Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Potrzebuje wsparcia, bo opuściła mnie nadzieja
Autor Wiadomość
balwanek1
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-27, 18:46   

Kinga11 napisał/a:
Walczę o to małżeństwo modlitwą, ale moja nadzieja z dnia na dzień umiera. Wszyscy zresztą dookoła postawili już krzyżyk na moje małżeństwo i każą mi otworzyć się na nowe, a ja chcę za wszelką cenę ratować, ale mam związane ręce.

Kingo czasami jest tak gdy czegoś bardzo pragniemy i mocno o to zabiegamy jest zupełnie nieosiagalne.
Ale gdy nie pokazujemy jak bardzo nam na tym zależy- nagle staję się to realne.
 
     
Dorota 6
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-27, 18:58   

Kingo 11
a może napisz do męża, ja tak robiłam. Może warto byłoby męża przeprosić, napisać co czujesz, może on na to czeka. Nie musisz go o nic prosić, napisz, że chciałabyś zbyście byli razem, ale to jest jego życie i oczywiście uszanujesz jego decyzję. Myślę, że warto mówić o uczuciach, bez narzucania się, to zawsze popłaca. Nie wiesz na co czeka mąż, co myśli, a może właśnie na to, abyś to ty się odezwała.
Kingo, mój mąż jeszcze ze mną nie jest, minął rok, ale już zauważyłam, że inaczej na mnie patrzy. Myślę, że docenia to, co robię, nie narzucam się, ale twardo mówię o swoich uczuciach do niego.
 
     
Kinga11
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-27, 23:38   

Dziękuje Wam za odpowiedź, właśnie zastanawiam się czy powinnam udawać się w miejsce, gdzie mogę spotkać męża, bo do tej pory ich unikam, uważając, że to najlepsza metoda, bo jak po rozstaniu zapewniałam o moich uczucia to reagował złością, boję się, że jak zobaczę męża w towarzystwie i jego puste spojrzenie to stracę zupełnie nadzieję, ale życie w tej niewiedzy też nie pomaga, więc nie ma jednego wyjścia. Swoją drogą dziwne, że żyjąc w małej miejscowości, do tej pory nie udało nam się nawet na siebie wpaść. Myślę, żeby wyjechać na Sylwestra nad morze albo sama gdzieś, myślałam o Częstochowie - mam tam całkiem niedaleko, z drugiej strony może to czas wyjść na przeciw. Widzisz Dorota ja się obawiam, że mąż nie będzie czekał taki długi czas ze złożeniem pozwu, a wtedy jak to ruszy to już koniec. Wiem od prawnika, że może on nie zapaść na 1. rozprawie...ale czy coś mi to da, może jego serce już nie skruszeje, a ja tylko żyje w ułudzie, myślę aby pójść przed Nowym Rokiem do poradnictwa w mojej miejscowości, jest tam bardzo mądry ksiądz może coś doradzi.
 
     
JolantaElżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-27, 23:48   

Kinga11 napisał/a:
Dziękuje Wam za odpowiedź, właśnie zastanawiam się czy powinnam udawać się w miejsce, gdzie mogę spotkać męża, bo do tej pory ich unikam, uważając, że to najlepsza metoda, bo jak po rozstaniu zapewniałam o moich uczucia to reagował złością, boję się, że jak zobaczę męża w towarzystwie i jego puste spojrzenie to stracę zupełnie nadzieję, ale życie w tej niewiedzy też nie pomaga, więc nie ma jednego wyjścia. Swoją drogą dziwne, że żyjąc w małej miejscowości, do tej pory nie udało nam się nawet na siebie wpaść. Myślę, żeby wyjechać na Sylwestra nad morze albo sama gdzieś, myślałam o Częstochowie - mam tam całkiem niedaleko, z drugiej strony może to czas wyjść na przeciw. Widzisz Dorota ja się obawiam, że mąż nie będzie czekał taki długi czas ze złożeniem pozwu, a wtedy jak to ruszy to już koniec. Wiem od prawnika, że może on nie zapaść na 1. rozprawie...ale czy coś mi to da, może jego serce już nie skruszeje, a ja tylko żyje w ułudzie, myślę aby pójść przed Nowym Rokiem do poradnictwa w mojej miejscowości, jest tam bardzo mądry ksiądz może coś doradzi.


Nie czekaj aż mu skruszeje serce, a jak dostaniesz pozew, to zobacz na pierwszej stronie Sycharu jak odpowiedzieć. Jak mąż nie dotrzymał przysięgi, to sprawa jego sumienia. Ty nie musisz iść w jego ślady.

