Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Żona o mnie ... walczyła?
Autor Wiadomość
Wilkoo
[Usunięty]

Wysłany: 2013-05-13, 10:45   Żona o mnie ... walczyła?

W pewnym miejscu, w którym jedna z osób pytała się o poradę, jak walczyć o Męża, uzyskała "listę rad", co należy robić. Z racji tego, że dostrzegam ogromny socjotechniczny wpływ tejże listy, postanowiłem odpowiedzieć na nią w punktach, by raz na zawsze przerwać łańcuszek takich porad, szczególnie w takim miejscu, jak to.

Cytuję (numerycznie) i odpowiadam

1. Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj..

Gdy odszedłem, wszyscy przekonywali Żonę, by odeszła w cień. Puściła mnie, jak "Syna Marnotrawnego", pozwalając na popełnianie błędów, które mogły skończyć się ... moim ... samobójstwem. Byłem przekonany, że Żona nigdy mnie nie kochała, a wyszła za Mąż jedynie dla korzyści finansowych (a przestała kochać, gdy się wszystko posypało). Chciałem się zabić, bo ... Żony nie było stać nawet ... na "minutę" bycia "Ognioodporną". Gdy to ja walczyłem (rok wcześniej) o ... Jej Szczęście ... zabijałem się, by ... była szczęśliwa. Jej nie było na to stać - tak myślałem. Oczywiście Żona kierowała się ... cennymi radami ... wspaniałych Przyjaciół ... m.in. z Odnowy w Duchu Świętym; tak samo sterował Nią Psycholog i ... Księża ( o zgrozo! )

2. Nie dzwoń często.

Nie spałem po nocach, czekając chociaż na jeden Jej gest, słowo. Oczywiście udawałem przed Nią i przed wszystkimi, na czele z sobą, że nie chcę tego. Nabawiłem się bezsenności. Żonie polecano, by odeszła w cień. W chwilach przebłysku, gdy można było ratować Małżeństwo, często ... nie odbierała mojego telefonu, tłumacząc się na wszystkie sposoby. Oczywiście robiła to za poleceniem w.w. Przyjaciół i reszty.

3. Nie podkreślaj pozytywnych elementów małżeństwa.

Gdyby to zrobiła, uratowałaby moje sumienie. Tak bardzo cierpiałem, że zapomniałem już o wszystkim, co było między Nami dobre. Gdyby tylko mi przypominała.. dziś na samą myśl, płakałbym ze szczęścia, i z dumy - z Żony - a dziś? Nie dźwignąłbym poczucia winy, że Ona się tak starała, a ja byłem .. dnem.

4. Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu.

Uciekała przed kryzysem z Domu do .. Rodziców, Koleżanek, Znajomych, itp. Uciekała też i w separacji. Także wtedy, gdy Jej najbardziej potrzebowałem, gdy ... chciałem się zabić. Kierowana radami, oczywiście postępowała tak, by "nie stracić klasy". Na szczęście, po moim powrocie, przeprosiła mnie, że .. mnie zostawiła samego, gdy .. poddałem się ( w walce o Małżeństwo ). Robiłem wtedy wszystko, by Ją od siebie odepchnąć. A wystarczyłoby, by była choć odrobinę cierpliwa i ... po prostu .... mnie przytuliła. Przeszłaby cała sztuczna "agresja".

5. Nie prowokuj rozmów o przyszłości.

Wymiotować się chce od takich rad. Gdyby chciała tylko ze mną rozmawiać o Dzieciach, siłę do ratowania Małżeństwa znalazłbym w .. Miłości do Dzieci. Trzymała wszystko w tajemnicy. Ja żyłem w niewiedzy i w przekonaniu, że .. Dzieci są ... źle nastawiane na Tatę; że kiedyś "dowiedzą się Prawdy, czemu Tata odszedł" ..

6. Nie proś o pomoc członków rodziny.

Pod tym jednym się podpiszę. Rodzina niszczyła zalążki ostatniej Nadziei.

7. Nie proś o wsparcie duchowe.

Pewnie. Z tego powodu .. Żona złamała Przysięgę Małżeńską, bo nawet Księża .. totalnie skompromitowali się, nie ratując węzła małżeńskiego. Tylko jeden bliski Nam Zakonnik - powtarzał Żonie (irytowała się tym w ukryciu) : cyt. " Broń Boże rozwodu! "

8. Nie kupuj prezentów.

Zaraz zwymiotuję. Kto przygotowywał te rady?

