Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
po czwarte nadal twierdzę, że tworzenie takich wspólnot jest poniekąd tworzeniem im komfortu trwania w grzechu i ten komfort stwarzają księża
STOPka, czy byłaś na takim spotkaniu? Wiesz jak są prowadzone?
Czy bierzesz pod uwagę, ze trafiają tam również (a może przede wszystkim) ludzie porzuceni, którzy próbowali ratować swoje sakramentalne małżeństwa i im się nie udało? Wierząc temu światu, bądź będąc ludźmi z wiarą mało ugruntowaną zawarli powtórny związek? Jeśli natomiast są tam również ci małżonkowie, którzy odeszli, to czy nie lepiej aby jedni i drudzy mięli możliwość na bliższy kontakt z Bogiem, bo mając taki do Niego przystęp mają również większa możliwość zobaczenia, ze jest coś nie tak, niż gdyby byli daleko od Boga?
Pamiętam, ze był kiedyś w naszej wspólnocie opiekun prowadzący zarówno ognisko Sychar jak i WMN, mówił, ze w tej drugiej wspólnocie często mówi o naszej wspólnocie. Nie wiem, czy inni również tak robią, ale myślę, ze to jest pewna droga. Warto zapytać o to kapłanów prowadzących obie wspólnoty.
Natomiast nie sądzę, aby dobre było zabranianie osobom będącym w związkach niesakramentalnych możliwości kontaktu z Bogiem.
Bóg jest jedynym, który potrafi dotrzeć do ich serca i być może taka wspólnota jest takim miejscem, gdzie będzie miał taka możliwość. To poniekąd stanowi również szansę na powrót tych małżonków na "łono" małżeństwa sakramentalnego.
Ja tak o tym myślę.
Warto jednak zastanowić się głębiej nad tym o co pytała kenya, mianowicie;
kenya napisał/a:
dlaczego tak bardzo Cię to frustruje STOPko?
To jest pytanie o Twoje serce, o to co Cie tak bardzo boli, a co potrzebuje uzdrowienia.
Pomyśl o tym.
Pogody ducha.
STOPka [Usunięty]
Wysłany: 2015-11-22, 21:42
Utka2 z tym kamieniem to poleciałaś bardzo bym prosiła aby czytać moje posty ze zrozumieniem, przecież ja nikogo NIE piętnuje, obrzucam kamieniami, od samego początku pytam i od samego początku proszę o wytłumaczenie jeśli jestem w błędzie, ale żeby od razu kamienie
Nirwano tak rozmawiałam i właśnie wydaje mi się, że to taka walka z wiatrakami...zgadzam się z tym, że kochankowie też powinni mieć swoje miejsce w kościele, msze, ogólnodostępne rekolekcje, hmmm może jakaś wspólnota, ALE nie "MAŁŻEŃSTW", no ale jeżeli jest już taka wspólnota to czy ksiądz w podwójnej roli to nie przesada? nie wiem - pytam/głośno myślę gdyby ktoś miał wątpliwości i fajnie by było aby taki ksiądz nie obrzucał kamieniami - nie o to mi chodzi, ale nauczał/pouczał, że to co robią jest nie właściwe to OK, ale jeśli jest to taka msza, stworzenie jakiś warunków aby im się w nowej rodzinie dobrze żyło to już nie jest ok moim zdaniem.
kenya dziękuję za dbanie o moje samopoczucie, uwierz mi bywało gorzej
zenia
zenia1780 napisał/a:
czy byłaś na takim spotkaniu? Wiesz jak są prowadzone?
no właśnie nie byłam, dlatego jeszcze raz podkreślam, jeśli jest ktoś mądrzejszy, wie lepiej to niech mnie wyprowadzi z błędu, bo "wiem, że ja nie powinnam być na takim spotkaniu"
zenia1780 napisał/a:
Czy bierzesz pod uwagę, ze trafiają tam również (a może przede wszystkim) ludzie porzuceni, którzy próbowali ratować swoje sakramentalne małżeństwa i im się nie udało? Wierząc temu światu, bądź będąc ludźmi z wiarą mało ugruntowaną zawarli powtórny związek? Jeśli natomiast są tam również ci małżonkowie, którzy odeszli, to czy nie lepiej aby jedni i drudzy mięli możliwość na bliższy kontakt z Bogiem, bo mając taki do Niego przystęp mają również większa możliwość zobaczenia, ze jest coś nie tak, niż gdyby byli daleko od Boga?
