Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
kryzys spowodowany działaniem złego i może opętaniem
Autor Wiadomość
LubięMielone
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-27, 19:45   

kenya napisał/a:
LM czy poczułabyś się lepiej gdybyś w odpowiedzi przeczytała, że owszem,

teściowa knuje przeciwko Tobie a mąż ponad wszelką wątpliwość nosi w sobie znamiona opętania?

Jeśli zależy Ci tylko na potwierdzeniu Twoich przypuszczeń i utwierdzeniu Cię w przekonaniu, że jest tak jak myślisz bądź wyobrażasz sobie, należało to napisać wprost w pierwszym poście, oszczędzając sobie i innym niepotrzebnych nieporozumień.


I uważasz że nie zgłębiając istoty sprawy, nie poznając powodów mężowskiego zachowania, możesz mu zapodać taki zestaw słów, który odnowi w nim miłość do Ciebie i uratuje małżeństwo?
Coś w rodzaju zaklęcia lub coś w tym stylu?

Wsparciem nie jest poklepywanie kogoś po plecach ,
wspaciem jest także b u d z e n i e kogoś, gdy ten tkwi w letargu i obudzić się żadną miarą nie chce.
A Ty LM śpisz i śnisz i wkurzasz się gdy ktoś chce przerwać Ci ten sen i zwrócić uwagę, że sen to nie życie.

Ale ostatecznie to Twój wybór...jeśli chcesz śnić, śnij. :-)


Dzięki, ale Tobie już podziekuję za takie rady. Nie jedna osoba w tym wątku pisala mi o możliwej zdradzie męża, o innej kobiecie, ale te same osoby również pisały co z tym robić, jak rozmawiać, jak czekać nie czekając. Nie jestem dzieckiem, nie musisz mi paluchem pokazywać i opisywać w tak bezpośredni sposób co myślisz o mojej sytuacji. Nie prosilam o to nikogo, Ciebie też nie. Poczulam się urażona Twoimi słowami, bo nie znasz mnie, nie podoba mi się sposób w jaki kategorycznie stwierdzasz, że mam przestać śnić. Nie uważam żebym była naiwna próbując mimo braku miłości że strony męża odbudować nasze małżeństwo. Stanie się to co jest nam pisane, ale że swojej strony zrobię wszystko żeby mąż ode mnie nie odszedł.

I żeby była jasność, ją zdaje sobie sprawę, że do kaloryfera go nie przykuje i nie zmusze do kochania mnie. Ale nie jestem dzieckiem, a to dzieci się obrażaja i mówią: nie lubię Cie! gdy ktoś zrobi im krzywdę. Razem z mężem skladaismy sobie i przed bogiem przyrzeczenie, że do końca będziemy razem. Tak jak on nie odszedł, gdy przeżywa kryzys, tak ją się nie poddam i nie zostawie go bo zrobił mi 'przykrosc'.
 
     
LubięMielone
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-27, 19:53   

balwanek1 napisał/a:


Najważniejsza jest wiedza na temat obecnego stanu,nie dział fantazji,nie dział odpychania prawdy,nie dział zatykania uszu nic nie chce słyszeć złego.

Wiedza o faktycznym stanie pozwala nam na dalsze decyzje
-albo żyjemy nadzieja że coś się kiedyś odmieni
-albo odpychamy od siebie nadzieję -bo czasem to nas boli.


No nie wiem, po prostu nie rozumiem. Na dzień dzisiejszy wiem tyle - mąż mnie nie kocha, nie czuje się szczęśliwy. I co mi na to poradzisz? Poddać się, spuścić głowę, i odejść czy moze stwierdzić: będę miała lepszego, trzasnac mu drzwiami przed nosem, zwyzywac i nie chcieć już z nim rozmawiać?

Ja przyjmuje rzeczywistość z pokorą, akceptuje moją sytuację. Ale to nie znaczy że mam się na nią zgadzać.
 
     
JolantaElżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-27, 20:02   

LubięMielone napisał/a:
kenya napisał/a:
LM czy poczułabyś się lepiej gdybyś w odpowiedzi przeczytała, że owszem,

teściowa knuje przeciwko Tobie a mąż ponad wszelką wątpliwość nosi w sobie znamiona opętania?

