Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Rozwód :(
Autor Wiadomość
aga30
[Usunięty]

Wysłany: 2015-11-06, 17:46   Rozwód :(

Szczęść Boże,
pisałam już kiedyś na forum, pewnie w maju. Ale dokładnie nie pamiętam i nie mogę znaleźć tamtego tematu. Mój mąż wyjechał do swojego kraju pod koniec kwietnia zostawiając mnie z dzieckiem i mówiąc, że to ja zniszczyłam małżeństwo nie lecąc z nim i to go upewniło w tym, że go nie kocham. Mimo iż wcześniej zapewniał mnie o swojej miłości nawet jeszcze tydzień po tym jak był już w swoim kraju. Po tym tygodniu zaczęło się wszystko psuć. W wielkim skrócie - ma teraz kochankę, którą kocha i okazuje jej to na każdym kroku, pisząc wszem i wobec ze ikt jej nie kocha tak bardzo jak on ją kocha i że ją uwielbia. A dzisiaj dostałam papiery rozwodowe z sądu z jego kraju. Chce przylatywać po dziecko w świeta i na wakacje a ja mam latać po niego i wracać z nim. Mam 20 dni na stawienie się przed tamtejszym sądem bo inaczej będzie tak jak mąż chce. A ja nie mam pieniędzy bo spłacam 2 kredyty i wychowuję sama dziecko. On nic nie przysyła na dziecko. JAk dzisiaj dostałam papiery to jakby piorun we mnie strzelił On od czerwca zbierał papiery JA od kwietnia modliłam się nowennami pompejańskimi, nawet teraz odmawiam 2 a on w tym czasie wszystko sobie załatwiał. A ja się łudziłam, że da się to uratować. Teraz widzę, że Bóg nie chce byśmy razem, nie chce odrodzić mojej rodziny, nie chce by dziecko wychowywało się w PEŁNEJ rodzinie, nie chce ojca dla mojego dziecka. Z tym rozwodem skończy się moje życie. Łudziłam się i miałam nadzieję, że dopóki nie złożył pozwu t się uratuję Dziękowałam MAryi za każdy dzień bez pozwu ale teraz to juz straciłam wszelką wiarę i nadzieję. Bóg nie chce tego małżeństwa i tyle. Nie wiem jak sobie poradzę w sądzie widząc męża. Wybuchnę pewnie płaczem. Kocham go całą sobą. Było tak dobrze między nami, byliśmy tacy szczęśliwi a teraz on kocha inną. A ja tęsknię. Żyć mi się odechciewa. Wszyscy mówią że żyję dla dziecka. Ale co ja dam dziecku - zgorzkniałą mamę, rozbitą rodzinę, wychowanie bez taty i jeszcze będzie beze mnie musiał latać tam skąd uciekliśmy. On chodzi za mną jak cień, tylko do przedszkola sam chodzi, a tak to nie odstępuje mnie na krok. mówi - mamuniu przyjedziesz?, wrócisz?, nie zostawiaj mnie jak idę na dwór. Sąd od razu uzna rozwód bo od pół roku mieszkamy oddzielnie i nadal tak będzie, zresztą nawet wszelkie argumenty reigijne nie sprawią, że do rozwodu nie dojdzie, bo oni religię i Boga mają w głębokim poważaniu A mąż to już w ogóle się śmieje jak przypominam że przysięgał w kościele i małżeństwo jest nierozerwalne. Chyba najlepiej będzie jak podpiszę i tyle już nic się nie da uratować. On kocha tamtą, jest za granicą. A to że ja płaczę i cierpię jest nie ważne:( musiałam się wyżalić.
 
     
Jacek-sychar
[Usunięty]

Wysłany: 2015-11-06, 18:07   

Aga

Twój wątek jest tutaj:
http://www.kryzys.org/vie...ghlight=#492459
Zaczęłaś pisać 22 czerwca, bo tego dnia się zalogowałaś na nasze forum.