9. Nie planuj wspólnych spotkań.

Lepiej było żyć w świadomości, że .. planuje wspólny wyjazd z Dziećmi .. do Przyjaciela .. z Wielkiej Brytanii? Lepiej było żyć w świadomości, że .. będzie chciała ograniczyć do granic możliwości mój kontakt z Dzieciakami?

10. Nie szpieguj. To Cię zniszczy. Jeżeli chcesz to zrobić dla spokoju umysłu, wynajmij profesjonalistę.

I gdyby to Żona zrobiła - uratowałaby Nasze Małżeństwo .. przed bolesną .. separacją. A po zdemaskowaniu moich intencji i .. kontaktów .. udalibyśmy się o pomoc do .. np. Poradni Małżeńskiej i .. Psychiatry (ze względu na postępującą depresję).

11. Nie mów “Kocham Cię”.

Pogratulować osobie, która przygotowała listę tak badziewnych rad. Gdyby Żona .. powiedziała mi to .. choć raz .. gdy odszedłem .. następnego dnia .. wróciłbym. Mimo bólu, mimo cierpienia, mimo krzywd, jakie mi wyrządziła. Nie, Ona robiła wszystko, bym wierzył w to, że Ona mnie nie kocha, że planuje na nowo życie, że .. stanęła na nogi i radzi sobie.

12. Zachowuj się tak, jakby w twoim życiu wszystko było w porządku.

Pewnie. Odeszła ukochana Osoba. Wszystko jest w porządku. Czy ktoś, kto przygotowywał ową cenną listę .. porad ... był kiedykolwiek w życiu ... zakochany?

13. Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.

Nie dla Męża, ale .. dla innych. Genialne posunięcie i porażka współczesnej pseudo Psychologii. Dziwić się, że dziś tyle rozwodów? Jeśli nawet na sycharowskim Forum czytam takie brednie, które o mało nie zniszczyły życia - mi i Żonie?

14. Nie siedź i nie czekaj – bądź aktywny, rób coś, idź do kościoła, wyjdź z przyjaciółmi, itp.

Z akcentem na .. Kościół. Bo .. Przyjaciele .. doprowadzili Żonę do .. upadku moralnego. Z akcentem na .. aktywność .. duchową .. w sensie odnowy wewnętrznej. Żona nigdy nie potrafiła powiedzieć : przepraszam. Gdyby to zrobiła, wróciłbym do Niej ze łzami w oczach.

15. Będąc w domu (jeżeli to ty zazwyczaj rozpoczynasz rozmowę) postaraj się mówić jak najmniej.

Tak, ze Współmałżonkiem nie rozmawiaj .. a pisz z innymi (zdrada emocjonalna). Genialne rozwiązanie. Lepiej ładować podejrzeniami poranionego Współmałżonka, niż odważnie rozwiązać problem.

16. Jeżeli zawsze pytasz, co robi w ciągu dnia, PRZESTAŃ PYTAĆ.

Pewnie, aż stracisz czujność; a Współmałżonek, gdy wejdzie na złą drogę, nawet nie będzie miał kto Mu pomóc. Do dziś pamiętam jedną noc : chciałem się zabić, nie było nikogo obok. Gdybym coś sobie zrobił, Żona nie wiedziałaby nawet, gdzie jestem?

17. Musisz sprawić, że twój partner zauważy w tobie zmianę i zda sobie sprawę, że jesteś gotowa żyć dalej, z nim lub bez niego.

"Partner" , "bez Niego" - no i mamy źródło tychże porad. Nic po moim powrocie nie uderzyło mnie tak bardzo, jak "nauczyłam się żyć bez Ciebie". Nic dziś nie sprawia mi takiego bólu. W Żonie "wypracowano" postawę "obojętności", w której ledwo ma "siłę" na choć trochę "Miłości". Na szczęście, z dnia na dzień zaczyna się to zmieniać. I wszystko wygląda o wiele lepiej. Dzięki Łasce Pana Boga.

18. Nie bądź opryskliwy czy oziębły – po prostu zachowuj dystans i obserwuj, czy twój partner zauważy i, co ważniejsze, zda sobie sprawę, co traci.

"Partner" - chyba to raczej nie są rady dla .. Małżonków.

19. Bez względu na to jak się DZIŚ czujesz, pokazuj jedynie zadowolenie i szczęście. Niech widzi osobę, z którą chciałby być.

BZDURA. KŁAMSTWO. Wolę cierpieć z Żoną, którą kocham nad życie, niż bawić się z kimś innym, bez Miłości. ZADOWOLENIE I SZCZĘŚCIE? "W końcu odszedł, najlepiej by było, gdyby umarł" - pogratulować myślenia. Oby jak najmniej takich Psychologów..

