Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Zbierałam się od przeszło pięciu lat by napisać. Parę razy zaczynałam ale jednak .....
Wchodziłam często, czytałam, czasem starałam się wykorzystać rady.
Moje świadectwo, mój kryzys pewnie banalny jak wiele tutaj. Pobraliśmy się w 1992 r. W 1998 r zdradził. To była nasza koleżanka. Po ok. dwóch miesiącach otrząsnął się wrócił. Przyznał, że był idiotą i że chce być tylko ze mną i zapewniał że więcej tego nie zrobi bo wie co może stracić. Odbudowaliśmy małżeństwo. Ja wybaczyłam mężowi. Oboje jesteśmy wierzący. mamy tylko ślub kościelny nigdy cywilnego związku nie zawarliśmy nie był nam potrzebny. Często angażowaliśmy się w działania Kościoła mając mnóstwo znajomych wśród księży. Wielu nazywało nas swoimi przyjaciółmi. Życie biegło, my byliśmy szczęśliwi żyjąc razem i wychowując trójkę naszych dzieci (dwoje z nich urodziło się po zdradzie). Po osiemnastu latach małżeństwa mąż poznał młodszą o czternaście lat kobietę. Bardzo zaangażował się w pomoc niej bo jakoś nie mogła się dogadać z rodzicami i czuła się bardzo samotna. Ja jakoś nie mogłam zaakceptować tej znajomości. Rozmawiałam nie raz z mężem na temat jego kontaktów z ową kobietą jednak On zapewniał że kocha mnie miłością której chyba nic nie jest w stanie zniszczyć a jej chce tylko pomóc i to jest jego przyjaciółka. Ich kontakty były tak częste że coraz częściej dochodziło do spięć na tym tle między nami. Po ok. pół roku w piątek usłyszałam jak bardzo mnie kocha i jak bardzo się troszczy o tę miłość . Wtedy wyjeżdżał z Nią. We wtorek (po pięciu dniach) usłyszałam, że chyba mnie już nie kocha ale został ze mną. Spięcia i kłótnie były częste. Nie zamierzał zerwać tej znajomości tłumacząc że to taka piękna przyjaźń. Dzieci zostały odstawione na bok. Przestał się interesować tym co robią jakie mają osiągnięcia. Ten stan trwał ok. dziesięciu miesięcy. Nie wytrzymałam. Wcześniej nie raz mówiłam aby się wyprowadził jednak nigdy nie chciał tego zrobić więc spakowałam Go i kazałam wyjść. Ze łzami w oczach wyszedł. Nie miał dokąd pójść błąkał się dwie doby po mieście. Poddałam się dałam Mu klucze do naszego starego mieszkania. Zaczął się starać przebywać z dziećmi całe popołudnia spędzał z nimi na zajęciach. Miałam wrażenie że chyba coś zrozumiał, Pozwoliłam Mu wrócić do nas po przeszło dwóch miesiącach. Dzieci były szczęśliwe. Jednak znajomości nie zerwał. Przestał z Nią wyjeżdżać ale znajomości nie zrywał. Ona przeprowadziła się do naszego miasta i kontakty były jeszcze żywsze. Miałam już dość. Do tego zaczęli razem organizować imprezy turystyczne więc kontaktów było jeszcze więcej. Na każde pytanie czy sypia z nią otrzymywałam odpowiedź że jest to tylko przyjaciółka. Bolało gdy czytałam w internecie jaka to wielka miłość ich łączy.Do tego dostawałam sms-y aby Go zostawić bo mnie już nie kocha i głupotą jest trwać w takim związku. Nie reagował na żadne rozmowy czy prośby. Kłamał dalej. Po ok. trzech latach od początku poznania jej dowiedziałam się że jest w ciąży(ok. trzy tygodnie przed zajściem jej w ciąże mąż zapewniał mnie że z nią nie sypia). Że jest to jego dziecko dowiedziałam się z sms-a gdy dziecko miało miesiąc. Chciałam by się wyprowadził i mnie zostawił. Przecież ułożył sobie życie Nie raz podobno z nią rozmawiał że mogliby być razem gdyby spotkali się wcześniej. Ona chciała to osiągnąć od początku. Niestety mąż prosił aby mógł zostać bo tylko my byliśmy, jesteśmy i będziemy Jego rodziną. Owszem wszystko spieprzył ale chce być z Nami. Będzie utrzymywał kontakt z dzieckiem i na nie łożył. Zgodziłam się pod warunkiem że te kontakty ograniczą się tylko do dziecka. Niestety tak się nie stało . Dziecko ma już prawie dwa lata.Cała sprawa trwa pięć lat. Ja mam już dość. Pozwoliłam aby dziecko przywoził do mnie. Dzieci zaakceptowały rodzeństwo. Bardzo zbliżyły się do taty. Ale ja już nie chcę tak żyć. Mąż cały czas twierdzi że nie może jakoś teraz przekonać się do mnie bo do dzieci Mu się udało. Nie dotyka mnie potrafi cały tydzień się nie odzywać (pracuje poza miejscem zamieszkania). Dla mnie tego małżeństwa już nie ma.
