Odbudowa związku po kryzysie, zdradzie, separacji, rozwodzie - Jak prze(żyć) kryzys małżeński w codzienności?
Anonymous - 2015-12-07, 15:00 Temat postu: Jak prze(żyć) kryzys małżeński w codzienności? Witam Was!
Żyjemy w kryzysie już od długiego czasu, może już od wielu lat i nie możemy z niego wyjść. Obecnie mam tak mało motywacji i wiary, żeby robić cokolwiek, mówić cokolwiek i modlić się. Jak spędzamy ze sobą np. niedzielę, to są kłótnie, niesnaski i kryzys się pogłębia. Jesteśmy przed terapią małżeńską, u świeckich ludzi, jeszcze nie zaczęliśmy. Nie wiem, czy ona coś pomoże, ale nie widzę innego wyjścia. Czuję, że dłużej tego nie wytrzymam i jak mąż wyjeżdża, to odpoczywam. Patrzę w lustro i widzę swoją bladą, zmęczoną twarz. Wydaje mi się, że życie przeszło mi koło nosa przez tę jedną decyzję o zawarciu małżeństwa z moim mężem.
Anonymous - 2015-12-07, 15:17
Witaj Przemasia na naszym forum.
Na początek przypomnę Ci, że zgodnie z naszym regulaminem, staramy się chronić naszą tożsamość. Dlatego pisząc staraj się nie podawać szczegółów, które pozwalałyby Cię zidentyfikować.
A teraz przechodząc do Twojego postu.
Czasami nasza pierwsza miłość jakoś tak nie wiadomo kiedy znika. Zostaje, tak jak piszesz, samotność we dwoje. Czasami, tak po ludzku, wydaje się nam, że nic nas już w małżeństwie nie łączy. Rozstanie powoduje jednak większy ból,niż się nam na początku wydawało. Warto więc walczyć o małżeństwo, o odbudowanie wcześniejszych relacji.
Cieszę się, że próbujesz podjąć jakąś terapię. Mam nadzieję, że pozwoli Wam ona inaczej spojrzeć na siebie. Spojrzeć z miłością.
Czytaj forum, bo jest ono wielką skarbnicą różnych przypadków. Ale jednocześnie jest wielką skarbnicą dróg naprawy wcześniejszych błędów.
Słuchaj konferencji zamieszczonych na naszej stronie.
Osobiście zaproponuję Ci książki Jacka Pulikowskiego: "Kobieta od A do Z", "Mężczyzna od A do Z" i "Warto naprawić małżeństwo".
Może jeszcze Chapmana "5 języków miłości".
Na początek powinno wystarczyć.
Anonymous - 2015-12-07, 17:11
Dziękuję Jacku za odpowiedż. Mam obie książki Pulikowskiego o kobiecie i mężczyżnie... Jeszcze ich nie rozgryzłam, ale chcę je przemyśleć. Przeczytałam za to jednym tchem książkę Mieczysława Guzewicza " Małżeństwo na krawędzi" i z niej wynika, że zaniedbaliśmy z mężem podstawową troskę o małżeństwo oraz rytuały małżeńskie. W zamian dostarczaliśmy sobie tzw. chipsowej pożywki, która na dłuższą metę nie zastapi właściwego odżywiania związku. Potrafimy się w dalszym ciągu okropnie się zranić słowami i do celu rozmowy nie dochodzimy. Postaram się o tę książkę: Warto naprawić małżeństwo". Guzewicza polecam, bo jak się go czyta, to tak jakby miłosierny Samarytanin obmywał rany oliwą i winem. Co do terapii, boję się, że mąż może dojść do wniosku, że powinniśmy być oddzielnie...
Anonymous - 2015-12-07, 17:51
Może poza czytaniem tych wszystkich kościelnych guru od małżeństw, warto się zastanowić czy mąż też tak "kościelnie" myśli?
Może mężowi są bliższe treści zawarte w mniej pobożnych książkach?
