Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Opuści człowiek ojca i matkę
Czym jest małżeństwo? Tak trudno prosto odpowiedzieć na to pytanie. Już od dawna noszę się z pragnieniem podzielenia się z innymi tym, jak wygląda moje małżeństwo. Na szczęście, mimo przewidywań moich bliskich, nie przyzwyczaiłam się do swojego męża, nadal go kocham, tęsknię, często mnie zaskakuje. Jesteśmy razem 12 lat, a nasza miłość jest ciągle świeża. Czuję, że on dba o mnie tak samo czule jak dawniej i nadal chętnie spędza ze mną czas.
Od samego początku sami budowaliśmy naszą relację. Według nakazu samego Boga: opuści człowiek ojca i matkę swoją i staną się jednym ciałem, zamieszkaliśmy sami, wychodząc ze swoich rodzinnych domów. To pozwoliło nam zbliżyć się do siebie, lepiej się poznać. Oczywiście nie od razu staliśmy się jednym ciałem. Jeszcze do dziś w wielu miejscach musimy się dopasowywać. Ciągle jednak staramy się pamiętać o współmałżonku, często zapominając o sobie. Oczywiście próbujemy robić to wspólnie (nie zawsze nam wychodzi), bo jedna osoba nie może zbudować wspólnoty, a przecież małżeństwo to taka mała wspólnota.
Zaczęłam więcej modlić się za niego
Przez prawie 6 lat mieszkaliśmy we Wrocławiu. Mamy troje dzieci. Czasami było lepiej, czasami gorzej. Zawsze jednak wiedzieliśmy, że mamy przyjaciół, wspólnotę, rodzinę. Słowem tych, którzy nas rozumieją, z którymi możemy się pomodlić, którzy nas wesprą i znowu będzie lepiej. Krzysiek pracował, a ja opiekowałam się dziećmi. Wspólnie rodziliśmy dzieci, co sprawiło, że był to nasz wspólny wysiłek, wspólny wkład w poczęcie i narodzenie potomstwa. Starałam się, aby on był zawsze ważniejszy dla mnie od dzieci (na początku było to bardzo trudne), ale i on zauważał moją pracę w domu (dziękował mi za wychowanie dzieci, przynosił kwiaty). Nasza "sielanka" się skończyła, gdy ze względu na brak mieszkania musieliśmy się wyprowadzić z Wrocławia. Zamieszkaliśmy z dala od wspólnoty, przyjaciół. Zostaliśmy zupełnie sami. Krzysiek dojeżdżał do pracy 60 km. Wyjeżdżał więc bardzo wcześnie, a wracał późno. Mimo tego staraliśmy się rozmawiać ze sobą, często kosztem snu. Uczyliśmy się słuchać siebie, a jednocześnie umierać dla swojego "ja". Zdałam sobie sprawę z tego, że zarzucając Krzyśkowi jego niektóre zachowania, chciałam go w tych miejscach zmienić. Zaczęłam więcej modlić się za niego. Oczywiście oprócz modlitwy nie zaprzestałam pokazywać, że pewne zachowania uderzają we mnie lub w naszą rodzinę. Czasem trudno jest przyjąć napomnienie, ale staramy uczyć się tego.
Uzupełniać się wzajemnie
Niedawno, dzięki naszemu przyjacielowi, zdałam sobie sprawę z tego, że będąc z dala od Wrocławia, zostaliśmy zdani na siebie, uzależnieni jedynie od siebie. Nikt już nam nie mógł pomóc, nie mogliśmy z nikim się pomodlić, porozmawiać. Jednocześnie zobaczyłam, że na moim mężu mogę polegać, że nie muszę mu robić wymówek, że on sam chce troszczyć się o nasze dzieci. Widzę, że potrafimy się uzupełniać wzajemnie. Moje słabe miejsca on doskonale potrafi wypełnić i sądzę, że to działa również w odwrotną stronę. Ufam jemu, tak jak on ufa mi. Wiem, że spokojnie zostawiam dzieci pod jego opieką, ale i on nie sprzeciwia się moim zasadom wychowawczym (na temat wychowania dzieci chcielibyśmy napisać osobne rozważanie).
Gonitwa czasu
Zdaję sobie sprawę, że to brzmi jak sielanka, ale musieliśmy się tego uczyć i nadal uczymy. Każdy dzień naszego małżeństwa, to śmierć dla własnego egoizmu. Staramy się żyć zgodnie ze słowami św. Pawła: "bądźcie sobie wzajemnie poddani". Próbujemy nasze małżeństwo budować wspólnie, wzajemnie poddawać sobie siebie. Często jest to bardzo trudne, a w obecnych czasach jeszcze cięższe, gdy gonitwa czasu nas przytłacza. Nie chcę się tłumaczyć, że nie mam czasu, ale pragnę i staram się rozumieć mojego męża. To prawda, że nie zawsze to mi się udaje, ale ciągle podejmowane przeze mnie próby prowadzą mnie dobrą drogą. Na szczęście Krzysiek też próbuje, więc sądzę, że idziemy wspólnie drogą naszego małżeństwa.
Żyć potrzebami drugiego
Na koniec przytoczę słowa ks. J.Twardowskiego: "bo jak dwoje, to musi być i Pan Jezus". To On daje siłę i pomaga dźwigać trudy dnia codziennego i zbliżać się do siebie. Sądzę, że bez Jezusa budowanie wspólnoty małżeńskiej jest bardzo trudne, a czasem wydaje się wręcz niemożliwe. Aby to uczynić, musieliśmy zapomnieć o swoich potrzebach, a zacząć żyć potrzebami współmałżonka. Wiem, że naszym "sukcesem" jest to, że próbujemy uszczęśliwić tę drugą osobę, z którą zdecydowaliśmy się kroczyć przez całe życie. Zdajemy sobie sprawę z tego, że tylko idąc wspólnie w tym samym kierunku dojdziemy do właściwego celu. Podkreśliłam "wspólnie" ponieważ wiem, że małżeństwo budowane przez dwie osoby (wspólnie a nie każde z osobna) ma szanse przetrwania. Dlatego też decyzje podejmowane przez nas są naszymi wspólnymi, a ponadto staramy się, aby osoby trzecie nie wpływały na nas. Nie jest to łatwe, ale Jezus nie obiecał nam łatwej drogi, a mówiąc 12 lat temu "tak" mojemu mężowi byłam świadoma (może nie do końca), że codziennie muszę umierać dla siebie, a żyć dla Krzyśka bardziej niż dla dzieci, a on dla mnie.
Małżeństwo wegdług naszych starszych braci w wierze i sposób traktowania kobiety
Ciekawe teksty ,zachęcam do lektury.
Dla judaizmu rodzina, a więc i małżeństwo, są ogromnymi wartościami, bez których wypełnianie misji „naprawiania świata” (tikkun olam) w ogóle byłoby niemożliwe. Małżeństwo jest więc uważane w żydowskim życiu za idealny stan, do którego człowiek powinien dążyć i w którym zarówno mężczyzna, jak i kobieta, mogą w się w pełni realizować. Człowiek niezawierający małżeństwa pozostaje niespełniony w ważnym aspekcie swojej osobowości, którego realizację umożliwia wyłącznie rodzina. Istnieje prawdopodobieństwo, że nigdy nie dojrzeje, że na zawsze pozostanie psychicznym nastolatkiem. Ponadto właśnie w rodzinie judaizm widzi najważniejszy mechanizm przekazywania z pokolenia na pokolenie tradycji i zawartych w niej wartości.
Nie jest, niestety, powszechną wiedzą, że to judaizm zapoczątkował (a inne wielkie religie monoteistyczne, chrześcijaństwo i islam, rozpowszechniły) ideał usankcjonowanego religijnie małżeństwa, jako instytucji najbardziej korzystnej (społecznie i w wymiarze indywidualnym) dla opanowania seksualizmu mężczyzny. Ten model – małżeństwo mężczyzny i kobiety – wydaje nam się dziś naturalny tylko dlatego, że jego wprowadzanie w świat zakończyło się wielkim sukcesem. Biorąc pod uwagę, że seksualizm mężczyzny jest polimorficzny (to znaczy, że może być zaspokajany na wiele różnych sposobów, które nie są niezmienne i ulegają wpływom kulturowym), jego podporządkowanie związkowi z kobietą i uczynienie jedynie tego związku uświęconym, jest rewolucyjnym osiągnięciem, którego korzenie tkwią w Torze. Judaizm zawsze zdawał sobie sprawę z tego, że dla mężczyzny nie jest wcale oczywistością pozostawanie w jakimkolwiek trwałym związku, w tym heteroseksualnym. Dlatego przykazanie dotyczące prokreacji skierowane jest tylko do mężczyzn, a nie do kobiet (Bereszit 1, 28). „Bóg stworzył naturę kobiety tak, że jej potrzeba posiadania potomstwa jest silniejsza niż u mężczyzny” (Meszech chochma; komentarz do Bereszit 9, 1).