Jeśli zależy Ci tylko na potwierdzeniu Twoich przypuszczeń i utwierdzeniu Cię w przekonaniu, że jest tak jak myślisz bądź wyobrażasz sobie, należało to napisać wprost w pierwszym poście, oszczędzając sobie i innym niepotrzebnych nieporozumień.


I uważasz że nie zgłębiając istoty sprawy, nie poznając powodów mężowskiego zachowania, możesz mu zapodać taki zestaw słów, który odnowi w nim miłość do Ciebie i uratuje małżeństwo?
Coś w rodzaju zaklęcia lub coś w tym stylu?

Wsparciem nie jest poklepywanie kogoś po plecach ,
wspaciem jest także b u d z e n i e kogoś, gdy ten tkwi w letargu i obudzić się żadną miarą nie chce.
A Ty LM śpisz i śnisz i wkurzasz się gdy ktoś chce przerwać Ci ten sen i zwrócić uwagę, że sen to nie życie.

Ale ostatecznie to Twój wybór...jeśli chcesz śnić, śnij. :-)


Dzięki, ale Tobie już podziekuję za takie rady. Nie jedna osoba w tym wątku pisala mi o możliwej zdradzie męża, o innej kobiecie, ale te same osoby również pisały co z tym robić, jak rozmawiać, jak czekać nie czekając. Nie jestem dzieckiem, nie musisz mi paluchem pokazywać i opisywać w tak bezpośredni sposób co myślisz o mojej sytuacji. Nie prosilam o to nikogo, Ciebie też nie. Poczulam się urażona Twoimi słowami, bo nie znasz mnie, nie podoba mi się sposób w jaki kategorycznie stwierdzasz, że mam przestać śnić. Nie uważam żebym była naiwna próbując mimo braku miłości że strony męża odbudować nasze małżeństwo. Stanie się to co jest nam pisane, ale że swojej strony zrobię wszystko żeby mąż ode mnie nie odszedł.

I żeby była jasność, ją zdaje sobie sprawę, że do kaloryfera go nie przykuje i nie zmusze do kochania mnie. Ale nie jestem dzieckiem, a to dzieci się obrażaja i mówią: nie lubię Cie! gdy ktoś zrobi im krzywdę. Razem z mężem skladaismy sobie i przed bogiem przyrzeczenie, że do końca będziemy razem. Tak jak on nie odszedł, gdy przeżywa kryzys, tak ją się nie poddam i nie zostawie go bo zrobił mi 'przykrosc'.


Nic nie osiągniesz, dopóki będziesz reagować w ten sposób. Ze swej strony nie możesz zrobić nic, żeby zmusić męża do powrotu. Im prędziej to zrozumiesz, tym mniej rozczarowań przeżyjesz. Przychodząc na to forum, upoważniamy piszących do krytyki naszego postępowania. Oczywiście Twoje posty mogą pozostać bez odpowiedzi, jeśli uważasz, że piszący chcą Ci dokopać, a nie pomóc. Bo pomoc ma różne formy. A dobra krytyka jest lepsza niż poklepywanie i potakiwanie. Przepraszam, ale nie masz racji.



Bóg piszemy dużą literą. To jest Bóg.
 
     
Szaraczek
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-27, 20:28   

LubięMielone napisał/a:
To jest forum katolickie, potrzebuje pomocy i wsparcia dobrym słowem jak męża przywrócić na łono rodziny, odnowić w nim naszą miłość i uratować małżeństwo.

