Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Muszę chyba być bardziej stanowcza.
Autor Wiadomość
renta11
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-16, 20:51   

AniN
A dlaczego to Ty masz utrzymywać dom i dzieci?

Dopóki jesteście małżeństwem to możesz wystąpić o łożenie na utrzymanie rodziny (wraz z kredytem). A jeśli nie chcesz tak to o alimenty. Na 4 dzieci to też niezła kwota. No i dostawać będziesz od kaczki na dzieci. Więc finansowo nie będzie źle.

Osobiście jestem za ściąganiem od nieodpowiedzialnego męża i ojca największej możliwej kwoty. Bo z powodu jego rozumu umiejscowionego w kroczu, to on ma cierpieć finansowo. Zdecydowanie nie Ty, ani nie dzieci. Bo to, czego Ty od niego nie wyegzekwujesz on straci bez wyrzutów sumienia na przyjemności z kochanką.
Mój mąż przez 2,5 roku romansu (do wyprowadzki) nabrał 50 tys kredytów, a po wyprowadzce sprzedał samochód za 40 tys. Więc jego ponad 3-letni romans kosztował go dodatkowo (oprócz tego co zabierał z bieżących pieniędzy) 100 tys. zł. To jest to, co ja wiem i na co mam dowody. Myślę, że korzystanie z prostytutek byłoby tańsze :-D
A podział majątku wcale nie uwzględniał romansu, bo wtedy o nim nie wiedziałam. Gdybym wiedziała, to kosztowało by to go więcej.

Sorry

Najpierw zobowiązania finansowe wobec dzieci i żony, a dopiero potem kasa na przyjemności z koorlewną. Nie można wyegzekwować realizacji innych zobowiązań, ale finansowe - zdecydowanie można, a nawet należy. To jest Twój obowiązek wobec Waszych dzieci.
 
     
Dabo
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-16, 21:41   

Renta11 ja tylko czekałełm kiedy eskplodujesz. Ok to była para z czajnika akurat ta pani , faktycznie powinna zadbac o swoje.
A gdzie ta miłóść i zaufanie?????
i co z szacunkiem dla nich???(dla warttści)
 
     
renta11
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-16, 22:23   

Miłość, zaufanie, szacunek koorlewicz ma w kroku.
Miłość, szacunek, zaufanie to bezpieczeństwo, chociaż finansowe dla dzieci i rodziny. Nic się tu z niczym nie kłóci,
Miłość, szacunek, zaufanie to nie pozwalanie na folgowanie chuciom, uczuciom, czy czym tam chcesz kosztem swoich dzieci i żony. Kropka. :-D
 
     
Dabo
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-16, 22:44   

Wiesz, nie lubie takich pań . Same kłopoty ,,, i wychodzi że samu trzeba sie dostosowac.
Tego nikt nie lubi
 
     
parvati
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-17, 00:15   

Aniu, codziennie modlę się z Ciebie, i dziękuję za Twoją modlitwę.
Wiesz, co mnie uderza w Twoich postach? Ciągłe pisanie o nim. On, on, on. Nie: jak Ty się czujesz, czego Ty byś chciała... Tylko: co on myśli, co on robi, co by było, gdyby on to, co będzie jeśli on tamto, i jeszcze: co kowalska zrobi, jeśli ty to a on tamto....A gdzie Ty w tym wszystkim?

Wiesz, dlaczego Ci o tym piszę? Bo sama ostatnio przejrzałam na oczy, gdy parę osób mi powiedziało, że ja mówię tylko i wyłącznie o swoim mężu, i analizuję ciągle jego zachowanie, i wpływ mojego zachowania na to, co ON zrobi.