20. Unikaj wszelkich pytań dotyczących małżeństwa do chwili, gdy zechce o tym rozmawiać (co może potrwać jakiś czas).

A czy osoba, która cierpi, będzie mówić Prawdę, że .. (nie) chce rozmawiać?

21. Nigdy nie trać kontroli nad sobą.

Bez komentarza.

22. Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.

Bez komentarza.

23. Nie rozmawiaj o uczuciach (to tylko wzmacnia te uczucia).

Przecież .. Przysięgaliśmy .. Miłość. Prawda? Załamać się...

24. Bądź cierpliwy.

Bez komentarza.

25. Słuchaj tego, co naprawdę mówi do Ciebie.

Jedyna mądra rada spośród tych bzdur...........

26. Naucz się wycofać w chwili, kiedy chcesz zacząć mówić.

Druga mądra rada spośród tych bzdur............

27. Dbaj o siebie (ćwicz, śpij, śmiej się i skoncentruj się na pozostałych elementach swojego życia).

Bez komentarza.

28. Bądź silny i pewny siebie; naucz się mówić cicho i spokojnie.

To z Poradnika Feministek?

29. Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić to twoje wszystkie KONSEKWENTNE działania będą mówiły więcej, niż jakiekolwiek słowa.

True. Trzecia mądra rzecz.

30. Nie pokazuj rozpaczy i zagubienia nawet w sytuacji, gdy cierpisz najbardziej i jesteś zagubiony.

BZDURA. Bóg pozwala na cierpienie niewinnych, by ratować sumienia Winowajców.

31. Rozmawiając, nie koncentruj się na sobie.

True. Czwarta mądra rzecz.

32. Nie wierz w nic, co słyszysz i w mniej niż 50% tego, co widzisz. Będzie wszystko negować.

True. Piąta mądra rada .. i chyba najlepsza z wszystkich!

33. Nie poddawaj się bez względu na to, jak jest ciężko i jak źle się czujesz.

True. Szósta mądra rada. Szkoda, że od tego ktoś nie zaczął Poradnika..

34. Nie schodź z raz obranej drogi.

Pewnie. Nawet z drogi grzechu?
 
     
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2013-05-13, 11:03   

Wilko

Napisz w końcu jak było...
Raz piszesz że to Ty nabroiłeś, a w innym wpisie, że to Twoja żona zawiniła.

Piszesz, w tych swoich radach, że czekałeś aż żona będzie Cie prosić, błagać abyś wrócił....a jeśli ją tak kochałeś to nie mogłeś zwyczajnie do niej pierwszy zadzwonić ?
Strasznie chaotyczna ta Twoja historia.

PS. Poza tym...nie wiem, czy oskarżanie wszystkich wkoło tzn psychologów, rodzinę, księzy ma sens? Może lepiej uderzyć się we własne piersi bardziej
 
     
Wilkoo
[Usunięty]

Wysłany: 2013-05-13, 12:25   

W każdym Małżeństwie - dwie strony są winne. Choć wiele osób chciałoby to widzieć bardziej w wartościowaniu i ciężarze winy, oskarżając jedną ze stron.

To nie jest takie proste : by napisać wszystko od razu, krok po kroku. Zwłaszcza, że emocje, jakie przeżywa Małżeństwo - na takim etapie kryzysu - są bardzo ekstremalne. Dziś na wiele kwestii patrzę już z zupełnie innej strony.

Myślisz, że nie dzwoniłem? Myślisz, że podświadomie nie marzyłem o tym, by moja Żona walczyła o mnie? Prawdą jest, że nie dałem Jej żadnych podstaw do tego, by wierzyła, że Jej walka ma jakikolwiek sens. Ale czy jakikolwiek Małżonek daje tę Wiarę?

Co do ingerencji osób trzecich - zaczynając od Rodziny przez Psychologa aż po Księży - ma to swoje podstawy. Żona sama wskazuje na to, jak pomoc, którą Jej udzielano, była toksyczna. Była ona ukierunkowana na ... ucieczkę od Krzyża ... zlekceważenie wartości Przysięgi Małżeńskiej ( wmawianie nieważności Sakramentu ) ... i zbudowanie ... nowego i lepszego życia, bez Męża.