Co boli najbardziej? Od początku gdy już nie mogłam się z nim dogadać prosiłam o pomoc znajomych księży. Niestety każdy mówił że się za nas modli i tyle. Ja też się modliłam przez pierwszy rok dużo i często. Zaufałam Bogu że nam pomoże z tego wybrnąć. Jednak On wepchnął ich do łóżka i szybko dał im dziecko bym nie miała złudzeń. Teraz dochodzę do wniosku, że o ile Bóg istnieje to to chyba był Jego plan by to małżeństwo zniszczyć bo miał dużo czasu by to zmienić a jednak pozwolił na to wszystko. Teraz mam wrażenie, że mąż chce przeczekać aż dzieci będą pełnoletnie aby odejść twierdząc że będzie musiał wychować najmłodsze swe dziecko.
Przestaję mieć złudzenia że Bóg czyni cuda bo Ona nie zniknie z mojego życia a zrobi wszystko by być z Nim.
kinga2 [Usunięty]
Wysłany: 2015-11-24, 23:34
jola31,
witaj oficjalnie na forum.
Dziekuje, ze dzielisz sie z nami swoim bolem i rozterkami jednak pamietaj, aby szczegoly charakterystyczne dla Ciebie lub bliskich pomijac z uwagi na bezpieczenstwo i twoje oraz rodziny w realu.
kinga2 [Usunięty]
Wysłany: 2015-11-25, 00:12
jola31 napisał/a:
Co boli najbardziej? Od początku gdy już nie mogłam się z nim dogadać prosiłam o pomoc znajomych księży. Niestety każdy mówił że się za nas modli i tyle.
Jolu jesli spodziewalas sie cudu na skutek cudzej modlitwy to chyba innego niz otrzymalas. Modlitwa ksiezy z pewnoscia umacniala Twoja jednak trzeba pamietac, ze tylko Ty wiesz z jaka wiara i o co sie modlilas, jakie bylo wowczas Twoje zycie i myslenie nie tylko o sobie, mezu i malzenstwie, ale i kochance, jakie realne pragnienia, czy i w czym potrzebowalas uzdrowienia. To samo dotyczy ksiezy, nie sama sutanna czyni duszpasterza, jak i bycie ksiedzem nie oznacza posiadania wiary, ktora gory przenosi- to tylko ludzie sa.
jola31 napisał/a:
Zaufałam Bogu że nam pomoże z tego wybrnąć. Jednak On wepchnął ich do łóżka i szybko dał im dziecko bym nie miała złudzeń.
Nie obarczaj Boga za zlo, bo On go nie uczynil, nie Bog lecz pozadania meza wepchnely go w zwiazek z inna kobieta i jej brak poczucia elementarnych zasad przyzwoitosci wraz z wygodnictwem. Co do dania im dziecka to rowniez nie jest tak jak piszesz-doskonale odpowie na Twoje watpliwosci historia Sary, Abrahama, Hagar i nieslubnego dziecka Izmaela z Ksiegi Rodzaju-poczytaj uwaznie i doczytaj jak Bog sie wypowiedzial o tym dziecku i jak z nim postapil- pomysl czy sama nie utrudniasz Bogu wyprostowania sciezek wlasnego zycia, to co tam jest dzis trudno ludziom zaakceptowac z powodu odmiennosci kulturowej i nauczania, ktore nie pochodzi od Boga, a plynie do nas szerokim strumieniem od urodzenia przez media, srodowisko wychowania, szkoly i inne, ale jest to tylko ludzkie nauczanie, a nie jedyna sciezka jaka Bog nam dal na taka sytuacje.Oczywiscie prawo cywilne dzis obowiazujace naklada na rodzicow biologicznych inne obowiazki wobec potomstwa niz na Abrahama, ale o tym sporo i przystepnie wypowiedzial sie ks. Dziewiecki, wiec latwo znajdziesz te odpowiedzi., jak rowniez o tym ze zdradzony wspolmalzonek moze z wlasnej woli przykac takie dziecko wraz z konsekwencjami potencjalnych ran jakie to ze soba przyniesie w konsekwencji.
jola31 napisał/a:
Teraz dochodzę do wniosku, że o ile Bóg istnieje to to chyba był Jego plan by to małżeństwo zniszczyć bo miał dużo czasu by to zmienić a jednak pozwolił na to wszystko.