Na męża nie wpadaj, a jak już to udawaj, że go nie widzisz, no chyba, że powie dzień dobry, to odpowiedz. Ale jak znam takie sytuacje, to raczej nie powie. Mój albo udaje, że nigdy nie istniałam, albo ma drgawki na mój widok, ale już mnie to nie rusza :roll:
 
     
Kinga11
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-28, 00:08   

Nie do pomyślenia są takie sytuacje, mój mąż nawet zerwał kontakt z moimi braćmi, a mieli dobry kontakt ze sobą, no ale chce spalić za sobą mosty. Mam wspólne towarzystwo, które pochodzi jeszcze z czasów szkolnych, zapraszają mnie, ale ja unikam ich odwiedzin, bo właśnie nie wiem jakbym się zachowała, gdyby mi cześć tam nie powiedział, a skoro nie ma kontaktu nawet z moimi braćmi, nie złożył im życzeń, to sytuacja póki co wydaje się klarowana. A Ty odpowiedziałaś w ten sposób? Jak Sąd na to zaragował? muszę chyba poczytać kodeks rodzinny, żeby się przygotować na tą okropną ewentualność, dowiadywałam się w sądzie, że na rozprawe czeka się około 1,5-2 miesięcy od złożenia wniosku.
 
     
JolantaElżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-28, 00:37   

Kinga11 napisał/a:
Nie do pomyślenia są takie sytuacje, mój mąż nawet zerwał kontakt z moimi braćmi, a mieli dobry kontakt ze sobą, no ale chce spalić za sobą mosty. Mam wspólne towarzystwo, które pochodzi jeszcze z czasów szkolnych, zapraszają mnie, ale ja unikam ich odwiedzin, bo właśnie nie wiem jakbym się zachowała, gdyby mi cześć tam nie powiedział, a skoro nie ma kontaktu nawet z moimi braćmi, nie złożył im życzeń, to sytuacja póki co wydaje się klarowana. A Ty odpowiedziałaś w ten sposób? Jak Sąd na to zaragował? muszę chyba poczytać kodeks rodzinny, żeby się przygotować na tą okropną ewentualność, dowiadywałam się w sądzie, że na rozprawe czeka się około 1,5-2 miesięcy od złożenia wniosku.


Ja zrobiłam błąd, bo dałam się zastraszyć mojemu mężowi i wyraziłam zgodę na rozwód. Ale gdybym mogła cofnąć czas, to nie zrobiłabym tego. A teraz jestem cztery miesiące po rozwodzie i uczę się żyć sama. I czekać nie czekając :-/

Za późno trafiłam na to forum i chociaż zaglądałam tu wcześniej szukając ratunku dla naszego małżeństwa, to wtedy tego nie widziałam. :-(
 
     
Dorota 6
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-28, 10:59   

Kinga11,
mój mąż też na początku miał wiele złości na mnie, to minie. Jeżeli nic nie mówi o rozwodzie to jest nadzieja, że się zastanawia i nie wie co robić. Jeżeli zaufasz Bogu tak prawdziwie, to zobaczysz co się będzie działo. Uwierz mi, sama to przerabiam.
Cały czas twierdzę, że powinnaś do niego napisać, ale broń boże jakieś szlochy, błagania o powrót.. Przeproś go za Twój wkład w kryzys i mów o swoich uczuciach. Myślę, że warto, bo nie wiesz co Twój mąż teraz myśli, może jest zagubiony. Tak jest z moim mężem, jest zagubiony. Odszsedł ode mnie, ale za każdym razem jak mu coś serdzecznego napiszę i gdzieś się spotkamy, to jest miły dla mnie i coś tam przebąkuje, że wie jaka jestem.
Jeżeli chodzi o przypadkowe spotkanie, to coś Ci powiem. Byłam w Galerii i coś mnie ciągle pchało aby wejść do jednego sklepu, nigdy tam nie wchodziłam, i nie wiem dlaczego tam weszłam. Tam był mój mąż, który od razu do mnie podszedł i chciał rozmawiać. Wierzę, że to Bóg małymi kroczkami nas prowadzi ku sobie.
Kingo, naprawdę módl się i ufaj Bogu. Zobaczysz, że sama zaczniesz się zmieniać, Twoje obawy i lęki będą mniejsze. Z czasem Twój mąż może się zmienić, daj mu ten czas, nie popędzaj go.
Mojego męża nie ma już rok, a ja widzę, że on potrzebuje jeszcze czsu, aby się odmienić.
Myślę, że tylko swoją miłością do niego, twardą postawą, że Ty czekasz, możesz na nowo w nim coś obudzić. Życzę Ci tej wytrwałośći.
 
