Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Pewnie Danko że tak..ale tylko dlatego że nie poszukiwałem objawów....
jak to sie mawia nie zadziałała moja podświadomośc....
Danka 9 napisał/a:
jesli ktos ma rzeczywisty problem....a nie jest to proste sie skonfrontowac z tym ze jest sie ofiara przemocy, to wróci kielujaca swiadomosc o problemie, o swoim wspoluzaleznieniu.
Danko jak ktos ma problem to konfrontuje u specjalistów ,a nie z postów na forum.....
Chyba mnie rozumiesz???
pare dni temu z bywalcem w temacie tymeki była taka skromna dyskusja ....
co nieraz potrafia kobiety...by
A przemoc to nie katar ..jaki sie wpusci do rodziny ..a potem wystarczy tylko wytrzec nos
to zbyt wielki problem
Pestka75 [Usunięty]
Wysłany: 2012-02-18, 19:19
..
Ostatnio zmieniony przez Pestka75 2012-02-21, 19:43, w całości zmieniany 1 raz
Danka 9 [Usunięty]
Wysłany: 2012-02-18, 20:20
Norbi, proszę Cię o to byś nie komentował w tym kąciku postów
jako gospodyni
zastanawiałam się jak zareagować ale jednak tak....
to ma byc bezpieczne miejsce dla osób dotknietych problemem przemocy
nie potrzeba tu ocen.....zwrotów tego rodzaju
osobom takim jak Justyna, Bola, ja jest i tak trudno mierzyć sie z problemem
a Ty znasz problem przemocy z drugiej strony,( piszesz o tym na forum otwarcie) mozesz reagowac w rozny sposób...
włąsnie tez w negujący problem u kogoś innego
Tutaj chcialabym się skupić na STOP przemocy.
( Twoj ostatni post przenoszę)
moze kiedys otworzymy dział dla osob ktore stosowaly przemoc i zdrowieją, to tez potrzebne, ale tak jak w poradni te grupy powinny wracac do zdrowia oddzielnie.
Cytat:
Danko jak ktos ma problem to konfrontuje u specjalistów ,a nie z postów na forum.....
Chyba mnie rozumiesz???
pare dni temu z bywalcem w temacie tymeki była taka skromna dyskusja ....
co nieraz potrafia kobiety...by
Tutaj jest miejsce gdzie mozna pogadac o sobie zanim trafi sie do poradni, czasem to trudna decyzja...mnie tez nakierowali inni ludzie, wlasnie z forum, między innymi Ty Norbert za co jestem wdzięczna.
Norbert1 [Usunięty]
Wysłany: 2012-02-18, 20:39
Danka 9 napisał/a:
moze kiedys otworzymy dział dla osob ktore stosowaly przemoc i zdrowieją
widzisz Danko problem w tym że nie stosowały...i tak sie okazalo w moim przypadku...
ufff ....nareszcie moge napisac o tym otwarcie
kiedys może napisze ile człek
dochodzi do siebie po czymś takim
co nan nim ciążyło
ale dobra nie zanieczyszczam dalej twego tematu
i prośba skoro usunieto mój to uwazam że i pestki kierowany do mnie tez trzzeba usunąc
tak Danko bedzie sprawiedliwie
Danka 9 [Usunięty]
Wysłany: 2012-02-18, 20:44
Norbercie, dziękuję za to, ze sie wycofujesz z tematu, dla mnie to ważne by uczestniczki i uczestnicy mieli swobodę i duze poczucie bezpieczeństwa.
