Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Refleksje na podstawie artykułu z miesięcznika "List"- styczeń 2011
"[i][i][i]Znajomy ksiądz zabłądził gdzieś w lasach Syberii. Był, jak opowiada, bardzo zdenerwowany. Musiał odnaleźć wioskę, w której mieszkają katolicy. Nie było to łatwe. Zrobiło się ciemno i szanse by tę wioskę odnaleźć malały (drogi niestety nie są tu najlepsze).
Gdy w końcu zrezygnował z jeżdżenia tam i z powrotem, z prawa na lewo i z lewa na prawo, zapadła noc. Beznadziejnie. Gdzie przenocować? Gdzie znaleźć schronienie.
Ale nagle w totalnych ciemnościach, w oddali pojawiło się światełko. O tej porze? Tak późno? Po północy ktoś jeszcze nie śpi? Jakaś wioska. Dojechał, czyta napis: nie ta, której szukał. Kolejne rozczarowanie…
Podchodzi do domu, w którym pali się światło i oniemiał….
Drzwi otwarte, ludzie odświętnie ubrani, żadnego zdziwienia na twarzach. Jakby czekali na niego. Jakby wiedzieli, że przyjedzie. (…) Na tym odludziu?
Prowadzą go do pokoju. Na łóżku umierający człowiek. Na twarzy oczekiwanie i pewność, że tak miało być. Spowiedź. Może nie pierwsza, ale za to na pewno ostatnia. Później rozmowa z domownikami, bardzo szczera i otwarta.
Tak powinna wyglądać wiara, dojrzała wiara.
Okazuje się, że umierający przez całe życie prosił Boga, by mógł się wyspowiadać. Ale u kogo? Od dzieciństwa nie widział księdza, nikt nie widział. Pewnie od lat czterdziestych minionego wieku. Ale wierzył i modlił się, i prosił w modlitwie, i wierzył, że wyprosi. I zaraził tą wiarą pozostałych.
A jak umierał i wszyscy wiedzieli, że umiera, że to już koniec, to zrozumieli, że teraz musi coś się stać. No bo skoro tamten umiera, a księdza nie ma, to powinien się pojawić. Bo przecież Bóg zawieść nie może.
I dlatego wszyscy czekali, czekali, nie spali.
Byli przekonani, że się pojawi. Skąd? Nie wiadomo, ale czekali z otwartymi drzwiami…"
Nie napisałam świadectwa...wtedy nie umiałam. Dopiero ta opowieść przypomniała mi moje usilne, rozpaczliwe modlitwy do Boga, aby Ten przemienił serce mojego męża.
Dzisiaj w 14 rocznicę naszego ślubu wiem, że wysłuchał moich modlitw.
Dziękuję Boże....!
Szaraczek [Usunięty]
Wysłany: 2011-02-01, 23:52
Wspaniale swiadectwo!
Mirakulum [Usunięty]
Wysłany: 2011-02-02, 01:11
Darów Ducha św z okazji rocznicy
Monika36 [Usunięty]
Wysłany: 2011-02-02, 10:06
Bogu niech będą dzięki.
Jedna [Usunięty]
Wysłany: 2011-02-02, 12:39
Malek bardzo piękne! Ja też chcę takiej wiary, że zanim cokolwiek się stanie będę już ubrana odświętnie czekała na odludziu...
kinga2 [Usunięty]
Wysłany: 2011-02-02, 12:43
Piękne świadectwo, Bogu niech będą dzięki.
Wielu łask bożych na przyszłe lata.
EL. [Usunięty]
Wysłany: 2011-02-03, 08:45
14 rocznica - to juz sporo !
Malek, latwo by było, gdyby zawsze było dobrze......ale jak bywa źle i udaje się to zło z mocą Boga przerwać - to dopiero jest radość ......i refleksja .....jakie życie jest ciekawe ! A Bóg dobry !
