Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Mam pytania?
Autor Wiadomość
Pavel
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-28, 13:14   

Jacek-sychar napisał/a:
Rodzice uwolnieni zostali pośrednio od błędów swojego szukania szczęścia

Wlasciwie sami sie uwalniaja od odpowiedzialnosci przede wszystkim, wg mnie jest to karmienie sie klamstwem. Jasna sprawa, ze nie wiem jak to jest, przynajmniej na razie (glupio zartowac z takich tematow, ale jeszcze tyle dystansu do siebie mi zostalo ;)). Pewne jest, ze takowa przykladowa sytuacja jaka przytoczyles Jacku bylaby niesamowicie trudna. Z tym nawet nie dyskutuje, nie wyobrazam sobie jednak, ze przebaczajac zonie, chcac z nia wciaz byc, moglbym postawic jej taki warunek. Chociazby z takiego powodu, ze zwyczajnie balbym sie ze sie na taka propozycje zgodzi. Chyba balbym sie byc z kobieta, ktora jest w stanie zrezygnowac z dziecka. Bo w chwili np. mojej ciezkiej choroby pewnie ze mnie tez by zrezygnowala. W takich sytuacjach nie ma latwych wyjsc, nie da sie od takiego czegos uciec, moze na chwile - tak, ale taka przeszlosc pewnie wraca jak bumerang i uderza z zwielokrotnona sila.
Dla takiego dziecka - moze i lepiej. Po co mu tacy rodzice, faktycznie moglby znalezc nowa rodzine ktora dalaby mu pelnie milosci, co jednak gdyby takie dziecko trafilo do jakichs patoli? Takie historie tez sie zdarzaja
. Mi chodzi bardziej jednak o "stara" rodzine, jej brak odpowiedzialnosci za swoje czyny.
Gdy wina meza jest relatywnie niewielka przy takiej zdradzie (bo jakas zawsze jest - chocby niewlasciwe "rozpoznanie"), nie wydaje mi sie, ze da sie na powrot stworzyc szczesliwy zwiazek, budujac na ucieczce od odpowiedzialnosci, ucieczce od krzyza ktory podal nam Bog. Dalej pisal nie bede - dokladnie tak, jak ja to widze przedstawia to post lustra - dziekuje, ze mnie wyreczylas, bo nie wiedzialem jak to wszystko ujac, nie piszac pieciuset zdan ;) Dobrze ze w trakcie pisania postu przeczytalem Twoj :)
 
     
lustro
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-28, 13:15   

Jacek-sychar napisał/a:
monis napisał/a:
Nikt nie pytał o ocenę moralną zdrady, której wynikiem jest nieślubne dziecko.


Ale tutaj się cale zło zaczęło! I wszystko inne jest tylko tego konsekwencją.


A może trzymajmy się tematu i pytania?
A nie rozwijajmy ocen, bo że żona z tej historii zrobiła źlke chyba wszyscy wiedzą.
Pytanie jest - czy mąż ma prawo domagac się pogłebiania zła w tej historii, w imie własnej ludzkiej słabości?
Czy nie wystarczająco wiele zła juz sie stało przez ta ludzką słabość?
 
     
lustro
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-28, 13:31   

Ja ma jeszcze jedną dygresję w temacie.
Co wart jest taki mąż jako człowiek, który stawia takie warunki?
Czy z takim człowiekiem mozna zbudowac cos naprawde dobrego, trwałego i błogosławionego?

A co za tym idzie - czy warto?

Moze lepiej zostać samotną matką niż spacyfikowaną zoną/matką przez męża, przez którego chyba jednak w takim momencie nie przemawia Bóg...?
 
     
monis
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-28, 13:36   

A co warta jest matka, która porzuca swoje dziecko??

Czy w imię małżeństwa Pan Bóg tego wymaga? Ja nie wierzę....po prostu w to nie wierzę
 
     
Jacek-sychar
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-28, 13:37   

Napisałem wcześniej:
Cytat:
Polecam tutaj książkę Jerzego Grzybowskiego Małżeńskie temperamenty. Ona tłumaczy zachowanie się ludzi o różnych temperamentach.