Dotarło do mnie, że ja mojego męża przez lata ciągnęłam emocjonalnie jak taki koń pociagowy, a mąż, nienauczony z domu emocjonalnej samodzielności, zgadzał się na to; nie umiał komunikować potrzeb, więc nie mówił, gdy coś nie pasowało. Byliśmy jak dwa konie w zaprzęgu, ale zamiast razem iść w jedną stronę, to on zawsze tak ciagnął za mną - nie umiał inaczej. I przez czas jakiś w tym zaprzęgu było dobrze, ale potem dosżły życiowe problemy i ja już resztkami sił ciągnęłam; zaczęłam się szarpać, potykać, aż w końcu ten mój koń z tyłu, rozczarowany tą całą jazdą, zerwał się. Poszukał sobie innego zaprzęgu.
I wiesz, nawet go rozumiem teraz.
Dlatego postanowiłam, że już nie będę go ciągnąć. Wiele rzeczy odpuściłam już sobie - nie mogę mu nic kazać, pouczać, mówić co ma robić. To wolny człowiek. A ja przestaję już sobie zadawać pytania typu: czy poprzez to czy tamto przyzwalam na grzech...? Co powinnam zrobić...? Nie jestem królową jego sumienia.
Teraz zaczyna się czas dla mnie. Nie skupiam się już na celu: żeby wrócił. Lecz na samej drodze - do szczęsliwego bożego życia (do życia w pokoju powołął nas Pan), zgodnego z zasadami Ewangelii. Na wychowaniu w ten sposób naszych dzieci.
Męża traktuję jak każdego innego człowieka, np. sąsiada - jak przyjdzie do mnie, to mu zapropnuję herbatę i nie zastanawiam się, czy to mu stworzy komfort cudzołóstwa czy nie (bo mąż cudzołożnik nie powinien herbaty dostać, nie? ;-) ) Zachowuję się na zasadzie: rozstańmy się "w przyjaźni". Po co się szarpać dodatkowo, żeby jeszcze dzieci to widziały? Miejmy poprawne stosunki, a jeśli coś kiedyś ma odrodzić się jeszcze z tego, to się odrodzi - to jest właśnie w rękach Pana. Zawierzmy Mu, On prostuje nasze ścieżki.
A sama wybieram się na terapię DDA żeby się uporządkować trochę i przestać zachowywać jak osoba współuzależniona.
Kiedy mój maż, też DDA, zrobi porządek ze sobą, to ja już nie wiem. To w jego rękach i w rękach Boga.
N
 
     
AniN
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-17, 07:44   

Dziękuję Wam wszystkim.
Jak pisałam, ja uzależniłam się od męża. Był z dziećmi moim światem. I jeśli tak było przez 22 lata, to trudno od razu siebie zmienić. Staram się to zmienić to, ale nie zawsze skutecznie.
Wiem, że bardzo analizuję zachowanie mojego męża, za bardzo... lub w ogóle nie powinnam. Jednak jest mi bardzo trudno. Tak, jak Ty Parvati całe życie uczyłam, tak uczyłam.. mojego męża empatii, tego, że należy pamiętać o uroczystościach, obdarowywać bliskich ludzi, że dawanie jest znacznie przyjemniejsze od dostawania. Zawsze musiałam podpowiadać,: "przytul syna, córkę lub porozmawiaj..", bo on tego nie widział, nie dostrzegał, myślał, że dzieci się rodzą a potem same rosną jak drzewa w ogrodzie, trzeba im tylko dać jeść i gdzie spać. Jego mama tylko dawała. Ani on ani jego brat długo nie widzieli potrzeby, radości w dawaniu czegoś z siebie. Wiem, matkowałam, dyrygowałam, pouczałam, ale zawsze w dobrej wierze i chyba chłop się zmęczył.
Moim sukcesem jest to, że mimo jego nieobecności, braku codziennego zainteresowania życiem dzieci, drobiazgami udało mi się wychować dzieci w miłości do ojca. One są świadome, że go nie było, że uciekał ale kochają i tęsknią.

Wiem, że muszę walczyć o bezpieczeństwo finansowe, dlatego daję sobie czas do końca roku na próbę dogadania się. Jeśli się nie uda, postawię go pod murem. A on sobie zdaje sprawę, że mur dla niego będzie bardzo wysoki, bo mogę się starać również o alimenty na siebie.
Na razie chcę w jak najlepszej atmosferze przeżyć Święta....

Jestem sama z siebie dumna, bo udaje mi się od kilku dni być rzeczową, z rezerwą, opanowaną i wymieniam z nim tylko po jednym, dwa zdania. Nie dzwonię do niego. Wczoraj jak wróciłam od fryzjera był w domu, spojrzał na mnie badawczo i nic nie powiedział. Jak wychodził, to powiedziała: " Zostań z Bogiem", a ja na to: " Idź z Bogiem" .

Dziś rano też przyglądał mi się. Ja tylko powiedziałam jedno zdanie, że od stycznia będzie odbierał dzieci w jeden z dni tak, jak ustaliliśmy, bo nie mogę się zwalniać z pracy bo jemu się odwidziało.
To mój pierwszy sukces i jestem z siebie dumna. Widzę, że to skutkuje. Zdaję sobie tylko sprawę,że efekt może być taki, że poczuje, że ma święty spokój, wszystko się ułożyło jak chciał. O nic nie pytam, więc ma spokój. Jego rodzina też już spuściła z tonu. Już wszyscy przyzwyczaili się do faktu jego wyprowadzki i pozostawienia dzieci i żony. Już normalnie z nim rozmawiają, kontaktują się. Wyczuwam,że nie chcą ze mną o tym rozmawiać i nie będę już nawet pytać. Tak, jak nie pytam już o nic męża, ale też nie moralizuję, nie przemawiam mu do sumienia, że zabrał matkę dwójce małych dzieci.
Myślę, że powiedziałam już wszystko, co powinnam i chciałam. Z kowalską zdecydowali, że nic się nie liczy oprócz ich "miłości", więc niech piją to piwo.
 
