Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Z łaski Boga czujemy Jego bliskość, działanie, odczytujemy znaki idziemy za jego wskazówkami, słyszymy Jego słowa , przyjmujemy dogmaty, potrafimy sie modlić, czy tez otrzymujemy charyzmaty itp...trzeba dostąpić zaszczytu łaski. Dziękuję Ci Panie, za to czym mnie obdarzasz ! EL.
Ola2 [Usunięty]
Wysłany: 2008-04-16, 18:22
A nie mówiłam... następna neofitka.
nałóg [Usunięty]
Wysłany: 2008-04-16, 18:32
w.z.............. a możesz podać choć jeden przykład,bo ten o ratowniku jest raczej potwierdzeniem tego że to nie była besposrednia ingerencja
Ola2 [Usunięty]
Wysłany: 2008-04-16, 18:41
Mam lepszy przykład, który umieściła dziewczyna na forum.
Jest powódź. Ludzie ratują się. Ksiądz wlazł na wieżę kościelną, bo wszędzie już była woda. Przycupnął na dachu i się modli o uratowanie. Pod kościół podpłynęła łódź. Chcieli księdza zabrać, ale on twierdził, że nie trzeba, bo modli się do Boga i on go uratuje. Dwie godziny później następna łódź, a ksiądz odrzuca pomoc. Po jakimś czasie następna łódź i znowu ksiądz nie chce pomocy, bo się żarliwie modli. Godzinę później ksiądz utonął.
A że to był bardzo dobry człek, więc trafił do nieba i stanął przed Bogiem.
- Panie Boże, dlaczego mi nie pomogłeś, przecież się modliłem, zawierzyłem Tobie.
A Pan Bóg:
- Jak to nie pomogłem?! Przecież trzy razy posyłałem do Ciebie łódź z ratownikami.
Pozdrawiam
nałóg [Usunięty]
Wysłany: 2008-04-16, 19:11
Ola,w mnie znanym tym na dachu była kobieta
[ Dodano: 2008-04-16, 19:17 ]
A tak jeszcze o bezpośredniej ingerencji Boga................... jak juz to zwykle nazywa sie to cudem.Ale jako cud musi byc uznanym przez kościół.A te uznania są takie rzadkie............... Kiedyś w Oławie chyba facetowi wydawało sie że cud widzi........ az prokurator sioe nim musiał zająć. Dla tego cudu nwet Hosti e własną krwią pomazał.Pogięło faceta
Ola2 [Usunięty]
Wysłany: 2008-04-16, 20:49
A co to za róznica? Kobieta, ksiądz czy facet? W tym przykładzie nie ma to najmnijszego znaczenia. Może być czlowiek. A myslałam, że tylko ja jestem drobiazgowa
kasia [Usunięty]
Wysłany: 2008-04-17, 11:32
nałogu - ten ratownik z wpisu w.z. to nawiązanie do samego Jezususa naszego ratownika, u mnie chirurg - Jezus lekarz - w każdym z tych przypadków działa raczej bezpośrednio
w.z. [Usunięty]
Wysłany: 2008-04-17, 11:36
nałóg napisał/a:
w.z.............. a możesz podać choć jeden przykład,bo ten o ratowniku jest raczej potwierdzeniem tego że to nie była besposrednia ingerencja
Sami z siebie tak naprawdę nie potrafimy czynic dobra. To Bóg jest sprawcą tego, że chcemy sie nawracac i kochac Go. To jest najważniejsze, to jest bezpośrednia ingerencja w duszę człowieka. Powiesz, że to mało, że to nic nadzwyczajnego. Jak pisał Św. Paweł "2 Kor 12:2
2. Znam człowieka w Chrystusie, który przed czternastu laty - czy w ciele - nie wiem, czy poza ciałem - też nie wiem, Bóg to wie - został porwany aż do trzeciego nieba."
Czy to jest najważniejsze? Kilkanaście lat temu coś przeżyłem. Ale czy to mnie przybliżyło do Boga mimo, że było niesamowitym przeżyciem - nie do końca. Dopiero ostatnio bez żadnych specjalnych doświadczeń Bóg zaczął przemieniac moje serce i serce mojej żony. To jest własnie bezpośrednia ingerencja, niby zwyczajna bo to takie proste...
