiągnąłem spokój po skonfrontowaniu siebie z 12 krokami AA i po ponad 1,5 rocznej pracy nad sobą przy pomocy 12 Kroków AA ze sponsorem.
Z Twoich opisów można wysnuć wniosek że nie masz kontaktu z AA.....z innymi trzeżwiejącymi alkoholikami.
Pewnie.....nie wszyscy muszą trzeżwieć w AA......ja próbowałem różnych dróg.AA okazało się skuteczne.
Mityngi...... to lustro dla alkoholika.

Może to Ci pomoże?

Pogody Ducha
 
 
delirium
[Usunięty]

Wysłany: 2012-05-28, 11:33   

Dzięki Nałóg!
Pytasz czy kocham siebie? akceptuję?
Odpowiem pokrętnie.
Wiem, że Bóg mnie kocha i akceptuje taką jaką jestem. Z całym bagażem!!! Dobrze mieć takie poczucie. Taką pewność. Mam do Kogo uciekać. Takie bezpieczne schronienie gdy wszystko się wali. To bardzo dużo, pozwala mi, pozwoliło przez cały czas nie mieć wpadek z piciem. I to, że cały czas podtrzymuje mnie w trzeźwości. Nie własną siłą się trzymam.
Ja siebie? Akceptuję cały bagaż życia, który mam, który miał miejsce w moim życiu. Siebie niekoniecznie. Czy kocham siebie? Szczerze, chyba nie.
Na razie zbyt trudne, żeby dalej.
Masz rację, nigdy nie byłam na zadnym spotkaniu AA. Ba, nawet chyba nigdy nie rozmawiałam szczeerz z żadnym alkoholikiem.
12 kroków ma być u nas na sycharze po wakacjach. No to będę przerabiać.
Co do AA? Widzisz? To jaka jestem, to nie tylko ja, ale też ludzie wokół mnie.
Myślałam, że mam to już przerobiome. Ze wszystkim co było w moim życiu i ze wszystkimi (chyba) jestem pogodzona. Nie powinno wracać. A ja nie bardzo mam prawo to ruszać.
Może? A raczej na pewno nie akceptuję tego jak funkcjonuje moje małżeństwo, rodzina. Może raczej, jak ja funkcjonuję. W tym co wokół mnie.
Chyba wystarczy.

[ Dodano: 2012-05-29, 11:38 ]
Cześć Nałóg!
Trochę myślałam o tym co do mnie napisałeś. W swojej sprawie nie widzi się zbyt dobrze. W dodatku..........znasz mechanizmy, masz to przerobione. W tym na pewno jesteś lepszy.
I........? zaztanawiam się nad pójściem na mitting AA. Nawet sprawdziłam. Tu gdzie jestem będzie otwarty pod koniec tego tygodnia.
Mam do Ciebie kilka pytań.
Czy mogę tak pójść bez żadnego wcześniejszego zapowiedzenia się?
I......................napisz mi coś, przed takim ewentualnym pójściem. To, co wg Ciebie powinnam wiedzieć.
Mam tremę, nie jestem jeszcze na 100% zdecydowana. Może jeszcze trochę pomyślę, pomodlę się czy ewentualnie poradzę czy to na pewno dobry pomysł.
Na pewno wiesz co czuję, w każdym razie w przybliżeniu.
I dodatkowe pytanie. Czy często na AA są kobiety?
Dzięki za odpowiedź.
 
 
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2012-05-30, 06:53   

Delirium.............
Co do mityngu.........nikt nie pyta na mityngu jaki masz wiek,skąd przychodzisz,kim jesteś z pochodzenia,do jakiego Boga sie modlisz,czy się modlisz,czy jakie jest Twój status materialny czy cywilny.
3 Tradycja AA mówi"Jedynym warunkiem przynalezności do AA jest pragnienie zaprzestania picia"
Możesz iść bez uprzedzania kogokolwiek.......bo tak naprawdę w AA nie ma kogo uprzedzać.W AA nie ma list obecności....legitymacji.......składek członkowskich.
Mityngi AA to spotkania ludzi mających problem z zalkoholem.
Na mityng idziesz......siadasz i nic nie musisz............Prowadzący zapyta na początek czy jest ktoś po raz 1-szy na mityngu i czy uważa że ma problem z piciem.Jak powiesz ,że tak i chcesz przestać pić to dostaneisz brawa i od tego momentu jesteś w AA na całym świecie,niezależnie gdzie byś się znalazła.
delirium napisał/a:
Mam tremę,

A jaką ja miałem.........portki mi latały przed wejściem na 1-szy mityng jak listki osiki.
delirium napisał/a:
Może jeszcze trochę pomyślę, pomodlę się czy ewentualnie poradzę czy to na pewno dobry pomysł.