Zrozumcie, że niektórzy taka maję naturę, że rozdrapują długo stare rany. Tacy ludzie mogą nie umieć długo wybaczyć. Nie mi to oceniać.

lustro napisał/a:
Co wart jest taki mąż jako człowiek, który stawia takie warunki?
Czy z takim człowiekiem mozna zbudowac cos naprawde dobrego, trwałego i błogosławionego?

A ja spytam przewrotnie: A z taką żoną można zbudować coś naprawdę dobrego, trwałego i błogosławionego?

I na tym skończę swój udział w dyskusji. Nie mi oceniać takich ludzi. Ja ich tylko spróbowałem wytłumaczyć i odpowiedzieć na zadane pytania.
Nie zamierzam być celem kolejnych "wypraw krzyżowych".
 
     
monis
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-28, 13:40   

Jacek-sychar napisał/a:
Zrozumcie, że niektórzy taka maję naturę, że rozdrapują długo stare rany. Tacy ludzie mogą nie umieć długo wybaczyć
i dlatego dziecko oddać do adopcji??
Bo ktoś ma problem z wybaczeniem....
 
     
GregAN
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-28, 14:12   

monis napisał/a:
i dlatego dziecko oddać do adopcji??
Bo ktoś ma problem z wybaczeniem....

no, chyba lepiej szczerze przyznać się do swoich problemów z wybaczeniem,
niż miałby robić dobrą minę do złej gry a potem odgrywać się na dziecku ?
Może nawet nieświadomie, ale odgrywać się, robić mu krzywdę.

Dlaczego ma przyjmować na siebie odpowiedzialność, wiedząc że go przerasta ?
Nie ma prawa decyzji ?

Żona, ma przecież wybór - może zostać samotną matką.
Ba, nawet może wejść w "białe małżeństwo" z innym mężczyzną.

Inne pytanie, czy żona ma prawo szantażować :
- nasze dzieci będą mieszkały z tobą i ze mną, ale tylko wtedy, kiedy moje dziecko będzie razem z nami.
 
     
monis
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-28, 14:21   

Ja jeszcze raz zapytam. Czy ktoś z was był w domu dziecka, miał jakis kontakt z tymi porzuconymi dziećmi? Cokolwiek wie o procedurach adopcyjnych?

Jak to łatwo żonglować cudzym życiem w imię swojego"szczęścia", "odpowiedzialności"....

przyznać się do problemu z wybaczeniem----chwalebne.
Ale oddać dziecko--------haniebne
 
     
aneczka2812
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-28, 14:21   

Czy cale zlo się tu zaczęło to ja też nie powiedzialam. Oczywiście seks z nie mężem był moralnym złem. Ale może zaczęło się wcześniej, może i ten mąż mial skoki w bok, może nie umieli się w małżeństwie dogadać, może nie byli wobec siebie uczciwi. I tak wiem- to nie usprawiedliwia niczego, ani zrobienia nieślubnego dziecka , ani wejścia w trwałe cudzołóstwo, no niczego, nawet jeżeli doszło do tego po rozwodzie cywilnym, a nie tak, że żyli pięknie i ładnie i nagle jedno odchodzi i zakłada sobie nową rodzinę.

Niemniej uderzyła mnie odpowiedź ksiedza, który tak fajnie mówi ogólnie bo chcialabym znać mozliwy przypadek kiedy takie działanie jak oddanie przez matkę dziecka do adopcji jest dobre.

