Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Zupełnie nowa miłośc
Autor Wiadomość
izabela1115
[Usunięty]

Wysłany: 2011-02-12, 20:46   Zupełnie nowa miłośc

http://www.odnowa.jezuici...upenie-nowa-mio
 
     
maryniaa
[Usunięty]

Wysłany: 2011-02-12, 20:58   

piękne świadectwo :) CHWAŁA PANU!
 
     
ŁukaszK
[Usunięty]

Wysłany: 2012-04-11, 19:54   

Oj niesamowite świadectwo aż się łezka w oku kręci.
Pan jest wielki kocha każdego z nas tak samo mocno więc każdy z nas może liczyć na taką pomoc. Nie bójmy się zaufać i prosić.

Wielbi dusza moja Pana
 
     
Mirakulum
[Usunięty]

Wysłany: 2012-04-11, 23:04   

"..........Zawierzyłem Chrystusowi. Wszystkie swoje problemy rzuciłem Mu pod stopy – nie chcę ich teraz znów brać na swoje barki. Więc uciekam w litanię do św. Józefa. Czasem na początku idzie mi jak po grudzie, stękam, męczę się, płaczę, ale gdy ją odmówię – wszystko puszcza......."

Chwała Panu
Św Józef tak skromny i niedoceniany , a tak wielka i dla mnie podpora.
 
     
Danka 9
[Usunięty]

Wysłany: 2012-04-12, 20:18   

Cytat:
Św Józef tak skromny i niedoceniany , a tak wielka i dla mnie podpora.


dla mnie tez :-D
 
     
Jarek321
[Usunięty]

Wysłany: 2012-04-12, 23:28   

Mirakulum napisał/a:
Św Józef tak skromny i niedoceniany , a tak wielka i dla mnie podpora.


I dla mnie :-D
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-13, 17:39   

Mirakulum napisał/a:
Św Józef tak skromny i niedoceniany


Ten, który już docenił pomoc św. Józefa, zyskał Patrona - Opiekuna, aż do końca.
Polecam bazę: http://www.swietyjozef.kalisz.pl/Modlitwy/


Tekst ze strony przekopiuję:

Zupełnie nowa miłość
Autor: Zbyszek
Na rekolekcje ignacjańskie do Porszewic Zbyszek pojechał… pożegnać się z Jezusem. Miał zamiar opuścić rodzinę, a zamieszkać ze swoją „nową miłością”. Jako człowiek wierzący nie chciał jednak odchodzić od Boga bez pożegnania. W końcu spędził z nim czterdzieści lat życia, a to zobowiązuje.
Ten związek próbował zakończyć wiele razy. Miał dosyć podwójnego życia i lęku, że żona się domyśli, że przeczyta SMS-y, że ktoś zobaczy go z tą kobietą...

W Wielkim Poście i Adwencie uciekał od niej – nie dzwonił, nie przyjeżdżał, wyłączał komórkę. Albo oświadczał: „To już koniec. Daj mi spokój, więcej się nie spotkamy”. Ale już następnego dnia żałował tej decyzji. Po pięciu latach takiej szarpaniny, jego dziewczyna uprzedzała wypadki: „Za tydzień rozpoczyna się Adwent – znowu zwariujesz?”. A Zbyszek nieodmiennie szedł do spowiedzi i wierzył, że tym razem uda mu się zerwać. Chciał znów budzić się z czystym sumieniem. Przecież miał silne przekonania i kochał Boga! A że błądzi? No cóż, tu zostawiał sobie uchyloną furtkę. Ale Adwent mijał – i wszystko wracało do normy.

*
W styczniu 2009 r. – po latach szarpania się i zrywania – podjął wreszcie decyzję, że odejdzie, ale od żony. Pomimo że kocha Chrystusa, nie jest jednak w stanie żyć bez tej kobiety, przecież próbował. Od miesięcy budził się rano i zamiast porannej modlitwy – słyszał w sercu racjonalny monolog, np.: „Zbyszek, w Dzienniczku s. Faustyny Chrystus wyraźnie powiedział, że nawet największym grzesznikom – jeśli będą choćby uczestniczyć w odmawianiu koronki do Bożego miłosierdzia – wszystko będzie odpuszczone. A przecież ty dziesiątki, jeśli nie setki razy odmawiałeś tę koronkę, chodziłeś na Mszę, spowiadałeś się! Nawet jeśli teraz odejdziesz z domu, to myślisz, że On cię nie przyjmie? Na co ty czekasz? Chcesz całe życie tkwić w tym chorym związku z żoną, której już nie kochasz? I siebie unieszczęśliwiasz, i ją. Twoje dzieci są już samodzielne, mają prawie po 20 lat”. Uwierzył temu głosowi. Nie chciał być nieszczęśliwy. Nie chciał siedzieć w domu, zabijając czas oglądaniem telewizji, podczas gdy serce wyrywało mu się do tamtej kobiety. Poza tym, wszyscy wszystko już wiedzieli, więc… klamka zapadła.

