Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Żona się wyprowadziła.
Autor Wiadomość
mitras
[Usunięty]

  Wysłany: 2015-11-16, 23:17   witam

Witam.

Nie chcę zakładać nowego wątku bo sprawa obudzonego jest podobna do mojej tylko z tą różnicą, że żona się wyprowadziła.
Nienawidzi mnie, nie kocha już od dawna, ubliża mi, oraz strasznie zaniedbuje dziecko.
Moja próba kontaktu słownego zawsze kończy się atakiem na mnie nawet jeśli rozmawiam z córka (5 latek) przez telefon to słyszę w tle docinki.

A więc co było powodem decyzji żony o odejściu i chęci rozwodu:
Brak we mnie przyjaciela ( nie było to możliwe bo się zamknęła w sobie od jakiegoś czasu)
Nie mówiłeś kocham (mówiłem ale tylko wtedy jak to wychodziło ode mnie, a nie na rozkazy)
Nie wspierałeś (wspierałem i to bardzo)
Ograniczałem (tak ograniczałem ale sama wiedziała, że dobrze robię)
Kontrolowałem facebook ( tak bo tam się zaczęło )
Nasze małżeństwo skończyło się już dawno temu ( to słyszałem 1 raz )
Traktowałem jak swoją własność ( tego nie rozumiem )
Przestałem pomagać w domu ( pomagałem w inny sposób bo to głównie chodziło o mycie naczyń )
Stała się służącą ( tego też nie rozumiem )
i kilka innych błahostek...

Okazało się jednak, że żona zmieniła pracę i zaczęło się tam podobać no i znalazł się rycerz o którym mi często, a może aż za często mówiła bo wszystko było porównywane z nim. Jako niedoświadczony ( bo wiele wcześniej nie miałem partnerek ) choć z obecną żoną żyłem 13 lat i mamy piękną córkę nie potrafiłem wyłapać co się dzieje z nią...
Zaczęło to się bardzo szybko, chyba zaraz po miesiącu pracy w nowym miejscu gdzieś około lipca. Widziałem teraz to z perspektywy czasu i przemyśleń, że uczucie rosło wręcz na moich oczach na co ja pozwalałem :( Dostałem dopiero olśnienia na początku września jak już było za późno :( Rzeczywiście wkradła się do naszego małżeństwa rutyna, a ja nie potrafiłem to wyłapać :(
Najpierw zaczęły się żony rozmowy w pracy z rycerzem, później podczas gdy ja byłem w pracy na nocną zmianę tematy przez sms czy facebook dosłownie całą noc.
To akurat wyłapałem i pokazałem żonie na co odparła, że to nie ona...
Później przyznała sie do tego ale twierdziła, że to tylko rozmowy o pracy ( w co nie wierzyłem) kazałem zakończyć tą znajomość i ograniczyć kontakty do słowa cześć itp. Niby to uczyniła ( choć nie wierzę bo trwało to 2 tygodnie) może się tylko ograniczyli do sms czy innej formy kontaktu ale pomimo tego mieli kontakt w pracy.

Po tych dwóch tygodniach żona mówiła mi, że się staram i to dużo i widzi poprawę ale to nie jest to i nagle mi mówi:
Nie kocham Cie już i od dawna nie kochałam
Nienawidzę Cię
Wypaliło się już uczucie do Ciebie i nic tam już nie ma

Nie jestem z tych co przekreślają małżeństwa ale nie mam już nic do walki o nią.

Ukrywa się nadal z rycerzem bo wszystkim twierdzi, że to tylko kolega z pracy.
Postanowiłem by prawda ujrzała światło dzienne i pomaszerowałem do żony rodzeństwa by powiedzieć prawdę, co jest powodem całej tej sytuacji lecz to na marne było bo tylko mi współczuli ale pomimo tego są z żoną i chcą jej pomóc np. finansowo ( chce wynająć mieszkanie).
Jedno jest dla mnie dziwne: dlaczego żona się z tym tak ukrywa bo potrafiła zaniedbać dziecko i karze mnie dzieckiem ograniczając kontakty, o dziecko nie dba ale siedzi z córką w domu u brata i tam je więzi bo nawet nie wychodzą na dwór czy to jakiś spacer czy coś innego. Potrafiła też zakończyć dziecka zajęcia dodatkowe na które zawsze prowadziłem.
Od naszych wspólnych znajomych odseparowała się i zmieniła numer telefonu.
Żyje pracą i nowymi ludźmi bo traktuje ich jak rodzinę, a swojego rycerza jak guru.

