Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Wiara, nadzieja i miłość - one nas uratowały.
Autor Wiadomość
Asiula
[Usunięty]

Wysłany: 2011-09-17, 14:21   Wiara, nadzieja i miłość - one nas uratowały.

Każdemu z nas w życiu na ziemi przeznaczony jest do niesienia jakiś krzyż. Dla każdego jest on jak skrojony na miarę. Jedni dostają więc cięższy, inni lżejszy. Bóg nie zostawia nas jednak samym sobie w dźwiganiu tego krzyża- nieustannie wyciąga do nas pomocną rękę w sakramentach, przez innych ludzi i wydarzenia. My jednak często nie potrafimy ich dostrzec, a spotykające nas trudności traktujemy jak karę bożą. Jesteśmy dumni, żeby nie powiedzieć pyszni, i bezgranicznie ufni, że sami sobie damy radę. Szukamy ludzkich sposobów rozwiązania naszych ziemskich problemów, co często prowadzi do nikąd. Tak naprawdę jednak tu chodzi o coś zupełnie innego. O co???
Każdy ochrzczony człowiek jest dzieckiem samego Boga, który w swojej bezgranicznej miłości pragnie dla nas tego, co najlepsze- zbawienia. A coż my, dzieci boże robimy? Zapominamy o perspektywie życia wiecznego i uganiamy się za teraźniejszością- żeby mieć, doznać nowych wrażeń, zabawić się, spróbować zakazanego.
Bogu się to nie podoba, ale szanując naszą wolną wolę nie nawraca nas na siłę, pozwala nam wybierać pomiędzy dobrem i złem. Dopuszcza zło do swoich ukochanych dzieci, bo sami je wybraliśmy. Ale zawsze w pogotowiu czeka Jego wyciągnięta dłoń, abyśmy mogli powstać, kiedy upadniemy.