Gdy kolega zaproponował mu udział w rekolekcjach ignacjańskich – w zamkniętym ośrodku, w ciszy, z codzienną Eucharystią – Zbyszek ucieszył się. Postanowił godnie pożegnać Chrystusa, chodząc na Mszę i przystępując do Komunii, bo przecież potem nigdy już nie będzie mógł. W końcu zrywał przysięgę małżeńską złożoną przed Bogiem.

*
14 lutego przyjechał do Porszewic. Wieczorem o. Remigiusz ogłosił, że za 10 minut będzie obowiązywać milczenie, więc jeśli ktoś chce jeszcze coś przekazać rodzinie – teraz jest na to czas.
Zbyszek zadzwonił do swojej dziewczyny: „Słuchaj, jeszcze tylko siedem dni jestem na rekolekcjach ignacjańskich, a ósmego dnia już jestem z tobą. Ale musisz być świadoma, że nie będzie łatwo, bo wychodzę z domu tak jak stoję”. „Dobrze, wiem i zgadzam się na wszystko” – usłyszał jej uspokajający głos. Nagle w telefonie zapadła chwila ciszy, po czym nieoczekiwanie jakiś zachrypnięty, starczy głos wrzasnął: „Gdzie ty jesteś? Na rekolekcjach ignacjańskich?! Po co ci to? Wracaj natychmiast!”. Zbyszek oniemiał. Przemknęła mu myśl, że to szatan przemówił z tamtej strony. Szybko się rozłączył, czując gęsią skórkę na całym ciele…

*
We wtorek rano obudził się z poczuciem, że coś się zmieniło. Po raz pierwszy od pięciu lat nie pomyślał natychmiast o tamtej kobiecie. A przecież dotąd, przez cały dzień drążyły go myśli: co zrobić, żeby z nią być, jak odejść z domu, kiedy?
W środę był już skupiony wyłącznie na rekolekcjach… W czwartek w intencji rekolektantów odprawiana była Msza o uzdrowienie. Uczestnicy mieli stworzyć trzyosobowe grupki modlitwy wstawienniczej. Każdy mógł powiedzieć dwójce pozostałych, o co mają się za niego modlić. Zbyszek uświadomił sobie, że to ostania szansa – prosić Ducha Świętego. A Bóg może zrobić wszystko i to natychmiast! Powiedział więc w sercu:
„Chryste, ja w ciągu tych pięciu lat wiele razy próbowałem po ludzku zakończyć ten związek, ale nie dałem rady. Teraz w otchłań Twojego miłosierdzia wrzucam wszystkie swoje grzechy i problemy, i zostawiam je Tobie. Odtąd ta relacja nie jest już moim problemem, ale Twoim. Nawet nie chcę w to wnikać, jak ją zakończysz. Te rekolekcje miały być moim pożegnaniem z Tobą, ale ja wcale nie chcę się z Tobą żegnać. Chcę Cię przeprosić i błagać o nowe życie. I proszę Ducha Świętego o nową miłość do mojej żony. Ale nie za to, że była ze mną przez 24 lata, że urodziła mi trójkę dzieci, że nigdy się ode mnie nie odwróciła, że jest dla mnie największym przyjacielem… Proszę Cię, Duchu Święty, o miłość narzeczeńską – najczystszą z najczystszych. I o pokój serca”.

Po kilku minutach tej modlitwy zrobiło mu się bardzo ciepło. Zaczął mocno płakać... A gdy wrócił do pokoju – wiedział, że został wysłuchany!

*
W dniu zakończenia rekolekcji Zbyszka rozpierała energia: – Chciałem do wszystkich dzwonić i opowiadać całemu światu, że stał się cud! Dostałem nowe życie, nowe uczucia, nowe spojrzenie – to taki cud, jakby komuś ręka albo noga odrosła! Patrzyłem na żonę, która po mnie przyjechała, i zdałem sobie sprawę, że wprost uwielbiam w niej to, co jeszcze nie tak dawno mi się nie podobało!

W niedzielę powiedział do żony: „Gosia, na tych rekolekcjach prosiłem Ducha Świętego, żebym cię pokochał i był dla ciebie dobry. I to wszystko dostałem”. Nie uwierzyła: „O co ci chodzi? Chcesz coś więcej ugrać na sprawie rozwodowej?” „Jeśli mi nie wierzysz, to chodźmy do notariusza. Przepiszę na ciebie i na dzieci wszystkie nasze nieruchomości, żebyś wiedziała, że nie ma w tym żadnego krętactwa. Po prostu dostałem dar od Ducha Świętego – nowe życie”.

