Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Początek końca ?
Autor Wiadomość
WieK
[Usunięty]

Wysłany: 2008-05-02, 00:56   

Darek trafiłeś w sedno... (niestety)
Gdy ja teraz (na początku zgadzałem się na rozwód i w oczach otoczenia byłem OK) mówię, że ślubowałem nie przy filiżance kawy, ale przed Bogiem - słyszę od żony w sądzie, że specjalnie utrudniam jej rozpoczęcie nowego życia, że to co robię, to czysta złośliwość i że przemawia przeze mnie "czysta dulszczyzna (cokolwiek miałoby to znaczyć).
Tekstom małżonki (a potrafią być bardzo jadowite) przestałem się dziwić.
Ostatnio gdy mówiłem w rodzinie o słowach przysięgi małżeńskiej, usłyszałem, że zaczynam gadać jak jakiś nawiedzony...
Prawdą jest, że liczyłem na pomoc ze strony rodziny. Próbowałem mniej lub bardziej skutecznie (dyplomatycznie) zaangażować kogoś ze strony żony i mojej, ale stwierdzenia typu: wasze małżeństwo od początku było skazane na porażkę, macie takie różne charaktery, jeszcze ułożysz sobie życie, dzieci są już na szczęście dorosłe, nie chcę się mieszać w wasze problemy - czy właśnie taka powinna być reakcja rodziny ?!
WieK.
 
     
Małgorzta
[Usunięty]

Wysłany: 2008-05-05, 08:14   

Wiek to jest przykre, że rodzina, która powinna być wsparciem najchętniej umywa ręce. Ja otrzymałam wsparcie od strony męża bo został w domu, ale też nie do końca siostra Jego ostatnio wykrzyczała mi, że zawracam głowę rodzicom, że mama na lekach i wiesz chyba wrszcie do mnie dotarło jeszcze mocniej ZŁÓŻ WSZYSTKO CHRYSTUSOWI żaden człowiek tu nie pomoże tylko zaognia.
Moje życie już sie zmieniło i cały czas zmienia doświadczam niesamowitej siły nadprzyrodzonej. Zaczełam chodzić na Odnowę i robię Seminarium w Duchu Św. książki które czytam "Nawrócić się aby zyć", "Z grzechu do wolnosci", "Jezus żyje" ukazują jak Duch Św działa w dzisiejszych czasach jakie cuda dokonuje one jeszcze bardziej pomagają mi w tym cierpieniu które już postrzegam inaczej i potrafie je dźwigać bo nie dźwigam go sama.
Dlatego jestem przekonana, że nie wolno katolikowi godzić się na rozwód, a zło dobrem trzeba zwyciężać. Co za sztuką jest kochać tych co nas kochają? Sztuką jest kochać tych co nas nie kochają!
JEZU UFAM TOBIE!
Pamietam o Was w codziennej modlitwie.
 
     
miriam
[Usunięty]

Wysłany: 2008-05-05, 08:48   

Ja tez potwierdzam bolesną prawę ,że ludzie zobowiązani niejako z moralnego punktu widzenia do udzielenia nam wsparcia ( jak rodzina np) w trudnych chwilach , często nam go zwyczajnie odmawiają. Co gorsza jak sama doświadczyłam ,ze do pomocy ale w złym , jest wiecej chętnych niestety --bo i mąż miał pomagierów i ja , gdybym go opuściła tez bym takowe wsparcie u nich znalazła.
Usłyszałam kiedyś takie mądre słowa : Bóg kiedy chce nas zmusić do działania to zostawia nas samych ....
Dobrze ,gdy jest przy nas ktoś , kto nas wspiera , ale nawet kiedy nie ma nikogo takiego , to nie nalezy się poddawać .Bóg nigdy nas nie zostawi na pastwę losu . Trzeba zawsze z ufnością we wszystkim zwracać się do Niego i nie zamykać się nigdy na działąnie Jego łaski!
Dlatego wspierajmy się kochani razem choćby dobrym słowem , bo ono czasem komuś moze nawet zycie uratować ! Przecież nikt nie jest aż tak biedny , zeby nie móc ofiarowac komuś choćby uśmiechu i odrobiny zyczliwości prawda?
Pozdrawiam .Miriam
Niech będzie zawsze uwielbiony Duch Święty Pocieszyciel !
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2008-05-05, 09:37   

miriam.... pozwolisz na małą polemikę...piszesz :"Usłyszałam kiedyś takie mądre słowa : Bóg kiedy chce nas zmusić do działania to zostawia nas samych "

