Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Życie po zdracie emocjonalnej
Autor Wiadomość
irys
[Usunięty]

Wysłany: 2015-04-17, 09:03   

Oczywiście,chodzi jej o to żeby dzieci były przyznane jej pod opiekę,a tym samym na nie
alimenty.Wspomniana N :evil: K będzie "laską Mojżesza "przed sądem do uzyskania pow-
-ierzenia opieki nad dziećmi ich "matce"

tpi7 Twoja żona wjechała na Autostradę Rozwodową,którą

już pędzi moja jeszcze obecna małżonka i obie mają tego samego
:evil: szofera :evil:



"Jezu,naucz mnie przeżywać duchowe doświadczenia w
łączności z Tobą,abym nigdy nie zwątpił,że po doświadczeniu Golgoty
zawsze nadchodzi Poranek Zmartwychwstania..."
 
     
tpi7
[Usunięty]

Wysłany: 2015-04-25, 07:06   

Nie daje już rady. To zaczyna być już ponad moje siły. Właśnie dostałem wezwanie na przesłuchanie ws. par. 267 kk. Żona przed pierwszą sprawą, która będzie za miesiąc, wyciąga kolejne działa. Założyła mi sprawę. Przypomniało jej się że mógłbym mieć za dużo dowodów i próbuje je pewnie uziemić. A codzienne przebywanie z nią to odbieranie ataków, krytyk i wyzwisk na siebie i to czasami w obecności syna. A ja nie mogę nic zrobić. Gdyby nie dziecko... prosiłbym w modlitwach Boga o coś innego. O to, By mnie stąd już zabrał
 
     
niezapominajka8
[Usunięty]

Wysłany: 2015-04-25, 07:58   

jestem z modlitwą
 
     
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2015-04-25, 08:50   

nie lepiej sue z zona dogadac?
rozstanie w nienawisci nie tylko tobie nie sluzy
ale dziecku tez nie
 
     
Nirwanna
[Usunięty]

Wysłany: 2015-04-25, 09:42   

Grzegorzu, co rozumiesz pod pojęciem "dogadać się"?
 
     
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2015-04-25, 10:33   

Nirwanna

Można zaprzeć się jak osioł i ani kroku, ale można też rozmawiać poza sądem i znaleźć jakieś rozwiązanie, które nie będzie miało takich skutków jak wojna teraz ...jakie to skutki?
Tpi prawie chce sie zabić, żona pewnie pieni się i chce go zniszczyć, a miedzy walczącymi
rodzicami dziecko, które ma akurat najmniej do gadania.

Katolik nie powinien być jak faryzeusze, trzymać się tylko kurczowo zasad bez względu na konsekwencję.
"przełożony synagogi, oburzony tym, że Jezus w szabat uzdrowił, rzekł do ludu: «Jest sześć dni, w których należy pracować. W te więc przychodźcie i leczcie się, a nie w dzień szabatu!» 15 Pan mu odpowiedział: «Obłudnicy, czyż każdy z was nie odwiązuje w szabat wołu lub osła od żłobu i nie prowadzi, by go napoić? "

Ps Tpi dwa lata pisze na tym forum i jaki zrobił postęp? Po dwóch latach pisze że nie chce mu się żyć. Możę jakby nie wszedł na to forum to już by wyszedł na prostą bo działałby tak aby chronić siebie i swoje dziecko
 
     
tpi7
[Usunięty]

Wysłany: 2015-04-25, 11:55   

grzegorz_ napisał/a:
nie lepiej sue z zona dogadac?
rozstanie w nienawisci nie tylko tobie nie służy
ale dziecku tez nie

Myślisz, że nie próbowałem? Nie raz nie dwa. Ona zdania nie zmieni. Rozwód musi być. A ja nie podpisze na pierwszej, ani na żadnej sprawie zgody na złamanie tak ważnej dla mnie i dla dziecka przysięgi. Ona się o to wścieka i groziła, że sobie poradzi. Więc działa. Żona innej opcji do wiadomości nie przyjmuje. A wywalenie z mieszkania, rzekomo nie przez nią (będzie niejako czysta wobec rodziny mojej i niej i swoich rozwodowych przyjaciółek) jest jej na rękę skoro nie chcę się wyprowadzić. Przecież ona jest taka biedna...
 