Nie lekceważmy tego daru, który Bóg nam ofiaruje. Nasza wiara to niesamowity skarb. Tylko On mógł nam go ofiarowac.
kasia [Usunięty]
Wysłany: 2008-04-17, 11:39
zuza [Usunięty]
Wysłany: 2008-04-17, 12:46
wz- a jak ktoś jest ateistą i czyni dobro- to co?
Nie jego samego zasługa?
Nadinterpretujesz.
ale nie dziwię się- wybacz ale dziwnym dla mnie jest tekst - jak to się cieszysz jak wracasz do domu a dzieci tańczą wokoło stołu przy piosenkach chcrześcijańsakich- jakoś to tak brzmiało.
Ja się cieszę jak widzę że się uśmiechają. Do mnie. Jak skończą odrabiać lekcje, jak poprawią rezultat w biegu na 60 metrów. Dużo jest powodów do cieszenia się- niezwiązanych z wiarą i tańcami przy chrześcijańskiej muzyce. I co?
To oznacza pewnie że jestem zły człowiek. Bo mam inne żródła radości- lub też takie powody mają zostać zdyskredytowane i ja jako olewająca muzyke chrześcijańską.
cyt: Sami z siebie tak naprawdę nie potrafimy czynic dobra.
to może ty nie potrafisz- ale ja tak.
To Bóg jest sprawcą tego, że chcemy sie nawracac i kochac Go
Robisz bałagan- mówimy o uczynkach a potem te uczynki są utożsamiane tylko i wyłącznie z nawracaniem i kochaniem Boga.
Reszty brak: pracy -brak, kontaków międzyludzkich- brak, imprez- brak tylko nawracanie i kochanie Boga. Masz chyba mało urozmaicone życie- bo nie zauważasz reszty
Kiedy ostatnio byłeś w kinie- z żoną lub z żoną i dziećmi?
Jaką lekturę dzieci w szkole czytały- jak są uczniami oczywiście ?
Hm- żonie jak pisałeś jeszcze fajerwerki w głowie.
co rozumiesz pod pojęciem fajerwerków?
Małgorzta [Usunięty]
Wysłany: 2008-04-17, 14:02
W.Z. rozumiem to co piszesz i zgadzam sie z tym.Zuza niestety wydaje mi sie nie doznała Chrystusa w sercu . Bo co innego jest chodzic do kościola a co innego odczówać głód Eucharystii głód rozmowy z Bogiem. On dotknął mego serca i uleczył moje rany i po niektórych postach poprostu można wyczytać , że w wielu osobach brak tej calkowitej ufności Chrystusowi. Nie boję się tak pisać bo czuję że muszę dawać Wam świadectwo abyście uwierzyli abyście zaufali.
Pamietam w modlitwie.
JEZU UFAM TOBIE!
w.z. [Usunięty]
Wysłany: 2008-04-17, 14:52
Małgorzta napisał/a:
Nie boję się tak pisać bo czuję że muszę dawać Wam świadectwo abyście uwierzyli abyście zaufali.
Tak właśnie jest Zuza. Czuje się w obowiązku wobec Kościoła by składac świadectwo. Nie martw się o mnie i moja rodzinę. Wszystko już jest na swoim miejscu od kiedy Jezus u nas zamieszkał. Niby nic się nie zmieniło. Żyjemy sobie normalnie tak jak wszyscy ludzie. Jest czas na zabawę z dziecmi, poczytanie książki, na wyjście na spacer czy imprezy. Zresztą spędzamy bardzo dużo czasu razem. A jednak jest jakby inaczej. Cieszy mnie jednak troska o moją rodzinę. Dobre słowo zawsze potrafi człowieka podnieśc na duchu.
zuza napisał/a:
To oznacza pewnie że jestem zły człowiek. Bo mam inne żródła radości- lub też takie powody mają zostać zdyskredytowane i ja jako olewająca muzyke chrześcijańską.
Nie. Masz prawo słuchac dowolnej muzyki. Zresztą masz prawo robic to co chcesz, nikt nie ma prawa Ciebie oceniac. Wcześniej żona puszczała moim dzieciom teledyski, w których półnagie panienki gibały się na ekranie. Wybacz, ale nie przekonasz mnie, że za tym gibaniem sie stał Pan Bóg. Dlatego to, że teraz więcej czasu poświęcamy dla Jezusa jest dla mnie takim małym świadectwem.
zuza napisał/a:
Nie jego samego zasługa?
Nadinterpretujesz.