Najlepszy z możliwych........idż i przekonaj się.
delirium napisał/a:
Czy często na AA są kobiety?

Tak.Są i jest ich coraz więcej
I nie musisz czekać na mityng otwarty.Jako osoba przekonana że masz problem z alkoholem możesz iść na każdy mityng.
Delirium............wejdż na stronę AA .......tam są lektury.........Anonimowi Alkoholicy..........12Kroków i 12 Tradycji w formie audiobucka.
Posłuchaj.
I nie wachaj sie przed pójściem na mityng.
To miejsce i grupa dla nałoga.

Pogody Ducha i do zobaczenia na szlaku ku zdrowieniu
 
 
delirium
[Usunięty]

Wysłany: 2012-05-30, 08:33   

Cześć!
Serdeczne Dzięki!!!!!!, że mi odpisałeś. :-D

[ Dodano: 2012-05-30, 12:15 ]
Mam jeszcze jedno pytanie.
Ile czasu tak ok. trwa spotkanie AA?
To w celach organizacyjnych, żebym się orientowała.
Przypuszczam, że w każdej chwili można wyjść, ale zupełnie nie o to chodzi.
Po 2 - 2,5 godz.? Mam coś ważnego na czym mi zależy.
Chcę się psychicznie ? przygotować?

Serdecznie pozdrawiam.

[ Dodano: 2012-06-02, 13:05 ]
Witam Wszystkich!
Szczerze mówiąc, piszę bardziej dla siebie niż dla kogokolwiek kto móglby czytać. To coś z pracy nad sobą. Tak na forum?
Wszystko jedno. Po prostu moim problemem jest....................ŻYCIE.
Bylam na spotkaniu AA. I bardzo się z tego cieszę. Na razie niewiele, ale?
Taki krok pozwala mi stanąć w prawdzie z samą sobą. Przede wszystkim przyznać się przed innymi.
Teorię "jak żyć" trochę znam. Ale .....teoria to jedno a praktyka to drugie.
Tam udalo mi się poczuć jak bardzo jestem zamknięta.
Ale też, bardzo dobrze tam się poczulam. pelna akceptacja. Przynajmniej tego, że tam bylam. Bardzo fajne uczucie.
Przy moim zamknięciu na ludzi zaczęlo mnie trochę roztkliwiać, ale....."nie dalam się".
To tak na razie. Nie da się od razu. Ale myślę, że powoli się uda.
Jest coś w rodzaju zaufania. I poczucie, że inni też mają problemy ze zwyklym szarym życiem, czy z każdym kolejnym dniem, żeby go przeżyć dobrze.
Nie, żebym się z tego cieszyla, ale powoli jakby zaczynala otwierać się furtka, że nie tylko TEN Wspanialy, Milosierny Bóg może mnie kochać, takiego nieudacznika.................itp
A ja siebie? Nie jestem Bogiem, nie potrafię być tak milosierna dla siebie, jak On jest dla mnie.
Na zewnątrz radzę sobie z życiem, ale to trochę wyuczone. Wiem jaka powinnam być i staram się temu sprostać.
Jest to sposób na życie ale tak naprawdę nie można tego nazwać życiem, raczej tylko formą przetrwalnikową.
Dlaczego tyle piszę, to chyba w ramach pracy nad sobą. Czuję taką potrzebę. Na razie latwiej wypisać się. Wychodzę na zewnątrz, z zamknięcia się w sobie. Ale też.............tak trochę incognito. Nikogo z Was osobiście nie znam, nikogo nie widzę. i wcale nie chodzi mi o to, że nikt mnie nie rozpozna. Może nawet z czasem tak. Na razie jest prościej.
Może dzięki temu na mittingu AA będzie latwiej.
Fajnie być w gronie fizycznych osób, którzy ........................... Po prostu móc być. Móc być sobą. To, co mówil Nalóg. Nie pytają.................................Siedzisz sobie, jesteś, możesz być, masz prawo być jaki jesteś.
W domu wśród swoich nie mam takiego "luksusu".
To móglby być oddzielny temat, ale nie chcę.
Chyba za bardzo się rozczulam nad sobą. Bez sensu.
W każdym razie "biorąc" coś dla siebie stamtąd, a może czegoś się ucząc, będzie mi potem latwiej przenieść do domu.

Przepraszam, że trochę przynudzam. Nikt nie musi tego czytać. Robię to dla siebie, żeby mi bylo latwiej uporać się ze sobą.
 