Myślę że to nie jest tak........ może poprostu Bóg pozwala nam na ponoszenie konsekwencji,przykrych konsekwencji.......bo miłe są "nasze" a z przykrymi chcemy sią podzielic najcześciej.
Nie chce powiedzieć że nie powinno być pomocy od najbliższych....tylko najcześciej najblizsi nie potrafią nam pomóc w sposób właściwy...boja się.Nie potrafią i czesto ich pomoc jest tak po ludzku negatywna,choć wydaje sie "pomagierom" ze chca dobrze.
Najlepiej zrozumieja kryzys ,ból ci ,co go w jakim tam stopniu doznali.Ci potrafią sie utożsamić z tym co boli poprzez pryzmat własnego bólu.
 
     
miriam
[Usunięty]

Wysłany: 2008-05-05, 09:42   

Nałóg ....a ja myśle inaczej i nie mam zamiaru z Tobą polemizowac na ten temat , a pomocy nie potrzeba wiele wiesz ????-----wystarczy żeby po prostu być--tyle i aż!!!Pozdrawiam . Miłego dnia !!!!
 
     
agnieszka78
[Usunięty]

Wysłany: 2008-05-05, 10:33   

ci którzy nie doswiadczyli takiego kryzysu nie mogli mi pomóc, szczególnie rodzina-zła na mojego męża z pytaniami czy nie mogłabym go znienawidzieć, ze ułoże sobie jeszcze życie-w domysle- z kimś innym...w samotności jeszcze jakoś wytrzymywałam a potem znalazłam to forum....a potem zaczęłam rozmawiać z kasią1 z tego forum, bardzo mi ona pomogła, Anioł zesłany przez Boga :) , naprawde czasami wystarczy w pewnych chwilach pare słów, nawet co słychac?-od kogos kto cię rozumie i już zyskuje się nadzieje, nawet zadzwoniła do mnie kiedy on sie wyprowadził...nie wiem jakbym przetrwała te najgorsze końcowe momenty bez tego forum, bez rozmów z kasią1
 
     
Małgorzta
[Usunięty]

Wysłany: 2008-05-05, 11:06   

No właśnie, czy ktokolwiek z nas nie doświadczył Boga?
Myślę, że po głębszym zastanowieniu się zauważmy, że nie zostaliśmy sami, że w tych trudnych chwilach doświadczamy Go jeszcze bardziej po przez różne sytuacje.
Tylko On wymaga od nas bezgranicznej ufności, której nam niestety brakuje to czasami myślenie po ludzku zadręczanie się burzy nasz pokój serca dlatego musimy się modlić o tą ufność i dać się poprowadzić Duchowi Św.
Pozdrawiam.
 
     
Mirela
[Usunięty]

Wysłany: 2008-05-05, 21:03   

nałóg napisał/a:
miriam.... pozwolisz na małą polemikę...piszesz :"Usłyszałam kiedyś takie mądre słowa : Bóg kiedy chce nas zmusić do działania to zostawia nas samych "

Myślę że to nie jest tak........ może poprostu Bóg pozwala nam na ponoszenie konsekwencji,przykrych konsekwencji.......bo miłe są "nasze" a z przykrymi chcemy sią podzielic najcześciej.
Nie chce powiedzieć że nie powinno być pomocy od najbliższych....tylko najcześciej najblizsi nie potrafią nam pomóc w sposób właściwy...boja się.Nie potrafią i czesto ich pomoc jest tak po ludzku negatywna,choć wydaje sie "pomagierom" ze chca dobrze.
Najlepiej zrozumieja kryzys ,ból ci ,co go w jakim tam stopniu doznali.Ci potrafią sie utożsamić z tym co boli poprzez pryzmat własnego bólu.