Gdyby to Bog chcial to malzenstwo zakonczyc to zadzialalby inaczej, nie zdrada ani podstepem, On tak nie robi, On kocha, wiec nie Bog ma radoche z obecnego stanu rzeczy, Dlaczego dopuscil to sie stalo, nie wiem.
jola31 napisał/a:
Przestaję mieć złudzenia że Bóg czyni cuda bo Ona nie zniknie z mojego życia a zrobi wszystko by być z Nim.
Czym jest rozbicie zdradzieckiego zwiazku wobec wskrzeszania umarlych, uzdrowienien chorych, oslanianie zleknionych itd. Uczciwie pomysl czy w Twoim zyciu nie zauwazasz jak Bog czyni cuda, czy zafiksowalas sie tylko na jednym temacie ? Bo jesli nawet tak to i tak nadal obowiazuja obietnice jakie Jezus dal ludziom, ze kto jest prawdziwie Jego uczniem dla tego nie ma rzeczy niemozliwych.
Czytasz forum to wiesz, ze dzieja sie cuda, ale najpierw trzeba zadbac o siebie po ludzku i wlasna relacje z Bogiem.
jagoda78 [Usunięty]
Wysłany: 2015-11-25, 02:48
jola31 napisał/a:
Zaufałam Bogu że nam pomoże z tego wybrnąć. Jednak On wepchnął ich do łóżka i szybko dał im dziecko bym nie miała złudzeń. Teraz dochodzę do wniosku, że o ile Bóg istnieje to to chyba był Jego plan by to małżeństwo zniszczyć bo miał dużo czasu by to zmienić a jednak pozwolił na to wszystko.
Droga Jolu,
jeśli uważnie wczytasz się w to, co napisałaś, to sama przyznasz, że się mylisz. Przeanalizuj swoją historię - bo jeśli rozpatrywać ją jako działania Boga - to zwróć uwagę, ile razy dostawałaś sygnały, znaki, czerwone światło.
Oczywiście - za zdradę odpowiada tylko zdradzający, ale jeśli małżonek błądzi, to jedyne, co może go otrzeźwić, to niestety nie wybaczanie wszystkiego i przymykanie oczu na zło, które robi, ale twarde granice. Zauważ, że nawet jeśli stawiałaś granicę, to za chwilę je sama łamałaś. Kazałaś mu się wyprowadzić (aby poniósł konsekwencje życia w zdradzie). I co? Po dwóch dniach dałaś mu klucze.
To tak, jakby narkomanowi dać pieniądze na działkę, bo lepiej, żeby sam kupił, niż gdyby miał na przykład ukraść. A przecież jest na głodzie, tak go żal...
To tak, jakby pijaka ciągle wpuszczać do domu. Bo zmarznie na klatce schodowej. I rano niech sobie pośpi, zadzwonię do jego szefa i powiem, że mąż chory.
To nie jest miłość. Nie na tym polega miłość.
Nie twierdzę, że Twój mąż otrząsnąłby się i zaczął normalnie żyć, ale z Twoich opisów wynika, że nie był jakimś zdecydowanym człowiekiem, raczej lawirantem, co nie chciał ani z rodziny, ani z kochanki zrezygnować, biedny miś. I przyznaj sama, że miał idealne warunki. Wiecznie wybaczająca żona, naiwna do bólu. Wielce wyrozumiała i kochająca, nawet dziecko kochanki było przywożone.
Musisz się zastanowić, bo to jest ważne na przyszłość, dlaczego bałaś się postawić ostre granice, co powodowało, że wolałaś "nie widzieć", "nie wiedzieć", że bałaś się zareagować. Zwróć uwagę: mąż od lat miał kochankę, ma z nią dziecko, przebywa tydzień po za domem (niby w pracy, ale skąd to wiesz?), a kiedy jest w domu... żalisz się, że Cię nie dotyka. Na miłość boską - to jest największy problem? Jako kobieta chciałabyś, aby w tej chwili Cię dotykał czy dążył do zbliżeń? To nie jest zdrowa reakcja. Zdrową reakcją byłaby niechęć do tego, z szacunku do siebie samej, by nie rozmieniać się na drobne, by nie żyć w takim brudzie, fałszu.