I rzeczywiście jeśli kobieta sie nawróciła, widzi cale rozlane jak to mówicie mleko, jest gotowa wrócić, a mąż czeka, ale jak widać dziecka przyjać nie chce. Ksiądz proponuje oddanie do adopcji. Więc pojawiają się we mnie pytania natury zwykło ludzkiej, a przeciez nasza ludzkość nie bierze się znikąd, też jest darem Boga bo na Jego podobieństwo zostaliśmy stworzeni. I myślę sobie jeśli chodzi o tego męża, który rozumiem, że to dziecko ma zwyczajnie gdzieś to co z miłością do żony? Czy wyrazem milości do kobiety może być oczekiwanie od niej, ze ona odda swoje dziecko do domu dziecka? Oczekiwanie wyzbycia się niejako swej natury, instyktów, tego wszystkiego co jest związane z naturą ludzką i bycia matką. Odbieram to trochę tak jakby ten maż kazał jej się wyzbyć części siebie, wydaje mi się być okrutnikiem, jakim katolikiem? przecież żadna normalna kobieta, tudzież nawrócona nie odda nigdy swojego dziecka do domu dziecka bo mąż tak chce bo ma do tego prawo. Chociażby biorąc psychologiczne aspekty oddania dziecka przez matkę później i jakoś ich życia potem. Jeżeli tego by nie było- cóż to byłaby za kobieta? I również powstaje pytanie jaką wartość ma to oczekiwanie męża na żonę w tym przypadku, kiedy kieruje on w niej stronę takie domaganie się swoich praw? W tym czekaniu trudno mi dostrzeć postawę chrześcijańską i trudno mi dojrzeć miłość tak naprawdę do żony. Pojawia się dla mnie więc taka refleksja, że nie zawsze to jest tak, że mozna do siebie wrócić, nawet jeśli ktoś czeka i druga strona chciałaby. Że nie chodzi o to by wrocić do domu pod jednym dachem po trupach bo jest sakrament. Że sakramment sakramentem, grzech grzechem, bo choć jedno ważne, drugie złe, ale żadno z nich nie jest Bogiem, który jest ponad to wszystko i w tym wszystkim najlepszym rozwiązaniem wydaje mi się po prostu zwykla ludzka przyzwoitość. Co Wy na to? Czy nie tego oczekuje Pan Bóg żeby być przejrzystym, uczciwym, ludzkim, Boże mój no normalnym. W tym przypadku gdy maż czeka, domaga się praw ale nie respektuje tak ważnych aspektów kobiecości żony najlepszym, przyzwoitym wyjściem wydaje mi się odejście od męża cywilnego i samotne wychowywanie dziecka bo mąż nie jest gotowy na wspólne życie w tej sytuacji. I oczywiście kontakt jakiś z mężem na odległość bo może ten kontakt powoli sprawi, że ten mąż stopnieje. Jeśli jednak wydaje mi się mąż będzie zacietrzewiony, niewybaczający bo ktoś tam napisał, że niektórzy maja z tym problem to jaki jest sens jednać się z kimś kto nie wybaczyl, czy w ogóle można to nazwać pojednaniem? czy nie potrzeba tu wybaczenia sobie nawzajem? więc jakie wspólne życie bez tego? I na końcu czy w przypadku takiego zacietrzewienia męża, które doskonale rozuie i do którego też ma prawo i niejako odrzuceniu żony z dzieckiem i nie utrzymywanie z nią kontaktów, tylko dalsze jego czekanie, nie sprawia, że wydaje się slusznym by ta matka, wolna już od więzi z kochankiem, nawrócona, podjęła próbę możliwie najlepszego kontaktu z nim w tej sytuacji by ten w możliwie najlepszy sposób uczestniczył w jego wychowaniu? czy byłby to raczej cios za cios za zacietrzewienie męża i przyzwoita kobieta powinna wychowywać to dziecko już sama, a mąż niech ma orzech do zgryzienia? Dlatego też pytalam o sytuację kiedy oddanie dziecka do adopcji przez matkę jest słuszne? bo są takie sytuacje kiedy matka nie ma warunków by to dziecko wychować i oddaje z bólem bo musi dla dobra dziecka, tutaj niby też musi bo mąż każe, bo to i tamto ale na Boga kto by chciał być z takim mężem? gdy sytuacja kobietę do tego zmusza to oddaje jakoś lżej jakby ale jak jest to drugi czlowiek to przecież w zdrowej kobiecie przecież wywołuje to bunt, a nawet uczucie pogardy i nienawiści do takiej osoby i chęć ucieczki, a jeśli nie to poczucie krzywdy i zagrożenia. Tak pytam bo chciałabym zrozumieć sytuację kiedy takie jednak rozwiązanie jest przyzwoite? Czy jest to możliwe? a że mówimy o tym w odniesieniu do wiary i Boga czy taką rodzinę, która decyduje się wspólnie na oddanie dziecka do domu dziecka i żyje dlugo i szczęśliwie w ogóle można nazwać rodziną katolicką? i brać z niej przykład? potrzebuje konkretny przykład który usprawiedliwa taki czyn i pozwala potemm spokojnie patrzeć w wspólną przyszłość by obronić argument księdza?
 