Mam na imię Asia, od 10 lat jestem żoną mojego męża. Jesteśmy małżeństwem sakramentalnym. Przez osiem lat żyliśmy jak pewnie wiele małżeństw- praca, dom, dzieci, mieszkanie, samochód, wakacje, w niedzielę i święta do kościoła. Pewnego dnia dowiedziałam się, że w życiu mojego męża jest inna kobieta, potem że jest z nim w ciąży. Mąż miota się: z jednej strony nie chce odejść od rodziny a z drugiej chce być przy tamtej kobiecie i dziecku. Przez rok wydarzyło się wiele- odejścia męża, powroty, pełen wachlarz uczuć i zachowań - istny rollercoaster.
Po roku takiej huśtawki, w dniu, w którym po raz kolejny mąż „wbił mi nóż w plecy”, poczułam, że muszę porozmawiać z kimś, kto ma moralność jasno określoną. Przypomniałam sobie, że kilka lat temu u kolegi spotkałam księdza, takiego przyjaciela jego domu. Zadzwoniłam do kolegi, dał mi numer do księdza i dopilnował, żebym nawiązała kontakt. Za kilkanaście dni spotkaliśmy się na rozmowie. Ja i mąż zostaliśmy zaproszeni na nabożeństwo, podczas którego miało miejsce m.in. odnowienie przysiąg małżeńskich i modlitwy wstawiennicze. Pojechałam sama. Mąż został z dziećmi.
Od tego wieczora nic już nie było takie samo. To, co tam przeżyłam, zmieniło mnie i moje życie : modlitwa wstawiennicza nade mną była modlitwą o cud i cud się stał od razu- wyszłam stamtąd po kilku godzinach z głębokim przekonaniem, że to wszystko się dobrze skończy (do tej pory tak nie było, miałam wiele szalonych pomysłów jak to rozwiązać). Byłam też świadkiem modlitwy o uwolnienie, miałam okazję na własne oczy zobaczyć, co szatan robi z człowiekiem, gdy się go z niego wygania w imię Jezusa. Od tej pory nie mam już wątpliwości ŻADNYCH, kto z pary Bóg- szatan jest silniejszy, kto ostatecznie wygrywa i z kim „opłaca się” iść przez życie ziemskie. Wróciłam do domu po kilku godzinach nieustannie płacząc, ale nie był to już płacz rozpaczy, ten płacz mnie oczyszczał.
Tego wieczora zaczął się proces zmian. Zmieniało się moje wnętrze. Zaczęłam codziennie się modlić. Poszłam na pieszą pielgrzymkę do Częstochowy, wiele zrozumiałam, wiele się nauczyłam, podczas pielgrzymki dowiedziałam się, że mąż odszedł. Przyjechał jednak po mnie na Jasną Górę (pomimo rozpaczliwych prób zatrzymania go przez tamtą kobietę), wspólnie uczestniczyliśmy we Mszy Świętej w intencji jego nawrócenia. W drodze powrotnej rozmawialiśmy o moich przeżyciach z TAMTEGO nabożeństwa, od którego się wszystko zaczęło. Mąż żywo poruszony relacją z mojego nawrócenia wyraził chęć uczestnictwa we Mszy Św. o uzdrowienie i skorzystania z modlitwy wstawienniczej. Odwiózł mnie jednak do domu i pojechał do niej. Modliłam się codziennie- za niego, za nią, za nas. Po kilkunastu dniach wrócił do domu. Za kilka tygodni wzięliśmy udział we Mszy Św. o uzdrowienie w Częstochowie. Podczas modlitwy uwielbienia po Komunii Św. osunął się na ziemię- moc przychodzącego Ducha Świętego powaliła go. Gdy wstał, po kilku minutach, był innym człowiekiem. Wyspowiadał się, przyjął Komunię Św, otrzymał łaskę wiary i już nie miał wątpliwości, jakie życie chrześcijanin powinien prowadzić. Korzystaliśmy kilkakrotnie z modlitwy wstawienniczej, a proroctwa, jakie otrzymywaliśmy były bardzo cennymi wskazówkami co do drogi postępowania, sposobu modlitwy i dającymi zapał i wytrwałość. Ksiądz, z którym rozmawiałam na początku stał się naszym przewodnikiem duchowym, nieustannie się za nas modlił i odprawiał Msze Św. w naszej intencji. Łaska ta jednak za kilka miesięcy została zaprzepaszczona, znów zaczął się rollercoaster, ale w sercach wiele zostało. Ja modliłam się i trwałam niezłomnie w nadziei a wręcz przekonaniu, że to wszystko dobrze się skończy. Trafiłam do wspólnoty SYCHAR. Wiele otrzymałam od spotkanych tu ludzi, ale i mam wrażenie, że coś też dałam. Nauczyłam się stanowczości w miłości, przestałam przymykać oczy, określiłam warunki i granice, przekroczenie których wiązałoby się z opuszczeniem domu przez męża. Naginał granice, ale nie doszło do wyprowadzki. Czasami udawało nam się naprawdę dobrze i szczerze rozmawiać, czasami przypominało to „kazania” głoszone przeze mnie, których jednak mąż słuchał z otwartymi ustami. Gdy wracałam ze spotkań Sycharowców, mąż z wielkim zainteresowaniem oczekiwał relacji. To dodawało mi nadziei. Ale rollercoaster trwał. Z trójkąta ja- mąż- ona, ja trzymałam się najlepiej: wiedziałam że jedynym celem jest nawrócenie mojego męża i odrodzenie naszego małżeństwa, mąż niby też chciał, ale nie umiał zrezygnować z tamtego świata, ona imała się wielu sposobów, aby mnie i męża wzajemnie do siebie zniechęcić i obrzydzić, jednocześnie męża pozyskać. Ja niezmiennie modliłam się o nawrócenie męża, za nią i jej dziecko, mąż się miotał, ona też, ja już nie.
Kilka miesięcy temu, w uroczystość Ciała i Krwi Pańskiej świętowaliśmy dziesiątą rocznicę zawarcia naszego związku małżeńskiego. To miał być kolejny początek naszego nowego, wspólnego życia. Kilkanaście dni trwał nasz miodowy miesiąc, ale się rozsypało, znów upadek. Ja poszłam znów pieszo do Częstochowy prosić o nawrócenie męża, mąż w domu wstawał i upadał. Znów na Jasnej Górze Msza Święta o nawrócenie męża i o łaskę wiary dla niego, ale go tam nie było, dokładnie wtedy rozmawiał z naszym przewodnikiem duchowym. Pożegnali się ostrymi słowami. Przez nasz dom przetoczyło się w ciągu kilkunastu dni kilka burz z piorunami i gradobiciem, sprowokowanych przez tamta kobietę. Wszystkie wygrała prawda, że małżeństwo sakramentalne jest świętością, na którą ręki się nie podnosi, że małżonków łączą więzi takie, jakich nie ma nigdzie indziej- są jednością.
Tak do końca nie wiem, w którym momencie w moim mężu nastąpiła przemiana, ale wiem, że wiele zrozumiał i otrzymał wiele łask. I wiem, że jeśli jeszcze upadnie, będzie mu zdecydowanie łatwiej powstać.
Zaczynamy budować nasze małżeństwo od nowa, na zupełnie innych filarach, z Bogiem i Jemu ufając. Jesteśmy dopiero na początku drogi. Nie podobało się Panu nasze życie, upominał, ale nie słuchaliśmy, wybraliśmy zło i dlatego się stało to wszystko. Dziś już wiem, że to wszystko musiało się wydarzyć, aby zaszły w nas te przemiany, bo dopóki nam się wszystko układało (tak się wydawało), nie szukaliśmy zmiany. Dotknięci ciężkim doświadczeniem poszukiwaliśmy najpierw czegoś, na czym moglibyśmy się oprzeć, a znaleźliśmy Boga. Dziś wiem, co znaczy wybaczać, co znaczy kochać i mogę powiedzieć, że nigdy bardziej nie kochałam mojego męża niż teraz. Bogu zawierzam każdy dzień, oddaję Mu wszystkie nasze sprawy, Duch Święty nas prowadzi.
Chwała Panu
 
