Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
dziecko z niesakramentalnego związku
Autor Wiadomość
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-20, 22:58   

lustro napisał/a:
Powiem Ci Jacku, że nie spodziewłam się, że z Twojej strony, człowieka madrego i zrównoważonego, i moderatora - a to już zobowiazuje do czegoś wiecej...padną słowa tak podłe.



Podłe ?
Ja tu nie widzę niczego podłego .
Na miejscu tych dzieci też bym ....... matkę ,
bo ona wcześniej to zrobiła .
Zarzucanie komuś podłość musi mieć naprawdę mocne podstawy ,
bo inaczej to ........ przewrotność powiedzmy .
 
     
Joanna75
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-20, 22:59   

Wspaniałość mojego małego dziecka i dwojki pozostałych polega na tym, że sa moje i dla mnie wspaniale, jak zapewne Twoje dla Ciebie. Nie byly tematem rozważania związki moich dzieci, tylko relacje miedzy nami. Czy syn zawiódł sie na kobietach , skoro o 5 lat jest z ta sama dziewczyną? A o jego problemach wiem na bieżąco więcej niż ojciec mieszkający przez ścianę.
 
     
renta11
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-20, 22:59   

mare1966 napisał/a:
Dane ( czyli FAKTY ) które przytoczył Jacek ,
są prawdziwe
i bardzo wiele mówią o roli ( wpływie ) ojca
na wychowanie ( ukształtowanie ) postaw
tak synów , jak i córek .

Czy się to Paniom podoba czy nie
to wpływ ojca jest często ( nie twierdzę , że zawsze oczywiście )
ale decydujący .
Ojciec ma podświadomie dla dziecka "wyższą rangę" od matki .
Wiem , że większość z Was się nie zgodzi ;-)
ale to Wasz problem .


No cóż, ja się zgadzam. W pierwszych latach życia ważniejsza jest matka, dla starszego dziecka - raczej ojciec.
Dlaczego?
Rolą matki raczej jest wspieranie, a rolą ojca raczej wymaganie. Przynajmniej kulturowo tak raczej jest.

A w życiu dziecka najważniejsze nie jest, czy ma ojca, czy matkę.
Ale to, czy dziecko ma w życiu porządek, czy nieład.
Wiara w Boga, życie z dekalogiem wprowadza zawsze ład.
Dysfunkcyjna rodzina, czy brak matki i/lub ojca czyli opiekunów wprowadza nieład.
 
     
lustro
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-20, 23:07   

Jacku

po pierwsze - Ty sam powinienes wiedzieć, że przekroczyłeś pewna granicę "dobrego smaku" w swojej wypowiedzi. A nie zauwazyłes tego, bo nikt Cie nie kontroluje?
Ile razy sam innym zwracałes uwage na to, żeby do rozmówców zwracac się tak, żeby ich nie krzywdzić? A teraz sam stosujesz takie chwyty? Ty - mod?
I jakie ma znaczenie ile jest kobiet na forum w kontekscie takiego Twojego zachowania?

po drugie - pytałam Cię czy to dotyczy tylko porzuconych przez ojców, czy wogóle dzieci rosnacych przez ojców? nie dostałam odpowiedzi

po trzecie - też masz trudne relacje z dziecmi, maja do Ciebie pretensje i zal (jak sam piszesz). I nawet jak sie one poprawiają stopniowo, to jednak stale traktują Cie jak koło ratunkowe, mało wygodne, ale da sie czasem wytrzymać, gdy w domu (do którego stale jednak wracają) trwają niewygodne zwieruchy.
I powiem Ci - to wcale nie jest ani dobre, ani wychowawcze, że dziecko jest raz tu, raz tu, w zalezności od sytuacji - gdzie wygodniej. Ty powinienes to wiedzieć.

po czwarte - dla równowagi, sa na pewno badania o wpływie braku matki na dziecko - przytoczysz?

ach...i po piate - rodziny patchworkowe a świadectwo Ani i Andrzeja...jest według Ciebie jakaś jedna oczywista prawda, czy moze jest rózne w zalezności czy to patchwork uznany przez KK czy nie...dla rozwoju dziecka?
Ostatnio zmieniony przez 2015-12-20, 23:11, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-20, 23:08   

Olga1968 napisał/a:
63% - nieletnich samobójców pochodzi z domów bez ojca.
90% - wszystkich bezdomnych dzieci i dzieci uciekających z domów to dzieci wychowywane bez ojca.
71% - uczniów rezygnujących z nauki na poziomie szkoły średniej pochodzi z domów bez ojca.
85% - dzieci wykazujących zaburzenia zachowania to dzieci wychowywane bez ojca.
70% - młodzieży w państwowych placówkach opiekuńczych pochodzi z domów bez ojca.
85% - gwałcicieli motywowanych chęcią rozładowania złości wychowało się bez ojca.
75% - dzieci w wieku dojrzewania w ośrodkach odwykowych wychowywało się bez ojca.
85% - młodych przestępców w więzieniach pochodzi z rodzin bez ojca.
80% - nastolatków w szpitalach psychiatrycznych pochodzi z rozbitych rodzin.

