To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Kącik psychologiczny - Kryzys małżeński a niespodziewana strata dziecka

Anonymous - 2013-08-18, 20:30
Temat postu: Kryzys małżeński a niespodziewana strata dziecka
Zanim będzie na temat, powiem o czym innym.

Moje małżeństwo trwało mimo bardzo intensywnych trudności, zawirowań emocjonalnych i zmagania się z niedojrzałością własną i współmałżonka, ze skutkami braku czystości przedmałżeńskiej. Pojawiała się przemoc psychiczna i czasem fizyczna. Problemy DDA ze strony męża i z mojej strony DDRR (dorosłych dzieci rozwiedzionych rodziców). Nie potrafiliśmy zaufać, cierpliwie poczekać, rozstać się emocjonalnie ze swoimi rodzicami, mądrze umieścić sprawy dzieci w stosunku do naszej własnej więzi. Ale przepraszaliśmy się wzajemnie, chodziliśmy na terapię razem i osobno, czytaliśmy mądre książki, próbowaliśmy. Modliłam się i przeżyłam kolejne nawrócenie w życiu. Spojrzałam na męża oczami Boga i zobaczyłam jego nieskończoną wartość i wielkie plany Boże w nim umieszczone. Jednak im bardziej angażowałam się religijnie, tym bardziej mój mąż się od Boga oddalał. Okazało się że w znacznym stopniu nasze relacje były od początku oparte na kłamstwie, że mąż od początku nie tylko straszył mnie rozwodem (jak myślałam, tylko w chwilach emocji), ale brał go realnie pod uwagę. Że nie miał zamiaru być uczciwy.
Na świecie było już dwóch naszych synów...

I wtedy Bóg pobłogosławił nas dzieckiem. Po ludzku patrząc był to najbardziej nieodpowiedni moment w naszym życiu. Zaostrzający się właściwie od początku trwania związku kryzys osiągał apogeum. Maleńkie mieszkanie przypominało klatkę dla ptaków. Dziadkowie zdegustowani naszą nieodpowiedzialnością.
Ale nasi synowie od sześciu miesięcy modlili się o siostrzyczkę...

Byłam pełna sprzecznych i zagmatwanych uczuć. Potem pokochałam Łucję pełną lęku i poczucia niezwykle bliskiej więzi miłością.
O tym co się później wydarzyło nie chcę na razie pisać.
Umarła w 4 miesiącu ciąży, urodziłam jej ciałko jakby to był normalny poród żywego dziecka w 9 miesiącu, pochowałam jak babcię czy dziadka, oddałam Bogu a On przyniósł mi uzdrowienie.
Dlatego dzisiaj mogę dziękować Mu za 4 miesiące przebywania z Łucją i za to że właśnie taką a nie inną córkę nam dał. Za Jego zaufanie do nas.

Natomiast nasz związek przeżył taki wstrząs, który zachwiał go w posadach. Odsłonił prawdziwe intencje i systemy wartości. Pokazał, że jesteśmy właściwie obcymi ludźmi.
Że zupełnie się nie rozumiemy.

Teraz jesteśmy w nieformalnej separacji. Mam wrażenie że jest coraz dalej i coraz gorzej. Co prawda wiem, że nie wrażeniom mam ufać ale Bogu, to jednak często nadzieja mnie zawodzi.

Coraz więcej czytam i rozmyślam o procesie żałoby po stracie dziecka. Spotykam innych rodziców w podobnej sytuacji. Często śmieję się, że to nasze święte dzieci z Nieba nas kontaktują ze sobą. Jestem w grupie wsparcia dla takich rodziców. Czytając trafiłam na informację, że 75% par rozstaje się po śmierci dziecka! To bardzo dużo.
Czy ktoś z Was też ma podobne doświadczenia?

Anonymous - 2013-10-26, 09:56
Temat postu: niepodziewana strata dziecka
ja rowniez jestem aniolkowa mama 4 aniolkow i dwoch ziemskich dzieci,po stracie Lary w 31 tygodniu ciazy.............uswiadomilam sobie wtedy dopiero ze mamy problem i ze ja go rowniez mam,poszlam do aal-anonu,w mniedzy czasie urodzil sie ostatni po stratach Mateusz karol,on ma 2 i pol roku,sevenna julia 11 i pol.W naszym zwiazku rowniez to bywa,byla przemoc fizyczna meza po uzyciu alkocholu nie freqwentna jednak bylA.JA POTRAFIE SLOWNIE NISZCZYC.POZDRAWIAM
Anonymous - 2013-10-26, 21:43

pozdrawiam Cię Sylwio, cieszę się że już wyszliście z kryzysu. Niech nasze święte dzieci nas strzegą :-)
Anonymous - 2013-10-26, 22:54

no rowniez i w kryzysie i poza............nie ufam temu czlowiekowi,boli mnie zlaszcza ze corka byla swiadkiem przemocy,strata dziecka boli tima stracilam w 18 tygodni,dawidka w 22 ,iskierke w 7 a lare w 2009 roku w 31,to bylo okrutne,musialam coreczke pochowac,ochrzscic i pozegnac..................nie dlugo jest wszystkich swietych,chyba kupie mala laleczkie

[ Dodano: 2013-10-26, 22:57 ]
Jednak to nie straty dzieci byly powodami kryzysow ,moje dzieci tylko Zaslanialy to co juz bylo,gdyby nie te zaloby i moja ciagle wtracajaca zaborcza matka to uz by pewnie bylo po malozenstwie?