Zaciekawiły mnie te spojrzenia...
Człowiek nie chce byc sam...i czy do samotnosci został stworzony?
Kiedy Bóg "pozostawia " nas samych, to my pozwalamy Bogu działac...NARESZCIE...
Do samotności człowiek też potrzebuje czasu...żeby znaleźc się w niej ,żeby odkryc ,że nie jest się samemu, żebu zobaczyc niezgłębione pokłady talentów...i co najważniejsze...odkrywanie tych talentów to odkrywanie łask Bożych...a umiejętne korzystanie z nich to ich pomnażanie. Ta pozorna samotnośc nie jest żadną karą, niczym strasznym...
Co do pomocy innych...Myślę sobie,że nie darmo Faustyna pisała o trzech uczynkach miłosierdzia...czyn, słowo , modlitwa...Nie ma człowieka na świecie , który nie może odnaleźc sposobu realizowania empatii, współczucia, pomocy...tak jak potrafi najlepiej...To znaczy nie szuka swego... I to nie jest łatwe...

Prosto i jasno pisze o tym ks. Dziewiecki
http://www.opoka.org.pl/b.../md_dobrer.html

"Celem każdej dobrej rady jest pomaganie człowiekowi, by odróżniał dobro od zła. Upewnia nas o tym historia grzechu pierworodnego, która rozpoczęła się od tego, że człowiek zaczął szukać rady tam, gdzie mógł znaleźć jedynie kłamstwo i pokusę. W kwestii odróżniania dobra od zła pierwsi ludzie nie skonsultowali się z Bogiem, lecz z tajemniczym, syczącym głosem, który jest symbolem szatana. Głos ten był najgorszą radą, jakiej udzielono kiedykolwiek w całej historii ludzkości. Szatan wmówił bowiem pierwszym ludziom to, że własną mocą potrafią oni odróżnić dobro od zła i że będą jak bogowie, gdy tylko w to uwierzą. Tymczasem okazało się, że własną mocą człowiek potrafi jedynie pomieszać dobro ze złem i wyrządzać krzywdę samemu sobie oraz innym ludziom."


Pozdrawiam.
Czasem wystarczy chocby wysłuchanie... bycie tak, by nie zabierac przestrzeni drugiego człowieka...chociaż łapię się i na tym,jak zrobic to zwyczajnie...
 
     
WieK
[Usunięty]

Wysłany: 2008-06-02, 15:45   

9 maja miałem spotkanie z psychologiem – biegłym sądowym.
Okazało się, że żona miała wyznaczone spotkanie na wcześniejszą godzinę.
Pani psycholog była bardzo miła. Skrupulatnie notowała odpowiedzi na jej pytania , ale nie odnosiła się do tego co było powiedziane podczas rozprawy sądowej.
Widać było, że wszystko toczy się według schematu, a pod koniec spotkania miałem wrażenie, że „wyrok” zapadł już wcześniej, a to, co zostało powiedziane podczas rozmowy, miało być tylko przypieczętowaniem.
Na koniec otrzymałem test do wypełnienia – ksero kartki jak z lat siedemdziesiątych, szare mało wyraźne.
Pytań było ponad setka (podczas wypełniania testu chciałem notować niektóre pytania i podać je na forum, ale nie miałem możliwości).
Do wyboru miałem odpowiedź: tak/nie – nie było możliwości wyboru odpowiedzi pośredniej.
Ogólnie mówiąc (pisząc) kilka razy dość cwanie pytano o to samo np.:
Czy czytasz prasę związaną ze swoim zawodem ? tak/nie
Potem pojawiały się kolejne pytania dotyczące innych spraw i wracano do pytania związanego z czytaniem:
Czy artykuły humorystyczne są jedynymi działami które czytasz w prasie ? tak/nie
Czasem można było zaprzeczyć samemu sobie.
Było też pytanie czy łatwo denerwujesz się, a po kilkunastu innych: czy reagujesz rozstrojem żołądka pod wpływem stresu.
Pytano także: czy słyszysz głosy wokół siebie, długo, długo coś innego i: czy masz wrażenie, ktoś ci podpowiada co masz zrobić ?
Czy zdarzało wykonywać ci się prace, którą inni mogli wykonać lepiej ?
Czy potrafisz odłożyć zaplanowane prace na inny termin ?

W miniony piątek otrzymałem odpis opinii pani psycholog.
Dwie strony żali żony (przepraszam za obcesowość, ale nie potrafię tego w tej chwili inaczej wyrazić), potem jedna strona moich żali...