Trudną masz sytuację, ale nie poddawaj się. Musisz jakoś to pokonać.
Co do rozwodu, to może dobrze by było, gdybyś zasięgnęła porady adwokata. Nie pojedziesz, to mogą Ci zabrać dziecko siłą. Wyślesz dziecko, to mogą Ci nie oddać. Może coś trzeba zrobić wcześniej.
 
     
Stokrotka10101
[Usunięty]

Wysłany: 2015-11-06, 21:26   Re: Rozwód :(

aga30 napisał/a:
A ja się łudziłam, że da się to uratować. Teraz widzę, że Bóg nie chce byśmy razem, nie chce odrodzić mojej rodziny, nie chce by dziecko wychowywało się w PEŁNEJ rodzinie, nie chce ojca dla mojego dziecka. Z tym rozwodem skończy się moje życie. Łudziłam się i miałam nadzieję, że dopóki nie złożył pozwu t się uratuję Dziękowałam MAryi za każdy dzień bez pozwu ale teraz to juz straciłam wszelką wiarę i nadzieję. Bóg nie chce tego małżeństwa i tyle. Nie wiem jak sobie poradzę w sądzie widząc męża. Wybuchnę pewnie płaczem. Kocham go całą sobą. Było tak dobrze między nami, byliśmy tacy szczęśliwi

Aga wiesz ze to nie jest prawda.
przykro mi to pisac . nie chce Ci sprawiac przykrosci, ale nie jest to prawda.
popelnilas wiele bledow . Ty i Twoja rodzina. On cierpial. Zostal wyrzucony z domu, wiec wyjechal. Moglas wyjechac z nim lub za nim. wybralas inaczej.
Z rozwodem nie konczy sie zycie . Duzo jest w sycharze ludzi po rozwodach. zyja , maja przyjaciol. Masz prace ktora jest dla Ciebie wazna. Masz dom, rodzine .splacisz kredyty.
 
     
aga30
[Usunięty]

Wysłany: 2015-11-07, 03:06   

Nie wyjechałam z nim bo mam 2 kredyty do spłacenia przez 5 lat. Tam bym nie miała pracy - skąd to wiem, a z tego, że 5 lat próbowałam znaleźć pracę w zawodzie i się nie udało. Mąż do tej pory nie znalazł pracy a wyjechał w kwietniu. Zawsze stawałam w jego obronie przed rodzicami. Nie mogłam się wyrwać z domu bo to co zarabiałam to dawałam na kredyty, zostawało mi się jakieś 100 zł. Z wypłaty męża kupowaliśmy bilety do pracy moje i męża. Resztę musieliśmy oddawać rodzicom na opłaty i jedzenie. Była to dla mnie najtrudniejsza decyzja w życiu, być może zła. Być może nie byłoby tego rozwodu teraz. Ale jeśli on już wcześniej się kontaktował z tą dziewczyną i gdyby to się rozwinęło gdybym ja tam była i gdyby mnie tam zostawił zostałabym się sama w obcym kraju i kto wie, czy bym mogła wrócić. Sama na pewno, ale czy z dzieckiem to nie wiem. Jak się nie stawię za 20 dni to będzie jak mąż chce Tylko skąd ja pieniądze wezmę to nie mam bladego pojęcia. Nie wiem czy mam odpisać na ten pozew teraz, czy dopiero na rozprawie. Muszę znaleźć adwokata, który zna hiszpański, by dodatkowo nie płacić i nie czekać na tłumaczenia przysięgłe. Wiem, że on cierpiał, ale też nie zrobił nic, nie starał się by jakoś ratować nasze małżeństwo. Rodzice się zapierają że go nie wyrzucili, twierdzą że miał wzystko przygotowane. Nie wiem, mąż mówi inaczej, rodzice inaczej. Jak tylko tam wrócił po 2 tygodniach już nie chciał żebym wracała. Wtedy się dowiedziałam, że jest z tamtą kobietą. 2 tygodnie to szybko, dlatego myślę, że miał z nią kontakt wcześniej. Teraz twierdzi, że ją kocha nad życie. Może ktoś z Was zna jakiegoś dobrego adwokata z Warszawy lub okolic, a jeśliby znał hiszpański to jeszcze lepiej. Nawet nie wiem gdzie mam się zwrócić. Jutro będę siedziała w necie i szukała.
 