Po trzech tygodniach Małgosia uwierzyła. To też było działanie Ducha Świętego. Po jakimś czasie zaproponowała mężowi, żeby co wieczór odmawiali razem różaniec. – Odtąd codziennie klęczymy ramię w ramię i modlimy się – mówi z przejęciem Zbyszek. – To jest nasza pieśń, tego nie da się z niczym porównać. Czy wiesz, jaka to radość, gdy rano budzę się w łóżku obok kobiety, którą jeszcze nie tak dawno chciałem opuścić? Kocham ją!

*
Po rekolekcjach zmieniła się też jego miłość do Jezusa. Rozmawia z Nim nieustannie w ciągu dnia: dziękuje, że żyje, że oddycha, że może się pomodlić…
– Czuję taką wdzięczność, że tylko bym chodził i gadał z innymi o Bogu – śmieje się sam z siebie Zbyszek. – Moje dzieci mówią na mnie „moher”. A ja nie potrafię przestać mówić ludziom o tym, jaki skarb mają w zasięgu ręki. Wystarczy, że powiedzą: „Duchu Święty, jestem do Twojej dyspozycji” – i wszystko może się zmienić!
Po tym, jak całkowicie zaufał Jezusowi, widzi też zmianę w swoim podejściu do codziennych kłopotów. Żona mówi czasem: „Zbyszek, ja Bogu dziękuję, że ciebie mam, bo ty w ogóle nie masz problemów”. Rzeczywiście, gdy tylko się pojawiają, od razu oddaje je Bogu. – Chrystus jest zawsze z przodu, przede mną, więc czego mam się bać? – pyta retorycznie Zbyszek. – Robię wszystko, żeby tylko za Nim nadążyć. Już Mu nie odpuszczę. Czasem mam ochotę wyjść z domu i krzyczeć w niebo: „Panie, kocham Cię, kocham Cię, kocham!”.

*
Walka duchowa trwa nadal, ale teraz Zbyszek nie walczy już swoimi siłami. O trudnych momentach opowiada: – Kiedy dopada mnie pokusa, marazm i zły podpowiada mi: „Zadzwoń do tej dziewczyny. Nic złego nie zrobisz, po prostu zapytaj, co u niej słychać” – zdaję sobie sprawę, że tego nie mogę zrobić. Jak alkoholik, który do końca życia nie może sobie pozwolić choćby na jedno piwo. Zawierzyłem Chrystusowi. Wszystkie swoje problemy rzuciłem Mu pod stopy – nie chcę ich teraz znów brać na swoje barki. Więc uciekam w litanię do św. Józefa. Czasem na początku idzie mi jak po grudzie, stękam, męczę się, płaczę, ale gdy ją odmówię – wszystko puszcza.
Zbyszek widzi też działanie Ducha Świętego w relacjach z kobietami. Gdy tylko zauważa u którejś z nich przejaw zainteresowania – szybko się wycofuje. Już nie pozwala sobie na pytanie: „A może kiedyś pójdziemy razem na kawę?”. Wie, że musi być czujny. I wie, dla Kogo to robi. To naprawdę zupełnie nowa miłość…
 
     
Marta86
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-13, 22:01   

Niech mi ktoś powie jak bardzo trzeba być zakompleksioną, zdesperowaną i samotną kobietą, żeby przez 5 lat czekać na żonatego faceta. Porażka po prostu. To mi się najbardziej rzuciło w oczy w tym swiadectwie. 5 lat podczas których on żył z żoną, pewnie wyjeżdżali na wakacje itd. 5 lat?????? To chyba efekt nie miłości ale opętania. Pomijam aspekt moralny odbierania komuś męża i ojca, bo na ten temat wszyscy wszystko już wiemy. Ale żeby zamiast układać sobie życie z kimś wolnym to czekać 5 lat, żeby rozbić czyjąś rodzinę i na tych zgliszczach budować swoje "szczęście"? Bardzo niski upadek albo przykład opętania przez złego.
 
     
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-13, 23:16   

Badzmy szczerzy, żona też musi być nieźle "zdesperowana" aby najpierw kilka lat udawać, że nie widzi, a potem Zbyszka przyjąć
 
     
Filomena
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-13, 23:22   

Grzegorz, weź poprawkę na to, że są małżeństwem od ćwierćwiecza i mają 3 dzieci. Trudno jest wtedy podjąć decyzję o wywrócenia życia do góry nogami, nawet jeżeli zostało się emocjonalnie rozbitym przez zdradę. Inna rzecz, że niektórzy żyją w związkach formalnych, bo dzieci, pieniądze, wygoda... ale podobno funkcjonować może osoba zdradzana albo, jeżeli ma skórę jak nosorożec, albo jedzie na lekach.