Judaizm musiał ograniczyć te naturalne tendencje mężczyzn do zaspokajania popędu seksualnego, które nie wymagały założenia i posiadania rodziny. Było to zadanie trudne. Jednak już na przykład stanowczy i jednoznaczny w judaizmie zakaz homoseksualizmu (męskiego!), podnosił status kobiety z pozycji „maszynki do rodzenia” do poziomu jedynego i równoprawnego partnera seksualnego mężczyzny (którym poprzednio bywał często mężczyzna, zwłaszcza młodszy) – w dodatku z prawem kobiety do około dwunastu dni „odpoczynku” od kontaktów seksualnych w każdym miesiącu. Judaizm stawiał sobie za jeden z głównych celów opanowanie natury mężczyzny (przekształcenie jego jecer hara w społecznie pożyteczną i twórczą formę), a skutki tego podporządkowania były rewolucyjnie korzystne właśnie dla kobiet.
Okiełznanie męskiej seksualności w ramach małżeństwa nadało nieporównywalnie wyższy status społeczny miłości między kobietą a mężczyzną, niż miała ona wcześniej, oraz zapoczątkowało radykalną poprawę pozycji kobiety. To też długi proces, biorąc pod uwagę, jak niski był status kobiet w momencie, gdy pojawił się monoteizm. Jednak – dzięki ideom Tory – powstała religijnie usankcjonowana instytucja rodziny (która jest podstawą naszej cywilizacji), gdzie wzajemne relacje małżonków decydują o jej sukcesie. Dodatkowym krokiem o ogromnych konsekwencjach było zniesienie (w średniowieczu) aprobowanej przez Torę poligamii i powrót do najwcześniejszego jej ideału, czyli małżeństwa monogamicznego (Adam i Chawa).
Nadrzędnym celem każdego związku małżeńskiego jest stworzenie spokojnego, zgodnego domu (szalom bajt). Tylko taki dom może wychowywać dzieci na dobrych i szczęśliwych ludzi, w którym otrzymują one wzorce osobowe obu płci. Podstawą tego domu są wzajemna miłość, szacunek, właściwe postępowanie wobec siebie małżonków – one tworzą rodzinną harmonię. Zwykło się podkreślać patriarchalność zasad żydowskiego prawa i struktury rodziny propagowanej przez judaizm. To prawda – dominującą postacią rodziny jest bez wątpliwości ojciec. Nałożenie na niego obowiązków i przekonanie go, że rodzina jest wartością, musiało odbyć się za cenę patriarchatu, gwarantującego mu uprzywilejowaną pozycję. Dlatego właśnie w judaizmie sformułowanych zostało wiele praw nakazujących właściwe traktowanie w małżeństwie kobiety, aby – w świecie patriarchalnym – zagwarantować jej jak najwyższy status partnerski.
Według Tory (Szemot 21, 10) mąż jest odpowiedzialny za zapewnienie żonie pełnego utrzymania (jedzenie i ubranie – szeira i kesuta) i zaspokojenie jej potrzeb seksualnych (onata). Jednocześnie mężczyzna nie ma prawa do wymuszania kontaktów seksualnych i żona musi wyrażać na nie zgodę. Z drugiej strony kobiecie nie wolno świadomie odkładać na później rytualnego zanurzenia się w mykwie (po okresie nakazanej wstrzemięźliwości związanej z menstruacją), aby dokuczyć mężowi. Wszystkie próby używania seksu jako broni przeciwko partnerowi w związku kobiety i mężczyzny uważane są za najbardziej poważne naruszenie prawa małżeńskiego. Jednak jeżeli pomiędzy małżonkami istnieją silna niechęć, gniew i złość, to nawet gdy obie strony godzą się na kontakt fizyczny, nie jest on dozwolony, nim konflikt nie zostanie zażegnany.
Generalnie każda forma kontaktu seksualnego w małżeństwie jest halachicznie aprobowana, o ile nie polega na ejakulacji poza waginą. Talmudyczny traktat Nedarim (20b) zachęca do różnych form gry wstępnej. Szczegółowe nakazy już prawie dwa tysiące lat temu określały częstotliwość kontaktów seksualnych, do jakich zobowiązany jest mężczyzna w zależności od wykonywanego zawodu, aby jego żona nie czuła się zaniedbana: „Mężczyzna ustabilizowany finansowo – każdego dnia, robotnik – dwa razy w tygodniu, jeżdżący na ośle – raz w tygodniu, na wielbłądzie – raz na miesiąc, żeglarz – raz na sześć miesięcy” (Ketubot 61b). Seks jest prawem kobiety, a nie mężczyzny. Obowiązkiem mężczyzny jest zapewnienie żonie stosunków seksualnych nie tylko w regularnych odstępach czasu, ale także zaspokajających jej seksualne potrzeby.
Judaizm ortodoksyjny nie zezwala na masturbację mężczyznom. Istnieje spór, czy jest to zakaz pochodzący z Tory, czy od rabinów, co nie zmienia faktu, że nakaz obowiązuje. Inne nurty judaizmu nie uznają go za wiążący. Natomiast w żadnym nurcie judaizmu (a więc także w Torze Pisanej i Ustnej) nie jest sformułowany zakaz masturbacji dotyczący kobiet. Gdy masturbację uprawia kobieta zamężna, powstaje pytanie, czy małżeństwo nie znajduje się w kryzysie i czy mężczyzna wywiązuje się ze swoich powinności wobec żony (onata). W przypadku kobiety niezamężnej taki problem nie istnieje i masturbacja jest poza oceną religijnego prawa.
Talmud podkreśla, że mężczyzna musi uważać na swoje słowa, aby nie krzywdzić żony. Dotyczy to nie tylko słów wypowiadanych publicznie, ale także w ich własnym domu. „Mąż musi kochać swoją żonę co najmniej tak, jak siebie samego, ale szanować musi ją bardziej” (Jewamot 62b, Sanhedryn 76b). Musi także liczyć się ze zdaniem żony: „W sprawach domowych i dotyczących wykarmienia i ubrania synów i córek, mąż musi przestrzegać rad swojej żony, by pokój i harmonia zagościły w ich domu” (Bawa Mecija 59a) i dalej, w tej samej księdze: „Jeśli twoja żona jest niska, pochyl się, aby usłyszeć jej szept”.
Mąż ma decydujący głos w istotnych sprawach dotyczących rodziny, ale nie może on zapominać, że zgoda małżeńska zapewniająca spokojne, szczęśliwe życie rodzinne, jest wartością dla rodziny nadrzędną. „Gniew w rodzinie jest jak robak wśród nasion sezamowych” (Sota 3). Nasiona te są tak małe, że gdy robak uszkodzi niektóre z nich, nie sposób jest oddzielić dobrych nasion od popsutych. Dlatego mąż „powinien być życzliwy i niewymagający w swoim domu” (Bemidbar Raba 89) i „powinien zawsze chwalić swoją żonę, w imię małżeńskiej zgody”(Midrasz Jelamdenu).
W Bawa Mecija 59a czytamy: „Człowiek [mężczyzna/mąż] powinien zawsze uważać, aby nie czynić niesprawiedliwości swojej żonie, ponieważ jej łzy pojawiają się często, więc łatwo ją skrzywdzić” (dosłownie „niesprawiedliwość wobec niej jest blisko”). Słowa te wygłasza w Talmudzie Raw (rabi Aba Aricha – żyjący w latach ok. 175–247, założyciel Akademii w Surze w Babilonii). Na to twierdzenie odpowiada mu rabi Eleazar: „Bramy Modlitwy, od czasu zniszczenia Świątyni, są zamknięte, bo jest napisane: »Nawet gdy krzyczę i wołam, On ucisza moje błaganie« (Treny 3, 8). Jakkolwiek Bramy Modlitwy są zamknięte, to Bramy Łez jednak nie są, bo jest napisane: »Usłysz, o Boże, moją modlitwę, i wysłuchaj mego wołania; na moje łzy nie bądź nieczuły« (Psalm 39, 13)”.
W dalszej części dyskusji rabi Helbo mówi: Każdy musi przestrzegać honoru należnego jego żonie, ponieważ błogosławieństwo spoczywa na domu mężczyzny wyłącznie dzięki jego żonie, bo jest napisane: „I traktowano Awrahama dobrze z jej powodu” (Bereszit 12, 16). I wtedy powiedział Raba do mieszkańców Mahuza [żydowskie skupisko nad rzeką Tygrys]: „Szanujcie swoje żony, aby móc dostąpić bogactwa”.
Fragment ten jest interpretowany w następujący sposób: kobietę jest łatwiej skrzywdzić niesprawiedliwością niż mężczyznę. Wynika to z jej naturalnej, większej wrażliwości. Bóg nie jest nigdy obojętny wobec ludzkich łez. Nie bierze żadnej „poprawki na wrażliwość” i nie traktuje łez kobiety mniej poważnie dlatego, że jest ona bardziej wrażliwa. Krzywda mierzona jest bólem krzywdzonego, a nie uniwersalną miarą. Jeżeli kobieta jest bardziej czuła na niesprawiedliwość, to postępowanie wobec niej musi być odpowiednie do jej charakteru. Mężczyzna musi dostosować się do niej, a nie wymagać, aby ona dostosowała się do niego. Bo to od niej, a nie od niego zależy „pokój domu”.
Ponieważ judaizm uważa szczęście i harmonię małżeńską za bardzo istotne, zezwala na rozwody w sytuacjach, gdy osiągnięcie tych wartości nie jest w żaden sposób możliwe. Rozwód rodziców jest zazwyczaj bolesnym doświadczeniem dla dzieci, ale czy nie jest bardziej bolesne dorastanie z rodzicami, którzy się nienawidzą?