Jak wspomniałem, tylko Jeden Ksiądz - Zakonnik - walczył o węzeł małżeński KONSEKWENTNIE. Następuje pytanie : czemu On jeden jedyny irytował Żonę? Dziś Żona właśnie Jego wymagania ceni najbardziej. To był jeden jedyny Człowiek, który .. opóźnił w czasie .. Jej .. upadek .. grzech - za który oczywiście pod kątem moralnym : JA JESTEM ODPOWIEDZIALNY. Porzucając Współmałżonka - narażamy Go na cudzołóstwo.
 
     
zenia1780
[Usunięty]

Wysłany: 2013-05-13, 17:40   

Wilkoo napisał/a:
Myślisz, że podświadomie nie marzyłem o tym, by moja Żona walczyła o mnie? Prawdą jest, że nie dałem Jej żadnych podstaw do tego, by wierzyła, że Jej walka ma jakikolwiek sens. Ale czy jakikolwiek Małżonek daje tę Wiarę?


Przecież walczyła o Ciebie, tak wnioskuję z Twojego świadectwa, a Ty odszedłeś (właśnie dlatego, jak zrozumiałam). Kiedy dała Ci wolność, to ty chciałeś się zabić? Chciałeś żeby na kolanach Cię błagała o powrót?
Wybacz Wilkoo, ale Cie nie rozumiem i mam wrażenie, że Ty również. Odszedłeś, bo miałeś dość walki żony, a potem zarzucasz jej, że nie walczyła kiedy odszedłeś. :?:

Wilkoo napisał/a:
. Bez względu na to jak się DZIŚ czujesz, pokazuj jedynie zadowolenie i szczęście. Niech widzi osobę, z którą chciałby być.

BZDURA. KŁAMSTWO. Wolę cierpieć z Żoną, którą kocham nad życie, niż bawić się z kimś innym, bez Miłości. ZADOWOLENIE I SZCZĘŚCIE? "W końcu odszedł, najlepiej by było, gdyby umarł" - pogratulować myślenia. Oby jak najmniej takich Psychologów..


Tak? Więc dlaczego odszedłeś?

Wilkoo napisał/a:
Będąc w domu (jeżeli to ty zazwyczaj rozpoczynasz rozmowę) postaraj się mówić jak najmniej.

Tak, ze Współmałżonkiem nie rozmawiaj .. a pisz z innymi (zdrada emocjonalna). Genialne rozwiązanie. Lepiej ładować podejrzeniami poranionego Współmałżonka, niż odważnie rozwiązać problem.


To przecież Twój model zachowania (wniosek ze świadectwa).

Wilkoo czytając Twoje wypowiedzi i konfrontując je z Twoim świadectwem widzę, że zaprzeczasz sam sobie.
Wiem, że z tej perspektywy w jakiej teraz jesteś widzisz to wszystko inaczej, ale przypomnij sobie jak było. Czy Bóg nie zesłał na Ciebie "olśnienia" dopiero wtedy, gdy żona dała Ci wolność?
 
     
Wilkoo
[Usunięty]

Wysłany: 2013-05-13, 17:48   

Odszedłem z innych powodów, o których pisałem w innych miejscach. Nie generalizowałbym ich. Kwestia olśnienia? To była po prostu .. ŁASKA. Jak u Szawła? Okazało się - jak już pisałem - że w tę samą noc, w którą na Nią otworzyłem - zbliżył się do Niej Mężczyzna, który mógł zniszczyć Jej życie (nie wiedziałem o Nim). Skomplikowana historia nie oznacza zaprzeczania sobie samemu.
 
     
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2013-05-13, 18:40   

Wilko. a czy prawda nie byla bardziej banalna? zona przestala o ciebie zabiegac,pojawil sie pan w mundurze,poczules ze ja stracisz wiec zaczales sie starac??!
 
     
Wilkoo
[Usunięty]

Wysłany: 2013-05-13, 18:59   

Człowiek, o którym mówisz, istniał w Naszym życiu przez osiem lat. Jego osoba nigdy nie determinowała mnie do starań. Dopiero po moim powrocie, gdy uświadomiłem sobie skutki tej znajomości, wszedł mi na głowę. Żona na szczęście pomaga mi w tym problemie. Nie kontaktuje się z Nim, ani z nikim innym. Już. Nie wiążemy się w żadne indywidualne znajomości. Szukamy teraz.. wspólnych Przyjaźni. Szukasz źródła mojego "powrotu" wszędzie, ale nie tam, gdzie ono właściwie jest. To Łaska Pana Boga, który "pokazał mi przyszłość", jak "Żona się stoczy". To odpowiedzialność za Nią wpłynęła najbardziej na mój powrót. I świadomość tego, że moje Dzieci .. stracą Mamę .. i autorytet w Niej. A już zaczęły tracić. Dziękuję Bogu za to, że dziś Żona odważnie i otwarcie w rozmowie ze mną mówi, że .. Jej kontakty internetowe zaczęły na Nią tak mocno wpływać, że .. nie zauważała nawet .. Dzieci .. obok. Zaczęła się uzależniać i to bardzo mocno. Jak twierdzi - zaczęła siedzieć w internecie nawet do czwartej nad ranem.. mając świadomość tego, że .. za dwie bądź trzy godziny będzie musiała wstać - razem z Dziećmi.
 
