Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Tylko Olu moim zdaniem można spokojnie komuś wytłumaczyc, że źle robi. Pewnie to nawet szybciej zrozumie, ale można tez walnąc z grubej rury - na zasadzie "a co mi tam, ze ktoś płacze jak mu przywalę, to jego problem i niech sie leczy".
Ola2 [Usunięty]
Wysłany: 2008-04-18, 15:49
No widzisz tylko, że oni wiedzą, że my nie płaczemy z tego tytułu, więc walą w nas.
A przecież:
- żadna z nas nie jest zwolenniczką rozwodów
- żadna z nas nie jest rogatym (szatanem), a takie insynuacje były
- żadan z nas nie twierdzi, że nie należy się modlić
- zadna z nas nie twierdzi, że należy walczyć (mylą tu mądrą obronę z walką)
.....
I tak możemy długo wymieniać.
Tylko, że z neofitami tak najczęściej bywa. Chcą nawracać wszystkich. A jak nie mają kogo, to nawet ... nawróconych.
nałóg [Usunięty]
Wysłany: 2008-04-18, 16:04
no......... a tak naprawdę to o co chodzi?
KTO MA RACJĘ!!!!!!!!!!
A racja jest jak plecy i każdy ma swoją.
No ..... kto ma rację...czyja na wierzchu.
Marcin Luter tezy przybił na drzwiach katedry bo tez chciał miec rację. I co? rozłam zrobił ...schizmę.
Lefebr też uważał że lepiej sie modli,ze jego droga do nieba jest prostsza,krótsza........ zrobił schizmę........... bo miał swoja rację.
Kiedys ,dawno ,dawno temu robiłem prawo jazdy. Na nauce jazdy ktos mi tam wylazł z boku...... wystraszyłem sie i zezłościłem.Zacząłem kląc jak szewc.Że mam pierszeństwo,że na głównej itd...... Mój instruktor(starszy gościu był juz wtedy) powiedział mi tak: i co z tego że miałeś pierwszeństwo przejazdu,co z tego..... ciesz sie że wypadku smiertelnego nie było.Często jest tak że ci co mieli pierszeństwo i rację lezą na cmentażu.
Więc może wystarczy udowadniania,teoretyzowania................... jak ktoś chce się modlić to niech sie modli,jak nie chce.......... jego problem,jak ktoś pisze na ogólno dostępnym forum o swojej drodze,musi brac pod uwage "zwroty". Czasem można sie narazic na przykry zwrot.
Ale to uczy pokory i daje do myslenia........ no może jednak cos nie tak u mnie??????
Więc :
W.Z. jak zostałeś charyzmatykiem,czujesz sie dotknięty Bożym palcem..... to fajnie.Zostałeś wybrany. Ale głosząc to na forum musisz sie liczyć ze zwrotami,z niedowierzaniem.
Nawet z oskarżeniem o fałszywe proroctwo.O skrajność.O dysfunkcję religijną.Mormoni też uważają się za chrześcijan
Nie mowa lecz czyny.
Mam propozycję....... Zuza,Ola,Małgorzata,w.z.kasia, niech każdy pozostanie przy swoim i niech nie usiłuje przekonywać innych do swojej wizji.
Pogody Ducha
Ola2 [Usunięty]
Wysłany: 2008-04-18, 16:18
No widzisz Nałogu. Jak ja chcę się bronić i przedstawiam swoje rację, jest źle, bo powinnam dać spokój. Dlaczego tego typu postów np. nie umieścisz po atakujących postach Kasi. Nie, tylko Olka nie może wyrazić zdania. Tylko Olka ma być tą mądrzejszą i ustąpić... Nie życzę sobie takich tekstów, Nałogu. Mam prawo wyrażać swoje zdanie, więc go wyrażam.
nałóg [Usunięty]
Wysłany: 2008-04-18, 17:34
Oj,Olka......... uparta Tyś.... czy może brac udział w zawodach pływackich ktos kto pływać nie umie?
Olka,a wyrazaj ,wyrażaj...ile wola.
Tylko o co tak naprwdę chodzi?????? jaki był początek tej zawziętej dyskusji? Ktoś wie???
[ Dodano: 2008-04-18, 17:39 ]
Olka..... czasami lepiej powiedzieć sobie: niech on/ona ma rację a ja spokój.
Ja osobiście bardziej utozsamiam sie z Twoim widzeniem problemów kryzysowych jak z widzeniem Kasi
Ola2 [Usunięty]
Wysłany: 2008-04-18, 17:47
Pływać umiem!!
Będę wyrażać, chyba że mnie wyrzucą kolejny raz.
O co chodzi? Nie bedę się powtarzać, ja nie zdarta płyta. Jak nie wiesz, o co chodzi, to się nie wtrącaj.