Na chwile obecną mija już 7 tygodni od wyprowadzki, a ja nadal tupię w miejscu bo nie mam możliwości nawet krótkiej rozmowy z żoną bo tego nie chce.
widzimy się teraz codziennie bo nagle zmieniła zdanie odnośnie córki i mogę zabierać dziecko kiedy mi pasuje ale nic poza tym.
Nie naciskam w ogóle na żonę bo już od kilku dni nie piszę nic nawet odnośnie dziecka bo to była tylko i wyłącznie forma kontaktu z żoną.

Nie wiem co mam robić :( Jest to przykre... Ja już od samego początku zacząłem siebie zmieniać i dostrzegłem wiele wad o których nie wiedziałem dotąd. Nawet jestem teraz pozytywnie nastawiony na dialog bo z chęcią zaczynają ze mną rozmawiać osoby dopiero poznane.

Ogólnie moje zdanie jest takie odnośnie mojej żony, że potrafiła mi to powiedzieć w oczy, że stawia wszystko na jedną kartę i chce spróbować choć wie, że patrząc do przodu nic tam nie widzi, nie ma planów, marzeń itp. kompletnie nic.

Doczytałem się w internecie o tym, ze to może być amok bo wszystko wskazuje na to.

Nie wiem jak można w ciągu jednego dnia przekreślić wszystko łącznie dziecko i nasze małżeństwo dla tego czegoś jak to stwierdziła.
Nie byliśmy złym małżeństwem, nie było kłótni (z wyjątkiem tych ostatnich) wszędzie razem, rodzina na 1 miejscu, a tu nagle szok.
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2015-11-16, 23:31   

mitras,
witaj na forum. :-D
DObrze, ze napisales mysle jednak, ze wlasny watek ulatwi ci rozmowy z Sycharkami, ale to Twoja decyzja, jakby co napisz, a wydzielimy watek :-D

Skoro zaczynasz tu pisac to prosze rob to tak, aby charakterystyczne szczegoly opisow osob lub sytuacji tu nie padaly, nasze forum staramy sie utrzymac na poziomie bezpiecznym dla uzytkownikow takze w realu, aby osoby postronne nie mogly Ciebie i bliskich zidentyfikowac i z czasem poranic informacjami, ktore sa bolesne.
 
     
twardy
[Usunięty]

Wysłany: 2015-11-17, 00:25   

Witaj mitras.

A ja jednak wydzieliłem dla Ciebie Twój własny wątek. Po pierwsze dlatego aby pozostawić obudzonemu jego wątek dla niego a po drugie bo widzę, że wcale nie takie podobne te wasze sytuacje.

Piszesz, że zauważyłeś już swoje wady. A ja myślę, że jeszcze długa droga przed Tobą, aby poznać naprawdę siebie, a przede wszystkim swoją żonę.

Zwróciły moją uwagę następujące Twoje słowa:

mitras napisał/a:
A więc co było powodem decyzji żony o odejściu i chęci rozwodu:
Brak we mnie przyjaciela (nie było to możliwe bo się zamknęła w sobie od jakiegoś czasu)

Od jakiegoś czasu, a wcześniej?

Nie mówiłeś kocham (mówiłem ale tylko wtedy jak to wychodziło ode mnie, a nie na rozkazy)

To znaczy jak często? Nie za rzadko przypadkiem?

Nie wspierałeś (wspierałem i to bardzo)

Jeśli żona mówi, że nie wspierałeś, to mówi jak to odczuwała. Jeśli nie odczuwała wsparcia, to były jej odczucia i miała prawo tak czuć.

Ograniczałem (tak ograniczałem ale sama wiedziała, że dobrze robię)

:shock: Sama wiedziała, że Ty dobrze robisz, czy tylko Ty tak uważałeś?

Kontrolowałem facebook ( tak bo tam się zaczęło )

Czyli nie kłamała mówiąc, że kontrolowałeś.

Nasze małżeństwo skończyło się już dawno temu ( to słyszałem 1 raz )

Bo pierwszy raz Ci to powiedziała.

Traktowałem jak swoją własność ( tego nie rozumiem )

A może warto spróbować ją zrozumieć?

