Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
SAKRAMENT MAŁŻEŃSTWA
Autor Wiadomość
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2011-05-16, 16:40   

Katecheza:
Dziewictwo dla Królestwa Bożego;
Celebracja sakramentu małżeństwa

o. Benedykt Cisoń CSsR

http://www.radiomaryja.pl/audycje.php?id=25588
 
 
róża
[Usunięty]

Wysłany: 2011-05-28, 11:09   Oni są sakramentem

z o. Mirosławem Pilśniakiem,
dominikaninem, duszpasterzem rodzin, prezesem fundacji Sto Pociech,
rozmawia Marta Wielek


Ojcze, wydaje się, że Kościół potrzebował dość dużo czasu, żeby dostrzec w małżeństwie coś więcej niż tylko umowę dwojga ludzi dotyczącą wspólnego życia i wychowywania dzieci. Od słów św. Pawła, że małżeństwo jest sposobem na okiełznanie pożądliwości (por. 1 Kor 7,1-2), do uznania go za sakrament minęło dwanaście wieków...
Rzeczywiście małżeństwo zostało zdefiniowane jako sakrament dosyć późno. Nie oznacza to jednak, że dopiero w XII w. Kościół nagle odkrył duchowy wymiar małżeństwa. Przekonanie o tym, że jest ono czymś więcej niż tylko związkiem dwojga ludzi, było obecne w chrześcijaństwie od samego początku. Ten sam św. Paweł, na którego słowa się pani powołuje, ł w Liście do Efezjan, że małżeństwo jest obrazem relacji Chrystusa i Kościoła (por. Ef 5, 21-32). To mocne świadectwo, dowodzące, że o nadnaturalnym charakterze więzi między mężem i żoną przeświadczeni byli już pierwsi chrześcijanie.


Mamy też inne, późniejsze świadectwa takich poglądów. Żyjący w II w. Tertulian twierdził, że małżeństwo zbudowane jest na łasce Bożej, mimo że w jego czasach zawarcie małżeństwa ciągle jeszcze było rytuałem rodzinnym, a obecność księdza na zaślubinach nie była konieczna. Z czasem w ceremonii zaślubin element religijny stawał się coraz ważniejszy, jakby dla podkreślenia wiary w to, że małżeństwo jest budowane przez Boga. Pojawił się np. zwyczaj, że poślubieni udawali się do kościoła po błogosławieństwo księdza już po złożeniu sobie przyrzeczeń.

Samo przekonanie o świętości małżeństwa nie zrodziło się jednak na gruncie chrześcijańskim. Funkcjonowało ono już wcześniej w innych religiach, nawet tych pogańskich. Może więc „ochrzciliśmy" miłość małżeńską?
Judaizm odkrywał, że pełna prawda o człowieku odkrywa się w związku dwojga osób: mężczyzny i kobiety. Bóg stworzył ich po to, by odnaleźli siebie jako Boży obraz we wzajemnej relacji małżeńskiej. Z Biblii wynika też, że ma to być wyłącznie związek jednej kobiety i jednego mężczyzny. Nieprzypadkowo w opowiadaniu o zamyśle Bożym wobec człowieka - czyli w Raju - pojawiają się tylko dwoje: Adam i Ewa. Wielożeństwo, czy to jednoczesne, czy sekwencyjne, akcentuje tylko pewien aspekt małżeństwa i nie jest zgodne z Bożym Objawieniem prawdy o człowieku.

Sekwencyjne?
Sekwencyjne, czyli polegające na tym, że ktoś się rozstaje z jedną żoną, a potem poślubia kolejną. W wielożeństwie jednoczesnym, kiedy ktoś ma wiele żon i wiele dzieci, chodziło przede wszystkim o rodzicielstwo. Wartością było to, by rodzina była liczna, bo to znaczy, że jest silna, bogata i zdrowa. W wielożeństwie sekwencyjnym nadrzędną wartością staje się związek w aspekcie seksualnym. Nie chodzi tylko o fizyczny aspekt seksu, ale całą sferę zauroczenia, napięcia seksualnego, które z czasem w sposób naturalny wygasa. W takiej sytuacji, kiedy ktoś nie dostrzega innych wartości związku, to wraz z kryzysem emocji w związku zmienia partnera. Z Biblii wyłania się obraz małżeństwa, w którym nadrzędną wartością jest związek osób, jako jedność mężczyzny i kobiety. Temu właśnie podporządkowane są wszystkie inne aspekty wspólnego życia. Seks jest doświadczaniem tej jedności, budowaniem, rodzicielstwo zaś jest jej owocem, a nie zadaniem do spełnienia. To jest odkrycie judaizmu, za którym naturalnie podążyło też chrześcijaństwo.

Jezus dodał jednak coś jeszcze. Mówił, że aktem najwyższej miłości jest oddanie życia za swojego przyjaciela. Tym przyjacielem w małżeństwie jest współmałżonek. Jezus mówił też: „Daję wam przykazanie nowe, abyście się wzajemnie miłowali, tą miłością, którą Ja was umiłowałem". Nie powiedział „taką" miłością, ale „tą" miłością, czyli tylko tą, którą można zaczerpnąć od Niego. Jeżeli ktoś chce osiągnąć pełnię miłości, może to zrobić wtedy, kiedy przyjmuje ją od Boga. Nie da się jej wypracować samemu, żadnymi dostępnymi nam na ziemi sposobami. Na tym właśnie przekonaniu zbudowana jest teologia sakramentu małżeństwa.

Czemu jednak narodziła się tak późno?
Czymś innym jest przekonanie, wiara, a czym innym opisanie ich za pomocą precyzyjnych terminów. Definicja małżeństwa jako sakramentu pojawiła się w wyniku dyskusji na temat jego nierozerwalności, a ściślej - na temat tego, od którego momentu należy uznać małżeństwo za nierozerwalne. Zrodziła się ona w odpowiedzi na społeczne obyczaje, jak „prawo pierwszej nocy", kiedy to pan małżeństwo poddanych czy niewolników uzależniał od tego, czy spędził pierwszą noc z panną młodą.

Kościół podkreślał, że tylko Bóg czyni małżeństwem związek dwojga ludzi i żadna władza ziemska nie ma takiej mocy. Teologowie rozważali więc, w którym momencie Bóg „wkracza" w taki związek i czyni go nierozerwalnym. Od takiego poglądu już tylko krok dzielił ich od stwierdzenia, że małżeństwo jest sakramentem, czyli znakiem jakiejś rzeczywistości w Bogu i drogą do zbawienia.