     
Stokrotka10101
[Usunięty]

Wysłany: 2015-11-07, 09:33   

aga30 napisał/a:
Nie wyjechałam z nim bo mam 2 kredyty do spłacenia przez 5 lat. Tam bym nie miała pracy - skąd to wiem, a z tego, że 5 lat próbowałam znaleźć pracę w zawodzie i się nie udało. Mąż do tej pory nie znalazł pracy a wyjechał w kwietniu. Zawsze stawałam w jego obronie przed rodzicami. Nie mogłam się wyrwać z domu bo to co zarabiałam to dawałam na kredyty, zostawało mi się jakieś 100 zl .


Nie chce Ci robić przykrości. W tej chwili to przeszłość. Nie da jej się cofnac. Ale napisze to po to byś zobaczyła prawdę. Prawda wyzwala. I uczy Być może na tym skorzystasz.. Wiem ze rozpaczasz ale tu nie rozpaczy trzeba tylko trzeźwej oceny sytuacji i życia w świadomości co wybieram jak wybieram i jakie mogą być konsekwencje Bóg i litania pompejanska to nie Święty Mikołaj przynoszący męża w worku. Bóg oprócz modlitwy potrzebuje działania tej osoby.

1. Wybrałaś Hiszpana . Wszystkie związki międzynarodowe są trudniejsze i wymagają więcej wysiłku. Jeśli na początku nie było tej świadomości i gotowości to było już wtedy duże ryzyko rozpadu

2." I opuści ojca i matkę swoją ... I stanie się jednym ciałem "
Oprócz mieszkania u jednych czy drugich rodziców są jeszcze inne alternatywy . Tym bardziej ze placiliscie rodzicom opłaty - rozumiem ze bylibyscie w stanie płacić te opłaty innym ludziom. Może wtedy związek by przeżył.
Czy Ty w ogóle wyszłas z rodziny czy mąż był tylko dodatkiem do rodziny pochodzenia ?
Dla mnie bardzo smutne bylo to co napisałaś , że jak rodzice go wyrzucili z domu i on dwie noce spał poza domem , dzwonił do Ciebie , a Ty nie przyszłas do niego. Wtedy.
Nie wiem czy masz świadomość jak on się wtedy czuł.
Druga uwaga - piszesz ze "szukalam nowego lokum": Ale czemu sama, nie z nim.?
Odpowiedz sobie sama czemu wtedy go opuściłas ? Dlaczego o wszystkim decydowałas sama ? Nie brałas pod uwagę jego zdania?
Czemu gdy zobaczyłas, ze rodzice go niszczą, nie powiedziałaś rodzicom "dosc" i wyprowadziłas się na drugi koniec: ulicy, miasta , Polski, Europy, świata?
Dlaczego pozwoliłas na tyle cierpienia ? Co wtedy było najważniejsze - przyzwyczajenie, pieniądze czy lęk przed niezadowoleniem rodziny czy mąż ?
Moja znajoma wyprowadziła się do Anglii bo jej mąż murzyn często był wyśmiewany i niszczony przez otoczenie.

3. kredyty i praca w zawodzie

Na co były wzięte te kredyty?
Co było priorytetem kredyty i to na co były wzięte, pieniądze , praca w zawodzie czy mąż ?
Nie mówię że pieniądze nie są ważne . Są . Ale można je gdzieś zarobić. Polska i Hiszpania nie są jedynymi krajami Europy. Wielu Polaków czy Hiszpanów pracuje w innych krajach.
Wiele osób nie pracuje w swoim zawodzie przez lata.
Czasami to są trudne wybory czy mieć męża i sprzedać to co na co wzięłam kredyt , spłacić go i pojechać z mężem w swiat czy zostać przy pewnej posadzie przy rodzinie. Co jest moim priorytetem?