Punk III opinii jest zatytułowany: Wnioski
Zacytuję ten punkt w całości i nie piszę go po to, aby wywołać dotyczące mnie lub żony komentarze. Piszę dla potencjalnych zainteresowanych:

Na podstawie zebranych materiałów i przeprowadzonego badania w sprawie stwierdzam, co następuje:
- powódka przejawia obojętność uczuciową wobec męża i zdecydowanie dąży do uzyskania rozwodu. Pozwany deklaruje pozytywne uczucia do żony, chciałby zintegrować rodzinę i kontynuować małżeństwo, choć wskutek zdecydowanej postawy żony stopniowo przyzwyczaja się do możliwości rozwodu.
- szanse uratowania związku z uwagi na negatywne nastawienie powódki wobec pojednania oraz pełną separację małżeńską, w tym mieszkaniową, są nierealne.
- przyczyn rozpadu małżeństwa upatruję w poważnych problemach finansowych, z jakimi borykały się strony przez wiele lat. Istotny wpływ na pożycie stron miały również odmienne cechy osobowości, utrudniające im nawiązanie porozumienia i konstruktywnej rozmowy oraz odmienne oczekiwania co sposobu funkcjonowania związku i realizacji potrzeb członków rodziny. Zaniedbanie więzi uczuciowych w związku i nie liczenie się z potrzebami psychicznymi partnerki spowodowało, że powódka czuła się osamotniona, niedoceniona, brak jej było ciepła, troski i zainteresowania.

I tak właśnie brzmi wyrok….
W piśmie z sądu otrzymałem polecenie o odniesienie się do opinii biegłego w ciągu siedmiu dni, co oczywiście uczynię. Nie wiem czy coś jeszcze zmienię, bo już obszernie wszystko wyjaśniałem, ale co mam do stracenia…
Najbardziej zabolały mnie „wnioski” pani psycholog, brzmią jak z któregoś na liście szablonu odpowiedzi…
W każdym razie uważam, że tego typu problemami powinni zajmować się ludzie, którzy chcą uratować małżeństwo, których ratowanie rodzin cieszy.

A rozwód ? Jakie to proste:
- brak więzi uczuciowych,
- brak pożycia,
- odmienne cechy osobowości utrudniające nawiązanie porozumienia,
A może to się „czepiam”…

9 czerwca odbędzie się zapewne ostatnia rozprawa sądowa…
Nie będę ukrywał, że się łamię, krzyczę w stronę Pana Boga: Dlaczego nie ratujesz !
A potem próbuję się modlić, ale mam wrażenie jest klepanie kilku zdań a nie rozmowa pełna szacunku należna Stwórcy…
Poniekąd po części sam sobie zgotowałem ten los, ale to tak bardzo boli, gdy 22 lata okazują się zmarnowanym czasem…
 
     
Alda
[Usunięty]

Wysłany: 2008-06-02, 18:18   

Przykre to wszystko co piszesz.
Nie znam się na psychologii, ale również przeżyłam podobny niesmak, po wizycie w rodzinnej poradnii diagnostyczno-konsultacyjnej.
Pani psycholog uznała, że to nic takiego że ojciec nie interesuje się dzieckiem.
Dowiedziałam się również, że to że tatuś nie przejawia zainteresowania synkiem, to dlatego, że ja go wyręczam we wszystkim.
To, że musiałam dbać o cały dom sama, bo mąż wybrał lżejsze życie to wszystko wygląda na to obróciło się przeciw mnie. - bo za bardzo dbałam, za dużo robiłam, wyręczałam męża - głupie to wszystko.
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2008-06-02, 18:37   

Alda.....może i przykre to,ale czy zupełnie nie prawdziwe?(co nie zmienia faktu że ojciec powinien wychowywac dziecko)
 
     
elzd1
[Usunięty]

Wysłany: 2008-06-02, 21:59   

Jestem przerażona tym, co napisał Wiek.
Przecież, jakby dobrze poprowadzić sprawę, każdego można w ten sposób uniewinnić, z każdego zdjąć odpowiedzialność.
Nie zaspakajanie przez małżonka potrzeb drugiej osoby - a któż z nas czuł w pełni, że jego potrzeby są zaspakajane? Czyż nie mamy, nie mieliśmy marzeń i pragnień, które nigdy nie mogły liczyć na realizację, bo były zbyt wygórowane i nierealne? Czy to jest powód, by kogoś skazywać na rozwód? Czy możliwe jest zawsze mówienie o uczuciach? Czyż to, co się robiło dla małżonka, nie jest najleoszym dowodem miłości?
I jeszcze "odmienne cechy osobowości utrudniające nawiązanie porozumienia"
To przecież można takim argumentem manipulować do woli.