 
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2012-06-03, 19:17   

Najtrudniejszy jest 1 krok..decyzja.Już ją podjełaś.Więc.........witaj w drodze.
To dobra decyzja.Chodż na mityngi jak najczęściej możesz.
Kup sobie literaturę........wejdz na stronę AA i ściągnij Anonimowych Alkoholików i 12 Kroków i 12 Tradycji.
Czytaj.
I pisz.........
Pogody Ducha
 
 
delirium
[Usunięty]

Wysłany: 2012-06-04, 11:32   

nałóg napisał/a:
Czytaj.
I pisz.........
Pogody Ducha


Dzięki za życzenia Pogody Ducha. Chyba mam, ale coś takiego zawsze bardziej ...............dodaje otuchy, sily..........................uskrzydla? trochę na pewno.
I pisz.............
I.......................nie będę potrafila się opanować z pisaniem. Czy to na pewno w porządku?
Myślę, że mocno wchodzę w kryzys. Ten osobisty.(W malżeńskim chyba trwam od dawna, tyle, że...................? jakby w ukryciu).

A ten mój.? Prywatny?
Żyję sobie, od jakiegoś czasu w trzeźwości. Niby wszystko O'key. Naóg napisal, że na"dupościsku". Krok od zapicia.
Przyznam się. że na początku trochę mnie to zaskoczylo. Kazalo się zastanowić.
I mam odpowiedź. Myślę, że ją znalam, tylko byla gdzieś schowana, jakbym nie chciala po nią sięgnąć, przyjąć do wiadomości.
Myślę, że mam (calkowicie, chociaż może już nie) zablokowane emocje. Uczucia też. Czy emocje i uczucia to jest to samo? Czy tylko podobne? I czym by się różnią?
Ale wrócę do tych moich emocji. Od kiedy są zblokowane? Może od "zawsze"? Może byly jakieś nieśmiale próby, może byla "kiedyś", tzn bardzo dawno temu, jak w bajce, jakieś mizerne próby, żeby spróbować, a może zbyt dużo bylo niepowodzeń, kiedy coś próbowalam odbierać na poziomie uczuć czy emocji?
Zbyt dużo chyba negatywnych doświadczeń w relacjach z ludźmi. Byly też pozytywne, nie przesadzajmy, ale................nie daly rady przebić, pokonać tych negatywnych.

(Czasami się zastanawiam, czy te uczucia, emocje są nam do czegoś w ogóle potrzebne? Czy to nie jest tylko relikt przeszllości? Czy nie można by ich calkowicie wyeliminować z życia? Jak w książe "delirium". Żylo by się o wiele prościej, spokojniej. Dla mnie byloby to o wiele prostsze rozwiązanie. Tyle, że podobno jednak nie najlepsze).

Żeby funkcjonować, już na trzeźwo, będąc jednocześnie alkoholikiem(-liczką), musialam odciąć się niejako od ludzi, żeby jakieś negatywne doświadczenia nie rozlożyly mnie na lopatki, żebym nie polegla.
Alkoholik nie radzi sobie z emocjami i musi"zapić' negatywne doświadzczenia.
W moim przypadku, gdzie Bóg podal mi rękę, dal szansę żeby nie pić. Myślę, że ................uleczyl mnie z uzależnienia chemicznego. Ale.........co z resztą.
Życie jest jakie jest, bywalo ciężko. Wiedzialam, że bez względu na to co się dzieje, pod żadnym pozorem nie mogę sięgnąć po alkohol, bo nie można odrzucić szansy danej od Boga i pelna świadamość, że już nikt i nic nie uratowaloby mnie. Pomoglo.
Ale............................nie daje się żyć z nieporadnością wobec ludzi, ich reakcji.
Dlatego gdzieś we mnie, moim sercu, czy......? bojawiem gdzie, powstala jakaś gigantyczna blokada na zranienia, jednocześnie na ludzi. Wszystko jakby splywalo po mnie. nawet się do tego stanu rzeczy dosyć dobrze przystosowalam. prawie niezauważlnie. W dalszych kontaktach raczej nie do poznania. Żyję i funkcjonuję. W wielu okolicznościach może nawet dobrze.
Ale co z domem? rodziną? Gdzieś pozostala jakaś nić, coś nie do końca domknięte. Dlatego nie są mi obojętni. Tyle, że nie potrafię prawidlowo funkcjonować wśród swoich. czasami najprostsze czynności są dla mnie problemem.
Mówiąc, że wchodzę w kryzys, albo, że dopada mnie kryzys, myślę, że zaczynam otwierać się na emocje. Że to pod wplywem obecności na AA. Takie masowe doświadczenie akceptacji. Od tylu osób naraz. Zupelnie obcych, a jednak bliskich.
Wobec tej mnogości życzliwości która plynęla ze wszystkich stron gdy tam bylam, nie sposób nie zacząć mięknąć, nie da się, żeby lody nie zaczęly puszczać.
trochę mnie to przeraża. Doświadczenie, jak dla mnie na wskroś obce. Pociąga mnie ale chwilami chcialabym........................zwiać. To zamknięcie się w sobie, radzenie sobie z problemami na "odludziu" jest mi bardzo dobrze znane. Nawet będąc między ludźmi, ale w takiej swoistej izolacji. Wiem jak się w tym poruszać. Calkiem nie najgorzej sobie radzę.
A tu .............? wychodzi na to, że trzeba wyjść z bezpiecznego ukrycia. I..............Jak to bywa w kryzysach, na razie robi się gorzej, gorzej funkcjonuję wśród obojętnych mi ludzi i dalszych spraw. Ale już tak jest, że aby powstalo nowe, musi ulec zburzeniu to co stare, czyli w moim przypadku, bezpieczne funkcjonowanie w izolacji.
Nalóg napisal, że 1 krok czyli pójść 1 raz jest najtrudniejszy. Może, ale wcale nie jestem pewna czy dla mnie też.
1 raz poszlam (prawie) calkowicie przez rozum, jakby beż emocji. Teraz mnie dopadają. Mieszane.
Ale, ja caly czas nie mam zamiaru wylączyć rozumu, i jestem trochę uparta w tym jaką dostalam kolejną szansę od Boga. a więc.............? nawet gdyby się palilo, walilo, to i tak pójdę!!!!!!!!!!!!!!!