3. jego kobieta
Tego nie wiesz i nie dowiesz się czy by Cię zdradził gdybyś wybrała jego. To czyste kalkulacje.
Ty opuściłas go już wcześniej lub nie wyszłas z domu rodzicielskiego.

Co teraz masz zrobić? Nie wiem ile możesz zrobić. Ale nieuczciwe wydaje mi się ograniczanie kontaktów syna z ojcem. Jest to krzywdą dla jednego i drugiego.
I znowu widać ze i w tej sprawie nie bierzesz pod uwagę potrzeb męża i syna tylko narzucasz swoje rozwiązania. Nie sądzisz że synowi potrzebny jest także ojciec? A ojcu syn?
 
     
Jacek-sychar
[Usunięty]

Wysłany: 2015-11-07, 09:45   

Stokrotka10101 napisał/a:
Nie sądzisz że synowi potrzebny jest także ojciec? A ojcu syn?

Ale jak widzisz to Stokrotko
Ma Aga oddać syna mężowi na wychowanie? Mąż wybrał wyjazd z Polski a tym samym od syna. Pomijam w jakich okolicznościach i z jakich powodów. On sam pierwszy zrezygnował z syna. Mógł przecież mieszkać gdzieś obok. On też decydując się na małżeństwo z Polką wiedział, jakie będą tego konsekwencje. Gdy urodził się syn, też powinien rozumieć obowiązki ojcowskie.
 
     
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2015-11-07, 10:16   

Jacek-sychar napisał/a:
Mąż wybrał wyjazd z Polski a tym samym od syna. Pomijam w jakich okolicznościach i z jakich powodów.


Jacek,
A może właśnie tych powodów nie powinno się pomijać?
Przeczytałem pierwszy wpis Agi i zdziwiłbym się gdyby jej mąż wytrzymał dłużej w tym układzie. Kolejne małżeństwo, które poległo dzięki "mamusi" (teściowej).
Gdzieś przytaczałem badania, że przyczyny kryzysów to :
seks, pieniądze i wychowanie dzieci, ja dodałbym do tego "teściowa".
 
     
Stokrotka10101
[Usunięty]

Wysłany: 2015-11-07, 10:29   

Trzeba odpowiedzieć na pytanie jakie są przeslanki by twierdzić że on zabierze dziecko . Czy kiedykolwiek zachowal sie w sposob podejrzany ? Czy nie są to tylko lęki Agi? W pozwie jest napisane -na święta i wakacje.W zasadzie gdyby chciał dziecko zabrać mógłby to zrobić w każdej chwili. Przyjechać tu i zabrać jako pełnoprawnym ojciec
 
     
aga30
[Usunięty]