Nie! Przez święty spokój ludzie mi włazili na głowę. Miałam się zmienić, zmieniłam. Nie ma "dla świetego spokoju", to ucieczka od problemów, od komunikowania własnego zdania, od wyrażania swojego zdania, swoich potrzeb, a stąd krótka droga do braku szacunku i niskiego poczucia wartości. Ostrzegałam, że nauczyłam się asertywności, to mój nabytek z kryzysu.
Ufff, ulżyło mi. Zakomunikowałam
zuza [Usunięty]
Wysłany: 2008-04-18, 18:13
Ano tak- ja też widzę niesprawiedliwe traktowanie- mnie się zwraca uwagę a traktującym mnie niegrzecznie" nie. Bo standard jest jeden- ja profilaktycznie- a reszta w obronie Chrystusa przecież.
Bo oni tacy święci i wymodleni- przynajmniej jeśli chodzi o zawartość opisów dotyczących modlenia i dotknięcia w postach.
Tylko mnie to wisi totalnie. Więć piszę tylko aby swoje zdanie wyrazić.
Nie oczekuję przeprosin- do tego to trzeba odwagi- jak pisałam- nie potrzebuję przeprosin to mam na myśli jedno- mam gradację wymagań wobec ludzi- ze względu na nich samych- wszystkich jednakowo nie osaczam wymogami.
Nołogu- nie jestem wizjonerem- przynajmniej jeśli chodzi o to forum.
W innych aspektach- miewam koncepcję które realizuję z powodzeniem dla dobra szerszego grona. I masy potrafię zmobilizować.
Teściowa moja to podziwia i nazywa że jestem społecznik .
I mówi zawsze tak- "a mnie to się nie chciało".
Od lat tak mówi- 3 dni temu ponownie.
A ja swoje robię- bo lubię i ściemnianiu zawsze powiem nie!!!!!!.
Tyle się tu pisze o samotności.
Ja jestem samodzielna i czasami mi ta samodzielnośc ciąży jak cholera.
Ale bym zgrzeszyła i to ciężko gdybym napisała teraz tak: jestem samotna.
Oli [Usunięty]
Wysłany: 2008-04-19, 11:59
Kochani pewnie mi się oberwie bo komuś napewno nie spodoba się co napiszę i być może nie powinnam się wtrącać bo nowa dość jestem a wynika z waszych postów że wy tak od dawna już.......... ale co do modlitwy to nie jest prawdą,że na forum tylko modlić się każą bo kiedy ja tu trafiłam to akurat Nałóg, czy Wan ... ciągle do działania mnie namawiali a modlitwa swoją drogą "chcesz się modlić to się módl" trochę z przekąsem pisał mi wtedy Nałóg, w końcu wziełam się do "roboty" i mam co chciałam, udało się ..... rodzina w komplecie, a że czasem są jeszcze zgrzyty, no w "normalnych" rodzinach też są........ bo jesteśmy inni, różni....... i tak samo na forum, nie mogę pojąć dlaczego się kłócicie skoro to że jesteśmy różni powoduje,że tak ciekawe, bogate mądrością i pomocne to forum, każdy wnosi tu jakieś bogactwo... jednemu pomogą posty w.z innemu Oli, a innemu Zuzy bo różne są w życiu sytuacje a jesteście tutaj po to żeby dawać siłę takim, którzy są do tyłu zawami, którzy dopiero przechodzą to co wy już przeszliście... i to jest tu ważne, wasze doświadczenie, Ci, którzy tu trafiają chcą czytać wasze mądre posty i czerpać z nich siłę do pracy nad sobą, rodziną, sytuacją w jakiej się znaleźli, wasze kłótnie napewno w tym nie pomogą.... tym bardziej pod hasłem świadectwa....... pewnie ktoś mi tu zaraz dogada ale trudno, co do modlitwy i działania to nie pamiętam kto to powiedział "módl się i pracuj" i to chyba jest złoty środek, społecznik może się modlić ale bardziej będzie widać mimo wszystko to co robi a pustelnik musi pracować żeby żyć, choć modlitwa jest dla miego na pierwszym miejscu........ Może nie potrzebnie się wtrąciłam ale ostatnio gdzie nie zajrzę to wasze spory czytam, Zuza, Ola, w.z, Nałóg i ktokolwiek tu jeszcze pisał ja szanuję was wszystkich bo z waszego doświadczenia czerpałam żeby poskładać moją rodzinę, każdy z was jest inny i super!!!! gdybyśmy byli tacy sami nudno by na świecie było!!! Jeśli kogoś obraziłam to przepraszam, jeśli żle coś zrozumiałam z waszej dyskusji przepraszam raz kolejny i trzymajcie się cieplutko!!!! ale nie tak burzliwie Pozdrawiam........