Pogody Ducha
Bola [Usunięty]
Wysłany: 2012-02-18, 22:48
CZy są sposoby na powstrzymanie przemocy ? bo ja coś tracę nadzieję,
próbuje uwierzyc , że więcej w moim domu do przemocy nie dojdzie a tu
niestety co 2-3 miesiące jakaś jazda jest. Występuje to nagle ni z
gruszki ni z pietruszki , wystarczy że Coś się nie spodoba mojemu mezowi
i juz lecą wyzwiska i wulgaryzmy. A jak dopowiem za dużo prawdy i krytyki
pod jego adresem , to dopiero wyprawia mi bal potrafi mnie pchnąc ,
odepchnąc i bardzo zwyzywać. TO jest obrażanie i poniżanie mnie do
szpiku kości.Mało tego potem udaje jeszcze OBRAŻONEGO WIELCE nie odzywa
się tydzien dwa,trzy , nie śpi ze mną karze brakiem seksu i bliskości
albo wmawia sobie że jemu jest tak dobrze bo ma spokój ode mnie. CHOCIAZ
czuję ewidentnie jak po takiej długiej przerwie pragnie i pożąda mnie ,
lecz próbuje sobie wmówic że jest inaczej, jak jego ciało wysyła
sygnały że nie może już wytrzymać dłużej tego napięcia cielesnego a
móglby i chyba rok tak mnie poniewierać , i udawać obojętnego. Fakt że
to ja zawsze wyciągam rękę na zgodę, bo nie UMIEM tak życ w takich
relacjach jak pies z kotem. WIem ,ze to jest chore ale własnie w ten
sposób funkcjonuje moje małżenstwo. Mój mąż ma straszliwe kompleksy
niższości, np że się starzeje , zebym znalazła sobie mlodzsego ,że
łysieje,że ma zmarszczki i w ogóle. Ja mowię że mi to wcale nie
przeszkadza, ale on wie swoje. nawet gdy sie na niego patrzę to już
GNIEWNYM spojrzeniem i tonem ,,co tak się na mnie patrzysz , nie patrz
się ! - cała masa jest problemów osobistych z nim . Ma ogromne lęki
przed nieznanym. To tyle czekam na panstwa odpowiedź i poradę.Jestem
zmęczona już takim błednym kołem , on o terapii to nawet słyszec nie
chce, mówi że on się nie zmieni a jak mi się nie podoba to mam
wypierd... stąd. I naprawdę gdybym spakowała się to watpię żeby jego
męski honor i upartosc pozwoliły na to by poczuć skruchę i chciec
się zmienić. albo przeprosic mnie.
Dobrze że jesteście SYCHARKI, próbujecie pomóc, wesprzec , doradzić. Ja zrozumiałam jak człowiek potrafi szybko dojrzeć w cierpieniu !!!!! W takim cierpieniu poniżania, popychania, obrażania. Moge tylko sobie wyobrazić jak musiał się czuć Jezus Chrystus gdy szedł na Golgotę. Moje cierpienie jest jedna tysięczna lub milionową zapewne z cierpieniem jakie Jezus ciepiał by zbawic świat. Gdy wszyscy z Niego szydzili, pluli na niego, bili go, poniżali, jak dotlkiwie musiał cierpieć za nasze grzechy.
bywalec [Usunięty]
Wysłany: 2012-02-19, 00:06
Pestko, a mnie ciekawi jak ty oceniasz zachowania męża... są przemocowe czy nie?
od nazwania zachowań po imieniu zaczyna sie proces reagowania.
albo jest...
- e nic się nie stało, to normalne, moja wina, mogłam inaczej
albo jest...
- reakcja na zachowanie godzące w moja strone, w moje granice, w moją przestrzeń osobista i w związku w powyższym zdrowa reakcja czyli stanowczy sprzeciw na takie zachowanie.
Ale najpierw to ja sama musze być świadoma ktoś mi zagraża, przymusza do czegoś, zniewala, ogranicza albo to moja nadinterpretacja sytuacji
Sądząc z opisu to raczej o nadinterpretacji nie ma mowy, inna sprawą jest jak opisujesz, że nie potrafisz w danym momencie się przeciwstawić....co cię blokuje, jaki strach uruchamia myslenie w kierunku samoobrony i przeciwstawienia sie takim zachowaniom...
dalej masz ten sam odruch w stosunku do innych osób, tz była by to zupełnie inna osoba niż mąż też byś zareagowała podobnie, wycofująco się zamiast stanowczo pokazała swoje nie pozwalam tak się traktować?