Wysłany: 2015-11-07, 11:44   

Stokrotko to co piszesz to dla mnie zupełnie odwrotna sytuacja. Może ja napiszę konkrety. Poznaliśmy się w Hiszpanii, ślub był w Polsce. Przez 5 lat pracowałam dorywczo zazwyczaj w barach, sprzątałam kible i posługiwałam innym, mąż też pracował, ale rzadziej. NA początku nie przeszkadzało mi to, do czasu gdy w pracy zaczęli mnie wykorzystywać do coraz gorszych zadań i dłuższej pracy i bez zarejestrowania. Szukałam 5 at pracy w zawodzie, robiłam dodatkowe kursy i nic. Jak męża zwolnili ja nadal pracowałam. JAk byłam w ciąży zrezygnowałam z pracy bo miałam zagrożoną ciążę. Po kilku miesiącach i mąż stracił pracę. Bywało, że nie jadłam cały dzień, dopiero jak mąż coś przyniósł od rodziców na kolację. Szukał pracy. Jak urodziłam, przeżyłam koszmar. Zazwyczaj jest tak, że dziecko po urodzeniu jest w ramionach matki bo musi ją czuć. Mnie to dziecko od razu wyrwali teściowe, wujkowie, ciotki i szwagierka ze szwagrem przenosząc dziecko godzinne z rąk do rą i robiąc mu zdjecia z fleszem. Mały płakał, ale to przecież nic. Jak mąż powiedział, że mają mi oddać dziecko to powiedzieli że za chwilę. I ta chwila trwała kolejne 15 min, 20. Przychodzenie na wzyty po 23 i wybudzanie dziecka, wyrywanie mi dziecka przez szwawgierkę i nasze zdjanie moje i meża nic nie znaczyło. On coraz częściej stawał po stronie rodziców, że oni mogą przychodzić kiedy chcą bo to ich wnuk. Maż nadal nie miał pracy. Ja popadałam w depresję poporodową. Decydowanie teściów i szwagierki o naszym synku mnie dobijało. Decyzja zapadła wróciliśmy do Polski. Powiedzieli, że im zabieram dziecko i że już nie mają wnuka ani bratanka. chrzestni nie przyjechali ani razu w ciagu 3 lat, ani razu nie zadzwonili do niego nawet na urodziny. Dziadkowie byli raz. Ostatni raz na skypie stwierdzili, że tatuś nie przyleci wiecej do syna, a oni nie mają wnuka.

Moja sytuacja - mąż nie pracował tutaj przez rok, nie bardzo uczył się języka. Cały czas pisał na telefonie z mamą i z ojcem, którzy przez całe 3 lata namawiali go do powrotu. Widziałam co pisała teściowa - nie martw się wracaj, ona za tobą poleci bo nie wytrzyma bez Ciebie nie wytrzyma, jak Cie kocha to poleci. Mąż się denerwował jak go prosiłam by uczył się języka. Po nicałym roku znalazłam pracę jako lektor. Załatwiłam pracę mężowi w tym samym miejscu. Razem jeździliśmy w to samo miejsce. Rodzicom się to nie podobało. W końcu udało nam się wyrwać. Wyjechaliśmy do Warszawy. Mąż miał coraz mniej godzin, aż w końcu w ogóle przestał jeździć, nadal nie umiał języka, pojedyncze słówka i wyrażenia. Ja pracowałam. On siedział w domu. Po kilku miesiącach znalazłam mu pracę przy roznoszeniu towaru w Tesco i innych marketach, nie stała ale była. Mnie coraz gorzej szło z pracą. Nie miałam godzin. Brałam co mogłam. Ale nie starczało. Dziecko chudło, nie było na jedzenie. My nie jedliśmy aż tyle, byle tylko dziecko miało. Zbliżały się wakacje. Był maj. W wakacje kończył się rok szkolny a co za tym idzie moje godziny pracy. Mąż pracował trochę, w niektóre dni. Wtedy przyszła mi myśl żeby otworzyć szkołę językowe z punktem przedszkolnym, żeby mały był z nami i żeby mąż też pracował. Pomagałby mi i uczył razem ze mną. Robiłam to wszystko z myślą o dziecku i mężu. Wzięłam jeden kredyt - tata był żyrantem. Wszystko się układało, wynajęliśmy dom, na górze mieszkaliśmy na dole zrobiliśmy szkołę językową i punkt przedszkolny. Od czerwca do końca sierpnia mielismy dużo ludzi w szkole językowej. Mąż pracował ze mną. Ale cały czas dostawał wiadomości od rodziców, że ma wracać. Zaczęło się psuć trochę. Zaczął robić rzeczy, które przeszkadzały prowadzeniu szkoły, już nie będę mówić jakie. Od września było mniej osób pojedyncze w szkole językowej. Zapisy do przedszkola trwały od czerwca i do końca października nikt się nie zapisał. Zaczęło brakować pieniędzy, aż w końcu nie mieliśmy na wynajem. Doszło do tego, że zostaliśmy się z kredytem i bez miejsca gdzie iść. W Warszawie nie mam nikogo. nie mogliśmy wynająć mieszkania bo bylam bez grosza. Wróciliśmy więc do rodziców. Dodatkowo musiałam wziąć drugi kredyt, by spłacić właściciela mieszkania z którym podpisałam umowę. Stąd kredyty- na wspólną pracę. Chciałam by dziecko miało i ojca i matkę razem. By i on miał pracę i ja.

