To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Kącik psychologiczny - 3,5 roku

Anonymous - 2016-12-21, 23:23

julek napisał/a:
Gdybym wiedział to, co wiem teraz, też bym nie rezygnował. Nawet w mojej toksycznej sytuacji...


To może nie rezygnuj?
Są świadectwa, które przeczą logice i naszym przewidywaniom.
Ludzie nawracają sie po latach, odbudowują małżeństwa w sytuacjach wydawałoby sie po ludzku beznadziejnych i niemożliwych.
U Boga nie ma niemożliwego.
Nie każdemu niestety będzie dane szczęśliwe "po ludzku" zakończenie, ale warto być wiernym Bogu bez względu na nasze ludzkie oczekiwania.
Nie bez powodu mam nadzieję powtarzamy w modlitwie: "Bądź wola Twoja"

Anonymous - 2016-12-22, 08:38

Cytat:
To może nie rezygnuj?

Moją postawę określiłbym jako oczekiwanie, otwartość.
Nie mam własnych oczekiwań czy planów.
Emocje w większości już się wypaliły, pozostały tylko te najgłębsze, których nawet czas nie wygasi, bo są one częścią mnie. Mówią one, że kiedyś była/jest prawdziwa miłość.
Z miłością nie ma dyskusji ani negocjacji, bo nie pochodzi ona z tego świata.
"To, co Bóg złączył (...)"
Widać Bóg złączył, czyli od Niego to pochodzi.
Miłość nie zna czasu, dlatego napisałem była/jest, bo nie jest ważne, czy ona była czy jest.
Odkrywam w obecnym czasie coś, do czego byłem być może stworzony, a co jest dalekie od małżeństwa. Trudne jest rozeznanie woli Bożej.
Czuję się rozdarty na pół, ale dziękuję Bogu za tę łaskę.
Nie wiem, dlaczego kiedyś to złączył, a teraz chce ode mnie czegoś innego.
Ale jestem gotowy i otwarty ...

Anonymous - 2017-01-27, 20:11

Nirwanna napisał/a:
Julek, ja jestem po rozstaniu z mężem już 8 lat, a wciąż mi się zdarzają z nim sny, ostatnio dzisiejszej nocy :-) Są w wydźwięku neutralno-przyjemne, czasem klasycznie życiowe (coś mamy załatwić, ktoś się spóźnia, ciężko gdzieś dojechać). Ja je odbieram po prostu jako informację, że jest on wciąż istotną osobą w moim życiu. I tyle.
Wiesz, może gdzieś we śnie przeżywasz autentyczne uczucia, w przeciwieństwie do obojętności za dnia? Nie wiem, gdybam, ale może podumaj o tej deklarowanej obojętności? 33 lata nie leci sobie, ot tak, w kosmos.


Ostatnio o tym myślałem. Uważam, że fakt snów jest ważny. Nie oznacza to, że przywiązuję wagę do tego, o czym one mówią, bo są czasem (a nawet w większości) bez sensu, ale do tego, że są.

Czasem myślę, że jestem jakąś ogromną fabryką, która nieustannie coś przetwarza, miele, obrabia. Coś głęboko. Czasem w ciągu dnia wyjdzie coś na wierzch i wtedy dziwię się, że w ogóle o tym zdarzeniu pamiętam... To pojawia się (w świadomości) oczywiście pod wpływem bodźca, który przywołuje jakieś wspomnienia: zazwyczaj jest to obraz zmysłowy - widok, dźwięki (muzyka).

To takie dziwne, bo w świadomości nie myślę o tym w ogóle. Ale moja fabryka pracuje bez wytchnienia, dzień i noc, nie zna odpoczynku. A ja mogę w swojej świadomości tylko oceniać: jeszcze to bardzo boli czy już może mniej. Nie mam tam wejścia. Kiedy próbuję o tym myśleć, wszystko znika.

Sny są dobrym miejscem do opisu, o co chodzi, bo gdy człowiek budzi się w nocy i zaczyna myśleć, sen pierzcha gdzieś. A gdy nie myślisz, tylko pozwalasz się (komu ?) wieść (gdzie ?) wtedy rozpływasz się (ty ?) i jesteś tylko snem...

W moich snach jestem pogodzony, jestem już po. Przeważnie jest to jakaś wędrówka, obrazy powtarzają się. Niczego nie boję się, uczucia zdają się być wygaszone.

Piszę o tym "przetwarzaniu", bo sny (sny ? raczej procesy w podświadomości) mają swoją dynamikę, widać w nich zmiany, choć dość powolne. Może kiedy o tym więcej napiszę, bo to ciekawe...

Dziękuję Ci Nirwanno. Chyba się tu jako jedyni rozumiemy :-) W każdym razie nikt nie zdobył się na komentarz...
Może nawet inni uważają nas za nieco dziwnych :mrgreen:
A ja Ciebie doskonale zrozumiałem, bo doświadczam tego samego.\
I uważam, że jest to w porządku.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group