Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Wysłany: 2015-07-02, 16:41 Dziwny (prawie) koniec małżeństwa
Witam serdecznie,
Jestem tu bo potrzebuje od Was pomocy, wyjaśnienia, może modlitwy...czytając to forum spotykam dużo mądrych rad dlatego może i ja taką uzyskam.
Mamy lipiec a w grudniu 2014 r. żona poinformowała mnie że powinniśmy się rozejść po 10 latach małżeństwa a w sumie 20 razem. Mamy 5 letnią córkę. Był to dla mnie szok bo niczego takiego się nie spodziewałem, było co prawda między nami chłodno od jakiegoś czasu ale nie takie coś. Na jej życzenie wyprowadziłem się z jej domu bo chciała odpocząć i się zastanowić. Nie zerwałem kontaktu, odwiedzałem ją i dziecko prawie co drugi dzień, załatwiałem psychologa u którego byłem ja i ona (psycholog powiedział mi że nie ma sensu tego ciągnąć), w Święta Wielkanocne razem poszliśmy do kościoła, zero agresji, kłótni itp. Każda moja próba rozmowy kończyła się stwierdzeniem że to nie ma sensu, ze ona tego nie widzi a jest dla mnie miła bo chodzi jej o dobro dziecka i źle odczytuje jej sygnały. Parę dni temu odbyła się sprawa o alimenty, bo w zdenerwowaniu powiedziałem że nie mam ich zasądzonych to nie będę płacił - choć opłacałem przedszkole, dawałem na leki, zabierałem małą na wycieczki, kino itp. Po prostu chciałem aby się coś zadziało bo trwa to już pół roku. No to się zadziało - dostałem alimenty. Ona nikogo nie ma (tak na 99%), ja nie mam nikogo też. Mieszkam u rodziny bo wszystko zostawiłem u niej w domu, nawet wszystkich rzeczy prywatnych nie zabrałem a ona mi też ich nie wyrzuca. Wszystko grzecznie, bez nerwów....tego właśnie nie pojmuję...ona twierdzi że małżeństwo nie funkcjonowało dla niej już od jakiegoś czasu. Wczoraj w złości powiedziałem żeby przestała mnie już poniżać i złożyła pozew o rozwód....na co ona że dobrze złoży (powiedziała że o rozstaniu myślała już od około 3 lat). Ot i takie coś...nie wyobrażam sobie końca, mamy dziecko które i ona i ja kochamy ponad wszystko. Nie ogarniam jak można rozwalać rodzinę... Może ktoś z Was mi to wyjaśni, bo rodzina i znajomi którym się zwierzałem nic z mojej sytuacji nie rozumieją
hubcia576 [Usunięty]
Wysłany: 2015-07-02, 20:06
Witaj Ryan!
Zadajesz pytanie jak można rozwalać rodzinę....? P
Polecam Ci film "Próba ogniowa" lub pod innym tytułem "Ognioodporni" - jest tam odpowiedź i to bardzo ciekawa.
Dla mnie odpowiedź brzmi, nie godzi się nikomu tak robić.
grzegorz_ [Usunięty]
Wysłany: 2015-07-02, 21:40
ryan napisał/a:
Wszystko grzecznie, bez nerwów....tego właśnie nie pojmuję...
Wolałbyś aby było z nerwami, wyzwiskami, z wyrzucaniem rzeczy przez okno, z graniem dzieckiem itp?
mare1966 [Usunięty]
Wysłany: 2015-07-02, 22:14
ryan napisał/a:
Ona nikogo nie ma (tak na 99%)
Ja bym stawiał prędzej odwrotnie , że nikogo nie ma - 1% .
No chyba , że żona ma ponad 60 lat .
Uważasz , ze żona już przestała marzyć , ponoć nadzieja umiera ostatnia ,
nadzieja na szczęśliwe życie także .