Znakiem jakiej rzeczywistości w Bogu jest małżeństwo? Co się właściwie dzieje, gdy ludzie się pobierają?
Następuje coś takiego, jak duchowe stworzenie tych dwojga na nowo jako jedność. Pan Bóg od tej pory widzi ich w taki sposób. Czasami my też możemy to zobaczyć - są takie małżeństwa, w których ta jedność jest bardzo widoczna. Bo naprawdę tych dwoje ludzi jest sakramentem. Otrzymali od Chrystusa miłość, którą mogą sobie nawzajem ofiarować. Oni są znakiem Bożej miłości, bo ich miłość przekracza ludzką miarę. Stając się małżeństwem, dwoje ludzi nie tyle więc przyjmuje sakrament, co nim się staje.

Co to znaczy, że Bóg widzi ich jako jedno? Przestają być dla Niego odrębnymi osobami?
To niedoskonała analogia, za pomocą której próbujemy jakoś opisać tę rzeczywistość. Pan Bóg oczywiście nie przestaje ich widzieć jako indywidualne osoby, które są z Nim w osobistej relacji. Tak samo małżonkowie nie powinni postrzegać swojej jedności jako zatracenia indywidualności. Gdyby ktoś ją rzeczywiście tracił i zaczynał myśleć tak, jak druga osoba, to znaczyłoby, że relacja małżeńska jest niezdrowa.

U osób wierzących spotyka się czasem postawy świadczące o niezrozumieniu jedności i w ogóle sakramentu małżeństwa. Postrzegają oni małżeństwo wyłącznie jako rodzaj zobowiązania. Będą trwać w związku, w którym jest przemoc i zło, bo boją się, że odchodząc, skażą się na potępienie. Można sądzić, że że dla tej cierpiącej osoby jej małżeństwo stanie się drogą do zbawienia, ale przecież Pan Bóg nie chce małżeństwa, które jest wyłącznie źródłem cierpienia. Takie są jednak konsekwencje ograniczania małżeństwa wyłącznie do umowy, z której trzeba się - pod sankcją potępienia - wywiązać. Mam wrażenie, że takie jest, niestety, podejście niektórych wiernych.

Nie ma się chyba czemu dziwić, skoro jedynie o sakramencie małżeństwa mówimy, że się go „zawiera", a nie - jak w przypadku innych - „przyjmuje"...
Te określenia rzeczywiście oddają dwie skrajne postawy osób wierzących. Jedni małżeństwo „zawierają" niczym kontrakt i najważniejsze dla nich staje się wytrwanie w zobowiąza- niu. Inni „przyjmują", czyli pragną się nawzajem obdarowywać miłością Boga i otwierają się na Jego moc potrzebną do wypełnienia tego, czym jest małżeństwo.

Wspominał Ojciec, że spierano się w Kościele o to, co decyduje o nierozerwalności małżeństwa. Co ostatecznie uzgodniono? Kiedy dwoje ludzi naprawdę staje się małżeństwem?
To jest rozciągnięty w czasie proces. Pokazują to dobrze różne rytuały rodzinne: oświadczyny, zaręczyny, zapowiedzi, błogosławieństwo rodziców, ślub. Jest więc najpierw jakaś deklaracja, która małżeństwa nie stanowi, ale w której przyszli narzeczeni wyrażają wobec siebie, a potem także wobec swoich rodziców, wolę poślubienia drugiej osoby. Później jest potwierdzenia tej woli przed proboszczem, który wywiesza zapowiedzi. Następnie deklarują tę wolę publicznie, przychodząc na zaślubiny do kościoła. W obecności zebranych odpowiadają twierdząco na trzy pytania: czy chcesz tego małżeństwa w wolności? czy na zawsze? czy ze wszystkimi konsekwencjami? W tym momencie ich ludzka wola łączy się z Bożym działaniem i to ono czyni ich sakramentem miłości, która jednoczy ich tak samo jak łączy Chrystusa z Kościołem. Ono też uzdolnia ich do tego, by mogli oddać sobie nawzajem swoje życie - tak jak Chrystus Kościołowi. Ostatecznie jednak uroczyste, a zarazem bardzo intymne, przyjęcie tego sakramentu dokonuje się we współżyciu małżeńskim.

- fragment

http://www.list.media.pl/...-s-sakramentem/
 
 
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2011-07-05, 14:41   

"Małżeństwo jako powołanie"
Dr Wiktor Miechowski - lekarz naprotechnolog; mgr Małgorzata Walaszczyk - dyrektor Specjalistycznej Diecezjalnej Poradni Rodzinnej i wykładowca UKSW; Wioletta Jagnieża- Doradca rodzinny Parafialnego Centrum Formacji Rodziny

http://www.radiomaryja.pl/audycje.php?id=26528
 
 
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2011-09-14, 01:05   

Jak ratować małżeństwo ?
Nawet beznadziejne małżeństwa udaje się uratować ?
Tak ! Potrzebne są jednak trzy rzeczy:


wspólna praca nad jakością relacji,
nieignorowanie wczesnych sygnałów ostrzegawczych, a jeżeli para jednak sama sobie nie radzi,
jak najszybsze podjęcie terapi małżeńskiej.
Jak zapobiegać rozpadaniu się relacji?

John Gottman, profesor Uniwersytetu Waszyngtońskiego w Seattle zidentyfikował te działania małżonków, które najpełniej umacniają i rozwijają miłość.

Wspólne działania. – ustalacie codziennie jakąś jedną wspólną rzecz, którą zrobicie razem danego dnia. Może być to wspólny obiad, wyjście po zakupy, gra itp. I dotrzymajcie nawzajem słowa – wykonajcie co zaplanowaliście.

Rozmowa. Pod koniec dnia prowadźcie jedną mniej więcej 20 minutową, rozładowującą stres rozmowę. Aby rozmowy dobrze wam robiły – oboje musicie mieć okazję zarówno się wypowiedzieć, jak i udzielić kochającego, pełnego zrozumienia wsparcia. Nic tak dobrze nie buduje miłości jak wyrażanie zrozumienia i współczucia (empatii).

Czułość. Przytulanie się, miłość fizyczna. Ważne jest, by w każdym akcie małżeńskim dominowała czułość i troska o drugą osobę. Istotna jest też okazywana pozaseksualna fizyczna czułość.

Jedna randka tygodniowo. W jeden wieczór w tygodniu warto uwolnić się od wszelkich trosk, zostawić dzieci pod opieką, pójdźcie na spacer lub do kawiarni – by w atmosferze luźnej „randki” pielęgnować swą miłość.

Podziw i uznanie. Przynajmniej raz dziennie powiedz coś miłego współmałżonkowi. Zdecydowaliście się na ślub, bo ujrzeliście w drugiej osobie coś wyjątkowego, niepowtarzalnego, co odróżniało tę osobę od setek innych. Do tych dobrych rzeczy łatwo się przyzwyczaić. Dlatego dobrze jest codziennie na nowo uświadamiać sobie tę wyjątkowość drugiej osoby i rozwijać miłość, mówiąc jej o tym.