     
Kinga11
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-28, 13:33   

Dorota mocno trzymam za Was kciuki! Tez wierze w takie przeznaczenia, jezeli Twoj maz przez tyle nie złożył pozwu to na pewno sie waha, niestety my podczas rozstania umówiliśmy sie na kroki prawne po nowym roku, wiec obawiam sie ze on tylko czeka na ten moment, a ja chciałam mu dac w ten sposób czas na ochłonięcie, i teraz czekam przerażona co sie wydarzy, ale wlasnie najważniejsze tak jak mówisz pozbyć sie tego paraliżującego strachu, rożnie jeszcze moze byc i tej mysli bede sie trzymać, nie wierze Że mozna tak Wszystko skreślić, to jest zwykła ucieczka gdy nie jest kolorowo myśle.
 
     
Dorota 6
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-28, 16:28   

Kinga11,
Ty nic nie rób w kwestii rozwodu, jeżeli on chce to niech sobie załatwia. Ty nie chcesz rozwodu, nie wspominaj o tym. Kingo, wśród Sycharków było sporo osób, które już miały sprawę rozwodową w toku, a jednak mąż w ostatniej chwili wszystko wycofał. Jeszcze naprwdę wszystko się może zdarzyć.
Wiem, że po ludzku drżysz i czekasz, co się wydarzy po nowym roku. Ty nie zgadzaj się na rozwód. Może Twój mąż też się z tego wycofa. Przytulam Cię mocno.
 
     
Kinga11
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-28, 20:24   

Dorota bardzo dziękuje za Twoje odpowiedzi, pocieszam się takimi historiami, jeżeli możesz mnie na nie naprowadzić to z chęcią poczytam ku pokrzepieniu. Też ostatecznie liczę na możliwość rozmowy w sądzie. Kto nie przeżył to nie zrozumie, ale dla pocieszenia powiem Wam, że spotkałam na swojej drodze osoby w gronie znajomych, które są bardzo blisko kościoła, a nie przypuszczałam, wspierają mnie, jednak większość przyjaciół nie rozumie i komentuje słynnymi słowami jak trwoga to do Boga, no ale jak Ci pomaga, to się módl, ale nie rób sobie nadziei. Większość mówi, że dawno by już sami złożyli pozew, wysyłają namiar na adwokatów i powtarzają że nie mam na co liczyć, a przecież jestem całkiem młoda to znajde drugiego męża. Mam wrażenie, że walczymy z całym światem, nie dość że straciło się najbliższą osobę, to brak zrozumienia w rodzinie i wśród "przyjaciół". Póki co trzeba robić swoje.

Boję się wspólnego spotkania, bo wydaję mi się, że to może być kolejny pstryczek w nos, a tak jak się chowam mam nadzieję, Spróbuje się niedługo przełamać. Najgorsze jest to, że po tych mądrych lekturach wiele zrozumiałam, a nie mam szans wprowadzić tego w praktyce, mogę jedynie marzyć, że nastąpi taka szansa. No i muszę słuchać jeszcze 2 starszych braci, którzy mówią, że oszalałam i nie rozumieją mnie, ale ja bym chciała całemu światu udowodnić, że warto było oszaleć i w pełni rozwinąć skrzydła dzięki nawróceniu. Nie wiem jak można poradzić sobie w takiej sytuacji bez modlitwy.

Elżbieto chciałabym Tobie napisać, że Twój staż małżeński jest tak imponujący, że ta historia nie może się tak skończyć, nie wiem jak długi będziesz czekać na słońce, ale wierze, że ono wyjdzie. Na pewno masz dzieci, ja niestety nie zdąrzyłam, a tak bardzo o nich marzyłam.
 
     
JolantaElżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-28, 20:57   

Kinga11 napisał/a:
Dorota bardzo dziękuje za Twoje odpowiedzi, pocieszam się takimi historiami, jeżeli możesz mnie na nie naprowadzić to z chęcią poczytam ku pokrzepieniu. Też ostatecznie liczę na możliwość rozmowy w sądzie. Kto nie przeżył to nie zrozumie, ale dla pocieszenia powiem Wam, że spotkałam na swojej drodze osoby w gronie znajomych, które są bardzo blisko kościoła, a nie przypuszczałam, wspierają mnie, jednak większość przyjaciół nie rozumie i komentuje słynnymi słowami jak trwoga to do Boga, no ale jak Ci pomaga, to się módl, ale nie rób sobie nadziei. Większość mówi, że dawno by już sami złożyli pozew, wysyłają namiar na adwokatów i powtarzają że nie mam na co liczyć, a przecież jestem całkiem młoda to znajde drugiego męża. Mam wrażenie, że walczymy z całym światem, nie dość że straciło się najbliższą osobę, to brak zrozumienia w rodzinie i wśród "przyjaciół". Póki co trzeba robić swoje.

