Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
dziecko z niesakramentalnego związku
Autor Wiadomość
lustro
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-19, 23:12   

balwanek1 napisał/a:

gdy ktoś naprawdę nie wie czego chce to zawsze będzie miał te same problemy.
A potem właśnie masz 1 małżeństwo..2 małżeństwo..3 małżeństwo. .i wielokrotność małżeństwa i zawsze cos nie tak
i nie pisze o skrajnościach w związku!!


a co jak zatrzyma sie na 2 małżeństwie? :roll:
to teoria upada...i co teraz?

balwanek1 napisał/a:

jedynie o prostocie: znudzeniu,wypaleniu,niedopasowaniu,róznicach temperamentu itd. itp

duperelach jakie sa przezabawne, a nie właściwymi problemami.
A do tego wielka komedia gdy nagle po 10..15..20..25 latach związku słyszy

nie pasujemy do siebie.

I tu od razu człowiek nie wytrzymuje i pyta

to coś ty do tej pory był/była śpiący rycerz z Giewonty-czy jak


A moze ten, co słyszy po 10...15...20...25... latach małżeństwa (nie związku)
nie pasujemy do siebie
był Śpącymj Rycerzem z Giewontu ?

nie pomyślałes o tym w ten sposób?

Moze własnie dlatego, że latami dla jednych są to tylko przezabawne duperele, to potem lądują na tym forum?
 
     
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-19, 23:24   

Ciekawy , złożony wątek .

Ja tu jednak czytam - OSZUKAŁ MNIE .
Dla mnie to jest głównym przesłaniem , bólem autorki .
Gdyby "nie oszukał" byłoby wszystko ok .
Dzieci i pozostałe osoby są tylko bohaterami drugoplanowymi .

A ja tu widzę : bezmyślne współżycie przed ślubem ( tzw. "wpadka" )
potem ciąże jako powód "musu" ślubu
własny romans który nie sprawił mężowi chyba zbutniej radości ?
zafundowanie własnym dzieciom koszmaru rozpadu rodziny
jednocześnie odebranie męża jakiejś innej żonie
odebranie ojca jakiemuś innemu też małemu dziecku

i podobne przewiny ciążą nad tym "partnerem"
którego piszesz w pierwszym poście z dużej litery ?

Moim zdaniem oszukuje cię Joanno WCIĄŻ ktoś znacznie
poteżniejszy niż twój "partner" .
Dopóki nie zrozumiesz WŁASNEJ roli w tym co zaszło ,
dalej będziesz oszukiwana , że jesteś ofiarą .

Wiem , twarde słowa , po ludzku mogę się wczuć w twoje przeżycia , tęsknoty itd.
rozumieć , ........ ale pochwalić już chyba nie .
 
     
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-19, 23:33   

balwanek1 napisał/a:


No tak...
ale do tej twojej teorii jest tylko jedno ale.
Zanim ta grupa zaczęła być nieszczęśliwa - to wcześniej była szczęśliwa.
Po czasie przestała.
dlaczego??

Zatem skoro nieszczęśliwa to szuka drugiego, i zazwyczaj tu tez trzeba czasu by znów nie zatrybiło.

Prawda jest inna grzechu :
gdy ktoś naprawdę nie wie czego chce to zawsze będzie miał te same problemy.
A potem właśnie masz 1 małżeństwo..2 małżeństwo..3 małżeństwo. .i wielokrotność małżeństwa i zawsze cos nie tak
i nie pisze o skrajnościach w związku!!

jedynie o prostocie: znudzeniu,wypaleniu,niedopasowaniu,róznicach temperamentu itd. itp

duperelach jakie sa przezabawne, a nie właściwymi problemami.
A do tego wielka komedia gdy nagle po 10..15..20..25 latach związku słyszysz

nie pasujemy do siebie.