[ tu teksty które regulują ten stan prawny:
(Ks. Powt. Prawa 24:1-4, Biblia Tysiąclecia)
(Ks. Powt. Prawa 24:1-4, Biblia Tysiąclecia)
a tu stanowisko chrześcijaństwa:
(2) Przystąpili do Niego faryzeusze i chcąc Go wystawić na próbę, pytali Go, czy wolno mężowi oddalić żonę. (3) Odpowiadając zapytał ich: Co wam nakazał Mojżesz? (4) Oni rzekli: Mojżesz pozwolił napisać list rozwodowy i oddalić. (5) Wówczas Jezus rzekł do nich: Przez wzgląd na zatwardziałość serc waszych napisał wam to przykazanie. (6) Lecz na początku stworzenia Bóg stworzył ich jako mężczyznę i kobietę: (7) dlatego opuści człowiek ojca swego i matkę (8) i złączy się ze swoją żoną, i będą oboje jednym ciałem. A tak już nie są dwoje, lecz jedno ciało. (9) Co więc Bóg złączył, tego człowiek niech nie rozdziela! (10) W domu uczniowie raz jeszcze pytali Go o to. (11) Powiedział im: Kto oddala żonę swoją, a bierze inną, popełnia cudzołóstwo względem niej. (12) I jeśli żona opuści swego męża, a wyjdzie za innego, popełnia cudzołóstwo.
(Ew. Marka 10:2-12, Biblia Tysiąclecia)
przyp.własny ]
Słowa ("God counts the tears of women"[ "Bóg liczy łzy kobiet"]), które wypowiada w filmie Lumeta Arial do Emily, a następnie Przeznaczona (jidysz: baszert) do Ariela, nie są oczywiście słowami „z kabały” (kabała nie jest tekstem), ale wszystko wskazuje na to, że - jakkolwiek nie są samodzielnym cytatem z Talmudu - stanowią bardzo interesującą kompilację dwóch wersetów z dwóch odrębnych ksiąg Talmudu Babilońskiego. Jedną z nich jest Bawa Meci’a (Środkowa Brama). Drugą – Szabbat.
W Bawa Meci’a 59a czytamy: Człowiek (mężczyzna/mąż) powinien zawsze uważać, aby nie czynić niesprawiedliwości swojej żonie, ponieważ jej łzy pojawiają się często, więc łatwo ją skrzywdzić. [dosłownie „niesprawiedliwość wobec niej jest blisko”]). (leolam jehei adam zahir beonaat iszto, szemitoch szedimata metzuja, onaata kroba).
Słowa te wygłasza w Talmudzie Raw (Abba Arika - żyjący w latach ~175 n.e. – 247 ne., założyciel Akademii w Sura w Babilonii). Na to twierdzenie odpowiada mu rabbi Eleazar: Bramy Modlitwy, od czasu zniszczenia Świątyni, są zamknięte, bo jest napisane: Nawet gdy krzyczę i wołam, On ucisza moje błaganie (Lamentacje 3:8); Jakkolwiek Bramy Modlitwy są zamknięte, to Bramy Łez jednak nie są, bo jest napisane: Usłysz, o Panie, moją modlitwę, i wysłuchaj mego wołania; na moje łzy nie bądź nieczuły (Psalmy 39:13).
W dalszej części dyskursu rabbi Helbo mówi: Każdy musi przestrzegać honoru należnego jego żonie, ponieważ błogosławieństwo spoczywa na domu mężczyzny wyłącznie dzięki jego żonie, bo jest napisane „I traktowano Awrahama dobrze z jej powodu” (Księga Rodzaju 12:16) I wtedy powiedział Raba do mieszkańców Mahuza (żydowskie skupisko nad rzeką Tygrys): „Szanujcie swoje żony, aby móc dostąpić bogactwa”.
Fragment ten jest interpretowany w następujący sposób: kobietę jest łatwiej skrzywdzić niesprawiedliwością niż mężczyznę. Wynika to z jej naturalnej, większej wrażliwości. Bóg nie jest nigdy obojętny wobec ludzkich łez. Nie bierze żadnej "poprawki na wrażliwość" i nie traktuje łez kobiety mniej poważnie dlatego, że jest ona bardziej wrażliwa. Krzywda mierzona jest bólem krzywdzonego, a nie uniwersalną miarą. Jeżeli kobieta jest bardziej czuła na niesprawiedliwość, to postępowanie wobec niej musi być odpowiednie do jej charakteru. Mężczyzna musi dostosować się do niej, a nie wymagać, aby ona dostosowała się do niego. Bo to od niej, a nie od niego zależy „pokój domu”.
Zagadką pozostaje jednak poetyckie “liczenie łez” przez Boga, pojawiające się w cytacie z filmiu Lumeta, a nieobecne w przywołanym fragmencie Bawa Meci'a.
Okazuje się, że jego źródło również znajduje się w Talmudzie. W traktacie Szabbat (105b) czytamy: Jeżeli ktoś roni łzy nad człowiekiem sprawiedliwym, Święty, niech będzie błogosławiony, liczy je i składa je w Swoim skarbcu, bo jest powiedziane: Ty spisałeś moje wędrówki, wlej moje łzy do butelki (bukłaka na wino); czyż nie ma ich w Twojej księdze?! (Psalmy 56/8 [9]).
Ten fragment z Psalmów, do którego odwołuje się Talmud, nawiązuje oczywiście do antycznego zwyczaju zbierania łez w specjalne naczynie (ang. - lacrymatory od łać. - lacrima – łza; niestety nie znamy polskiego określenia na ten przedmiot).
Do odpowiedzi pozostaje pytanie, czy większą wrażliwość kobiety (na niesprawiedliwość i krzywdę), jaką dostrzegają mędrcy Talmudu, można utożsamić z "rozumieniem lepiej świata" - które pojawia się w fikcyjnym (ale przecież nawiązującym do autentycznych sformułowań Talmudu) cytacie z filmu.
Może byłoby lepiej, bardziej w zgodzie z duchem myśli talmudycznej, gdyby zamiast "rozumienia" pojawiło się tam "odczuwanie"?
Kyrie elejson, Chryste elejson, Kyrie elejson
Chryste, usłysz nas. Chryste, wysłuchaj nas.
Ojcze z nieba, Boże – zmiłuj się nad nami.
Synu, Odkupicielu świata, Boże – zmiłuj się nad nami.
Duchu Święty, Boże – zmiłuj się nad nami.
Święta Trójco, Jedyny Boże – zmiłuj się nad nami.
/dopowiadamy: Tak nam dopomóż Panie Boże w Trójcy Jedyny i wszyscy Święci/
Abyśmy poprzez miłość potrafili być dla siebie darem –
Abyśmy zachowali lojalność wobec współmałżonka we wszystkich sprawach –
Aby miłość nasza wciąż dojrzewała a my byśmy czuli się za nią odpowiedzialni –
Abyśmy codziennie na nowo umierali dla siebie a żyli dla współmałżonka-
Abyśmy „bycie jednym ciałem” nie skalali własnym egoizmem, ale potrafili, je przeżywać w czystości –
Abyśmy bez konieczności nie rozstawali się na długo –
Abyśmy potrafili cieszyć się swoją współobecnością –
Abyśmy wzajemnie się nie oskarżali –
Abyśmy obdarzali się zaufaniem –
Abyśmy starali się wzajemnie rozumieć –
Aby uczciwość małżeńska pozwalała unikać nam „cichych dni”-
Aby nasze dialogi wspierały między nami komunię –
Abyśmy nie szukali w swych relacjach jednostronnych racji –
Aby różnice wynikające z odmienności płci były dla nas doświadczeniem jedności dwojga-
Abyśmy naszą wierność okazywali sobie poprzez uważne słuchanie siebie nawzajem –
Abyśmy potrafili dzielić się swoimi oczekiwaniami –
Abyśmy dostrzegali to, co jest w nas dobre i umieli za to dobro dziękować-
Abyśmy w pokorze uznawali prawdę o swoich słabościach i wzajemnie wspierali się w pracy nad nami -
Aby nie brakło nam odwagi i zapału do codziennej wspólnej modlitwy-
Abyśmy odpowiedzialnie wychowywali dzieci, którymi nas Bóg obdarzył-
Aby dom nasz był ostoją ciepła, spokoju, wzajemnej troski i gościnności –
Abyśmy potrafili być wdzięczni za tajemnicę miłości-
Abyśmy mieli świadomość, że miłość jest nam nie tylko dana, ale i zadana -
Niech miłość, uczciwość i wierność stoi na straży wszelkich pokus-
Niech miłość, uczciwość i wierność broni nas od oziębłości względem Boga, współmałżonka i bliskich-
Niech miłość, uczciwość i wierność będzie radością naszego wspólnego życia-
Abyśmy trwali w miłości, uczciwości i wierności dopóki nas śmierć nie rozdzieli -
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata – przepuść nam Panie
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata- wysłuchaj nas Panie
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata- zmiłuj się nad nami.
K. Boże, Ty powiedziałeś „niedobrze być człowiekowi samemu” i ustanowiłeś święty związek kobiety i mężczyzny, udzielaj małżonkom Swojego Wszechmocnego wsparcia i prowadź bezpiecznie do szczęścia, które się nie kończy.