No to ja też się muszę odnieść do tych statystyk, na przykładzie mojego własnego dziecka




Błąd Olgo .
Pojedynczy przypadek ma unieważnić dane zbiorcze ?

Ale ja tobie odpowiem .
Twój syn mieści się w tych pozostałych procentach
uzupełniających do 100 % .
Czyli odpowiednio w 10 , 29 , 15 % itd.
Zatem wszystko się zgadza .
 
     
renta11
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-20, 23:09   

Moim zdaniem, dla dziecka najważniejsze jest, aby pozostał z tym z rodziców, który wprowadza ład i porządek (najczęściej kontynuuje starą rodzinę).
Kiedy odszedł mój mąż, to na mnie spadł ciężar utrzymania w tzw. kupie rodziny. Po roku mogę stwierdzić, że udaje się.
Ale to ja musiałam stać się OPOKĄ dla dzieci i filarem rodziny. Czyli być taką matką/ojcem. Dla mnie to było dobre, bo musiałam się skupiać na budowaniu i łączeniu, a nie na rujnowaniu.
Rodzina żyje i ma się dobrze. Nawet się niedługo powiększy (o synową i jej rodzinę).
Ale ojciec znalazł się poza rodziną. Tak wybrał. Konsekwencje ponieśliśmy wszyscy.
Najwyższa wartość - rodzina- przetrwała i ma się dobrze. I to jest sukces ostatniego roku. :-D
 
     
GregAN
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-20, 23:26   

Joanna75,
bardzo Ci współczuję sytuacji w której się znalazłaś T i Twoja córka.
Błędy, złe wybory, złe decyzje dotyczą nas wszystkich, niektórzy mają trochę więcej szczęścia lub opatrzności Boskiej, żeby w porę zrewidować swoje decyzje, bądź unikać sytuacji w których takie decyzje trzeba podejmować.
Jednak, wbrew temu co już tutaj zostało napisane, nie uważam żeby Twoja sytuacja była beznadziejna.

Wiele zależy od tego jak uporządkuje się swój sposób widzenia świata, celów dla których żyjemy.

Pozwól, ze na początek spróbuje spojrzeć na Twoją sytuację, według tego jak tutaj, na tym forum postrzegamy małżeństwo.
Może to będzie trywialne, może stwierdzisz, że to oderwane od rzeczywistości, bo przecież obserwujesz co innego, jednak :
- piszesz "mój były mąż" - tutaj nie piszemy "były". Skoro było zawarte sakramentalne ("kościelne") małżeństwo to jest on nierozerwalne i żaden sąd cywilny nie zmieni tego faktu, niie zwalnia ze ślubów przed Bogiem.
- "jego żona" - w odniesieniu do obecnej partnerki męża - nie jest nią. Jest jedynie kobietą uwikłaną w niesakramentalny związek z Twoim mężem.
- ojciec najmłodszej córki jet dla Ciebie "emocjonalnym mężem" - nie jest ani mężem fizycznym ani emocjonalnym. Jest Dla Ciebie bliską osobą, którą darzysz uczuciem, jest ojecem Waszego dziecka. Nic więcej. Stety czy niestety, tak jest.
- Czy był jest Twoim partnerem ?
Skoro, cały czas był i jest w związku małżeńskim, to nie mógł być w prawdziwym związku z Tobą. Może to była relacja rokująca na związek ale trudno byłoby to, nawet tak po ludzku, nazywać związek
- nie oszukał Ciebie, nie oszukał Twoich starszych - jego obietnice od samego początku były nierealne, sprzeczne z przyrzeczeniem, ślubem , zobowiązaniami które miał wobec innej kobiety, innego dziecka. Nie można oczekiwać, że ktoś sprzeniewierzy się innej osoby na naszą korzyść... Takie oczekiwanie jest sprzeczne samo w sobie. Ponadto, co warte są obietnice, nawet realizowane skoro niszczą inne osoby ?
- jego druga kochanka - na pewno odkrycie tego faktu było bardzo bolesne dla Ciebie. Pewnie podobnie bolesne jak dla jego żony fakt, że Ty byłaś jego kochanką. Czy to było oszustwo wobec Ciebie ... patrz punkt wyżej. Wasza relacja nie mała żadnych cech zobowiązującego związku..