Nawiasem mówiąc - nie wzięliście ślubu cywilnego. Masz pewność, że on nie wziął ślubu z tamtą? Zawsze może to zrobić, dla systemu Wasze małżeństwo kościelne zdaje się nie być przeszkodą. Wówczas, gdyby zachorował czy coś mu się stało - nie masz praktycznie żadnych praw, jako żona.
Jolu, czasem nam się wydaje, że to Bóg, los czy inni ludzie zmieniają nam nasze życie.
A to nieprawda. Nasze życie to jest w 95% wynik i konsekwencja naszych działań i wyborów (te 5% to wypadki, które są niezależne od nas, np. niektóre choroby, starzenie się).
Bóg nie działa poprzez wpychanie komuś kogoś do łóżka - piszesz, że byłaś głębokiej wiary, ale przecież to rozumienie Boga jest niezwykle dziecinne, niedojrzałe. Bóg nie ma co robić, tylko wpychać mężów do łóżek kochanek - no zlituj się, co Ty wygadujesz?
Bóg dał nam wolną wolę i wolne prawo do decyzji. Zarówno dobrych i tych złych, na sam koniec nas z tego rozliczy.
Piszesz, że się modliłaś.
A o co?
O to, by mąż zerwał z kochanką? Byłoby to straszne, gdyby Bóg działał na życie ludzi, bo inni się modlili o to. Wówczas można byłoby rządzić ludźmi jak marionetkami, wystarczyłoby się tylko pomodlić...
Modliłabym się o przyjęcie Jego woli jako czegoś, co ma mnie czegoś nauczyć. O mądrość dla siebie, o światło, o dobre decyzje, do dobrych i mądrych ludzi na drodze, którzy pomogliby mi zrozumieć, czemu moje życie wygląda tak, jak wygląda i jak mogę je zmienić. Itd. itd.
Jesteś rozżalona, masz do tego prawo, ale nie pozwól sobie na kierowanie żalu i złości w nieodpowiednią stronę. Bóg ani księża nie urządzali Ci życia - sama je sobie urządziłaś, choćby tym, że wybrałaś takiego mężczyznę na męża.
jola31 - posłuchaj proszę tego świadectwa. Sytuacja nie jest idealnie taka sama jak Twoja, ale mysle ze da Ci dużo otuchy a może nawet pomocy.
Magda1911 [Usunięty]
Wysłany: 2015-11-25, 09:08
Jolu31, rozumiem Cię doskonale, mam identyczne odczucia jeśli chodzi o modlitwę i wiarę. Jestem w podobnej sytuacji z tą różnicą że u mnie trwa to dużo krócej i dziecko mojego męża jeszcze się nie urodziło. Przyjdzie na świat za kilka m-cy.
Tak sobie myślę jak się ktoś modli i uda mu się osiągnąć cel wtedy mówi się: O Bóg dokonał cudu, natomiast jeśli sytuacja jest odwrotna i człowiek się modli ale nic z tego dobrego nie wychodzi wtedy mówi się: taka jest wola Boża, trzeba się z nią zgodzić, Bóg ma dla Ciebie inny plan.
Napewno jest to ciężki temat, wielka niewiadoma, ja też tracę wiarę, dużo rozmyślam na ten temat. Tak sobie czasami myślę, jeżeli Bóg nie toleruje zła dlaczego do niego dopuszcza, dlaczego nie powstrzyma człowieka przed poczynieniem tych złych kroków. No tak bo każdy ma wolną wolę ?...i kółko się zamyka.
Jolu, pozdrawiam !
mare1966 [Usunięty]
Wysłany: 2015-11-25, 09:30
Zgadzam się z Jagodą .
"Bez przytulenia" ale "profesjonalna" jakby , rzeczowa i treściwa analiza .
Byłbym ciekaw teraz wskazówek co do przyszłości .
Będzie "drugi" odcinek ?