Przestałem pomagać w domu ( pomagałem w inny sposób bo to głównie chodziło o mycie naczyń )

Według Ciebie. Ona miała prawo widzieć to inaczej.

Stała się służącą ( tego też nie rozumiem )

To postaw się na jej miejscu. Jakie ona miała życie? Jakie przyjemności każdego dnia? Sprzątanie?



mitras napisał/a:
kazałem zakończyć tą znajomość i ograniczyć kontakty do słowa cześć


Kazałem? To brzmi jak pan i władca.

mitras napisał/a:
Nie wiem jak można w ciągu jednego dnia przekreślić wszystko łącznie dziecko i nasze małżeństwo dla tego czegoś jak to stwierdziła.


To nie kwestia jednego dnia. Wasz kryzys trwa od lat, tylko go nie widziałeś.

mitras napisał/a:
Nie byliśmy złym małżeństwem


Fakty mówią co innego. Brak kłótni nie świadczy o tym, że to dobre małżeństwo.

mitras napisał/a:
Nie jestem z tych co przekreślają małżeństwa ale nie mam już nic do walki o nią.


Masz i to dużo. Musisz to tylko zauważyć. Musisz się tego dowiedzieć i nauczyć.

Wybacz mitras, że tak ostro, ale piszesz jakbyś o mnie pisał z przed mojego kryzysu.
Ja już tę drogę przeszedłem, więc wiem co przed Tobą i jakich błędów nie powinieneś popełniać.
Jeśli naprawdę zależy Ci na małżeństwie, a myślę że tak skoro tu trafiłeś, to najpierw musisz zacząć pracę nad sobą. Nie zmienisz żony, bo nie masz na nią wpływu.
Każda próba jej pouczania, pokazywania jej błędów, będzie działała wyłącznie na Twoją niekorzyść.
Tylko swoją postawą miłości do niej, możesz coś osiągnąć.
Niech w Twoim każdym słowie skierowanym do żony będzie wyłącznie miłość.
Potrafisz?
Wiem, że nie, więc ucz się tego.

I jeszcze jedno. Bez Boga, po ludzku, nie osiągniesz niczego.
 
     
Magda1911
[Usunięty]

Wysłany: 2015-11-17, 08:36   

Witaj,
Czytając Twoją historię miałam wrażenie że czytam o sobie. Mój mąż wyprowadził się z domu 7 m-cy temu. Byłam w takim samym szoku jak Ty. Też zadawałam sobie pytanie jak można tak postąpić z dnia na dzień, cóż jak widzisz można. Można przekreślić wszystko i zacząć nowe życie.

Przechodziłam i przechodzę przez różne etapy aby w jakiś cudowny sposób dojść do siebie. Najpierw była złość i niedowierzanie, potem okropny żal, potem czekałam że do mnie wróci,potem szukałam winy w sobie, teraz pomału oswajam się z myślą że mąż już nie wróci i żyję tak jak na tą sytuację umiem. Staram się kurczowo trzymać Boga, uczę się pokory ale nie zawsze mi to wychodzi.

Myślę że długa droga przed Tobą i różne jej etapy. Być może nie umiem Cię jakoś specjalnie pocieszyć, mnie w tej chwili pociesza to że takich ludzi jest tysiące i niecierpię sama, że inni mają gorsze sytuacje życiowe i też muszą jakoś dać sobie radę.

Pozdrawiam.
 
     
Dorota 6
[Usunięty]

Wysłany: 2015-11-17, 09:37   

Magda1911,
dlaczego myslisz, że Twój mąz juz nie wróci? Ja czekam juz 11 miesięcy i wierzę, że wróci. Jest tutaj wiele przypadków kiedy męzowie wracali po roku, dwóch latach, przecież tego nie wiesz co będzie.
mitras,
długa droga przed Tobą, ale wykorzystaj ją na zmianę siebie, czytaj, słuchaj, rozwijaj siebie, a zobaczysz wszystko w innych barwach. Wiem co mówię, bo to samo przechodzę i jest coraz lepiej. Mój mąż nie odszedł do innej kobiety, ale ode mnie. Uwierz mi, że to boli tak samo mocno. Przytulam Cię mocno.
 
     
kenya
[Usunięty]

Wysłany: 2015-11-17, 10:29   

Mitras wyobrażam sobie jaki jesteś zagubiony i jak cierpisz zwłaszcza że nagła wyprowadzka żony przełożyła się na brak normalnego kontaktu z dzieckiem.

