To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Świadectwa - koniec historii Jo-anki

Anonymous - 2011-04-05, 09:47

Cytat:
Nie mam wiary w to, że Pan Bóg mi zwróci żonę, bo to ona ma wolną wolę

Tu nie o wiarę idzie Wujcie, a o nadzieję. Oczywiście, że żona nie jest zaprogramowana, natomiast splot poruszeń serca, sumienia, wreszcie okoliczności życiowe bliskich żonie osób mogą sprawić otwarcie jej oczu, prawda?

Ta nadzieja nie jest matką głupich jak niektórzy mniemają i choć po ludzku nie widzimy szans to nie zamykamy drogi powrotu naszym małżonkom.

To jak myślę świadczy o nadziei, o miłości.

Pogody ducha

Anonymous - 2011-04-05, 10:28

Jarosław napisał/a:
Ta nadzieja nie jest matką głupich jak niektórzy mniemają i choć po ludzku nie widzimy szans to nie zamykamy drogi powrotu naszym małżonkom.


hmmm??? wujcie nadzieja o jakiej napisał Jarek...jest tym składnikiem jaki zespala w nas te wszystkie obawy jakie własnie sa w tobie..strach.....osamotnienie.....odrzucenie....brak wizji....

piszesz stałeś na pogrzebie młodego chłopaka....(to jest smierć)..ona zabiera bezpowrotnie....
zatem do momentu az trawa zycie wszystko jest możliwe.......

czy Bóg Ci zwróci żonę????

hmmmm Bóg nie jest hipermarketem..bądż serwisem....

nie zabiera i nie zwraca

...ale co może ????

Jarek napisał na skutek splotu pewnych okoliczności ..może pomóc otworzyc serce twojej zony na ciebie......

i zapewniam cie czeka na nia az przyjdzie ..ale ten ruch musi sama wykonać....zechcieć

to jest właśnie wolna wola.....

pozdrawiam

Anonymous - 2011-04-05, 23:00

Wujt, Pan Bog to nie Złota Rybka do spełniania życzeń. Skąd wiesz co dla Ciebie najlepsze będzie?
Wiadomo że należy mieć nadzieję że rodzina jeszcze będzie razem. Ale trzeba też się umieć pogodzić że nie masz tego, czego byś w tej chwili chciał.
W sumie to chodzi o to że chcesz być szczęśliwy. Masz wiec 2 opcje: albo zaufasz Bogu i uwierzysz że będziesz szczęśliwy z tym co On Ci da.
Albo sam będziesz się upierał przy swojej wizji szczęścia: rodzina taka a nie inna.
Ja bym się bała że jednak nie dam rady sama sobie szczęścia zapewnić.
Ktoś, chyba na tym forum, kiedyś napisał taki żart: powiedz Panu Bogu o swoich planach - uśmieje się ;)

Anonymous - 2011-04-06, 12:11

Ania mam gorszy czas. Zarzuciłem parę swoich aktywności i czekam na te narodziny. Muszę jakoś przetrwać i pewnie wrócę do równowagi jaką miałem przez ostatnie 3 miesiące.

Nie potrafię przewartościować swojego życia. Swoje szczęście budowałem na tym, że z kimś jestem, że mam rodzinę.

Anonymous - 2011-04-06, 16:47

Tak to już niestety jest, obowiązuje prawo falowania: raz jest lepiej, raz jest gorzej. Trzymaj się!

Mogę się jeszcze raz podzielić tym co mnie ostatnio mocno podbudowało.
Ale to może takie moje osobiste doświadczenie, bo te "oczywiste oczywistości" usłyszałam od człowieka, którego bardzo szanuję i od którego nie spodziewałam się zupełnie usłyszeć takich rzeczy:

nie trać zaufania do Boga
nidgy
on jest tam dla Ciebie nawet jak tego nie widzisz
trzeba zawierzyć Bogu
bądź wytrwały i niezależnie jak się sprawy potoczą będziesz szczęśliwy.


Mnie nie wyszło budowanie szczęścia po swojemu, Tobie chyba też.
Najwyższy czas oddać to Bogu.

Anonymous - 2011-04-28, 21:41

Joanko - witaj! To ja, Wan. Ja też jestem po rozwodzie, ale zyję. Da się żyć......Ściskam Cię cieplutko - jeśli będziesz miała czas, napisz do mnie priva. Buziaczki:*


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group