W. Jak na weselu w Kanie przemieniaj Panie nasze wysiłki i trudności w radość bycia darem dla drugiego.
Módlmy się:
Boże Wiekuista Miłości, Ty „na początku” stworzyłeś człowieka na Swój obraz i podobieństwo, stworzyłeś mężczyznę i niewiastę, obdarowałeś ich sobą, swoją jednością i harmonią, spraw prosimy, aby złączeni wzajemną miłością w swoich słowach, gestach naśladowali Ciebie Swego Stwórcę, obdarzali się miłością bezinteresowną, we wszystkich sprawach byli dla siebie pomocą, wzajemnie się wspierali i nigdy ze sobą nie walczyli, nosząc w swych sercach obraz Miłości, która obdarza „od początku” i miłuje „do końca”. Amen
***
Modlitwa ta jest oparta o przysięgę małżeńską, która kończy się wezwaniem „Tak nam dopomóż Panie Boże w Trójcy Jedyny i wszyscy Święci”, na mocy tego sakramentu z nadzieją przyzywajmy owego Wsparcia w naszym codziennym życiu.
kinga2 [Usunięty]
Wysłany: 2011-04-01, 22:33
Katecheza: Sakrament małżeństwa( Małżeństwo w zamyśle Bożym, Małżeństwo w porządku stworzenia)
o. Piotr Dettlaff CSsR
Połóż mię jak pieczęć na twoim sercu,
jak pieczęć na twoim ramieniu,
bo jak śmierć potężna jest miłość,
a zazdrość jej nieprzejednana jak Szeol,
żar jej to żar ognia,
płomień Pański.
Wody wielkie nie zdołają ugasić miłości,
nie zatopią jej rzeki.
Jeśliby ktoś oddał za miłość całe bogactwo swego domu,
pogardzą nim tylko.
(Pnp 8, 6-7)
Poprzez miłość – dotknąć wieczności
Jedną z bardziej ulubionych przeze mnie historii o miłości małżeńskiej jest opowieść o Annie i Stefanie w sztuce K. Wojtyły Przed sklepem jubilera[1]. Sam autor określał ten utwór jako medytacje o małżeństwie z elementami dramatu. Nie jest więc to historia romantycznej, pełnej uniesień miłości bez trudu i problemów, z zakończeniem "żyli długo i szczęśliwie", co nie znaczy, że te wszystkie elementy tam nie występują. Co jednak zachwyca mnie w tej historii? Zawarta w niej prawda o tym, czym jest małżeństwo.
Anna jako żona Stefana czuje się nieszczęśliwa, ma poczucie zmarnowanego życia u boku męża, który nie dość kocha. Anna pragnie ucieczki gdzieś daleko, do innego mężczyzny, do bardziej szczęśliwej historii. Ucieczka jednak nie dochodzi do skutku, bo bohaterka odkrywa, że Chrystus - Oblubieniec ma dla niej twarz jej męża, Stefana. Myślę, że autor tej historii w przepiękny sposób ukazał prawdę o małżeństwie, o jego najgłębszym duchowym wymiarze, o tym, że relacja małżeńska nie jest czymś tylko doczesnym bez znaczenia na wieczność, ale dzięki miłości małżonkowie mogą już teraz doświadczyć Królestwa Bożego tu na ziemi, poprzez miłość mogą już teraz dotknąć wieczności.
Katolicki model małżeństwa[2] oparty jest na nauce płynącej z Objawienia i zawartej w Piśmie Świętym. Właściwie wszystkie konstytuujące elementy modelu katolickiego wypływają wprost z Biblii i w niej znajdują swoje uzasadnienie. W niniejszym opracowaniu pragnę przedstawić niektóre postulaty tego modelu, aby przybliżyć jego rozumienie, oraz ukazać jak te postulaty odnoszą się do życia katolickich małżonków.
Ta jest dopiero kością z moich kości i ciałem z mego ciała! – zachwyt Adama
Małżeństwo jest wspólnotą naturalną, znaną w wielu kulturach od najdawniejszych czasów, zawsze też było związane z wyznawanymi przekonaniami religijnymi. Skąd jednak wiadomo, jakie powinny być elementy konstytuujące je, jakie cechy ważne są dla tej niewielkiej, ale ważnej wspólnoty?
Chrześcijanie odpowiedzi na te pytania znajdują w pierwszych rozdziałach Pisma Świętego zawierających opis stworzenia człowieka, który jest jednocześnie opowieścią o małżeństwie, bowiem Bóg Stwórca czyniąc człowieka, stwarza go, nie jako samotną jednostkę, ale jako parę małżeńską[3]: Stworzył więc Bóg człowieka na swój obraz, na obraz Boży go stworzył: stworzył mężczyznę i niewiastę (Rdz 1,27).
Lektura całości opisu stworzenia ukazuje Boga, który w pewnym sensie nie jest zadowolony po dziele uczynienia Adama. Dostrzega On, pomimo obecności innych stworzeń (por. Rdz 2,20), samotność mężczyzny, fakt, że wśród wielości istot czuje się wyobcowany. Stwórca stwierdza zatem: Nie jest dobrze, żeby mężczyzna był sam (Rdz 2,18a). Te obrazy dowodzą, że osoba ludzka została przez Boga zaplanowana jako istota społeczna, której potrzebny jest równorzędny partner, ktoś umożliwiający spotkanie i dialog. Tych elementów nie odnajduje Adam w przyprowadzonych do niego zwierzętach, nad którymi panuje "nadając" im imiona. Inaczej mówiąc - zwierzęta nie powiedzą do Adama "ty" - nie nawiążą z nim osobowej relacji.
Adamowi bowiem potrzebna jest istota "jemu podobna", "odpowiednia", zdolna rozpoznać go i pomagać mu w poznawaniu siebie samego[4]. Taką osobą staje się jego żona Ewa. Bóg stwarza ją z żebra Adama (por. Rdz 2, 21-22). Z tego opisu wnikają dwie prawdy: po pierwsze - kobieta posiada tą samą naturę i godność co mężczyzna, mamy więc do czynienia z jednorodnością całej istoty dwojga. Po drugie - źródłem niepokonanej mocy miłości, która przyciąga wzajemnie kobietę i mężczyznę jest nikt inny jak tylko Bóg, to właśnie przez ten fakt kobieta i mężczyzna poszukują się wzajemnie, pragnąc się zejść, aby stworzyć jedno ciało[5].
Gdy po przebudzeniu ze snu Adam odkrywa obecność Ewy woła uradowany: Ta jest dopiero kością z moich kości i ciałem z mego ciała! (Rdz 2,23a), można powiedzieć, że to pierwsza w historii ludzkości pieśń miłosna. Mężczyzna, który był do tej pory samotny, w końcu odnalazł kogoś, z kim może doświadczyć przepięknej relacji wyrażającej się w jedności dwojga (por. Rdz 2,24), charakteryzującej się poczuciem bezpieczeństwa (por. Rdz 2,25), dającej świadomość, że są dla siebie nawzajem oparciem i pomocą (por. Rdz 2,20). Dla Adama Ewa jest przepięknym darem Boga, zaspokajającym wszelkie jego potrzeby i pragnienia, dlatego jego okrzyk jest nie tylko zachwytem, ale też wyrażeniem wdzięczności za dar.
Analiza tych obrazów ukazuje, że kobieta i mężczyzna złączeni więzią miłości sakramentalnej[6] są jedno dla drugiego, w związku z tym żadne z nich nie jest całością samo, oboje uzupełniają się wzajemnie stanowiąc komplementarność – prawdziwą jedność[7]. Św. Jan Chryzostom opisując jedność małżeńską stwierdził, że właściwością miłości jest to, że kochający i kochany nie stanowią już dwóch bytów, ale jeden, są jednym "człowiekiem" czyli "Adamem" w sensie biblijnym[8].
Określenie "jedno ciało" (Rdz 2,24) wskazuje nie tylko na duchową wspólnotę małżonków, ale też na cielesny - erotyczny wymiar ich relacji. Bowiem ciało człowieka "jego płciowość" jest w sposób naturalny włączone w przeżywanie miłości oblubieńczej, zaś jedność w pełni ukazuje się, gdy małżonkowie dzielą się wszystkim co posiadają, również w wymiarze cielesnym[9].
Inaczej mówiąc, dwoma integralnymi składnikami relacji mężczyzny i kobiety jest po pierwsze - cała sfera zmysłowo-emocjonalna: upodobanie, zakochanie, pożądanie. Po drugie - sfera duchowo-afektywna, w której małżonkowie doświadczają duchowej wspólnoty, gdzie znaczenie ma osobowość małżonków, ich wzajemne obdarowywanie sobą, doświadczanie szczęścia i tworzenie dóbr. Jan Paweł II opisywał to jako dzielenie się całym programem życia, tym, kim są małżonkowie i tym, co posiadają[10]. Z kolei Benedykt XVI w encyklice Deus Caritas est zaznacza, że miłość eros i agape - czyli miłość cielesna i duchowa, wstępująca i zstępująca - nie dają się nigdy całkowicie oddzielić, bowiem obydwie, choć, jak zauważa papież - w różnych wymiarach, tworzą właściwą jedność. A prawdziwa natura miłości spełnia się właśnie przez ich współistnienie[11].