Swoją drogą, czytałam to świadectwo rok temu, marzyłam, żeby mój mąż czegoś takiego doświadczył. Nie stało się tak mimo moich modlitw, rozmów, terapii, cierpienia mojego i córki. Widocznie nie taki cud dla mnie Bóg przewidział.
 
     
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-13, 23:33   

Wiem Filomena,
Każdy jest inny. Jedna osoba nie wybaczy jednorazowego "skoku" a inny przetrawi wieloletni związek. Poza tym tak jak mówisz dochodzą zdroworozsądkowe argumenty
 
     
Marta86
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-14, 02:09   

Hmm... mogła też zadziałać chęć wygrania z rywalką. Kochanka 5 lat czekała aż jej "ukochany" odejdzie od żony i czego się doczekała? Dostała kosza, zmarnowała kilka lat życia. Gdyby zona go nie przyjęła to może zapomniałby o efekcie rekolekcji i kochanka miałaby satysfakcję, że ostatecznie wybrał ją. Teraz pozostają jej wspomnienia jak to dawała się oszukiwać i w nieskończoność czekała, a on i tak ją zostawił. Myslę, że większość osób czekających latami na powrót małżonka chciałoby doświadczyć tego momentu gdy mąż/żona zostawia kochankę/a i wraca, a tamta osoba, która rozbijała ich małżeństwo zostaje sama i dostaje nauczkę za to zło, które popełniła. Chyba dopiero parę miesięcy po powrocie małzonka mija ta satysfakcja i zaczyna się prawdziwa walka o naprawienie małżeństwa, odbudowę zaufania itd.
 
     
ja_tez
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-14, 07:58   

grzegorz_ napisał/a:
żona też musi być nieźle "zdesperowana" aby najpierw kilka lat udawać, że nie widzi

Nie zawsze to desperacja. Mąż może ukrywać przez wiele lat romanse, o których żona dowiaduje się dużo, dużo później. Na tym forum chociażby są takie przykłady.
 
     
moc nadziei
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-14, 13:00   

Rzeczywiście dość skrajna historia, także przez te lata i daty.
Uf. Aż mi się słabo robi, jak pomyślę, że tyle lat trzeba walczyć i nie machnąć ręką. Jak dla mnie, to ta żona - jeśli robiła to z przekonania, a nie z wygody, czego nigdy nie sprawdzimy - to też jest świadectwo jakiegoś heroizmu niepojętego. Ale możliwe, że kosztem niewyobrażalnym.

Co do oceny łatwości rozejścia.

Tak się złożyło, że w toku ostatnich miesięcy odbyłam krótką rozmowę z mężem dziewczyny, z którą zdradzał mnie mąż. Musiałam, potrzebowałam od niego pewnej informacji. Hm. mężem albo "mężem" - bo jest to rozwodnik, dla którego owa dziewczyna była drugą żoną, a w dodatku ich rozwód jest w trakcie. Więc nie wiem jak go określić.
Rozmawialiśmy krótko, z pozycji powiedzmy neutralno-omal-że-życzliwych. Natomiast przepaść między jego postawą a moją była nie do zasypania na jednej rozmowie, więc raczej trzymałam dystans.
On natomiast przyglądał mi się jak dziwnej roślinie, z mieszaniną politowania i życzliwości, i pozwolił sobie na uwagę. Ja wspomniałam o związku, on zrozumiał że mam na myśli moje uszkodzone małżeństwo, i wszedł mi w słowo: "ale to przecież już tylko skorupa związku..." - i tu uśmiech kogoś, kto już to przechodził i wie...
Uśmiechnęłam się uprzejmie i nie skomentowałam. Skończyłam rozmowę szybko i pożegnałam się.
Czy był mu sens mówić: "Co możesz wiedzieć o związku trwającym 20 lat, w tym 10 małżeństwa, w którym zrodziło się w szczęściu dwoje chcianych dzieci? Czy to skorupa czy nie skorupa? Co możesz o tym wiedzieć? Podwójny rozwodnik w wieku 32 lat."
Nie było sensu, więc nie powiedziałam tego.

Bo nie zrozumiałby i tak. A rozmowę chciałam jak najszybciej zakończyć.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group



Grupa Wsparcia "Samarytanka" >>












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


Poniższy wzór ma charakter orientacyjny i nie zastępuje porady prawnej. W odpowiedzi na pozew warto odnieść się do wszystkich twierdzeń pozwu i zadbać o to, aby nasza odpowiedź była zgodna z prawdą.



W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,05 sekundy. Zapytań do SQL: 9