To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - wspólne Swięta

Anonymous - 2016-12-05, 21:43
Temat postu: wspólne Swięta
Witam, mam do Was pytanie. Nie chcę tu za dużo o sobie pisać i o swojej sytuacji, bo wiem , że mój Mąz moze tu zaglądać (sama go tu odsyłałam)
Mój Mąż mnie zdradził, może i jeszcze zdradza ale wypiera się wszystkiego twierdząc ze to tylko znajoma. Oczywiście to nie są moje dziwne podejrzenia, bo złapałam go na tzw "gorącym uczynku" ale on dalej się wypiera. To typ wiecznego kłamcy, to nie jego ręka była ale do rzeczy. Nie mieszkamy razem, jak się wyprowadzał oczywiście nie wiedziałam jeszcze o zdradzie. Czułam, że coś jest na rzeczy ale on super katolik nigdy, przenigdy. No ale stało się i się wszystko wydało. On cały czas uparcie twierdzi, że nic między nimi nie było. Zera skruchy, zero pokory i pokuty. On się wyprowadził, bo jesteśmy z innych światów a reszta to moje wymysły.
Nadchodzą Święta. Jego rodzice wiedzą co się stało ale oni też ten typ co udaje, że się nic nie stało, i oczywiście oni czekają na mnie, a głównie na dzieci na Święta, bo tak zawsze było. Dzieci też sobie nie wyobrażają innych Świąt, niż tak jak zawsze u dziadków.
Kompletnie nie wiem co mam zrobić, tzn z jednej strony wiem, bo jeżeli u kogoś nie ma chęci skruchy i pokory to nie należy mu iść na rękę ale z drugiej strony dzieci... i może jakaś refleksja.A może reflekscja przyjdzie dopiero jak zobaczy ten "pusty stół" na Święta???? Nie wiem. Zagubiona jestem i proszę Was bardzo o pomoc. Generalnie najbardziej interesuje mnie jaką decyzję podjąć zeby była zgodna z wolą i nauczaniem Jezusa. Jezus mówił ze trzeba przebaczać nie 7 a 77 razy, ale tez mówił że cudzołożną Żona/Męża trzeba oddalić by nie stać się współwinnym ale przebaczyć jak pokutuje, a tu pokuty kompletnie brak.....
przepraszam za nieuczesane myśli, liczę na Wasze dobre rady

Anonymous - 2016-12-06, 09:42

Kamila

Podzielę się z Tobą moim doświadczeniem.

Moja pierwsza Wigilia po wyprowadzce męża była wigilią dla odtrąconych. Zaprosiłam samotne osoby (kolegę córki z mamą, kolegę syna). Dzieci nie chciały nigdzie iść, bo czuły się odtrącone i nie chciały litości. Nikt niczego nie udawał, było swojsko, choć zdecydowanie smutno.

Następna Wigilia była w nowym, małym domu, (dzieci, tata, ja). Budowaliśmy nowe tradycje i zwyczaje, przecieraliśmy szlaki. Było smutno i pewnie trochę nudno.

Tegoroczna Wigilia będzie w rozbudowanym domu, z rozbudowaną rodziną. Bo syn się ożenił. Będzie dużo osób, zabraknie pewnie tylko dzieci. I oprócz nowych tradycji, zbudujemy jeszcze nowsze. Bo tak to jest. Ktoś z rodziny odchodzi, ktoś przychodzi. Rodzina, szczególnie w dzisiejszych czasach, jest zmienna w składzie. I trzeba się do tego przyzwyczaić.

Więc jeśli nie wiesz, co zrobić z Wigilią, to może zrób ją u siebie?
Zaproś ludzi, to u mnie się sprawdziło. Dzieci będą zagospodarowane, nie będzie nudno, a i smutek się jakoś rozejdzie.
Możesz przecież także zaprosić męża, a nawet teściów. Ale to Ty będziesz u siebie, to z Tobą będą musieli się liczyć. I to Ty będziesz decydentem. Będziesz mieć wpływ na własne życie.

Anonymous - 2016-12-06, 16:40

Przymierzałam się do napisania takiego wątku...
U mnie podobna sytuacja, choć chyba bez zdrady. Podobna, czyli jestem z synem sama, mąż mieszka poza domem. Zwykle Swięta spędzaliśmy u rodziców. Wigilia u moich, Święta u teściów. Zawsze tak było. Myślę, że wyłom w postaci propozycji Wigilii u mnie nie przejdzie.. Tradycja jest bardzo długa i zawsze Wigilie były u najstarszych z "rodu".
I nie wiem jak to będzie wyglądało i co mam zrobić...
Mam kompletną pustkę w głowie.