Taka perspektywa, trochę zmienia optykę na sytuację Twojego męża, Twojego małżeństwa... nie uważasz ?
Dlatego proponuję, odrzuć złe emocje które , gdzieś tam przebujają się w Tobie.
Wybacz temu facetowi, nie miej do niego pretensji, wymagań, zastrzeżeń.
Pomoże,
Na pewno.

Największy problem, jaki odczytuję z Twoich postów, to kwestia najmłodszej córki, nie Twojej sytuacji. (może się mylę, jeżeli tak to sprostuj proszę)
Proszę, nawet błagam - nie traktuj Twojej najmłodszej córki w oderwaniu od Twoich dzieci z małżeństwa.

Dlaczego :
- podobnie jak Jacek, uważam, że teorie psychologów sprzed killkunastu, luib nieco więcej, lat zostały zweryfikowane przez rzeczywistość. O ile kiedyś, raczej w wyniku zapotrzebowanie społecznego' twierdzili, że istnieje "szczęśliwe dzieciństwo po rozwodzie", to dorosłe historię takich osób zweryfikowały ją.
Nie jest istotne jak dzieci dogadywały się z nową kobietą/facetem w życiu rodzica, ważne jak fakt rozpadu ich rodzinny wpłlynął na ich postrzeganie świata, psychikę.
Można oczywiście dyskredytować wszelkie badania, również te przytoczone przez Jacka.
Jednak, trwanie w odrzuceniu przesłania które pokazują te przytoczone tutaj oraz dziesiątki może setki czy tysiące podobnych, jest błędem.
Już kiedyś przytaczałem na tym forum wyniki, na chybił trafił znalezionego badania które pokazało przede wszystkim jedno - nie ma takiego rozwodu który nie odbił się negatywnie, w opinii badanych ( dorosłych dzieci z rozwiedzionych rodzin) na ich życiu. Są zaburzenia osobowości, utrata poczucia swojej wartości, nieufność, lęk przed otwarciem się w związkach lub..po prostu powielanie schematu łatwiejszego rozwiązania niż trud naprawiania popsutej relacji w związku.
Popatrz na małżeńską córkę Twojego kowalskiego - zaczęła "samorealizację" w oderwaniu od "oczekiwań" rodziców i porzuciła szkołę. Zaczęła od buntu wobec rodziców, zaczęła poszukiwać innej drogi. Gdzieś się zagubiła w obliczu rozpadu rodziny. Jakieś inne fakty z jej życia ? - miłostki, nadmierna agresja lub może depresja ?

Dlatego, pomimo, ze Twoje starsze dzieci wydają się być już dorosłe, to one wciąż potrzebuj Ciebie, potrzebują Twojego świadectwa jak postępować w życiu.
Popatrz, już teraz zaczynają upatrywać w tej małej bezbronnej istotce konkurentkę do majątku....
Postaraj się to poskładać...

Tylko... jak ?
Wiesz, tu na forum życie wydaje się być prostsze niż na innych forach.
Tu jest jasny cel życia.
Jest jeden "Partner", i to taki który nigdy nie zawodzi.
Taki któremu zaufać to nie ryzyko.
Taki związek to nie związek z "partnerem o podwyższony ryzyku"
Ten "Partner" jest nawet ważniejszy od męża/żony :roll:

Trudno Ci proponować właściwych relacji pomiędzy ojcem dziecka a dzieckiem, lub Tobą,
dopóki relacja Twoja z "Partnerem" - Bogiem, jest gdzieś z tyłu....

Tak po ludzku, dziecko powinno mieć i matkę i ojca.
Każde.
Ale... takich którzy dają dobry przykład, świadectwo a dopiero w dalszej kolejności - właściwe wykształcenie, właściwe warunki materialne.