To haniebne, że romansująca kobieta może sobie ot tak, jak rzecz, wziąć dziecko z jego domu rodzinnego i oddzielić je od ojca bez żadnych konsekwencji.

Dobrze, że ostatecznie teraz już możesz mieć kontakt z Twoim dzieckiem kiedy jest ku temu okoliczność...choć niestety występujesz wciąż w roli petenta uzależnionego od humoru żony.
Zona teraz nie odsyła Cię przynajmniej z kwitkiem. Tak więc jest optymistyczny akcent w tej sprawie. ;-) I nad dobrym kontaktem trzeba pracować.

Ale do rzeczy.
Zdrowo jest popatrzeć na siebie, swoje niedoskonałości i swoje przewinienia wobec małżonka czy malżeństwa. Zdrowo jest wyciągnąć wnioski i dokonać korekcji w tych obszarach zachowań, które tego wymagają.

Ale zdrowo jest też nie popadać w samoobwinianie i branie odpowiedzialności za wszystko na swoje barki.
W małżeństwie są dwie osoby i zwykle, poza przypadkami w których jedna strona podlega nałogom, zaburzeniom osobowości czy dewiacjom, odpowiedzialne za kryzys są dwie strony.
Więc dobrze jest mieć świadomość co jest Twoim udziałem a co żony.
Takie podejście jest warunkiem zachowania zdrowia oraz zachowania sił potrzebnych na ratowanie rodziny.

Zatem nie ma potrzeby byś w tych traumatycznych dla Ciebie momentach życia dokładał sobie i dodatkowo się umartwiał. Nie służy to ani Tobie ani Twojej rodzinie.
Weź odpowiedzialność TYLKO za to, za co jesteś odpowiedzialny i to próbuj konsekwentnie zmieniać.

mitras napisał/a:
Nie byliśmy złym małżeństwem, nie było kłótni (z wyjątkiem tych ostatnich) wszędzie razem, rodzina na 1 miejscu, a tu nagle szok.


Nie ma powodu by zdanie napisane przez Ciebie, które powyżej cytuję kwestionować.

Gdyby nie pojawił się rycerz Twoja żona mogłaby np. uważac wasze małżeństwo za całkiem udane, owszem nie idealne ( czyż takie są?) ale nie na tyle złe by definitywnie rozbijać rodzinę, to bardzo prawdopodobne.
To kwestia postrzegania, które zmienia się nagle pod wpływem pojawienia się osoby trzeciej a w związku z nią, w pojęciu osoby zdradzającej, nowych okoliczności i nowych możliwości pod których jest urokiem.

mitras napisał/a:
Moja próba kontaktu słownego zawsze kończy się atakiem na mnie nawet jeśli rozmawiam z córka (5 latek) przez telefon to słyszę w tle docinki.

&
mitras napisał/a:
Od naszych wspólnych znajomych odseparowała się i zmieniła numer telefonu.


To bardzo niepokojące zachowania.
Bo niby dlaczego epatuje aż taką nienawiścią, że nie powstrzymuje się od negatywnych komentarzy w obecności waszego dziecka małego dziecka, kiedy ono rozmawia ze swoim ojcem?

Fakt, zerwania kontaktów ze wspólnymi znajomymi także bardzo niepokoi, bo świadczy o tym że nowe środowisko pochłonęło ją zupełnie co się może przełożyć na całkowite odcięcie od poprzedniego życia.
Tak nie zachowują się ludzie stabilni emocjonalnie.

mitras... zdrowia i spokoju życzę...będą Ci potrzebne.
 
     
awe59
[Usunięty]

Wysłany: 2015-11-17, 14:10   

mitras napisał/a:
Jako niedoświadczony ( bo wiele wcześniej nie miałem partnerek ) choć z obecną żoną żyłem 13 lat i mamy piękną córkę nie potrafiłem wyłapać co się dzieje z nią...


ja tu nie rozumiem słowa OBECNĄ żoną
czy właściwie???
czy to kolejna żona?
 
     
mitras
[Usunięty]

Wysłany: 2015-11-18, 00:39   

Witajcie...
Dzięki za miłe powitanie i słowa krytyki, które na pewno mi się należą...
Na pewno każdy z Was posiada jakiś bagaż doświadczeń, a ja nic, żadnego...
Jednak po przemyśleniach to co opisywaliście jest prawdą bo żona faktycznie krzyczała o pomoc dla naszego małżeństwa, a ja to słyszałem i nic nie robiłem...
Oddaliliśmy się z żoną nie rozmawiając o poważnych sprawach.

