Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
brak seksu przed ślubem = udane małżeństwo?
Autor Wiadomość
pachura
[Usunięty]

Wysłany: 2015-11-25, 21:22   

lustro napisał/a:
uzasadnianie dogmatów jest nielogiczne
czy przypadkiem Dekalog nie jest taką wiedzą objawioną?
podaną do wierzenia
nie wymaga uzasadnień
tak po prostu jest i tyle

Dokładnie. Zakaz to zakaz i nie potrzeba dorabiać do tego jakiejś wątpliwej ideologii że "kto zachował czystość do ślubu będzie mniej zdradzał" itp. Wszak większość Polaków zachowuje np. piątkowy post, co wcale nie przekłada się na umiarkowanie w spożywaniu alkoholu...
 
     
Nirwanna
[Usunięty]

Wysłany: 2015-11-25, 22:05   

Akurat na niewspółżycie przed ślubem jako czynnik ograniczający kryzys są całkiem dobre dowody naukowe właśnie. Podkreślam, że jest to jeden czynik, a nie wszystkie czynniki antykryzysowe.

Bardzo mocno upraszczając - mózg ludzki jest łatwo edukowalny, tylko trzeba wiedzieć jak to zrobić. Najłatwiej jest edukowalny, kiedy edukacja pisana jest na "czystej karcie", czyli mózg nie ma doświadczeń w danym temacie, trudniej kiedy ma, bo najpierw trzeba "odkręcić" stare doświadczenia, aby nadpisać nowe.

Schodząc na poziom fizjologiczny - każde nasze doświadczenie, wszystko czego się uczymy, również nieświadomie, jest zapisywane w mózgu przez połączenia neuronów (komórek nerwowych) za pomocą synaps. Jeśli nie ma doświadczenia - synapsy nie stykają się, jeśli coś się dzieje - łączą się synapsy, jeśli dzieje się powtórnie, łączą się kolejne synapsy i neurony, każde powtórzenie tego samego doświadczenia tworzy tzw. szlak neuronalny, coraz silniejszy, przechodzący w pewnym momencie w odruchy, wiele rzeczy zaczynamy robić automatycznie. Przykładem wiązanie sznurówek - kiepskie w wieku 3 lat, w wieku trzydziestu już całkiem automatyczne.
I teraz współżycie - i tu też "pierwszy raz" tworzy wzorzec postępowania szerokopojętego (w tym naszego myślenia, emocji, okoliczności przyrody, wyborów, itp.).
Jeśli współżyję z kimś po raz pierwszy, a potem powtórzę razy kilka lub kilkadziesiąt - uczę się (mózg się uczy), że to jest normalne, i tak będę powtarzać wciąż. Czyli współżycie po ślubie uczy mózg, że się współżyje z tym konkretnym facetem/kobietą, i że współżyje się w małżeństwie, i tak ma być. Dla zainteresowanych tematem - doczytać o imprintingu (wdrukowaniu) należy.
Jeśli współżyję przed ślubem, to po pierwsze uczę mózg, że współżyć mogę z kimś kto nie jest moim mężem / żoną, a po drugie uczę mózg, że podstawą decyzji o współżyciu jest moje subiektywne odczucie, że kogoś kocham, i chcę z tym kimś spróbować (się).
Kojarzycie taką sytuację? Mąż/żona odchodzi i mówi, że to dlatego "bo ja ją/jego kocham i chcę z nią/nim spróbować". A na forum ląduje kolejny sycharek....

Oczywiście podkreślam, że jest to jeden z czynników, bo współżycie to tylko jedna z przyczyn kryzysu. A mózg ludzki na szczęście jest wyuczalny, więc można na starych doświadczeniach nadpisać nowe, stąd możliwość wogóle naszej terapii, czy zmiany zachowań generowanych naszą wolą (kwestia ilości powtórzeń ;-) )
A do tego dochodzi sprawa łaski Bożej, która też jednak bazuje na naturze :-)
 
     
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2015-11-25, 22:32   

Nirwanna napisał/a:
Akurat na niewspółżycie przed ślubem jako czynnik ograniczający kryzys są całkiem dobre dowody naukowe właśnie.