Kolejnych wspólnych lat dobrych, spokojnych i ciekawych juz z innych pododow niz kryzys !! Przytulam Was mocno !! EL.
będziemy ucztować i bawić się, ponieważ ten syn mój był umarły, a znów ożył; zginął, a odnalazł się.” Łk 15, 24
maryniaa [Usunięty]
Wysłany: 2011-02-03, 21:00
CHWAŁA PANU!
izabela1115 [Usunięty]
Wysłany: 2011-02-04, 18:24
Chwała Panu Najwyższemu
aga70 [Usunięty]
Wysłany: 2011-02-07, 22:20
Witajcie, przeczytałam ostatnio inny artykuł o wierze, przetłumaczony z j. niemieckiego. wywarł na mnie ogromne wrażenie... jest w nim trochę literówek i błędów najprawdopodobniej tłumacz miał trochę problemów z naszym językiem...
wklejam poniżej.
Temofor dla Afryki
Kiedyś pracowałem jako lekarz , “zaszyty” kilka lat gdzieś w środku “Czarnego Kontynentu” . Pewnej nocy, kiedy słońce już dawno schowało się za horyzont, przetoczyły sie niespodziewanie wokół mnie nastepujące wydarzenia.... ale proszę je lepiej samemu przeczytać.
Właśnie pomagałem pewnej Matce wydać na świat drugie dziecko, to był bardzo ciężki poród, bardzo się przy nim utrudziliśmy i mimo naszych wysiłków nie udało sie uratować życia młodej matce . Umarła i zostawiła nam wszystko co wcześniej posiadała : dużo za wcześnie urodzonego noworodka i starszą “słodziudką” może dwuletnią jej starszą siostrę.
Byliśmy świadomi nowego trudnego wyzwania, w jaki sposób ocalić życie tej maleńkiej istotce ? Nie było Inkubatora, ale nawet gdyby był, byłby i tak nieprzydatny z powodu brako prądu, brakło przecież wszystkiego nawet pożywienia dla noworotków.
Mieszkaliśmy w prowizorycznym Namiocie ale noce były bardzo zimne, szczególnie te przeszywające zimnem nocne wiatry... Mój czarny pomocnik wyszedł i wystarał się natychmiast o poduszeczkę w które staraliśmy sie zaopatrywać wszytkie dzieci, nie było jednak waty by osłonić nią wycieńczoną skórę noworodka. Jedna z kobiet udała się natychmiast w strone ogniska, rozpaliła je, podgrzala na nim wodę by napełnić nią termofor, niestety zaraz wróciła roztrzęsiona- termofor pekł ! - to był nasz ostatni wymamrotała speszona. W naszym zachodnim świecie mówi się “że nie powinno sie płakać za rozlanym mlekiem” , to jedyne co przeleciało mi przez myśl . Nie ma sensu denerwować się z powodu uszkodzonego Termoforu ale skąd wziąć dobry jeżeli takie nie rosną tutaj na okolicznych drzewach , nie jest też możliwe kupienie go w jakimkolwiek Supermarkecie tutaj w środku dżungli.
Powiedziałem więc, weżcie Noworodka między siebie tak ciasno jak to tylko możliwe i połóżcie się jak najbliżej ogniska. Osłaniajcie go szczególnie od lodowatego wiatru, próbująć jak najwięcej dostarczyć mu ciepła.
Następnęgo dnia udałem się do ośrodka dzieci osieroconych , który także znajdowal się na naszym terenie. Jak zwykle też chcieliśmy się tam wspólnie z dziećmi pomodlić, więc opowiedziałem dzieciom także o tym nowym mieszkańcu naszej ziemi który wczoraj z takimi proplemami przyszedł na nasz świat. Opowiedziałem im także o naszym problemie – uszkodzonym termoforze ,problemie w dostarczaniu Noworodkowi ciepła co wiąże się z ryzykiem jego śmierci przy tych nocnych lodowatych wiatrach. Opowiedziałem dzieciom także o tej dwuletniej siostrze małego dziecka , która od dwóch dni nie przestaje płakać za nieżyjącą już matką.