w którym miejscu dałam do zrozumienia, że się z tym nie zgadzam???
zenia1780 napisał/a:
Pamiętam, ze był kiedyś w naszej wspólnocie opiekun prowadzący zarówno ognisko Sychar jak i WMN, mówił, ze w tej drugiej wspólnocie często mówi o naszej wspólnocie... myślę, ze to jest pewna droga.
zgadzam się i to jest wielki +
zenia1780 napisał/a:
Bóg jest jedynym, który potrafi dotrzeć do ich serca i być może taka wspólnota jest takim miejscem, gdzie będzie miał taka możliwość. To poniekąd stanowi również szansę na powrót tych małżonków na "łono" małżeństwa sakramentalnego.
Ja tak o tym myślę.
jeśli faktycznie tak jest na tych spotkaniach to chwała BOGU
zenia1780 napisał/a:
Warto jednak zastanowić się głębiej nad tym o co pytała kenya, mianowicie;
kenya napisał/a:
dlaczego tak bardzo Cię to frustruje STOPko?
na to już chyba odpowiadałam
zenia1780 napisał/a:
co potrzebuje uzdrowienia
DZIĘKUJĘ za to - na pewno głębiej się nad tym zastanowię.
utka2 [Usunięty]
Wysłany: 2015-11-23, 00:25
STOPka, nie piętnujesz, nie obrzucasz, ale ... masz wiele zastrzeżeń
Właśnie to ale jakoś mi sie skojarzylo zkamieniami. Może źle Cie rozumiem.
I myślę tak jak zenia - moze oni potrzebują takiej wspólnoty, nie pomyślałaś? No bo gdzie mają się udać? do jakiej wspólnoty? - Rodzina Rodzinie? WTM? neoni? - moze własnie tam czują sie bezpiecznie? No bo skoro w niesakramentalnym to zamknąć przed nimi kościół? Idąc tym torem myślenia mozna sie zastanawiac po co kapelani więzienni? - przecież tam same zbiry siedzą, grzesznicy, a jak jeszcze po rozwodzie, i kochanki/kochanków mieli/miały ...
dlatego własnie ten kamień
A że jeden ksiądz - czy może odmówić tym, którzy do niego przychodzą? Jest wyrocznią, ich sumieniem?
Nie wiem. Większośc z nas ma niejedno za uszami - a mimo to pisze na tym forum, jest we wspólnocie. Ktoś mógłby powiedzieć - zdradził/zdradziła, rozwodnik, i we wspólnocie kościoła? To się nie godzi.
A jednak, widocznie się godzi :)
STOP-ko - spójrz na to tak - Ty jesteś po tej stronie zgodnej z nauką kościoła. I od razu lepiej sie poczujesz :)
Nirwanna [Usunięty]
Wysłany: 2015-11-23, 06:50
STOPka napisał/a:
Nirwano tak rozmawiałam i właśnie wydaje mi się, że to taka walka z wiatrakami...
STOPko, uważasz swoją rozmowę za walkę z wiatrakami, bo ci księża nie odpowiedzili tak, jak oczekiwałaś? Mi trudno sobie wyobrazić sytuację, kiedy przychodzę do księdza, dzielę się wątpliwościami, a on z mety mi mówi: ma pani rację, od jutra rzucam tamtą wspólnotę. Raczej bym to potraktowała jako zasianie ziarenka wątpliwości, czy ta sytuacja jest dobra, a co najmniej w części członków Kościoła budzi wątpliwości. Może być tak, że Twoja rozmowa STOPko, odniesie oczekiwany przez Ciebie skutek np. pokolenie później.