Nirwanna, naukowe dowody....
ciekawe jak to zbadali poważni naukowcy. Na jakiej próbie?
Gdzie znaleźli dostatecznie reprezentatywną próbę aby zjawisko niespania przed ślubem przeanalizować? Chyba wśród kobiet w Arabii Saudyjskiej.

A teraz poważniej,

Nirwanna napisał/a:
Jeśli współżyję z kimś po raz pierwszy, a potem powtórzę razy kilka lub kilkadziesiąt - uczę się (mózg się uczy), że to jest normalne, i tak będę powtarzać wciąż. Czyli współżycie po ślubie uczy mózg, że się współżyje z tym konkretnym facetem/kobietą, i że współżyje się w małżeństwie, i tak ma być.


Poza doświadczeniem osobistym są jeszcze ksiażki, filmy, opinie koleżanek/kolegów.
Choć kto tam wie, może są kobiety, które nigdy nie miały orgazmu z mężem i uważają że tak było zawsze i tak ma być, bo jak piszesz " to jest normalne i tak będzie powtarzać wciąż".
BYć może są faceci, dla których 2 minutowy stosunek to norma, bo zawsze tak było z żoną i " to jest normalne i tak będzie powtarzać wciąż".

Dodam jeszcze ze wg przytoczonej teorii wdowa raczej nie ma szans na udany związek, bo przecież juz była "naruszona" i ma "doświadczenia z 1 mężem, które negatywne wpłyną na kolejny związek".

ps. Nie wiem kto tworzy takie teorie, chyba księża, albo Terlikowsi....przeczytałem wiele ksiażek z dziedziny psychologii i seksuiologii i nigdy się z takimi teoriami nie spotkałem
 
     
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2015-11-25, 22:53   

Nirwanna napisał/a:
Akurat na niewspółżycie przed ślubem jako czynnik ograniczający kryzys są całkiem dobre dowody naukowe właśnie. Podkreślam, że jest to jeden czynik, a nie wszystkie czynniki antykryzysowe.


Dzięki Nirwanna za wsparcie .
Jeżeli ktoś naprawdę chce ( a jeszcze do tego nie doszedł w życiu )
to temat może obiektywnie zgłębiać .
Tylko trzeba chcieć , a nie w kółko głosić swoje widzimisię .
To co napisałaś - zapodałaś ,
to tylko przecież jeden z argumentów na NIE .
Są z reguły tak oczywiste , że dziecko czy nastolatek pojąć powinien .
 
     
lustro
[Usunięty]

Wysłany: 2015-11-25, 23:10   

mare1966 napisał/a:

Jeżeli ktoś naprawdę chce ( a jeszcze do tego nie doszedł w życiu )
to temat może obiektywnie zgłębiać .
Tylko trzeba chcieć , a nie w kółko głosić swoje widzimisię .
To co napisałaś - zapodałaś ,
to tylko przecież jeden z argumentów na NIE .
Są z reguły tak oczywiste , że dziecko czy nastolatek pojąć powinien .



No fakt Mare
trzeba chcieć zobaczyć problem "obiektywnie", a nie głosić swoje widzimisię ;-)

Te ruguły są na prawdę tak oczywiste...? czyli rozumiem sprawdziły się także w Twoim zyciu?

Moim zdaniem, pdobnie jak Grzegorz, mam wątpliwości co do "obiektywności" badań.
Takie badania niestety na ogół nie mają wystarczająco miarodajnego grona respondentów/badanych. To podobnie jak z ankietami.

Wszyscy żyjemy...niech każdy sam sobie w swoim sumieniu odpowie, czy jego krysyz małżeński jest wynikiem współżycia przed ślubem?

a co z partnerami "z drugiego obiegu"?
taka wdowa/wdowiec...to już maja przechlapane, bo mają zakodowane cos tam z poprzednich związków.

Z mojego skromnego doświadczenia wynika, że tu nie ma reguły.
 
     
hiacynta
[Usunięty]

Wysłany: 2015-11-25, 23:14   

mare1966 napisał/a:
Jakby na żywca to pewnie byśmy się pozabijali .