 
wiara47
[Usunięty]

Wysłany: 2011-09-17, 16:14   

Bardzo dziekuje Ci za to piekne swiadectwo.
Ufam ze tez kiedys bede mogla jak Ty podzielic sie radoscia.
Chwala Panu za wszystkie laski jakimi Was obdarzyl.
 
 
Mirakulum
[Usunięty]

Wysłany: 2011-09-17, 18:18   

Asiula napisał/a:
Dziś wiem, co znaczy wybaczać, co znaczy kochać i mogę powiedzieć, że nigdy bardziej nie kochałam mojego męża niż teraz. Bogu zawierzam każdy dzień, oddaję Mu wszystkie nasze sprawy, Duch Święty nas prowadzi.
Chwała Panu


Chwała Panu
 
 
Karolina12
[Usunięty]

Wysłany: 2011-09-17, 21:00   

Asiula napisał/a:
Nauczyłam się stanowczości w miłości, przestałam przymykać oczy, określiłam warunki i granice, przekroczenie których wiązałoby się z opuszczeniem domu przez męża. Naginał granice, ale nie doszło do wyprowadzki.


Asiu
Przeczytałam jednym tchem Twoje świadectwo........ ja również musiałam się nauczyć stanowczości i mądrej miłości...........

Dziękuję ci bardzo za twoje świadectwo

będę pamiętać o Twojej rodzinie w modlitwie i proszę o modlitwę za moje małżeństwo

Z Panem Bogiem
 
 
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2011-09-18, 00:07   

Piękne świadectwo.
Niech Wam dobry Bóg błogosławi i prowadzi wspólnie do uzdrowienia.
Chwała Panu. :mrgreen:
 
 
Renata23
[Usunięty]