To forum, przynajmniej na początku, w najtrudniejszym dla mnie momencie, bardzo mi pomogło, poznałem wiele osób w podobnej sytuacji,zarówno panów jak i panie, zarówno wirtualnie , jak również na żywo.To była wielka pomoc, zawsze o tym będę pamiętał...dlatego to forum jest tak ważne, istnieje bodajże tylko w Polsce. Później , już po rozwodzie cywilnym, z bólem serca musiałem zmienić swój status, uczyniłem to jednak wyłącznie na forum Sycharu, w życiu "cywilnym", jest bez zmian, zresztą ja z sądu nic nie dostałem, i o nic nie zamierzam się starać.Ślub cywilny w zasadzie nic mi nie daje. Ślub kościelny czyli sakramentalny jest najważniejszy, piszę to szczególnie w kontekście
dzisiejszej niedzieli, dzisiejszego Święta, Świętej Rodziny. Bardzo ważny jest list Episkopatu, wysłuchuję go już po raz piąty, mam włączony podgląd internetowego przekazu ze swojej parafii, w tej chwili jest już ostatnia msza św., zacząłem o 10.00.
Na żywo bylem dzisiaj w innej parafii, przy cmentarzu, pojechaliśmy tam wspólnie, tzn.ja i moja żona na cmentarz, mamy tam kilka rodzinnych grobów. O 16.00 była msza św., nieoczekiwanie dla nas na mszy tej było odnowienie ślubów małżeńskich, na początku ucieszyłem się, ale później dobił mnie smutek i żal. Ksiądz po kazaniu, prosił pary małżonków o podanie sobie prawych dłoni, niestety moja żona odtrąciła moją rękę, nie odmówiła także przyrzeczeń, zrobiłem to sam jednostronnie. Było mi b.smutno, tym bardziej po takim pojednawczym,zmuszającym do refleksji i przebaczenia liście Episkopatu. Tym bardziej ,że na tej mszy św. zarówno ja, jak i moją żona przyjęliśmy Ciało Jezusa pod postacią chleba. Tym bardziej,że jutro wspólnie jedziemy na 3 dniowy wypoczynek do SPA.
Dlatego nie ma prostych rozwiązań, jest to b.długofalowy proces, który nie wiadomo czy zakończy się sukcesem.Pozdrawiam Sycharki!
 
     
AWS
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-27, 21:17   

LubięMielone napisał/a:
Ale nie jestem dzieckiem, a to dzieci się obrażaja i mówią: nie lubię Cie!

Czyżby? A jak zareagowałaś na słowa Kenyi?
 
     
kenya
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-27, 22:09   

LM,
coś jest na rzeczy skoro Twoja reakcja jest aż tak gwałtowna.

LubięMielone napisał/a:
Tak jak on nie odszedł, gdy przeżywa kryzys,
tak ją się nie poddam i nie zostawie go bo zrobił mi 'przykrosc'


Ani ja ani nikt inny, nie sugerował że masz męża porzucić lub małżeństwa nie ratować, wręcz przeciwnie.

To wprost zdumiewające, że Ty taką treść wyczytałaś z mojego postu, jednocześnie nie rozumiejąc lub intencjonalnie nie przyjmując do wiadomości treści którą usiłowałam, niestety z niepowodzeniem Tobie przekazać.

LubięMielone napisał/a:
Nie uważam żebym była naiwna próbując mimo braku miłości że strony męża odbudować nasze małżeństwo


I ja też o naiwności nic nie pisałam.

Odniosłaś się do tego czego nie pisałam, lecz nie odniosłaś się do tego o czym faktycznie pisałam i na co chciałam zwrócić Ci uwagę.
Gwałtowna reakcja przykrywa Twój unik który chcesz zatuszować.

Przyczyna jest taka, że wciąż nie jesteś gotowa (strach) na rozpoznanie prawdziwych przyczyn waszego kryzysu.

To w jaki sposób reagujesz, wskazuje na dość poważne problemy z komunikacją, być może one w jakiejś części są przyczyną nieporozumień w Twojej rodzinie.