Nie twierdzę , że już musi kogoś mieć ,
ale może "poznała" kogoś na jakimś portalu randkowym itp.
W jakiej żona kondycji ???
"Kwitnie" , zmieniona jakaś czy załamana , zaniedbana ?
Nowa praca , towarzystwo , generalnie jakie zmiany ?
3 głupie błedy :
- wyprowadziłeś się
- sam pomogłeś w alimentach
- sam wspomniałeś o rozwodzie
Ułatwiasz jej zadanie
ryan napisał/a:
Nie ogarniam jak można rozwalać rodzinę...
ryan napisał/a:
załatwiałem psychologa u którego byłem ja i ona (psycholog powiedział mi że nie ma sensu tego ciągnąć)
Bardzo pomógł jak widzę .
Ale nawiasem , JAK ARGUMENTOWAŁ ???
Dlaczego nie ma sensu .
Żona musiałaby wykazać ten bezsens , a nie tylko nie bo nie .
Ona by musiała "udowodnić" że jej decyzja jest przemyślana
i podać konkrety .
ryan napisał/a:
powiedziała że o rozstaniu myślała już od około 3 lat
A raczyła cię o tym poinformować ?
Była mowa o tym wcześniej ?
........ zakładam że nie , albo nie brałeś sierio , albo
nie słyszałeś
Osłabienie relacji , każde sobie żyło , ustanie komunikacji .
To takie powolne oddalanie .
Klasyka , niestety .
ryan [Usunięty]
Wysłany: 2015-07-02, 23:36
"Ognioodporny" obejrzany przed chwilą - wzruszający ale jak to film made in USA z happy endem.
Czy żona kwitnie - raczej tak, twierdzi że samej jest jej lepiej.
Wyprowadzić się musiałem bo to nie mój dom i nie mam do niego żadnych praw - takie też było jej żądanie.
Klika razy próbowałem w spokoju rozmawiać - zawsze słyszałem że o nie ma sensu, a ostatnio że już nigdy nie będziemy razem...nigdy...
Nie dzwoni, nie pisze, nie interesuje się...ja też...ale jeżdżę do dziecka, odbieram z przedszkola itp.
Nic nie rozumiem....kiedy walczę mówi żebym się nie starał, ciągle dostaje ciosy jak w tym filmie
Mogę chyba tylko prosić aby nie składała pozwu....i czekać nie wiem na co...na cud? U niej wszystko jakby zaplanowane, poukładane.
Nie wiem co mam robić...staram się - źle, nie staram się -źle
Słonko [Usunięty]
Wysłany: 2015-07-02, 23:44
Witaj! Korzystaj z mądrości tego forum, modlitwę masz. Odezwałaś się Ty więc nie chcesz końca małżeństwa. Czytałeś pewnie co tu mądre głowy radzą - zmiana siebie, praca nad sobą. Przeczytaj proszę " Pięć języków miłości" G.Chapman i film " Ognioodporny ". Małżeństwo możesz uratować. Ja też bym nie robiła awantur ... Gdyby mąż nie "wymiękł" pierwszy pewnie doszłabym i ja do ściany przy której już nie widziałbym sensu trwania. Mare sugeruje "kogoś" ale może nie koniecznie, może tak długo mówiłeś " nie jej językiem ", że ona faktycznie już ma dość, ma pustkę w środku i wydaje jej się, że nie ma w niej miłości. Dziwny ten psycholog... Choć ja też na dziwnego trafiłam....
Nie ułatwiaj odejścia, pokaż żonie,że Ci zależy. Te alimenty, mówienie o rozwodzie.... Jeśli tego nie chcesz to po co? Źle by na mnie to działało...
Przeczytałam już sporo polecanych książek,każda coś wniosła ale dotarła tak bardziej właśnie ta o językach miłości.....
Modlitwą wspieram.
mare1966 [Usunięty]
Wysłany: 2015-07-03, 09:44
ryan napisał/a:
Czy żona kwitnie - raczej tak, twierdzi że samej jest jej lepiej.