Boję się wspólnego spotkania, bo wydaję mi się, że to może być kolejny pstryczek w nos, a tak jak się chowam mam nadzieję, Spróbuje się niedługo przełamać. Najgorsze jest to, że po tych mądrych lekturach wiele zrozumiałam, a nie mam szans wprowadzić tego w praktyce, mogę jedynie marzyć, że nastąpi taka szansa. No i muszę słuchać jeszcze 2 starszych braci, którzy mówią, że oszalałam i nie rozumieją mnie, ale ja bym chciała całemu światu udowodnić, że warto było oszaleć i w pełni rozwinąć skrzydła dzięki nawróceniu. Nie wiem jak można poradzić sobie w takiej sytuacji bez modlitwy.



Elżbieto chciałabym Tobie napisać, że Twój staż małżeński jest tak imponujący, że ta historia nie może się tak skończyć, nie wiem jak długi będziesz czekać na słońce, ale wierze, że ono wyjdzie. Na pewno masz dzieci, ja niestety nie zdąrzyłam, a tak bardzo o nich marzyłam.


Kingo, kieruj się swoimi przekonaniami i nie daj się nikomu zastraszyć, żebyś nie działała wbrew własnej woli jak ja, bo potem będziesz żałować, choc ja zrobiłam wszystko, żeby nasze małżeństwo uratować. Rozmawiałam z mężem dwa dni przed rozwodem, potem dzień przed (opisałam w mojej historii) i w sądzie mówiłam nie to co mi dyktowało serce, tylko pod presją. Byłam na tabletkach uspokajających, ale to mnie nie usprawiedliwia. Działałam wbrew sobie, kierowałam się tym co mówią inni, tzw. rozsądkiem, no i mąż mnie zastraszył i zakazał "cudowania w sądzie" jak to nazwał. Bałam się tego co zrobi, bo jest trochę nieobliczalny jak się zdenerwuje. Ale gdybym dzisiaj miała podejmować tę decyzję jeszcze raz, to powiedziałabym "nie" bez względu na kosekwencje. Dzisiaj nie mam z nim kontaktu, ten sporadyczny przyniósł mi tylko ból. Ale mimo to wysłałam mu życzenia świąteczne i o dziwo odpowiedział. Ja nie napisałam wszystkiego na temat mojego małżeństwa, ale ono było bardzo trudne. Mimo to wbrew zdrowemu rozsądkowi starałam się - sama - je utrzymać. Ale byłoby mi dzisiaj lżej wiedząc, że nawet te cywilne więzy nie zostały zerwane.

Uczę się sama żyć, coraz lepiej mi to wychodzi, bo dotarło do mnie w końcu, że na moim mężu świat się nie kończy i będę sobie tak żyć i czekać nie czekając. Powiem Ci, że wczoraj nawet tańczyłam, a córka się cieszyła, że wraca dawna mama :-)

Mamy dwoje dzieci, Dorosłe 34 i 30 lat.
 
     
Dorota 6
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-28, 22:05   

Kinga11,
nie słuchaj tych znajomych, którzy mówią, zostaw go, poszukaj sobie kogoś innego. Rób swoje, mi bardzo pomogły rady Sycharków. Dziękuję Bogu, że tu trafiłam, bo dzięki temu nie popełniłam aż tylu błędów.
Kinga11 napisał/a:
większość przyjaciół nie rozumie i komentuje słynnymi słowami jak trwoga to do Boga,

własnie w takich momentach życia potrzebujemy Boga, to on tak naprawdę mi najbardziej pomógł to wszystko przetrwać i trwać dalej.
Kingo przeczytaj sobie świadectwa Gosi H w dziale świadectw. To świadectwo daje nadzieję, z resztą jak każde inne.
Ja też bałam się spotkań z mężem, póżniej już nie. Staraj się być opanowana, konkretna. Zawsze mów to samo, że zdania nie zmienisz - kochasz go, jesteś jego żoną i zawsze będziesz. A on niech żyje jak chce.
Kingo, jeśli Twój mąż się waha, a w sercu jeszcze coś się tli, to myślę, że te słowa będą dla niego ważne.
Jeśli nie teraz to może później.
Bez modlitwy nie dasz rady,módl się. Ja w ciągu tego roku odmówiłam aż trzy Nowenny Pompejańskie, dałam radę :mrgreen:
Przez ten czas doświadczyłam małych cudów, zrozumiałam, że nie jestem sama.
Polecam Ci ksiązkę "Ile jest warta Twoja obrączka" Anna Jedna i jeszcze jedną dla mnie wspaniałą, ponieważ można ją otwierać w dowolnym miejscu, czytać fragmenty i jest o czym myśleć, to "Umieranie ożywiające" o. Augustyna Pelanowskiego.
 