Danusiu,
ja uważam choć to moje osobiste zdanie, że własnie takie pisanie Pestki z Norbertem może wiele dobrego uczynic dla takich osób, może być próba uczenia sie stawiania granic gdy ktoś coś mu wmawia a ja sie z tym nie zgadzam, może być formą uczenia sie radzenia obrony swojego zdania, uczenia sie reagowania na coś z czym sie nie zgadzam w konstruktywny dla mnie sposób dający mi lekcje na przyszłość jak radzić sobie z takimi sytuacjami, gdy ktoś stara sie mnie przekonac do czegoś co ja zupelnie inaczej odczuwam.
Norbert zasugerował coś Pestce na co Pestka stanowczo zareagowała stawiając granice swoje, i oznajmiając nie zgadzam sie z toba... teraz Pestko wystarczy tylko w ten sam sposób tylko w stosunku do męża stanowczo nauczyć sie komunikowac żadam byś zaraz przestał mnie ograniczać, nie zycze sobie takiego zachowania wobec mnie.
Jak myslisz jak moze sie zachować mąż wobec kogoś kto stanowczo nie pozwala na przemocowe zachowania wobec siebie?
Ludzie traktują nas tak jak sami na to pozwalamy,
kiedy jak słusznie mówisz -nie reagujemy od razu, uświadamiamy ich wtedy, że to normalne, przyzwalamy aż w końcu staje sie to normą i nawykowym zachowaniem wobec nas.
Dlatego ważana jest świadomość jakie zachowania względem nas są formą przemocy, ograniczania, zastraszania by zgodnie z tym reagować i przeciwstwiać sie takim zachowaniom.
Bola napisał/a:
CZy są sposoby na powstrzymanie przemocy ?
sa,
od tego jest terapia i samoświadomość czym jest przemoc, jak sie przed nią bronić jak na nią reagować a ze strony osoby przemocowej jak sobie radzić z emocjami w sposób inny niż agresywny. Agresja może byc nakierowana na siebie, jednak zazwyczaj jest skierowana na zewnątrz czyli na osoby z którymi mają jakieś relacje. karanie seksem jest formą przemocy, bo jest formą wymuszania...a każde wymuszanie jest stosowaniem przmocy w celu osiągniecia swojego celu
Pestka75 [Usunięty]
Wysłany: 2012-02-19, 00:32
...
Ostatnio zmieniony przez Pestka75 2012-02-21, 19:45, w całości zmieniany 1 raz
Danka 9 [Usunięty]
Wysłany: 2012-02-19, 11:19
Dzieki bywalec za Twoje zdanie! Cenne dla mnie, wiem ze masz duze doswiadczenie.
Pomysle nas tym pomysłem.
bywalec [Usunięty]
Wysłany: 2012-02-19, 13:00
Pestka75 napisał/a:
do końca nie wiem co sprawia, że czasem jestem w stanie powiedziec NIE, a co sprawia że najpierw "niezauważam", dociera do mnie powoli co mnie spotkało a potem... zaczyna boleć.... i że nie reaguje od razu tylko z opóźnieniem albo jak ktoś inny zwróci uwagę że coś jest nie tak ( tak jak w tej sytuacji gdy współpracownik męża zwrócił mu uwagę, a ja dalej bym brnęła w próby odpowiadania na zaczepki i nie wiem jak to nazwać, jakiś rodzaj poniżania mnie)
jeszcze jeden przykład: mąż robi mi czasem głupie "żarty" a ja daje sie nabierać i wychodzi na to zwykle ,ze ja taka głupia daje się podpuszczać i tak mi głupio, ze dopiero po czasie dociera do mnie ,ze to BYŁO NIE FAJNE i wcale nie smieszne i nie wiem czemu mąż tak robi...
Pestko z twojej wypowiedzi wynika, że nie potrafisz ocenić sytuacji lub nie jestes pewna swojego odbioru. Sam fakt przekraczania twoich granic złości dopiero w momencie gdy inni to zauważają i potwierdzaja twoje domniemania. Wywołuje to pewnie wtedy cała masę emocji odczuć jestem gorsza od innych, czujesz sie pwnie, że inni z ciebie się śmieją i mają nie fajne zdanie o tobie.