Jak kwitnie , to musi ją coś podlewać .
Z czego taka zadowolona , przecież rozwaliła jej się rodzina , więc ...... ?
ryan napisał/a:
Wyprowadzić się musiałem bo to nie mój dom i nie mam do niego żadnych praw - takie też było jej żądanie.
Nawet gdyby dom był domem tesciów - NIE MUSIAŁEŚ .
Chroni cię Kodeks Cywilny , konkretne artykuły .
A tak bedzie , że "opuś
ryan napisał/a:
Klika razy próbowałem w spokoju rozmawiać - zawsze słyszałem że o nie ma sensu, a ostatnio że już nigdy nie będziemy razem...nigdy...
ciłeś rodzinę" .
Pewnie wiekszość to słyszała .
One chyba pewne zdania w genach mają .
ryan napisał/a:
Nic nie rozumiem....kiedy walczę mówi żebym się nie starał, ciągle dostaje ciosy jak w tym filmie
Bo jak się starasz to ona ma jakieś wyrzuty sumienia ,
psujesz jej ten dobry nastrój .
ryan napisał/a:
Mogę chyba tylko prosić aby nie składała pozwu....i czekać nie wiem na co...na cud? U niej wszystko jakby zaplanowane, poukładane.
Jak upłynie pół , rok ........... może składać .
Spełnią sie warunki - nie mieszkacie , nie spicie , nie prowadzicie wspólnego gosp .
Ciekawe co sobie poukładała i JAK ?
Będzie prowadzić życie wdowy ?
GregAN [Usunięty]
Wysłany: 2015-07-03, 14:39
Ryan,
mare ma duzo racji.
Na pewno w tym, ze decydując się na odejscie od żony i dziecka jesteś winny porzucenia rodziny.
Masz prawo a nawet obowiązek przebywać w miejscu zamieszkania zony i dziecka.
Po co ta rozłąka ?
czy po to, żeby cokolwiek naprawić miedzy Wami ?
bardzo wątpliwe.
Ta rozłąka moze tylko przypieczętować Wasze rozstanie.
Pod względnym prawnym jak i emocjonalnym.
Po wzgledem prawny, po 6 miesiącach mieszkania osobno, sąd stwierdzi rozpad małzeństwa.
Pod względem emocjonalnym - bez kontaktowania się, bez rozmów, bez wspólnych wyjść np.do kina, wyjazdów itp. nie macie szans powrotu.
Niestety, dla mnie tak samo jak i dla Mare, sytuacja wygląda standardowo dla przypadku kiedy w małżeństwie pojawia się osoba trzecia.
hubcia576 [Usunięty]
Wysłany: 2015-07-03, 14:56
A według mnie, to panowie trochę zagalopowaliście się w standardach i snuciu domysłów.
Ja od ponad roku nie mieszkam z mężem, z bardzo ważnych przyczyn, to ja się wyprowadziłam, bo uznałam, że na tamten moment nie ma lepszego rozwiązania i wcale nie uważam, że porzuciłam męża, bo dalej aktem woli go kocham i staram sie pielęgnować w sobie miłość do niego. Toczy się sprawa rozwodowa od przesżło dwóch lat. Ja nie zgadzam się na rozwód i nie ja o niego wystąpiłam. Zdawałam sobie sprawę, że jeśli się wyprowadzę, to nie będzie to dobrym argumentem przed sądem dla mojego stanowiska - jednak takie rozwiązanie, po dziś widzę i oceniam, że było konieczne.