Anonymous - 2016-12-07, 21:58

Ja też....sama z synem... Zawsze robiłam wigilię u nas...nasza trójka, moi rodzice, siostra z mężem i synkiem, teściową, siostra męża z mężem i córeczka...teraz....do rodziców nie pójdziemy...bo nie dam rady....a druga strona...wolę nie myśleć...
Anonymous - 2016-12-07, 22:13

Myślałam o tym chwilę i doszłam do wniosku, że będzie jak zwykle. Tzn. po prostu będziemy, ja i syn u moich rodziców. Co zrobi mąż - nie wiem. Jestem na tę sytuację otwarta. Jak uzna, że chce być z nami - ok. Jeśli nie - trudno. Myślę, że najbardziej przykro będzie synowi, gdyby taty nie było. Myślę, że moi rodzice będą na tyle dyplomatyczni, że go zaproszą na zasadzie "wiemy jaka jest sytuacja, ale jak zwykle robimy Wigilię, więc jeśli będziesz miał chęć, to przyjdź, zapraszamy.."... Co zrobią teściowie - nie wiem. Czekam. Generalnie ten Adwent to dla mnie czekanie właśnie. Na to co się wydarzy. Sama nie inicjuję ruchów, nie popędzam sytuacji, nie decyduję na już. Niech się dzieje. A ja w tym jakoś się odnajdę.
Anonymous - 2016-12-07, 22:30

Cytat:
Generalnie ten Adwent to dla mnie czekanie właśnie. Na to co się wydarzy. Sama nie inicjuję ruchów, nie popędzam sytuacji, nie decyduję na już. Niech się dzieje. A ja w tym jakoś się odnajdę.
Amen
Anonymous - 2016-12-07, 23:00

Ja pewnie sam z psem Edkiem . Ale jakos dam rade.
Anonymous - 2016-12-07, 23:34

a ja przejadę 600 km żeby siąść do stołu z Rodzicami, Siostrą i jej rodziną
potem chwile z dziećmi i wnukami, a po wszystkim bziummmmm 600 z powrotem.......
a parę lat temu moja pierwsza Wigilia bez szanownego niewiernego była końcem świata, teraz jest spędzana w wolności i miłości

Anonymous - 2016-12-08, 00:05

Ja chciałabym obudzić się już po świętach, a najchętniej to za rok lub dwa - pogodzona, spokojna, mądra. Ale cóż, pierwsze święta w nowej sytuacji przede mną.
Anonymous - 2016-12-08, 01:22

Kiedyś nie rozumiałem ludzi, którzy nie lubią świąt, teraz rozumiem - to będą najgorsze święta w moim życiu. W sumie to zacząłem nienawidzić świąt, tej "rodzinnej" otoczki itp. Dla mnie to wszystko jest po prostu bez sensu.
Anonymous - 2016-12-08, 07:10

Moze nie bedzie tak zle , nie chciałem tym moim psem wywołac tyle smutku u innych.A jak to beda najlepsze swieta , nikt tego nie wie.
Badzmy dobrej mysli .

Anonymous - 2016-12-08, 15:51

I mnie nachodziły obawy jak to będzie znów w te święta, znów rodziła się panika ... i ktoś BARDZO mądry sprowadził mnie na ziemię słowami, że martwienie się nic nie da ... "JEST TU I TERAZ - A RESZTĘ ZOSTAW BOGU I MU ZAUFAJ" ... ciężko było przejść z tym do porządku dziennego - ale udało mi się to - i odczułam s/pokój ... bo wiem że moje zmatrwienia są w najlepszych rękach :)
Anonymous - 2016-12-08, 21:05

pini2 napisał/a:
Ja chciałabym obudzić się już po świętach, a najchętniej to za rok lub dwa - pogodzona, spokojna, mądra. Ale cóż, pierwsze święta w nowej sytuacji przede mną.
:cry: To tak jak i ja...
Anonymous - 2016-12-08, 23:08

kasedo napisał/a:
pini2 napisał/a:
Ja chciałabym obudzić się już po świętach, a najchętniej to za rok lub dwa - pogodzona, spokojna, mądra. Ale cóż, pierwsze święta w nowej sytuacji przede mną.
:cry: To tak jak i ja...


...a ja chciałbym zasnąć i w ogóle już się nie obudzić.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group