Podsumowując powyższe rozważania można wysnuć pewne wnioski dla małżeństwa:
1. Bóg od początku przewidział małżeństwo w swoim planie dla człowieka i nadał mu kształt - określił cele małżeństwa i jego charakterystyczne cechy. Małżonkowie zawierając sakramentalne małżeństwo przyjmują je i zobowiązują się realizować w codziennym życiu.
2. Bóg uczynił człowieka zdolnym do tworzenia relacji osobowej, do bycia z drugim w głębokiej intymnej więzi, czyli wypełnienia zadań, które przed nim postawił. Ponadto małżonkowie są dla siebie wzajemnie darem samego Boga, on ich dla siebie przygotował i z ufnością ich sobie powierzył. Stwórca uczynił człowieka z miłości, jako jedyne stworzenie na ziemi, którego pragnął dla niego samego, stąd tylko relacja prawdziwej miłości, bez chęci użycia odpowiada godności człowieka i jego wartości osobowej.
3. Miłość małżeńska czyniąca z małżonków jedność obejmuje całego człowieka, wszystkie wymiary jego życia. Małżeństwo wymaga absolutnego zaangażowania się, bowiem dla życia rodzinnego jest wspólnotą najważniejszą, istotniejszą niż relacja: rodzice - dzieci, jest sakramentem. Co więcej - od jakości małżeństwa zależy jakość rodziny.
Tak, więc w zamyśle Boga małżeństwo to głęboka wspólnota życia i miłości, święty związek niezależny od ludzkiego sądu, który Bóg obdarza celami, dobrami i normuje swoimi prawami[12], zaś podstawą wspólnego bycia jest wzajemna miłość, zachwyt[13].
Miłość potężniejsza niż śmierć
W encyklice o Bogu–Miłości papież Benedykt XVI stwierdza, że "w całej wielości znaczeń, miłość między mężczyzną i kobietą, w której ciało i dusza uczestniczą w sposób nierozerwalny i w której przed istotą ludzką otwiera się obietnica szczęścia, pozornie nie do odparcia, wyłania się jako wzór miłości w całym tego słowa znaczeniu, w porównaniu z którym na pierwszy rzut oka każdy inny rodzaj miłości blednie"[14].
Gdzie jednak małżonkowie mają szukać wzoru dla swojej miłości, inspiracji jak kochać?
Św. Jan w swoim Pierwszym liście napisał: Bóg jest Miłością: kto trwa w miłości, trwa w Bogu, a Bóg trwa w nim (1 J 4,16). Podstawowym więc wzorem dla miłości małżeńskiej jest miłość Boga do człowieka. Pismo Święte wielokrotnie wskazuje, że miłość mężczyzny i kobiety jest obrazem najpierw przymierza Boga z narodem wybranym[15], następnie symbolem oblubieńczego przymierza Chrystusa z Kościołem (por. Ef 5, 21-33). Te dwa odbicia ukazują prawdę o miłości między kobietą i mężczyzną, która jest zasadą życia wspólnoty małżeńskiej[16] i która cechuje się całkowitością, wyłącznością i wiernością.
Benedykt XVI w Deus Caritas est dodaje do tego, że małżeństwo monogamiczne jest obrazem Boga monoteistycznego, Boga będącego Komunią Miłości[17]. Istotą wewnętrznego życia Boga jest wymiana miłości, dawanie siebie i przyjmowanie daru: "W Duchu Świętym życie wewnętrzne Trójjedynego Boga staje się całkowitym darem, wymianą wzajemnej miłości pomiędzy Osobami Boskimi i przez Ducha Świętego Bóg bytuje "na sposób" daru. Duch Święty jest osobowym wyrazem tego obdarowywania się, tego bycia Miłością. Jest Osobą-Miłością. Jest Osobą-Darem"[18].
Podobnie w małżeństwie istotą jest wymiana darów pomiędzy małżonkami, całkowite obdarowanie się wzajemnie sobą, swoim życiem i miłością. Jan Paweł II taką relację określał mianem communio personarum, wskazując jednocześnie na znaczenie dla jej zaistnienia i istnienia "daru bezinteresownego"[19]. Wojtyła wskazał, że dar ten jest cechą charakterystyczną miłości oblubieńczej i opisał go: "Miłość oblubieńcza polega na oddaniu swojej własnej osoby. Istotą miłości oblubieńczej jest oddanie siebie, swojego "ja". Stanowi to coś innego i zarazem więcej niż upodobanie, pożądanie a nawet niż życzliwość... Czymś więcej jest "dać siebie", aniżeli tylko "chcieć dobra""[20]. Można powiedzieć, że miłość małżeńska jest najradykalniejszą formą miłości, uczynieniem siebie, swojego nieprzekazywalnego "ja" czyjąś własnością[21].
Relacja małżeńska oparta na bezinteresowności pozwala doświadczyć osobie ludzkiej jej własnej wartości, prawdy o niepowtarzalności i godności. Doświadczenie to jest wynikiem przeżycia, że "współmałżonek pragnie mnie, dla mnie samego", dla tego "kim naprawdę jestem", a nie dla urody fizycznej czy pieniędzy. Ponadto człowiek zyskuje świadomość, że jest podmiotem relacji, a nie przedmiotem użycia. Równocześnie dawanie siebie pozwala osobie ludzkiej wyjść poza swój egoizm, niejako transcendować siebie, co wskazuje na umiejętność samoopanowania. Jest to doświadczenie budujące, dające partnerowi relacji wgląd w to, że może sam o sobie decydować, jest to też przeżycie umiejętności czynienia dobra.
Przeżywanie wyżej nakreślonych doświadczeń powoduje wzrost poczucia bezpieczeństwa i zaufania pomiędzy małżonkami. W głębokiej relacji osobowej nie ma miejsca na lęk, gdyż zyskuje się zrozumienie, że współmałżonek pragnie "mojego" dobra. Wzrost zaufania i bezpieczeństwa wiąże się ze wzajemnością, czyli ze spotkaniem się małżonków niejako w pół drogi "Ja pragnę dobra Twojego i go szukam i spotykam Ciebie tam, gdzie, Ty pragnąc mojego dobra, szukasz go". Tak rozumiana relacja małżeńska cechuje się ofiarnością i pełnym oddaniem. Dzięki temu jest ścisła, autentyczna i żywa[22].
Podsumowując warto przypomnieć, że inspiracją tego, jak małżonkowie mają kochać siebie wzajemnie, jest Bóg, jego miłość do człowieka. Miłość, która nie cofnęła się przed krzyżem, miłość totalna, której nawet śmierć nie pokonała. K. Rahner stwierdził, że prawdziwa, głęboka miłość małżeńska jest cudem, ponieważ graniczy z Bogiem i dotyka samego Boga[23].
Czy jest to możliwe między małżonkami?
Doświadczenie przynosi nam wiele obrazów małżeństw katolickich nieszczęśliwych lub takich, które rozpadły się, gdy małżonkowie sprzeniewierzyli się obietnicy, jaką złożyli przed ołtarzem. Możemy więc z wątpliwością zapytać: dlaczego tak się dzieje i wobec tego czy taka piękna miłość jest możliwa?
Rozłam życia małżeńskiego ukazany został już w trzecim rozdziale Księgi Rodzaju, który opisuje grzech pierwszych rodziców. Odrzucenie Boga miało bowiem znaczący wpływ na relację miłości między kobietą a mężczyzną, która od tego momentu nosi na sobie piętno niewierności Adama i Ewy.
Podział w małżeństwie wyraża się przede wszystkim zachwianiem uprzedniej harmonii w stosunkach międzyosobowych, w tendencji do dominacji mężczyzny nad kobietą, nieopanowanym pożądaniu i oderwaniu zjednoczenia płciowego od przekazywania życia. Jedność małżonków zostaje zerwana, a oni zamiast szukać dobra wspólnego, zaczynają dążyć tylko do zaspokojenia swoich pragnień. Ten skutek widoczny jest nawet w sposobie zwracania się Boga do małżonków, przed grzechem pierworodnym Stwórca mówił do nich obojga, zaś po grzechu zwraca się osobno do kobiety i osobno do mężczyzny (Do niewiasty powiedział […], Rdz 3,16; Do mężczyzny Bóg rzekł […], Rdz 3,17).
Bóg jednak nie pozostawia człowieka samego, nie zostawia też małżonków samych z ich problemami i trudami, już w 15 wersecie trzeciego rozdziału Księgi Rodzaju zapowiada przyszłe odkupienie, wskazując tym samym, że małżeństwo też zostanie uzdrowione. Tym uzdrowieniem jest Chrystus, który swoim przyjściem na świat i dziełem zbawienia wszystko na nowo zjednoczył - uleczył, wyniósł i dopełnił (por. Ef 1,10). Można powiedzieć, że Chrystus leczy to, co słabe i ograniczone, naprawia i podnosi to, co grzech zniekształcił oraz doprowadza to do doskonałości. Sobór Watykański II zaznacza, że miłość małżeńska została przez Jezusa szczególnym darem łaski uzdrowiona, udoskonalona i wywyższona[24].