Myślę, że tu tkwi problem niewyjaśnionej wcześniej zdrady z życia w konkubinacie dlatego mówiła, że mnie od dawna nie kocha już. Ale jak i tak myślę, że jest inaczej bo na pewno była dumna zawierając związek małżeński.
Zdradziła mnie parę lat wcześniej ale jakoś to sobie wybaczyliśmy...
Przed wyprowadzką ostatnią jednak powiedziała, że jest niestabilna w uczuciach i nie chce mi tego zrobić za jakiś czas dlatego odchodzi rujnując wszystko bez żadnej przyszłości...


Cytat:
ja tu nie rozumiem słowa OBECNĄ żoną
czy właściwie???
czy to kolejna żona?

Nie... jest ona jedyna ale jak sama stwierdziła nie jestem już Twoją żoną.
 
     
awe59
[Usunięty]

Wysłany: 2015-11-18, 09:45   

mitras napisał/a:
powiedziała, że jest niestabilna w uczuciach dlatego odchodzi

chociaż miałeś w miarę jasną sytuację - tyle tylko że każdy z nas ma odwrotnie...niż chciałby mieć.
Ja wolę prawdę - najgorszą ale prawdę a nie " owijanie w bawełną". Kłamstwo jest obrzydliwe, chociaż jakiś czas chciałam w nie wierzyć i pozwalałam się oszukiwać.
mitras napisał/a:
i nie chce mi tego zrobić za jakiś czas

na jakim poziomie jest wiara Twoja i Twoje żony? Jakie macie relacje z Bogiem?
warto sobie to uświadomić , bo jeśli naprawdę wierzymy i chcemy uzdrowienia to BÓG może wszystko.....
a niestabilne uczucia.......coż uczucia są tylko i aż uczuciami - nie mamy na nie wpływu ale mamy również rozum!!!! co nie znaczy że można je lekceważyć http://gloria.tv/media/ALZyeXk1mXp
miłość nie jest uczuciem - miłość to nasza postawa chociaż zaczyna się od zakochania, zauroczenia itd.
ale rozumiem to wszystko bo sama przez to przechodziłam.......
 
     
mitras
[Usunięty]

Wysłany: 2015-11-18, 20:05   

Nie wiem co mam jednak robić...
Nie wiem czy w ogóle ma sens walka?
 
     
użytkownik
[Usunięty]

Wysłany: 2015-11-18, 21:00   

mitras napisał/a:
Nie wiem czy w ogóle ma sens walka?

Podejdź do sprawy praktycznie - nie będziesz walczył - na 100 proc. nie wygrasz.
A jeśli spróbujesz, nie będziesz nigdy robił sobie wyrzutów później, że nie spróbowałeś. Posłuchaj mądrych rad, których udzielili Ci doświadczeni Sycharowcy w postach powyżej.
 
     
ryan
[Usunięty]

Wysłany: 2015-11-18, 21:50   Re: witam

mitras napisał/a:
.... nie kocha już od dawna....
...A więc co było powodem decyzji żony o odejściu i chęci rozwodu:
Brak we mnie przyjaciela....
Nie mówiłeś kocham ....
Nie wspierałeś .....
Ograniczałem ....
Nasze małżeństwo skończyło się już dawno temu.....
Traktowałem jak swoją własność .....
Stała się służącą ....
i kilka innych błahostek...

Okazało się jednak, że żona zmieniła pracę i zaczęło się tam podobać .....
.......nagle mi mówi:
Nie kocham Cie już i od dawna nie kochałam
Nienawidzę Cię
Wypaliło się już uczucie do Ciebie i nic tam już nie ma

Żyje pracą i nowymi ludźmi bo traktuje ich jak rodzinę....

..... mam możliwości nawet krótkiej rozmowy z żoną bo tego nie chce.


Pozwoliłem sobie zacytować te kwestie które jakiś czas temu i ja usłyszałem - słowo w słowo - także widzisz, niektórzy też tak mieli i stwierdzam o dziwo że są to standardowe "zarzuty" gdy żona chce odejść (ot tak one ubierają to w słowa)

Co robić - jak walczyć? Specem nie jestem. Ale Ty trwaj, pokazuj że czekasz, nie narzucaj się, nie złość się na nią bo ta złość i tak wróci bumerangiem do Ciebie.
Na "pocieszenie" powiem Ci ze od Ciebie niewiele zależy...
 
     
odnowa
[Usunięty]

Wysłany: 2015-11-18, 23:47   Re: witam

ryan napisał/a:



Na "pocieszenie" powiem Ci ze od Ciebie niewiele zależy...