Wysłany: 2011-09-22, 12:34   

Podziwiam Cię chciałabym z Tobą porozmawiać więcej wiem że możesz mi pomóc bo wszystko przezywałaś tak jak ja.
Proszę Was wszystkich o przyłączenie się do mojej modlitwy.Mam 45 lat 23 lata małżeństwa.
Moja sytuacja jak wiele innych jest beznadziejna , mąż ma inna kobietę, nie chce ratować naszego związku, wiele razy mi powiedział ze nas już nie ma. Ale ja wiem ze mam dwa wyjścia albo brać wszystko na umysł człowieka i zostać sama, albo prosić Boga
o uzdrowienie małżeństwa, chciałabym mimo wszystko mężowi przebaczyć a jak wiecie nie jest to proste, jutro jest Msza Święta w mojej intencji o 18.00 o dar przebaczenia , siłę i spokój wewnętrzny.
Rozpoczynam Nowennę do Miłosierdzia Bożego - 9 dni od dnia 21.09.2011 o przemianę u mojego męża o jego nawrócenie - proszę Was pomóżcie mi uprosić cud u Boga.Renata
Chciałabym z Tobą porozmawiać

[ Dodano: 2011-09-22, 14:02 ]
Witaj Renata23,

Widzisz moja sytuacja jest o tyle beznadzieja ze mąż nie chce słyszeć o
kościele o modlitwie bo on uważa ze nawracam go na siłę w ostatnią
niedziele zapytałam go czy idzie do kościoła odpowiedział ze nie i
pojechał do kochanki i jest tak jak w twoim przypadku nie chce odejść
do kochanki , nie chce być ze mną nieustannie mi powtarza ze nas nie ma.
Jeżeli nie zmieni tego Bóg to nikt tego nie zmieni,tylko tak bardzo bym
chciała aby trochę się pospieszył albo dał jakiś znak cień nadziei,
ale nie w zamian dostaje kolejne kłamstwa męża nie poddaję się wierze
ze Bóg mi pomoże, swoją obrączkę, ofiarowałam Matce Bożej wisi w
Kościele przy ołtarzu wiem że Ona nie chce rozpadu mojego małżeństwa.

[ Dodano: 2011-09-22, 14:03 ]
Asiula, Witaj Renata23,

Widzisz moja sytuacja jest o tyle beznadzieja ze mąż nie chce słyszeć o
kościele o modlitwie bo on uważa ze nawracam go na siłę w ostatnią
niedziele zapytałam go czy idzie do kościoła odpowiedział ze nie i
pojechał do kochanki i jest tak jak w twoim przypadku nie chce odejść
do kochanki , nie chce być ze mną nieustannie mi powtarza ze nas nie ma.
Jeżeli nie zmieni tego Bóg to nikt tego nie zmieni,tylko tak bardzo bym
chciała aby trochę się pospieszył albo dał jakiś znak cień nadziei,
ale nie w zamian dostaje kolejne kłamstwa męża nie poddaję się wierze
ze Bóg mi pomoże, swoją obrączkę, ofiarowałam Matce Bożej wisi w
Kościele przy ołtarzu wiem że Ona nie chce rozpadu mojego małżeństwa.
 
 
edytka
[Usunięty]

Wysłany: 2011-09-22, 17:57   

Asiula, dziękuję.
 
 
Szaraczek
[Usunięty]

Wysłany: 2011-09-27, 23:21   

Jestem zdumiony Twoja heroiczna postawa i zawierzeniem Bogu, ja jestem bylym "zdradzaczem", popelnilem podwojny grzech cudzolostwa, nie moge sobie tego wybaczyc, od roku jestem innym czlowiekiem, dwa, trzy razy biore udzial w pelnej Eucharystii, zona jednak mimo wspolnie spedzonych wakacji, stale mi nie ufa, nie wierzy i nie chce ze mna byc, czeka tylko na rozwod, mimo ze od roku mam czyste serce, moja zona za zadanie sobie wziela udowodnienie mi nieuczciwego zycia, to dzialanie w tym kierunku Ja napedza, mysli , ze rozwod da Jej wieczne szczescie, nie chce separacji, nie chce odnowienia przyrzeczen malzenskich, nie chce rekolekcji, nie chce rozmowy z ksiedzem, nie chce rozmowy z psychologiem, uwaza ze Ona jest zdrowa i czysta, tylko ja jestem demonem seksu, dewiantem seksualnym,czlowiekiem zepsutym do szpiku kosci, najbardzie podlym i zlym czlowiekiem ktorego poznala.
22 wrzesnia mialem 2 zaproszenia na msze sw. z Ojcem Swietym, sama wraz ze mna w czerwcu zapisala sie na te uroczystosc, kiedy zblizal sie termin pielgrzymki, powiedziala ze dyrekcja nie dala Jej wolnego, uznalem to za prawde, ale bylo mi b.przykro kiedy obok mnie bylo puste miejsce, uczestniczylem we wielkim przezyciu duchowym, na spotkaniu z Benedyktem XVI blagalem Boga o dar przemiany naszych serc.
 