     
ja_tez
[Usunięty]

Wysłany: 2013-05-14, 11:13   

Odniosę się do powyższej "listy rad". Generalnie jest ona skuteczną formą w czasie kryzysów i popierałabym ją jak najbardziej, ale...
Na podstawie swojej historii i swojego doświadczenia mogę powiedzieć, że w moim przypadku, tak jak i w Twoim, nie sprawdziłaby się. Znałam tę listę, lecz podczas kryzysu nie potrafiłam z niej skorzystać, nie chciałam. Działałam wręcz odwrotnie, mimo że to do mnie nie podobne. Ale na tamten moment tak właśnie czułam, zawierzyłam swojej intuicji, która podpowiadała mi, że robię dobrze. I to była prawda. Chciałam, musiałam być w zgodzie ze sobą, a tak jest tylko wtedy, gdy nie robię nic na siłę, gdy mam szczere przekonanie, że postępuję słusznie (mimo, że nie mam żadnej na to gwarancji).
Nie wiem, co mną kierowało, to chyba była jakaś łaska. Tak myślę, bo nawet dzisiaj nie rozumiem swojego zachowania, dziś nie stać mnie byłoby na taką postawę, na okazanie tyle miłości.
 
     
Wilkoo
[Usunięty]

Wysłany: 2013-05-14, 15:21   

Moja Żona pokierowała się częścią rad. Dziś - mimo pragnień odbudowania Małżeństwa - nadal ma ... trudności. Utrwaliły się w Niej ... złe nawyki. Rady przedstawione wyżej - po prostu otworzyły Ją na ... bycie Singlem ... niż ratowanie Małżeństwa. Podejrzewam, że gdybym nie wrócił ... teraz ... później nie byłoby już możliwe ratowanie związku. Miała już kierować ... wniosek ... do Sądu Biskupiego. Gdyby to zrobiła, z braku sił i Wiary - poddałbym się ... i nie walczyłbym. Przyszedłem w ostatnim momencie, gdy już miała go wysyłać. Chwała Panu!
 
     
rumenige
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-18, 22:04   

Pozdrawiam wszystkich forumowiczów. Jestem nowy więc się zapytam. Od dwóch miesięcy jestem w nieformalnej separacji. Moja żona odeszła do innego zabierając dzieci. Widuje dzieci raz na dwa tygodnie gdyż dzieli nas zbyt duża odległość tj 400 km. Moja żona odchodząc nie powiedziała dlaczego to zrobiła i do dnia dzisiejszego nie potrafi mi wyjaśnić. Wiem, że wina leży po obu stronach. Ona nie odczuwała czułości z mojej strony a ja jej nie dawałem poczucia bezpieczeństwa. Ale czy to oznacza, że zabiera się zabawki i wychodzi z piaskownicy i idzie się do innej na innej ulicy? Bardzo kocham moją żonę i chyba moim największym wrogiem jest strach. Strach przed utratą. Zawsze się bałem, tak określił mój terapeuta i pewnie dlatego nie potrafiłem wyrażać swoich uczuć w stosunku do mojej żony. Teraz już wiem, że to najważniejsza i najlepsza droga do miłości. Właśnie o tym zapomniałem przez te wszystkie lata wspólnego życia. Ja chcę ratować nasze małżeństwo ale żona jak na razie mówi nie. Miesiąc temu powiedziałem jej, no może więcej czytałem niż mówiłem z głowy o moich pragnieniach w stosunku do niej i do naszej rodziny to popłynęły jej łzy z oczu. Wiem także, że muszę jej mówić jak bardzo mi na niej zależy ale nie potrafię jej tego przekazać. Przekazać jej, że zależy mi na jej powrocie. Za parę dni tj. w piątek jadę do Bydgoszczy, bo tam mieszkają. Syn młodszy ma wtedy urodziny. Niestety nie potrafię namówić żony na wspólne przeżywanie tego dnia. Ale i tak spotkam się z żoną bo muszę odstawić dzieci (dwóch synów 3 i 5 lat). Powiedziała mi miesiąc temu, że odeszła bo nie mogła być dłużej na garnuszku swoich rodziców i dlatego uciekła. Przez ostatni rok mieliśmy spore problemy finansowe ale na 3 miesiące przed "ucieczką" otrzymałem prace zapewniającą nam stabilność finansową i zaspokojenie podstawowych potrzeb. Tam także u tego mężczyzny nie ma kokosów. Musiała pójść do pracy, zabrała dekoder , łóżeczka dla dzieci i wiele innych drobiazgów jak żelazko czy deska do prasowania. Nie mówiąc o dywanie i odkurzaczu. Stąd myślę, że ona nie czuje się wcale komfortowo bo nic tam niema. Mam teraz pytanie do Was forumowiczów. Czy mam jej mówić zawsze moje odczucia? Pozdrawiam ciepło
 