I tu od razu człowiek nie wytrzymuje i pyta

to coś ty do tej pory był/była śpiący rycerz z Giewonty-czy jak


Masz rację i ja mam rację :)
Człowiek w 2 związku startuje od nowa i pewnie po 10 czy 20 latach też się znuży, znudzi itp..
ale jak w 1 związku się znudził to miał powiedzmy 40 lat i był w pełni sił.
Gdy w 2 związku przyjdzie znużenie będzie miał 60 lat.
A gdy się ma 60 lat to i hormony już nie buzują a i zdrowie nie to i chęć do zmian zdecydowanie mniejsza.
 
     
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-19, 23:43   

Jacek-sychar napisał/a:
grzegorz_ napisał/a:
Powiem nawet więcej, znam pewnie więcej nieszcześliwych osób w małżeństwie niż nieszczęśliwych po rozwodzie.

Współczuję Ci Grzegorzu takiego towarzystwa.
Ja znam szczęśliwych małżonków i nieszczęśliwych rozwodników lub porzuconych.


Jacek
Nie masz mi co współczuć.
Przecież świat nie jest czarno biały.
To,że komuś sie nie układa w małżeństwie nie oznacza że nie może być fajnym, interesujacym kumplem/kumpelą i odwrotnie....osoba szcześliwa w małżeństwie może być nudziarzem skupionym jedynie na dzieciach , domu i problemach typu "fajny obiad ugotowałam".
 
     
Joanna75
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-19, 23:51   

Czy jego rodzina zna moje dziecko...TAK. Bywałam na rodzinnych imprezach, i oni bywali też w naszym domu. Byliśmy ze sobą trzy lata, a mieszkaliśmy praktycznie dwa. Natomiast czy wrócił do żony, wiem z jego sms-ów do niej. Zeznań pod przysięgą w sądzie. Chociaż akurat tam w większości kłamał, np. że nigdy nie kupił mi drogich prezentów. A torebka Prady trochę kosztuje :)
Relacje z moimi dziećmi do łatwych nie należą i wiem że chciały abym poświęcała im czas. Może inaczej zobrazuję tą sytuację i sami wyciągnijcie wnioski. Moje dzieci poprosiły mnie abym notarialnie wskazała ich dwoje na prawnych opiekunów w połowie należącej do mnie. obawiają się patrząc na stosunek rodziny ojca mojego dziecka po naszym rozstaniu, że stracą z nią kontakt. Natomiast widzą, że relacje między mną a moim byłym mężem poprawiły się właśnie po rozwodzie.
 
     
Jacek-sychar
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-20, 09:39   

lustro napisał/a:
Znam tez od wielu lat dzieci zyjące w pachworkowych rodzinach i uwierz mi, rosną w akceptacji i miłości na dobrych ludzi.
I nie mów mi proszę, że wyniosą złe wzorce...bo skąd ich rodzice wyniesli takie wzorce skoro dziadkowie zyją w zgodnych małżeństwach od dziesięcioleci?
To sa wszystko dośc mocno naciagane teorie wywiedzione ze snutych latami życzeniowych wniosków ... "ku pokrzepieniu serc".

A skoro na tym forum nadal funknkcjonuje jako wzór do nasladowania swiadectwo Ani i Andrzeja, to znaczy, że w takich poskładanych z elementów rodzinach mogą rosąć szczesliwi i wartościowi ludzie.


Lustro i wszyscy uważający, że dzieciom żyjącym w rodzinach pachworkowych i rozbitych żyje się lepiej polecam:
na początek krótki artykuł:
https://portal.abczdrowie.pl/dorosle-dzieci-rozwiedzionych-rodzicow

Znowu krótki artykuł o rolach przyjmowanych przez takie dzieci:
http://www.deon.pl/inteli...h-rodzicow.html

Troche podejścia naukowego:
file:///C:/Users/Tata/Downloads/9.pdf
Szczególnie polecam streszczenie, w którym mamy takie zdanie:
Coraz częściej dostrzega się jednak konieczność poznania długoterminowych konsekwencji rozwodu dla dzieci rozwodników.