I z każdego można zrobić osobę nie nadajacą się do życia w rodzinie. Bo przecież powinien/powinna czytać w myślach, realizować pragnienia, zanim się pojawią w głowie małżonka?

To jakaś paranoja.
A ja za trzy dni mam udawadniać, dlaczego nie chcę rozwodu :cry:
W świetle tego, to nie mam żadnych szans, intuicja u mnie kiepska, w myślach czytać nie umiem, wróżenie się nie nauczyłam.
Czyli - nie spełniałam mężowskich oczekiwań? Czuł się samotny? A niby skąd miałam wiedzieć , czy chciał akurat przytulenia czy spokoju, żeby obejrzeć mecz w telewizji, jeśli mi tego nie powiedział?
 
     
GregS
[Usunięty]

Wysłany: 2008-06-02, 23:56   

elzd1 napisał/a:

I jeszcze "odmienne cechy osobowości utrudniające nawiązanie porozumienia"
To przecież można takim argumentem manipulować do woli.
I z każdego można zrobić osobę nie nadajacą się do życia w rodzinie. Bo przecież powinien/powinna czytać w myślach, realizować pragnienia, zanim się pojawią w głowie małżonka?
To jakaś paranoja.


Niestety taki jest chyba urok tego typu spraw. Twoje małżeństwo w dużej mierze zależy od tego czy ktoś uczciwie podejdzie do swojej pracy i rzetelnie oceni wszystkie zebrane materiały.
2 czerwca miałem kolejna rozprawę rozwodową, na której ja i moi świadkowie starali się potwierdzić to, że byłem i jestem dobrym mężem i ojcem.
W RODK ja mam badania 5 czerwca i napewno podzielę się swoimi doświadzeniami. Badania odbędą się na mój wniosek, gdyż w wyniku mojego NIE dla rozwodu, żona postanowiła mi odebrac prawa rodzicieleskie do dzieci. Upatruję w tym jakąś szanse dla mnie, ale jak widać wyżej może być różnie.
Mam jeszcze jedną obawę związaną z stereotypami jakie "zalegają" w głowach sądziów. Niestety w polskim sądzie uparty mąż, który cały czas mówi NIE dla rozwodu bo kocha żonę i dzieci, to dla większości sędziów "złośliwiec" który nie chce dać upragnionej wolności małżonce, mówiącej na każdej rozprawie, że JUŻ nie kocha.
 
     
Andrea
[Usunięty]

Wysłany: 2008-06-03, 07:19   

GregS napisał/a:
Mam jeszcze jedną obawę związaną z stereotypami jakie "zalegają" w głowach sądziów. Niestety w polskim sądzie uparty mąż, który cały czas mówi NIE dla rozwodu bo kocha żonę i dzieci, to dla większości sędziów "złośliwiec" który nie chce dać upragnionej wolności małżonce, mówiącej na każdej rozprawie, że JUŻ nie kocha.


Może i każdy, kto mowi NIE dla rozwodu, to złośliwiec czy też wariat. Nie wiele pewnie tym wnosząc, pozwolcie, ze podziele sie doswiadczeniem, bylem świadkiem (oboje chcieli rozwodu, otrzymali, a po roku zamieszkali ponownie razem) i po dziwnych dla mnie pytaniach sędziny, mniej więcej takich:

- co ma pan do powiedzenia ?
- nie wiem o co sąd pyta
- no jak to, nie wie pan po co tu jest !!! ??
- wiem, jestem świadkiem
- dlaczego panstwo X sie rozwodza ??
- nie mam pojęcia, ja bym się na ich miejscu nie rozwodził, ich problemy są do rozwiązania

,po opuszczeniu sali moje zachowanie zostało źle dla mnie skomentowane. Wspolczuje kazdej/kazdemu z Was. Albo niekompetencja, albo proces jak u .. Franza Kafki.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group



Grupa Wsparcia "Samarytanka" >>












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


Poniższy wzór ma charakter orientacyjny i nie zastępuje porady prawnej. W odpowiedzi na pozew warto odnieść się do wszystkich twierdzeń pozwu i zadbać o to, aby nasza odpowiedź była zgodna z prawdą.



W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8