[ Dodano: 2008-04-19, 12:18 ]
Ps.przeczytajcie post Anuszki, który jest pod hasłem "Witajcie" i wesprzyjcie ją bo bardzo smutna jest zamiast tracić czas i energię na tę dyskusję.
w.z. [Usunięty]
Wysłany: 2008-06-05, 11:04
Mam prośbę o radę.
W kiedy żona odeszła, zrobiłem rozdzielnośc majątkową. Teraz jest już wszystko w porządku. Nawet spodziewamy się kolejnego dziecka. Przewija się jednak w naszych rozmowach temat powrotu do wspólnosci majątkowej.
Argumenty za wspólnością:
- pewniejsza przyszłośc dla żony - jakiś majątek
- emerytura - nie orientuję się jak wygląda sprawa emerytur (ona jest jeszcze młoda - 24 l) - kiedyś był wariant, że emerytura była po męzu - czy teraz też tak jest, nie wiem?
- ona pracuje w domu opiekując się dziecmi - powinna też coś z tego miec (to był główny zarzut gdy odeszła, że przy mnie niczego się nie dorobiła)
- finanse - odpis podatkowy ponieważ możemy się wspólnie rozliczac - kilka tys. rocznie.
przeciw:
- w przypadku gdyby znowu zamierzała odejśc, mniej kłopotów i kłótni o wspólny majątek - np. mieszkanie jest moje i jestem pewny, że gdyby ona miała do niego prawo gdy zdradziła, wyrzuciłaby mnie wtedy na bruk bez skrupułów
- jednak taka rozdzielnośc to moje bezpieczeństo jeśli chodzi o byt, i w jakimś sensie także bezpieczeństwo dzieci - coś im po mnie zostanie kiedy umrę (mam kłopoty z sercem i myślę, że jak do 60-tki pociągnę to max.)
Sam nie wiem jak rozwiązac ten problem - jak zapewnic bezpieczny byt żonie, a jak zadbac o siebie?
Ola2 [Usunięty]
Wysłany: 2008-06-06, 13:43
„Przewija się jednak w naszych rozmowach temat powrotu do wspólnosci majątkowej.”
No to jest ciekawe, kto „przewija” w tych rozmowach.
„Argumenty za wspólnością:
- pewniejsza przyszłośc dla żony - jakiś majątek”
Żona i tak dziedziczy po Tobie (rozdzielność nie ma tu nic do rzeczy), to o jakiej pewniejszej przyszłości piszesz. No rzeczywiście, w razie gdyby sytuacja się powtórzyła – ona ma pewniejszą, ale Ty za to... przechlapane.
”- emerytura - nie orientuję się jak wygląda sprawa emerytur (ona jest jeszcze młoda - 24 l) - kiedyś był wariant, że emerytura była po męzu - czy teraz też tak jest, nie wiem?”
Też rozdzielność nie ma wpływu. Jeśli ona nie podejmie pracy, to emeryturę będzie miała po Tobie. Jeśli podejmie pracę, a potem jej emerytura będzie niższa niż Twoja, to jako wdowa może brać Twoją, a ze swojej zrezygnować.
„- ona pracuje w domu opiekując się dziecmi - powinna też coś z tego miec (to był główny zarzut gdy odeszła, że przy mnie niczego się nie dorobiła)”
Oczywiście, że powinna, tylko że ona już ma, a tego nie raczy zauważyć. Jak jej źle, to dawaj jej jakieś kieszonkowe, czy cóś. Niczego się nie dorobiła, bo nie robiła. A poważnie to przecież Ty „dorabiasz ją”, bo przecia będzie dzidziczyć po Tobie, chyba że się rozwiedziecie, to rzeczywiście będzie mala i biedna.
„finanse - odpis podatkowy ponieważ możemy się wspólnie rozliczac - kilka tys. rocznie.”
Fakt, że podatkowo korzystniejsze. No to pomyśl tak: weź kwotę z hipotetycznego zwrotu z podatku i podziel na 12 miesięcy. Dużo? Bardzo podniosłoby stopę życiową rodziny? Jeśli nie, nie ryzykowałabym.
„przeciw:
- w przypadku gdyby znowu zamierzała odejśc, mniej kłopotów i kłótni o wspólny majątek - np. mieszkanie jest moje i jestem pewny, że gdyby ona miała do niego prawo gdy zdradziła, wyrzuciłaby mnie wtedy na bruk bez skrupułów”
Fakt.