No i oczywiście pozycje książkowe, które polecałem tutaj wielokrotnie:
Najpierw dwie książki dostępne za darmo:
ks dr hab. Grzegorz Polok, „Rozwinąć skrzydła” i „W drodze do siebie”
http://www.rozwinacskrzydla.pl/

Oraz chyba najważniejsza pozycja, napisana przez dorosłe dziecko rozwiedzionych (emocjonalnie) rodziców:

Jim Conway, Dorosłe dzieci prawnie lub emocjonalnie rozwiedzionych rodziców. Jak uwolnić się od bolesnej przeszłości. Wydawnictwo Logos, Warszawa 2010
pierwsza część znajduje się tutaj:
http://www.rozwinacskrzyd...%20rodzicow.pdf


Ja rozumiem, że wiele osób wypiera ze swojej świadomości winy, jakie są ich udziałem w stosunku do dzieci. Moja żona twierdziła wręcz, że moja dzieci mają lepiej, bo mają trochę więcej miejsca dla siebie, bo mają dwa mieszkania a nie jedno. Cóż, każde tłumaczenie jest dobre, żeby siebie wybielić i zrzucić z siebie część odpowiedzialności.

I na koniec pytanie: Czy wszystkie dzieci DDRR będą powtarzały błędy swoich rodziców?
Nie, nie wszystkie. Jednak będą jak dzieci DDA (dorosłe dzieci alkoholików) czy DDD (dorosłe dzieci z rodzin dysfunkcyjnych). One już poruszają się w pewnych utartych koleinach i jak nie podejmą zdecydowanych działań, to zostaną w tych koleinach. Tylko praca nad sobą pozwoli im wyjść z tych kolein.

A teraz trochę statystyki:
za: http://www.csopoid.pl/statystyka_rozwodow.html
63% - nieletnich samobójców pochodzi z domów bez ojca.
90% - wszystkich bezdomnych dzieci i dzieci uciekających z domów to dzieci wychowywane bez ojca.
71% - uczniów rezygnujących z nauki na poziomie szkoły średniej pochodzi z domów bez ojca.
85% - dzieci wykazujących zaburzenia zachowania to dzieci wychowywane bez ojca.
70% - młodzieży w państwowych placówkach opiekuńczych pochodzi z domów bez ojca.
85% - gwałcicieli motywowanych chęcią rozładowania złości wychowało się bez ojca.
75% - dzieci w wieku dojrzewania w ośrodkach odwykowych wychowywało się bez ojca.
85% - młodych przestępców w więzieniach pochodzi z rodzin bez ojca.
80% - nastolatków w szpitalach psychiatrycznych pochodzi z rozbitych rodzin.

A to jest najciekawsze:
Dzieci wychowywane przez ojców, którym przyznano wyłączną opiekę, notują lepsze wyniki pod względem edukacyjnym i przystosowania społecznego w porównaniu z dziećmi pod opieką matek.

Czy ktoś ma jeszcze argumenty za tym, że porzucenie dziecka będzie dla niego traumą? Ale proszę o argumenty rzeczowe a nie własne odczucia czy może jakieś lewacko-feministyczne dywagacje.
 
     
Bety
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-20, 09:52   

a oto moje argumenty:

pracuje m.in. z młodzieżą w wieku ponadgimnazjalnym, coraz więcej jest przypadków rozbitych rodzin. Dzieci stawiane są przez swoich rodziców w czasem naprawdę kuriozalnych sytuacjach: np. matka bądź ojciec mają kolejnego partnera/rkę i za każdym razem próbuje się wmówić tym dzieciom , że jest fajnie i ok.
Nie znam przypadku, aby takie sytuacje pozostały bez szkody na psychice dziecka.
Nawet jeśli próbują dostosować się do sytuacji w domu (jakie mają wyjście?), to odbija sie to na emocjach w szkole, wśród rówieśników. Jesli dziecko stwarza problemy emocjonalne bądź w nauce, lub daje sygnały, że coś złego dzieje się z jego równowagą emocjonalną- to wówczas najpierw szkoła ustala, jaka jest sytuacja rodzinna dziecka. Najczęściej jest tak, że w domu jest jakiś nieład.