Zresztą małżeństwa mieliśmy właśnie nieinternetowe
i co ?
Lepsze dogadanie wyszło ? :mrgreen:


Obawiam się, że być może większym problemem w przygotowaniu przedślubnym narzeczonych niż niedochowanie czystości przedmałżeńskiej, może być nieumiejętność komunikowania się "bez przemocy".
Szkoda, że tak niewiele kursów przedmałżeńskich prowadzonych jest metodami warsztatowymi, uczącymi właśnie komunikacji, umiejętności wyrażania swoich poglądów bez ranienia innych, umiejętności rozwiązywania konfliktów itp.
 
     
pachura
[Usunięty]

Wysłany: 2015-11-26, 00:47   

Nirwanna napisał/a:
Jeśli współżyję z kimś po raz pierwszy, a potem powtórzę razy kilka lub kilkadziesiąt - uczę się (mózg się uczy), że to jest normalne, i tak będę powtarzać wciąż. Czyli współżycie po ślubie uczy mózg, że się współżyje z tym konkretnym facetem/kobietą, i że współżyje się w małżeństwie, i tak ma być.

Aaa, czyli jak dzień w dzień będę jadł na obiad pomidorową to mój mózg się tego wyuczy i nigdy nie będzie miał ochoty na ryby, mięso, makaron...?

grzegorz_ napisał/a:
Pewnie Wojtek czytałeś , że cześć kobiet ma ochotę WŁASNIE wtedy gdy nie można, bo tak chyba stworzyła je natura. W dni płodne ochota większa.

Powiedziałbym nawet że nie część a większość.
 
     
Nirwanna
[Usunięty]

Wysłany: 2015-11-26, 06:49   

pachura napisał/a:
Aaa, czyli jak dzień w dzień będę jadł na obiad pomidorową to mój mózg się tego wyuczy i nigdy nie będzie miał ochoty na ryby, mięso, makaron...?

Nie do końca, bo organizm gupi nie jest, i będzie wysyłał sygnały, że brakuje mu białka i paru mikroelementów, i jednak będziesz miał chęć zjeść coś innego niż pomidorowa. Ale z drugiej strony tak, to co jemy jest uwarunkowane kulturowo, czyli tak jak się wyuczyliśmy w ciągu życia przez serię powtórzeń. Inaczej - uczymy mózg, że to jest jadalne i smaczne, a tamtego nie jadłem, więc z automatu mam do tego dystans. Zapodaj Anglikowi bigos, a będzie miał odruch wymiotny, że karmisz go zgniłą kapustą ;-)
 
     
pachura
[Usunięty]

Wysłany: 2015-11-26, 10:42   

monis napisał/a:
W kwesti dziewictwa.
Co z wdowami/wdowcami czy zgwałconymi kobietami?
Wszak bez pudełka sa, odpakowani...........

Kto będzie tak łaskaw i mi wytłumaczy co ma zrobić taka 30letnia wdowa/wdowiec?? Wszak naruszona jest już.....z wyuczonymi zachowaniami seksualnymi...

No właśnie.

Te wszystkie teorie na temat zbawiennych korzyści płynących z zachowywania czystości przed ślubem... cóż, to tylko teorie. Sprawa jest na tyle wielowymiarowa że nie można powiedzieć jednoznacznie "czystość przed ślubem ma same zalety". Na przykład: wyobraźmy sobie że oboje narzeczonych bardzo chce to zrobić, ale ciągle w ostatniej chwili się powstrzymują - bo grzech. Czy nie wyrobi to w nich psychicznych blokad, poczucia winy, albo wręcz pewnego utożsamiania seksu z grzechem, brudem, nieczystością?

No i jest jeszcze kryzys wieku średniego. Potrafię sobie wyobrazić faceta który myśli "jak to, to mój kumpel Franek na studiach 3 dziewczyny obracał, a ja całe życie z tą moją Stefą, i jeszcze do ślubu musiałem czekać? A Franek się wyspowiadał, ślub i teraz przykładny ojciec rodziny, co niedzielę do kościółka... też chciałbym mieć coś z życia w końcu". Niemożliwe?