Oczywiście jeśli sobie nie życzysz nie będę już więcej pisać w Twoim wątku.

btw. ja w przeciwieństwie do Ciebie nie czuję się urażona, nic a nic. :-)
 
     
LubięMielone
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-29, 11:25   

pisałam Wam wczoraj odpowiedź, ale zadzwoniła przyjaciółka jeszcze z zerówki. ostatnio mało miałyśmy kontaktu, nie mieszkamy już tak blisko siebie. rozmawiałyśmy o naszych rodzinach, dodała mi otuchy. ona jest osobą głęboko wierzącą, jej mąż ateistą. opowiadała mi jak jej mąż wypowiada się o jej wierze, o kościele, o tym że ona się modli. a ona go kocha i modli się za niego. uczestniczy w Częstochowie w czuwaniach odnowy Ducha Świętego i zaproponowała mi, albo mi i mężowi, że pojedziemy tam razem. i ona nie bagatelizuje wpływu złego ducha ani na mojego ani na swojego męża. i proszę nie piszcie mi, że znalazłam sobie osobę, która mi przytakuje, że opętanie to jest poważna sprawa, że dla mojego męża to łatwa wymówka, żeby się wymigać o jakichkolwiek tłumaczeń. modliłam się o pomoc, o radę i w taki sposób ją otrzymałam (wsparcie kogoś kto doświadcza faktycznego wpływu złego ducha).

szczerze to byłam na Was zła, że ciągle mi tą zdradę wyciągacie (ktoś się dołącza do wątku i piszę o zdradzie, ale nie daje rad, nie pomaga). rozumiecie o co mi chodzi? krytyka jest dobra owszem, gdy jest konstruktywna.
więc pytam kolejny raz co Wy byście zrobili, gdybyście znaleźli się w takiej sytuacji? w sytuacji gdy małżonek Was zdradza, chce od Was odejść, a wy chcecie walczyć?

przyjaciółka mówiła mi, że modli się do Ducha Świętego o udzielenie łaski miłości i rad, bierze udział w tych odnowach w duchu św. w Częstochowie, nie daje się sprowokować do kłótni o wiarę, ale trwa przy swoich poglądach, że modli się do krwi Chrystusa, zawierza jej każdy swój dzień. i to jej pomaga. bo wierzy i kocha. i zaznaczam ona uważa męża narażonego na wpływ złego ducha, nie uważa że jej męża opętało tak, że zaraz zacznie go wykręcać. opowiadała, że jak szli przed ślubem podpisać dokumenty w kancelarii to mąż ledwo doszedł, mówił, że wszystko śmierdzi, ksiądz jest głupi a potem tego nie pamiętał. potrafi wyrzucać bluźnierstwa i ich potem nie pamiętać.

mój mąż natomiast nie jest sobą, zmienił się w stosunku do mnie, miewa bóle kręgosłupa, których niczym się wyleczyć nie da - bo badania ok, żadnej choroby nie ma, a on czasami nie może wstać z łóżka. zrobił się wulgarny, wybucha z byle powodu, z drugiej strony nie dba o siebie, pali, imprezuje, nie zastanawia się czy wróciłam do domu. uważam, że zło uderza w nas w taki sposób aby nas najbardziej zabolało. u mojej przyjaciółki to jest wiara, u mnie i mojego męża miłość do mnie. i przyjaciółka dodaje swojemu mężowi do jedzenia sól egzorcyzmowaną, i robi to w pełni świadomie, to jest kaprys.
ja nie jestem głęboko wierząca i nie wiem czy to ten kryzys to spowodował czy to spadło na mnie w tym samym akurat momencie, ale ja odczuwam silne działanie dobra i zła wokół mnie właśnie teraz.

wczoraj zaczęłam nowennę pompejańską. strasznie rozbolała mnie głowa, było mi zimno. mąż wyszedł na basen, ale wrócił po 15 minutach. powiedział, że zapomniał że się umówili a on nie chciał iść sam. ja to odebrałam jako znak - mam iść w stronę wiary, mój mąż do mnie wróci. modlę się do Ducha Świętego o radę i pomoc w ukazaniu mi prawdy tej sytuacji i już bardziej chyba prawdą po oczach nie mogłam dostać. zaczęłam odmawiać różaniec w intencji mojego małżeństwa, w intencji powrotu mojego męża do mnie. mąż wrócił do domu tego wieczoru.
 
     
LubięMielone
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-29, 11:53   

miało być - to nie jest jej kaprys, pobłażliwe potraktowanie sprawy. skoro traktujemy dobro poważnie, traktujmy też i zło poważnie.
 