     
GregAN
[Usunięty]

Wysłany: 2015-04-25, 12:37   

Żona Cię oskarża, wytacza proces - gra bronią obosieczna.
Jeżeli obronisz się przed pomówieniami, wykarzesz ze są to jej działania złośliwe, szkalujace Ciebie, możesz wykazać jej winę, a tym samym odrzucić wniosek o rozwód jako strona pokrzywdzona.
 
     
Ania65
[Usunięty]

Wysłany: 2015-04-25, 21:00   

Witaj, twoje doświadczenia z żoną bardzo przypominają mi moje doświadczenia z mężem. Było bardzo podobnie te same słowa, sytuacje, kłamstwa. Podobnie jak ty miałam ogromny niepokój i brak zrozumienia wielu zachowań swojego męża. Jedyna różnica jest taka, że u mnie takie zachowania miały miejsce na początku kryzysu. Chcę przez to powiedzieć, że wydaje mi się że popełniasz wciąż te same błędy, nie idziesz do przodu. Przyjrzyj się sobie dlaczego tak jest? Bardzo ci współczuję twojej sytuacji, ale wydaje mi się, że jeśli nie postawisz zdrowych granic i nie zajmiesz się sobą to nadal będziesz kręcił się w kółko. Będę pamiętała o was w modlitwie, powodzenia
 
     
tpi7
[Usunięty]

Wysłany: 2015-05-15, 13:00   

Czasami opadam z sił i dla świętego spokoju myślę by podpisać żonie zgodę i nie być już znecany psychicznie i by dziecko nie patrzyloi jak poniewiera się drugim człowiekiem. Tym bardziej że powinienem być wzorem dla syna i ojcem z duzym autorytetem. Nie umiem postawić granic złych działań mojej żony. Tłumacząc się by nie odpowiadać zlem na zlo. A to powoduje ze śmiało je dalej przesuwa. A ja czuję się bez żadnych wartości. Ale są też momenty kiedy Was czytam. Kiedy śledzę inne wątki i rozumiem że nie jestem sam i kiedy czytam ksiazki chocbY Pulikowskiego. A dziś wysłuchałem Chmielewskiego to gdzieś zmuszam się by znaleźć resztki sił i walczyć o żonę o rodzinę o siebie. Bo wygląda na to że wpadliśmy w sidła złego. Rozochocil się w naszym domu i nie widzi narazie silnych którzy mogliby się mu przeciwstawić.

Polecam https://youtu.be/7ktcnDdTXFE Chmielewskiego ktory dodaje otuchy nawiązuje do sensu walki o małżonka Ale też wskazuje także niezależne przyczyny kryzysów.Jak przekleństwo. U nas sprawa poprzednich lokatorów naszego mieszkania może być tu istotną. Czy miał ktoś podobny przypadek?
 
     
tpi7
[Usunięty]

Wysłany: 2015-05-17, 23:53   

Pomóżcie!
Czy to efekty wcześniejszego przyzwalania na zło w działaniach żony? A także pozwalania na poniżanie i niszczenie autorytetu ojcowskiego przy dziecku?
Dziś kąpałem syna. Żona (domniemam że po wskazówkach prawnika) też chciała być obecna przy kąpaniu. Zdejmowała makijaż... A ja naprawiałem mu zabawkę, którą się bawił w wodzie i zgubiłem śrubkę. Schyliłem się by ją odnaleźć i poprosiłem żonę by mogła się przesunąć. oczywiście odpowiedź była negatywna i dotknąłem jej nóg by je przesunąć. W rewanżu wskoczyła mi nogą na plecy by dobić do podłogi. Wstałem i powiedziałem by wyszła bo to już się w głowie nie mieści że przy dziecku tak się zachowuje. Po słownych utarczkach wyszła i płakała w pokoju.
Żal mi się jej zrobiło.
Zaczynam się martwić o jej zdrowie psychiczne. Kiedy chciałem z nią pogadać - wygoniła mnie przeklinając. Zdążyłem przed drzwiami powiedzieć, że nie może tak zachowywać się przy dziecku i następnym razem będę zmuszony rozważyć założenie jej niebieskiej karty. Pokazała mi tylko środkowy palec. Już nie wiem jak jej pomóc? Nie wiem jak pomóc nierozerwalności naszej rodziny. Na razie staram się zajmować i zmieniać siebie. Ale nie przynosi to póki co żadnych rezultatów. Czy jest możliwe by jeszcze wyżej chodzić na paluszkach by nie wdawać się w jakiekolwiek awantury?