Rób co możesz, dyskutuj, dziel się wątpliwościami, a owoce tegoż zostaw Panu Bogu, to On wie najlepiej jaki jest najlepszy czas owocowania. Frustracji mniej wtedy
Jacek-sychar [Usunięty]
Wysłany: 2015-11-23, 07:50
To ja wstawię się za STOPką
Czy ona nie pytała, dlaczego ta wspólnota nazywa się Wspólnota Małżeństw Niesakramentalnych a nie wspólnota Związków Niesakramentalnych?
Może ktoś TYLKO na to pytanie odpowiedzieć?
Nie doszukujcie się w wątpliwościach STOPki drugiego dna.
monis [Usunięty]
Wysłany: 2015-11-23, 08:17
Może się tak nazywa, bo w Urzędzie stanu cywilnego zawierane też jest małżeństwo?
Niesakramentalne, ale jednak małżeństwo? Bo wg prawa polskiego zawieramy małżeństwo w USC.
Jacku zapewne też przyrzekałaś, ze uczynisz wszystko, aby nasze małżeństwo było zgodne, szczęśliwe i trwałe...lol:
zenia1780 [Usunięty]
Wysłany: 2015-11-23, 08:40
Jacku, STOPka, zadała więcej pytań niż tylko to, o którym piszesz, między innymi takie:
STOPka napisał/a:
, a mianowicie, że w miastach w których są nasze "oddziały" tworzone są też Duszpasterstwa Małżeństw Niesakramentalnych. Czy jedno nie gryzie się z drugim?
STOPka napisał/a:
Co znaczy
pachura napisał/a:
opieka nad nimi
? Czy to nie jest trochę dawania im komfortu trwania w tych związkach? Ja nie mówię, aby ich potępiać itp. pytam się tylko jaki jest cel takich wspólnot - pokazanie im właściwej drogi czy opieka/stworzenie komfortu trwania w grzechu? Białe małżeństwo??? A czy przypadkiem nie łamią swojej przysięgi - to że nie współżyją to jedno, ale przecież dalej łamią przysięgę, bo nie zaczynają kochać swojego sakramentalnego małżonka, a przecież to im przysięgali, że będą kochać.
Myślę, ze dlatego takie właśnie odpowiedzi, bo to były pierwsze pytania (i jak ja zrozumiałam, niezgoda wewnętrzna autorki na sam fakt istnienia takich wspólnot), pytanie o nazewnictwo jest pytaniem wtórnym i nie do końca rozumiem dlaczego do nas skierowanym. Chyba lepiej jednak pytać u źródeł, a nie tworzyć własne interpretacje.
Jeśli jednak mam się pokusić o własna interpretacje, to jest taka:
Związki niesakramentalne tworzą nie tylko "małżonkowie" niesakramentalni, ale także narzeczeni mieszkający razem oraz konkubinaty. Być może ta wspólnota zawęża swoja działalność właśnie do "małżonków niesakramentalnych", którzy są w drugim niesakramentalnym, związku, bo nie mają możliwości żyć z daną osobą w sakramentalnym małżeństwie. Zarówno narzeczeni jak i niektóre konkubinaty mają taką możliwość
Ostatnio zmieniony przez zenia1780 2015-11-23, 08:47, w całości zmieniany 1 raz
kenya [Usunięty]
Wysłany: 2015-11-23, 08:45
"Świadomy praw i obowiązków wynikających z założenia rodziny, uroczyście oświadczam, że wstępuję w związek małżeński z (imię Panny Młodej) i przyrzekam, że uczynię wszystko, aby nasze małżeństwo było zgodne, szczęśliwe i trwałe."
&
"Świadoma praw i obowiązków wynikających z założenia rodziny, uroczyście oświadczam, że wstępuję w związek małżeński z (imię Pana Młodego) i przyrzekam, że uczynię wszystko, aby nasze małżeństwo było zgodne, szczęśliwe i trwałe."
To tak dla przypomnienia. Ci którzy brali dwa śluby, pamiętają chyba co mówili...