Tym szczególnym darem jest łaska sakramentu małżeństwa widoczna w całym życiu małżeńskim i rodzinnym, w przeżywaniu chwil szczęśliwych i radosnych, w przezwyciężaniu trudów, zmagań i cierpień, wynikających z sytuacji życiowych jak i z niedoskonałości, egoizmu małżonków[25].
Łaska bowiem rozświetla relacje małżeńskie i rodzinne, uzdalniając do przemiany całego życia małżeńskiego i rodzinnego w nieustanną "ofiarę duchową"[26].
Ponadto wspomaga małżonków w budowaniu intymnej więzi, w spotkaniu w akcie płciowym, w przeżywaniu seksualności w czystości, pomaga podejmować zadania prokreacyjne, szczególnie w przyjęciu nieoczekiwanego dziecka[27] czy dziecka chorego. Łaska wspiera też rodziców w obowiązkach wychowawczych, ukazując fakt, iż potomstwo jest szczególnym darem Boga a nie wyłączną własnością rodziców.
Łaska wypływająca z sakramentu małżeństwa i wspomagająca w podejmowaniu zadań życia we wspólnocie małżeńskiej i rodzinnej widoczna jest w wielu drobiazgach dnia codziennego, w konsekwencji stając się źródłem budowania autentycznej duchowości małżeńskiej i rodzinnej[28].
Łaska sakramentalna małżonków chrześcijańskich uzdolnia też rodzinę do wychodzenia i otwierania się na zewnątrz. Najpierw pozwala na wyprowadzenie prawdziwej oceny ewangelicznej różnorakich sytuacji cywilizacyjnych i kulturowych, w jakich znajduje się małżeństwo i rodzina[29]). Następnie wspomaga i ożywia podejmowanie i wykonywanie zadań społecznych i politycznych przez rodzinę i poszczególnych jej członków[30], na rzecz społeczeństwa. To wyjście na zewnątrz małżeństwa jest też łaską we wspólnocie kościelnej, w podejmowaniu przez rodzinę zadań ewangelizacyjnych i apostolskich[31].
Pius XI w encyklice Casti connubi, stwierdza, że poprzez małżeństwo chrześcijanie "[…] otwierają sobie skarbnicę łask sakramentalnych, z której czerpią nadprzyrodzone siły do tego, aby mogli swe obowiązki i zadania wykonywać wiernie, święcie i wytrwale aż do śmierci"[32]. Zauważa też, że gdy małżonkowie nie stawiają przeszkód łasce, otrzymują również dary specjalne, będące drobnymi poruszeniami duszy i ziarnami łask, które wzmacniają i udoskonalają siły naturalne małżonków po to, aby wewnętrznie przyjęli i chcieli realizować w praktyce wszystko, co wynika ze zobowiązań sakramentalnych. Wreszcie, jak konkluduje Pius XI, łaska sakramentu małżeństwa może być też udzielana im jako pomoc w szczególnych sytuacjach, gdy będą jej potrzebowali, aby przezwyciężać trudności w wykonywaniu obowiązków[33].
W sakramencie małżeństwa mężczyzna i kobieta zostają zatem obdarowani łaską, która owocując w ich życiu może pomagać w codziennych sytuacjach. Jednak owocność sakramentu zależy od duchowej współpracy zainteresowanych, od tego, czy nie będą stawiali przeszkód łasce.
"Moc" sakramentu związana jest ze stopniem zjednoczenia człowieka z Bogiem i Kościołem oraz z intensywnością wiary, nadziei i miłości, dlatego ważna jest współpraca małżonków z tą właśnie łaską; w sposób szczególny pomagają w tym Eucharystia, sakrament pokuty i modlitwa[34].
***
Mottem wspomnianej na wstępie sztuki Przed sklepem jubilera są następujące słowa: "Czasem ludzkie istnienie wydaje się za krótkie dla miłości. Kiedy indziej jest jednak odwrotnie: miłość wydaje się za krótka w stosunku do istnienia - a może raczej za płytka. W każdym razie każdy człowiek ma do dyspozycji jakieś istnienie i jakąś miłość - jak z tego uczynić sensowny całokształt?" Myślę, że to pytanie zadaje sobie wielu małżonków, szukając różnych dróg rozwiązań swoich większych bądź mniejszych problemów. Sądzę, że dla rozstrzygnięć, które owi małżonkowie wybiorą, ważne jest po pierwsze: czy wiedzą, do czego dążą, jaki jest ideał katolickiego małżeństwa. Po drugie: istotne jest to, czy wiedzą, gdzie szukać pomocy, w którą stronę się zwracać, aby uzyskać pomoc. Inaczej mówiąc, czy mają świadomość daru sakramentu, daru łaski, jaki małżeństwo ze sobą niesie i czy są gotowi współpracować z nim dla udoskonalenia ich relacji.
Małgorzata Wyżlic
Przypisy:
[1] Zob. K. Wojtyła, Przed sklepem jubilera. Medytacje o sakramencie małżeństwa przechodzące chwilami w dramat, Kluczbork 1996.
[2] Przez "model małżeństwa" rozumiem istniejące określone sposoby relacji i zachowań małżonków wobec siebie oraz postulaty koniecznych norm i wartości, które mają regulować i wyzwalać oczekiwane przez model zachowania (por. F. Adamski, Katolicki model rodziny a współczesna rodzina polska. Badania w Katedrze Socjologii Rodziny, w: T. Kukołowicz, Z badań nad rodziną, Lublin 1984, s. 190).
[3] Jan Paweł II w swoim nauczaniu wyróżnił dwie formy realizowania się obrazu Bożego w człowieku: pierwszy to obraz Boga widoczny w człowieczeństwie jako takim, zaś drugi dzieje się przez komunię osób, którą od początku stanowią mężczyzna i kobieta, ponieważ człowiek jest odzwierciedleniem Boga nie tyle w akcie samotności, co w akcie komunii: Bóg, którego ma obrazować, nie jest samotny, a jest Boską Komunią Osób - Trójcą Świętą.
[4] Por. Benedykt XVI, Encyklika Deus caritas est do biskupów, prezbiterów i diakonów, do osób konsekrowanych i wszystkich wiernych świeckich, o miłości chrześcijańskiej, Kraków 2008, nr 11.
[5] J. Grześkowiak omawiając opis stworzenia kobiety z żebra stwierdza tak: "Bóg stwarza kobietę z "mężczyzny" i dlatego mężczyzna stale szuka tej brakującej części swego "życia" odnajdując ją dopiero w kobiecie; kobieta zaś nieodparcie lgnie do mężczyzny, bo z niego została ukształtowana" (J. Grześkowiak, Misterium małżeństwa i rodziny. Sakrament małżeństwa jako symbol przymierza Boga z ludźmi, Poznań 1993, s. 84).
[6] Jan Paweł II określał małżeństwo mianem "najpierwotniejszego sakramentu", prawda ta wynika z dzieła stworzenia, z tego, że w akcie stwórczym Bóg powołuje człowieka jako parę małżeńską (Por. Mężczyzną i niewiastą stworzył ich. Chrystus odwołuje się do "początku". O Jana Pawła II teologii ciała, w: T. Styczeń, Jan Paweł II naucza, t. 1, Lublin 2001, s. 41; Zob. A. Pyka, Małżeństwo w Jana Pawła II interpretacji ekonomii sakramentalnej, w: A. Czaja, M. Wyżlic, Sens i wartość sakramentu małżeństwa, Lublin 2008, s. 13-32).
[7] Grześkowiak analizując obrazy stworzenia zauważa: "Obraz "żebra", które ochrania ludzkie serce, kapitalnie wyjaśnia dlaczego mężczyzna tak boleśnie przeżywa brak kobiety, dlaczego ona jest mu tak bliska i tak potrzebna, by mógł być w pełni sobą. Jest to obraz bardzo przejrzysty, bo jeszcze dziś Arabowie określają przyjaciela jako "swój bok", a w naszym kręgu kulturowym mówimy o przyjacielu jako o "połowie swego serca". Uwspółcześniając obraz ""ebra" możemy powiedzieć: kobieta została wyjęta z "serca" mężczyzny, stąd jest cząstką jego serca, cząstką jego życia" (J. Grześkowiak, Misterium małżeństwa i rodziny, s. 84).
[8] Por. tamże, s. 86.
[9] Na temat przeżywania miłości erotycznej w małżeństwie w perspektywie nauki Kościoła zob. K. Knotz, Akt małżeński szansą spotkania z Bogiem i współmałżonkiem, Kraków 2001; tenże, Seks jakiego nie znacie. Dla małżonków kochających Boga, Częstochowa 2009.
[10] Por. Jan Paweł II, Familiaris consortio. Tekst i komentarze, red. T. Styczeń, Lublin 1987, nr 19.
[11] Benedykt XVI, Encyklika Deus caritas est […], nr 7.
[12] Sobór Watykański II, Konstytucja duszpasterska o Kościele w świecie współczesnym, Wrocław 1985, nr 48.
[13] Por. Jan Paweł II, Familiaris consortio, nr 12, 15, 16.
[14] Benedykt XVI, Encyklika Deus caritas est […], nr 2.