 
Asiula
[Usunięty]

Wysłany: 2011-09-28, 11:12   

Szaraczku Drogi,
boleję razem z Tobą nad Twoją małżonką i jej postawą.
Wspieram Cię w dążeniu do celu- odbudowy Waszego małżeństwa. Ty jako jej mąż jesteś za nią odpowiedzialny, dlatego nie spocznij w modlitwie o jej nawrócenie, nie zgadzaj się na rozwód, dawaj codziennie świadectwo swoim życiem, nic nie jest stracone.

Piszesz, że nie możesz sobie wybaczyć tego, co zrobiłeś... Ufam, że pojednałeś się z Bogiem, więc Najważniejszy i Największy już Ci przebaczył. Nie skupiaj się na tym, że jesteś taki zły bo to zrobiłeś, skup się natomiast na czynieniu dobra a dobre uczynki ofiaruj za zadośćuczynienie tamtego.

MÓDL SIĘ I TRWAJ.
 
 
Andrzej 
Mąż jednej żony


Imię małżonka/i: Kama
Staż małżeński: 31
Dołączył: 22 Mar 2006
Posty: 412
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2012-03-31, 11:57   

Świadectwo Asi wygłoszone w ramach Warsztatów Dobrego Życia w Dobrym Miejscu - katolickim centrum kultury w Warszawie, ul. Dewajtis 3 - do odsłuchania na YouTube:

http://youtu.be/nPR_abNezeg
_________________
"Módl się tak, jakby wszystko zależało od Boga, a działaj, jakby wszystko zależało tylko od ciebie" (Święty Ignacy Loyola)
"Najpierw modlitwa, potem przebłaganie, dopiero na trzecim miejscu - daleko "na trzecim miejscu"- działanie" (Święty Josemaria Escriva)
„Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia” (List św. Pawła do Filipian 4:13)
„I nie uczynił tam wielu cudów z powodu ich niewiary” (Ew. Mateusza 13:58)
"Przysięga małżeńska i jej konsekwencje" - ks. dr Marek Dziewiecki
www.sychar.org ::: www.skype.sychar.org ::: www.rws.sychar.org
 
 
 
maryniaa
[Usunięty]

Wysłany: 2012-03-31, 13:04   

dzięki Andrzej
 
 
Anna Teresa
[Usunięty]

Wysłany: 2012-03-31, 15:16   

Wiele osiągnęłaś, choć to nie było wcale łatwe zarówno dla Ciebie jak i męża. Też bym chciała kiedyś tu napisać tak piękne świadectwo,ale... marne mam na to chyba szanse, pozdrawiam
 
 
Mirakulum
[Usunięty]

Wysłany: 2012-03-31, 21:02   

Anna Teresa napisał/a:
ale... marne mam na to chyba szanse,


to zależy Anno czy naprawdę chcesz



http://www.youtube.com/watch?v=fd5nKTy4v90

:mrgreen:
 
 
Anna Teresa
[Usunięty]

Wysłany: 2012-03-31, 23:32   

Chcę , ale jak na razie nic z moich starań nie wychodzi, więc najwyższa pora dać spokój mężowi, bo jemu już na mnie nie zależy. A te starania nie krótko już są z mojej strony
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,05 sekundy. Zapytań do SQL: 9