Zapewne istnieją statystyki wykazują korelację między mniejszą liczbą rozwodów a czystością przedślubną. Ale korelacje to nie wynikanie; równie dobrze może być tak że są to po prostu ludzie bardzo wierzący i postępują zgodnie z nakazami Kościoła i dlatego się nie rozwodzą - bo to grzech - a nie dlatego że kryzysy się ich nie imają...
 
     
kenya
[Usunięty]

Wysłany: 2015-11-26, 10:49   

Nirwanna pisze:
Cytat:
Nie do końca, bo organizm gupi nie jest, i będzie wysyłał sygnały, że brakuje mu białka i paru mikroelementów, i jednak będziesz miał chęć zjeść coś innego niż pomidorowa. .


No właśnie, organizm nie jest głupi.
Choć "uduchowiona" część ludzkości głupotę i niskie pobudki ciału wciąż przypisuje, że niby takie zwierzęce i be i fuj...to odnośnie seksualności.


Ciało ma jednak swoje prawa, choć znakomitej części forum wydaje się, że można zlekceważyć jego potrzeby.....tak bez konsekwencji - NIC PODOBNEGO.
Objawy tłumienia i wyparcia są tutaj nader widoczne.
Niktórym niemal wszystko kojarzy się z cudzołóstwem.- szokujące, ale tak jest- to symptom.

Ciało, psyche, duch - całość stanowi wspaniały Boski konglomerat, ale tylko wtedy gdy jego składniki są w naturalnej w równowadze.

Lekceważone, tłumione i wypierane potrzeby ciała które niewątpliwie ma swoją mądrość, wszak krew krązy w żyłach bez naszej woli, bez naszej woli odbywają się procesy trawienne, proces oddychania, produkcja hormonów (w tym płciowych), produkcja nasienia u panów (księży też, a jakże!) owocują skrajnie moralizującymi postawami odnośnie wyrażania i realizowania ludzkiej seksualności.


Cóż, człowiek to takie "zmyślne" stworzenie, że jest w stanie zanegować siebie i swoje własne potrzeby, równocześnie naiwnie myśląc, że tym się Panu Bogu przypodoba.

Czy zatem należałoby się TYLKO zadowolić seksem który ponad wszelką wątpliwość nie nosi w sobie zamiaru uniknięcia prokreacji...bo jeśli nosi to jest zły?

Czy należałoby także, stosując tę kulinarną metaforę, uwzględnić regularne okresy głodzenia się i uznać je za coś oczywistego, czy nawet słusznego, przy dostępności jedzenia? Czy to nie przypadkiem rodzaj "zaburzeń odżywiania"?

Czy wbrew zdrowemu rozsądkowi należałoby także uznać, że "jedzenie" jest bardziej przydatne człowiekowi wtedy gdy nie jest głodny lub jest mniej głodny, niż wtedy gdy "umiera z głodu" i chciałby najeść się do syta, mając jeszcze z tego tytułu przyjemność.

Nirwanna pisze:
Cytat:
Ale z drugiej strony tak, to co jemy jest uwarunkowane kulturowo, czyli tak jak się wyuczyliśmy w ciągu życia przez serię powtórzeń


Tak to prawda. Kulturowo i religijnie. Tresura w każdej dziedzinie zostawia ślad.
Ale jest też na szczęście w człowieku zapisana, wdrukowana, zakodowana przez Stwórcę potrzeba przeżywania spontanicznej RADOŚCI. Predyspozycja do przeżywania przyjemności.

Są ludzie którzy jeść nie lubią, niektórym wszystko jedno czym zapchają żołądek, niektórzy nie wiedzą nawet że może pojawić się radość z posiłku- tym będzie łatwiej obejść się, najeść wypełniaczem.
Ale co z tymi którzy lubią jeść ? Co z koneserami?
Używamy tutaj metafor kulinarnych, ale jest ponoć ścisła korelacja między jedzeniem a wyrażaniem seksualności.

Cóż, przyjemność, od kiedy ludzkość istnieje zawsze była zawsze jej reglamentowana i jak widać ten proceder wciąż trwa.

To rodzaj kontroli bazującej na wbijaniu ludzi w wieczne poczucie winy na wypadek gdyby zechcieli się wyłamać.
Z niemożności realizowania potrzeb własnego ciała, z powodu odwiecznego poczucia winy, który to czynnik zapodają nam różne religie które jednocześnie same się z tym problemem borykają wewnątrz swoich struktur, biorą się m.in perwersje...choć większość chce wierzyć, że ich pochodzenie jest inne.
W najlepszym razie rodzą się postawy mocno moralizjące...ale komu one służą?