[15] "Pierwotna wizja małżeństwa zyskała jeszcze głębszy sens w przepowiedniach proroków. Małżeństwo służyło im jako sposób i forma objawienia prawdy o przymierzu. Zdumiewa realizm obszarów i żarliwość z jaką prorocy przemawiają do Izraela, posługując się symbolizmem małżeństwa. Miłosna więź mężczyzny i kobiety, której twórcą jest Bóg, jest ujmowana przez proroków jako odblask i obraz nierozerwalnego przymierza Boga z jego ludem" (J. Grześkowiak, Misterium małżeństwa i rodziny, s. 110).
[16] Por. Jan Paweł II, Familiaris consortio, nr 18.
[17] Benedykt XVI, Encyklika Deus caritas est […], nr 11.
[18] Jan Paweł II, Encyklika Dominum et vivificantem Ojca Świętego Jana Pawła II o Duchu Świętym w życiu Kościoła i świata, Wrocław 1994, nr 16.
[19] K. Wojtyła, Rodzina jako "communio personarum", s. 355.
[20] Tenże, Miłość i odpowiedzialność, Lublin s. 88.
[21] Por. tamże, s. 89.
[22] Por. A. Pryba, Planowanie rodziny a więź małżeńska, Olsztyn 2002, s. 14.
[23] Por. K. Rahner, Vom Gottegeheimnis der Ehe, 106, cyt. za: J. Grześkowiak, Misterium małżeństwa i rodziny, s. 102.
[24] Por. Sobór Watykański II, Konstytucja duszpasterska o Kościele w świecie współczesnym, nr 49.
[25] Por. Cz. Murawski, Teologia małżeństwa i rodziny w nauczaniu biskupów polskich 1945-1980, Sandomierz 1988, s. 78.
[26] Sobór Watykański II, Konstytucja duszpasterska o Kościele w świecie współczesnym, nr 34; Jan Paweł II, Familiaris consortio, nr 56.
[27] Warto tutaj odwołać się do doświadczania M. i A. Beltrame Quattrocchi, których beatyfikacja odbyła się 21 X 2001 r., świadectwo ich doświadczenia rodzicielstwa, ukazuje jak zawierzenie Bogu i łaska mogą pomóc w przyjęciu nieoczekiwanego potomstwa. Zob. L. Grygiel, Świętość dwojga. Pierwsza błogosławiona para małżeńska, Warszawa 2002.
[28] Por. Jan Paweł II, Familiaris consortio, nr 56.
[29] Por. tamże, nr 5.
[30] Por. tamże, nr 47.
[31] Więcej na temat konkretnych przejawów łaski sakramentu małżeństwa zob. A. Nadbrzeżny, Łaska sakramentu małżeństwa w posoborowym nauczaniu Magisterium Kościoła, w: Sens i wartość sakramentu małżeństwa, red. A. Czaja, M. Wyżlic, Lublin 2008, s. 33-44.
[32] Pius XI, Casti connubi, w: Breviarium Fidei. Wybór doktrynalnych wypowiedzi Kościoła, oprac. S. Głowa, I. Bieda, Poznań 1989, s. 511.
Jasny przekaz dlaczego nie odrzucając naszych małżonków nawet po rozwodzie, stajemy na straży Sakramentu i nie pozwalamy na "zalegalizowanie" ich pożycia w związkach cywilnych, zobowiązując ich niejako do zadośćuczynienia ich duchowemu życiu.
kinga2 [Usunięty]
Wysłany: 2011-04-16, 22:30
Katecheza: Małżeństwo w Panu
o. Waldemar Gonczaruk CSsR
Wierni mimo wszystko
autor: Jadwiga Knie-Górna
Z ks. Sławomirem Krzeszewskim, o osobach żyjących w trudnych małżeństwach, rozmawia Jadwiga Knie-Górna
Kościół wytrwale stoi na straży nierozerwalności i wierności małżeńskiej dlatego trudna do zrozumienia jest dla mnie luka, jaka powstała w niesieniu duszpasterskiej, profesjonalnej pomocy osobom, które chcą pozostać wierne przysiędze małżeńskiej.
- Takim osobom trudno jest zrozumieć fakt, że dla małżonków, którzy złamali przysięgę małżeńską i zawarli związek nieskaramentalny, Kościół wydaje się być bardziej otwarty, niż dla nich. Związki niesakramentalne mogą liczyć na pomoc duszpasterską niemal w każdym wielkim mieście, gdzie przy wielu parafiach działają duszpasterstwa dla osób żyjących w takich związkach. Natomiast duszpasterstw dla osób porzuconych przez współmałżonka w całej Polsce jest dosłownie kilka.
Znamienny jest fakt, że nasze poznańskie duszpasterstwo - jak i warszawska Wspólnota Trudnych Małżeństw Sychar, z którą współpracujemy - powstały nie tylko niemal w tym samym czasie, ale w obu wypadkach tylko i wyłącznie dzięki usilnym staraniom osób świeckich. A przecież Ojciec Święty Jan Paweł II w Familiaris Consortio, adhortacji apostolskiej poświęconej rodzinie, bardzo wyraźnie powiedział, że Kościół w szczególny sposób powinien zatroszczyć się właśnie o te osoby, które pomimo przeżywanych trudności związanych z faktem porzucenia przez współmałżonka, pozostają zarówno wierne temu, który porzucił, jak i złożonej przysiędze małżeńskiej. Nie ulega wątpliwości, że w dzisiejszych czasach taki wybór nosi znamiona heroizmu.
Ile osób skupia duszpasterstwo osób porzuconych?
- Taką stałą grupę tworzy piętnaście osób. Są to ci, którzy przychodzą na każde spotkanie. Kilkadziesiąt osób uczestniczy natomiast np. w rekolekcjach wielkopostnych. Jedni zostają, inni, stwierdziwszy, że nie potrzebują już wsparcia duszpasterstwa, odchodzą do innych wspólnot kościelnych. Stale bowiem namawiam ich, by szukali dla siebie konkretnego miejsca w jakimś ruchu lub wspólnocie parafialnej. Uważam, że nie jest dobrze, jeśli osoba porzucona - choć wolę określenie: pozostająca w trudnym małżeństwie - funkcjonuje we wspólnocie Kościoła koncentrując się tylko na dramatycznej sytuacji, która ją spotkała. Lepiej jest, gdy poszukuje innych dróg realizacji swojego chrześcijańskiego powołania.
Prawda jest taka, że porzuconych małżonków będzie coraz więcej, ponieważ coraz więcej małżeństw rozpada się. Dlatego uważam, że takie duszpasterstwo powinna prowadzić osoba bardzo kompetentna, odpowiednio przygotowana od strony psychologicznej i prawnej, mająca więcej czasu na związane z tym działania. Wtedy można by stworzyć odpowiedni plan funkcjonowania takiego duszpasterstwa, rozszerzyć je. My niestety takiej możliwości nie mamy, dlatego funkcjonujemy trochę tak „zgodnie z intuicją”.
Rozumiem, że problematyka kolejnego spotkania podyktowana jest chwilą lub tematem zasugerowanym na gorąco?
- Najczęściej tak właśnie jest. Nasze spotkania, mające miejsce w Poznaniu zawsze w drugą niedzielę miesiąca, rozpoczyna Msza św. odprawiana w kaplicy sióstr Elżbietanek, która znajduje się za kościołem Najświętszego Serca Jezusa i św. Floriana na Jeżycach. Po Eucharystii zbieramy się w salce, gdzie przy herbacie omawiamy jakiś gorący temat czy też nurtujący problem. Czasem zapraszamy na nasze spotkania prelegentów, którzy poruszają specjalistyczną problematykę.
Większość osób należąca do naszego duszpasterstwa nie szuka u nas porad, ponieważ przeszli już bardzo trudną drogę, zaczynającą się najczęściej u prawnika a kończącą w gabinecie psychologa. Osoby przychodzące do nas szukają podobnych sobie, czyli takich, którzy nie tylko przeżyli ogromny dramat, ale jeszcze na dodatek często słyszą słowa, że są nienormalni, gdyż umartwiają siebie poprzez trwanie w wierności, zamiast „ułożyć sobie życie”. Uważam, że małżonkowie przychodzący do naszej wspólnoty szukają wsparcia modlitewnego. Tak naprawdę to jest bardzo proste duszpasterstwo, opierające się na modlitwie i braterskich relacjach.
W naszym społeczeństwie funkcjonuje pewnego rodzaju przyzwolenie na rozpad małżeństwa. Małżeństwo traktuje się jako jednorazowy akt. Tymczasem ten wybór dokonywany jest każdego dnia, tak jak moc sakramentu małżeństwa działa każdego dnia. Bóg jest wierny w swoich obietnicach, to człowiek może złamać dane słowo.
Niestety osoby porzucone nie zawsze spotykają się ze zrozumieniem w swoich parafiach...
- To prawda. A przecież ludzie ci szukają w Kościele przede wszystkim potwierdzenia, że ich wybór jest słuszny w świecie, który promuje zupełnie inne wartości.
Co przede wszystkim porzuceni małżonkowie powinni w Kościele usłyszeć?
- Prawdę, że droga jaką wybrali to nie jest dziwactwo. Kościół powinien także uszanować te osoby przede wszystkim za to, iż niezwykle poważnie i dojrzale składały swoją przysięgę małżeńską. Wszyscy zaś powinniśmy pamiętać słowa Jana Pawła II, który we wspomnianej już adhortacji Familiaris Consortio, o porzuconym małżonku mówi wprost: „przykład jego wierności i chrześcijańskiej konsekwencji nabiera szczególnej wartości świadectwa wobec świata i Kościoła, który tym bardziej winien mu okazywać stałą miłość i pomoc, nie czyniąc żadnych trudności w dopuszczeniu do sakramentów”. Kościół oczywiście powinien się także za nich oraz z nimi modlić - i to jest centrum „pomocy” naszego duszpasterstwa.