Wczesne sygnały ostrzegawcze

Oto kilka najbardziej charakterystycznych sygnałów ostrzegających, że w relacji dzieje się coś złego:

Brak porozumienia – nawet niewielkie problemy pozostają nierozwiązane. Zamiast rozwiązania szukacie winnego, lub też unikacie rozmawiania o sytuacjach problemowych.

Częste (jawne lub ukryte) konflikty związane z błahostkami. Jeżeli każde niemal zachowanie żony/ męża Cię drażni, co prowadzi do kąśliwych uwag, ewentualnie obgadywania współmałżonka ze znajomymi – jest to bardzo wyraźny sygnał zaburzonej relacji małżeńskiej.

Brak intymności. Zbliżenia małżeńskie podejmujecie z poczucia obowiązku lub, jako próbę uzyskania poczucia bliskości, jednak towarzyszą Wam negatywne emocje, obojętność, poczucie, że mimo fizycznego zbliżenia jesteśmy sobie odlegli.

Emocje. Ostatni zestaw sygnałów ostrzegawczych to emocje, jakie wywołuje druga osoba. W zaburzonych małżeństwach dominuje poczucie zniecierpliwienia, irytacji. Często pojawiają się złośliwości, przytyki, robienie sobie na złość. W rezultacie mąż lub żona czuje się lepiej, gdy drugiej osoby nie ma w domu.

Co może terapia ?

W kwietniu 2010 r. w czasopismie naukowym Journal of Consulting and Clinical Psychology opublikowane zostały wyniki badań nad możliwością ratowania małżeństw.

Przez 6 lat śledzono losy 134 par, które czuły się trwale nieszczęśliwe w związku. Pary te miały dwie cechy wspólne. Po pierwsze, mimo tego, że uważały swoje małżeństwo za skończone, zdecydowały się podjąć próbę ich ratowania. Drugą cechą wspólną był fakt, że mimo dobrych chęci małżonkowie nie potrafili samodzielnie rozwiązać swych problemów małżeńskich i czuli się nieszczęśliwi.

Pary te skierowano na terapię małżeńską. W ciągu roku odbyli 26 spotkań z terapeutą. Pracowali nad umiejętnością komunikacji i rozwojem inteligencji emocjonalnej – podejście to nazywa się integracyjną terapią par (autorzy Andrew Christensen i Neil Jacobson). Chodziło w tym nie tylko o rozwój umiejętności rozwiązywania konfliktów, lecz rozumienia potrzeb emocjonalnych drugiej osoby, pracę nad codziennymi zachowaniami.

Po pięciu latach od zakończenia terapii: 25% par rozwiodło się, jednak ponad jedna trzecia par czuła się całkowicie szczęśliwa w małżeństwie. Kolejne kilkanaście procent doświadczyło znaczącej poprawy relacji, a reszta pozostawała z małżeństwie, mimo braku poprawy.


Jakie były przyczyny niepowodzeń terapii. Okazało się, że rozpadły się te pary, które podjęły terapię zbyt późno – to znaczy w sytuacji gdy jedna osoba była przekonana o konieczności rozwodu, jednak zgodziła się na terapię by mieć poczucie: „zrobiłem wszystko by małżeństwo ratować, mam czyste sumienie”.

Co budzi największy optymizm ? Fakt, że uratowane terapią małżeństwa wcześniej oceniane były jako przypadki beznadziejne, skazane na rozstanie.

A z jakich przyczyn najczęściej się rozwodzimy ?

Wydawałoby się, że po rozwód sięgają głównie osoby zdradzane, lub maltretowane.
A jednak najczęstsze trzy przyczyny rozwodów według badania przeprowadzonego przez portal prawnik-online.eu w 2010 roku to:

45% „niezgodność charakterów”,

21% alkoholizm ,

17% zdrada.

Przemoc jest powodem zaledwie 4% rozstań.

Dlatego warto szukać pomocy jak najszybciej, gdy sami nie dajemy sobie już rady.

http://www.rozwodprzemysl...mozna-uratowac/
 
 
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2011-09-14, 01:10   

zdrada nie być jego końcem

- Kościół nie jest aż tak niemądry, aby nie znał sytuacji bolesnych - mówi w 9 części Małego Poradnika Grzesznika ks. prof Andrzej Szostek, rektor KUL.

Ks. Andrzej Szostek

Jeżeli współmałżonek jest bity i poniżany, a dzieci krzywdzone i żyjące w strachu i druga strona nie ma się już siły do życia w takim chorym związku małżeńskim, to czy Kościół poparłby w takim wypadku separację małżonków? Rozwód w świetle prawy cywilnego dla kościelnej strony nie jest tożsamy z rozwiązaniem małżeństwa w sensie kościelnym. Kościół nie jest aż tak niemądry, aby nie znał sytuacji bolesnych. Lekarstwem akceptowanym w Kościele jest separacja. Życie osobno. Nie rozłąka, ale następny związek małżeński jest kwalifikowany jako grzech. Jeśli się okaże, że rzeczywiście przed ślubem było dobrze, a w małżeństwie zachowanie współmałżonka zupełnie inne, to być może są podstawy do zakwestionowania ważności małżeństwa. Bo może było to oszustwo, zatajenie czegoś istotnego. Można zwrócić się do sądu kościelnego o stwierdzenie nieważności związku. To nie jest zakończenie ważnego małżeństwa, tylko stwierdzenie, że od początku kanonicznie był nie ważny.



A jeśli w separacji jest niewierność? Nie ma naprawy, skruchy ale wręcz przeciwnie jeszcze gorsze zachowanie? Jeśli to przybiera nawet przykład radykalnego rozejścia się małżonków, to nie jest to jeszcze grzech. Z punku widzenia państwowego może być to rozwód, z kościelnego – nie, choć może stanowić stały rozpad pożycia małżeńskiego. Grzech to wejście w drugi związek małżeński.



Czy mimo bolesnej zdrady można uniknąć rozwodu? Nie jestem w małżeństwie i trudno mi się wcielać w skórę małżonka. Stwierdzenie jednak zdrady przez jednego z małżonków jest sprawą niesłychanie bolesną, dotkliwą i upokarzającą. To uderzenie godzące w to, co jest najbardziej intymne w ludzkim sercu i życiu. Jednak czasem głęboka analiza tego złożonego problemu może spowodować nie tyle rozstanie, ale wzmocnienie związku. To może pokazać trudności w małżeństwie, problemy także u drugiej strony, które po przebaczeniu można wspólnie pokonać. Każdy grzech jest wybaczalny w Kościele (z wyjątkiem grzechu przeciw Duchowi świętemu ale nie o nim tu mówimy) nawet taki jak zdrada. Bóg może z tego wyprowadzić dobro.



