To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - ile mam czekać?

Anonymous - 2016-11-29, 17:26

Wafelka .
Zwał jak zwał , dla mnie to jest taka sciema .Albo traktujesz sakrament małzenstwa jako cos nierozerwalnego albo nie , ty decydujesz .Sady biskupie to takie wyjscie dla tych co chcą bułke przez bibułke .Moge zrozumiec małzenstwo po roku bez dzieci ze ktos szuka jakiegos wyjscia , ale u Ciebie to troche dziwnie wyglada.Ja sie nie dziwie ze ludzie mowia na to rozwody koscielne bo to dokładnie tak wyglada. To takie legalne wejscie w niesakramentalny zwiazek , pamietaj Boga nie oszukasz.

Anonymous - 2016-11-29, 18:02

Unicorn napisał/a:
Wafelka .
Zwał jak zwał , dla mnie to jest taka sciema (...), pamietaj Boga nie oszukasz.


Nie. To jest właśnie ważne, a nie sciema. Idź i powiedz to biskupom albo papieżowi... Sugestii o oszukiwaniu Boga nawet nie będę komentować...

Anonymous - 2016-11-29, 18:08

Unicorn napisał/a:
Zwał jak zwał


Unicorn, może ci się nie podobać instytucja stwierdzania nieważności zawartego małżeństwa. Masz do tego prawo, ale nie pisz "zawał jak zwał", bo to po prostu w języku polskim oznacza dwie różne sytuacje.
Używanie więc określenia "unieważnienie małżeństwa" wprowadza innych w błąd. Proszę na przyszłość, abyś tego nie robił.

Anonymous - 2016-11-29, 19:25

Wafelko ,
myślę , że ci którzy tu piszą
nie są przeciw tobie .
Po prostu każdy pisze to co myśli .
I czasem nam się to podoba , a czasem nie .

Ja myślę , że faktycznie w zdecydowanej większości przypadków ,
o stwierdzenie nieważności występują ci , którzy
zamierzają związać się ponownie z kimś innym
( czasem już kogoś nawet mają , czasem myślą mieć ) .
Oczywiście chcą jednocześnie być w zgodzie z Kościołem ,
a najlepiej własnym sumieniem .
A wtedy stwierdzenie nieważności to jedyna szansa .
Dlatego nie dziw się , że takie sugestie padają .
Im kto młodszy , tym więcej czasu potencjalnie mu zostało
na "ułożenie sobie życia" na nowo .


Unicorn napisał/a:
Moge zrozumiec małzenstwo po roku bez dzieci ze ktos szuka jakiegos wyjscia , ale u Ciebie to troche dziwnie wyglada.



Po roku , po 10 i po 25
na nową miłość nigdy nie jest za późno .
Unikor - Sąd Biskupi bada okres SPRZED ŚLUBU i sam ślub .
To co potem i jak długo potem
nie ma większego znaczenia .

Natomiast , owszem ktoś w wieku powiedzmy 25 czy 30 lat
ma dłuższy okres w samotności ( czekania na małżonka który zwykle już siedzi w nowym związku ) niż ktoś koło 50 .
Statystycznie tamtemu pozostało ledwie 20 , 25 lat .
Co to jest te 20 lat wobec 45-50 lat dla młodszej , młodszego ? :-P


........ o kurde , ponad 7300 dni :-?

Anonymous - 2016-11-29, 21:53

Ja jestem ciekaw jak to jest ze najpierw sa msze swiete za ratowanie małzenstwa a jak sie nie uda to wtedy sad biskupi .Cos jest nie tak chyba ze sie myle.
Anonymous - 2016-11-29, 22:24

Unicorn napisał/a:
Ja jestem ciekaw jak to jest ze najpierw sa msze swiete za ratowanie małzenstwa a jak sie nie uda to wtedy sad biskupi .


Dlaczego ty to łączysz w jakiś ciąg?
Co mają wspólnego msze za małżeństwa z sądami biskupimi?

