To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Mąż odszedł do kochanki

Anonymous - 2016-11-27, 15:42

Chyba sie pomylilam co do meza. Jego brak szacunku mnie dobija. Umowil sie dzisiaj na 13 z synem. Przyjechal jak gdyby nigdy nic o 15:30. Bez zadnego przepraszam ani jakiekolwiek wytlumaczenia. Moze mnie troche za bardzo ponioslo ale mu to wygarnelam. A on z usmieszkiem, ze o co mi chodzi.
Zaluje tych wszystkich 10 lat z nim spedzonych. Gdybym mogla cofnac czas, to nie angazowalabym sie w ten zwiazek.

Anonymous - 2016-11-27, 20:05

Nie żałuj.,bo to były też piękne lata, piękne wspomnienia i dzięki mężowi masz wspaniałego syna.....pamiętaj, że teraz twój mąż jest oblepiony :evil: i to ten zły jest Twoim wrogiem....nie mąż....nie pozwól żeby to zło zawładnęło Tobą...wiem jak ciężko...ja też upadam raz po razie....Stad wiem, że jest ciężko ale już nie czuję nienawiści do męża...smutek, rozczarowanie...złość... Ale nie mogę pozwolić złemu, żeby zniszczył też mnie. Dlatego zagryzam żeby, przyjmuje wszystkie słowa i rady...nie zawsze przyjemne ;) ale słucham, czytam i naprawdę staram się według nich postępować....musimy...dla siebie i naszych dzieci...bo one już straciły ojców...muszą mieć spokojne, kochające mamy...
Anonymous - 2016-11-27, 20:40

Ochlonelam. Odmowilam dziesiatke rozanca. Pomoglo. Dalej rozmowa byla juz spokojna, bez jakichkolwiek wybuchow. Ale z jednej strony przykra, z drugiej zas budujaca. Maz zapytal w koncu czemu nosze obraczke. Powiedzialam mu, ze nadal jestem jego zona i ze dalej go kocham. Byl zdziwiony i powiedzial, ze nie powinnam i ze zona dlugo nie bede, bo sie rozwiedziemy. Spokojnie go uprzedzilam, ze nie zgodze sie na rozwod i wyjasnilam co to moze oznaczac. Wtedy stwierdzil, ze w sumie rozwod mu nie jest potrzebny, ale rozdzielnosc majatkowa. A jak bede potrzebowala rozwodu to zebym mu powiedziala, bo na pewno za 2 lata mi sie odmieni. Dalej rozmawialismy o mnie, ze sie zaczynam zmieniac. Ze moje problemy moze faktycznie wynikaja z problemu alkoholizmu ojca i ze zauwazyl, ze jestem pewniejsza siebie. Ale dla niego to malzenstwo i tak jest skonczone. Ze Bog go nie interesuje, powiedzial ze poczul sie zmuszony do slubu. Wyjasnilam ze mial wybor, bo powiedzialam ze albo bierzemy slub albo sie mozemy rozstac bo dalej tak nie moze byc. Przyznal mi racje, choc moze dla swietego spokoju. A na koniec przyznalam mu sie, ze modle sie za niego (nie powiedzialam w jakiej konkretnie intencji). Podziekowal, ale stwierdzil, ze to nic nie da. A swoich decyzji nigdy nie zalowal. Chyba to mnie najbardziej zabolalo. I pozbawilo jakichkolwiek zludzen.
Rozpisalam sie, ale gdzies musialam sie wyzalic.

Anonymous - 2016-11-27, 20:46

kasedo, tylko wolalabym miec jednoznaczna sytuacje. A mi sie czasami wydaje, ze on teskni, ze zaluje. A potem znow wszystko wywraca sie do gory nogami. Szczegolnie wtedy gdy sobie zaczynam ukladac zycie bez niego, nie myslac o nim. Wiem, ze zycie nie jest latwe, ale czasem brakuje mi sil.
Musze znow wstac, otrzepac sie i wziac za siebie.

Anonymous - 2016-11-27, 21:05

karinka48 napisał/a:
A mi sie czasami wydaje, ze on teskni, ze zaluje. A potem znow wszystko wywraca sie do gory nogami. Szczegolnie wtedy gdy sobie zaczynam ukladac zycie bez niego, nie myslac o nim
...dokladnie..mam tak samo...dlatego teraz powiedziłam DOŚĆ...
Anonymous - 2016-11-27, 22:41

Biedny chłopak zmuszony do małzenstwa moze był jeszcze molestowany.Karinka przestan byc taka miła bo mu sie do konca w głowie poprzewraca.
Anonymous - 2016-11-27, 23:13

karinka48 napisał/a:
Zaluje tych wszystkich 10 lat z nim spedzonych. Gdybym mogla cofnac czas, to nie angazowalabym sie w ten zwiazek.