P.S Trochę czytalam na stronach AA

Pozdrawiam

[ Dodano: 2012-06-04, 12:35 ]
Może jednak rzeczywiście 1 krok - jako decyzja, jest przelomowa, może nawet najtrudniejsza. Napisalam, że dla mnie nie pod wplywem................................emocji.
 
 
marek12b7
[Usunięty]

Wysłany: 2012-06-04, 16:09   

Twoje pisanie daje siły innym
Pogody Ducha Delirium
 
 
maryniaa
[Usunięty]

Wysłany: 2012-06-04, 21:14   

delirium napisał/a:
To zamknięcie się w sobie, radzenie sobie z problemami na "odludziu" jest mi bardzo dobrze znane.
wiem jak to jest
 
 
delirium
[Usunięty]

Wysłany: 2012-06-05, 08:10   

Witajcie!
SERDECZNE DZIĘKI!!!!!! dla: marek12b7 i maryniaa i..............caly czas nalóg.
( coś mi się komputer zbuntowal i mogę pisać tylko "l", myślę, że wiadomo o co chodzi).
Wasze wpisy dodają mi otuchy i to sporej.
Wypisuję się tak, żeby mi latwiej bylo iść dalej, żebym tego wszystkiego w sobie nie dusila, żebym,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,może przekraczala siebie?
Z tego bezpiecznego zamknięcia nie jest latwo wyjść. i to co kiedyś nalóg spytal: Czy kocham siebie? Akceptuję?
Muszę do tego dojść, żebym potrfila. Bez względu na cenę. Teraz jest to dla mnie najważniejszy cel.
Dlatego się wypisuję. Taka jestem i...............już.
Żebym potrafila siebie kochać, muszę przed innymi stawać taka jaka jestem, a nie jaka powinnam być, albo jakiej mnie iinni oczekują. Jakaś bardziej lub mniej udolna fikcja. Jakby...............karykatura czlowieka.


Dopiszę później, na razie nie mam czasu. Muszę też pozbierać trochę myśli.
 
 
Norbert1
[Usunięty]

Wysłany: 2012-06-05, 08:44   

delirium napisał/a:
Z tego bezpiecznego zamknięcia nie jest latwo wyjść.

delirium
dla ciebie taka mysl na dzisiaj

Czasem może się wydawać, że los ci nie sprzyja, twoje poukładane życie rozsypuje się jak domek z kart i następują zmiany, których wcale nie chcesz. Pamiętaj, że prawie zawsze zmiana otwiera przed nami nową przestrzeń. Może stać się źródłem energii, szczęścia i zadowolenia z życia. Nawet wtedy, gdy punktem wyjścia dla niej jest bolesna lekcja.

pozdrawiam ;-) ;-)
 
 
delirium
[Usunięty]

Wysłany: 2012-06-05, 11:29   

Witam!
Norbert1 Serdeczne Dzięki za wpis. Tym co wcześniej napisali też, jesze raz.
Muszę szczerze bez względu, jak to odbierzecie. Już trochę wiem, że aby coś naprawdę zaczęlo się zmieniać, czasami jest potrzebna szczerosć taka aż.................do bólu.
.............jestem teraz bardzo "lasa" na Wasze wpisy, spragniona, bardzo dużo mi dają!





dla ciebie taka mysl na dzisiaj

....Pamiętaj, że prawie zawsze zmiana otwiera przed nami nową przestrzeń. Może stać się źródłem energii, szczęścia i zadowolenia z życia.