Anonymous - 2016-11-29, 22:42

twardy napisał/a:
Dlaczego ty to łączysz w jakiś ciąg?
Co mają wspólnego msze za małżeństwa z sądami biskupimi?


Chyba jednak jest to pewien "ciąg" czy pociąg
ku drugiemu człowiekowi , a ucieczka przed samotnością .

Najpierw ratujemy związek ze starym małżonkiem , a jak się nie da naprawić
to trzeba uszykować przestrzeń pod nowy związek .
Każdy związek wydaje się lepszy od samotności .

Anonymous - 2016-11-29, 23:46

Ja nie widzę tu jednak związku mszy z sądami biskupimi.
Anonymous - 2016-11-30, 07:05

Wafelka napisał/a:
Zadaliście mi sporo pytań. Niektóre z sugestią odpowiedzi, albo nawet odpowiedzieliście za mnie, jak MareS, który wie o mnie więcej niż ja sama jak widzę.. ;)

MareS napisał/a:
Najlepiej aby napisał Ci list w którym przyznałby się do swoich wszystkich kłamstw i oszustw.


Otóż nie, nie o to chodzi. Nie mam żadnych oczekiwań wobec mojego męża. Żadnych. Miałam może kiedyś, takie codzienne, domowo-małżeńskie, jak każda żona.. Od pewnego czasu nie mam zadnych oczekiwań i niczego od niego nie chcę, ponieważ nie mogłam na nim polegać w żadnej kwestii. Przyjęłam postawę słuchacza i obserwatora. Dlaczego miałby mi cokolwiek pisać? Już tyle razy pisał...i kłamał w tych listach..

Pyta tiliana czy mam miłość do męża w sobie i czy miałam ją wychodząc za mąż za niego. No jak myślicie, kurcze...?? Byłabym tutaj i rozkładała na czynniki pierwsze sytuację i szukałabym od kilku lat różnych dróg wyjścia z kryzysu, gdybym nie kochała swojego męża?? Tak, wychodząc za niego za mąż byłam przekonana, że robię to z miłości. I nadal tak uważam. Co nie zmienia faktu, że pokochałam obraz, a nie człowieka. Ale o tym wiem stosunkowo od niedawna.

Wafelka nie było moim celem atakowanie Cię ani oceniać. Moim celem było jedynie skłonienie Cię do przemyśleń.
Po pierwsze widzę u Ciebie niecierpliwość. Rozumiem Cię, bo chciałabyś wiedzieć na czym stoisz, bo na męża nie masz co liczyć. Z tego co piszesz jesteście w separacji nieformalnej czyli na co dzień nie masz kontaktu z mężem a tym samym nie wpływa na Ciebie w sposób bezpośredni. Spróbuj zauważyć w tej sytuacji dar od Boga, że możesz uspokoić się i spojrzeć na sprawę z boku. Spróbuj zaufać Bogu i pozwolić Jemu działać a wtedy przyjdzie spokój i rozeznanie, bo tylko w Nim możesz znaleźć szczęście.
Wydaje Ci się, że jak odetniesz się od męża (stwierdzenie nieważności małżeństwa) to wszystkie problemy znikną ale czy na pewno. A co będzie jak wynik w sądzie będzie inny?
Wafelka. Twój spokój i szczęście muszą wynikać z Twojego wnętrza a nie z tego co ktoś obok (czasami ktoś bardzo bliski) zrobi lub nie zrobi. To jest łaska od Boga - spokój i szczęście w duszy.

Jestem z modlitwą.

Anonymous - 2016-11-30, 08:55

Unicorn napisał/a:
To takie legalne wejscie w niesakramentalny zwiazek, pamietaj Boga nie oszukasz.


Są warunki ważności spowiedzi świętej, to i mogą być małżeństwa.

Czy jak ktoś pójdzie do konfesjonału, nakłamie tam, zatai multum grzechów, nie będzie nic a nic żałował i do tego oleję pokutę to spowiedź będzie ważna? No nie.