     
Kinga11
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-28, 23:53   

Nie wiem, jakoś niedawno byłam silniejsza, a ostatnio gorzej, myślę, że minęło dużo czasu i jakby mąż zmienił zdanie, wie gdzie mnie szukać. Z drugiej strony może ja też nie mogę dłużej się ukrywać i powinnam wyjść do ludzi, a w obawie spotkania nie chodzę. Obawiam się, że trochę targuję się z Panem Bogiem i nie umiem zaufać Jego woli, jeżeli nie będzie nam dane już się pogodzić, bo myślę sobie, że mąż ma wolną wolę, co prawda zaprosiliśmy w dniu Ślubu Pana Boga do naszego związku, ale jak sobie teraz myślę o pogodzeniu z mężem i jego chęci do mojej osoby, to wydaję mi się to baśnią. Cały czas zastanawiam się co robić, żeby nie pogorszyć sytuacji, bo na ten moment wyznania nie są najlepszą metodą, wcześniej zostały zignorowane. Najgorzej, że zupełnie nie wiem co on czuje czy jest zadowolony ze swojego odejścia, bo tych słów wypowiedzianych na goraco nie chce pamietac. Stan oczekiwania bardzo niszczy moje zdrowie, bo nie jest z nim nienajlepiej niestety. Ale niedługo modlitwa, która zajmuje mi dużo czasu, więc chwila wyciszenia.
 
     
JolantaElżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-29, 00:29   

Kinga11 napisał/a:
Nie wiem, jakoś niedawno byłam silniejsza, a ostatnio gorzej, myślę, że minęło dużo czasu i jakby mąż zmienił zdanie, wie gdzie mnie szukać. Z drugiej strony może ja też nie mogę dłużej się ukrywać i powinnam wyjść do ludzi, a w obawie spotkania nie chodzę. Obawiam się, że trochę targuję się z Panem Bogiem i nie umiem zaufać Jego woli, jeżeli nie będzie nam dane już się pogodzić, bo myślę sobie, że mąż ma wolną wolę, co prawda zaprosiliśmy w dniu Ślubu Pana Boga do naszego związku, ale jak sobie teraz myślę o pogodzeniu z mężem i jego chęci do mojej osoby, to wydaję mi się to baśnią. Cały czas zastanawiam się co robić, żeby nie pogorszyć sytuacji, bo na ten moment wyznania nie są najlepszą metodą, wcześniej zostały zignorowane. Najgorzej, że zupełnie nie wiem co on czuje czy jest zadowolony ze swojego odejścia, bo tych słów wypowiedzianych na goraco nie chce pamietac. Stan oczekiwania bardzo niszczy moje zdrowie, bo nie jest z nim nienajlepiej niestety. Ale niedługo modlitwa, która zajmuje mi dużo czasu, więc chwila wyciszenia.


Nie ma co się zastanawiać co będzie i jak będzie, bo tylko człowieka rozboli głowa i nawymyśła sobie różnych różności a rzeczywistość i tak wszystko zweryfikuje. Jak będzie to co myślisz, to zaczniesz się zastanawiać co zrobić. A teraz lepiej zająć się czymś konstruktywnym, np. modlitwą :-)
Poradzę Ci to co mnie radzono i to najlepsze co można zrobić w takiej sytuacji: zostaw go w spokoju, jak będzie miał wolną głowę i emocje od Ciebie, to zacznie myśleć spokojniej, bez popędzania i nacisków.

A do ludzi wychodź, żyj najnormalniej jak tylko można w takiej sytuacji. :-)
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group



Grupa Wsparcia "Samarytanka" >>












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


Poniższy wzór ma charakter orientacyjny i nie zastępuje porady prawnej. W odpowiedzi na pozew warto odnieść się do wszystkich twierdzeń pozwu i zadbać o to, aby nasza odpowiedź była zgodna z prawdą.



W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 8