„- jednak taka rozdzielnośc to moje bezpieczeństo jeśli chodzi o byt, i w jakimś sensie także bezpieczeństwo dzieci - coś im po mnie zostanie kiedy umrę (mam kłopoty z sercem i myślę, że jak do 60-tki pociągnę to max.)”
Fakt.
”Sam nie wiem jak rozwiązac ten problem - jak zapewnic bezpieczny byt żonie, a jak zadbac o siebie?”
Żona już ma zapewniony bezpieczny byt. Rzeczywiście pora na Ciebie o zadbanie i nie ryzykowanie nadmierne. Ale i tak, oczywiście zrobisz odwrotnie niż Ci tu napisałam.
Pozdrawiam
Ola2
sasanka [Usunięty]
Wysłany: 2008-06-06, 13:51
hehe
rzeczywistość opisana bardzo trafnie
żem zrobiła identycznie swego czasu
i cudu potrzebowałam, żeby cokolwiek uratować w pożodze powtórki
ale oczywiście szlachetność na pierwszym miejscu
elzd1 [Usunięty]
Wysłany: 2008-06-06, 14:45
w.z. napisał/a:
- emerytura - nie orientuję się jak wygląda sprawa emerytur (ona jest jeszcze młoda - 24 l) - kiedyś był wariant, że emerytura była po męzu - czy teraz też tak jest, nie wiem?
Nadal jest prawo do renty po mężu - kobieta musi mić ukończone 50 lat, a od chwili śmierci męża do złożenie wniosku nie może upłynąć więcej niż 5 lat.
Mąż również może uzyskać rentę po żonie, nie wiem tylko, jaka jest granica wiekowa.
Tak jest na dzień dzisiejszy, a co będzie za 25 lat, tego nikt nie wie.
Ola2 napisał/a:
(mam kłopoty z sercem i myślę, że jak do 60-tki pociągnę to max.)”
Na to nie licz, nic nie jest przesądzone: mnie dawano przy urodzeniu najwyżej 7 lat życia. A jak byłam w ciąży, to wręcz mi lekarz kardiolog powiedział : z taką wadą to się w piachu leży, a nie zachodzi w ciążę - szczery był, nieprawdaż?
w.z. napisał/a:
- ona pracuje w domu opiekując się dziecmi - powinna też coś z tego miec (to był główny zarzut gdy odeszła, że przy mnie niczego się nie dorobiła)
A któż jej zabrania pracować?
Znam kilka kobiet, które mając troje czy czworo dzieci w wieku przedszkolnym i wczesnoszkolnym - pracują. I nie mieszkają z żadnymi rodzicami, jakoś sobie radzą, przy dobrych chęciach obojga.
Ola2 napisał/a:
. Ale i tak, oczywiście zrobisz odwrotnie niż Ci tu napisałam.
A cóż to, wróżka jesteś?
w.z. [Usunięty]
Wysłany: 2008-06-06, 15:05
Wielkie dzięki :). Trochę to uspokoiło moje sumienie. Dla nas pewne sprawy są oczywiste. Ufam, żonie, choc życie mnie już nauczyło, że bardziej trzeba ufac Bogu.
Podkreślam, między nami jest naprawdę bardzo dobrze, ale czasami jak Ona coś powie to tylko walnąc się na plecy jak w takiej bajce dla dzieci "zły pies" ;). Ostatnio dowiedziałem się, że ona w ogóle nie miała zamiaru mnie zostawic i zdradzic. To po co kurczę ja tak się przejmowałem ;)))?
No wiecie, ona jest teraz nawrócona, ale to taki pierwszy poryw i zachowuje się jak neofitka. Czyli skoro Bóg jej przebaczył to mąż już nie musi.
Czasami zastanawiam się czy tam pod kopułą wszystko w porządku, ale to tylko tak między nami mówię.
Ciekawe są te powroty i zdrowienie.
Ola2 [Usunięty]
Wysłany: 2008-06-06, 15:16
A cóż to, wróżka jesteś?
Ano, Eluś, szlifuję się - hi, hi.
W.Z.:
"No wiecie, ona jest teraz nawrócona, ale to taki pierwszy poryw i zachowuje się jak neofitka. Czyli skoro Bóg jej przebaczył to mąż już nie musi.
Czasami zastanawiam się czy tam pod kopułą wszystko w porządku, ale to tylko tak między nami mówię.
Ciekawe są te powroty i zdrowienie."
Pierwszy raz na tym forum w taki sposób opisano powrót marnotrawnej.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
Poniższy wzór ma charakter orientacyjny i nie zastępuje porady prawnej. W odpowiedzi na pozew warto odnieść się do wszystkich twierdzeń pozwu i zadbać o to, aby nasza odpowiedź była zgodna z prawdą.
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód. KAIKs. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.