     
twardy
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-19, 00:18   

Witaj rumenige.
Dobrze, że trafiłeś na nasze forum. Pisze tu wiele osób, które na pewno chętnie Ci pomogą służąc własnym doświadczeniem i wiedzą.
Na początek mała uwaga. Na forum unikamy podawania swojego pełnego imienia i nazwiska., więc jeżeli w Twoim podpisie widnieje Twoje prawdziwe imię i nazwisko, to proponuję je usunąć. Nigdy nie wiadomo kto i w jakim celu może przeczytać to co będziesz tu pisał.
Widzę, że już zacząłeś robić coś dla siebie - mam na myśli terapię. Do dobry kierunek.
Łzy żony, o których piszesz mogą świadczyć, że Wasze małżeństwo nie jest jej całkiem obojętne. Może...............ale nie musi.
Ponieważ obecnie żona nie chce ratować Waszego małżeństwa (przynajmniej tak mówi), to zajmij się pracą nad sobą. Tu na forum jest wiele informacji, materiałów, które pomogą Ci w tej pracy.
Na początek proponuję obejrzeć film "Ognioodporny" (inne tłumaczenie tytułu "Próba Ogniowa") - http://pl.gloria.tv/?media=297261

oraz poczytać Dział świadectw - http://www.kryzys.org/viewforum.php?f=3

Warto też zajrzeć do:
Działu rekolekcji - http://www.rekolekcje.sychar.org/

Naszej Sycharowskiej broszury - http://www.broszura.sychar.org/


Polecam również do wysłuchania, obejrzenia:

nagranie Mieczysława Guzewicza "Zdrada małżeńska i rozstanie": http://www.youtube.com/watch?v=aYAJIiY7xWk

nagrania dominikanina o. prof. Jacka Salija OP - http://archive.org/details/osalij

nagrania ks. Piotra Pawlukiewicza - http://archive.org/details/xpiotr

Warto czytać to co inni piszą tu na forum. Mnie to bardzo pomogło w pierwszej fazie mojego kryzysu.

Jeżeli masz taką możliwość to przyjdź na spotkanie wspólnoty do najbliższego Ogniska - www.ogniska.sychar.org lub skorzystaj z skypowej grupy wsparcia, która spotyka się codziennie o 21.30 - http://www.skype.sychar.org/ .


rumenige napisał/a:
Czy mam jej mówić zawsze moje odczucia?


Z tego co pisze większość z obecnych na forum, to raczej nikomu nie przyniosło nic dobrego skomlenie i proszenie o powrót żony. Ona odczyta to jako Twoją słabość i uzna Cię za mazgaja. W ten sposób nie urośniesz w jej oczach. Warto powiedzieć żonie, że ją nadal kochasz i że będziesz czekał na jej powrót. I tyle. Żona powinna wiedzieć, że ma do kogo wrócić oraz że zostanie przez Ciebie przyjęta.
Teraz ruch jest po stronie żony i przygotuj się, że ten ruch może nie nastąpić szybko, a jeżeli już nastąpi to nie koniecznie będzie taki jakiego byś oczekiwał.

rumenige napisał/a:
Powiedziała mi miesiąc temu, że odeszła bo nie mogła być dłużej na garnuszku swoich rodziców i dlatego uciekła.


Twoja żona wyprowadziła się do innego faceta. Teraz jest w amoku i to co będzie mówić, będzie tylko usprawiedliwianiem się przed samym sobą. Często może to być dalekie od prawdy jak to, co powiedziała o powodzie odejścia.
Gdyby nie chciała być na garnuszku rodziców, to zaproponowałaby abyście się może gdzieś wyprowadzili, a nie odchodziłaby od Ciebie. A ten nowy facet to spadł z księżyca? Przecież musiała go znać dłużej, musiała się z nim spotykać. To jest powód odejścia od Ciebie.
Znasz już niektóre swoje błędy jakie popełniałeś w małżeństwie pamiętaj jednak, że nie usprawiedliwiają one Twojej żony. Masz rację to nie były powody aby pójść do innej piaskownicy. Dlatego pamiętaj, że za kryzys w małżeństwie odpowiadają zawsze obie strony i nie ważne która strona w jakim stopniu, ale za zdradę odpowiada wyłącznie osoba zdradzająca.