     
Jacek-sychar
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-29, 12:06   

LM

Chyba nikt z nas wierzących, nie powie Ci, że nie ma sfery duchowej. A ta sfera podzielona jest na część dobrą i część złą. Ta część dobra, to aniołowie i święci, a część zła to: :evil:
Nikt z nas nie lekceważy znaczenia złego z naszym życiu. Chcieliśmy tylko ewentualnie (ja tak to odebrałem) pokazać Ci, że nie tylko wszystko zależy od złego. On jest jak lew ryczący, krążący, żeby nas pożreć. Ale jest też jak pies na łańcuchu. Jak do niego za blisko nie podejdziemy, to nas nie ugryzie. Człowiek ma wolna wolę. I jest to ta część naszego życia, za którą ponosimy odpowiedzialność. Wielu stara się zrzucić odpowiedzialność z siebie na złego. Tylko to chcieliśmy Tobie pokazać, że nawet w przypadku opętania, kiedyś była pierwsza decyzja, która naszą wolną wolę skierowała w stronę złego i oddała mu część swojej wolności i zdolności podejmowania decyzji. Ale to można odwrócić.

Ja w ten sposób zło i dobro traktuję poważnie.
 
     
LubięMielone
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-29, 12:19   

Jacek-sychar, konkretnie i na temat. Ja dokładnie w ten sposób do tego podchodzę i nie neguję, że mąż wpuścił do swojego życia złego. Każdy z nas obdarzony wolną wolą sam podejmuje decyzje. Zdaję sobie z tego sprawę.

Ale ponieważ go kocham, staram się mu pomóc na tyle na ile starczy mi sił i wiary, i może dzięki temu uda mi się uratować nasze małżeństwo. Dlatego odchodząc już od przyczyn, chciałam usłyszeć o narzędziach jak inni radzą sobie w takich sytuacjach.
 
     
Jacek-sychar
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-29, 12:36   

LM

Wiem, że wiele osób na naszym forum oczekuje prostych przepisów: zrób tak i tak i wszystko się pięknie wyprostuje.
No i właśnie z tym jest problem. My jesteśmy raczej lepszymi specjalistami od diagnozowania, że coś jest już złe, niż specjalistami od prostowania tego zła. :-/

Nie będę pisał o innych, więc napiszę krótko o sobie. Ja walczyłem o swoje małżeństwo pół roku. Było to pół roku upokorzeń ze strony żony. Lekceważenia mnie, lekceważenia dzieci, skrajnego egoizmu żony (teraz JA), wyzwisk i tym podobnych rzeczy. Po pół roku, gdy dowiedziałem się, że wynajęła z kowalskim garsonierę, żeby w niej spotykać się nocami, uznałem,że dość tego i się odsunąłem. Nie można walczyć w nieskończoność, gdy druga strona nie chce ratować małżeństwa. Dałem żonie wolną drogę. Było to pięć lat temu. Nic się od tej pory nie zmieniło. Żona ciągle jest kochanką na godziny swojego kowalskiego i nie widzi w tym nic zdrożnego. Dzieci istnieją dla niej tylko wtedy, gdy kowalski jej nie potrzebuje. Co by w tej sytuacji dała moja dalsza walka? Nic. Moja żona też zachowuje się jak opętana. Ale to był jej wybór. Ja robię tylko to, na co mnie stać, czyli modlę się za nią i dzieci. Jestem też dla dzieci ojcem, jeżeli mnie one o to poproszą (wszystkie są już pełnoletnie).

Rozumiem jednak, że oczekujesz jakieś rady. odwołam się tutaj do naszej broszury, tutaj:
http://www.broszura.sychar.org/
Na stronie 13 jest taki tekst:
Cytat:
Panie – powiedziałem –
Jeśli kto ma żonę, która wierzy wPana,
Iprzekonał się, że ona popełnia cudzołóstwo,
Czy grzeszy mąż, jeśli dalej znią żyje razem?”
„Tak długo, póki nie wie – odpowiedział –
nie grzeszy.
Jeśli się jednak mąż dowie ojej grzechu,
Aniewiasta nie pokutuje,
Ale trwa wswym porubstwie,
Imąż dalej znią żyje razem,
Staje się współwinny jej grzechu,
Ibierze udział wjej cudzołóstwie”.
„Jakżeż tedy, opanie – pytałem – mapostąpić
mąż,
Jeśli żona trwa wswej namiętności?”
„Niechże ją oddali – odrzekł
Amąż niech żyje samotnie,
Jeśli zaś oddali swą żonę ipojmie inną,
Tedy ion cudzołoży”.