Anonymous - 2016-11-30, 09:05

mare1966 napisał/a:


Chyba jednak jest to pewien "ciąg" czy pociąg
ku drugiemu człowiekowi , a ucieczka przed samotnością .

Najpierw ratujemy związek ze starym małżonkiem , a jak się nie da naprawić
to trzeba uszykować przestrzeń pod nowy związek .
Każdy związek wydaje się lepszy od samotności .


Mare, czasem piszesz takie rzeczy, że ręce opadają...
Pomyśl trochę szerzej, proszę. Poza twoim życiowym doświadczeniem jest jeszcze miliard innych i każde jest inne, co nie znaczy, złe.
Napisałeś, ze każdy związek jest lepszy od samotności. Otóż nie. Nie każdy. Osobiście wolę samotność (stąd moja mocno spóźniona decyzja o separacji) niż związek, który jest oparty na jakiejś destrukcji wzajemnej lub jednostronnej.

Ratujemy na ile potrafimy, tak. Jeśli się nie da naprawić, bo pojawiają się okoliczności czy informacje, które pokazują, że ta walka była skazana na porażkę, to czasem tak, trzeba odpuścić. Co nie znaczy od razu szykowania przestrzeni pod nowy związek...

Anonymous - 2016-11-30, 09:29

ratowałam moje małżeństwo wieeeele lat, po odejściu męża również próbowałam jak umiałam, dzisiaj jestem gotowa wystąpić z pytaniem o ważność mojego sakramentu małżeństwa
z nikim nie zamierzam sie wiązać kolejnym węzłem, nie zaprzeczam moim wieloletnim próbom budowania i odbudowania małżeństwa, ja chcę po prostu WIEDZIEĆ, rozwiać wątpliwości, które są.......
rozumiem Wafelkę :->

Anonymous - 2016-11-30, 10:12

katalotka72 napisał/a:
ratowałam moje małżeństwo wieeeele lat, po odejściu męża również próbowałam jak umiałam, dzisiaj jestem gotowa wystąpić z pytaniem o ważność mojego sakramentu małżeństwa
z nikim nie zamierzam sie wiązać kolejnym węzłem, nie zaprzeczam moim wieloletnim próbom budowania i odbudowania małżeństwa, ja chcę po prostu WIEDZIEĆ, rozwiać wątpliwości, które są.......
rozumiem Wafelkę :->

Jeszcze raz zadam pytanie: Do czego jest to Ci potrzebne aby wieść szczęśliwe i spełnione życie? Jeśli zaufasz Bogu to do niczego. A jeśli na ludziach i rozumie to ja nie wiem....

Też miałem masę pytań do Boga dlaczego mnie dotknął kryzys (tyle wokół zdrad i niewierności i związki się nie rozpadają, a moje tak) i dopiero na oazie doszło do mnie (wybrany cytat z Pisma Św. do rozważania), żebym nie myślał o tym, bo i tak nie jestem wstanie pojąć boskiej ekonomiki, a Bóg wie co dla mnie jest najlepsze.

Anonymous - 2016-11-30, 10:21

Wafelka napisał/a:
Napisałeś, ze każdy związek jest lepszy od samotności. Otóż nie. Nie każdy.


Zgadzam się z Tobą Wafelko, absolutnie nie każdy.
To strach jest glównym czynnikiem wpływającym na formułowanie tezy jakoby każdy związek :shock: był lepszy niż samotność.
Tak jakby bycie samemu, czyli nie w związku, oznaczało automatycznie bycie samotnym.
To uproszczenie.

Sam/a i samotny/a to całkowicie dwa odmienne stany.
Można być w związku w którym jest się przeraźliwie samotnym i podejrzewam że wielu wie co dokładnie mam na myśli...... lub być samemu a zupełnie nie czuć się samotnym.

katalotka72 napisał/a:
rozumiem Wafelkę

Ja także. :-)



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group