Zbytnia interpretacja swojej osoby sprawia, iż jak ważne jest co o tobie mówią i jak a za tym pewnie cała masa tych odczuc złości najpierw na nich, potem na siebie pod tytułem dlaczego jestem taka i tego nie widze.
Pestko, mniej ciągłej analizy tego co się dzieje wokół ciebie a więcej pewności co do tego kim jestem sprawi, że opinia innych, ich żarty nie będa powodem do myślenia o sobie.
Pytasz dlaczego to robi... tego możesz sie dowiedzieć tylko od niego, ale tak na prawde nie ważne jest dlaczego to robi, tylko wazny jest twój własny odbiór tego, jesli zaczniesz się śmiać on albo zaprzestanie, albo dalej bedzie tak postepować, jednak z skutkiem juz innym dla ciebie, bo twój odbiór tego nie bedzie szedł w kierunku odczuwania przez ciebie samej krytyki tylko będziesz przechodzić obok tego spokojnie, albo może jesli to jego taki sposób bycia, żartowania to z czasem sama zaczniesz się smiac. Problem w tym, iż ty tego nie uznajesz za żartowanie, tylko jako atak w twoja strone, w poczucie twojej wartości i sama dokonujesz samooceny siebie, mąż niekoniecznie musi z takim odbiorem, komunikatem, żartem wychodzić do ciebie, ale twoje nastawienie i myslenie, że tak własnie jest powoduje cała mase nieporozumień między wami.
Pestka75 napisał/a:
dopiero od niedawna potrafie nazwac ten ból i niesmak i poczucie , ze coś jest nie tak, że to nie śmieszne żarty, ze to nie moja wina ,ze doskoczył, ze to był jego wybór i ze to sa zachowania przemocowe, takie które z jakiegos powodu maja mu dac poczucie przewagi i kontroli nademną...
jeszcze się w tym gubię...
a co Ty myslisz Bywalcu o tych żartach?
Pestko to twój odbiór sytuacji, a wynika własnie jak wyzej z niepewności samej siebie, sprawia brak reakcji, nie chesz znów wyjśc na osobe zbyt przewrażliwiona, na osobe, która źle odbiera to co czuje, nie chcesz by ocenił cie jako zła więc wolisz nie reagować wcale na jego komunikaty ale to znów powoduje właśnie to odczucie przewagi nad toba, jak i kontroli, że ma nad tobą. No i koło się zamyka, brak reakcji powoduje złośc, złość poczucie winy i zaniżenie samooceny swojej, jako nazwanie tego brakiem reakcji na odczuwane przekraczanie twoich granic. Ale to tylko ty możesz sama je pilnować i innym dawac do zrozumienia, jest mi nie fajnie jak tak postępujesz, prosze zmień to, bo będe niemiła i zła na ciebie. Może taka reakcja twoja wywołać u drugiej strony chęc zaprzestania jeśli jest świadoma, lub jeśli nie jest świadomym zachowaniem może wywołać odruch w postaci zastanowienia się nad tym, że przecież nie mam takiego zamiaru względem ciebie. Tak czy owak poskutkuje zastanowieniem się nad tym, a może i skłoni do rozmowy czy też w efekcie rozmowy wspólnej do zaniechania takich zachowań.
Choć to wszystko czysto teoretyczne, warto sprobowac innych zachowań bo stare reakcje twoje jak już wiesz ani nie działaja z korzyścią dla ciebie i dla was, ani nie sprawiają, że wycofanie sie jest dla ciebie mniej stresujące i zaniżające twoja samoocene sytuacji...
Tak samo możesz z innymi, siostrą, ojcem zacząc sie zachowywać, zacząc dawać im komunikat spójny z tym co czujesz, a nie z tym jak chcesz byś wyszła z twarzą po ich zakonczeniu to znaczy jak oni chcą byś sie zachowywała.