Może należałoby "opatentować" słowo małzeństwo
monis [Usunięty]
Wysłany: 2015-11-23, 08:59
Jacku zapewne też przyrzekałaś, ze uczynisz wszystko, aby nasze małżeństwo było zgodne, szczęśliwe i trwałe..
oczywiście chciałam napisać wasze małżeństwo
dzieki kenya
Balba [Usunięty]
Wysłany: 2015-11-23, 09:12
Kochani,
ja w kontekście Synodu - cóż, uważam, że zbyt łagodzone jest mówienie o osobach w związkach niesakramentalnych - przecież to są dorośli ludzie, którzy świadomie wchodzą w grzech cudzołóstwa i SAMI odcinają sobie możliwość sakramentów - i świadomie w tym trwają!!! no, chyba że wychodzą
nie chciałabym aby Sychar był kojarzony z duszpasterstwami związków niesakramentalnych, ot co!
choć przecież w takich związkach jest część naszych współmałżonków, których otaczamy modlitwą...
Bożego dnia.
pachura [Usunięty]
Wysłany: 2015-11-23, 10:21
Balba napisał/a:
uważam, że zbyt łagodzone jest mówienie o osobach w związkach niesakramentalnych - przecież to są dorośli ludzie, którzy świadomie wchodzą w grzech cudzołóstwa i SAMI odcinają sobie możliwość sakramentów - i świadomie w tym trwają!!!
Podejrzewam że do DMN trafiają przede wszystkim (jeśli nie wyłącznie) osoby porzucone przez sakramentalnego małżonka, lub takie które musiały uciec przed przemocą fizyczną i innymi patologiami. Osoby które uczyniły wszystko, aby ich małżeństwo było zgodne, szczęśliwe i trwałe, ale to "wszystko" niestety nie wystarczyło. Ich małżeństwa sakramentalne już nie istnieją, niezależnie od tego czy dochowywałyby czystości czy nie.
Balba [Usunięty]
Wysłany: 2015-11-23, 10:50
pachura napisał/a:
Ich małżeństwa sakramentalne już nie istnieją
a kto to stwierdził??? oni sami???
nie można tak powiedzieć, bo tak nie jest - przecież KAŻDE TRUDNE SAKRAMENTALNE MAŁŻEŃSTWO JEST DO URATOWANIA!!!!
pachura napisał/a:
Osoby które uczyniły wszystko, aby ich małżeństwo było zgodne, szczęśliwe i trwałe, ale to "wszystko" niestety nie wystarczyło
- osoby może uczyniły "wszystko" - ale tylko po ludzku - a działanie Boga? i wierność własnej przysiędze?
grzegorz_ [Usunięty]
Wysłany: 2015-11-23, 10:53
Nie rozumiem dlaczego człowieka poboznego tak bardzo boli, że ktoś inny może być w jakiś sposób blisko kościoła mimo swoich grzechów....
Przypomina mi się ten fragment :
Mt 9,9-14
Gdy Jezus siedział w domu za stołem, przyszło wielu celników i grzeszników i siedzieli wraz z Jezusem i Jego uczniami. Widząc to, faryzeusze mówili do Jego uczniów: «Dlaczego wasz Nauczyciel jada wspólnie z celnikami i grzesznikami? On usłyszawszy to, rzekł: «Nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się źle mają. Idźcie i starajcie się zrozumieć, co znaczy: Chcę raczej miłosierdzia niż ofiary5. Bo nie przyszedłem powołać sprawiedliwych, ale grzeszników».
monis [Usunięty]
Wysłany: 2015-11-23, 11:04
grzegorz_, ja również nie rozumiem tego.
nikomu nie można zamykać drogi do Boga......
czyż nie wszyscy jesteśmy grzesznikami do których przyszedł Lekarz??
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
Poniższy wzór ma charakter orientacyjny i nie zastępuje porady prawnej. W odpowiedzi na pozew warto odnieść się do wszystkich twierdzeń pozwu i zadbać o to, aby nasza odpowiedź była zgodna z prawdą.
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód. KAIKs. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.