JolantaElżbieta [Usunięty]
Wysłany: 2015-11-25, 10:10
Jagodo, a co jest złego w modlitwie o zerwanie męża z kochanką? Żeby przejrzała na oczy i zostawiła cudzego męża w spokoju? Są nawet specjalne modliwy w tej intencji. Równolegle można modlić się i o siebie, o mądrość, siłę, o światło, o dobre decyzje. Ja wiem, że to człowiek jest odpowiedzialny w dużej części za wszystko co go spotyka, ale czy nie można modlić się, żeby Bóg naprawił, albo pomógł nam naprawić nasze błędy te z głupoty i te ze złej woli czy z pychy? I nie chodzi o magiczną różdżkę, ale jeśli prosimy Boga o interwnecję, to znaczy, że jakoś chcemy poddac się Jego woli, prawda?
grzegorz_ [Usunięty]
Wysłany: 2015-11-25, 10:31
JolantaElżbieta napisał/a:
Jagodo, a co jest złego w modlitwie o zerwanie męża z kochanką? Żeby przejrzała na oczy i zostawiła cudzego męża w spokoju?
Jeśli już to raczej o to aby mąż przejrzał na oczy.
W końcu to nie kochanka ślubowała przy ołtarzu wierność tylko mąż.
JolantaElżbieta [Usunięty]
Wysłany: 2015-11-25, 10:37
grzegorz_ napisał/a:
JolantaElżbieta napisał/a:
Jagodo, a co jest złego w modlitwie o zerwanie męża z kochanką? Żeby przejrzała na oczy i zostawiła cudzego męża w spokoju?
Jeśli już to raczej o to aby mąż przejrzał na oczy.
W końcu to nie kochanka ślubowała przy ołtarzu wierność tylko mąż.
Ano tak, zapędziłam się trochę
mare1966 [Usunięty]
Wysłany: 2015-11-25, 10:52
Kochanka jest także naszym bliźnim .
Odpowiemy za każdy nasz kontakt z kimkolwiek ,
kogo napotkamy jakoś na swojej drodze .
.......... patrz Samarytanin
Ania65 [Usunięty]
Wysłany: 2015-11-25, 11:01
Droga Jolu bardzo współczuję ci, jesteś w bardzo trudnej sytuacji. Rozumiem, jak bardzo boli, kiedy najbliższa ci osoba oszuka cię, a jeśli robi to notorycznie to rana na nowo jest otwierana i rozdrapywana. Masz prawo czuć rozgoryczenie i niezrozumienie sytuacji. Pytaj Boga dlaczego tak się stało i wsłuchuj się w Jego odpowiedzi. Jeśli czujesz do Niego żal, jeśli tracisz wiarę nie bój się Mu o tym powiedzieć. Kto cię lepiej zrozumie niż Ten, który tego wszystkiego doświadczył. On każdego dnia jest zdradzany, oszukiwany, znienawidzony i wyśmiewany przez tych, dla których całkowicie się poświęcił. On kocha i każdego dnia na miliony sposobów próbuje nam okazywać swoją miłość i nigdy się nie zraża naszą reakcją, naszym odrzuceniem. Kocha i będzie zawsze kochał. Jolu jestem pewna, że Bóg jest cały czas przy tobie i współcierpi z tobą, bo jesteś jego ukochaną córką. Czy myślisz, że On, twój Tata wybrał taki los dla swojego dziecka? Powiedz Mu wszystko, jeśli trzeba wykrzycz swój żal, ale zaufaj Mu, bo choć dziś twoje życie to ruina, On pomoże ci je odbudować.
JolantaElżbieta [Usunięty]
Wysłany: 2015-11-25, 11:21
Tak Jolu, przetrwasz te ciężkie chwile - to jest prawda - tak mnie mówili tu wszyscy i chociaż im nie wierzyłam, to po trzech miesiącach od rozwodu już widzę, że mieli rację. Dostałam tu cudowne modlitwy i dużo wsparcia, teraz Ty to dostaniesz i będziesz wiedziała co i jak robić, bo Bóg Ci wskaże drogę przez ludzi, ale i sama w wytrwałej modlitwie usłyszysz Jego głos. Tylko się nie poddawaj rozpaczy, niech Twoim przewodnikiem będzie nadzieja wbrew wszystkiemu.
Bety [Usunięty]
Wysłany: 2015-11-25, 13:44
Jola, może jakaś terapia, która pomoże Ci odpowiedzieć sobie na pytanie, jak do tego doszło, że tak długo godziłaś się na to, aby mąż miał znajomość z tą "koleżanką"?
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
Poniższy wzór ma charakter orientacyjny i nie zastępuje porady prawnej. W odpowiedzi na pozew warto odnieść się do wszystkich twierdzeń pozwu i zadbać o to, aby nasza odpowiedź była zgodna z prawdą.
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód. KAIKs. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.