Może "Dlaczego mężczyźni kochają zołzy" jest lekturą która bardziej odpowie pobożnej żonie na to, dlaczego mąż uciekł do "zołzy" a nie został w ciepłym rodzinnym gniazdku?
Anonymous - 2015-12-07, 17:57
grzegorz_, rozumiem, że sam spróbowałeś poczytać tych, cytuję za tobą "wszystkich kościelnych guru od małżeństw" i stąd twoje wnioskowanie, co?
Bo widzisz, ja np, słuchałam p. Guzewicza, jego rekolekcji "Miłość małżeńska może być piękna" nt (na mój użytek to sformułowanie używam "obsługi męża i żony") i wiele z tego wyniosłam i absolutnie NIE jest to, wg mnie, kościelne, ale bardzo uniwersalne stanowisko.
Dałeś szansę tym guru?
(dla przykładu, pierwsza część tu: https://www.youtube.com/w...&v=F3MTdQyQOXE)
PS. "Dlaczego mężczyźni kochają zołzy" też czytałam. Wesołe, ale coś tam niesie
Anonymous - 2015-12-07, 18:04
Gosia, z ciekawości kiedyś próbowałem kilka minut posłuchać
tego Guzewicza i Pulikowskiego, ale zupełnie mi ich styl mówienia (taki niby na luzie i dowcipny) nie odpowiada.
Poza tym ja nie rozróżniam psychologów na : psychologów katolickich i psychologów niekatolickich, tylko na dobrych i złych.
Zatem jeśli wybieram książke na moją półkę "psychologia"
to wole fachowca, np profesora Wojciszke niż dr inż z TV Trwam
Ps. Chciałem tylko zwrocić uwagę paniom, że mężowie niekoniecznie mają takie samo spojrzenie na sprawy małżeństwa i lektura powinna pomóc zrozumieć jak MYŚLI mąż, a nie pokazać jak POWINIEN myśleć mąż
Anonymous - 2015-12-08, 08:50
A widzisz Grzegorzu...mi odpowiada Pulikowski. Nie jestem zbyt kościelna.
A jakoś trafił do mnie jego przekaz. Może właśnie przez ten luźny styl.
I nawet umiem coś niecoś zastosować w moim małżeństwie.
Ale najważniejsze to,że Pulikowski pokazał mi moje błędy, które nawet Ty mi wytykałaś( w moim wątku)------no ale ja wtedy byłam na etapie------co tam jakiś Grzegorz bedzie mnie pouczał....
Tak że, myślę, ze Pulikowski jest dobry. Oczywiście nie jest dla każdego.
A mąż nie czytał nic. Nie ma takiej potrzeby, by wspamagać się lekturami.
Za to polecana tu Urzekająca------koszmar jak dla mnie.....nie przebrnęłam i uważam za stracone 3dychy jakie wydałam.
Anonymous - 2015-12-08, 09:51
Ostatnio przez przypadek zauważyłem że moja zona też czytała tą książkę.,,Dlaczego mężczyźni kochają zołzy" tylko nie wiem w jakim ona go czytała celu.Oczyma tak na prawdę jest tsunami książka?
Anonymous - 2016-10-18, 21:19
@przemasia1977 - mam ostatnio podobna sytuację i nie wiem jak z niej wybrnąć.
Nasz kryzys też zaczął się kilka lat temu, teraz od ok 2 lat jest naprawdę poważnie, do tego stopnia że nie jestem pewny przyszłości, nie wiem jak o niej mysleć.
Błedy podobne - zaniedbania małżeńskich rytuałów, dbania o siebie nawzajem. Każde z nas w swój sposób przez lata ignorowało potrzeby drugiego, srpowadzało je do nieistotnych kaprysów, "bo ty tego potrzebujesz a ja nie". W dodatku najpewniej udział mniej lub bardziej świadomy osób trzecich..
To wszystko sprawiło że mam tak jak ty - wystarczy odrobina za dużo wolnego czasu, wejście na jakiś drażliwy temat czy wspólne pole i jest złość. W sumie to ja czasem wyjeżdżając do pracy na kilka dni czy na dobę odnoszę ulgę i podejrzewam że mojej zonie tez jest wtedy lepiej.