W czasie wspólnej modlitwy, usłyszałem nagle jak mała 10 letnia Ruth nagle powiedziała : “Boże daj nam gorący temofor i nie byłoby dobrze gdybyś dał nam go dopiero jutro, ponieważ do tego czasu to małe dziecko może umżeć, my potrzebujemy go dzisiaj po południu ! ” “ Boże proszę cię również o lalkę dla jej starszej siostry, przecież ty ją także bardzo kochasz” ......... poczułem się jak “złapany w klatkę” , czy potrafią sobie Państwo wyobrazić to uczucie ? Czy powinienem teraz powiedzieć “Amen” jeżeli sam nie wierzę by taka modlitwa była możliwa do spełnienia ? Naturalnie wierzyłem że Pan Bóg ma moc uczynic wszystko ale sa przecież też granice (rozsądku) !nieprawdaż ?
Pomyślałem – jedynym wyjściem żeby ta modlitwa mogła być spełniona , musiałbym niespodziewanie otrzymać paczkę z domu rodzinnego – ale przecież przez 4 lata mego pobytu tutaj nie otrzymałem od nich rzadnej paczki !! Nawet jeżeli ktoś by nawet mi niespodziewanie wysłał paczkę to skąd pewność że akurat pomyśli o termoforze ?
W tym samym dniu po poludniu , gdy właśnie rozmawiałem z moimi “pielegniarkami” otrzymałem wiadomość,że jakieś Auto zatrzymało się pod moją szopą, gdy tam wreszcie dotarłem auto juz odjechało ale przy wejściu stała około 10 kg wielkości paczka. Zdecydowałem się jej sam nie otwierać lecz zabrałem ją do sierocińca. Razem z dziećmi rozwiazywaliśmy wszystkie węzły i rozplątywaliśmy sznurki......., napięcie narastało , przynajmniej 40 par oczu było ciągle nakierowanych na paczkę. Po jej otworzeniu najpierw ukazały się nam dziecinne Szorty , oczy się świeciły gdy rozdawałem je dzieciom . Potem ukazały się starannie popakowane dla naszych pacjentów bandaże. Dzieci przeszywały na wskroś karton z ciekawości gdy ukazało się pudeło pełne rodzynek, które cudownie poprawią nam smak chleba w najbliższy niedzielny obiad . Potem włożyłem rękę jeszcze raz do kartonu trafiając na jakiś nietypowy kształt i pełen zdumienia wyciągnołem nowiótki ,nieużywany jeszcze Termofor !! I w tej chwili sam się rozpłakałem. ... to ja Pana Boga nie prosiłem , nie ufałem , nie wierząc że On może nam tutaj do wnetrza dżungli .... ... nagle pojawiła się mała Ruth przeciskając sie do przodu i zawołała :” jeżeli Pan Bóg przysłał nam Termofor to napewno także musi być tutaj i lalka dla płaczącej dziewczynki ! włozyła swoje rączki do kartonu i rzeczywiście wyciągneła na wierzch mała ale śliczną lalkę. Oczy jej świeciły , popatrzyła na mnie w górę – czy mogłabym z toba pójść- zapytała i dać tą lalkę tej płaczącej dziewczynce ? - ona powinna sie dowiedzieć że Jezus ją bardzo kocha .
Ta paczka szła do nas 5 Miesięcy ! Dzieci z mojego Kościoła w Niemczech zapakowały ja po Dziecinnej Mszy Św, ktoś z dorosłych miał nietypową wewnetrzną potrzebę dołaczyć do niej także Termofor a jedna z dziewczynek z grupy przyniosła swoją mała lalkę .
Pięć miesięcy wczesniej Pan Bóg zaczoł przygotowywać odpowiedź na naszą Modlitwę, na Modlitwę małej czarnej dziewczynki z dalekiej Afryki .
agata13 [Usunięty]
Wysłany: 2011-02-08, 22:07
Te obie opowieści są bardzo piękne!
Dziękuję Wam!!!
Agata
marek12b7 [Usunięty]
Wysłany: 2011-02-09, 00:07
malek, nie dość że jesteś szczęsciarą masz ciepłe kafelki w łazience!
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
Poniższy wzór ma charakter orientacyjny i nie zastępuje porady prawnej. W odpowiedzi na pozew warto odnieść się do wszystkich twierdzeń pozwu i zadbać o to, aby nasza odpowiedź była zgodna z prawdą.
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód. KAIKs. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.