Karinko, rozumiem Cię. Sama kilka razy w tygodniu mam tę myśl w głowie. I tak sobie ją rozwijam, dialoguję z nią, nakręcam się i... kończę z płaczem i z poczuciem żalu.

Tymczasem, od niedawna, próbuję również czegoś innego. Modlę się w sercu:
Panie, Ty Sam pobłogosławiłeś to małżeństwo. Pogubiliśmy się, poraniliśmy. Pomóż mi, abym usłyszała, co chcesz mi teraz powiedzieć. I błogosław mojemu mężowi.

To nie jest magiczne zaklęcie, nie działa od razu. Ale pomaga wyjść po chwili z tej pokusy biadolenia. Bo choć mamy do niej prawo, to jednak do dobrego to ona nie prowadzi.

Jeszcze jedno... Pisałaś, że mąż mówi, że to koniec, że rozwód, że nie kocha...
Mój mowi to samo. Ale to są tylko słowa cżłowieka. A nie mówił Ci jakiś czas temu, że Cię kocha, że jesteś jedyna, że Cię nie opuści? Mój mi mowił - i co z tego.

Jedyne Słowo, które jest niezmienne, to Słowo Boga. I Jemu ufaj. A mąż... zrobi, co chce, wiadomo. Ale nie ufaj jego słowom. Ja się oduczam "wiszenia" na słowach męża. Powiem Ci, że daje to ulgę.

Anonymous - 2016-11-27, 23:15

Unicorn, nie jestem dla niego mila a staram mu sie pokazac, ze to byla tez jego decyzja. Ze nikt go sila do kosciola nie zaciagnal. Po prostu nie pozwalam zrzucac winy na siebie. I to go najbardziej teraz zaskakuje, bo jak sam mowi jestem 3 mysli przed nim i nie potrafi przewidziec jak zareaguje, bo cos sie zmienilo, nie ma nade mna wladzy, bo znam w koncu swoja wartosc.
Anonymous - 2016-11-27, 23:43

Hania-żona, oczywiscie ze mowil ze kocha i nigdy nie opusci itd. Ba, nawet jak rozpadalo sie malzenstwo przyjaciolki, bo jej maz chcial i zone i kochanke, to moj go strasznie krytykowal. Wrecz chcial go pobic za to, ze krzywdzi moja przyjaciolke i dzieci. Wtedy tym bardziej sie zarzekal, ze nigdy nie zostawi i ze jestem jego miloscia. Teraz mowi, ze od dawna nie kocha. A gdy sie go zapyta czy udawal tyle czasu, to szybko zmienia temat albo milczy.
Niby jego slowa brzmia bardzo powaznie, na przemyslane, ale gdzies mi moja niezawodna intuicja podpowiada, ze to nie do konca tak jest.

Anonymous - 2016-11-28, 08:13

karinka48 napisał/a:
Hania-żona, oczywiscie ze mowil ze kocha i nigdy nie opusci itd. Ba, nawet jak rozpadalo sie malzenstwo przyjaciolki, bo jej maz chcial i zone i kochanke, to moj go strasznie krytykowal. Wrecz chcial go pobic za to, ze krzywdzi moja przyjaciolke i dzieci. Wtedy tym bardziej sie zarzekal, ze nigdy nie zostawi i ze jestem jego miloscia. Teraz mowi, ze od dawna nie kocha. A gdy sie go zapyta czy udawal tyle czasu, to szybko zmienia temat albo milczy.
Niby jego slowa brzmia bardzo powaznie, na przemyslane, ale gdzies mi moja niezawodna intuicja podpowiada, ze to nie do konca tak jest.


Jakbym czytała o moim mężu... co do słowa...

To potwierdza to, co czytałam w jednej z książek tu polecanych (nie pamietam już niestety, w której): szatan zawsze działa wg standardowych schematów, co dowodzi, że nie zna nas tak mocno, jak myślimy i jego działanie jest ograniczone.
Pan Bóg za to do każdego człowieka ma indywidualną drogę i bezsensem jest "wkładać" Go w jakiekolwiek schematy. Pokora, pokora, pokora...

Anonymous - 2016-11-28, 09:23

Rozmawialam krotko z tesciowa, nawet ona stwierdzila ze maz probuje manipulowac mna. Ze kiedys na pewno bede chciala rozwodu i ze sobie kogos znajde. On chyba chce poczuc sie lepiej z tym ze ma kowalska i zagluszyc wyrzuty sumienia. A niby nie zwykl zalowac swoich decyzji...
Anonymous - 2016-11-28, 09:34

Dziewczyny, a może my mamy wspólnego męża ;)
Anonymous - 2016-11-28, 10:01

Casanova? :mrgreen:
Anonymous - 2016-11-28, 12:38

karinka48 napisał/a:
Casanova? :mrgreen:
:mrgreen: :mrgreen:


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group