Czy mamy dziś do czynienia z liberalizację stwierdzenia nieważności małżeńskich przez Kościół? Sprawa dotyczy wprowadzonej przez kilku laty nowej przeszkody wzywającej, dotyczącej trwałej niezdolności realizacji sakramentalnego związku małżeńskiego. Ta nowa przeszkoda, jest rozwinięciem wcześniejszej, dotyczącej kanonicznego wieku zawarcia związku małżeńskiego. Próg 18 lat wyznaczony jako limit wieku ważnego małżeństwa nie odnosi się tylko tylko aktu płciowego i wzbudzenia potomstwa, dlatego, że taką zdolność mają młodzi ludzi wcześniej. Ustanowienie tego progu na wysokości 18 lat, już zakładało nabycie dojrzałości nie tylko seksualnej do zawarcia związku małżeńskiego.



Widzimy, dziś że wielu młodych małżonków nie do końca w małżeństwie jest dojrzałych. Kościół mimo tego nie podnosi progu wieku udzielania małżeństw. O ile dojrzałość biologiczna i płciowa jest dobra o tyle osobowościowa może pozostawiać dziś wiele do życzenia. Trzeba być duchowo i psychicznie odpowiedzialnym, a w efekcie okazuje się, że wiele młodych małżonków nie zdaje sobie z tego sprawy. Kościół uprzytomniwszy sobie tą cywilizacyjną przemianę i niezdolność do bycia małżonkiem, zdecydował się taką niedojrzałość wyodrębnić jako przeszkodę, która może stanowić o jego nieważności.



Not. Jarosław Wróblewski





Poprzednie części Małego Poradnika Grzesznika:




Cz. 1: Rybka na samochodzie zobowiązuje

http://fronda.pl/news/czy...bowiazuje_15016



Cz. 2: Czy jazda „na gapę” jest grzechem?

http://fronda.pl/news/czy...grzechem__15037



Cz. 3: Czy palenie marihuany jest grzechem?


http://fronda.pl/news/czy...grzechem__15054




Cz. 4: Czy grzeszymy poświęcając czas w pracy na prywatne sprawy?

http://www.fronda.pl/news...e_sprawy__15081



Cz. 5: Czy posiadanie buddyjskich figurek i afrykańskich rzeźb to grzech?

http://fronda.pl/news/czy...nskie_rzezby_to



Cz. 6: Czy niewybaczenie donosicielom i Tajnym Współpracownikom jest grzechem?

http://fronda.pl/news/czy...rzechem__15161/



Cz. 7: Kiedy odchudzanie staje się grzechem?

http://fronda.pl/news/czy...rzechem___15197



Cz. 8: Markowanie pracy to oszustwo

http://fronda.pl/admin/news/edytuj/id/15217

http://www.fronda.pl/news...go_koncem_15218
 
 
róża
[Usunięty]

Wysłany: 2011-09-17, 10:34   Łaska sakramentu po rozwodzie

Łaska sakramentu po rozwodzie

Od początku

W dominujących nurtach współczesnej kultury często zapomina się o tym, czym jest małżeństwo "od początku" (por. Mt 19,8). Tę prawdę o małżeństwie, dotyczącą wszystkich ludzi, prawdę wcześniejszą niż wiara chrześcijańska, Katechizm Kościoła katolickiego przedstawia następująco:

1603. (...) Twórcą małżeństwa jest sam Bóg. Powołanie do małżeństwa jest wpisane w samą naturę mężczyzny i kobiety, którzy wyszli z ręki Stwórcy. Małżeństwo nie jest instytucją czysto ludzką, chociaż w ciągu wieków mogło ulegać licznym zmianom w różnych kulturach, strukturach społecznych i postawach duchowych.

Dalej Katechizm, w numerze 1608, wyjaśnia, że swojego – pochodzącego od samego Boga – pierwotnego sensu i piękna małżeństwo nie utraciło nawet wówczas, kiedy ludzkość popadła w grzech. Teraz jednak małżonkom potrzebna jest szczególna pomoc Boża, aby chroniła zarówno mężczyznę i kobietę, jak ich małżeństwo, od wprowadzanego przez grzech nieporządku. Zauważmy: również małżeństwa naturalne, małżeństwa ludzi nieznających Chrystusa, potrzebują łaski Bożej i ją od Boga – jeśli tylko naprawdę im na tym zależy – otrzymują.

Chrystus Pan podniósł małżeństwo do godności sakramentu. Co to znaczy? Tutaj pozwolę sobie na małe wspomnienie. W parafii mojego dzieciństwa śluby były udzielane po niedzielnej sumie, zatem jako ministrant przemówień ślubnych nasłuchałem się bez liku. Nie zdarzyło się chyba, żeby proboszcz w pouczeniu, które kierował do nowożeńców, nie przywołał słów apostoła Pawła: Tajemnica to wielka, a ja mówię: w odniesieniu do Chrystusa i do Kościoła (Ef 5,32). I wciąż na nowo wyjaśniał, że sakrament małżeństwa – podobnie wręcz (co mnie wtedy najbardziej zadziwiało) jak sakrament Eucharystii – jest tajemnicą wiary: Jego treść jest niewyczerpalna i jeżeli tylko małżonkowie nie zapomną o tym, że są tym sakramentem związani, będzie on dla nich źródłem siły w różnych życiowych sytuacjach.

Niedościgniony ideał, ale nie utopia

Przytoczone przed chwilą słowa apostoła Pawła, zwłaszcza jeżeli odczytamy je w kontekście całej perykopy (por. Ef 5,21-33), wydają się kluczem do zrozumienia tego, czym jest sakrament małżeństwa. Chodzi tu już nie tylko o to, że sam Chrystus, który swoją obecnością na weselu w Kanie Galilejskiej uświęcił małżeństwo, zobowiązuje się towarzyszyć tym dwojgu, którzy przed Jego ołtarzem ślubują sobie wzajemnie dozgonną miłość i wierność.

Chodzi tu o coś więcej nawet niż o to, że Chrystus Pan, który w Kanie przemienił wodę w wino, zobowiązuje się ziemskie budowanie przez tych dwoje wspólnoty małżeńskiej i rodzinnej przemieniać – przemieniać realnie – w drogę do życia wiecznego. A nawet o coś więcej jeszcze niż o to, że mocą sakramentu małżeństwa miłość męża i żony może i powinna być naśladowaniem miłości między Chrystusem i Kościołem – tej miłości, która w swoim ostatecznym wypełnieniu będzie naszym szczęściem wiecznym.

Małżeństwo sakramentalne jest – może być i powinno być – obrazem i realną cząstką miłości Chrystusa i Kościoła! Żeby to zobaczyć, wystarczy uważnie i z wiarą wczytać się we wspomniany fragment Listu do Efezjan. W obliczu tak niesamowitych perspektyw aż krępujemy się powiedzieć cokolwiek, człowiek zdobywa się tylko na okrzyk zachwytu, ale i niedowierzania: Czy to możliwe? W naszym ułomnym świecie?