W dodatku ostatnie nasze kłótnie sa bardzo niszczące.
Dobrze że udało Ci się namówic męża na terapię, ja nie mam takiej możliwości i chodzę sam. I nie jest mi z tym dobrze, nie dlatego że nie mam z tego jakiejkolwiek korzyści, tylko że jestem sam.
Książki pomagają, można zrozumieć samego siebie lepiej, czasem też drugą połowę.
Ale dla mnie największą porażką to brak komunikacji. Jest mi z tym źle, czuję się bardzo samotny, często na marginesie i bez znaczenia, lekceważony.
Wiem że to też moja działka, ale pracuję nad tym. Problem w tym że jak się zacząłem komunikować, to było gorzej. Nie wiem czy masz podobnie.
Myślę że nawet z udziałem świeckiego terapeuty jesteście na jakiejś drodze ku lepszemu.
Co do żałowania decyzji o ślubie - to mam nadzieję że to tylko Twoja chwilowa wątpliwość.
Anonymous - 2017-01-11, 14:31
@Piotr41- niestety nasza terapia liczyla kilka spotkan a odbywala sie z terapeuta chrzescijanskim... Moj maz w trakcie sluchania na wszystko kiwal grzecznie glowa, ale prace domowe zaliczylismy na zero. Robilam duzo notatek, zeby moc sobie wszystko w glowie odtworzyc, a maz luzne slowa... W koncu dotarlo do mnie,ze potrzebujemy specjalisty od przemocy psychicznej albo emocjonalnej, bo ogolny terapeuta moze tylko ogolnie cos powiedziec.
Doszlo do jednego spotkania z innym terapeuta, swieckim, ale dla mnie byl on jak najbardziej chrzescijanski. Czlowiek ten zajmuje sie roznymi formami przemocy i zna sie na rzeczy. Wysluchal mnie, pozniej meza i zaproponowal mu przy jego dobrej woli trening przeciw stosowaniu przemocy wobec zony, a mnie wsparcie podczas jego 8 miesiecznego treningu. Ile ja musialam meza na to spotkanie namawiac, to tylko Pan Bog wie... Mielismy sie spotkac ponownie po wakacjach... Jednak moja nieobecnosc na skutek nawrotu choroby mego ojca, a pozniej jego odejscie na tamten swiat sprawily, ze do ponownego spotkania z tym terapeuta od przemocy nie doszlo do dzis...
Z mezem w ogole nie potrafimy sie poprawnie komunikowac, cierpimy, ale najbardziej cierpia dzieci, dlatego powiedzialam mezowi wczoraj, po tym jak mi zrobil awanture, ze jesli nie chce nic robic ze swoim przemocowym problemem, np. isc na terapie do tego pana, to zeby nie krzywdzil mnie i dzieci, to niech sie wyprowadzi, droga wolna...
To moze sie wydawac straszne co powiedzialam, maz na to, ze chyba musi zlozyc wniosek o stwierdzenie niewaznosci malzenstwa, ja na to, ze zgody swej nie dam, on, ze nie trzeba mej zgody...
Zabolalo mnie to mocno, ale zyjemy w takim napieciu, ze dzieci nie wytrzymuja, syn krzyczy przy prawie kazdej " rozmowie", mam z nim isc do terapeuty dzieciecego od kryzysow ...
To, co sie zadzialo w naszym zyciu malzenskim przybralo tak okropne oblicze, ze z kazdym dniem jest gorzej, bo stare jest obecne.
Co do mnie, to czekam na rozpoczecie warsztatu 12 krokow, bo bezsilnosc i utrata kontroli nad moim zyciem dotycza mnie w 100%. Po prostu nie znam siebie i nie moge ruszyc z miejsca.
Dlatego Piotr 41 to swietnie, ze pracujesz nad soba i jestes tym chomikiem, ktory wyszedl z kolowrotka po wiedze, bez ktorej nie da sie rady zyc dalej...
|
|
|