To są fakty.

Tak jak napisałeś Jacku- nie wiemy też do końca, jakie skutki długofalowe mają takie sytuacje rodzin pachtworkowych na psychike dzieci, bo zjawisko to jest dość nowe, a skutki dopiero się pojawają.
 
     
renta11
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-20, 10:08   

lustro napisał/a:

Każdy widzi po czymś...ja też widzę po swoich dzieciach :->
Moje dzieci dogadały się ze mną - te dorosłe, bo te młodsze nie dogadywały się, bo nigdy nie były niedogadane ze mną.
Oczywiście, moge poczekac jeszcze 10-20-30 lat...bo a nuż wyjdzie coś, co opisują "specjaliści".
Na razie minęło już blisko 4 lata i nic nie "wychodzi".


A co ma wyjść, jeśli jesteś Lustro ze swoim mężem sakramentalnym?
Na Twoje dobre dogadanie się z dziećmi mogło mieć bardzo duży wpływ to, że wróciłaś do domu, do męża i że odbudowaliście razem rodzinę.
Dziecko, nawet dorosłe i wiele lat po rozwodzie, często nosi w sobie marzenie, aby rodzice byli razem. U Was to marzenie się spełniło. Tworzycie, jak często podkreślasz, dobrą szczęśliwą rodzinę i to sakramentalną. Dla Twoich dzieci to ideał.
Więc nie jesteś dobrym przykładem na to, że w patchworku dzieci są szczęśliwe.
A raczej na to, że kiedy Ty Boga postawiłaś na pierwszym miejscu, to i Ty i Twój mąż i Wasze dzieci jesteście szczęśliwi. :-D


Nie swoje biologiczne dzieci traktuje się inaczej, niż swoje. I nie ma siły na to. Mój mąż kochał i pewnie nadal kocha mojego syna. Ale zawsze traktował inaczej syna, a inaczej swoją biologiczną córkę. I nadal tak jest, mimo że syn spotyka się z nim, a córka nie.
I to jest głównym problemem w rodzinach patchworkowych (moje, twoje, nasze dzieci).
Twoje dzieci przeżyły traumę: oszustwa i kłamstw Twoich wynikających z romansu, porzucenia rodziny, życia z nie-tatą. Ale Ty, ogromnym Twoim i męża trudem, naprawiłaś to, wyleczyłaś, a raczej leczysz rany Twoich dzieci. I chyba to stanowi o dobrej dzisiaj jakości życia Twoich dzieci.

W rodzinie mojego męża (kuzyn), kiedy jego córka miała pewnie z 12 lat, na 3 miesiące wyprowadził się on z domu.Miał kochankę, córka o tym wiedziała. Wrócił, odbudował małżeństwo i rodzinę. Córka ma dzisiaj 20 lat. Latem rozmawiali o naszej rodzinie i on rzucił do córki: No, Ty to miałaś szczęśliwe dzieciństwo i nie było takich traum (miał na myśli moją córkę). A jego córka (po 8 latach) powiedziała: "A pamiętasz, jak wyprowadziłeś się z domu?" Jego zatkało, bo on inny obraz nosił w sobie. A ja wiem, jak ona to przeżywała wtedy i przez te 8 lat od mojej córki, z którą się przyjaźni (powiedziała o tym tylko dwóm osobom). Dzieci nie zawsze rodzicom mówią o swoim ogromnym bólu. A często nie mówią, bo nie chcą ich ranić, bo, bo, bo...
To niemożliwe, aby dzieci otrząsnęły się jak psy i poszły dalej. To niemożliwe. Czasami nie mówią, często zaprzeczają prawdzie, chowają to głęboko w sobie. A ten ból i tak je dopada, czasami po kilkudziesięciu latach.
 