Nie trzeba się też dziwić, że niektórzy odbierają tę naukę o małżeństwie jako nieliczącą się z obiektywną rzeczywistością utopię. Jednak ci, którzy tak twierdzą, nie mają racji. Czym innym jest przecież utopijna, gardząca rzeczywistością mrzonka, czym innym formułowanie ideału, do którego możemy się realnie zbliżać. Nawet jeżeli w przewidywalnym czasie tego ideału nie osiągniemy, realnie go budujemy przez samo zbliżanie się do niego.

Na ziemi może tylko miłość Maryi i Józefa była idealnym obrazem tej miłości wiekuistej, do której wzywa nas i uzdalnia Chrystus. Zwyczajni małżonkowie to tylko ułomni ludzie. Zadanie, do którego zostali wezwani w sakramencie małżeństwa, przekracza ich siły. Na szczęście sam Chrystus, który ich połączył, chce każdego dnia obdarzać ich swoją łaską. Jednak nawet w dobrej woli i z pomocą łaski sakramentu małżeństwa będą swoją misję wypełniali tylko ułomnie. Ale będą ją wypełniali! Ich dom naprawdę może, i powinien, stać się miejscem, w którym dzieje się i pogłębia miłość Chrystusa i Kościoła.

Nie rozwód, ale dopiero śmierć rozłącza małżonków


Niestety małżeństwa sakramentalne też się rozpadają. Jako społeczeństwo – łącznie z ludźmi wierzącymi i często przystępującymi do komunii – daliśmy przyzwolenie na rozwody. Rozwód stał się najprostszą drogą rozwiązania kryzysu w małżeństwie. Zdarza się, że popierają go, a nawet do niego popychają rodzice jednego z małżonków. Doradzanie rozwodu przez bliskich i znajomych stało się u nas plagą. Również wielu katolików zachowuje się tak, jakby mieli za nic naukę Chrystusa Pana o tym, że co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela (Mk 10,9).

Kościół uczy na ten temat równie jasno, jak Ewangelia. Otwórzmy jeszcze raz Katechizm Kościoła katolickiego:

2384. Rozwód jest poważnym wykroczeniem przeciw prawu naturalnemu. Zmierza do zerwania dobrowolnie zawartej przez małżonków umowy, by żyć razem aż do śmierci. Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne. Fakt zawarcia nowego związku, choćby był uznany przez prawo cywilne, powiększa jeszcze bardziej ciężar rozbicia; stawia bowiem współmałżonka żyjącego w nowym związku w sytuacji publicznego i trwałego cudzołóstwa.

Tym większy podziw budzą ci małżonkowie, którzy mimo rozwodu – zazwyczaj orzeczonego bez ich zgody – czują się związani złożoną na początku swojego małżeństwa sakramentalną przysięgą. Rzadko znajdują oni wsparcie u swoich bliskich i znajomych. Znacznie częściej nawet najbliżsi, widząc taką postawę, każą im się tylko puknąć w głowę. Oni jednak wiedzą swoje. Wiedzą, że nie jest to ustanowienie ludzkie, ale taka jest wola Boża, żeby żona nie odchodziła od swego męża, a gdyby odeszła, niech pozostanie samotną albo niech się pojedna ze swym mężem; również mąż niech nie oddala żony (1 Kor 7,10-11).

Przygotowując się do pisania tego tekstu, zerknąłem na internetowe strony Wspólnoty Trudnych Małżeństw SYCHAR. Szukają tam duchowego wsparcia mężowie i żony, których związek przechodzi ciężki kryzys albo nawet – w ludzkim mniemaniu – rozpadł się nieodwracalnie. I dzielą się tam wiarą w sens dochowywania wierności swemu niewiernemu małżonkowi oraz wiarą w możliwość – mimo wszystko – odbudowy swojego małżeństwa. Tym, co bodaj najbardziej uderza w świadectwach składanych przez tych ludzi, jest ich niezłomna wiara, że sakrament małżeństwa, który kiedyś przyjęli, nie utracił swojej ważności ani wskutek odejścia współmałżonka, ani w wyniku orzeczenia rozwodu. I jeszcze więcej: Świadectwa te pełne są wiary, że sakrament małżeństwa nadal może być – i jest, jeśli tylko nam na tym zależy – źródłem łaski.

Niekiedy religijna pamięć o przyjętym kiedyś sakramencie małżeństwa przejawia się w sposób wręcz zaskakujący. Przykładem niech będzie mąż, który – gdy po odejściu od niego żona przestała chodzić do kościoła – postanowił, że w każdą niedzielę będzie dwa razy na mszy świętej – jeden raz za siebie, drugi za żonę. Nie zachęcam do naśladowania, ja tylko odnotowuję fakt.

Kiedy pojawiło się nieślubne dziecko


W listach publikowanych na stronach Wspólnoty Trudnych Małżeństw (ale również prywatnie otrzymałem kilka takich listów) szczególnie często pojawia się pytanie: Czy mam uznać argument mojego męża, który odszedł ode mnie do matki swojego nieślubnego dziecka, tłumacząc mi, że przecież jego dziecku należy się ojciec? Przypatrzmy się paru konkretnym sytuacjom:

Mamy dwoje dzieci, 5 i 10 lat. Od 15 miesięcy mój mąż mieszka z inną kobietą, która jest rozwiedziona. Kiedy okazało się, że kochanka jest w ciąży i wkrótce będzie rodzić, wyraziłam chęć przyjęcia męża do domu. On jednak tłumaczył się tym, że tam będzie małe dziecko, a drugi powód to strach, że ja mu tego nigdy nie wybaczę. Kiedy wychodził z domu, poprosił: "Pomóż mi wrócić do domu". Na moje pytanie, jak mam to zrobić, odpowiedział: "Módl się za mnie". Po urodzeniu się dziecka, mąż nie wrócił do rodziny. (...) Bardzo bym chciała wierzyć, że jednoznaczne stanowisko Kościoła w sprawie powrotu małżonków ze związków niesakramentalnych, w których pojawiło się dziecko, może uratować jakąś rodzinę, może nie moją, ale takich małżeństw jak moje na świecie jest tysiące, więc może komuś się uda.

Trzymając się nawet argumentacji tego mężczyzny, trudno się zgodzić, że prawo dziecka do ojca jest dla niego czymś naprawdę ważnym. Pomijając okoliczność, że człowiek odpowiedzialny, mający żonę i dzieci, nie wchodzi w nowe związki – przecież jego ślubne dzieci też mają prawo do ojca; co więcej, jego odejście to dla nich prawdziwe trzęsienie ziemi.