Anonymous - 2013-10-27, 12:58

u mnie też śmierć dziecka tylko ujawniła to co było od dawna...
byłam niedojrzała i przerażona, zbyt przejęta tym co pomyślą o mnie inni, wierzyłam że na tym znoszeniu i cierpieniu polega małżeństwo katolickie.
a to było tylko moje miganie się...bo prawda jest taka, że dużo trudniej jest postawić granice i doprowadzić do separacji niż cierpieć codziennie w chorym związku.

Anonymous - 2013-10-27, 14:29

no tak stawiac granice dla wspouzaleznionych........................ciezka sprawa,lek gora,lecz gdyby nie bylo krawcow nie bylo by ubran,zycie bywa walka,a walka zyciem,co nie oznacza ze musi to byc nie przyjemne.
Anonymous - 2013-10-27, 23:26

wspieram Cię Sylwio
Anonymous - 2014-06-15, 21:45

Ja tez jestem mama po stracie coreczki i tez przemoc werbalna i fizyczna byla ja reagowalam agresia ,gdy zasieglam pomocy psychologa dla siebie i meza gdy zaczelam szukac pomocy to wtedy stracilismy tragicznie corke.Wtoleni w siebie posmierci oddalilismy tak naprawde wszystko po roku zapragnelismy dziecka urodzil sie nam syn i nawet nie wiedzielismy ze to poczatek wielkiego kryzysu naszego malzenstwa,nasz syn wyciaga wszystkie nasze slbosci tak widzialnie ,ja zaczelam juz dawno nawiazywac relacje z Bogiem to w Bogu szukalam pocieszenia i inaczej widze cala sytuacje moj maz obwinia syna ze jest powodem naszego kryzysu,czytajac nasze posty tutaj zastanawiam sie czy smierc naszych dzieci miala cos wspolnego z naszymi problemami w malzenstwie ,?Pozdrawiam
Anonymous - 2014-06-15, 22:40

smierc dzieci raczej ujawnila mi to co dawno juz sie dzialo :shock: czlowiek w zalobie jest wrazliwym czlowiekiem ,i okazuje sie wowczas ze wcale te na dobre i na zle w chorobie itd.......... nie jest takie jakbysmy oczekiwali.
Anonymous - 2014-06-15, 22:53
Temat postu: Kryzys malzenski a niespodziewana strata dziecka
Chcialam sprostowac moj wpis ,mianowicie czy kryzys malzenski mial cos wspolnego z smiercia naszego dziecka?
Anonymous - 2014-06-16, 08:09

Byc moze,jednak mocne malozenstwo przetrwa straty...........rozumniejac sie i wspierajac ,maz po smierci Lary wspieral mnie jak mogl,sam popadl w rodzaj depresji dlugo spal,wowczas pare mniesiecy przed stracil tez prace,pil sporo,spal i wysluchiwal
Anonymous - 2014-06-29, 23:13

Anthony śmierć dziecka jest bardzo trudnym doświadczeniem dla każdego człowieka - wystawia nawet najlepszą relację na próbę. Pokazuje trochę kto jest kim naprawdę...albo co komu gra w duszy...
Anonymous - 2014-07-06, 23:47

Jak uporac sie z tym wszystkim smiercia dziecka obowiazkami i do gego te cholerne granice ktore tak drudno dotrzymac,nie mam sil a do tego 18.07. mija 10 rocznica odejscia coreczki i mami 19.07 msze sw.w intencji corki :cry: ,wiem ze znowu powstane Ale tak chlernie nie mam sil ,moj maz robi terapie , :roll:
Anonymous - 2014-07-10, 23:38

u mnie będą dopiero trzy lata za pół roku. sama nie wiem, czuję że Bóg mnie niesie na rękach.
a Mszę możecie zamówić w swojej intencji, bo Wasza córka jest święta i to ona się za Wami wstawia w Niebie :-)

rozumiem, bo jak się zbliżają ważne daty: poczęcia, pierwszego ronienia, śmierci, porodu, pogrzebu i spodziewanych narodzin - też mocno to przeżywam. ciężko mi wtedy być w normalnej codzienności. chciałabym wtedy zniknąć i bardzo za nią tęsknię.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group