     
Obrączka
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-20, 10:08   

Jacek-sychar napisał/a:
Ja rozumiem, że wiele osób wypiera ze swojej świadomości winy, jakie są ich udziałem w stosunku do dzieci. Moja żona twierdziła wręcz, że moja dzieci mają lepiej, bo mają trochę więcej miejsca dla siebie, bo mają dwa mieszkania a nie jedno. Cóż, każde tłumaczenie jest dobre, żeby siebie wybielić i zrzucić z siebie część odpowiedzialności.
Masz rację nikt nie wie co przeżywają tak naprawdę ich dzieci , bo jak widzą że dziecko jest zadowolone to myślą że jest dobrze , A tak naprawdę żaden obcy człowiek nie zastąpi im rodzica .Te dzieci tłumią w sobie i przeżywają te rozstania . Ale kto ich pyta o zgodę na chwilowe zauroczenie przez rodzica.
 
     
zenia1780
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-20, 10:13   

Mnie kierownik duchowy w ramach pracy nad sobą i naprawy relacji z dziećmi, zaproponował kiedyś abym zapytała co one sadza o mnie, o całej zaistniałej sytuacji, jaką my jako rodzice zafundowaliśmy im naszym kryzysem i ograniczyła się tylko do wysłuchania tego, bez usprawiedliwiania się.
Duża lekcja pokory, oj duża...
I przede wszystkim można się dowiedzieć, ze nie do końca jest tak jak my to sobie myślimy...
Nie do końca...
 
     
zenia1780
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-20, 10:20   

lustro napisał/a:


Każdy widzi po czymś...ja też widzę po swoich dzieciach :->
Moje dzieci dogadały się ze mną - te dorosłe, bo te młodsze nie dogadywały się, bo nigdy nie były niedogadane ze mną.


Więc rozumiem, ze wprost zapytałaś je o ich odczucia względem Twojego romansu i kryzysu nie tłumacząc się z niczego, a tylko wysłuchując.

lustro napisał/a:

Oczywiście, moge poczekac jeszcze 10-20-30 lat...




Jak miło... :-/
 
     
Obrączka
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-20, 10:23   

Bo tak jest zazwyczaj że małe dziecko nie ma nic do powiedzenia a duże nie chce się wtrącać w życie rodzica .A gdy się wtrąca to zazwyczaj jest złe .Znam dzieci pełnoletnie które nawet zerwały kontakt z rodzicem a nawet zmieniły nazwisko , bo taki miały żal do rodzica że tak postąpił ze swoim małżonkiem .Nigdy nie jest do końca dobrze nawet jak ze sobą utrzymują kontakt bo zawsze jakaś zadra siedzi w nich .Nie mówi się o sytuacji gdy ktoś zostawia małżonka bo ten się znęca nad całą rodziną
 
     
Joanna75
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-20, 10:38   

mare1966 napisał/a:
Ja tu jednak czytam - OSZUKAŁ MNIE .

Dla mnie to jest głównym przesłaniem , bólem autorki .

Gdyby "nie oszukał" byłoby wszystko ok .

Dzieci i pozostałe osoby są tylko bohaterami drugoplanowymi .



A ja tu widzę : bezmyślne współżycie przed ślubem ( tzw. "wpadka" )

potem ciąże jako powód "musu" ślubu

własny romans który nie sprawił mężowi chyba zbutniej radości ?