Skoro jednak urodziło się nieślubne dziecko, skoro już z powodu postępowania tego mężczyzny ktoś będzie cierpiał – niech chociaż próbuje naprawić to, co się jeszcze da naprawić, aby przynajmniej odtąd wszystko było po Bożemu. Może małżonkowie przypomną sobie, że łączący ich sakrament jest źródłem łaski również w dniach kryzysu. Może uda im się jeszcze uratować swoje małżeństwo, również po to, żeby ten pięcio- i dziesięciolatek nie utracili ojca. Rzecz jasna, przedtem musi nastąpić pojednanie i przebaczenie, a wolno mieć nadzieję, że żona weźmie na siebie jakąś cząstkę realnej odpowiedzialności za nieślubne dziecko swojego męża. Dodam tylko, że w takich szczęśliwych momentach ludzie mają nie tylko religijną, ale nawet psychiczną potrzebę rozpoczęcia nowego etapu swojego życia od przystąpienia do spowiedzi i komunii świętej.

I jeszcze jedno świadectwo:

W związku sakramentalnym jestem od osiemnastu lat. Mamy czwórkę dzieci. (...) Od ośmiu lat sama wychowuję dzieci. Obecnie jestem po jednostronnym rozwodzie cywilnym, tzn. bez mojej zgody. Mąż żyje w niesakramentalnym związku z inną kobietą, z którą ma dwójkę dzieci. Po orzeczonym rozwodzie cywilnym zastanawiałam się, co dalej? Jak ma wyglądać moje życie i dzieci? Szukałam. Zadawałam sobie wiele pytań. W roku 2006 znalazłam swoje miejsce w Kościele. Znalazłam Wspólnotę Trudnych Małżeństw SYCHAR, której celem jest dążenie małżonków do uzdrowienia sakramentalnego małżeństwa. Modlę się o to i czekam na powrót męża. Pragnę być wierna Panu Bogu i swojemu mężowi. Pomimo trudu, jakiego doświadczam, wiem, że nie jestem sama. Jest blisko mnie Jezus, którego miłość i opiekę odczuwam każdego dnia. [Stawiam sobie trzy pytania:]
Czy mój ukochany mąż ma moralne prawo usprawiedliwiać swoje pozostawanie w niesakramentalnym związku względem na wychowanie dzieci?
Czy dzieci w niesakramentalnym związku męża są przeszkodą, żebyśmy mogli się ze sobą pojednać i do siebie wrócić?


Jakie jest zdanie Kościoła katolickiego - wskazanie moralne - w tej konkretnej sytuacji i podobnych?

Żeby sobie utrudnić odpowiedź, pytanie pierwsze przeformułujmy następująco: Czy w przypadku, kiedy małżeństwo sakramentalne jest bezdzietne, współmałżonek (mąż albo żona) mający nieślubne dziecko ma moralne prawo, ze względu na dobro dziecka, pozostać w związku niesakramentalnym z jego współrodzicem? Otóż nie ma takiego prawa. Bo nie godzi się osoby, której ślubowało się dozgonną miłość, porzucać tak, jakby była już tylko jakąś niepotrzebną rzeczą.
Ale nieślubne dziecko też jest osobą! I to szczególnie bezbronną i potrzebującą opieki! Oczywiście. Jednak nie powinno się nigdy zdradzać współmałżonka, nie powinno się mieć nieślubnych dzieci.

Ponieważ to dziecko się urodziło, powinno się je przyjąć z miłością. Czy jednak okazywanie miłości dziecku poprzez jeszcze głębsze podeptanie miłości małżeńskiej, którą się ślubowało, jest właściwym sposobem okazywania mu miłości? Wypowiedzi publikowane na stronach Wspólnoty Trudnych Małżeństw SYCHAR pełne są rzetelnych poszukiwań takiej miłości okazywanej dziecku nieślubnemu, która daje się pogodzić z odbudową sakramentalnego małżeństwa jego ojca lub matki.

Co do pytania trzeciego, wydaje się, że ani nie jest to pytanie retoryczne, ani też nie jest ono niesłusznym przyczepianiem się do Kościoła. Swoją oficjalną naukę na ten temat Kościół głosi bez wykrętów i bez rozmiękczania – jak chociażby w cytowanej tu wypowiedzi Katechizmu Kościoła katolickiego. Wydaje się jednak, że również gorliwi katolicy – a nawet ci księża, którzy pragną ściśle trzymać się nauki Kościoła – niekiedy ulegają, zazwyczaj bezwiednie, duchowi tego świata i nie mają odwagi podtrzymywać nadziei na odbudowanie sakramentalnego małżeństwa w sytuacjach szczególnie beznadziejnych.

Na pewno warto czasem o tym pomyśleć. Na pewno warto wziąć pod uwagę, że może właśnie ja powinienem wyznać: "mówię, bom smutny i sam pełen winy".

Jacek Salij OP
http://www.katolik.pl/ind...rtykuly&id=2924
 
 
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2011-09-30, 23:25   

Co znaczy, że kapłan nie udziela sakramentu małżeństwa?

We wszystkich sakramentach, oprócz małżeństwa, kapłan lub biskup jest osobą wypowiadającą sakramentalne słowa oraz wykonującą odpowiednie czynności, przez które Bóg udziela człowiekowi swojej łaski, np. udziela rozgrzeszenia, a Bóg odpuszcza grzechy. W sakramencie małżeństwa natomiast sami małżonkowie, a nie kapłan, sprawują sakrament. Zawarcie małżeństwa polega na tym, że mężczyzna i kobieta składają sobie przysięgę wzajemnej, wiernej i dozgonnej miłości, a Chrystus umacnia ich swoją miłością, aby to, co sobie przyrzekli, było możliwe do zrealizowania, aby stało się treścią ich życia. Nowożeńcy wypowiadają następujące słowa: „Ja, N., biorę ciebie. N., za żonę (męża) i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż, Panie Boże Wszechmogący, w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci”. Kapłan jest tylko świadkiem urzędowym zawarcia sakramentu. Po złożeniu sobie przysięgi miłości przez nowożeńców, mówi on do nich:

„Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela. Małżeństwo przez was zawarte, ja powagą Kościoła potwierdzam i błogosławię w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Amen”.

Czy można zawrzeć małżeństwo bez kapłana?

W normalnych warunkach Kościół wymaga od katolików, aby zawierali małżeństwo w obecności dwóch świadków i kapłana. Jego obecność jest warunkiem ważności sakramentu. Są jednak wypadki, kiedy katolicy mogą zawrzeć sakrament małżeństwa bez kapłana. Ma to miejsce wtedy, gdy jest on nieosiągalny albo też jego obecność przy zawarciu sakramentu narażałaby kogoś na wielkie niebezpieczeństwa lub straty, np. na więzienie, duże kary itp. Gdy kapłan jest nieosiągalny przez miesiąc, małżeństwo może być zawarte bez niego, lecz w obecności dwóch świadków (por. kan.1116).