Kończę bo już późno. Na pewno inne osoby na forum podzielą się z Tobą swoim doświadczeniem. I jeszcze jedno - nie piszesz nic gdzie w Waszym małżeństwie był Bóg. Na którym miejscu. Czy przypadkiem nie na jednym z dalszych, jak u wielu z nas przed kryzysem?
 
     
rumenige
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-19, 09:09   

Bardzo dziękuje za odpowiedź. Może i nie napisałem wszystkiego co chciałem, ale przekazać wszystko zwięźle i na temat. Wiem z całą pewnością kim był ten facet wcześniej. Nie sądziłem, że koleżeństwo internetowe przerodzi się w coś takiego. Może tylko daje mi nauczkę. Nie wiem. Nic nie mówi a tylko muszę cedzić to przez jej zęby. Zamknęła się w sobie. I nie potrafię jej teraz otworzyć. Piszesz aby nie mówić jej o swoich uczuciach tylko że Ją kocham i czekam na nią. Tak to prawda. Cały czas jej to powtarzam. Teraz będę u moich synów w piątek więc penie znowu ja będę mówił a ona słuchała. Tylko jak mam się porozumiewać do ściany?
A może lepiej rozmawiać z lustrem? Ktoś może powiedzieć że jestem nienormalny. Tak czytałem posty ze świadectw oraz dużo czytam książek jak należy rozmawiać z kobietami i co one wyrażają mówiąc swoim językiem. Ale czy to mam mi pomóc ją rozgryźć? Chcę się zmienić ale jak jej to dać do zrozumienia? Jak mam jej powiedzieć że popełnia błąd izolując dzieci?
Jak dzieci będą postrzegać nas? Już mój starszy syn mówi bardzo dziwnie na zaistniałą sytuację. Ja to widzę ale chyba ona raczej patrzy swoimi kategoriami a nie kategoriami dobra rodziny dzieci i małżeństwa. Tak oddaliliśmy się od Boga. Robiliśmy to na zmianę. Raz ona bliżej raz ja. Ja jej nie zmuszałem iść do kościoła, ale jak się dowiedziałem, że tam ona z tym facetem chodzi do kościoła to się zdziwiłem. PO CO? No cóż. Najwyraźniej na pokaz. Chciałem porozmawiać dzisiaj z księdzem ale niestety kancelaria była nieczynna, może jutro. Jakiś czas temu uspokoiłem się, najwyraźniej to moja zmiana, bo emocje odeszły. Ale im bliżej do spotkania tym większy strach. Znowu zamknie mi usta i myśli i nie będę wiedział co powiedzieć. No cóż taki już mój los. Nie ukrywam, że pragnę jej powiedzieć o tym że nie byłem wobec niej sprawiedliwy i zarazem nie byłem jej wspomożycielem. To znaczy, że była ze wszystkim sama a ja gdzieś dalej i tylko oczekiwałem a nic nie dawałem. Teraz to wiem. Ale czy to coś da? Mój terapeuta mówi mi abym jej mówił o swoich odczuciach jak ja widziałem nasze małżeństwo z mojej perspektywy a jak chciałbym je widzieć. Mówi mi abym to wszystko co w sobie noszę jej powiedział bo to jest najlepsza droga do terapii. Oczywiście mojej własnej. Powiem jej jak ja to widziałem i może ona także zechce popatrzeć na nasze małżeństwo inaczej. Z innej perspektywy. Wiem, że jestem słaby emocjonalnie. Ale nie chcę być kolejnym grzesznikiem i topić smutki przy boku innej. To nie oto chodzi w małżeństwie. Terapeuta mówi, że to ja muszę więcej mówić skoro ona nie potrafi mi przekazać to co chcę. Pragnę jej powiedzieć to w oczy.
Mam więcej pytań niż odpowiedzi.
Pozdrawiam
 
     
twardy
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-19, 10:14   

rumenige napisał/a:
Piszesz aby nie mówić jej o swoich uczuciach tylko że Ją kocham i czekam na nią.


A czy powiedzenie żonie, że ją kochasz nie jest mówieniem o uczuciach?

rumenige napisał/a:
Tak to prawda. Cały czas jej to powtarzam. Teraz będę u moich synów w piątek więc penie znowu ja będę mówił a ona słuchała. Tylko jak mam się porozumiewać do ściany?