( hm, córka potrafi już recytować Tuwima, potrafi mówić po angielsku - Gratuluję ! :-D
Jest to efekt Twojej dużej pracy,
jednak, popatrz co pisałaś o starszej córce kowalskiego - jako pozytywny wpływ rozpadu rodziny podałaś jej oderwanie się od życzeń rodziców i samorealizacje...
Jak inaczej postrzegamy takie same sytuacje w odniesieniu do innych i siebie :-/ )
 
     
Joanna75
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-20, 23:43   

Olga1968 napisał/a:
, wybacz, to Twój partner ma z Tobą dziecko, a nie jego żona, więc nie wymagaj od kobiety, by niańczyła owoc zdrady i rozpadu jej małżeństwa. To zbyt dużo jak dla tej kobiety. Nie skazuj jej na oglądanie Twojej córki, bo jeszcze raz powtarzam, to jest Wasze dziecko a nie jej. Ona nie ma obowiązku, by gościć nieślubne dziecko męża pod swoim dachem.

Daleka jestem od stawiania takich wymagań. W kwestii żony mogę jedynie stwierdzić, że nigdy nie będzie tak jak kiedyś i dla nikogo nie będzie normalnie. A skoro pozwoliła wrócić, to z całą świadomością przyjęła na siebie ból z tym związany. Odwiedziny w jej domu? Kiedyś zapewne do tego dojdzie. Jak to pogodzić? To jego problem, ani mój, ani jej.
 
     
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-21, 09:42   

renta11 napisał/a:
A w życiu dziecka najważniejsze nie jest, czy ma ojca, czy matkę.
Ale to, czy dziecko ma w życiu porządek, czy nieład.
Wiara w Boga, życie z dekalogiem wprowadza zawsze ład.
Dysfunkcyjna rodzina, czy brak matki i/lub ojca czyli opiekunów wprowadza nieład.


I tym można podsumować dyskusję.
Dziecko z patologicznej rodziny na pewno ma gorszy start w zycie niż
dziecko wychowywane w miłości i spokoju przez jednego rodzica.
Podobnie, to oczywista oczywistość, że dziecko wychowane w kochającej sie rodzinie ma lepszy "posag na życie" niż dziecko wychowane przez jednego rodzica.
 
     
Joanna75
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-21, 10:22   

GregAN napisał/a:
nie oszukał Ciebie, nie oszukał Twoich starszych - jego obietnice od samego początku były nierealne

Tu się nie zgadzam, bo po latach okazało się, ze wchodząc w związek ze mną obiecywał dozgonną miłość byłej kochance. Doskonale znał moją sytuację i był to też czas gdy mogliśmy się jeszcze wycofać, zgodnie też z moją propozycjaą.
GregAN napisał/a:
Wiesz, tu na forum życie wydaje się być prostsze niż na innych forach.

Tu jest jasny cel życia.

Jest jeden "Partner", i to taki który nigdy nie zawodzi.

Taki któremu zaufać to nie ryzyko.

Taki związek to nie związek z "partnerem o podwyższony ryzyku"

Ten "Partner" jest nawet ważniejszy od męża/żony

dlatego też poddaję się Jego woli, moje pojawienie się na forum to próba zrozumienia, możliwość oceny sytuacji oraz pozycji dziecka ze związku pozamałżeńskiego z drugiej strony, od strony osoby żony tzw. ojca nawróconego.
Cytat:
Popatrz, już teraz zaczynają upatrywać w tej małej bezbronnej istotce konkurentkę do majątku....

Postaraj się to poskładać

i tu bardzo się mylisz...notariusz (nie wiem czy taka możliwość istnieje) miałby zapewnić moim starszym dzieciom opiekę rodzicielską nad małą siostrą w razie mojej śmierci.
 
     
GregAN
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-21, 10:29   

Joanna75,
podam przykład z życia :
- nieślubne dziecko panny i żonatego - obecnie jest to dorosła osoba, bardzo dobrze wykształcona a ponadto mająca ten "ład życiowy" o którym wspominała renta11,
Ojciec dziecka był obecny w jej życiu, aktywnie wspomagał matkę w wychowaniu.

Kiedyś spotkałem ojca i dziecko na mszy. :shock:
Hm, udawał ze mnie nie widzi, ale nie dziwie się, to był temat "tabu".
Może i dobrze, że nie obnosił się tym faktem.

Żona - ciężko chora, dziecko podobnie, pełne pretensji wobec wszystkich, nie opuścił je, nie rozwiódł się, opiekował się nimi, był traktowany jak ostatnie... natomiast nieślubne dziecko było jeszcze gorzej określane.
Obecnie, po jego śmierci, jedynie te nieślubne dziecko opiekuje się niedołężną żoną ( dziecko nie chce słyszeć o przyrodnim rodzeństwie)
Żona, z religią tak od święta, dziecko z małżeństwa zupełnie odeszło od Boga.