Biskup ordynariusz posiada władzę zwalniania, gdy istnieją ku temu odpowiednie powody, od obowiązku składania przysięgi w obecności kapłana katolickiego (por. kan. 1127). Ma on również władzę „uważniania” — bez konieczności powtarzania przysięgi małżeńskiej przed kapłanem i dwoma świadkami - tych małżeństw, które z punktu widzenia katolickiego były nieważne, np. małżeństwo katolika z osobą innego wyznania, zawarte bez jego zezwolenia, czyli bez dyspensy w kościele protestanckim. Gdy istnieją poważne powody, biskup ordynariusz może „uważnić” nawet ślub cywilny, zwalniając od konieczności odnowienia przysięgi małżeńskiej przez tzw. „ślub kościelny” (por. kan. 1161-1165).

Jakich łask udziela Chrystus w sakramencie małżeństwa?
J 15,9-12

Ślubując sobie wierność i miłość, mężczyzna i kobieta zawierają związek małżeński, a Chrystus umacnia ich miłość swoją miłością, jaką okazuje Kościołowi. W tym sakramencie Chrystus zbliża się do nowożeńców i mocą swego Ducha tak ich udoskonala, aby ich ludzka miłość ciągle się rozwijała, pokonując wszystkie próby życia. Odtąd całe życie małżonków ma być przeniknięte miłością Chrystusową, którą mają sobie wzajemnie okazywać. „Dla chrześcijańskich małżonków— stwierdza papież Paweł VI — objawy wzajemnej czułości są przeniknięte tą miłością, jaką czerpią oni z Serca Bożego. I gdyby źródło miłości czysto ludzkiej groziło wyschnięciem, jej Boskie źródło jest niewyczerpane, jak niedoścignione są głębokości Bożej czułości. Oto do jak intymnego zjednoczenia, mocnego i bogatego, prowadzi miłość małżeńska”. Przez sakrament małżeństwa Chrystus w nowy i trwały sposób staje się obecny w życiu nowożeńców, staje się ich wiernym towarzyszem życia, gotowym w każdej chwili podać swoją dłoń i ubogacić ich stygnącą miłość swoją niezmienną miłością. W sakramencie małżeństwa Chrystus daje różne łaski konieczne do wypełnienia obowiązków nowego stanu, czyli kształtowania życia małżeńskiego i rodzinnego, tworzenia odpowiedniego klimatu, koniecznego do właściwego wychowania dzieci itp.

NIEROZERWALNOŚĆ MAŁŻEŃSTWA

Według nauki katolickiej zawarte ważnie małżeństwo jest nierozerwalne, dopóki żyje współmałżonek. Kościół nie uznaje zatem rozwodów.

Dlaczego małżeństwo jest nierozerwalne?
Mt 19,1-9

Nierozerwalność małżeństwa sakramentalnego wynika stąd, że przez ten sakrament nowożeńcy zostali włączeni w trwałą jedność, jaka istnieje między Chrystusem i Kościołem, będącym Jego Mistycznym Ciałem. Jak Chrystus-Głowa i Kościół tworzą jeden, nierozerwalny organizm, tak i małżonkowie, uświęceni przez łaskę Chrystusa, stanowią aż do śmierci jedno, nierozerwalne ciało. „Co więc Bóg złączył — poucza Jezus Chrystus—niech człowiek nie rozdziela” (Mt 19,6). Małżeństwo sakramentalne jest zatem czymś więcej niż czysto ludzką umową i przyrzeczeniem wzajemnej miłości, choć nawet ludzka tylko przysięga domaga się spełnienia tego, co się obiecało. Raz dane słowo zobowiązuje do wierności obietnicy.

Sama natura miłości wymaga trwałości małżeństwa. Niepoważnie brzmiałyby słowa przysięgi czasowej tylko miłości i wierności, np.: „Ślubuję ci miłość aż do momentu, gdy mi się znudzisz”, albo: „Będę cię bardzo kochać, dopóki będziesz piękna, zdrowa, miła dla mnie, dopóki mi będzie z tobą dobrze”, albo: „Ślubuję ci miłość aż do chwili, kiedy poznam kogoś milszego od ciebie”. Bóg wymaga od człowieka miłości trwałej, biorącej odpowiedzialność za drugiego człowieka, miłości bezinteresownej, gotowej na wszystko, uznającej człowieka za wielką wartość, której nie można porzucić. Bezsensem byłyby małżeństwa czasowe, „na próbę”, by się przekonać, czy drugi mi odpowiada pod względem erotycznym. Narzeczeni mają obowiązek poznać się wzajemnie jak najlepiej, czego domaga się dobro i trwałość ich przyszłego małżeństwa. Dla budowania wspólnego życia potrzebna jest pewna jedność w sprawach istotnych. Młodzi ludzie powinni zatem poznać charakter, wychowanie, światopogląd partnera życia, powinni korzystać z doświadczenia innych osób. Poznanie jednak nie może krzywdzić drugiego, co miałoby miejsce w przypadku przedślubnego współżycia, w przypadku tworzenia „próbnych” małżeństw. Trwałości i nierozerwalności małżeństwa wymaga także dobro dziecka. Potrzebuje ono rodziców i rodziny, w której panuje atmosfera jedności, opartej na miłości i wzajemnym poszanowaniu godności osobowej.

Czy słowa Chrystusa mówiące o „wypadku nierządu” nie dopuszczają rozwodów?
Mt 5,32; 19,1-9

Ważnie zawarte małżeństwo i dopełnione przez współżycie jest absolutnie nierozerwalne, co jednoznacznie wynika ze słów Chrystusa: „Co więc Bóg złączył, niech człowiek nie rozdziela” (Mt 19,6). Słowa Zbawiciela: „A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę — chyba w wypadku nierządu — a bierze inną, popełnia cudzołóstwo” (Mt 19,9) — kościół katolicki rozumie jako rozerwanie związku, który małżeństwem nie był, który tylko w oczach ludzi za nie uchodził.

Źródło: teologia.pl
 
 
Kopciuszek
[Usunięty]

Wysłany: 2011-12-27, 22:02   

Odgrzebałam - piękne! :-)
 
 
bellator
[Usunięty]

Wysłany: 2011-12-29, 19:09   

Zaiste piękne, bije romantyzmem, oddaniem, poświeceniem i całym wachlarzem jaki niesie z soba miłość ......i na tym skonczę bo nie chce odkrywać dalej fizoofi iz dzisiejszy świat jest be a tamten z tamtych czasów nie...
 