Ja szybko znalazłam pracę w liceum publicznym, mąż z racji nieznajomości jezyka mial gorzej. Aż w końcu moja mama znalazła mu pracę w ambasadzie Hiszpanii na ochronie. Jego rodzice nadal przysyłali mu wiadomości. Cały czas siedział z telefonem, nawet w nocy pisał z mamą. Jak był z małym to jedną ręka jeździł z nim autami a drugą pisał z mamą. Rozumiem że tęsknił, ale nie rozstawał się z telefonem na minutę. Nawet do łazienki chodził z telefonem. Rozmowa z wujkiem, ciotką, matka. Mnie i dziecku coraz mniej czasu poswięcał. Ja kłóciłam się z rodzicami o niego, były dni gdzie się nie odzywałam z rodzicami, stawałam zawsze w jego obronie, nawet jak prawie się pobił z moim ojcem, a moją mamę wyrzucił z mieszkania w Warszawie. Zawsze go broniłam,tłumaczyłam go. Jak wracałam z pracy to zawsze mialam rozmowę z rodzicami kończącą się kłótnią o męża. Nigdy tyle rodzicom nie powiedziałam ile w tym czasie stojąc w jego obronie. Popsułam relacje z rodzicami właśnie przez niego. To co ja zarabiałam szło na te 2 kredyty. Zostawało mi sie 100 zł. To co zarabiał mąż było na bilety a 600 zł. dawaliśmy rodzicom. Zostawało mu się z jakieś 60- 80 zł. Za 600 zło nie wynajęlibyśmy mieszkania i nie wyżylibyśmy my i dziecko. Po pewnym czasie mąż kupił sobie nowy telefon, bo mu mama przysłała pieniądze, specjalnie na telefon. Jak się potem okazało przysłała mu więcej pieniedzy na bilet. Stąd myśle, że n ten wyjazd planował wcześniej. Twierdził ze to moja mama go wyrzuciła. Dlaczego do niego nie pojechałam wtedy? - po pierwsze byłam w pracy, po drugie musiałam wrócić do dziecka. Jak tylko zajechałam do domu, próbowałam go przekonać żeby został, że szybko coś znajdę. Wezmę chwilówkę (teraz to nie problem, bo nawet sprawdzalam) że nawet jak go wyrzuciła z domu to nie z Polski i że ma żonę i dziecko. Ale on już kupił bilet, nawet nie pytając mnie o zdanie, nie rozmawiając i nie próbując ratować sytuacji. Szukałam obojętnie czego, nawet najpierw dla niego na kilka dni, albo tydzień. Brakowałi kilkanaście dni do wypłaty. Mówiłam że do niego dołaczę. Siedziałam całą noc szukając mieszkań. Ale on już miał bilet. Była kwestia czy polecę z nim. Przeżyłam największą kłótnię z rodzicami. Powiedziałam, że ich nienawidzę - własnym rodzicom, wykrzyczałam tyle złego tylko w obronie męża. Prosiłam go i błagałam by został. Niestety wyjechał. Nie ma pracy do tej pory, ale za to ma kochankę od tygodni jak tam wyjechał.Dla mnie za szybko, dlatego myślę, że miał z nią kontakt wcześniej. JA mu nie zabraniam wizyt z dzieckiem, tylko chcę by go on odwiedzał tutaj. JA spłacam kredyty nie mam pięniedzy na bilety. Rodzice mnie utrzymują i dziecko. Nie mogę się wyrwać bo zostaje mi się z wypłaty ok250 zl. więcej, bo dostałam dodatki w tym roku. On sobie wymyślił, że jak ja nie mogę przylecieć po dziecko to mały będzie latał ze stewardessą - 3 letnie dziecko z obcą osobą. I że będę płacić lot tylko dziecku. Mały chodzi tylko sam do przedszkola - już pisałam wcześniej jak mu się to odbiło. jak tylko gdzieś wychodzę pyta się czy wrócę i czy go nie zostawię. Jak już jestem w domu po pracy nie da się nikomu innemu nawet dotknąć.