Pewnie tak. Ale jestem prostym człowiekiem. Nie mam przygotowania teologicznego. Piszę to co czuję, a Pismo Święte to potwierdza. Pamiętasz tego bogatego młodzieńca? Od dziecka spełniał dobre uczynki, ale jednego mu brakowało. To bardzo dobrze, że czynisz dobro. Kiedyś odbierzesz za to nagrodę w niebie. Ale my chrześcijanie, nie jesteśmy wcale tacy święci. Czasami tak jak Piotr potrafimy sie zaprzec Jezusa, ale wierzymy, że mimo naszych ułomności z naszych największych błędów Pan potrafi wyprowadzic dobro. I nie chlubimy się z tego, że jesteśmy silni i tacy "dobrzy". Pewnie pamiętasz, że Świety Paweł chlubił się ze swoich słabości, po to tylko by bardziej obawiła się chwała Boża. Serdecznie pozdrawiam.
zuza [Usunięty]
Wysłany: 2008-04-17, 17:29
hm- wz- teraz cie zaskoczę- moje dzieci nie oglądają półnagich panienek w teledyskach.
I Bóg do tego nie ma nic. To moja działalność.
Idąc tropem twoich interpretacji- to nie moja zasługa?
nałóg [Usunięty]
Wysłany: 2008-04-17, 18:26
Nie pamiętam już w jakim poście ,ale był tu na forum facet.Opisywał swoje przeżycia związane z tym ,ze jego sakramentalna żona uznała że działanie na niwie wiary i kościoła jest naważniejsze.Jej "guru" czy ktos kto przewodził tej grupie został najważniejszym przewodnikiem.Kosztem małżęństwa,(dzieci tez mają).
Niedawno opowiadał ksiądz(mój prafialny) o pewnej grupie modlitewnej z Wrocławia.Tak sie zapędziła w modlitwie,w rozważanie pisma świętego,że az w koncu odłączyli sie od kościoła.Doznawali cudów niemalże,odczuwali prowadzenie przez istoty pozaziemskie.
Robert Tekieli co poniedziałek w radiu Józef prowadzi programy demaskujące takie prywatne objawienia,prowadzenia i cuda.
Jednak wiele jest faktów,zdarzeń-niby zupełnych przypadków- gdzie można odczuć prowadzenie przez Boga człowieka.
Jednak znam wiele więcej takich prowadzeń poprzez Boga stawiającego na drodze człowieka innych ludzi.
Kasiu......... pisałas o chirurgu. Ja wiem że Bóg po to dał nam medycyne i lekarzy aby ratowali ludzi z opresji,z choroby.Sam mam za sobą bardzo długą i trudną operację.Wiesz....... jak leżałem na szpitalnym łóżku,pod aparaturą,z kilkoma kroplówkami wpiętymi do żył,to tak sobie planowałem ....jak to jak zmienię swoje życie,jak ja bedę szanował zdrowie,zycie(darowane mi po x 2). Nie za długo w tym postanowieniu wytrwałem............ I też dziś mógłbym pewnie napisac ,że to,ze jestem zupełnie kims innym, było bezpośrednią interwencją mojego Boga.Bo Ktoś zabrał mi obsesję picia.
Ale nie śmiem........... Bo mam obawę że byłaby to pycha z mojej strony.Nie czuje sie aż tak godnym.
Bóg działa najczęściej poprzez innego człowieka.
Takim najbardziej dobitnym przykładem była smierć Jana Pawła II.
Bóg jego osobą pokazał ludziom młodym i starszym...i juz całkiem starym,światu śmierć.Godną smierć.Uszlachetnił i przyblizył cierpienie i ból.
Przez osobę papieża JPII.
Ale w.z. masz prawo do własnych pogladów,wizji i nie odbieraj tego co piszę jako ataku na Ciebie,To co piszę jest tylko polemiką,nie jest kierowana -z mojej strony- przeciw Tobie.Poprostu dzielę sie moimi przemysleniami,doświadczeniami.
Masz prawo mieć inne-choć nie koniecznie musze sie z tym całkowicie zgadzać .Mam wrażenie że wszyscy zabierający głos w tej sprawie mówia o tym samym.Tylko używamy innych wyrażeń.
Pogody Ducha
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
Poniższy wzór ma charakter orientacyjny i nie zastępuje porady prawnej. W odpowiedzi na pozew warto odnieść się do wszystkich twierdzeń pozwu i zadbać o to, aby nasza odpowiedź była zgodna z prawdą.
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód. KAIKs. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.