Dziękuję za te slowa.
Są mi teraz bardzo, bardzo potrzebne.

Ja niby to nawet wiem, tak trochę przez mglę. Trochę już nad sobą pracuję, ale zawsze nowe................jest nowe i inne.
Inaczej jeśli chodzi o rzeczy jakby zewnętrzne: picie, palenie.........itp..........
To są jakieś konkrety.
Wnętrze? To kim jestem?..............trudniejsze do uchwycenia.
Proces.
A, że problem z ludźmi, dlatego caly czas potrzebuję...............ludzi. Może na razie nawet w nadmiarze.
Żeby przed Wami "stawać", "odkrywać się". A jednak trwać.
Chwilowo jakbym chwiala się na nogach czując się niepewnie, potem znów lapię pion.
Poszlam "centymetr" do przodu. I znów stoję, i znów......................."centymetr" do przodu
Bez tego "stawania" i "odkrywania" się przed Wami, ( i na AA), a jednak trwania, bez...............przeglądania się jak w lustrze....................., bez...............................
bez..................itp
nie nauczę się kochać siebie jaką jestem, ani też w pelni akceptować.
Zbyt dużo w moim życiu bylo kiedyś zlego,........................grzeszności.....................
Wyspowiadane, odpuszczone........................zmienione....................z Bogiem O'key.
Jeszcze.......................w domu nie wszystko tak jak być powinno.
Żeby się dalo na tamtym polu pracować coś zyskać, muszę najpierw sama z sobą mocno stać na nogach.
Bardzo potrzebuję Was, Waszej życzliwości, Waszej pomocy, Waszej.................obecności.........
Wiem, że możliwe do zrealizowania.
..........................................................................................................................................................................................................................................................................................Robię to co uważam za sluszne. Tyle, ile mnie stać na obecną chwiilę.

[ Dodano: 2012-06-05, 12:51 ]
Bardzo potrzebuję w pelni "nasycić się" ludzką obecnością, życzliwością............itp
taki etap, dorastam, trochę spóźniona "nastolatka".
Po akceptacji jako dziecko, potrzebna akceptacja "w grupie", żeby się odnaleźć.
Wychodzę........................szukam.......................biorę dla siebie......z tego co otrzymam........ile się da, oczywiście tego najlepszego.
Serdecznie pozdrawiam

[ Dodano: 2012-06-05, 14:47 ]
.........następują zmiany, których wcale nie chcesz.

Masz rację. Ja ich wcale nie chcę. przerastają mnie. Nie potrafię tego okielznać.
Dlatego tak glośno krzyczę, wierzgam i w ogóle.

Będzie dobrze. Potrzebuję trochę czasu.
 
 
maryniaa
[Usunięty]

Wysłany: 2012-06-05, 13:58   

delirium napisał/a:
nie nauczę się kochać siebie jaką jestem, ani też w pelni akceptować.
i w tym sie chyba rzecz ma cała ......ja zaczynam lubic sie chyba .

Jak widzisz podkreslam co niektóre słowa , bo jakies tam światełko w tunelu zauważyłam pomimo,że mam jeszcze duuuuzo do siebie na nie , to co przede mną zalezy ode mnie, od moich wyborów dróg Pana Boga na ile Go dostrzegam , słysze i czuje w tym co wokół mnie (żartem: okulary nosze, brak mi aparatu słuchowego , a może i czego innego ????,...

a za mną???to co było, to moja droga ...niczym i nijak nie da sie kijem Wisły zawrócić. :mrgreen:

Pogody Ducha i modlitwa o PD :-)
 
 
Norbert1
[Usunięty]

Wysłany: 2012-06-05, 14:36   

maryniaa napisał/a:
to co przede mną zalezy ode mnie, od moich wyborów dróg Pana Boga na ile Go dostrzegam ,


maryniaa napisał/a:
za mną???to co było, to moja droga


maryniaa dla Ciebie

" wszystkie ziemskie drogi moga byc okazją
do spotkania z Chrystusem"



Św.Josemaria
(Opus Dei)
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8