Dlatego nie zgadzam się z tym że nie wyszłam z domu od rodziców. Wiem, że pieniądze nie są ważne, ale w moim wypadku były potrzebne by się wyrwać. Gdzie mialam iść z małym dzieckiem, na ulice? Do innego kraju? - znam tylko hiszpański, mąż też. Za co i gdzie byśmy mieszkali? To nie jest tak że się nim nie opiekowałam. Starałam się jak tylko mogłam. No nic to tyle. Mimo wszystko bardzo go kocham i uważam, że każdy kryzys w małżeństwie można zagoić. Pamiętam jak po kłótniach z rodzicami mąż płakał i mówił, że on nigdy mnie nie zostawi, że będziemy razem aż do starości, płakał jak myślał, że zgubił obrączkę. A teraz jej nie nosi. Ja pracowałam całymi dniami, po nocach przygotowywałam zajęcia, a jemu nawet nie chciało się pouczyć polskiego. Nie obwiniam go, bo wiem że wina leży po obu stronach. Po prostu jakoś się popaprało wszystko. Musze kończyć szybko
 
     
Stokrotka10101
[Usunięty]

Wysłany: 2015-11-08, 00:06   

To co piszesz zmienia moje postrzeganie i wyjaśnia cześć spraw ale nie wszystkie.
Twoje życie jest jak lawina jedno pociąga drugie i zmierza w zlym kierunku. Może postaram się jednak znaleźć coś na czym można się oprzeć . będę pytać i mówić dobrze ?
1 wyjazd
Jak to się stało ze wyjechałas do Hiszpanii do kraju z ogromnym bezrobociem ? Czemu spędziłas tam 5 lat wykonując najgorsza prace ?
2. wybory
Czy Twój Hiszpan umie pracować i być odpowiedzialny czy jest niebieskim ptakiem ?Czy jest dojrzały by być mężem i ojcem rodziny?
3. zwyczaje
Cudzoziemcy mają najczęściej inne zwyczaje i to co jest ok dla jednych jest nie do przyjęcia dla innych. Może u nich takie wizyty są na miejscu . Jeśli tak to cudzoziemcowi przychodzi albo ten fakt zaakceptować i pójść na kompromis lub walczyć z rodziną . co przeważnie jest gorszym rozwiązaniem. Spodziewam się ze nie zrozumieli Ciebie i byli urazeni Twoim zachowaniem.
W takich sprawach warto rozmawiać
4. oczekiwania
Czy Twój mąż przyjeżdżając do Polski był świadomy ze będzie musiał nauczyć się Polskiego i pracować ? Czy to była jego decyzja ? decyzja wspólna czy tylko Twoja wymuszona? To jest bardzo ważne bo na tym zbudowała się jego niechęć. Przypuszczam że zobil jak chciałaś ale oczekiwał za to ze wynagrodzisz mu to szczególnymi względami. lub też jest niebieskim ptakiem niechętnym pracy.
Warto o tym rozmawiać i wspólnie decydować bo jeśli to jest decyzja jednostronna to druga strona często bojkotu przedsięwzięcie
5. kredyty
Biorąc pod uwagę jak zakończyły się poprzednie prace kredyty i firma były przedsięwzięciem bardzo ryzykownym
6.rodziny
Od jakiegoś czasu wyraźnie widać ze w obu rodzinach przestało się rozmawiać z obcym rodzinie a zaczęło się rozmawiać o obcym - co z nim zrobić . Obcemu też postawiono wymagania i krzyczano na niego . Więcej tych awantur było u Ciebie. Za to teściowa knula za Twoimi plecami.
Dlatego warto rozmawiać i stawić temu czoła. Wszystko co ukryte i nie zaproszone do prawdziwej rozmowy i decyzji skoczy nam kiedyś do gardła.
Nigdy awantury nie było dobrym rozwiązaniem. Ani z rodzicami ani z mężem. Niszczą prozumienie i relacje.W większości powodują jedynie zło
 