     
AniN
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-18, 19:29   

Podjęłam decyzję, że jadę na Sylwestra z Sycharkami.
Nie chciałam być w domu. Wyobraźnia chyba by mnie zabiła. Dzieci częściowo wyjeżdżają, reszta chciała być z dziadkami. Znajomym nie chciałam psuć zabawy, bo i tak nie wiedzą jak się przy mnie zachowywać. Ciągle obserwują, uważają na żarty, by mnie nie urazić, a ja czuję się sztucznie.
Lepiej bym się czuła gdyby mnie traktowali normalnie, byłoby mi łatwiej. Mówię im to ale pewnie potrzeba czasu.

Między mną a mężem dziś iskrzyło, a nawet zionęło ogniem. W ostateczności wykrzyczał, że nie będzie na Wigilii i mam ją sobie robić jak chcę i z kim chcę. Stwierdziłam tylko, że ma sam powiedzieć to dzieciom i niech nie liczy, że tym razem zrobię to za niego.

Spotkaliśmy się rano w sprawie urzędowej, wyglądał fatalnie: zmęczony, schudł, skóra ziemista i nerwowy do granic możliwości. Wywnioskowałam, że finansowo jest fatalnie.
Tak bardzo nie chciałam, a moja pycha znów wyszła na wierzch, gdy powiedział, że "oprócz raty za mieszkanie nie da mi pieniędzy na dzieci i nie rozumie czego ja oczekuję, przecież wiem, że nie ma kasy". I tu ja; " Że on ponosi konsekwencje swojej, natomiast ja-wyłącznie jego decyzji, a muszę to wszystko dźwigać". Dodałam jeszcze, że taki "rozsądny facet jak on powinien przewidywać skutki swoich działań i je rozważyć, a potem podejmować decyzję. Skoro wybrał " wolną miłość" to musi ponosić konsekwencje", a dzieci nie są niczemu winne a ponoszą największą cenę.
I na tym skończyło się nasze poranne spotkanie.

Popołudniu ja wybuchłam, bo od znajomej dowiedziałam się, że w miniony weekend bawił jednego dnia na imprezie w mieście, a drugim wieczorkiem w pubie z kowalską z ich kolegami z wyjazdów, którzy doskonale wiedzieli o ich romansie. Ponoć było super, a mnie tylko wykurzyło, że dla dzieci nie ma ani czasu ani pieniędzy, a na imprezowanie się znalazło. Z dziećmi spędzał czas półtora tygodnia temu, krótko po wyprowadzce i już zapał minął. Dzieci tęsknią, miotają się po domu, są nerwowe. Tatuś tylko rano wrzuci do autka, wyrzuci przed szkołą i non stop tłumaczy, że " jest w pracy i nie przyjedzie".

Panie Boże, jak bardzo nie znałam swojego męża!? To wprost niemożliwe, żeby tak zmienił się pod wpływem kowalskiej? Taki był, tylko się maskował?

Zadzwoniłam i mu powiedziałam, że mam tego dość i nie pozwolę już więcej ranić dzieci.

Jak czytam to forum to wszędzie tak jest, po chwili ciszy znów walka.
Jak tylko jest chwila ciszy, spokojnych rozmów między nami, za chwilę szpileczka, atak, kłótnia. Modlę się dużo, przyjmuję Pana Jezusa w Komunii Św. Modli się za nas duże grono ludzi, więc pewnie :evil: się wkurza i walczy swoimi metodami.
Tak bardzo bym chciała już ułożenia spraw i stabilizacji, by układać każdy kolejny dzień. Czy kiedyś to nastąpi?
Boże daj mi siłę, by nie dać się prowokować, by spokojnie rozmawiać nawet o drażliwych sprawach!
 
     
lustro
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-18, 20:00   

AniN napisał/a:


Panie Boże, jak bardzo nie znałam swojego męża!? To wprost niemożliwe, żeby tak zmienił się pod wpływem kowalskiej? Taki był, tylko się maskował?