To swoista schizofrenia podzielenie człowieka, uznanie jego ciała i jego potrzeb za tę część mniej ważną czy nawet mało istotną...z całą pewnościa to dobrze nie robi ani ludzkości ani pojedyńczemu człowiekowi.


monis napisał/a:
żeby stosować metody naturalne trzeba być b. zdyscyplinowanym i otwartym na życie w każdej sytuacji. Kto z was jest otwarty na życie w każdej sytuacji ręka w góre......


Monis, najbardziej otwarci na życie w każdej sytuacji są Ci którzy ćwiczą się w teorii, lecz nigdy w praktyce nie przyjdzie im wziąć odpowiedzialności za tę otwartość.
 
     
hubcia576
[Usunięty]

Wysłany: 2015-11-26, 10:54   

pachura napisał/a:
Czy nie wyrobi to w nich psychicznych blokad, poczucia winy, albo wręcz pewnego utożsamiania seksu z grzechem, brudem, nieczystością?


???

A co sobie wyrobią przez cudzołóstwo?
 
     
monis
[Usunięty]

Wysłany: 2015-11-26, 11:09   

kenya, dziekuję Ci za ten wpis. wszystko trafnie podsumowuje.

taka postawa schizofreniczna ma się nijak do miłości, małżeństwa, jest wręcz karykaturą chrześcijańskiej postawy....
 
     
Ania65
[Usunięty]

Wysłany: 2015-11-26, 11:10   

pachura napisał/a:
Zapewne istnieją statystyki wykazują korelację między mniejszą liczbą rozwodów a czystością przedślubną. Ale korelacje to nie wynikanie; równie dobrze może być tak że są to po prostu ludzie bardzo wierzący i postępują zgodnie z nakazami Kościoła i dlatego się nie rozwodzą - bo to grzech - a nie dlatego że kryzysy się ich nie imają...


Gdyby to było takie proste, że o udanym małżeństwie decyduje to czy zachowało się czystość przedmałżeńską czy nie. Przecież to zupełnie nie o to chodzi. Na udany związek składa się setki różnych spraw, i co najlepsze, dla każdej pary inne elementy są ważne i ważniejsze. Nie ma złotej recepty dla wszystkich, choć może jedna jest "Słuchaj, Izraelu, Pan jest naszym Bogiem — Panem jedynym. Będziesz miłował Pana, Boga twojego, z całego swego serca, z całej duszy swojej, ze wszystkich swych sił. " Bóg powiedział to Izraelitom przez Mojżesza, a potem powtórzył to Jezus. Gdybym słuchała Bożego Słowa i wypełniała je, zamiast dyskutować z nim i wciąż chodzić swoimi drogami jestem pewna, że nie musiałabym teraz naprawiać pierwszej połowy mojego życia. Słowo Boże jest także w Kościele i skoro Kościół coś mówi to wie co mówi. Warto na drodze rozumu zgłębiać doktrynę Kościoła, sama to nieustannie robię, ale i tak w pewnym momencie trzeba po prostu zaufać.
 
     
Stokrotka10101
[Usunięty]

Wysłany: 2015-11-28, 11:04   

kinga2 napisał/a:


Będziecie oddawać cześć Panu, Bogu waszemu, gdyż pobłogosławi twój chleb i twoją wodę. Oddalę od ciebie wszelką chorobę. (26) Żadna kobieta w twoim kraju nie będzie miała przedwczesnego porodu i żadna nie będzie bezdzietna. Liczbę dni twojego życia uczynię pełną. [/b] Wyj.23
.


No nie Kinga tak to nie jest
Nawet najbardziej wierzace maja klopoty z nieplodnoscia i porodami przedwczesnymi
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group



Grupa Wsparcia "Samarytanka" >>












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


Poniższy wzór ma charakter orientacyjny i nie zastępuje porady prawnej. W odpowiedzi na pozew warto odnieść się do wszystkich twierdzeń pozwu i zadbać o to, aby nasza odpowiedź była zgodna z prawdą.



W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9