     
Stokrotka10101
[Usunięty]

Wysłany: 2015-11-08, 09:32   

Co teraz?
Wiesz Twoje chcenie niewiele zmienia
Myślę o pozostaniu dziecka w kraju bez wyjazdów do Hiszpanii. Raczej sąd weźmie pod uwagę także i druga stronę. Optymistyczne dla Ciebie to to że dostaniesz alimenty. Być może wyrokiem sądu będzie musiał płacić połowę czy cześć kredytów.
Raczej będzie Ci trudno scalic małżeństwo gdy zostaniesz w kraju. Za granicą w obecnej sytuacji tez nie masz wielkich szans.
 
     
aga30
[Usunięty]

Wysłany: 2015-11-10, 09:40   

Witam,
Jestem w pracy, mam przerwę dlatego nie mogę odpisać Stokrotce. Ostatnio nawet nie miałam siły wchodzić na forum. Rozwód jest przesądzony. Czytałam, że w Hiszpanii rozwód jest uznawany zawsze, wystarczy wola jednego ze współmałżonka i nic ich nie obchodzi to, że druga strona np. nie chce, albo ze względu na dobro dziecka. U nas w Polsce, są 3 przypadki gdzie sąd może odmówić rozwodu - ze względu na dziecko, jeśli strona, która wnosi o rozwód jest winna rozpadu małzeństwa i 3, ale już nie pamiętam. W Hiszpanii niestety nie istnieją żadne takie przypadki. Także rozwód jest już przesądzony. :( Jest mi niezmiernie przykro procesować się z własnym mężem. W dodatku będę musiała jechać na rozprawę i załatwić adwokata mówiącego po hiszpańsku i który jeszcze tam ze mną pojedzie. Masakra jakaś.
 
     
Wimika
[Usunięty]

Wysłany: 2015-11-10, 18:14   

aga30, może spróbujesz porozmawiać z mężem o Twojej sytuacji i poprosić go o czas, aż Twoje finanse się ustabilizują, poza tym w Hiszpanii był kiedyś przepis o dwuletniej separacji, może to jeszcze aktualne. Może spróbuj skontaktować się z teściową, pewnie na początku nie będzie miła, ale być może jej postawa się zmieni. Powiedz jej o swoich uczuciach, o chęci ratowania małżeństwa i naprawienia błędów.
 
     
Stokrotka10101
[Usunięty]

Wysłany: 2015-11-11, 12:00   

Wimika napisał/a:
aga30, może spróbujesz porozmawiać z mężem o Twojej sytuacji i poprosić go o czas, aż Twoje finanse się ustabilizują, poza tym w Hiszpanii był kiedyś przepis o dwuletniej separacji, może to jeszcze aktualne. Może spróbuj skontaktować się z teściową, pewnie na początku nie będzie miła, ale być może jej postawa się zmieni. Powiedz jej o swoich uczuciach, o chęci ratowania małżeństwa i naprawienia błędów.

Tak to dobry kierunek -poprzez rodzinę ze skrucha . Tylko musisz wtedy być gotowa wyjechać z Polski przynajmniej na długo.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group



Grupa Wsparcia "Samarytanka" >>












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


Poniższy wzór ma charakter orientacyjny i nie zastępuje porady prawnej. W odpowiedzi na pozew warto odnieść się do wszystkich twierdzeń pozwu i zadbać o to, aby nasza odpowiedź była zgodna z prawdą.



W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 9