AniN

Twój mąż taki nie był...i nie jest...
nie chcę go w żaden sposób tłumaczyć ani usprawiedliwiać, to nie tak
chce Ci tylko powiedzieć, że można pod wpływem kowalskiej nie poznawac samego siebie
i Twój mąż pewnie tak ma
trochę jest w potrzasku własnej decyzji...trochę presji kowlaskiej...trochę swojej własnej ambicji...to zamkniety krąg/pętla
ale nie z takiej gmatwaniny Bóg moze wyprowadzic człowieka

nie maskował się - teraz się maskuje
nawet sam przed sobą

rola :evil: żebys uwierzyła, że Twój mąż jest po prostu z gruntu zły
a przeciez Ty wiesz jaki on jest, kiedy jest sobą
nie daj się nabrać :evil:

daj sobie oddech, ten wyjazd to na prawdę dobry pomysł i świetna decyzja
potrzebujesz dystansu, odpoczynku i zwykłego zrozumienia bez sztuczności
i to dostaniesz, jestem pewna

a mąż...no cóz, tak jak mówisz - ponosi konsekwencje swojej decyzji
ale Ty i dzieci macie prawo do zabezpieczenia swoich potrzeb - co z alimentami?
łożenie na dzieci nie jest dobrowolną składką, to obowiązek
zrób coś z tym AniN
i uświadom to swojemu mężowi
 
     
parvati
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-19, 13:35   

AniN napisał/a:

Tak bardzo nie chciałam, a moja pycha znów wyszła na wierzch, gdy powiedział, że "oprócz raty za mieszkanie nie da mi pieniędzy na dzieci i nie rozumie czego ja oczekuję, przecież wiem, że nie ma kasy". I tu ja; " Że on ponosi konsekwencje swojej, natomiast ja-wyłącznie jego decyzji, a muszę to wszystko dźwigać". Dodałam jeszcze, że taki "rozsądny facet jak on powinien przewidywać skutki swoich działań i je rozważyć, a potem podejmować decyzję. Skoro wybrał " wolną miłość" to musi ponosić konsekwencje", a dzieci nie są niczemu winne a ponoszą największą cenę.
I na tym skończyło się nasze poranne spotkanie.



Ale w czym upatrujesz swojej pychy? Moim zdaniem bardzo rozsądnie powiedziałaś. To, że on teraz ponosi finansowe konsekwencje swojej decyzji to sama prawda. Tak trzymaj.
 
     
AniN
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-22, 07:39   

Idą Święta.... Wczoraj jeszcze miałam tyle siły, wigoru do walki z codziennością, a dziś znów dół...
Wczoraj przelotnie widziałam się z moim mężem u jego rodziny, która mieszka obok nas.
Traktują go jakby nic się nie stało, a on zadowolony że już okrzepło, przychodzi na kawki,, śmieje się i pokazuje jak nareszcie ma dobrze. Ja teraz czuję się tam nieswojo.
Jak wszedł to nawet na mnie nie spojrzał i nie powiedział:"Cześć" czy "dzień dobry". Jakbym była powietrzem. Dziś rano przyjechał po dzieci, odwieźć je do szkoły i to samo. Przywitał się z dziećmi, a ja= powietrze. Masakra! Nie oczekuję,że rzuci mi się na szyję, ale taka ignorancja? Nawet nie grzecznościowego :"cześć"?

Wychowuję jego dzieci, codziennie dźwigam ciężar prowadzenia domu. Zostawił mnie samą z całym finansowym bałaganem, a teraz nawet nie spojrzy?!
Jak mam usiąść z nim do Wigilii? Jak to ma wyglądać? Zawsze któreś z dzieci czytało Pismo Święte i on składał nam wszystkim życzenia, rozdawał opłatek, a potem wszyscy wszystkim życzyli już indywidualnie. Przecież zrezygnował z bycia głową rodziny, więc mam mu zostawić ten przywilej? Chyba sama przejmę ten zwyczaj i ja złoże życzenia, a jego posadzę z boku stołu, obok któregoś z dzieci?

Bardzo boję się, że będę cały czas ryczeć przy tych życzeniach i w czasie Wigilii. To pewnie nasza ostatnia wspólna Wigilia?
Mam takiego doła jak Jola wczoraj. Mimo, że dzieci bardzo chcą i modlimy się dosłownie o powrót Taty, to nie potrafię szczerze i głęboko w taki powrót uwierzyć. Dlaczego jestem takim niedowiarkiem? Przecież bardzo bym chciała zobaczyć choćby jeden objaw, że mężowi zależy na naszej rodzinie, że chciałby wrócić. Złudzenia pryskają, z dnia na dzień, oddala się coraz bardziej, nie rozmawia, nie patrzy, nie pyta, nie pomaga, nie interesuje się, a ja to powietrze.