W południe po wspólnej mszy św. i przyjęciu przez małżonkę i mnie Komunii Św., syn oznajmił jej że ksiądz na religii powiedział że kto się rozwodzi ma grzech ciężki. Żona zaprzeczyła odpowiadając mu że grzech ma się tylko wtedy gdy się współżyje z inną osobą... Nie wtrącałem się, ale z każdym dniem przed rozprawą jest coraz gęstsza atmosfera :-(

Wyprowadzić się nie zamierzam bo kocham swoją rodzinę i nie po to ją zakładałem by dezerterować, a i żona też nie chce. Lecz marzy by się mnie pozbyć i to jak najszybciej ze swojego życia i życia rodziny. Czy już nie mam żadnych szans? Bo siły są coraz mniejsze, a mam wrażenie że to dopiero początek, tym bardziej że dostaję od żony groźby że jeśli będe dalej złośliwy (nie zgadzając się na rozwód) to tego pożałuje.
 
     
Ania65
[Usunięty]

Wysłany: 2015-05-18, 21:59   

Zachowanie twojej żony naprawdę jest przerażające, miej jednak świadomość, że ona nie jest sobą, że zły ma ją po prostu na smyczy. Zastanawiam się czy takie upieranie się przy wspólnym mieszkaniu w takiej atmosferze jest dobrym rozwiązaniem? Zastanowiłabym się na twoim miejscu czy separacja w waszym małżeństwie nie byłaby właściwym rozwiązaniem. Taka atmosfera na pewno niczego dobrego nie wniesie w wasze życie, a emocje nie mają szans na wyciszenie. Wasz syn jest w środku tego piekła, w którym żyjecie. Zastanów się co chcesz osiągnąć poprzez mieszkanie z żoną i synem w obecnej sytuacji? Co twoja postawa ma zmienić? Oczywiście nie namawiam cię do rozwodu i zostawienia rodziny, ale do przyjrzenia się różnym rozwiązaniom, które masz do wyboru. Być może separacja jest dla was jednym z takich sensownych rozwiązań??? Ja tego nie wiem. Znam jednak już kilka historii, w tym swoją własną, gdzie właśnie separacja okazała się najlepszym rozwiązaniem do uzdrowienia małżeństwa.
 
     
tpi7
[Usunięty]

Wysłany: 2015-05-19, 21:29   

Dzięki Aniu za sugestie.
Ania65 napisał/a:
Zachowanie twojej żony naprawdę jest przerażające, miej jednak świadomość, że ona nie jest sobą, że zły ma ją po prostu na smyczy.


Wiem. I dlatego nie mogę zrozumieć, jak po jakimś sanatorium, z tak dobrej istoty (bo wierze że nadal w głębi serca jest wspaniałą kobietą) można przeobrazić się w kogoś tak złośliwego, nienawidzącego i dążącego do swego - po trupach. A tym bardziej, że to przecież moja kochana kobieta, a teraz stała się niemal największym wrogiem.

Ania65 napisał/a:
Zastanawiam się czy takie upieranie się przy wspólnym mieszkaniu w takiej atmosferze jest dobrym rozwiązaniem? Zastanowiłabym się na twoim miejscu czy separacja w waszym małżeństwie nie byłaby właściwym rozwiązaniem. Taka atmosfera na pewno niczego dobrego nie wniesie w wasze życie, a emocje nie mają szans na wyciszenie. Wasz syn jest w środku tego piekła, w którym żyjecie. Zastanów się co chcesz osiągnąć poprzez mieszkanie z żoną i synem w obecnej sytuacji? Co twoja postawa ma zmienić? Oczywiście nie namawiam cię do rozwodu i zostawienia rodziny, ale do przyjrzenia się różnym rozwiązaniom, które masz do wyboru. Być może separacja jest dla was jednym z takich sensownych rozwiązań???