Myślę, że może to będzie dla Ciebie jakąś wskazówką. Niestety, ten tekst dalej się jeszcze ciągnie na stronie 14. Przeczytaj dokładnie! :-P
 
     
monis
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-29, 12:38   

Powiem Ci LM co mi pomogło w mojej trudnej sytuacji.
Wyżalenie się tu na forum, wysłuchanie często trudnych i sprzecznych z oczekiwaniami rad, przyjęcie ich po wielu przemyśleniach i przemodleniach.

wysłuchanie rekolekcji oraz poczytanie kilku ksiażek tu polecanych.

potem wielkie zastanowienie się i zmiana w sposobie postrzegania męża i naszego małżeństwa. Dostrzeganie rzeczy małych a ważnych. Szacunek i docenienie. Moja zmiana spowodowała też zmianę w zachowaniu męża.
Wsłuchiwanie się w to co mówi mąż dosłownie, ale też w to co mówi między wierszami.

A nede wszystko Miłość:) i omadlanie trudnych spraw.
 
     
LubięMielone
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-29, 13:08   

Jacek - monis dziękuję. Ja się będę modliła bo nic mi nie pozostało. Monis dajesz nadzieję :) Jacku, Ty też dajesz nadzieję - podzieliłeś się swoja historią i mimo, że kryzys nie został zażegnany, jesteś przykładem, że mamy siłę żyć nawet gdy wydaje nam się to niemożliwe. Będę się za Was modliła.
Czytałam broszurę wcześniej i się nad tym zastanawiam. Ja nie mam dowodów, mąż nie nocuje poza domem, nie odbiera telefonów, nie pisze smsów. Ale konto na fb zablokował i zawsze pamięta, żeby się wylogować. Nie ma też dziwnych przelewów - mam dostęp do konta prywatnego wspólnego i do jego firmowych.

Z drugiej strony, w pracy jedna z pracownic została jego asystentką - on ją uczy, ona wykonuje po części jego obowiązki. Widzę sposób w jaki odnosi się do niej, a w jaki do mnie. Ona jest w jego wieku, o 2 lata młodsza od niego w sumie, ma męża i dwójkę dzieci. Jej małżeństwo jest jakieś dziwne, bo jej mąż jest w niej zakochany, a ona ostatnio mi powiedziała, że dla niej to teraz nie liczy się starsza córka (14 lat), tylko wyczekany synek (niecałe 3 latka). a mąż ją denerwuje tym, że się ciągle chce przytulać, że ciągle chce czułości, że ją dotyka (co ja bym za to dała!:) dla niej nikt poza synem się nie liczy. to wydało mi się niepokojące, ale nie drążyłam tematu. wątpię, żeby mąż mnie z nią zdradził fizycznie, ale może myśli o niej.
Ktoś już to napisał, najciemniej pod latarnią.

A teraz to będę myślała, że z każdą mnie zdradza.
 
     
LubięMielone
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-29, 13:10   

monis napisał/a:


wysłuchanie rekolekcji oraz poczytanie kilku ksiażek tu polecanych.



Jesteś w stanie polecić konkretne rekolekcje?

Z książek to myślę, że zaopatrzę się w:

http://www.tolle.pl/pozycja/jak-ocalic-malzenstwo
http://www.tolle.pl/pozycja/malzenstwo-na-krawedzi
http://www.tolle.pl/pozyc...je-stanowczosci

o tych może mówiłaś?
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group



Grupa Wsparcia "Samarytanka" >>












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


Poniższy wzór ma charakter orientacyjny i nie zastępuje porady prawnej. W odpowiedzi na pozew warto odnieść się do wszystkich twierdzeń pozwu i zadbać o to, aby nasza odpowiedź była zgodna z prawdą.



W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9