zafundowanie własnym dzieciom koszmaru rozpadu rodziny

jednocześnie odebranie męża jakiejś innej żonie

odebranie ojca jakiemuś innemu też małemu dziecku


Tak, oczywiście czuje się oszukana, ale traktuję to jako cenę, którą płacę za wdanie się w romans. Każdy uczy się na błędach i zapewne błędem było wejście w związek z tym partnerem. Natomiast z mężem pomimo wczesnej ciąży nauczyliśmy się żyć ze sobą, przez lata byliśmy dobrym małżeństwem. Pierwsze nasze dziecko nie pojawiło się znikąd. Kochaliśmy się, ale wiele tragicznych wydarzeń w naszym życiu spowodowało, że problemy jakie byliśmy w stanie w normalnych warunkach przepracować urosły do niewyobrażalnych rozmiarów i ostatecznie oddaliły nas od siebie. Wzajemne żale i pretensje, spojrzenie na życie, cechy charakteru potwierdziły, że jednak nie powinniśmy być razem. Zbyt wiele bólu sprawilibyśmy sobie, a przede wszystkim dzieciom patrzącym na wieczne kłótnie. Nie wiem na ile mi w to uwierzycie, ale teraz gdy rozmawiam ze starszymi dziećmi to mówią, że dla nich to lepsze rozwiązanie. Na ile te słowa są szczere? Czas pokaże.
Były partner miał 50 lat w chwili narodzin najmłodszej córki, więc jedynym małym dzieckiem jest tylko ona. Jego córka ma teraz 21 lat. Dlatego też wchodząc w ten związek, decydując się na dziecko byłam przekonana, że on będąc dojrzałym mężczyzną poważnie traktuje swoje deklaruje. A nawet jeśli z różnych przyczyn nam nie wyjdzie to nie odsunie się od dziecka i wspólnie je wychowamy z wywiązaniem się ze wszelkich obowiązków z tym związanych. Teraz on korzysta jedynie z praw jakie daje wychowanie dziecka. Natomiast kwestię obowiązków ogranicza do finansów i tu forma w tym zakresie również ma wiele do życzenia.
Piszecie, że zmądrzał, nawrócił się wracając do żony...ale jest w tym niespójny, po co rozmowy ze mną na temat naszego związku i oskarża mnie za zniszczenie tak fajnych, dobrych relacji. A ja po prostu nie godziłam się na życie z człowiekiem, który w chwili narodzi naszego dziecka ( dziecko chorowało zaraz po porodzie) koresponduje z byłą kochanką. o rozstaniu oznajmił mi dopiero po tym jak dowiedział się, że ja wiem o jego relacjach z byłą kochanką. Proszę więc o analizę jego postawy, jak to w Waszej ocenie się przedstawia.
 
     
Jacek-sychar
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-20, 10:53   

Joanno

Na poprzedniej stronie Lustro napisała Ci:
Cytat:
Twój partner pewnie jest w typie Piotrusia-Pana i nie ma co liczyć, że sie zbytnio przejmie swoim (kolejnym niestety) dzieckiem.


I z tego co dalej piszesz, miała w 100% rację. A Ty dalej masz do niego pretensje, że Wasz związek się nie ostał. Jeżeli ktoś raz zdradza, jaką mamy pewność, że i masz nie zdradzi? Żadnej pewności nie mamy!

Joanna75 napisał/a:
Nie wiem na ile mi w to uwierzycie, ale teraz gdy rozmawiam ze starszymi dziećmi to mówią, że dla nich to lepsze rozwiązanie. Na ile te słowa są szczere? Czas pokaże.

Nie, nie wierzę Ci. Gdybyście podjęli z mężem próbę ratowania Waszego małżeństwa, mielibyście szansę wrócić do swojej pierwszej miłości. Ale woleliście "walczyć o swoje".
A dzieci czasami mówią rzeczy, które w danej chwili MY chcemy usłyszeć. Mój środkowy syn mówił mi np., że matka ma prawo robić to, co robi. Przez trzy lata prawie nie utrzymywał ze mną kontaktów, żeby być lojalny względem mamy. A teraz mieszka ze mną. Dzieci próbują w danej sytuacji ugrać coś dla siebie. Dlatego częściowo grają nami, mówią nam, co jest dla nas miłe a nie mówią nam tego, czego nie chcemy usłyszeć, licząc, że coś na tym zyskamy, że będziemy starali się je przekupić.
Ale ból w psychice dzieci pozostaje. I wyjdzie po jakimś czasie.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group



Grupa Wsparcia "Samarytanka" >>












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


Poniższy wzór ma charakter orientacyjny i nie zastępuje porady prawnej. W odpowiedzi na pozew warto odnieść się do wszystkich twierdzeń pozwu i zadbać o to, aby nasza odpowiedź była zgodna z prawdą.



W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8