Nie musisz wciąz dbac o to jak cie inni widza, sugerować ich opinią, jesteś wtedy więźniem samej siebie dostosowującym sięwciąż do innych, byle tylko ich zadowolić...
a i tak cała ta gra nie przyniesie pożądanego skutku, byle tylko wszystko było ok,
Norbert1 [Usunięty]
Wysłany: 2012-02-19, 14:01
bywalec napisał/a:
Problem w tym, iż ty tego nie uznajesz za żartowanie, tylko jako atak w twoja strone, w poczucie twojej wartości i sama dokonujesz samooceny siebie, mąż niekoniecznie musi z takim odbiorem, komunikatem, żartem wychodzić do ciebie, ale twoje nastawienie i myslenie, że tak własnie jest powoduje cała mase nieporozumień między wami.
Danko mam nadzieję że nie bedziesz zła???
(że znów skrobnę)
Tak to bardzo cenne co napisała bywalec ,a w oparciu o to pozwole sobie otwarcie napisac o moich relacjach.
Dokładnie tak samo było w naszym małżeństwie-moja jakas naturalnośc(w moich oczach),nigdy nie kierowana w kierunku zony(jako dowalenie).
Ale człowiek nie wiedział i nie przypuszczał że może to byc efektem wrażliwości.
Dzis z perspektywy czasu nauczyłem sie jak "radar "wyczuwac czy cos nie jest w stanie
skrzywdzic,zniesmaczyć,dotknąć.
Choc i dzięki jakiejs własnej nauce żona nauczyła się otwarcie mówic o sprawach jakie ja uwierają.
ale dawniej był błąd....
Tak najcześciej było w wielu aspektach naszego zycia.
Problemy w odczytywaniu emocji połaczone z własną wrazliwoscia.
Pamietam gdy wykonywałem jakiekolwiek prace w domu-zawsze wnikliwie oglądało je oko żony
a po ogledzinach było :tu spartaczone,to niedociagniete,tu róznica milimetr,a tu niedomalowane
Trudno mi było z tą krytyka a tym bardziej trudniej gdy padaly porównania.
a ten to tak,a zobacz,a spójrz.
To tłukło sie we mnie i nastepowało powolne wycofywanie sie,zanik chęci
w moim pojeciu nie było budulca.
Po co robic ,pracowac jak i tak co nie zrobie to zle.
Dzis wiem ze to było złe myslenie....bo dzis mam świadomośc że to wnikliwe oko zony to PEFEKCJONIZM...
a ja nauczyłem sie dystansu do siebie
daltego....
wiem że nawet jak sknoce to mam szanse nastepną raza sie poprawic
a porównania???
juz nie dotykają...
- ostatnio był nawet taki incydent....
remontujemy łazienkę....(w zasadzie przerabiamy na potrzeby Kamila)
i wykonalem jakąś pracę ...potem znów oko zony ..ale to nie tak zobacz jak zrobił to
(i tu chodzi oczywiscie o znajomego jaki remontuje łazienkę)
Dawniej by mnie znów to powaliło,spowodowało smutek,odczucie krytyki
teraz potrafie inaczej....
No tak a jestem ciekaw czy Piotr(znajomy) tak wszystko wykonuje perfekcyjnie???
a zona:
oj tam pewnie że nie zobacz tu róznica,tu wgniecenie,tu niepotrzebna wstawka....
Echhh najbardziej cieszy mnie że potrafimy otwarcie mówic....otwarcie dyskutowac....
bez tego zbednego przerabiania w sobie a on to..a ona to
I dlatego w tak cennym temacie jaki założyła Danka pragnę formalnie napisac to:
Rozumiem zone że odebrała to jak odebrała,rozumiem to że mogła tak sie poczuc że do tego wniosku doprowadziły ja odczucia.