 
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2012-01-26, 18:17   

Bezlitosna statystyka

http://www.milujciesie.or..._szczescie.html


Liczby nie kłamią. :mrgreen:
 
 
Mirela
[Usunięty]

Wysłany: 2012-01-31, 13:54   Wezwanie do wiary w niezniszczalność

"W nauce Chrystusa o nierozerwalności małżeństwa znajduje się również wezwanie do wiary w niezniszczalność miłości małżeńskiej. My, księża, niestety często popełniamy tu błąd, bo mówimy o tym dopiero ludziom, których małżeństwo się rozpada. Tymczasem trzeba mówić o tym wszystkim małżonkom. Również tym, których miłość jest świeża i gorąca i którzy mają subiektywne poczucie jej wiecznotrwałości. Bo wszystko, co ludzkie, podlega niestety dewaluacji i śmierci, i nawet taka miłość, której niezniszczalności ludzie są pewni, może umrzeć, a wówczas jady, wynikające z jej rozkładu, będą zatruwać wzajemne współżycie. Chrześcijańska wiara w niezniszczalność miłości małżeńskiej opiera się na Bogu: tylko Bóg może nas uzdolnić do tego, żeby nasza miłość była wiecznie żywa.

Ludzie pytają jednak: Co mamy robić, jeśli miłość już umarła? Byliśmy zapewne niewierni Bogu — powiadają — ale w tej chwili tego nie da się już odwrócić: Co mamy robić teraz? Odpowiedź Kościoła jest tutaj jasna, choć trudna: Jeśli niewierność Bogu spowodowała zło, trzeba ją naprawić wiernością. Nie można do dawnej niewierności dodawać niewierności nowej — w ten sposób człowiek tylko zejdzie na jeszcze dalsze manowce. Otóż jeśli ludzie zdecydują się na drogę wierności Bożym przykazaniom, częstokroć okazuje się, że ich miłość jeszcze nie umarła, ona jest tylko ciężko chora. A jak wiadomo, nie każda choroba kończy się śmiercią, zwłaszcza jeśli chory bardzo pragnie wrócić do zdrowia." O.Salij

http://www.opoka.org.pl/b...ogi/rozwod.html
 
 
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2012-04-02, 01:54   

Osoby po rozwodzie nie zawierające nowego związku cywilnego

Osób, które po rozwodzie cywilnym - bądź ze względów religijnych, bądź na skutek smutnych doświadczeń z pierwszego małżeństwa, bądź dla dobra wychowania potomstwa - nie zawierają drugiego cywilnego związku i żyją samotnie, jest w Polsce pewna liczba. Są to zazwyczaj kobiety, choć zdarzają się i mężczyźni.

Pozornie wydaje się, że tego rodzaju ułożenie życia nie przedstawia problemów od strony religijnej i dopuszczenia do sakramentów świętych. Tak jednak nie jest.
Za mało pouczamy wiernych; że chrześcijaninowi nie wolno występować o rozwód ani wyrazić nań zgody.
Jeżeli rozwodowy sąd cywilny mimo wyraźnego sprzeciwu orzeknie rozpad małżeństwa i udzieli rozwodu, wtedy strona stawiająca sprawę po katolicku jest niewinna, a jeśli żyje samotnie i wychowuje dzieci zasługuje na szacunek, uznanie i pomoc duchową całego społeczeństwa wierzących. Jej życie może być świadectwem i przestrogą dla innych, którzy w chwilach pokusy zapominają o trwałości ich małżeństwa.

Można także usprawiedliwić osobę, która wniosła sprawę o rozwód, rozumiejąc go jako separację w przypadku moralnej niemożności spokojnego współżycia ze współmałżonkiem (na przykład w przypadku męża pijaka, awanturnika), i żyje nadal samotnie, gotowa do ponownego zejścia się w razie zmiany postępowania współmałżonka. Można wtedy przyjąć jej sytuację, jako nie wykraczającą przeciw zasadom chrześcijańskim o małżeństwie.

Jeżeli jednak wina rozpadnięcia się małżeństwa była po jej stronie i ona wnosiła sprawę o rozwód, nie da się jej moralnie usprawiedliwić i nie można udzielić rozgrzeszenia bez uprzedniego zadośćuczynienia lub naprawienia krzywdy.
To zadośćuczynienie polegałoby najpierw na wysiłku pojednania się ze współmałżonkiem i powrotu do wspólnoty życia, jeśli jest to jeszcze możliwe, a w razie niemożliwości - na wyrównaniu krzywd moralnych, pojednaniu i zabezpieczeniu odpowiedniego wychowania dzieci.

bp WŁADYSŁAW MIZIOŁEK

http://mateusz.pl/ksiazki...204.htm#9osrozw
 
 
Mirakulum
[Usunięty]

Wysłany: 2012-04-05, 23:00   

http://www.marcinkozyra.s...g&id=5&Itemid=7

Komunikacja w małżeństwie

Jak się porozumieć ze współmałżonkiem? Jak wyrazić, to co się czuje? Jak zachować się konflikcie? To częste pytania małżonków. Od jakości komunikacji zależy dobro małżeństwa i całej rodziny.

Więcej…

Przysięga małżeńska

Narzeczeni zawierając sakrament małżeństwa wypowiadają słowo: „ślubuję”. Obdarowują tę drugą osobę miłością, wiernością i uczciwością. Czy jednak są świadomi tego, co się kryje pod tymi słowami?

Więcej…

Dialog małżeński

Wiem, że na pytanie, jakie znaczenie ma dialog w małżeństwie, najlepiej by odpowiedzieli sami małżonkowie. Choć nie żyję w małżeństwie, to na co dzień doświadczam, jak ważny jest dialog między ludźmi, jak trudno jest go prowadzić i jak wielką ma wartość w budowaniu głębokich relacji. Czym jest dialog? Dlaczego stanowi on istotę każdej relacji międzyludzkiej a zwłaszcza małżeństwa?

Więcej…

Refleksja dla narzeczonych

Co pewien czas zdarza mi się rozmawiać z osobą żyjącą w małżeństwie (najczęściej z żoną) o trudnościach w związku. Podczas długiej rozmowy często dochodzimy do tego, że te trudności mają swe korzenie daleko przed małżeństwem.

Więcej…

Myśli o małżeństwie

Według pierwotnego zamysłu Bóg postanowił, by mąż i żona tak się połączyli by tworzyli jedno: „A gdy Bóg przyprowadził kobietę do mężczyzny, mężczyzna powiedział: «Ta dopiero jest kością z moich kości i ciałem z mego ciała. Ta będzie się zwała niewiastą, bo ta z mężczyzny została wzięta». Dlatego to mężczyzna opuszcza ojca swego i matkę swoją i łączy się ze swą żoną tak ściśle, że stają się jednym ciałem” (Rdz 2, 22b-24).

Więcej…

PD
 
 
5horhe
[Usunięty]

Wysłany: 2012-08-19, 12:08   

http://www.milujciesie.or...zywdzonych.html

http://www.milujciesie.or...wal_rozwod.html
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 9