Czy między osobami należącymi do tego duszpasterstwa nawiązują się przyjaźnie?
- Oczywiście. Jak w każdym duszpasterstwie ludzie próbują sobie wzajemnie pomagać w prostych powszednich sprawach, a to stwarza więzi. Chciałbym podkreślić, że przyjście do naszego duszpasterstwa wymaga przekroczenia kilku barier. Trzeba porzucić swoją anonimowość, trzeba też przyznać przed innymi, że jest się porzuconym, a nie jest to łatwe. Dlatego takie grupy nie będą miały nigdy masowego charakteru.
W naszym duszpasterstwie jest taka niepisana zasada, że nikt nikogo o nic nie wypytuje. Swoimi losami czy problemami dzielą się tylko te osoby, które odczuwają taką potrzebę. Oczywiście mogą one liczyć nie tylko na nasze wsparcie modlitewne. Działamy bowiem w ramach Archidiecezjalnego Duszpasterstwa Rodzin, które dysponuje szerokim wachlarzem specjalistycznych poradni, czasem są to też kontakty prywatne. Jedno jest pewne - nikt nie wyjdzie od nas bez otrzymania pomocnej dłoni.
Dlaczego duszpasterstwo nazywa się duszpasterstwem osób porzuconych? Wiem, że Maria, dzięki której ono istnieje, proponowała inną nazwę?
- Fakt, Marysia proponowała nazwę „wierni nierozerwalni”. Uważam, że słowo porzuceni sugeruje kogoś przegranego, a nie powinno być takiego skojarzenia. Mnie najbardziej odpowiada nazwa Wspólnota Trudnych Małżeństw, zaproponowana przez Sychar z Warszawy. Przy tej okazji gorąco polecam stronę internetową www.sychar.org
Czy spotkał się Ksiądz z taką sytuacją, że do osoby porzuconej powrócił współmałżonek?
- Nikt mi nic takiego nie oznajmił. Wiem jednak, że w niektórych trudnych małżeństwach zostały nawiązane zwykłe ludzkie relacje. I tak np. Piotr porzucony przez żonę, dzielił się radością, że po siedmiu latach milczenia wreszcie zaczęła z nim rozmawiać. On uważa to za łaskę Bożą.
Okazuje się, że dla tych porzuconych osób uzdrowienie ludzkich stosunków jest także niezwykle ważne. Odnosi się to przede wszystkim do tych małżeństw, gdzie porzucone zostają także dzieci. Obojętnie ile one będą miały lat, bardzo istotny jest dla nich fakt, że choć rodzice nie są już razem, to jednak potrafią ze sobą normalnie rozmawiać. Poza tym trzeba pamiętać, aby nie pielęgnować w sobie niechęci i nie odkurzać ciągle starych zranień.
„Wierność jest nudna” śpiewa w popularnej ostatnio piosence, nagranej do komedii erotycznej „Och Karol 2” Natalia Kukulska. Sam film opowiada historię mężczyzny, który w jednym momencie miał żonę i trzy kochanki. „Karol świetnie sobie radzi, skacząc z łóżka do łóżka i realizując ich kolejne zachcianki. Takie życie to marzenie niejednego faceta” można wyczytać w jego recenzji.
W dzisiejszym świecie istnieje duże przyzwolenie na niewierność. Kolorowe czasopisma i serwisy plotkarskie co chwila donoszą o tym, że ten czy inny celebryta ożenił się po raz trzeci; porzucił żonę dla kochanki, z którą ma dziecko; spotyka się z dwudziestą partnerką w przeciągu dwóch lat. Konfiguracje są najróżniejsze. Takie informacje nie są jednak przedstawiane jako coś gorszącego, ale coś ekscytującego, tak jak to było choćby w przypadku głośnego romansu Kazimierza Marcinkiewicza z Isabel, dla której porzucił swoją żonę i dzieci. Seks bez zobowiązań, częste zmienianie partnerów i nie przywiązywanie się do nich oraz szerzej brak szacunku dla drugiej osoby są promowane także w różnych filmach, serialach telewizyjnych, programach rozrywkowych - ogólnie przez znaczną część świata kultury i mediów. Bardzo popularne są firmowe wyjazdy integracyjne, na które nie są zapraszani współmałżonkowie pracowników, co może nie jest wprost zachętą do zdrady ale wpisuje się w pewien stosunek do małżeństw, które rzadko kiedy są traktowane jako jedność. Wśród mężczyzn modne jest chwalenie się kolejnymi podbojami, jakby to był powód do dumy.
Ten model życia, to „marzenie niejednego faceta” może nam dać krótkotrwałą przyjemność. Z całą pewnością nie da nam jednak długotrwałego szczęścia, które można zbudować tylko w oparciu o relację opartą na wzajemnym szacunku. Co więcej te chwile przyjemności kosztują ludzi z reguły poranieniem, cierpieniem, ciągłym niezaspokojeniem, brakiem poczucia głębszego sensu życia. Niewiernej osobie, która nie kocha, ciężko będzie też samemu doświadczyć miłości, bycia przez kogoś bezinteresownie kochanym, wspieranym w każdej sytuacji, niezależnie od tego jak ułoży się życie.
Wierność wielu osobom wydaje się nudna, ale może być ona fascynującą przygodą. Znany kabareciarz, Szymon Majewski oddał kiedyś jej sedno słowami: „Wierność jest sexy. Najfajniejszym afrodyzjakiem jest wierność. Im dłużej płyną latą, im dłużej jesteśmy ze sobą tym okazuje się, że to wcale nie jest nudne. To wkręca.”. Budowanie związku z jedną osobą może być znacznie ambitniejszym, ciekawszym wyzwaniem niż przelotny romans z nieznajomą. Po 15 latach małżeństwa z pewnością trzeba się trochę napracować aby zaskoczyć czymś ukochaną osobę. To jest dopiero zadanie dla prawdziwych mężczyzn! Zarazem im dłużej się jest ze sobą tym można zbudować mocniejszą więź i czerpać z niej większą radość.
Rozważając temat niewierności musimy pamiętać o tym, że nie jest nią tylko seksualna zdrada współmałżonka, ale też flirtowanie z innymi osobami, „nieprzyzwoite” rozmowy z kolegami o różnych kobietach, sięganie po pornografię i wiele innych podobnych postaw. Swoistą niewiernością jest też wchodzenie i trwanie w związkach dla egoistycznej przyjemności, tylko po to by „kogoś mieć”, bez refleksji co z tego może wyniknąć, czy też ciągłe zmiany partnerów.
Warto przywracać miarę rzeczy, pokazywać że niewierność nie powinna być powodem do dumy ale do wstydu, po to aby stawała się ona udziałem jak najmniejszej ilości osób. W ostatnich dniach portal Przeznaczeni.pl i Akademickie Stowarzyszenie Katolickie Soli Deo podjęli akcję promująca wierność, na którą koniecznie trzeba zwrócić uwagę. W twórczy sposób nawiązuje ona do przywołanego przeze mnie we wstępie filmu erotycznego, całkowicie obracając przesłanie jakie on niesie.
Akcję promuję kontrowersyjny plakat z hasłem „Wierność kotku” i dłonią, ułożoną jak do „faka”, w której jednak zamiast palca środkowego wystawiony jest palec serdeczny w obrączce. Powstały też strona internetowa: http://ochkarol3.pl oraz strona na Facebooku „Wierność jest sexi” ( http://www.facebook.com/W...125566270844756 ), gdzie pojawiać się będą treści formacyjne i edukacyjne. Cztery główne cele jakie wyróżnili organizatorzy to: Wbić do głowy wszystkim, że wierność jest podstawą prawdziwej miłości!, Zachęcić do twórczego przeżywania relacji, Uświadomić wartość czasu przedmałżeńskiego, Przypomnieć nauczanie papieskie dotyczące miłości. Inicjatywę promują znane osoby, które swoim autorytetem mają świadczyć o tym, że wierna miłość jest możliwa m.in. Krzysztof Ziemiec.
„Celem naszej akcji jest jasno i wyraźnie, w kontrze do filmu pokazać: można, trzeba żyć inaczej. Czy środki są mocne? Są. A jak dzisiaj dotrzeć do kogoś spoza kręgu przekonanych chrześcijan? Jak do czytelnika pudelka i demotów dotrzeć z wartościowym przekazem? Nie znalazłem innego środku jak prowokacja. Na zdjęciu jest palec serdeczny z obrączką, którą z dumą noszę. Mam nadzieję, że akcja przyniesie dużo dobrych owoców.” mówi Karol Wyszyński z przeznaczeni.pl, jej pomysłodawca. Polecam!
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
Poniższy wzór ma charakter orientacyjny i nie zastępuje porady prawnej. W odpowiedzi na pozew warto odnieść się do wszystkich twierdzeń pozwu i zadbać o to, aby nasza odpowiedź była zgodna z prawdą.
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód. KAIKs. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.