Idę na Mszę Św. muszę podładować akumulatory, bo zwariuję z tego poczucia odrzucenia, samotności i tęsknoty...
 
     
landis85
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-22, 08:08   

paravari jeżeli kredyt jest wspólny to oboje za niego płacicie po połowie plus alimenty na dzieci
Twój mąż robi się tak wygodny jak mój kiedyś....
więc kiedy przestał płacić na dzieci poszłam do komornika i odzyskałam zaległości wtedy prawie pół roczne i do dziś nie mam już z tym problemów
mamy zasądzone alimenty przez Sąd, tu nie radzę kierować się skrupułami bo biedny mąż
Tobie też będzie ciężko samej wychować dziecko, brać opiekunkę do chorego dziecka bo mężowi nie pasuje opieka nad chorym dzieckiem itp.....
my nie mamy podział majątku więc za kredyt odpowiadamy po połowie mimo że tylko ja mieszkam w mieszkaniu z dziećmi
mąż co prawda średnio raz w miesiącu próbuje mnie "wywalić" z mieszkania aby je sprzedać i pozbyć się kredytu i to jest minus tej całej sytuacji....
kiedyś z tym trzeba będzie zrobić porządek a tak boli utrata mieszkania....ale nie stać mnie przy niskich alimentach spłacać cały kredyt
 
     
parvati
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-22, 10:58   

Aniu, ładuj akumulatory na Mszy i dalej do przodu :-)

Wiesz - to że Cię traktuje jak powietrze, to "normalne" w jego stanie ducha. Tak grzech działa na człowieka; mój mąż czasem też się tak zachowuje. Wczoraj rozmawiałam z naszą Mirakulum forumową i mi powiedziała: Czytasz forum i nie widzisz, że oni wszyscy się tak zachowują? Jeszcze cię to dziwi? To przecież złe duchy walczą o nich. Tak będzie, póki nie są ludźmi nawróconymi. A Ty bądź z Bogiem. Skoro on Ci mówi, że mąż i żona to jedno ciało, to uwierz w to - masz łaskę Boga i tego się trzymaj.
I jeszcze mi powiedziała: Żyj teraźniejszością. Nie uzależniaj swoich nastrojów do jego zachowań. I nie żyj przyszłośćią: co będzie, jeśłi.... - bo będziesz żyć w lęku. Żyj teraz - z Bogiem, z samą sobą, dziećmi, bliskimi ludźmi.

Odwagi!!! Z Bogiem
 
     
AniN
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-22, 11:49   

Dziękuję Parvati i Tobie Miraculum. Potrzebowałam takich słów dzisiaj. Tylko tak trudno nie analizować , nie przejmować się , ignorować nastroje męża. Trudno nie wybiegać w przyszłość zwłaszcza teraz w okresie Świąt i Nowego Roku....
 
     
JolantaElżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-22, 12:12   

parvati napisał/a:
Aniu, ładuj akumulatory na Mszy i dalej do przodu :-)

Wiesz - to że Cię traktuje jak powietrze, to "normalne" w jego stanie ducha. Tak grzech działa na człowieka; mój mąż czasem też się tak zachowuje. Wczoraj rozmawiałam z naszą Mirakulum forumową i mi powiedziała: Czytasz forum i nie widzisz, że oni wszyscy się tak zachowują? Jeszcze cię to dziwi? To przecież złe duchy walczą o nich. Tak będzie, póki nie są ludźmi nawróconymi. A Ty bądź z Bogiem. Skoro on Ci mówi, że mąż i żona to jedno ciało, to uwierz w to - masz łaskę Boga i tego się trzymaj.
I jeszcze mi powiedziała: Żyj teraźniejszością. Nie uzależniaj swoich nastrojów do jego zachowań. I nie żyj przyszłośćią: co będzie, jeśłi.... - bo będziesz żyć w lęku. Żyj teraz - z Bogiem, z samą sobą, dziećmi, bliskimi ludźmi.

Odwagi!!! Z Bogiem


Takich słów nam trzeba, aby przywrócić wiarę i siły w sens tego o co walczymy. Podziwiam Mirakulum za to co robi. Eh, żebym to ja tak umiała. Zazdroszczę jej tej siły i przede wszystkim wiary i zaufania do Pana Boga. Nie wiem skąd ona miała taką obietnicę, że znowu będzie z mężem.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group



Grupa Wsparcia "Samarytanka" >>












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


Poniższy wzór ma charakter orientacyjny i nie zastępuje porady prawnej. W odpowiedzi na pozew warto odnieść się do wszystkich twierdzeń pozwu i zadbać o to, aby nasza odpowiedź była zgodna z prawdą.



W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8