     
aneczka2812
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-28, 14:38   

i czy taka postawa mężą bez oceniania jej nie daje żonie moralnego prawa do wychowywania dziecka wspólnie z jego ojcem? i że to wydaje się być najlepszym rozwiązaniem i wolą Pana Boga w tej sytuacji i na ten moment?
 
     
Jacek-sychar
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-28, 14:43   

Aneczko

Coś mi się wydaje, ale czy Ty nie szukasz u nas usprawiedliwienia? :shock:
 
     
lustro
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-28, 14:56   

GregAN napisał/a:
.

Inne pytanie, czy żona ma prawo szantażować :
- nasze dzieci będą mieszkały z tobą i ze mną, ale tylko wtedy, kiedy moje dziecko będzie razem z nami.


Czy wogóle można tak stawiac sprawę?
Niezaleznie czy to mąz czy zona

Monis

ja byłam w domu małego dziecka
byłam wtedy 18 letnią dziewczyną
nie zapomnę tego nigdy, tego nikt nie ma prawa zrobić wlasnemu dziecku
nikt nie ma prawa oczekiwać, że ktoś to zrobi dziecku

Ja zapytam przewrotnie - skoro dzieci wychowane bez ojca są tak skrajnie narazone na wszelkie patologie ( statystyka na innnym wątku), to moze przy takiej postawie sakramentalnego męża nalezy jednak zadbać o właściwy kontakt dziecka z jego biologicznym ojcem?
I to wcale nie oznacza, że nalezy stać się z nim znowu parą.

A nie skazywać dla egosimu męża dziecko na życie na skraju społeczeństwa, bez uczuć, stabilizacji, właściwych warunków do rozwoju?

I Czy bycie przyzwoitym człowiekiem nie powinno byc tożsame z byciem prawdziwym katolikiem?
A jaki przyzwoity człowiek odda swoje dziecko, lub zarząda od matki oddania dziecka, do domu dziecka, do adopcji...moze od razu najlepiej - na śmietnik?
 
     
monis
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-28, 15:02   

lustro, szkoda, ze nikt z panów tak broniących oddanie dziecka do adopcji nie odpowiedział...

aneczka2812 napisał/a:
potrzebuje konkretny przykład który usprawiedliwa taki czyn i pozwala potemm spokojnie patrzeć w wspólną przyszłość by obronić argument księdza?
chyba nie ma takiego przykładu.....na szczęście
 
     
lustro
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-28, 15:08   

Monis

ten temat wypływa tu na forum co jakis czas
jest dyskusja...mija...temat sie zmienia

panowie panami...ja bym wolała, żeby wytłumaczył mi to ten, kto publicznie głosi takie tezy

dlaczego uważa, że szczeście męża sakramentalnego, dla którego przebaczenie i miłośc bliźniego są tematem obcym, ma być wiecej warte niż życie innego człowieka?
tym razem człowieka z tych najmniejszych...bezbronnych i bezradnych...i niewinnych niczemu

mnie się to zupełnie nie godzi z Ewangelią

ale moze jestem w błędzie, może
więc niech mi ktoś w sposób dobry, właściwy, pełen postawy miłości wobec innych - pokaże mój błąd

nie wszyscy "prorocy" są prorokami
nie każdy sędzia jest nieomylny i sprawiedliwy
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group



Grupa Wsparcia "Samarytanka" >>












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


Poniższy wzór ma charakter orientacyjny i nie zastępuje porady prawnej. W odpowiedzi na pozew warto odnieść się do wszystkich twierdzeń pozwu i zadbać o to, aby nasza odpowiedź była zgodna z prawdą.



W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9