No właśnie. Twoja żona ma wiedzieć, że ją kochasz i czekasz, a nie być zarzucaną tymi informacjami przy każdej okazji.
Musisz spróbować się wyciszyć. Wiem, że nie jest to łatwe. Pomóc Ci może w tym czas, a przede wszystkim rozmowa z Bogiem.
Gdy będziesz się z nią widział spróbuj więcej słuchać niż mówić. Jeżeli będzie panowała cisza - to widocznie na ten czas tak musi być.

rumenige napisał/a:
A może lepiej rozmawiać z lustrem?


Dobry pomysł i to wcale nie na żarty. Rozumiem Cię, że masz potrzebę się wygadać i najwłaściwszą osobą byłaby żona, ale widzisz - żona tego teraz nie chce. Nie zmuszaj jej do tego.

rumenige napisał/a:
Ale czy to mam mi pomóc ją rozgryźć?


A po co Ty chcesz ją rozgryźć. Czy to coś zmieni w waszej obecnej sytuacji. Ty jak to facet, chcesz wszystko rozumieć. Ale wcale nie musisz. Przyjdzie czas, to zrozumiesz. Na pewno nie od razu.

rumenige napisał/a:
Chcę się zmienić ale jak jej to dać do zrozumienia?


Ty koniecznie chcesz jej coś udowadniać. Gdy zobaczy zmianę w Tobie, to sama zrozumie to, co Ty chcesz jej pokazać. Zmieniaj siebie, pracuj nad sobą, nad swoimi wadami charakteru (któż ich nie ma), a ocenę tych zmian pozostaw żonie. Pamiętaj jednak, że masz pracować, zmieniać się nie dla żony, ale dla siebie.

rumenige napisał/a:
Nie ukrywam, że pragnę jej powiedzieć o tym że nie byłem wobec niej sprawiedliwy i zarazem nie byłem jej wspomożycielem. To znaczy, że była ze wszystkim sama a ja gdzieś dalej i tylko oczekiwałem a nic nie dawałem. Teraz to wiem. Ale czy to coś da?


Uważam, że warto aby Twoja żona usłyszała takie słowa od Ciebie. Nie powinno to jednak wyglądać jak ponowne błaganie o jej powrót.
A czy to coś da? Nie myśl o tym. Ty postąpisz właściwie, a co żona z tym zrobi? Ma wolną wolę i Ty na jej decyzje nie masz wielkiego wpływu.

Zastanów się jednak nad odwiedzeniem najbliższego Ogniska Sychar. Piszesz, że masz wiele pytań. Tam właśnie uzyskasz na nie odpowiedzi.
 
     
w.z.
[Usunięty]

Wysłany: 2013-09-26, 13:02   

Wilkoo napisał/a:
postanowiłem odpowiedzieć na nią w punktach, by raz na zawsze przerwać łańcuszek takich porad


Ciekawe, w zasadzie podważyłeś większość wskazówek, jakie w ciągu ostatnich lat pojawiły się na Sycharze. Ja "niestety" podczas naszego kryzysu nie znałem tych zaleceń i postępowałem bardzo często niezgodnie z nimi. Sychar poznałem już po kryzysie ponieważ wchodząc na te strony podczas kryzysu coś mnie odrzucało - dokopywanie radami ludziom w totalnej dopresji i szukanie w nich winy.
To co nam pomogło - to CUD.
Chyba najważniejsze co moim zdaniem osoba porzucona może zrobić to przeprosić współmałżonka i zapewnić go, że zawsze ma możliwość powrotu.
Niemniej potrzebna jest stanowczość, którą tutaj na Sycharze słusznie się propaguje.

Mimo wszystko uważam, że większość z tych zaleceń to cenne wskazówki. Myślę, że wielu osobom pomogły. Ich skuteczność zależy od etapu na jakim w danym momencie jest kryzys. Myślę, że na etapie ciężkiego kryzysu, a nie zwykłego docierania się jakie często pojawia się po kilku latach małżeństwa, te wskazówki mogą być bardzo cenne.

Wydaje się, że Wasza sytuacja jest bardziej skomplikowana. Na szczęście pracujecie nad tym więc powinno być dobrze.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group



Grupa Wsparcia "Samarytanka" >>












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


Poniższy wzór ma charakter orientacyjny i nie zastępuje porady prawnej. W odpowiedzi na pozew warto odnieść się do wszystkich twierdzeń pozwu i zadbać o to, aby nasza odpowiedź była zgodna z prawdą.



W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,09 sekundy. Zapytań do SQL: 10