Stąd też w ub. roku podjąłem decyzję o 3 miesięcznym wyjeździe za granicę. Miało to mieć właśnie taki cel o jakim tu piszesz. Plan ze swojej strony zrealizowałem w całości. Spłacone długi, znów łożenie na rodzinę i przesyłane pieniądze dla żony i rodziny, przemyślenie swojego zachowania z dystansu, zrobienia sobie rachunku sumienia i postanowienie poprawy, które realizuje. Przypomniałem sobie jak to jest fajnie żyć dla kogoś i realizować się jako mężczyzna!
Ale jest jeden szczegół. To były moje plany. Druga strona też się ucieszyła z takiej rozłąki. Przed wyjazdem rozmawialiśmy o wszystkim, dużo ciepłych słów. Więc, ogólnie było ok. To ja byłem gorszy w zachowywaniu się osób chcących wyjść z kryzysu. Ale po powrocie z sanatorium, kiedy dowiedziała się że wracam, wszystko jakby nie było zgodne już z jej planem. Nagle usłyszałem o rozwodzie przez telefon (o czym wcześniej nawet nie chciała słyszeć i to żona mnie pouczała, że jest kryzys i trzeba cierpliwie czekać na jego koniec, bo na pewno będzie wszystko dobrze). Po powrocie jednak słyszę że nie chce mieć ze mną nic wspólnego i składa pozew. Że podczas mojej nieobecności było extra: nie musiała prać moich rzeczy, prądu mniej zużywali, itp. No i bym się wyprowadził nawet pod most lub sobie wrócił na emigrację. Bo nasze małżeństwo to wielka farsa. A ja jestem najgorszym człowiekiem jakiego w życiu spotkała.

Ania65 napisał/a:
Ja tego nie wiem. Znam jednak już kilka historii, w tym swoją własną, gdzie właśnie separacja okazała się najlepszym rozwiązaniem do uzdrowienia małżeństwa.


Też mam czasami takie myśli i kusi mnie bym podpisał zgodę. Żona sama mi tak sugeruje, by rozejść się jak ludzie. Że nawet może jak będę "wspaniały" :) to za 10 lat znów wyjdzie za mnie za mąż. Tylko podpisując zgodę, muszę jednak opuścić dom, rodzinę i bez żadnej gwarancji że Kowalski nie zacznie szukać firmy przeprowadzkowej? Wtedy ona ma wszystko co chce. Ja zostaję z niczym i daleko od największych skarbów w tym życiu, czyli mojej rodziny. W samotności, w gorszej sytuacji materialnej, i bez żadnych rozglądań się za jakąś konkubiną (zgodnie z moją wiarą i przyrzeczeniem).

Wiele osób tu opisuje, że właśnie drugie połówki się wyprowadzają i błagają by nie uciekali od kontaktów z dziećmi, a także by dalej dokładali się do kredytów i opłat. I czekają na nich z otwartymi rękoma... A u mnie jest jakoś inaczej. Oddaje niemal wszystko co zarabiam, nie chce uciekać od osób, które kocham i staram się poświęcać dziecku mnóstwo wolnego czasu i spoglądam z utęsknieniem w kierunku żony. Więc tak źle i tak niedobrze?
 
     
Ania65
[Usunięty]

Wysłany: 2015-05-20, 07:53   

Tip7 naprawdę rozumiem twoje dylematy, wydaje mi się jednak że tu nie chodzi o to byś ty odszedł tylko żebyś pozwolił odejść swojej żonie (i to w taki sposób, jaki ona tego chce). I nie mam na myśli żebyś podpisywał zgodę na rozwód!!! Tylko pozwolił jej podejmować decyzje o jej życiu. Bóg dał jej wolną wolę i zgadza się na to by ona Go nie kochała, nie zmusza jej do tej miłości. I ty jej nie zmuszaj, bo to co teraz robisz tak właśnie wygląda. Pogódź się z tym że wszystko co mogłeś po ludzku w tej sprawie zrobiłeś. Módl się za nią i zostaw ją Bogu. Wiem, że trudno jest wszystko zostawić i zostać z niczym. Możesz jednak zrobić podział majątku bez rozwodu, a możesz też rozważyć czy wolą Boga nie jest dziś zostać właśnie z niczym. Nie sugeruje ci żadnego z tych rozwiązań, bo ty sam musisz pytać Boga co robić? Jednak po owocach poznamy czy działamy zgodnie z Jego wolą, przyjrzyj się owocom, które zbierasz, czy jest tam pokój, miłość itp.???
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group



Grupa Wsparcia "Samarytanka" >>












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


Poniższy wzór ma charakter orientacyjny i nie zastępuje porady prawnej. W odpowiedzi na pozew warto odnieść się do wszystkich twierdzeń pozwu i zadbać o to, aby nasza odpowiedź była zgodna z prawdą.



W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9