P.S. I nie ma z mojej strony osoby trzeciej.
ryan [Usunięty]
Wysłany: 2015-07-03, 15:44
faceci zawsze szukaja rozwiazania w kims trzecim...taka natura.
po obejrzeniu filmu i chcac walczyc dalej zadzwonilem do zony. powiedzialem ze ja kocham i chce z nia byc....zeby dala nam szanse itp. poraz kolejny uslyszalem ze ona mnie nie kocha i ze zwiazek nie ma sensu.
powiedzialem jej ze po prostu potrzebowalem jej to oznajmic i zeby nie pisala pozwu (pisze z telefonu, sorry za brak polskich liter)
jedni powiedza ze jestem madry i walcze inni ze glupi - nie wiem robie to co czuje. Jesli przegram to po walce. Marne mam nadzieje ale czemu mam odpuszczac. Trafilem tu zeby miec nadzieje, moze i popelnilem bledy ale kto ich nie popelnia
Słonko [Usunięty]
Wysłany: 2015-07-03, 16:06
Trafiłeś tu żeby ratować swoje małżeństwo . Tylko najpierw ratuj siebie. Zadbaj o siebie , o zrozumienie Twojej roli w tym co się zadziało. U mnie to mąż nic nie czuje, chciał się wyprowadzić... trafiłam tu i okazało się jak wiele we mnie do naprawy. Tak suchymi faktami gdybym przedstawiła sytuację to on jest winny - bo zdradził, bo ranił ,bo nie dbał,bo...,bo...,bo...
Macie dziecko i jeśli je oboje kochacie to uświadom żonie co to dla dziecka znaczy , jak bardzo to jest dla niego niszczące.
Polecane jest tu wiele lektur, rekolekcji do wysłuchania i na prawdę warto korzystać. Dla siebie a przez Ciebie i dla żony . Nie oczekuj efektów od razu , psuło się długo to i naprawa potrwa.
A czy żona tak konkretnie potrafi Ci powiedzieć co zawaliłeś ? Czym dla niej jest małżeństwo?
ryan [Usunięty]
Wysłany: 2015-07-03, 16:22
mowi ze starala sie trzy lata ze juz nie ma sily. ale nigdy nic mi o tym nie mowila, tylko trach i wybuchla. Mi wydawalo sie ze jakos nam leci, lepiej czy gorzej ale leci. Na poczatku mial byc miesiac odpoczymku od siebie, tak chciala. Mija juz pol roku. Gdy wspominam o dziecku mowi ze to nie fair ze zagrywam dzieckiem. Ale ja nie zagrywam, mowie jej ze w trojke jestesmy rodzina, zeby tego nie rozwalac. A ona ze teraz jestesmy rodzicami a nie rodzina. Czemu to takie trudne...wiele osob wraca do siebie, chcialbym i ja-ona nie
ryan [Usunięty]
Wysłany: 2015-07-03, 16:27
cd....twierdzi ze nie wie nawet o czym by miala ze mna rozmawiac
Jacek-sychar [Usunięty]
Wysłany: 2015-07-03, 17:04
ryan napisał/a:
Wyprowadzić się musiałem bo to nie mój dom i nie mam do niego żadnych praw - takie też było jej żądanie.
Ryan
Żona nie ma racji.
Art. 28 ze znaczkiem 1 (indeks górny 1) kodeksu rodzinnego i opiekuńczego brzmi:
Cytat:
Jeżeli prawo do mieszkania przysługuje jednemu małżonkowi, drugi małżonek jest uprawniony do korzystania z tego mieszkania w celu zaspokojenia potrzeb rodziny. Przepis ten stosuje się odpowiednio do przedmiotów urządzenia domowego.
Masz wątpliwości? W każdej chwili możesz się wprowadzić. Nie ma prawa Ciebie wyrzucić. Dopiero po wyroku sądowym (rozwód, separacja, czy innym) może to zostać inaczej uregulowane.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
Poniższy wzór ma charakter orientacyjny i nie zastępuje porady prawnej. W odpowiedzi na pozew warto odnieść się do wszystkich twierdzeń pozwu i zadbać o to, aby nasza odpowiedź była zgodna z prawdą.
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód. KAIKs. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.