To że dany temat pojawił sie w naszym zyciu dzis uważam to za zbawienne
bo???
pewnie jeszcze wiele lat bym zył we własnych naleciałościach nawet nie przeczuwając że maja szanse byc odbierane inaczej
kończac swój skromny udział w temacie Danki....
mam jeden skromny apel.....
wiele spraw ,waznych spraw trzeba przerabiac sercem-a nie rozumem....
bo rozum zawodzi...a serce(kierowane Bozym losem)-nigdy
A stając kiedys na poczatku kryzysu kazde z nas patrzyło tylko na własne.
pozdrawiam
Pestka75 [Usunięty]
Wysłany: 2012-02-19, 23:10
...
Ostatnio zmieniony przez Pestka75 2012-02-21, 19:46, w całości zmieniany 1 raz
W zasadzie Pestko właściwie odbierasz sytuacje, potrafisz je nazwać gorzej z obroną przed tym a raczej gorzej z radzeniem sobie z emocjami jakie temu towarzyszą. To chyba twoje zadanie do przerobienia jak sobie radzić z emocjami jakie inni wywołuja we mnie.
Pestka75 napisał/a:
no i dlatego siostra utrzymuje ze mna kontakt "okolicznościowy" czyli sms-y na świeta i urodziny tylko
moje NIE odbiera jako atak na siebie, oczekuje ze bede sie tłumaczyc....
a ja jestem juz tym zmeczona wiec dzis wyslalam zyczenia dla siostrzenca przed 22.00 bo ostatnio miała pretensję że wyslałm po 22.00.....a życzenia wysłane po 22.00 sa według niej złosliwoscia z mojej strony i nietaktem
bo po pierwsze nie jesteś winna jak ktoś reaguje i jakie nim emocje targają, Tylko on może sobie z nimi poradzić i nad nimi nauczyć panować nie ma tak zle
Pestka75 napisał/a:
nad tym pracuje ostatnio, odkrywam ,ze mówienie komus ze jest mi z czyms źle daje okazje by ten ktoś mógł odsłonić swoja intencję, zastanowić się, odnieść się lub nie... i zamiast sie domyślać dlaczego ktoś tak postapił dostaję zwrot... i to już jest konkret :)
po drugie ale ty odpowiadasz za to jak sytuacja na ciebie wpływa, i za to jestes odpowiedzialna. Twoja odpowiedzialnośc to dawac komus okazje jak piszesz odsłonić swoje intencje
jednak nie odpowiadasz za to jęsli mimo wszystko ten ktoś nie reaguje To jego problem jak sobie z tym poradzi i tylko on może taka decyzje podjąc
Brak podjętej decyzji z jego strony nie jest ani potwierdzeniem iż wysłałaś zły komunikat, że to może twoja wina dlatego się zamyka na ciebie i nie powinno to powodować poczucia winy, złości, wstydu, gniewu tylko zwykłe przejście nad tym do porządku dziennego… z komunikatem dla siebie, trudno chciałam dobrze, niestety brak dobrej woli po drugiej stronie uniemożliwia mi to.
Tak z siostrą, mężem, ojcem inną osoba nie odpowiadasz za to jak oni się zachowują, jak reaguja zachowuja się w stosunku do ciebie ciebie, jakie emocje nimi targają ty odpowiadasz tylko za to jak ty reagujesz na nich. Tylko nad tym masz moc panowania i zmieniania. Tylko ty dajesz sobie prawo by się śmiac, płakać, czy złości w danej chwili, tylko ty możesz zapanowa nad gniewem, złością i zmienić je na inne odczucia. Jak i tylko ty możesz sama je przerobić smutek, gniew ale najpierw musisz sobie pozwolić by je przeżywać bez poczucia winy iż ich doświadczyłas.
Pestko mysle że mały kurs asertywności by się przydał dla potwierdzenia pewności siebie i będzie ok. Pomysl o tym może ….
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
Poniższy wzór ma charakter orientacyjny i nie zastępuje porady prawnej. W odpowiedzi na pozew warto odnieść się do wszystkich twierdzeń pozwu i zadbać o to, aby nasza odpowiedź była zgodna z prawdą.
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód. KAIKs. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.