Aż się kurczę ryan zalogowałam! :-P


Nie, nie i jeszcze raz nie zgadzam się z tym.
Wiadomo, że żony kajdankami do siebie nie skujesz, ALE:

masz wieeeeeeeeeeeeeeeeele innych sposób:

cierpliwe okazywanie uczuć, podkreślanie i wracanie do tego co Was łączy, połączyło (dziecko, wspomnienia, trudne i radosne przeżycia, wspólne tematy), praca nas sobą (ale nie w kwestii tylko "dopieszczania siebie"), konkretne czyny- terapia (np. wysłać maila z konkretną propozycją, zaproszeniem, ale nie w stylu " a może byśmy poszli...", tylko konkret:" tu i tu, wtedy, pasuje Ci?" :), zdobywanie jak za dawnych lat.
 
     
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2015-11-19, 09:31   

Od wczoraj się zastanawiałem czy coś napisać i ........ po co ( najważniejsze ) .
Poniekąd ryan mnie już "wyręczył" .
Niestety mitras myślę , że twoja sytuacja jest gorsza niż Obudzonego .

Myślę ( w sumie WIEM , po tylu latach na forum )
że nikt nie odchodzi nagle .
Odchodzący odchodzi powoli , często cicho ,
przekracza kolejne rzeki i pali za sobą mosty .
Zawsze też nie odchodzi sam i nie odchodzi donikąd .

Cytat:
Nasze małżeństwo skończyło się już dawno temu.....
.......nagle mi mówi:
Nie kocham Cie już i od dawna nie kochałam
Nienawidzę Cię
Wypaliło się już uczucie do Ciebie i nic tam już nie ma


Odchodzący ( kobiety zwłaszcza ) odchodzą emocjonalnie , więc facetom ( zwłaszcza ) się wydaje , ze nic się nie dzieje . Wszystko "na miejscu" , niczego nie brakuje .
Oczywiście podobnie odchodzą i mężczyźni ,
tylko powody z reguły podają mniej emocjonalne .

Nagła jest tylko ( dla pozostawionego ) sama informacja ....... "odchodzę" , "chcę rozwodu , wyprowadzam się itp.


odnowa napisał/a:
masz wieeeeeeeeeeeeeeeeele innych sposób:

W sumie to ty Odnowa mnie "przymusiłaś " do napisania tych kilku słów . :mrgreen:
Tak , ma wiele sposobów , tylko wszystkie jakby mało skuteczne .
Z przyczyn , jak wyżej ( patrz słowa żony , tudzież innej osoby odchodzącej )
Nawet argument "dobra dziecka" niewiele pomaga ,
bo w głowie odchodzącego już wszystko "poukładane aby pasowało" .

Zatem co robić ? :roll:
Mimo wszystko chyba próbować . :mrgreen:
Jednak najlepszą metodą na powrót , jest upadek odchodzącego .

Wyobraź sobie ocean , statek ......... żona właśnie sie ewakuowała ,
bo na horyzoncie lub tuż przy twojej burcie ,
pojawiła się inna jednostka ( jakiś wypasiony jacht szejka arabskiego ) .
Wróci jak "jacht" okarze się zwykłą dzierawą łajbą .
Inna możliwość ....... dozna jakiegoś nawrócenia .
Inna możliwość ....... dokona chłodnej kalkulacji .

Trudne słowa , tylko czy nieprawdziwe ? :roll:

Bardzo zachęcam aby ktoś napisał : " ni mocie racji " :evil:


Być może jest tak , że sens trwania jest bardziej złożony ,
rozległy , trudny do odkrycia , przewidzenia
i nie jest nim jedynie "powrót" małżonka .
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group



Grupa Wsparcia "Samarytanka" >>












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


Poniższy wzór ma charakter orientacyjny i nie zastępuje porady prawnej. W odpowiedzi na pozew warto odnieść się do wszystkich twierdzeń pozwu i zadbać o to, aby nasza odpowiedź była zgodna z prawdą.



W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 9