Tak naprawdę, to jedynie te nieślubne "mu się udało".
Można, nawet z w takiej "beznadziejnej" sytuacji wybrnąć.
Kwestia uporządkowania, wprowadzenia ładu życiowego, w życie swoje a następnie w życie dziecka.

Podobno wychowanie dziecka zaczyna się na kilkanaście lat przed jego urodzeniem :mrgreen:
 
     
GregAN
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-21, 10:37   

Joanna75 napisał/a:
GregAN napisał/a:
nie oszukał Ciebie, nie oszukał Twoich starszych - jego obietnice od samego początku były nierealne

Tu się nie zgadzam, bo po latach okazało się, ze wchodząc w związek ze mną obiecywał dozgonną miłość byłej kochance. Doskonale znał moją sytuację i był to też czas gdy mogliśmy się jeszcze wycofać, zgodnie też z moją propozycjaą.

no, tak obiecywał jednej kochance, obiecywał drugiej ale przede wszystkim na początku ślubował żonie, miał zobowiązanie wobec rodziny którą stworzył. Dlatego jego obietnice nie miały realnego punktu zaczepienia. Takie sobie gadanie na wiwat, obiecanki cacanki a komuś tam...radość.

Joanna75 napisał/a:
Cytat:
Popatrz, już teraz zaczynają upatrywać w tej małej bezbronnej istotce konkurentkę do majątku....

Postaraj się to poskładać

i tu bardzo się mylisz...notariusz (nie wiem czy taka możliwość istnieje) miałby zapewnić moim starszym dzieciom opiekę rodzicielską nad małą siostrą w razie mojej śmierci.

To fajnie ze się pomyliłem :mrgreen:
Obawiam się, że najpierw ojciec dziecka musiałby wyrazić na to zgodę, czyli praktycznie zrzec się , lub ograniczyć swoje prawa opieki nad córcią.
Może to jest kierunek ?
 
     
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-21, 10:54   

Lustro

Cytat:
Fajnie jest kogos wdeptywać w ziemię?



Bolesną i trudną prawdę nie jest nigdy "fajnie" przekazywać .
W skrajnych przypadkach można stracić głowę
i to dosłownie .
Dużo fajniej jest być " fajnym , współczującym , rozumiejącym i wspierającym " .
Zyskujemy sympatię otoczenia , a czasem nawet miano przyjaciela dla takiej osoby .

Kiedy "widzę " osobę załamaną , pogubioną i w rozpaczy
.......... to nie czas wtedy na trudne sprawy i prawdy .
Wtedy rzeczywiście potrzebne są inne słowa czy gesty .
Wg. mnie nie mamy tutaj takiego przypadku .



Moim zdaniem , dzieci nie mamy mieć "dla siebie" .
Naszą rolą jest przygotować je do samodzielności i puścić wolno .
Nie trzymać , nie uzależniać , nie uwiązywać emocjonalnie .
Przekazać pewne wartości , stworzyć możliwosci rozwoju ,
starać się przynajmniej .
Ale potem zrobić miejsce dla ich przyszłych małżonków .
Tego niestety nie rozumie część matek , często określających siebie
a błędnie
mianem "za bardzo kochających" .


Co do relacji starsze rodzeństwo o ta malutka .
Niestety jest ona jakby widomym owocem
rozpadu ich rodziny .
Tym bardziej tragiczne , że to dziecko samo w sobie
CAŁKOWICIE niewinne niczemu .
Dodatkowo tak duża różnica wieku sprawia ,
że poniekąd odebrane starszym zostało to poczucie więzi
że to ich matka .
Taka rywalizacja , której nie mogą wygrać .
Jakby szybko pojawiły się wnuki , to i one stracą "babcię" .
Tak , tak , tak ........... bolesne i trudne
i niewiele już teraz chyba można zrobić


Bardzo wysokie są koszty łamania przykazania "nie cudzołóż" .
Nadspodziewanie wysokie .
 
     
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-21, 11:04   

Joanna75 napisał/a:
notariusz (nie wiem czy taka możliwość istnieje) miałby zapewnić moim starszym dzieciom opiekę rodzicielską nad małą siostrą w razie mojej śmierci.


Pierwszeństwo ma zapewne ojciec dziecka .
......... no i dlaczego tak pesymistycznie akurat w tym aspekcie :roll:
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group



Grupa Wsparcia "Samarytanka" >>












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


Poniższy wzór ma charakter orientacyjny i nie zastępuje porady prawnej. W odpowiedzi na pozew warto odnieść się do wszystkich twierdzeń pozwu i zadbać o to, aby nasza odpowiedź była zgodna z prawdą.



W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 11